Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Iras

Zamieszcza historie od: 30 maja 2011 - 2:09
Ostatnio: 24 grudnia 2023 - 0:31
  • Historii na głównej: 30 z 36
  • Punktów za historie: 9170
  • Komentarzy: 1079
  • Punktów za komentarze: 10080
 
[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 25) | raportuj
19 czerwca 2012 o 16:24

mam znajomego, ktory ma powyzej trzydziestki, zone i dwuletnieg dziecko - żone poznal w grze mmorpg jakies 7 lat temu. A i sama (rocznikowo 27) miewalam okazje spotykac sie z ludzmi poznanymi przez internet, czy to w grze, czy na forach. Lordshaper - witamy w XXI wieku. jakos tak ta doba internetu sprawila, ze ludzie poznaja sie przez internet. wiecej - umawianie sie z obcymi ludzmi z innych krajow o spedzenie kilku dni u nich w zamian za podobna przysluge w przyszlosci tez zdarza sie coraz czesciej (najczesciej jest to wyjazd po kilkuk krajach - a w kazdyn nocuje sie u zupelnie obcych osob) A co do historii - w pokojach miewa sie rozne rzeczy - nierzadko jeszcze z czasow podstawowki. I nie kazda kobieta nosi torebke, ktora rozmiarem albo przypomina wor na kartofle, albo jest tak mala zepaczka papierosow ledwie sie miesci... Z kolei co do tego o czym historia jest - trafilo sie jakies indywiduum ;p postarzanie sie w wersji online zauwazylam bywa na porzadku dziennym, jednak nie zdarzylo mi sie, by ktos pierwotna wersje wciaz utrzymywal po umowieniu sie na spotkanie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 czerwca 2012 o 1:15

"jedna z lepszych" pod wzgledem fenotypu to nie wszystko. rownie wazny jest dobor pod wzgledem psychicznym. Jak dla mnie hodowle typowo kojcowe, posiadajace po kilkadzisiat psow, czy tez kilkanascie ras nie roznia sie praktycznie od produkcji pseudorasowych. Pies, niezaleznie czy jest to pies hodowalny czy nie potrzebuje kochajacego wlasciciela, z ktorym ma miec odpowiedni kontakt. A z wlasnego doswiadczenia wiem, ze majac psow kilkanascie jest to znacznie utrudnione - chociazby z powodu takiego, ze w pewnym momencie dochodzi do koniecznosci izolacji niektorych od innych z powodu ostrych konfliktow ktore wybuchaja. W stadzie (na dobra sprawe stado zaczyna sie juz od trzech psow) do konfliktow dochodzic bedzie. Bo chociazby wlasciciel mogl zrobic z psem wszystko to z kazdym innym psem tej samej plci hierarchia ustalana jest osobno. W mojej rasie problematyczne zawsze sa suki, o ile samce pozycje ustalaja szybko i praktycznie bezkonfliktowo, to przy sukach ktore obie by chcialy rzadzc knczylo sie to zawsze zazarta walka i w efekcie koncowym - izolacja jednej od drugiej. Co do charakteru poszczegolnych psow z kolei - dobermany, podobnie jak i owczarki niemieckie sa psami, ktore wyjatkowo czesto sa histerykami. Przy czym kazdy pies posiada swoj indywidualny charakter. Wsrod pierwzego miotu jaki u mnie byl (w liczbie 6) na skute wybitnego wybrzydzania ewentualnych nabywcow w efekcie zostalo u mnie 5 (tu tez warto wspomniec, ze cena psa w wielu przypadkach tez jest atutem - jedna suka z tego miotu, miesiac po trafieniu do nowych wlascicieli wrocila do nas pod pretekstem ze sie przeprowadzaja i czy nie moglibysmy jej przechowac przez tydzien. Ludzisk wiecej nie zobaczylismy) Ta ktor wrocila (miedzy innymi dowod na to, ze "pierwszy z miotu = najlepszy" tez jest mitem ) z charakteru - choleryczka z adhd, drugi - z charakteru typowy przedstawicil swojej rasy - lacznie z doza agresji; trzeci - podobny do drugiego, doza agresji mniejsza, za to chec do rzadzenia wiekszajego brat zawsze byl "pod" ojcem, nigdy nie zdolal jednak wybic sie powyzej pozycji braciszka; czwarta - na nia mam tylko jedno okreslenie - flegma totalna, jednoczesnie omega w stadzie - co jej wisialo i powiewalo, byla to suka o wadze 68 kg, ktora z racji swojego charakteru z powodzeniem moglaby mieszkac w kawalerce wychodzac 2x dziennie na rundke wokol bloku. ostatnia - wobec ludzi - do rany przyloz, wobec innych psow - agresja. Wybitne zapedy do udowadniania swojej pozycji, rowniez wobec samcow. Zeby bylo ciekawiej - jej coreczka nie wiedziala do czego sluza zeby, przyjazna do wszystkiego i wszystkich (dodatkowo pomylka genetyczna pod wzgledem fenotypu - antywzorzec)kilka razy zdarzylo wdac sie jej w bojke - raz wlazla w droge swojej mamusce, wyzsza od mamuski o dobre 20 cm, w sile wieku (ona 2 lata, jej matka wtedy 7) piszczac rozpaczliwie probowala sie wyrwac starej, ktora trzymala ja za lape, podziurawione uszy gratis. Druga nawet osliniona nie byla. Drugi konflikt - ze swoja ciotka (opisana nr 1) podczas latania przy ogrodzeniu i obszczekiwaniu czegos ciotka wepchnela sie przed nia i przypadkowo nadziala sie na jej kiel (porzadnie rana pod postacia dlugiego rozciecia) - tu sama dala rade sie wyrwac i zwiac (rowniez podziurkowana) Trecia akcja - podczas karmienia samcowi (nr 2 - wtedy lat 9, pozycja alfa) pod lape wypadl kawalek zarcia, ktory ona chciala zlapac. trafila lape - tu po raz pierwszy probowala sie bronic i chociaz bycie antywzorcem sprawialo ze tak naprawde nad wszystkimi miala fizycznie przewage to skonczylo sie tak jak zwykle - podziurawione uszy, dla odmiany jedynie samiec byl osliniony....

