Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Devotchka

Zamieszcza historie od: 9 lutego 2012 - 19:14
Ostatnio: 7 sierpnia 2023 - 15:05
O sobie:

"Haha, rzeczywiście z Ciebie dewotka"- jako najbardziej nieoryginalny diss odnoszący się do mojego nicku.

Słówko "Devotchka" wzięłam z książki "Mechaniczna Pomarańcza". W angielskiej wersji językowej bohaterzy wypowiadają się z rosyjskimi naleciałościami. "Devotchka" (dévočka) oznacza po prostu "dziewczyna".

  • Historii na głównej: 8 z 8
  • Punktów za historie: 2491
  • Komentarzy: 1035
  • Punktów za komentarze: 6755
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
26 czerwca 2013 o 14:49

No jest to piekielne, ale to nie jest takie proste. Forum to miejsce gdzie każdy może powiedzieć co chce i dostać za to łapki czy ocenę. Jeśli jego wypowiedzi dostają tyle punktów dodatnich, to popiera go duże grono. Jeśli popiera go tyle ludzi, znaczy, że coś z nimi jest nie ok i radzę wycofać się z takiej stronki. To samo tyczy się adminów, oni chcą mieć duże grono, bo za to dostają więcej pieniędzy za wyświetlanie się reklam dla większej ilości osób, więc to ich nie razi, ale teraz np. na kwejku pojawiają się "żarty" o cyganach, bo ludzie to lubią i więcej z nich wejdzie, nikogo nie obchodzi, że jest to denerwujące.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
26 czerwca 2013 o 11:46

To nie jest konieczne. Różne kościoły mają zupełnie różne zasady. Moja koleżanka, żeby dostać bierzmowanie musiała chodzić na mszę co niedzielę i brać podpis od księdza, a ja musiałam tylko mieć podpis od rodziców, że raz w miesiącu byłam na spotkaniu bierzmowania. Z resztą ominęłam cały ostatni rok, a i tak mnie dopuścili. Księża są czasami fajni i jak im się ładnie wytłumaczy, to zrozumieją.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
26 czerwca 2013 o 11:35

Ja zawsze czytam komentarze przed zakupem na allegro. Boję się wręcz panicznie, że będę miała właśnie taką sytuację i bezsensownie napsuję sobie krwi.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 czerwca 2013 o 10:53

A właśnie, ciekawa sprawa z tymi mrożonkami. Poszłam do sklepu raz i kupiłam złą mrożonkę. Wróciłam po 5 minutach i spytałam czy można wymienić. Odmówiono mi, bo mrożonka już nie byłaby zdatna do sprzedania, takie przepisy. Przynajmniej wiem, że sklep sięszanuje.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
26 czerwca 2013 o 8:22

Ja kupiłam tablet, ale Pentagram. Kupiłam go 3 miesiące temu, a od tamtego okresu używałam go może 2 tygodnie. Nie dość, że coś z nim było nie tak już kiedy go dostałam (po 2 dniach wróciłam do serwisu i jak dla mnie, zepsuty już sprzęt powinien podlegać natychmiastowej wymianie, ale rozumiem) to jeszcze naprawy trwają stosunkowo długo

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2013 o 15:19

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 czerwca 2013 o 12:32

Czyili inaczej mówiąc, zgadzam się z br13.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
25 czerwca 2013 o 12:30

No niby tak, ale pomyślcie. Przychodzi klient i mówi, że chce zapłacić z góry, że ma mieć określoną cenę. Dostaje odpowiedź "Nie da się. Jak będzie za dużo, to pana pracownik sobie dopłaci". No hola, hola, coś jest nie tak. To chyba nie jest tak, że na klientów spada odpowiedzialność za to, że pracownik nie może czegoś dokroić idealnie. Taka odpowiedzialność powinna spadać na firmę i to nie chamstwo tego pana, że się zdenerwował. Fakt, to wina szefa, ale jeśli nie chciałaś mieć tego problemu można było zaproponować skorzystania z innej cukierni.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 czerwca 2013 o 23:00

Zaczynam się martwić o społeczeństwo. Mówi się, że to młodzież niewychowana, a tu się okazuje, że każdy jest w tych czasach wredny. Młodzi nie ustępują starszym paniom, te jak im się ustąpi nie dziękują nawet. To co się dzieje dzisiaj z nami... Najgorsze, że te kobiety oczekują szacunku, nie dając go w zamian.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
24 czerwca 2013 o 22:55

