Profil użytkownika
Semilinka
Zamieszcza historie od: | 10 sierpnia 2022 - 10:41 |
Ostatnio: | 19 marca 2024 - 11:06 |
- Historii na głównej: 3 z 3
- Punktów za historie: 226
- Komentarzy: 154
- Punktów za komentarze: 736
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 następna »
@Error505: jest jeśli jest dobrze prowadzona. I dobrze przedstawiana. Szukania kogoś kto rzeczywiście zna się na tym co robi to szukanie igły w stogu siana. Chciałam się jakiś czas temu doszkolić w swojej dziedzinie - zapomnij o znalezieniu kogoś kto rzeczywiście zna się na rzeczy. Za to pseudo znawców, którzy z całej siły będą próbowali przedstawić się jako ktoś obeznany jest tyle że boli.
Ja w ogóle nie rozumiem tego parcia na oceny. Teraz mamy przesyt ludzi wysoko wykształconych i coraz większe braki w specjalistach. Oceny nie są wyznacznikiem niczego oprócz tego że ma się predyspozycje do jakiejś dziedziny lub że opanowało się wkuwanie. Z tym że w polskich szkołach jest wiele dziedzin nieporuszonych. Po za tym przeraża mnie jak dużo "specjalistów" ma tylko pobieżną wiedzę.
Bo wszelkie takie gadki o ekologii przez duże firmy to pic na wodę. Ostatnio duży klient który ma sklepy na całą Polskę (i nie tylko) zamawiał u nas banery na "materiale tekstylnym" - czyli po prostu na plastikowym płótnie. Byłam świadkiem jak zamawiający mówił do handlowca "bo to chyba bardziej ekologiczne nieee?" - tak, wygląda bardziej ekologicznie. Nic po za tym. Dla zwykłego szarego człowieka wygląda jakby było na prawdziwym płótnie. Ot cała ekologia.
Historia zmyślona czy nie - jak najbardziej prawdopodobna. Takie rzeczy często dzieją się w hotelach gdzie są takie podziały (al exclusive i wyżywienie śniadanie obiadokolacja+ standardy). Podobnie jest na dzielonych plażach hotelowych. A jeśli nie ma to przy ograniczonej ilości leżaków przy basenie to gwarantuje że znajdą się Polacy Niemcy lub ruscy którzy wstaną o 5-6 zaniosą tam swoje ręczniki i zostawia na cały dzień nawet jeśli będą z leżaków korzystać 2h. Najlepiej więcej niż im potrzeba "bo się należy". Druga rzecz to wp... Wkładanie na talerz jedzenia na full i zostawianie 2/3. Nie to nie kwestia chęci spróbowania i tego że nie zasmakowało. Kocham też ruskich którzy jak świnie rzucają się na bardziej ekskluzywne jedzenie (typu węgorz czy krewetki, kraby) i biorą je garściami. Zwłaszcza jak są w ograniczonej ilości. I nie nie chodzi że im smakuje bo często połowa idzie do kosza. Chodzi że są lepsze i im się należy bardziej. Ruscy to zmora na wakacjach.
Ja się trochę zgodzę z autorką wbrew komentującym. Picie w saunie jest ok jeśli ktoś ma umiar. Rzecz w tym że nasze społeczeństwo niekoniecznie to posiada. Druga sprawa. Idąc do jacuzzi czy sauny idę z zamiarem relaksu. Zaczepki (nawet jeśli miłe) a w szczególności flirt z mężczyzną który jest z swoją partnerką niekoniecznie musi być tym relaksem. Jeśli panie nie zareagowały na wyraźny sygnał że drugiej stronie to nie odpowiada to zwyczajnie były uciążliwe. Może innym udaje się zrelaksować w towarzystwie uciążliwych i usilnie flirtujących z ich partnerem osób ale na pewno to nie dla mnie. Choć ja bym po prostu powiedziała w prost że mi to nie odpowiada i przeniosła się gdzieś indziej. Mimo to niezwykle drażnią mnie osoby które zwyczajnie ignorują komfort innych w publicznych miejscach. Zwłaszcza tych które mają być miejscem relaksu. To tak jak puszczanie głośno muzyki w autobusie bo tak.
Żadne to zetknięcie się z dorosłością a mobbing i łamanie prawa.
@Ginsei: tak bardzo dużo zależy od regionu i rodziny. U mojej koleżanki dawało się wyposażenie do domu i tradycją było że rodzice pani młodej dają kołdry. My przynajmniej mogliśmy samodzielnie opłacić wesele, wpłacić kaucję na mieszkanie pierwszy czynsz i jeszcze odłożyć. Nikt nie musiał brać kredytu (cieszę się że wybiłam to mojej mamie z głowy), a fundacja była bardzo zadowolona z ogromnej ilości karmy.