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
5 czerwca 2012 o 23:47

przypadkiem u tego samego "chlopa na bazarze" (niezaleznie od tego czy jedna osoba posiada owa pare czy nie) u ktorego hodowca ie wydal grosza na jakiekolwiek badania, czy tez u rasowego, gdzie mozesz poznac przodkow o wiele pokolen wstecz, ktory zeby rodzice mogli zostac dopuszczeni do hodowli musial miec przeprowadzony szereg badan, czy tez jak u niektorych ras - dodatkowo testow psychicznych. Przypomina mi sie ciekawa dyskuzja wlasnie z komentarzy w piekielnych - gdzie historia opowiadala o pseudohodowcy kotow rasy maine coon. Pojawil sie tam wtedy osobnik uparcie twierdzacy, ze badanie pod katem obecnosci genu HCM jest niepotrzebna strata pieniedzy. Gen ow jest odpowiedzialny za wystepowanie u kotow kardiomopatii przerostowej - ciezkiej wady serca, z ktora dlugosc zycia kota rzadko przekracza 3 lata.... I tak na koniec -rodowod nie jest gwarancja, ze pies dozyje pozne starosci bez zadnych problemow - jako, ze nawet te 20 lat temu weterynaria zaczynala dopiero zajmowac sie zwierzetami do towarzystwa - to wczesniej badan po prostu nie bylo, a wystarczy jeden nosiciel wadliwego genu, nawet kilkaset pokolen wstecz by przy nieodpowiednim skojarzeniu trafil sie miot obarczony wadami genetycznymi. Nie jest tez prawda ze zwierzeta kiedys tak nie chorowaly (zreszta - analogicznie do ludzi) Choroby, wady genetyczne, nowotwory - istnialy od zawsze i istniec beda, tyle, ze teraz opieka medyczna wyszla juz z czasow kamienia lupanego - kiedys 8 letni pies czy kot byl juz bardzo stary( pomijajac tu kwestie, ze psy ras olbrzymich zyja krocej - i 8 letni np. wilczarz rzeczywiscie jest STARY) to teraz srednia dlugosc zycia wynosi kilkanascie lat, a sa i takie, ktore powyzej 20 dozywaja. I tak na calkowite zakonczenie - wady genetyczne i choroby "typowe dla ras" nie oznaczaja ze mieszance poszczegolnych ras beda zdrowsze. wrecz przeciwnie - takie psy sa w tym momencie narazone na choroby dotyczace OBU ras. Jesli zas chodzi o totalne kundelki nieprzypominające niczego - scisle okreslony obszar z ograniczona liczba psow. Dodajac do tego zachowanie stadne typu rozmnaza sie najsilniejszy i otrzymujemy wybitnie ograniczona pule genowa z wszelkimi gratisami typowymi dla ras, ktore to mieszance mialy okazje miec wsrod przodkow. Jedynym "atutem" wsrod zdrowia jest jakze niehumanitarny i czesto mylacy sie, dobór naturalny - gdzie z powiedzmy miotu 7 szczeniat/kociat przezyja dwa czy jeden. A czemu mylny? Bo odpornosc na panujace warunki nie oznacza, ze zwierzak nie umrze w wieku roku na wrodzona wade serca, czy tez niewydolnosc nerek...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
5 czerwca 2012 o 23:20

