@Litterka: A nawet stwierdzenie, że ktoś jest w ogóle w leczeniu u danego lekarza, podlega bezwzględnej tajemnicy zawodowej. Natomiast można bezproblemowo potwierdzić, o ile ktoś NIE jest tam w leczeniu (czasem przychodzą takie zapytania, dotyczące zupełnie nieznanych pacjentów).
A ja przed paroma dniami widziałem w Niemczech, jak babka próbowała zawrócić na dojeździe, już będącym autostradą, na widoku stojącego na poboczu za innym samochodem radiowozu policji, po czym jednak przerwała w połowie to zawracanie i pojechała dalej, ale została natychmiast zatrzymana przez mundurowych. Co dalej było nie widziałem, bo na autostradzie nie wolno stawać. Ludzie wyprawiają najdziksze manewry, które najczęściej udają się, ale nie zawsze, a czasem kończą się śmiertelnie.
Dobrze zrobiłeś, tak trzymać! Zawsze należy trzeźwo ocenić własne możliwości i wartości, oraz wyniki i korzyści z pracy, wykonywanej dla firmy. Gdy pracodawca tego nie docenia i nie chce odpowiednio wynagrodzić, mimo odpowiedniej argumentacji, a nadarza się lepsza możliwość zmiany, to trzeba być głupim, żeby ją przegapić. Tu szef stracił przez własne zadufanie i złą ocenę sytuacji dobrego współpracownika z odpowiednimi osiągnięciami. Powinien tego żałować. Brak mu wystarczających umiejętności kierowniczych.
Chyba by kotek takiego lotu nie przeżył, czy łapy chore, czy nie. Ale sadystka zasłużyłaby wtedy, żeby zaraz polecieć za nim. Nie byłoby straty, tylko biednego mruczka szkoda.
Jak się komuś zechce studiować jakiś kierunek artystyczny na wyższej uczelni w Czeczenii, to może od razu oczekiwać mnóstwa
różnych przygód. Nie dziwota.
Dobry kelner sam widzi, gdy stół nie jest czysty i sam, bez upominania przez gości, likwiduje nieporządek, niezależnie od przyczyny. Ale zawsze wygodniej - nic nie widzieć, albo nie reagować samoistnie. W Ameryce najczęściej obsługa "sprząta" wszystkie brudy poprostu na podłogę, a stoły są przeważnie bez żadnych obrusów. Co kraj to obyczaj.
Wielce odpowiedzialny i doświadczony współpracowniek sklepu budowlanego podchodzi do widocznego zagrożenia życia klienta tylko aby "zerknąć z ciekawości co tam jest"? To jedyna reakcja? A może jednak przypuszczałeś, że kochane dziecko to nie przyszłość narodu i tu był prosty i szybki sposób, jak się go pozbyć, tylko 500+ szkoda?
Bo "tylko świnie siedzą w kinie". Chcesz wspomagać kupnem biletów okupanta, który finansuje tym m.in. Wehrmacht?
Mały sabotaż pozdrawia! Dobrze, że was jeszcze nie zagazowali
jakąś śmierdzącą racą, a jeszcze tylko kulturalnie ogłosili alarm. Polska walcząca!
@kudlata111: Czasem są za wysokie progi dla smroda, wiedzieć, jakie wyższe i uzasadnione powody miał wojewoda, aby podjąć właśnie taką, a nie inną decyzję w opisanej kwestii. Bo pionek tylko patrzy na to, że kurs akcji firmy poszedł w górę i ta dobrze zarabia, ale czasem nie kapuje, iż są czasem różne plany i poczynania kierownictwa, o których nie musi być on wcale wyraźnie poinformowany, mające głębszy, bądź ukryty sens, a nie on jest właścicielem spółki, tylko akcjonariusze i tylko przed tymi zarząd odpowiada na głównym zebraniu. Czyli wojewoda decyduje i czasem zupełnie odmiennie ocenia dotychczasową współpracę i dalsze perspektywy pionka w firmie. A jak sie temu nie podoba, to wolna droga, nikt go nie zmusza, żeby tam dalej pracował.
Nienawidzę, gdy ktokolwiek rozmawiający z innym mamle szczęką, żując coś w czasie mówienia, czy to guma, czy cukierek, czy coś innego. A jest to czasem pacjent, któremu trzeba zajżeć w mordę w czasie badania, a ten nie uważa za stosowne, wyjąć przedtem na czas zawartości, tylko chowa ją za zębami. Takiego informuję uprzejmie o niestosowności jego zachowania, często spotykając się z niezrozumieniem i zaskoczeniem. Nie wszystko, co przybyło do Europy zza morza jest dobre i kulturalne. Ale jakby gówno było też do żucia, to by chyba tak samo pod fotelami, czy gdzie indziej przyklejali, bo co za różnica - chyba nie smakowa?
"Jak dziecko spadnie z 3 m do wody i skoczą do niego jakieś zwierzęta to dopiero będzie ubaw!" Ale tylko, jeśli będzie tam sobie pływał sympatyczny krokodyl, bo on bardzo lubi dzieciaki. Ale może was wtedy zaskarżą o utratę 500+?