Przypomina mi to moje przygody z wyjazdem nad morze. Było to parę lat temu i z ciocią, babcią i kuzynką pojechałyśmy na mini wakacje. Zachwalali ośrodek, wzięli miliony, a my... dostałyśmy rozlatujący się domek z czasów PRL. Musiałyśmy odsunąć łóżka od ścian, żeby na nas nie weszło robactwo. Co ranek budzili nas panowie "konserwatorzy", którzy mieli do zrobienia nic. Raz wstaję, a jeden na dachu siedzi i się gapi. Do dzisiaj nie ogarniam co on tam robił. Ciekawe, że rok później tam przyjechałam (do innego ośrodka oczywiście), a domki były... zburzone.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 12) | raportuj
24 czerwca 2013 o 22:40

Albo moja koleżanka... Jej mamusia (nie żeby to miało znaczenie, ale jest potwornie gruba, że się w drzwiach nie mieści) ma filozofię "Psa będziemy karmić tylko suchą karmą, bo inaczej będzie gruby i chorowity" na skutek czego psisko je kupę, bo nie zna smaku prawdziwego jedzenia i próbuje wszystkiego. Pies trzymany w środku miasta, w mieszkaniu z jednym pokojem. Jak wychodzi na spacer to ciągnie? Co im tam, założą obróżkę z kolcami od środka, pies się podusi i się nauczy.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 24) | raportuj
24 czerwca 2013 o 22:33

Ostatnio dużo dziewczyn chodzi na solarium. Po to, żeby trochę zarumienić bardzo bladą skórę, albo, żeby sobie podtrzymać opaleniznę z wakacji. Nie każda dziewczyna, która chodzi na solarium to taka "solara".

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
24 czerwca 2013 o 12:29

Też mnie to zastanawia. A może próbowali, ale nie dało to skutku?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
24 czerwca 2013 o 0:34

Z ust mi to wyjąłeś/wyjęłaś bloodcarver. :DD

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
24 czerwca 2013 o 0:26

Co do choroby psychicznej tej pani. Moja babcia trzy miesiące przed śmiercią nie kontaktowała. Przez leki i brak dotlenienia mózgu wygadywała głupoty, typu "Jestem we Włoszech", była agresywna i trudna do zrozumienia. Raz ubzdurała sobie, że dziadek ją zdradza, innym razem jej koleżanki z sali poprosiły o przeniesienie jej, bo robiła hałas w nocy. Mówię tylko, że takie zachowanie może być kierowane chorobą fizyczną, a nie psychiczną i rozumiem, że trudno z taką wytrzymać, ale nie trzeba jej nienawidzić. Przepraszam w imieniu wszystkich tych kobiet.

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 25) | raportuj
24 czerwca 2013 o 0:18

To faszerowanie lekami i fakt, że są chore tak często przypomina mi trochę zastęczpy zespół Munchausena. To kiedy matki trzymają dzieci w domu i trują je, żeby mieć możliwość opiekowania się nimi. To jest już przestępstwo i można to zgłosić. Ta choroba psychiczna u matek jest rzadko wtkrywana. W takiej sytuacji najlepiej, kiedy dziecko jest odseparowane.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
24 czerwca 2013 o 0:14

Też mnie to uderza.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
24 czerwca 2013 o 0:04

Ja to bym to gdzieś zgłosiła, albo próbowała jakoś ją wrobić. Jeśli tak zrobiła tym razem, to i wcześniej musiała tak robić też...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
21 czerwca 2013 o 8:17

Myślę, że piekielny jest system. Też kiedyś jechałam autobusem, któremu odleciało lusterko. Było to prawie przy miejscu, gdzie jechałam, ale reszta pasażerów musiała czekać 20 minut (i pewnie więcej, bo się spóźniają). No i teraz pasażer ma przechuchane, musi czekać przez 30, albo 40 minut, bo nie wysyłają autobusu zastępczego, a następny jest standardowo nie o czasie.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
21 czerwca 2013 o 8:11

Czasami myślę "kurcze, warto spędzać gdzieś godzinę za 5,50 (ja mam trochę wyższą płacę, ale wiem co to znaczy)", a potem...warto, nie warto, ale za coś żyć trzeba. Współczuję Ci.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 20) | raportuj
20 czerwca 2013 o 12:41

