Profil użytkownika
ZaglobaOnufry ♂
Zamieszcza historie od: | 19 października 2012 - 15:39 |
Ostatnio: | 5 lipca 2023 - 22:21 |
- Historii na głównej: 3 z 15
- Punktów za historie: 807
- Komentarzy: 3468
- Punktów za komentarze: 21961
Zamieszcza historie od: | 19 października 2012 - 15:39 |
Ostatnio: | 5 lipca 2023 - 22:21 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@mabmalkin: W Niemczech niewątpliwie można z prawie każdym lekarzem dogadać się po ANGIELSKU, bo prawie każdy miał go latami w gimnazjum jako pierwszy język obcy, a we większym szpitalu napewno!
Proste rozwiązanie - sprzedać dziecko na pniu, albo oddać do adopcji, przygarnąć jakiegoś innego, wdechowego kota, jest niewątpliwie tańszy i sprawia przeważnie mniej problemów, a radości kupę (mój cieszy mnie już od ponad 20 lat).
Osobiście ani piercingów, ani tatuaży nie lubię i nie uważam ich za ładne, tylko szpecące, ale nikt nie zmusza do korzystania z lokalów, w których jest się obsługiwanym przez we własnie taki sposób "upiększanych" kelnerów. Kto tego (czy innych specjalnosci, jak n.p. homoseksualistów, innych religii, farby skóry, czy czegokolwiek innego) nie lubi i nie toleruje, ten zawsze może sobie udać się do innej kawiarni czy restauracji, na szczęście jest wybór i to duży. Tolerancja powinna zawsze istnieć, ale każdy idzie tam, gdzie mu jest sympatyczniej, a to jest wielce imdywidualne.
Tu dwa trupy, a tu dzban, ułożyłeś sobie chłopie nie do przyjęcia plan. Plany i to weselne, robi się normalnie z wielkim wyprzedzeniem, żeby wszyscy, proszeni o udział, mogli to ewentualnie skoordynować z innymi poczynaniami. Inaczej, wprawdzie trupów i dzbana nie ma, ale pozostaje niesmak i rozczarowanie, których można w prosty sposób uniknąć.
@krzycz: Wprawdzie jasne, jak zupa ze szczupaka, ale przeważnie (nie zawsze) lekarz informuje małżonków dokładnie o stanie zdrowotnym drugiego (może spyta przedtem, gdy chodzi n.p. o HIV, czy coś podobnie drażliwego, albo o jakieś sprawy seksualne).
Nie wiem, dlaczego się dziwisz? Jasna sprawa, że postronny, niespokrewniony nie ma żadnych praw informacyjnych i obowiązek milczenia "Schweigepflicht" na WSZYSTKIE tematy, dotyczące pacjenta, jest niesłychanie ważny w leczeniu, a odstępowanie od niego jest (w Niemczech) solidnie sankcjonowane. Każdy pacjent sam decyduje o własnych danych i może naturalnie zawsze zezwolić w każdej chwili na informowanie konkubiny, albo n.p. o zakazie dla kogokolwiek (n.p. nawet żony). W tym wypadku można było go spytać, czy wolno, skoro już wiedzieli o jego pobycie w szpitalu (co samo z siebie musi też być zamilczane przed postronnymi. Uważam, że pracownicy szpitala postąpili jaknajbardziej według przepisów. Jeśli nie chce się, jako niespokrewniony partner, być po wypadku w opisanej sytuacji, zawsze można PRZEDTEM napisać i podpisać decyzję o tym, kto ma być powiadomiony o stanie zdrowia, jeśli pacjent nie będzie już w stanie o tym sam decydować (n.p. przy apopleksji). W Niemczech każdy przewidujący i trzeźwo myślący, posiada taki dokument (w parach przeważnie - vice versa). On nazywa sie tu "Patientenverfügung". A polskiego lekarza, pracującego w niemieckim szpitalu w Görlitz, tak samo to prawo dotyczy i powinni go ukarać, jeśli ma za długi język. Jak widać, znajomość języków obcych NIGDY nie zaszkodzi, więc ucz się "Jasiu"!
@bezznaczenia: Może miałaś poprostu hypertyreosę, która często objawia się tachykardią. Nigdy nie uwierzę, że ktokolwiek, którego serce wali 150 razy na minutę, nic z tego nie zauważy i że jakikolwiek lekarz, spostrzegający te chorobliwe symptomy, przechodzi bez jakiejkolwiek reakcji nad tym do porządku dziennego.