@j3sion: ja niestety też nie. Było sporo krzyku że to oburzające i niegrzeczne. Ktoś nawet stwierdził że nie przyszedłby na takie wesele...
@bugmenot: nie wiem jak gotujesz ale ja nie podałbym czegoś co nie wiem jak smakuje. Bez próbowania w trakcie ciężko określić co trzeba dodac do potrawy. Zwłaszcza jak gotujesz z głowy a nie ścisło według przepisu. Mam małą miseczkę zawsze do której przelewam lub przekaldam jedzenie które próbuję. Da się higienicznie..
Dlatego ja zawsze proszę by mnie pytać zanim mi się coś kupi. To samo zrobiliśmy przy weselu. Dajcie albo pieniądze albo karmy dla fundacji dla zwierząt jeśli chcecie w ogóle prezent dać. I o ile tylko wujek męża chciał jeszcze dołożyć grę planszową (mąż pracuje w wydawnictwie) to wszyscy zrozumieli że to lepsze niż multum niepotrzebnych rzeczy i wywalona kasa w błoto. Swoją drogą grę już mieliśmy w bibliotece więc nowa powędrowała jako nagroda w konkursie dla młodzieży. Gdy swoją wizję przedstawiłam na grupie dla panien młodych (pod postem o prezentach) zostałam obrzucona komentarzami że takie podejście jest prostackie wieśniackie i w ogóle jak można mówić komuś co ma mi kupić. Moim zdaniem lepiej tak niż potem bujać się z takimi rzeczami i udawać że fajne i super. Swoją drogą ja też zawsze pytam co ktoś by chciał. Raz na urodziny dostałam herbaty. Fajnie koledzy chcieli się wykazać również tym że znają moje upodobania. Sęk w tym że herbat aromatyzowanych nie pijam za bardzo bo gustuję w czystych z konkretnych upraw. Pomysł miły ale herbaty któryś rok leżą w szafce bo nie mam chęci ich wypić. Nie rozumiem takiego upierania się przy swoim.
Zmień przychodnię. Podam 2 przykłady. Przychodnia w mojej rodzinnej wsi. Mało ludzi jeszcze mniej chodzi do tej przychodni. Nie przyjmą bo za dużo pacjentów. Przychodzi się osobiście i widzi się puste korytarze. Nie nie umawiają na godziny. Poprosić o wizytę domową? Nie ma szans. Lekarze to stare gbury. Ugryzł mnie kiedyś kleszcz i wokół ugryzienia zaczął się robić czerwony okrąg. Ledwo wymieniłam przepisanie maści. Chciałam kiedyś złożyć tam deklaracje to gdy się pokłóciłam że nie istnieje coś takiego jak limit pacjentów na przychodnię skoro pochodzę z tej miejscowości to muszą mnie przyjąć to dopiero łaskawie zgodziła się przyjąć deklarację. Przepisałam się do innej przychodni. Jedyny minus to ciężko się dodzwonić. W trakcie pandemii dzwonię bo złapała mnie infekcja. Lekarz stwierdził że nie będzie wróżył z fusów kazał przyjść. Brak miejsc na dzisiaj? Proszę pytać lekarza niech decyduje czy przyjmie. Nigdy nie zdarzyło się bym się nie dostała tego samego dnia. Drugie zestawienie. Ta sama miejscowość dwie przychodnie. Mąż idzie do lekarza z infekcją. Ewidentnie mocne przeziębienie może grypa. Najpierw nie ma miejsca. Przyjdź pan za 5 dni. Na odpowiedź że za tyle to albo będzie zdrowy albo w szpitalu znalazło się na następny dzień. Lekarz na wejściu (nawet nie zdążył usiąść) zdiagnozował covid. Na pewno. Co z tego że przeziębił się bo latał z zimnego do ciepłego w pracy to covid. Żadnych badań. 2 dni l4 zero leków idź na test i nie wracaj. Oczywiście to nie był covid zrobił test. Sam się wyleczył. Druga przychodnia. Idę bo mnie rozłożyło. Przyjęcie na następny dzień. Pełen wywiad badania l4 na tydzień i porządne leki. Plus zalecenie kontroli. Przypomnienie o standardowej kontroli krwi i moczu. Da się? Da.
@Ohboy: od takich rzeczy jest właśnie terapia.
Ja się dziwię tobie. Rodzice w pełni świadomie wychowali takiego syna. W pełni świadomie twoja mama również utrzymuje pasożyta. I go broni. A ty w pełni świadomie kupujesz im (jej ale wiesz jaki będzie efekt) rzeczy. Ja się pytam po co? Skoro twoja mama w pełni świadomie wszystko oddaje bratu to po co marnujesz pieniądze na niego? To jej wybór. I twój.
Wystarczy mu odkręcić koła żeby wyglądał na porzucony.
Chyba podejrzewam dlaczego alkoholik i dlaczego depresja.
