Profil użytkownika
LittleM
Zamieszcza historie od: | 25 kwietnia 2016 - 12:24 |
Ostatnio: | 31 maja 2019 - 7:20 |
- Historii na głównej: 21 z 22
- Punktów za historie: 4165
- Komentarzy: 237
- Punktów za komentarze: 3155
Zamieszcza historie od: | 25 kwietnia 2016 - 12:24 |
Ostatnio: | 31 maja 2019 - 7:20 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Poszła bym na strzelnicę, ale ostatni raz to miałam w ręku kbks, w liceum i tak się zastanawiam, czy będzie ktoś miły i na początku pokaże mi ca z czym.
@Iras: Jeśli to prawda, to trochę przywraca wiarę, że ludzie nie są jednak stadem baranów. U mnie w biedronce też nie spotkałam się z jakąś większą awanturą, ale chodzę tam raczej żądno ( mam spory kawałek drogi i mi się nie chce). Natomiast to co się dzieje na mamuśkowym forum mojego miasteczka... Nic tylko otwierać popcorn. "Czy gdzieś jest jeszcze czosnek?! Błagam!" "Może ktoś oddał by mi trzy naklejki, bo mi brakuje?! Dziecko będzie zrozpaczone jak się nie uda", "Oddam dwie paczki pampersów za bakłażana!!!!!", "Jadę do dużego miasta po świeżaki. Zbieram zamówienia. 30zł." A komentarze to już całkiem komedia. Od kilku dni nie ma innego tematu. Zupełnie nie rozumiem mody na te maskotki, nawet mój trzylatek twierdzi, że są brzydkie.
Ja byłam na profilu biologiczno-chemicznym. Dostaliśmy chemika, który już dawno powinien być na emeryturze. Większą część zajęć opowiadał anegdotki ze swojego życia, ale miewał też zrywy, w czasie których próbował przerobić trzy tematy w ciągu godziny. W trzeciej klasie oświadczył, że wszystkim przepisze oceny z zeszłego roku, a przychodzić na zajęcia mają tylko ci, którzy chcą ćwiczyć do matury. Tak się złożyło, że w piątek popołudniu wypadał nam kilkugodzinny blok chemii. Nauczyciel bardzo się zdziwił kiedy ubrany w kurtkę i przygotowany do wyjścia zastał pod drzwiami 90% klasy. Nie dało się go zmienić mimo interwencji u dyrekcji i w kuratorium.
Ja tam szanuję podejście "nie wiem, nie znam się, nie będę się do tego zabierać". Według mnie jest dużo lepsze niż zapewnienia, że nie ma problemu, zakończone niezbyt udaną i niezbyt sensowną próbą naprawy. Kiedyś w ten sposób " naprawiono" mi maszynę do szycia. Naprawa niezbyt wymagająca, wystarczyło tylko podregulować kilka mechanizmów. Akurat nie miałam czasu samodzielnie tego zrobić. Pan mechanik zalał sprzęt olejem, dzięki czemu działał przy odbiorze i jeszcze jakieś dwie godziny pracy, a potem problem wrócił. Naprawdę wolała bym, żeby się w ogóle do tego nie zabierał.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2017 o 19:00
Zachowanie faceta idiotyczne, żałosne, ale czy piekielne? Chyba jednak nie.
Przyszłam kiedyś do mojej lekarki 40 minut wcześniej. Dotarłam szybciej niż zwykle, a żeby gdzieś się ruszyć za mało czasu. Kidy wyszła zobaczyć, czy ktoś jest w kolejce, od razu mnie przyjęła. Przy okazji dowiedziałam się, że siedzi tak już dwie godziny. Pacjenci co 15 minut, co najmniej 8 osób wizytę olało. A w tej przychodni nie ma absolutnie żadnych problemów z rejestracją telefoniczną. Zawsze się tak zapisuję i kilkukrotnie zmieniałam termin wizyty. Nigdy nie zajęło mi to dłużej niż 10 minut i maksymalnie dwie próby połączenia.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2017 o 12:37
Młodych mi nie żal. Jak kogoś nie stać na wesele, to go nie wyprawka. Sam ślub, nawet kościelny, to nie taki znowu majątek.