@bezznaczenia: Kardiolog (i każdy inny lekarz), po odkryciu nowej, ponoć tak poważnej choroby, zagrażającej życiu pacjenta, normalnie i zawsze informuje go o DIAGNOZIE, a nie gada ogólnych głupot, że to jakaś "wada, mająca związek z przewodnictwem "elektrycznym" układu pobudzającego serce do skurczu". Tym bardziej, że widocznie jest konieczne i możliwe leczenie tej śmiertelnej choroby. Jak się już truje, to przynajmniej z dokładniejszymi faktami, w celu uprawdopobnienia wiarogodności. Nie uwierzę, że ktoś względnie inteligentny nie spyta w takim wypadku lekarza, jak NAZYWA SIĘ TA CAŁA CHOROBA, choćby w celu wyszukania następnie wyczerpujących informacji na ten temat w GOOGLE.
Jaka to niby ponoć wada serca, która powoduje, że każde intensywne kardio było igraniem ze śmiercią? Co ma znaczyć to KARDIO? A ty nie widzisz, bądź czujesz, że coś jest nie w porządku n.p. przyśpieszona częstotliwość serca jest wyczuwalna i chyba tylko głupek przez kilkadziesiąt lat nie zwraca na to uwagi. Jeśli naprawdę były tak wielkie, łatwo spostrzegalne zmiany zdrowotne i to przez masę czasu, to nie wmówisz mi, że KAZDY lekarz (z ich całej kupy) jest idiotą, któremu wszystko zwisa i który ciągle olewa podstawy swojego zawodu bez żadnej potrzeby, gdyż diagnostyka w tym wypadku byłaby szybka, tania, prosta i nie niebezpieczna. Moim zdaniem jest wszystko zmyślone z serii - bezmyślni lekarze zawinili, a pacjent podobne przeżył cudem i sensacyjnie. Trujesz, ale niewiarygodnie.
A skąd wiadomo, że to właśnie obcokrajowcy z Erasmusa kradną, a nie tubylcy, albo zupełnie nieznani? Złapaliście ich na gorącym uczynku? Kradzież zawsze można po prostu zameldować policji, niezależnie od narodowości, albo rasy złodzieja.
W Niemczecch wolno ciężarówkom walić maksymalnie 80km na godzinę. Jadąc sobie moim wozem spokojnie n.p. 90-ką na autostradzie, jestem prawie zawsze wyprzedzany przez różne TIRy, bimbające sobie z przepisów. A często nie wyhamują na czas, gdy nagle powstanie korek i są potem trupy, przeważnie niewinnych w osobówkach. Festina lente. Kto żyje, ten ma więcej z życia!
Za mundurem - panny sznurem, może tak myślisz, a tu nie! Mundur dzisiaj jest moim zdaniem do niczego nie potrzebny, a symbole, też można sobie wsadzić w du.. łącznie z całym patriotyzmem i orzełkami (polskimi, tak samo jak niemieckimi i innymi). Za ten cały "patryjotyzm" nic sobie nie kupisz, ani nie będziesz odrobinę lepszy, ani ważniejszy.
Czy w Warszawie, czy gdzie indziej, za cztery patyki (czy brutto czy netto) i to nie w złotówkach, tylko w EURO miesięcznie, nie chciałoby mi sie wstawać z łóżka. Są na świecie popłatniejsze prace, szukajcie - a znajdziecie.
Miejsca gdziekolwiek ustępuje się tylko, jeśli uprzywilejowany włącza dyskotekę i syrenę, a tych chyba nawet w Polsce nie wydają na codzień dla ciężarnych.
W USA, o dziwo, bardzo często chcą widzieć ID przy płaceniu kartą kredytową (nawet za groszowe kwoty) MIMO dobrych PIN-ów. Tak samo jest przy czekach podróżnych.
Bo ja mam zawsze pierwszeństwo w kolejece, gdyż jestem nie tylko honorowym dawcą krwi, ale nawet honorowym złodziejem. Złodziej honorowy, to brzmi dumnie (ale tylko chyba w Strzebrzeszynie). Gdzie dostaje się dokument honorowego złodzieja, bo tak każdy może sobie twierdzić, a trzeba napewno urzędowo?
A nie byłeś czasem w ciąży, honorowym dawcą krwi, albo kombatantem? To napewno miałbyś pierwszeństwo przed szarym Kowalskim, który jest TYLKO studentem, czyli czymś dużo gorszym, więc niech ten stoi w kolejce, jak wojewoda chce być pierwszy.
@Bevmel: Jakto gdzie - w Wehrmachtcie, albo SS.
