Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Iras

Zamieszcza historie od: 30 maja 2011 - 2:09
Ostatnio: 24 grudnia 2023 - 0:31
  • Historii na głównej: 30 z 36
  • Punktów za historie: 9171
  • Komentarzy: 1079
  • Punktów za komentarze: 10081
 
[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
6 stycznia 2016 o 21:39

@NotableQ: Czyli fakt zniszczenia nie byl zlosliwoscia, sposob przekazania ze do tego doszlo - i owszem. Czyli mowiac wprost - zamykaj co kruche/cenniejsze i postaraj sie zniesc, ze "coreczce trzeba w sprzataniu pomagac". Apropos grabowych lapsk - u mojej matki jest identycznie w stosunku do elektroniki. Ma zakaz dotykania czegokolwiek tego typu procz pilota od telewizora. Z kolei kiedys wyjezdzalismy na jakis tydzien i babcia miala zaopiekowac sie domem - w tym karmienie rybek (akwarium 300 litrow)"szczypte co drugi dzien". Filtry nie przetrawily jej szczypty... przezyl jeden glonojad. Babci zdarzylo sie rowniez gasic pozar skrzynki z korkami - wiadrem wody.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2016 o 21:40

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
6 stycznia 2016 o 21:27

Zastanawia mnie tu jedna rzecz - w historii przedstawiasz sytuacje tak, jakby ci matka non stop cos zlosliwie niszczyla. Z komentarzy jednak wynika, ze zdarzylo sie to dwukrotnie - laptop i kolczyki. Nie wiem jaka jest konkretnie twoja matka - jak u niej wyglada zrecznosc itp. ale prawde mowiac to przypadkowe uszkodzenie obu rzeczy nie jest wykluczone... U mnie np. zdarzylo sie, ze matka postanowila umyc mi monitor lcd woda z plynem do naczyn, ewentualnie chciala dac "marcheweczki i jabluszka" koszatniczkom (tu gwoli wyjasnienia - u koszatniczek nalezy w diecie unikac wszystkieg co maa duzo cukru) i zeby bylo ciekawiej klatki nie potrafila zamknac (3 dni szukania w nadziei, ze koty nie zdazyly zlapac...) itp. itd. Królik zamiast chodzic toczy sie, koty na kazde miaukniecie dostaja zarcie, Pseudosprzatanie oczywiscie tez sie odbywa. Ale - tu nic nie ma miejsca zlosliwie. Wiele matek ma tak, ze synus albo corunia pzostaja dzeciatkami, ktorymi nalezy sie opiekowac niezaleznie od wieku. Bywa to upierdliwe, ale tez trzeba wziac pod uwage punkt widzenia rodzica. No i wlasnie - jesli u mnie byloby cokolwiek na zasadzie zlosliwosci to przede wszystkim - zamek w drzwi i na klucz. Wyprowadzka akurat u mnie nie wchodzi w gre - nie zamierzam zamienic domu z ogrodem na klitke w bloku.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2016 o 21:30

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
6 stycznia 2016 o 20:49

@NotableQ: No to tak jak mowimy - zamek w drzwi i zamykac. Ewentualnie po prostu porzadna szafke z zamkiemi zamykaj co cenniejsze/sentymentalne.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
6 stycznia 2016 o 20:45

@tosia777: Drzwi wymieniac, jesli mieliby np. imitacje drzwi w formie harmonijki, albo w wiekszosci oszklone.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
6 stycznia 2016 o 20:40

@NotableQ: A zamek? Bo "matka nie pozwala" tutaj raczej srednim argumentem jest. Dodatkowo pojawia sie jeszcze kwestia wieku, zameldowania itp.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
6 stycznia 2016 o 20:35

@NotableQ: zamontowanie zamka w drzwiach nie jest wielka fiilozofia, nawet jesli trzebaby wymienic drzwi razem z futryna, to nie jest to duza cena za prywatnosc. Co do gadania w przypadku wydatkow - tez to mam. I mam to gdzies. moja kasa, moge wydawac na co mi sie podoba.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2016 o 20:37

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
3 stycznia 2016 o 14:12

@ArcherOfLight: Co do zauważenia złamania - ja bym ze złamanym barkiem aktualnie latała, gdyby mnie rodzinka nie zaciagnela do lekarza. Moj znajomy z kolei przez tydzien(!) chodzil ze zlamana noga.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2016 o 14:13