gorzkimen - wsrod wszystkich hodowli zdarzaja sie "czarne owce" - dlatego jesli chce sie miec psa z PORZADNEJ hodowlizawsze trzeba sie dowiedziec o owej hodowli jak najwiecej z roznych zrodel. Bywaj hodowle gdzie suki sa eksploatowane maksymalnie (w praktyce wychodzina to, ze jeden miot z rodowodem - kolejnyw tym samym roku bez - najczesciej tlumaczenie braku rodowodu w tym przypadku jest wlasnie to, ze pies jest "ostatni/siodmy z miotu" w praktyce - ZKWPL pozwala na nie wiecej niz jeden miot w roku kalendarzowym. Przerasowienie w sensie dazenia do chorych idealow to jedno -mozna do tego zaliczyc krytycznie obnizony zad u owczarkow niemiecki (od tego aktualnie sie odchodzi) skrajne skrocenie twarzoczaszki u buldozkow francuskich/angielskich czy mopsow, ale jest tu tez inna sprawa - hodowanie, a raczej produkowanie wedle popytu czyli nagminne dzialanie w hodowlach pseudorasowych. W szczegolnosci wlasnie widac to wsrod jakze popularnych yorkow - skrajna miniaturyzacja. Wiekszosc ludzi nieobytych widzi slodkiego malutkiego pieska, problem pojawia sie tu w sposobie uzyskania owych "yorkow miniaturek" ( w cudzyslowiu bo takiej rasy NIE MA) - wykorzystywanie wad genetycznych powodujacych zaburzenia wzrostu, w efekcie czego owe yorki sa wylegarniami chorob genetycznych. Do tego dochodzi w pseudohodolach oszczedzanie na wszystkim - brak szczepien, brak odrobaczenia (w szczegolnosci u malych ras/gatunkow "szczegol" ze zwierzak nie zostal odrobaczony odpowiednio wczesnie (pierwsze powinno sie przeprowadzac w 2 -3 tygodniu zycia) sprawia, iz stan zarobaczenia staje sie zagrozeniem dla zycia)Calkowity brak selekcji hodowlanej pod wzgledem wygladu i zdrowia i sie okazuje, ze prawdopodobienstwo, iz "rasowy bez rodowodu" ledwie przypomina rase, a do tego jest obciazony ciezkimi problemami ze zdrowiem. Tu dochodzimy do rozroznicowania w genotypie - jak sadzisz gorzkimem, gdzie bedzie wieksze rozroznicowanie - rodowod daje wglad do 6 pokolenia jesli chodzi o pokrewiensto. Hodowca rasowych z rodowodami (prawdziwy hodowca - nie producent) nie tylko bedzie szukal odpowiedniego partnera pod wzgledem wygladu i zdrowotnosci, ale tez porowna rodowody samicy i samca, czy nie sa spokrewnione. Wiaze sie to miedzy innymi nierzadko z wyjazdami za granice, czy tez w przypadku zbyt duzej odleglosci - zaplodnienie poprzez inseminacje, nasieniem wyslanym np. z innego kontynentu. pseudohodowca z kolei nie dosc ze nie ma wgladu do pokrewienstwa to jeszcze wypad na drugi koniec miasta bedzie dla niego zbyt daleki... Moi rodzice dawno temu ubzdurali sobie hodowle rasowych psow. Hodowla rozpoczela sie od starannego wybrania pierwszych psow - dwoch suk i samca. W polce wtedy rasa ta nalezala do rzadkosci - istnialy zaledwie trzy hodowle. gdyby ograniczyc sie do tych co tu juz istnialy - rzeczywiscie pula genetyczna bylaby paskudnie zawezona. Uniknelo sie tego sprowadzajac psy z trzech roznych krajow. W przypadku poszczegolnych psow z tej trojki - u jednej suki przodek z szostego pokolenia matki mial wspolnego pradziadka z przodkiem pochadzacym z czwartego pokolenia samca (odrobina checi i mozna dowiedziec sie nawet o przodkach kilkanascie pokolen wstecz) Pomiedzy poszczegolnnymi sprowadzonymi z kolei pokrewienstwa do 15 pokolenia brak (dalej nie szukalam). Dodatkowo jest tu kwestia roznych badan, ktore sa mniej lub bardziej kosztowne. U wielu ras wystepuja choroby genetyczne, zas przebadanie pod katem nosicielstwa wadliwych genow jest warunkiem dopuszczenia do hodowli, a jesli nie - to kazdy dobry hodowca owe badania przeprowadzi dla dobra psow. To, ze pies wyglada na zdrowego nie oznacza, ze nie moze byc nosicielem wadliwego genu, czy tez lagodnej odmiany choroby. Kazde badanie kosztuje i wiaze sie z ryzykiem, ze dany pies powinien zostac wykluczony z hodowli, niezaleznie od tego jak piekny fenotypowo by byl. Jak sadzisz, gdzie znajdziesz wieksze prawdopodobienstwo wad genetycznych - u pseudorasowego, gdzie nie wiadomo czy rodzice nie zostali kupieni prz

