Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Carrotka

Zamieszcza historie od: 8 czerwca 2012 - 1:45
Ostatnio: 18 kwietnia 2020 - 22:05
  • Historii na głównej: 62 z 85
  • Punktów za historie: 28473
  • Komentarzy: 478
  • Punktów za komentarze: 2628
 
[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 34) | raportuj
21 grudnia 2012 o 0:13

Dziewczyna zawsze znała umiar i wiedziała ile może wypić. Do tego najwyraźniej nie masz pojęcia o kryminologii i wiktymologii. Niestety najwięcej sprawców jeśli chodzi o przeróżne przestępstwa jest właśnie z bliskiego otoczenia ofiar. Przy tabletce gwałtu można wcale nie pić alkoholu a film się urwie...

[historia]
Ocena: 35 (Głosów: 45) | raportuj
20 grudnia 2012 o 23:48

To, że pijana do nieprzytomności (bądź odurzona przez niego- bo podejrzewa, że dodał jej coś do alkoholu, tym bardziej, że nigdy po takiej ilości jej się film nie urwał), to nie znaczy, że można z nią robić wszystko!

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
29 listopada 2012 o 7:29

Czyżby na dziecko podziałał nalokson? To czym ta matka go naćpała?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
30 października 2012 o 21:56

Szczerze... Jak na wieloletni związek nagły wyjazd bez słowa, wręcz ucieczka i brak odbierania telefonów? W wieku 17 lat miałam lekkie podrygi w stronę tego zachowania... A teraz nie wyobrażam sobie tego, aby odejść bez szczerej rozmowy, wyjaśnienia co jest nie tak i wspólnej próby naprawienia błędów obu stron, o ile one nie dążą do zmiany drugiej połówki (bo nie zamierzam zmieniać drugiego człowieka na siłę- to jest jak układanie układanki na siłę wpychając niepasujące elementy tam gdzie nie trzeba, czyli bez sensu działanie)... Ale zaradny facet jesteś. Jeden znak i już kilometrowa kolejka do Ciebie ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
20 października 2012 o 19:47

Dziękuję :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
17 października 2012 o 0:04

O kurczę... Zatkała mnie ta historia... :( Przykra sytuacja a wiesz może, czy awanturujący się pasażer, przez którego doznała wypadku odpowiedział za to jakoś? Mam nadzieję, że tak...

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
16 października 2012 o 22:09

Nie mam żółtych papierów- już wcześniej pisałam, nawet w samej historii, że zdrowa jestem na umyśle. Chodzi o inne dokumenty, o których wolę nie pisać. Ale na pewno nie są to dokumenty i zaświadczenia od lekarzy :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
15 października 2012 o 16:58

Ciekawe co piszesz darkpl, ale wydaje mi się, że trollujesz... Odwaliłam sama te numery w samolotach, ale nie zaprzeczam- może ktoś przede mną wpadł na podobny pomysł. A jak żeś taki mądry i już mnie posądzasz o plagiat- poproszę linka do historii. Jakoś zaskakująco dziwne, że posądzać potrafisz a z dowodami to już ciężej, żeby przedstawić. Nieładnie darkpl kogoś tak oczerniać!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
15 października 2012 o 9:37

To prawda z Trollami (tak na meneli mówimy w pogotowiu). U mnie na wewnętrzny trafił pan, co spadł ze schodów po pijaku i połamał żebra... Pielęgniarka jak go gdzieś wiozła powiedziała mu wprost, że nienawidzi ludzi pijących alkohol i niech nie myśli, że ktoś tu będzie dla niego miły... Aczkolwiek cieszę się, że mam od samego początku zajęcia w szpitalu... Wewnętrzny bo wewnętrzny, ale ciekawie może być. Serce mi ścisnęło jak zobaczyłam babuleńkę strasznie odwodnioną i wygłodzoną, która bała się wszystkiego i nie mówiła. Musieli jej rękę przywiązać do łóżka bo była agresywna (ze strachu i dezorientacji). Złapała mnie ze rękę i prosiła by zostać- oczami, bo nic nie powiedziała i zaczęła płakać... Miałam też babcię zapominalską, która omal nie zrobiła ucieczki z oddziału i kolega z klasy omal nie wypuścił poza oddział zabłąkanej duszy pełnej dezorientacji... Pacjent anglojęzyczny- też super, bo musiała sobie przypomnieć jak jest po angielsku, kroplówka, musiałam mówić co robię przy nim, że ma się położyć. Praktycznie. Pielęgniarka jedna jest życzliwa, młoda, ale chętna, żeby inni się nauczyli i tutaj też chcę jej podziękować. Bo jak personel chce nas czegoś nauczyć to bardzo się cieszymy. Niektórzy nas traktują jak konieczne zło. Wcale się nie dziwię, bo dopiero się uczymy i nie zawsze nam coś wyjdzie i trochę szkód narobimy i trzeba mieć ciągle nas na oku a to dodatkowa praca.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
9 października 2012 o 1:23