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
3 stycznia 2016 o 13:39

czytam sobie , czytam i dochodze do wniosku, ze dokladnie to mnie ominelo... od 3 dni siedze sobie na zwolnieniu lekarskim. Roznica taka, ze nie mam gipsu tylko kamizelke, ktora mi przymontowala reke do tulowia... (zlamanie w obrebie ramienia)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2016 o 13:40

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 stycznia 2016 o 21:19

Jedyne co się nasuwa - i co w związku z tym? normalne zachowanie...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
31 grudnia 2015 o 16:37

@bosnia: to widocznie przez ostatnie 10 lat sie cos zmienilo co do zwalczania z urzedu, ewentualnie wykladowcy byli ze poinformowani (bardziej prawdopodobne, bo uczono nas np, ze babeszjoza w pl nie wystepuje...) Chociaz i tak w sumie są to choroby takie, że nawet jesli ktoś podejmie się leczenia, to i tak szanse oscylują w okolicach kilku %

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2015 o 16:39

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
31 grudnia 2015 o 12:43

Ja tu widzę sytuację, że ewidentnie weterynarz się pomylił i teraz autorka tekstu idzie w zaparte, no bo przecież większość piekielności szlag by trafił... Po kilku latach nie ma szans, żeby był ślad po kastracji, chyba, że królik miał naprawdę BARDZO obszerną mosznę. Kolejna sprawa - za pomocą "sondy" (prawdopodobnie usg) płci się nie rozpoznaje - bo można wprawdzie sobie szukać macicy z jajnikami, ale pierwszy, lepszy wet, który ma w swoim gabinecie aparat, a nie ma specjalizacji w radiologii może nawet pomylić jelito ślepe z macicą. Pewnym sprawdzeniem płci, jest sprawdzenie, czy królik nie ma penisa - wet bez specjalizacji w gryzoniach i zwierzętach futerkowych, może nie mieć zielonego pojęcia jak go wysunąć. Kolejne - to, że królik nie wychodzi, nie uwalnia od obowiązku szczepień - szczególnie, że choroby, na które króliki się szczepi to tzw. choroby zwalczane z urzędu. Śmiertelne, bardzo łatwo roznoszące się i dodatkowo lekarz, który podejmie się leczenia łamie prawo. (obowiązkowa eutanazja i utylizacja)

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 30) | raportuj
29 grudnia 2015 o 14:35

Babka akurat zachowała się w porządku, bo mimo kategorycznego NIE z jej strony, dała dzieciom szansę na zatrzymanie owego psa, skoro mąż- idiota go już do domu przyprowadził. Piekielni są tu mężulek i dziadkowie, dzieci po części też, bo płacz o zwierzaka płaczem, jednak najwyraźniej już się nauczyły, że nawet jeśli matka mówi nie, to wystarczy mordę podrzeć i tatuś powie tak - jeden z najgorszych błędów wychowawczych, gdy jedno z rodziców pozwala na wszystko jednocześnie niszcząc autorytet drugiego... Co do faktu oddania - to akurat w tym konkretnym przypadku nie jest piekielne - pod warunkiem, że pies trafił rzeczywiście do schroniska, a nie na sznurek do lasu... Jednak zostawienie go w momencie gdy miała świadomość, że ani mężulek, ani gównażeria nie ruszy palcem w kwestii opieki byłoby nawet bardziej piekielne od faktu pojawienia się owego psa.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
28 grudnia 2015 o 14:46

Teraz to jeszcze prawdopodobnie ofiary "świątecznych porządków". Nieudane prezenty wysypią za jakieś 2 -3 tygodnie, gdy się znudzą i okaże się, że na spacery trzeba chodzić.... Najgorzej tu ma drobnica "klatkowa" bo w znacznej większości przypadków wywalone po prostu giną...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2015 o 14:47

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
24 grudnia 2015 o 21:27

@Fomalhaut: A wigilię wyprawia się po to, żeby się nażreć? Nie chodzi o żarcie, chodzi o fakt, że ktoś spotkał się z olaniem. Fakt, że ktoś zaczyna sobie świąteczną kolacje, podczas gdy nie ma kogoś, o kim wiadomo, że na pewno będzie.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
24 grudnia 2015 o 20:51