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
3 czerwca 2012 o 22:58

Wszelkie związki "psów rasowych" poza ZKWPL i PKR to jeden wielki kicz dla majacy nabrac osoby zielone w sprawach rasowosci ze niby kupuja rasowego psa. "gratulacje" za napedzanie kasy producentom, dla ktorych liczy sie ilosc a nie jakosc...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
3 maja 2012 o 2:08

wbrew temu co myslisz zwierzeta potrafia sobie doskonale radzic nie widzac na jedno oko, wiecej - bardzo czesto o slepocie np. psa wlasciciele dowiaduja sie przez zupelnuy przypadek. sama mam kota, ktory padl ofiara uordzenia sie na "wolnosci" i byl kandydatem do doboru naturalnego 9koci katar - matka + wiekszosc rodzenstwa martwi, przezyl on i dwojka rodzenstwa - dzieki temu ze ktos sie znalazl, ktor ulitowal sie nad malymi kociakami, ktore ledwo zipaly, a z oczu i nosa lala im sie ropa..) Moj z tej trojki mial najmniej szczescia - obie galki oczne w stanie zaawansowanej martwicy. Nie bylo co zbierac. gdyby nie szczegol, ze widac iz kot jest pozbawiony oczu - zorientowanie sie ze jest kaleka byloby naprawde ciezkie. mialam tez kiedys trzy swinki morskie, z ktorych jedna byla pozbawiona wzroku. Jak w przypadku kazdego zwierzecia standego panuje w stadzie hierarchia. ta niewidoma wlasnie po objeciu wladzy nad pozostala dwojka panowala do konca zycia.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
29 marca 2012 o 20:05