Widziałam kiedyś podobny przypadek. Upał niemiłosierny. Pociąg zepsuł się i stanął w szczerym polu. Kiedy po 20 minutach stało się jasne, że szybko nie ruszy pasażerowie wyszli na zewnątrz próbując łapać jakiekolwiek ślady chłodniejszego powietrza. W tym bardzo młoda dziewczyna w bardzo zaawansowanej ciąży. Widać było, że jest jej słabo. Jednak znalazł się młody człowiek, który oddał jej pełną butelkę wody. Po czym poleciał do konduktora wykłócać się o zwrot kosztów. Na odmowę zareagował groźbami, że on ich wszystkich zniszczy, bo zna ważnych ludzi. Januszostwo pełną gębą.
@marcelka: Wiesz co, tak głęboko siedzi we mnie wychowanie, że do lekarza się nie wchodzi jak już ktoś jest w gabinecie, że taki pomysł nawet nie przemknął mi przez myśl. A pewnie jest bardzo dobry.
@Vampi: Widzisz, w mojej przychodni przyjmują tylko lekarze rodzinni. Nie ma zatrudnionego pediatry. I nie ma też możliwości przepisania się do innej przychodni, bo jej po prostu nie ma. To mała miejscowość jest.
Bo badanie pod kątem doboru okularów robi się u optometrysty, a nie optyka, czy okulisty. I trwa co najmniej 40 minut.
@Shineoff: Zgadzam się z tobą, chociaż, swojemu zdarzyło mi się ze dwa razy dać telefon. Było to w naprawdę podbramkowych sytuacjach (np. kiedy straciłam głos i większość naszych zajęć poczekalniowych, nie wchodziło w rachubę). Dzieciaci znajomi często dziwią się, że mój trzylatek nie umie sobie sam odpalić bajki na telefonie. A mi wydaje się, że jest na to zdecydowanie za wcześnie.
@fenek: Ty tak na poważnie, czy sobie kpisz? Nie każdy musi lubić dzieci, a nawet ci co lubią, nie zawsze muszą mieć ochotę na rozmowę z cudzym. Jestem matką, a też nie koniecznie chciała bym pokazywać obcemu dziecku czegokolwiek na swoim prywatnym telefonie. I nie zawsze mam ochotę z takowym rozmawiać.
Dlatego warto z tych promocji korzystać póki w małych, osiedlowych Rossmanach. Owszem jest więcej ludzi, ale nigdy jeszcze nie widziałam takich scen jak w galeriach. Panie z obsługi lepiej wszystkiego pilnują, bo raz że jest jak (widać co się dzieje przy pułkach bi nie trzeba się najpierw przepychać przez tłum), dwa że u nich nie koniecznie zejdzie aż tyle wszystkiego, więc bardziej dbają o towar. No i warto przed promocją wiedzieć ile kosztują produkty, które się chce kupić, żeby potem nie okazało się, że w sumie nie było taniej.
Sytuacja piekielna, ale opisana tak, ze poprawił mi się humor na cały dzień. ;-)
@bazienka: Zgadzam się. Z młodym podróżowałam pociągiem z mazur do Warszawy, z przesiadką w Olsztynie. Graty w plecak, młody w nosidło wstawiane w składany stelaż od wózka. I dało radę bez załamywania rąk i zastanawiania "a co ja teraz mam biedna zrobić".
@no_serious: Człowieka bardzo szanuję. W końcu mógł mi powiedzieć, że spróbujemy i do końca świata ciągnąć pieniądze. A słowa Papug, sam używał w odniesieniu do siebie.