@azer: Problem natury technicznej - siostra wciąż jeszcze karmi, więc jeśli substancja przechodzi do mleka matki to byłby już poważny problem - ostra biegunka u tak małego dziecka może się skończyć nawet zgonem, jeśli nie przechodzi - też pojawia się problem, bo chcąc nie chcąc sraczka = odwodnienie (zawsze - chociaż u osoby dorosłej jest to stopień, który łatwo nadrobić i konsekwencji zazwyczaj nie ma żadnych) i o ile samej siiostre by nie zaszkodziło, to jednak mogłaby stracić mleko, ewentualnie równowaga "składu" mogłaby się zaburzyć - co również odbiłoby się na dziecku. Dzieci ogólnie nie trawię, ale co jak co - krzywdzić, również pośrednio, nie zamierzam. (To tak na wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy tego typu pomysł zastosować) A co do spokojności świąt - Siostra wraz z potomkiem i mężusiem wybyli w jego rodzinne strony, więc na razie spokój.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
24 grudnia 2015 o 16:12

@Fadeless: Tia... Każdy ma jakieś wady - ogólnie u każdego bywają mniejsze lub większe piekielne sytuacje, czy po prostu wkurzające nawyki, ale są też rzeczy, których się po prostu nie robi... Jak zginął mój były usłyszałam od matki tekst "I po co płaczesz? przestań w końcu. Teraz mu lepiej"(pseudo-uduchowiona, jak ona w coś wierzy to każdy MUSI w to wierzyć i nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś może mieć na ten temat inne zdanie) eh... chyba pacnę tu wkrótce ogólny spis wkurzających nawyków rodzinki...

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
24 grudnia 2015 o 14:20

@azer: Mamuśka da się sterroryzować zawsze i praktycznie z wszystkim - ponoć mówiła, żeby zaczekać, jednak niewiele to dało, szwagier z kolei słucha żony. Co do ewentualności głodu z powodu ciąży (podkkreślając, że nie było to przyczyną - w tym okresie jeszcze nie miała takich faz)- to na wigilię standardowo jest żarcia ponad miarę, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby wzięła sobie cokolwiek wcześniej - tu jednak była sytuacja, że zasiedli sobie do wigilijnego stołu, wiedząc jednocześnie, że wcześniej niż pół godziny po zakończeniu pracy do domu nie dotrę. A, że brak szacunku - cóż... siostra potrafi mi buszować po pokoju w poszukiwaniu np. czegoś słodkiego, czy jakiegoś przedmiotu (mojego) gdy nie ma mnie w domu, albo gdy śpię po nocce - zachowanie ciszy w tym momencie jest dla niej pojęciem obcym. Jednocześnie potrafi sie przyczepić, że... komputer za głośno szumi... Pożyczanie żarcia z lodówki na wieczne nieoddanie też jest na porządku dziennym (z matką na piętrze mamy własną)- dotyczy to konkretnych rzeczy, których ona nigdy nie kupuje, albo kupi raz na ruski rok. Wkurzająca sprawa, jak np. chcę sobie zrobić bagietkę czosnkową, kupowałam trzy a w lodówce żadnej nie ma, ewentualnie zostanie.. połówka jednej... Dopóki karmi to przynajmniej do krewetek mi się nie dobierze... I dodam tu jeszcze, że nie jest to kwestia gówniarstwa - ja mam na karku 30 - ona starsza...... Braki w finansach też nie. U mnie zarobki są całkiem niezłe - ona z kolei dwukrotnie więcej, a jej mąż kolejne tyle

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2015 o 14:26

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 15) | raportuj
22 grudnia 2015 o 17:03

@sla: Owszem, są tymczasy, które przesadzają, jednak wizyta poadopcyjna nie ma na celu oglądania ciebie, czy twojego mieszkania, tylko sprawdzenie, że zwierze ma takie warunki jakie zostały przedstawione - a wierz mi, wielu ludzi jest tak zkłamanych, że obiecują raj, a się okazuje, że potrafią np. wsadzić psa wielkości chomika na łańcuch ważący więcej od niego. Dodatkowo zbieracze, handlarze itp. itd. albo po prostu debile, jak np. osoba, która ostatnio napisała o tym, że ktoś jej ukradł z podwórka 5 tygodniowe szczeniaki (inaczej kogoś, kto trzyma w zimę - nieważne, że ciepłą psy, które ledwo co się urodziły na dworzu, nie nazwę) A co do tego, że nie ma opcji, żeby kot ci z okna wypadł, to jest tu bardzo prosta kwestia - jeśli otwierasz okno - istnieje to ryzyko. Nie ma znaczenia, że przez x lat nie wypadł, bo do tego wystarczy byle jaki bodzieć, czy ułamek sekundy ze stratą równowagi, a potem jest płacz, że kiciunia przez 12 lat nigdy nie wypadła i jak to jest możliwe, że teraz jest pogruchotana i nie wiadomo, czy z tego wyjdzie... Jeśli z kolei praktykujesz uchylanie okien - to wiedz, że utknięcie kota w oknie uchylnym to dla niego powolna i BARDZO bolesna śmierć. I w znacznej większości przypadków nie ma znaczenia, że utknął tylko na np. 5 czy 10 minut, bo wewnętrzne obrażenia, uszkodzenie kręgosłupa czy też zator jest już faktem dokonanym i szanse na to, że kot z tego wyjdzie są zaledwie cieniem.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
22 grudnia 2015 o 15:26