Mieszkajac przy ulicy, niezaleznie od tego jak malo ruchliwej, to wypuszczajac kota na dwor trzeba sie liczyc z tym, ze cos moze mu sie stac. sasiad mogl przebiegajacego przez ulice kota nawet nie zauwazyc. Sasiad piekielny bylby gdyby widzac kota przyspieszyl, albo wlasnirecznie go atlukl . Ludzka mentalnosc jest taka, a nie inna, ze trzeba tez troche pomyslec - tego kota zabil samochod. Nastepnego moga ci jakies nastolatki dla zabawy podpalic. Milego wypuszczania.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 marca 2012 o 13:13

hehehe ostatnio jak polazlam do banku wplacic pieniadze na swoje konto (suma moze nie jakas zachwycajaca, ale tez nie jakas masakrycznie niska) ubrana "na codzien" prosto z pracy po nocce, to natychmiast podlecial do mnie ochroniarz z pseudogrzecznym "w czym moge pomoc" a potem oka ze mnie nie spuszczal ;p

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
10 marca 2012 o 13:37

KAZDA narkoza niesie ze soba pewne ryzyko, ze zwierze - czy tez czlowiek sie nie obudzi. U ludzi norma jest podpisywanie zgody na zastosowanie znieczulenia ogolnego. W przypadku wterynarii niestety wielu lekarzy tego jeszcze nie robi - a potem sa takie kwiatki jak tutejsze oczernianie. Badanie badaniem - ale nie da sie przewidziec jak organizm zareaguje na dana substancje - i nie ma to nic wspolnego z uzyciem niewlasciwego srodka czy zbyt wysokiej dawki. mam psa, ktory dostal wstrzasu (czyt: omal sie nie przekrecil) po zwyklej, najzwyklejszej szcepionce na wscieklizne (najbardziej popularna z dostepnych) sailorv - jest sposob na zapobieganie rozmnazaniu procz kastracji - wczesniej uzyc mozgu i nie kupowac zwierzat przeciwnej plci. Sory, ale nie trzeba byc geniuszem by wiedziec ze samiec + samica = mlode. W przypadku gryzoni - czesto w ilosci duzej. valhalla - cena jest prawdopodobna. kastracja/setrylizacja gryzoni i zajeczakow jest bardziej kosztowna niz psa czy kota - kwestia roznic miedzy poszczegolnymi gatunkami (miedzy innymi wielkosc)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 marca 2012 o 21:03

z rasowy = rodowodowy jak najbardziej sie zgadzam. Co do tego jednak, ze podstawowy brak wiedzy u weterynarzy - nikt na studiach ich ras nie uczy. Lekarz weterynarii ma znac sie na chorobach, anatomii itp. a nie na rasach. Przy czym - udawanie wielkiego znawcy nie majac o tym bladego pojecia to juz inna bajka.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 marca 2012 o 16:59

widac ze to mieszanka persa ;p zarowno jak na main coona, syberyjskiego, czy tez norweskiego ma za krotki ryjek. dachowka z persem po drodze ;p rasowy zwierz to tylko taki, ktory pochodzi z czystego rasowo polaczenia tych samych ras - wyglad to nie wszystko - rasa to przede wszystkim to co w gench siedzi, a ze ludzie dla zarobku zrobia wszystko to rasowy = rodowodowy ( a i tak hodowle warto sprawdzic)I nie mowie tu tylko o tym, ze przy pseudorasowych mozna kupic cos co po dorosnieciu rase ledwie bedzie przypominalo albo wcale, ale tez o zdrowiu. Bo jednak to zadna przyjemnosc "oszczedzic" sobie na pieniedzy wedle zdania "bo mi papierek niepotrzebny" i trafic na zwierza, ktory w wieku roku czy dwoch umrze przez genetycznie uwarunkowana chorobe serca, czy tez bedzie mial inne problemy ( temat rzeka, poczynajac od tego,z e jak ktos chce cos rasowego najpierw powinien sie dowiedziec o rasowych dolegliwosciach - i w przypadku gdy sa przeprowadzane badania genetyczne jak np. u main coonow to hodowle twierdzace ze takowe badania sa niepotrzebne - omijac szerokim lukiem. Podobnie z psami i np. dysplazja)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 marca 2012 o 10:23