@no_serious: U mnie też w czasie porodu były masakryczne nieprawidłowości. Nic z tym nie zrobiłam. Dlaczego? Cóż, prawnik odradził. Bo nie mam na nie żadnych dowodów. Co najmniej połowy z tego co działo się w szpitalu nie jest nigdzie udokumentowane. W wypisie nie ma nic o podanej mi oksytocynie, ani słowa o lekarce leżącej mi na brzuchu, zepsutym próżniociągu, itp. Nie mówiąc o tym, że to mąż mierzył mi ciśnienie i latał za położnymi kiedy sięgnęło 90/50. Papug stwierdził, że możemy robić aferę, ale tylko jeśli mamy nadmiar pieniędzy z którymi nie wiemy co zrobić. Nie mamy.
@sutsirhc: Zgadzam się z tobą. Jeśli dziecko ma do czegoś chęci to trzeba w tym wspierać, a nie ograniczać, bo komuś wydaje się, że to za dużo. Przede wszystkim musi to wynikać z potrzeb dziecka. Mój trzylatek mógłby nie schodzić z boiska do nogi. Bardzo żałuję, że u nas szkółki przyjmują dopiero czterolatki. Natomiast są zajęcia muzyczne dostosowane do jego wieku. Bardzo szybko okazało się, że młody ich nie lubi i nawet domowe śpiewanki zaczął kwitować " nie lubię hałasu". Więc dałam sobie spokój
Być może jest tak jak piszesz, ale całkowity brak konkretów skłania mnie do poglądy, że jednak nie do końca. Od razu przypomina mi się sytuacja z czasów mojej szkoły podstawowej. W klasie był ze mną chłopczyk, który terroryzował całą klasę. Zabierał długopisy, smarkał do chipsów, wlewał atrament do picia, podkładał pinezki na krzesła. A na lekcji zadawał milion pytań bez sensu ( dlaczego numer strony jest na niebiesko?). Skutkowało to rozmowami z rodzicami i uwagami w dzienniczku. Jego matka też uważała, że to "normalne, żywiołowe dziecko" i wszyscy się na niego uwzięli.
@PiekielnyDiablik: Wiesz co, studiowałam na kierunku związanych z chemią, na których laborek było mnóstwo. Problem niedopiętych fartuchów i nieodpowiednich dodatków dotyczył głównie facetów. Bo on w zapiętym fartuchu wygląda jak w sukience, bo te gogle to niemęskie, bo on nie zdejmie pieszczoch...
@Armagedon: Miałam skomplikowany poród. Nic dziwnego, skoro lekarka na dyżurze stwierdziła, że ma w dupie opinię mojego lekarza prowadzącego o koniecznej cesarce. W pewnym momencie zapadła decyzja o użyciu prużniociągu. Tylko on jakoś nie chciał zadziałać. Najbardziej przeraził mnie tekst jednej położnej do drugiej: " może jak na nim usiądziesz zadziała?". Na szczęście obyło się bez magicznego sprzętu, ale mogło się skończyć tragicznie.
@Jorn: Może zatrzymać się, postawić trójkąt ostrzegawczy i sprawdzić, czy zostały wezwane służby, a potem spróbować pomóc? Nie wiem, kim trzeba być, żeby tego nie zrobić.
@Etincelle: Dziewczynka zdecydowanie nie wyglądała, jakby czuła się komfortowo. Brodziła przy brzegu i właściwie się nie rozglądała dookoła. W tym czasie inne dzieci w zbliżonym wieku szalały na trochę głębszej wodzie, albo wygłupiały się z piłką na boisku do siatkówki.
W tym roku na plaży nad jednym z mazurskich jezior zobaczyłam coś co absolutnie mnie zszokowało. W wodzie brodziła dziewczynka, na oko 11-12 lat. W samych majtkach, ale nie od kostiumu, tylko takich bawełnianych, po zmoczeniu całkiem przezroczystych. Opiekunów zidentyfikowałam po krzykach. Ktoś inny zdążył już zwrócić uwagę na niestosowność takiego "stroju" i właśnie był opieprzany za wtrącanie się w cudze sprawy.