@sla: Zwierzę bierze się na całe jego życie,a nie p to by oddać po kilku tygodniach/miesiącach/latach, skoro się komuś ten szczegół nie podoba, to cóż - wypad i nie wracaj. 8 z 10 to oleje - poszuka innego,zwierzaka odda po jakimś czasie czy też wywali (bez zapisu też by to zrobili), ale jedna osoba zrezygnuje całkiem, jedna weźmie sobie zapis do serca i rzeczywiście uszanuje - i mamy dwa zwierzaki mniej wywalone/do oddania bo: dziecko się urodziło, ma alergię, piesek się znudził itp. itd.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
18 grudnia 2015 o 17:16

@timo: Żeby cos było drogą nie musi być pokryte asfaltem, betonem, czy kostką. artykuł jak najbardziej ma zastosowanie - to, że ten konkretny koń się ZAZWYCZAJ nie płoszy jest cechą osobniczą - gatunkową jest to, że konie są płochliwe i spłoszone potrafią być niebezpieczne zarówno dla jeźdźca jak i osób postronnych. Co do "obrony" z zarzutu - pudło. Do ochrony przeciwpowodziowej są odpowiednie służby. Jakiś burak nie ma tu ŻADNEGO prawa narażać życie i zdrowie osoby postronnej w imię swojego widzimisię. - bo tym właśnie pozostaje reakcja buraka dopóki nie zostanie udowodnione, że jazda w tamtym miejscu faktycznie w jakikolwiek sposób szkodzi wałowi. A ty Sebby - tak czy inaczej dowiedz się o tym czy i wolno - i to ie u patroli, które nie reagują.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2015 o 17:20

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
18 grudnia 2015 o 9:08

@timo: Pytanie podstawowe - co oznacza "dostatecznie mocna nawierzchnia" A druga sprawa: Kodeks wykroczeń, Wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu osób i mienia, Art. 78: Kto przez drażnienie lub płoszenie doprowadza zwierzę do tego, że staje się niebezpieczne, podlega karze grzywny do 1 000 złotych albo karze nagany. Przede wszystkim Sebby powinna dowiedzieć się czy ów wał po którym jeździ ma dostatecznie mocną nawierzchnię - jeśli tak to wezwanie służb w razie czego nie jest trollingiem.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
18 grudnia 2015 o 8:46

@bonsai: pół tony to osobiście powiedziałabym, że jakiś drobiazg...

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
18 grudnia 2015 o 8:22

@ZaglobaOnufry: Oj są tacy głupi... a nawet bardziej. znam sytuację, gdzie ktoś sprzedał na ppewnym portalu aukcyjnym nowy akumulator ze szczegółową instrukcją użycia i dostał negatywa, że zjarał się po pierwszym uzyciu... okazało sie, że geniusz ktory ów akumulator kupił wlał do niego.... wody destylowanej...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
9 grudnia 2015 o 22:51

@Zlodziej_Fistaszka: Żeby wynosić śmieci na bieżąco to nie trzeba w sanepidzie pracować. Normalni ludzie robią to codziennie, żeby właśnie nie mieć owego pełzającego towarzystwa w domu...

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
9 grudnia 2015 o 18:58

Dokładnie tak jak powiedziała elda - larwy much - nic innego. w obecności odpadków jedzenia (psujące się elementy pochodzenia zwierzęcego to już w ogóle raj), a tym bardziej w śmietniku to norma. Wystarczy, że jedna mucha złoży jaja nawet na worku, to po około 24h będzie już liczna rodzinka sobie pełzać.

« poprzednia 1 234 35 36 37 38 39 40 41 42 43 następna »