tez mialam kiedys dlugowlosego kota - typ "dachowka" prosto z ulicy. Mialam ja zaledwie okolo tygodnia (jak do mnie trafila miala okolo pieciu tygodni) Zapowiadala sie na kota z naprawde dlugim futrem. niestety jako ze melenstwo bylo kociakiem bezdomnym zdazylo juz poznac co to cierpienie - oczy calkowicie zniszczone przez koci katar. Mialo sie ja doleczyc i to co z oczu zostalo uzunac, miala juz nawet termin u chirurga... Niestety okazalo sie, ze koci katar nie byl jedyna choroba wirusowa, ktora zdazyla sie zarazic. Drugim gratisem bezdomnosci byla panleukopenia - tego juz nie przezyla... ogolnie jesli chodzi o rase kota, wyglad to jedno, genetyka - zupelnie inna sprawa. handlarze za grube pienadze potrafia opchnac "rasowego bez rodowodu" ktory tak naprawde jest zwyklym dachowcem. Znajoma miala kiedys kota ktory wygladal jak syjam - byl tylko "maly" problem jesli chodzi o jego rasowosc - bo ojciec zwykly czarny dachowiec, a matka - dlugowlosa trikolorka.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
23 lutego 2012 o 11:43

Raczej bym to ujela nieco inaczej - ze zaden lekarz weterynarii nie ma uprawnien do wypisywania lekow ludziom. Bo leki dla ludzi ( w znaczeniu - dostepne w ludzkich aptekach, dla ludzi zarejestrowane) jak najbardziej moze.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
20 grudnia 2011 o 8:03

erena - tak. chodzi o fila brasileiro. mielismy jedna z ierwszych hodowli w polsce. aktualnie file ostaly sie trzy - w wieku mocno podeszlym - 9 lat, 12 i 13. Dante - za psa odpowiedzialnosc ponosi wlasciciel - owszem, za dziecko z kolei rodzice. Okolicznosci wbrew pozorom maja znaczenie - w szczegolnosci gdy pies znajduje sie na odpowiednio ogrodzonym terenie z wywieszonymi tabliczkami ostrzegawczymi. Z tego zas co napisales wyniklo, ze ogrodzenie powinno byc takie, zeby nawet palca nie mozna bylo wetknac - czyli mowiac wprost - szczelnie sie zabetonowac.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
19 grudnia 2011 o 15:02