W empiku zamówienia są straszne. Moje imię to Julia, nawisko powiedzmy "Lawua" bo podobnie brzmi. Podałam imię, przeliterowałam nazwisko, bo ludzie często mylą. Podałam też email, który tak sobie kiedyś nazwałam gosialuwa@op.pl I co? Przychodzę, a oni nie mają żadnej Julii Lawuy, mają za to Małgorzatę Luwę... Innym razem pytam o książki Agathy Christie dla koleżanki. Musiałam literować pięć razy jej nazwisko, bo koleś nie umiał wpisać. A na jego plakietce dumny napis "umiem mówić po niemiecku i angielsku" no i pewnie też po chińsku...Sum Ting Wong.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 czerwca 2013 o 9:49

Moja była szkoła to temat na całkiem piekielną historię. Była zupełnie inna niż wszystkie. Nauczyciele z jednej strony traktowali nas trochę jak studentów, ale przez to gorzej trochę. Nauczycielka od matematyki poniżała uczniów. Dałam tacie (matematykowi) jedną z kartkówek i okazało się, że większość zadań była prawidłowo wykonana, a ona nie dała mi pozytywnej oceny. Nauczyciel od polskiego żywo prezentował swoje poglądy polityczne i krytykował wszystkich innych. Pani od niemieckiego wiedziała, że część z nas pierwszy raz uczy się tego języka, ale byli też ci, co mieli go już w gimnazjum. Od obu wymagała tyle samo i bardzo drażniło ją, że ktoś nie umie składać już normalnych zdań. Co za skandal, że uczeń po miesiącu nauki niemieckiego nie umie przeczytać świątecznego opowiadania wyjętego z jakiejś książki i ani poprawnie przeczytać, ani nic nie rozumie. Dyrektor miał dziwne układy z nauczycielami. Większość z nich pracowała w tamtej szkole dłużej niż on, więc sam ich się bał. Kiedy opuściłam szkołę złożyłam z rodzicami skargę/zażalenie do odgórnych władz edukacyjnych, ale nie wiem dalej z tym zrobili.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 czerwca 2013 o 9:38

Ważne jest, że dzieci są bardziej odporne niż wszyscy myślą. Już prędzej zachoruje z przegrzania, bo matka nałoży na nie tysiąc warstw ubrań kiedy świeci słońce "żeby się nie przeziębiło" (co jest od dawna ogromną plagą). Mam porównanie. Żona jednego kuzyna jest wręcz przewrażliwiona. Dzieci nie znają smaku czekolady (żeby nie były zbyt grube), do przedszkola nie chodzą bo inne dzieci są bebe, w piaskownicy nie mają prawa bawić się z innymi szkrabami i ciągle są chore. Siedzą w domu z powodu infekcji do tego stopnia, że ludzie w rodzinie zaczęli się zastanawiać, czy matka ich nie podtruwa. Drugi kuzyn wychowuje dziecko na wsi. Mała biega, wszystko upuszcza a potem to je. Najpierw mnie to dziwiło, denerwowało, ale potem zrozumiałam, że niedawno ukończyła pięć lat i ani razu nie była jeszcze chora.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 czerwca 2013 o 9:31

Moim zdaniem to przejęła się tym, że dziecko chce zjeść coś brudnego. Jak już wspomniałam, ona użyła tego argumentu raczej nie dlatego, że w niego wierzyła, ale dlatego, że tak łatwiej dziecku było wytłumaczyć.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
16 czerwca 2013 o 9:22

Serio Lypa? Serio? Miesiąc doświadczenia to jest nic. Zachowujesz się jakbyś niezbyt znał realia polskiego rynku pracy. Negocjować? Pierwsze słyszę, żeby można było negocjować swoją pensję zaczynając, a szczególnie jako stażysta. "Panie, daj mi więcej" i ładne wytłumaczenie... Mycha powiedziała, że nie dostała pewnych opcji. Co do twojego wywodu na temat kobiet dźwigających... To częste, że kobieta nie ma siły nosić tyle co mężczyzna. Tylko to nie znaczy, że nie da się tego wykorzystać. Np. kobieta robi lżejsze prace, mężczyzna trochę cięższe z dźwiganiem. Zaraz usłyszę pewnie "I co, facet ma tyrać za tę samą stawkę?". Skoro mężczyźni pracują efektywniej w tym, to czemu nie? Zdaje mi się, że dzisiejszym mężczyznom się trochę w głowach poprzewracało. Równouprawnienie dotyczy dyskryminacji wobec kobiet. Czy dawanie jej cięższych, niż jest ona w stanie unieść towarów do noszenia nie jest przypadkiem dyskryminacją?

« poprzednia 1 232 33 34 35 36 37 38 39 40 41 następna »