Aktorstwo? Nieeee. Skończyłam Administrację ze specjalnością Systemów Bezpieczeństwa Publicznego a teraz jestem na ratownictwie medycznym. A ratownictwo to moja miłość :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
9 października 2012 o 1:20

HAhahahaha! Uśmiałam się do łez oglądając tą reklamę! :D

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
7 października 2012 o 23:53

Z dokumentami, jakie noszę ze sobą? Raczej nie :)

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
7 października 2012 o 16:33

Scena wariatki! :D

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
7 października 2012 o 16:08

Ja też się rwę. Chcę jak najwięcej się nauczyć, a nie odwalić swoje i iść do domu. Często na zajęciach w szpitalu na oddziale tak szybko czas nam leci, że nie ogarniamy. Nie mamy nic do roboty, to się nie obijamy, tylko idziemy do pielęgniarek i prosimy, żeby dały nam coś do roboty bo to i tamto już mamy skończone i nie wiemy co ze sobą zrobić. Mało tego. Jestem dopiero na pierwszym semestrze, wielu rzeczy nie mieliśmy jeszcze na zajęciach i wielu rzeczy nie potrafimy robić. Ale jak jest wolna chwila i trafiamy na kogoś z personelu chętnego, żeby nas czegoś nauczyć to prosimy, żeby pokazali nam to czy tamto jak się robi, żebyśmy mogli bardziej odciążyć personel pracą a sami popraktykować. Na chwilę obecną to mieliśmy w szkole jak osłuchiwać pacjenta, mierzyć ciśnienie, robić wywiad, sprawdzać puls, myć ręce, zakładać i zdejmować rękawiczki. A dzięki życzliwości pielęgniarek, pozwalają mi podawać heparynę podskórnie pacjentom (sama sobie długi czas musiałam robić iniekcje z heparyną drobnocząsteczkową), podawać tlen wg ich zaleceń, zdejmować kaniule dożylne, zdejmować, zmieniać opatrunki, pomóc w myciu leżącego pacjenta. Na następnych zajęciach zamierzamy dogadać się z pielęgniarkami, żeby pokazały nam jak robić ekg i żebyśmy my je porobili, bo w szkole dopiero za miesiąc będziemy uczyć się tego. Stwierdziliśmy, że za często nie mamy co ze sobą robić i chcemy mieć czym się zająć, żeby nie siedzieć bezczynnie. Bo ile można latać i męczyć pacjentów mierzeniem ciśnienia i pulsu, a dwa razy nie będziemy przeprowadzać wywiadu z tym samym pacjentem, ponieważ byśmy ich do szału doprowadzili.

Zmodyfikowano 3 razy Ostatnia modyfikacja: 7 października 2012 o 16:23

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
7 października 2012 o 16:06

Dołączam się do prośby :)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
7 października 2012 o 15:19

Ehh... Załamałam się... U nas w szkole zapowiedzieli, że będziemy się uczyli iniekcji i zakładania dostępu dożylnego pod koniec semestru. Wszyscy zapytali chórem "Aaaa to na fantomach tylko?". Odpowiedź nauczyciela "No tak. Tylko podskórne będziecie na sobie robić. A co?". My wszyscy jak jeden mąż "A to po fantomach jeszcze na sobie będziemy mogli poćwiczyć? Bo to zupełnie inaczej wygląda w rzeczywistości.". Odpowiedź nauczyciela była prosta "Nie ma problemu! Nauczycie się techniki na fantomach, jak opanujecie to na sobie zaczniecie i zrobię wam zaliczenie przy egzaminowaniu w parach a nie na fantomie.".

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
7 października 2012 o 15:07

Oooo, pani Trująca;) Też mi kiedyś taką ksywkę przylepili;) ER się naogląda i tak jest. Szkoda, że nie można poczuć smrodu w kluczowych momentach w trakcie oglądania serialu. Wybór byłby bardziej świadomy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
7 października 2012 o 15:05

Mam zajęcia jak na razie na oddziale wewnętrznym w szpitalu z pododdziałem kardio. Tam nie ma takiej ekstremalnej styczności z pacjentami. Tak brudni i śmierdzący zanim trafią na oddział, są myci...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
7 października 2012 o 15:02

Dzięki za radę. Skorzystam z miłą chęcią. :)

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
7 października 2012 o 14:28