Szukajcie, a znajdziecie, NAWET PRACĘ. Tylko nie powiedziane gdzie, jaką i za ile. Ale tak ogólnie - nie jest źle, o ile jest się giętki i przystosowalny do wymagań, tylko koniecznie trzeba uważać, żeby nie dać zrobić się w konia i mieć cierpliwość, to odpowiednia oferta (prawie) sama pojawi się. Ja dostaje codziennie per E-mail 10 - 15 propozycji dobrej, bądź doskonałej pracy na określony czas i to w mojej branży, tyle że nigdy na miejscu zamieszkania, ale na pewien czas można to przeboleć, tym bardziej, że pracodawca przejmuje koszta zakwaterowania na miejscu (przeważnie jakiś względnie porządny hotel). Ale możliwe, że Polska jeszcze nie jest na tym etapie i musi wypędzić swoich dobrych fachowców w poszukiwaniu chleba za granicę, zamiast zapewnić im dobrą i względnie porównywalnie opłacalną robotę na miejscu. Za granicą przyjmą dobrych fachowców n.p. z Polski z pocałowaniem w rękę, pod warunkiem, że są nieźle wykształceni (albo potrafią w krótkim czasie wyrównać braki) i mówią nieźle językiem potocznym. Wtedy płacą tyle, że w życiu tyle nie dostaliby w Polsce (często ponad 100 EURO na godzinę). Można wytrzymać, ale można też siedzieć dalej w swoim zaścianku i płakać nad swoim ciężkim losem i tęsknić góralsko za halami, oraz żalić się.
Te wszystkie pierdo*ne religie mi zwisają, jeśli nie zmuszają kogokolwiek do ich wyznawania i nie twierdzą, że są jedyne, najważniejsze i jedyne słuszne, oraz nie nawołują do nietolerancji i karania, bądź nawet zabijania niewiernych. Conajwyżej można się jako postronny uśmiać z ponoć posiadania pośmiertnie kilkudziesięciu dziewic i podobnych obiecanek cacanek.
NIGDY nie wymagam, ani nie proszę u wpuszczanie przed kimś, bo time is money i to dla każdego. Jeśli ktoś chce dobrowolnie wpuszczać, to jego sprawa, ale tylko na własny koszt, czyli nie przed innych, grzecznie czekajacych. Naturalnie ZAWSZE można spytać o przepuszczenie, bo żyjemy w wolnym kraju, ale trzeba też liczyć się z możliwością odmowy, która wcale nie musi byc uzasadniana, bo nie ma takiej potrzeby.
@burninfire: W Niemczech KAŻDY lekarz, otwierający swoją praktykę MUSI być specjalistą (tzw. Facharzt) i mieć skończone, dokładnie regulowane przez przepisy fachowe dokształcenie specjalistyczne (np. min. 1,5 roku inetrnistyki, min. rok chirurgii, i 1,5 roku według własnego wyboru - n.p. ginekologia, albo pediatria, tudzież praca w praktyce dla lekarza fachowego ogólnego (tzw. Facharzt für Allegemeinmedizin), a po tym wszystkim musi być zdany dość szeroki egzamin przed komisją z izby lekarskiej danego landu. Zawsze jest sensowne postarać się umówić na termin, czy u lekarza domowego, czy u specjalnego fachowca, bo normalnie ma się pierwszeństwo przed zwalającymi się na chama, bez ustalań, bo tym się nie chciało, albo byli za wygodni, bądź za głupi na zadzwonienie i może im się przytrafić, że poprostu nie będą przyjęci z braku miejsca, czy czasu, bo nie można się rozdwoić i kiedyś lekarz też chce pójść do domu. Nie mówię tu o ostrych przypadkach wymagających natychmiastowej pomocy, nie mogących czekać - ale n.p. przeziębienie, czy ból czegoś od tygodni, czy kaszel, mogli wcześniej omówić spotkanie. U fryzjera, kosmetyczki, adwokata, czy mechanika samochodowego też potrafią.
@BadgeR: Gów.. na patyku w czekoladzie też przeważnie brązowe, jak psikus, to psikus. A czasem można nawet w mordę solidnie zarobić i to nawet jako psikusodawca tak samo, jak psikusobiorca, zależnie na kogo się trafi. Jak się jest w nieodpowiednim momencie w nieodpowiednim miejscu, to poprostu pech. Ale życie i tak idzie dalej, czyli don´t worry.
@Grejfrutowa: Nikt nie lubi robić niepotrzebnie nadgodzin, dlatego może twój pomysł kiedyś nie wypalić i nie zostaniesz przyjęta bez terminu. Często udaje się jednak, bo są czasem luki, a wtedy je lepiej wypełnić, niż kręcić kciukami i byczyć się.
@PrincesSarah: Recepty (powtórne) normalnie prawie nic nie trwają (tutaj), bo pacjent informuje tylko o swoim życzeniu recepcję praktyki, tam medyczna fachowa asystentka (tzw. MFA) wystawia i drukuje blankiet, a lekarz tylko kontroluje i podpisuje (sprawa niewielu sekund). Co innego jest, jeśli pacjent nigdy dotychczas nie miał danego specyfiku.