Psy sa na ogrodzonym terenie, nie jest to siatka, tylko porzadne metalowe ogrodzenie, bez mozliwosci wydostania sie psa na zewnatrz, czy tez bez mozliwosci by wystawil leb, tabliczki ostrzegawcze sa, , a za dzieci odpowiadaja ich rodzice. Z kolei rodzic, ktory nie potrafi upilnowac swojego szceniaka, by ten nie wsadzal lap za ogrodzenie powinien dostac zakaz rozmnazania sie. dante - czyli wedlug ciebie "odpowiednie zabezpieczenie" to dokladne zabetonowanie kazdego terenu gdzie jest pies. W ciagu 17 lat od kiedy mam psy ugryzienia zdarzyly sie trzykrotnie - dwa opisane w historii, za trzecim razem delikwent pozostawil po sobie śladyw błocie, troche strzepkow ubran i krwi. Widocznie nie potrafilby wytlumaczyc wylamanego zamka. Apropos jeszcze nieodpowiedniej opieki - byla jeszcze jedna sytuacja - wspominany juz sredniak z lancucha, gna ktorym siedzial okolo 3 lat, gdzie lancuch czasem bywal tak skrocony, ze pies sie nawet polozyc nie mogl (!) a czlowieka widywal albo z micha z jakims syfem (rozmoczony splesnialy chleb...) ewentualie z kijem za szczekanie czy piszczenie, trafil po takiej wegetacji do domu z dwojka malych dzieci (lat 10 i 11) ktore z zadnym psem nigdy stycznosci nie mialy, poza glaskaniem cudzych PO UPRZEDNIM PYTANIU CZY MOZNa. W pewnym momencie przychodzi pies z ulubiona maskotka mlodszego dziecka w pysku i zaczyna ja rozdzierac. reakcja dzieciaka - wrzask i z lapami do psa, z miesiac wtedyw domu byl, moze krocej. efekt przewidywalny - pogryzienie, szpital, strach dziecka przed psami na pare lat. Przyczyny zaisntalej sytuacji>? 1. rodzice w polaczeniu z totalnym brakiem wiedzy o psach. 2. zachowanie bachora 3. poprzedni wlasciciele, krotzy spartaczyli psu psychike. 4. wina psa - to ze jest psem... Pies uspiony nie zostal. owym glupim bachorem bylam ja, pies z kolei dziesiec lat pozniej umarl mi na rekach.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 grudnia 2011 o 16:15

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
15 grudnia 2011 o 3:02

Bamemono ma tu racje - do przenoszenia kota z miejsca na miejsce sluzy transporter, a nie szelki i smycz. Pomijajac szczegol, ze wiekszosc kotow z szelek potrafi sie bardzo latwo oswobodzic, to dochodza tu jeszcze kwestie niebezpieczenstw pod postacia psow i ludzi. Btw. targanie kota na smyczy po ulicy chorego na koci katar wiaze sie z nieodpowiedzialnoscia, bo nie dosc ze naraza sie kota a zlapanie innych syfow typu panleukopenia (smiertelnosc okolo 90%) to koci katar rowniez jest choroba zakazna i nieleczony konczy sie smiercia, albo w najlepszym przypadku - utrata oczu. "Gratulacje" dla tariji za roznoszenie po ulicy choroby zakaznej....

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 października 2011 o 13:52

Tia... to ttak jak mi jakas baba w autobusie wyjechala zemi sie kot meczy i do niczego nie nadaje, bo slepy... Gratuluje samoopanowania, bo ode mnie krewny po takich tekstach dostalby niezla wiache (drzwiami tez)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
8 października 2011 o 13:07

Krolik MINIATURKA wbrew temu co wiekszosc sadzi nie jest milusim puchatym zwierzatkiem, ktore sie do poznej starosci bedzie miescilo w dloni. Miniaturki srednio dochodza waga do 1,5 kg, przy czym baranki (takie z klapnietymi uszami) do 3 kg. Nie raz i nie dwa spotykalam sie z sytuacjami , ze "za duzy urosl" co wizalo sie tak naprawde z drastycznym niedoborem wiedzy o krolikach. Co do samej historii - zrozumiale dla mnie jest ze ludzie kroliki hoduja na mieso. Jednak opisana tu akcja swiadczy o owych ludziach jak najgorzej. Sory, ale ale najpierw naklamac o wspanialych warunkach, a potem zabic i jeszcze wlascicielce podac do zjedzenia... ekhm.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
6 października 2011 o 12:23

Hm... "aromat" fretki jest dosc specyficzny i znam ludzi, ktorzy wrecz potrafia miec od owego zapachu rewolucje w zoladku - wiec to jestem w stanie jeszcze jakos zrozumiec, ze mogl przeszkadzac. Tyle, ze skoro przyjezdza sie do kogos w odwiedziny, to jak dla mnie jednoczesnie godzi sie z tym, na to co w owym domu jest. Ale zrobienie mega balaganu lacznie z wybrudzeniem roznych rzeczy... ekhm. Twoja wspolokatorka w ramach zmsty mogla kazac siostrzyczce jeszcze klatke fretki sprzatnac ;p Co do wtracania sie w zwierzeta - sama mialam sytuacje, ze gdy przynioslam do domu kociaka, to siostra, ktora mieszka we wlasnym mieszkaniu KAZALA mi sie go pozbyc.. Odpowiedzialam jej, ze skoro tu nie mieszka to niech sie nie wtraca - tyle, ze w wersji od ktorej uszy wiedna...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 października 2011 o 23:10