Ja przeszłam chrzest na wolontariacie w karetce. Jeden wyjazd był do potrąconej śmiertelnie babuleńki, której fragmenty mózgu były na asfalcie. Drugi wyjazd był do symulantki, żeby przepisać leki, gdzie w trakcie był trzeci wyjazd do prawdziwego zawału. Przez symulantkę na czas nie dojechaliśmy do zawałowca i pana już nie dało się uratować. Były ogromne emocje, ale jakoś dałam radę. Ale to nie znaczy, że się nie boję. Jestem na pierwszym roku ratmedu w szkole policealnej. Generalnie jakiś czas temu miałam wypadek w wyniku którego się porządnie połamałam. Po fakcie bolesnego bardzo zabiegu (wykręcali mi na żywca z kości śrubę stabilizującą złamanie, która swoim rozmiarem nadawała się do skręcania wersalek) zaczęłam być o wiele bardziej wrażliwa na widok czyjejś krwi i boję się, że też nie dam rady... Ale uparłam się i powiedziałam sobie, że muszę spróbować, bo tyle lat marzyłam o tym, by zostać ratownikiem... Muszę przełamać się i kropka. A to, czy dam radę okaże się pod koniec nauki, kiedy będę mieć praktyki. Mimo to nie chcę się poddać i będę walczyć do samego końca... Na zapach nie wiem jak zareaguje bo nie miałam styczności z trollami na takim poziomie jak wyżej opisani. Ale wiem jedno- można się przyzwyczaić. Moja mama jest opiekunką osoby starszej w domu prywatnym. Zajmuje się sparaliżowanym panem. Z początku miała odruch wymiotny jak pan zdefekował i musiała go umyć i zmienić pieluchę. Ale po jakimś czasie się przyzwyczaiła. Ponoć w takich sytuacjach jest posmarowanie się pod nosem kamforą z mentolem....

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
7 października 2012 o 14:09

Szczerze powiem, że sama w życiu nie dostałam ani jednego klapsa od matki- ojciec się mną nie zajmował. Ale baaaardzooo dużo ze mną rozmawiała i zawsze uczulała, że nie zawsze to co ja chcę robić nie będzie nikomu przeszkadzało. Jako dziecko pytałam o wszystko czy mogę wziąć to czy tamto, czy mogę się tym a tym pobawić, czy mogę pobiegać. Nie należałam do bogatej rodziny, był u mnie deficyt zabawek, więc jak już byłam zniecierpliwiona to bawiłam się np. sznurówką, szalikiem i owijałam nim butelkę, żeby "lalce" było ciepło. Potrafiłam się zająć czymś, co było pod ręką używając swojej własnej wyobraźni i starałam się nie niszczyć, bo wiedziałam, żeinaczej więcej już tego samego nie dostanę do zabawy. Jestem jedynaczką a mojej mamie udało się mnie wychować bez wrzasków, klapsów i tym podobne. A wychowała mnie tak, że byłam dzieckiem, które wszystkim się dzieliło, było uczulone na czyjąś krzywdę, pomagało chętnie. I nie byłam nagradzana niczym innym jak dobrym słowem (w domu słodycze były od święta). Owszem, nabroiłam czasem jak to dzieci. Ale nie byłam uciążliwym dzieckiem. Zawsze w długich podróżach rozbrajałam współpasażerów uśmiechem i dzieląc się np. mandarynką, zagadując. Wychowywanie dziecka jest bardzo trudne, szczególnie jak jest tylko jeden rodzic. Ale jak widzę czyjeś chamstwo, niewychowanie to potrafi we mnie wejść diabeł wcielony i nie reaguję na coś takiego spokojnie...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
1 października 2012 o 21:11

Każdy ma inne upodobania kulinarne i nie powinno się nad tym dyskutować... Ja nie cierpię jeść śledzi i prawie każdych ryb, ale to nie znaczy, że każdy kucharz jest do niczego, bo przyrządza między innymi nieszczęsne (w moim przypadku) ryby. I nikogo za to nie gardzę a na poczęstunek rybką grzecznie odmawiam i już...

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
1 października 2012 o 21:06

Miód dobry jest dodawany do różnych potraw, do aromatu i lekkiego posmaku, ale to nie znaczy, że od razu musi być na słodko... Ja do swojej karkówki duszonej w piwie z grzybami dodaję miodu... Ma inny aromat i zabija gorycz piwa, albo kwaskowatość wina wytrawnego (robię na zmianę z na winie albo na piwie)... Nie było słodkie a inni zajadali się aż uszy się trzęsły... Kobieta nie ma wyczucia smaku... Kaczka w sosie piernikowym.... Wykwintne danie podawane w najlepszej restauracji w moim mieście... Dziczyzna z sosem miodowo-winnym... Pyszności! Może to kobieta, która faktycznie poza schemat schabowego nie wyszła...? Bo na kuchni to ona się zna jak świnia na balecie... :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
1 października 2012 o 20:55

Hahaha!!! Jakież to inteligentne... A byków wali jak 150... Ta kobieta jest może inteligentna, ale inaczej... Pewnie to taka babka z tych karierowiczek co mówi "Daj mi ludzi a ja to zrobię"- czyli jest od leżenia, pachnienia i wydawania komend podwładnym, którzy odwalają całą robotę by ta miała na luksusy... W takich przypadkach jestem za aborcją- nie rodziliby się tacy idioci jak ten babsztyl...

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 26) | raportuj
1 października 2012 o 20:49

Pewnie też ma własną gosposię... Jak ja nie lubię takich kretynek jak ta baba, co list napisała...

« poprzednia 1 210 11 12 13 14 15 16 17 18 19 następna »