@didja: dlatego uczulam na dokładne sprawdzenie z kim ma się styczność. Niestety łatwo źle wybrać.
@Honkastonka: w szczególności gdy zostaje się parą będąc nastolatkami.
Mi z mężem dziwili się że bierzemy ślub zanim zamieszkamy razem. Dużo krytyki słyszałam pod tym kątem. Że poznam go dopiero jak zamieszkamy i że mogę się zdziwić. W ogóle jak tak możemy to niebezpieczne. Odradzali nawet ślub bo przecież zaraz się rozejdziemy bo tak jest. Co z tego że byliśmy razem 7 lat dużo przeszliśmy a zamieszkać nie mieliśmy jak. Na pewno się rozpadnie bo nie mogliśmy się poznać dobrze nie mieszkając razem. Szczerze mówiąc nic się nie zmieniło. Jak rozumiem zalecanie ostrożności tak trochę męczy mnie rzucanie w eter mądrości życiowych.
Dlatego ja w ogóle nie lubię określenia przyjaciel. Po pierwsze każdy widzi w tym coś innego a po drugie ludzie są różni i się zmieniają więc nasze oczekiwania mogą się zdarzyć ze ścianą. No i w dużej mierze to też kwestia tego co oczekujemy od przyjaciela. Myślę że niektórzy chcieliby żeby poświęcił im życie i cała uwagę a to też nie tak powinno działać.
@Olga887: bo psycholog to nie terapeuta. Nie ma wystarczającej wiedzy nie poprowadzi terapii a może jedynie lekko wesprzeć. Niestety często spotykam się z niekompetentnymi psychologami którzy bardziej szkodzą. Polecam poszukać terapeuty lub psychoterapeuty prawdopodobnie najlepiej w nurcie poznawczo behawioralnym (chyba najczęściej się go stosuje do takich przypadków) albo zajmujący się ddd lub dda. Jak szukałam kogoś dla siebie to jak ognia unikałam psychologów lub tych którzy mają w specjalności coaching. Warto też zwracać uwagę na to jakie szły skończyli czy nie są to tylko kursy oraz co piszą o swojej pracy z pacjentem. No i opinie z przynajmniej 2 źródeł.
@Olga887: rozważ terapię. Z moją miałam bardzo podobne problemy i dalej miewam. Potem trafiłam przypadkiem na terapię (z innego powodu) i dowiedziałam się że takie zachowania są niedopuszczalne (a przy okazji zrozumiałam jakie ja konsekwencje z tego powodu ponoszę). Relacji z nią nie naprawiłam (bo u mnie to patowa sytuacja) ale przynajmniej się nie męczę i nie biorę tego do siebie
Ja w pewnym momencie dostałam z powodu takich zachowań (branie pożyczenie grzebanie w moich rzeczach bez pytania) takiej obsesji że natychmiast zauważam jeśli coś się zmieniło w układzie mojego (już dawnego pokoju). Dochodziło do takich sytuacji że byłam w stanie wskazać gdzie coś musi leżeć mimo że położyłam to tam rok czy 2 lata temu. W akademiku też się szybko nauczyli że każde ruszenie moich rzeczy trzeba mi zgłosić. Myślę że ja bym na twoim miejscu zrobiła potężną awanturę w takim przypadku.
Nie zgodzę się że to płeć. To po prostu wychowanie. Karolinka była rozpieszczana i trzymana w złotej klatce na pokaz przez mamusię. Mamusia najpewniej interweniowała w jej sprawie i korzystała z relacji koleżeńskich by wpłynąć na jej obraz w oczach nauczycieli. Sama Karolinka będąc tak wychowana i czując przymus "bycia najlepszą" korzystała ze wszystkiego czego mogła by to osiągnąć. Pewnie Przemka to nie dotyczyło bo Ojciec nie podejmował takich działań. Za to fakt jest taki że takie rzeczy częściej robi się dziewczynom.
Myślę że to wynika z ogromu stereotypów i idiotycznych nacisków społeczeństwa. Z jednej strony mówi się o madkach które mają odpieluszkowe zapalenie mózgu i liczą 500+ (przypomnę że stereotypy nie biorą się z nikąd) a z drugiej strony mamy silne i niezależne kobiety których powołaniem życiowym jest kariera. Rzecz w tym że ludzie lubią patrzeć na świat jako czarno biały i nie widzą nic pośrodku. I to jest przykre. Jako świeża mężatka która nie bardzo chce dzieci a niemal na pewno nie swoje (myślimy o adopcji) z jednej strony boję się przyznać że tych dzieci nie chce bo wiem że rodzina niemal mnie wyklnie, a z drugiej strony nie posiadanie tych dzieci robi się jakimś nowoczesnym luksusem dla niektórych.
@metaxa: gratulacje :) Mówiłam jeśli nie da się po dobroci to pisma zawsze zadziałają.