Nie chodzi o dyspozytorke - nikt jasnowidzem nie jest, chociaz rzeczywiscie mogla wziac pod uwage ze podany numer ulicy rozni sie od tego z innego zgloszenia ( o okolo 20) i wysluchac ze chodzi o rowerzyste a nie o czolowe zdreznie samochodow. Sama piekielnosc jest tu w zlosliwosci losu - potracenie nie mialo najmniejszego zwiazku z drugim wypadkiem. Jednak prawdopodobienstwo zeby w odleglosci 150 - 200 metrow, na prostej, suchej drodze przy dobrej widocznosci i niewielkim natezeniu ruchu, w jednym czasie doszlo do dwoch wypadkow raczej duze nie jest. Złośliwosc losu objawila sie tu w jeszcze jednym - jedyna osoba ktora przezyla stracila obie nogi - byl to sprawca wypadku... U rowerzysty obylo sie ze zlamaniem jednej.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
30 czerwca 2011 o 16:20

jak ktos chce "taniej" to niech sie przejdzie do schroniska. Niekontrolowane rozmnazanie sprawia ze kotow w schroniskach pelno - w typie MCO tez sie cos znajdzie. Fip/fiv/felv w pakiecie ryzyka gratis. Przy obowiazkowych badaniach cena wzrosnie? Jak dla kogos zakup zwierzecia konkretnej rasy jest decyzja odpowiednio przemyslana to nabywcy nie zrobi to wielkiej roznicy. Wierz mi - wolalabym zaplacic wiecej i miec pewnosc ze u mojego kota nie wykwitnie nagle ciezka choroba serca w wieku roku czy dwoch. W opisanym przez wampisie przypadku choroba wyszla stopniowo - szczescie w nieszczesciu, bo rownie dobrze moglo sie zaczac od zatoru tetnic udowych, ktory przydarza sie nagle i rokowanie jest nieodmiennie zle. Ewentualnie choroby serca moga sie zaczac np. od obrzeku pluc - tu jakies szanse sa, o ile sie odpowiednio szybko zareaguje i ma sporo szczescia - "rokowanie ostrozne do zlego".

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
22 czerwca 2011 o 12:57

ehh i znow pojawi sie dziurawe prawo, bo nawet jak babka zostanie wykluczona z grona hodowcow to dalej bedzie mnozyc :/.. Na szkode kotow i przyszlych wlascicieli. Tia i beda "wspaniale maine coony bez rodowodu" krdiomopatia przerostowa w zestawie gratis... Aktualnie mam dwie "dachowki pospoilte" z czego jeden do konca zycia bedzie "pamietal" swoj okres bezdonosci, w trakcie ktorego przez koci katar stracil oczy.. w wieku 3 tygodni..

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
1 czerwca 2011 o 16:10

Ach nie ma to jak inteligencja niektorych.. powinnismy wyczuc ze zalatuje czadem - ktory jest bezwonny i bedac praktycznie nieprzytomni cos z tym zrobic - gratuluje geniuszu niektorym. Pasowanie objawow do x chorob to jedno - problem polega na tym, ze jesli rodzina trafia do szpitala w tym samym momencie z praktycznie takimi samymi objawami to jednak osobnikom po studiach medycznych powinno przyjsc do glow, ze zrodlem jest cos z czym wszyscy mielismy kontakt, zamiast przypisywac kazdemu cos innego. A leczenie? to nie bylo nawet leczenie - wydostalismy sie z zatrutej atmosfery, wiec i objawy zaczely ustepowac...

« poprzednia 1 234 35 36 37 38 39 40 41 42 43 następna »