Czasem trzeba zabulić za przekaz więcej niż kwota do uiszczenia. Jest naturalnie wiele możliwości przesyłki i różnorakie ceny. Jak człowiek się nie zna na tym, albo mu zwisa, to kosztuje. Za darmo jest tylko śmierć, ale i ta kosztuje życie, nic piekielnego.
Na SORze ocenia się kolejność przyjęcia według przypuszczalnego powodu wizyty, a nie czasu czekania. Czyli domniemany zawał, albo apopleksja mają zawsze pierwszeństwo przed n.p. bólem pleców, czy nawet brzucha. A lekarz nie może się rozdwoić, więc trzeba czekać, albo umierać, takie jest życie. Awanturowanie się na SORach ma przeważnie skutek odwrotny i nie przyśpiesza badania, czy leczenia, a można czasem wylecieć na zbity pysk. Wolno naturalnie zawsze kulturalnie i uprzejmie spytać i poprosić o wyjaśnienia i alternatywy.
Obecnie nikt ospy wietrznej (albo n.p. grypy) mieć nie musi, bo istnieje dobra szczepionka. Jeśli inni pracownicy są zaszczepieni, albo ta chorobę już mieli, to im nic nie grozi.
Będąc czasowo lekarzem uchodźców (ubiegających się) tu o azyl, spotkałem się parokrotnie z epidemiami, wymagającymi natychmiastowej kwarantanny dla każdego nieszczepionego, który miał bezpośredni kontakt z chorym. Może w Polsce jest inaczej?
Jak nie znają polskiego, to niech się nauczą (Dyzma), ale tylko w Polsce. Cały świat nie ma obowiązku znać jakiegoś
wyszukanego języka (nawet angielskiego, czy esperanto), a jak
ktoś nie zna tubylczego (nawet przebywając tam dziesiątki lat), to jego sprawa, własna głupota i pech.
W Niemczech często Rosjanie mówią dobrze (czasem doskonale, choć prawie zawsze z akcentem) i potrafią się przeważnie wspaniale dogadać, a głownie Turcy (a szczególnie Turczynki) po 40 latach pobytu - ani me ani be. Z Polakami też przeważnie mało kłopotu. Łamią często język, ale odważnie próbują i u nich to najczęściej tylko kwestia czasu.
Babcia swój chłopski rozum ma i jak jej się zechce wspomagać krwawicą jakiegoś przypuszczalnie oszusta, to jej sprawa. Każdy może uczyć się na własnych błędach, albo być dalej głupim po szkodzie. Do naiwnych świat należy. Okno jest m.in. do wyrzucania przez nie pieniędzy.
@bukimi: Jak się ma fantazję i zachcianki, to nie powinno się pracować w gastronomii, bo tam klient ma je mieć i nie powróci do lokalu, gdzie jest niekulturalnie i nieprzyjemnie osłużony, a firma - splajtuje (jak ma taką fantazję - to prosze bardzo). Może właściciel nic nie wie o niekorzystnym dla zakładu zachowaniu kelnerki, ale jak sie dowie, chyba mu się nie spodoba, bo niezadowolony gość moze wdechowo zepsuć reputację restauracji, albo kawiarni, z której ta żyje. Klient ma zawsze wybór, a konkurencja na rynku - istnieje.
@Bezymienna: Nie bądź śmieszna! Nie chodzi tu o 20 litrów, tylko o szklankę i o to, że kelnerka policzyła opłatę za coś, co nie było uwidocznione w jadłospisie jako odpłatne, ani klient nie był poinformowany z góry o cenie. To może uważasz nawet za odpowiednie, gdy lokal zechce dodatkowej opłaty za n.p. nakrycie stołu, jak to często we Włoszech bywa? Porównywalna samowola, mimo że czasem jest wpisywana w menu. Nie każde poczynanie gastronoma musi być przyjmowane bezkrytycznie i bez protestu.
@digi51: Nie wiem o co tobie chodzi, niemiecki i tutejsze przepisy znam dość dobrze i niewątpliwie żaden kelner nie miałby prawa wypędzać gościa z lokalu tylko dlatego, że ten za wolno pije kawę, czy coś innego. Od tego są tutaj skargi do n.p. Gewerbeaufsichtsamt, który zajmuje się m.in. nadzorem nad restauracjami i zainteresowałby się tym wielce "sympatycznym" zachowaniem obsługi. Nie wszystko, co w Polsce się dzieje, musi być przykładem dla świata.
@aklorak: Przez tydzień - nie, ale do zamknięcia lokalu - chyba tak, możliwe, że są w Polsce jakieś odmienne przepisy. Albo kelner decyduje, jak szybko gość ma obowiązek wypić kawusię. Jeśli tak, to PRL dalej pozdrawia, kiedy to kelner o wszystkim decydował, też o tym, kto dostanie stolik (może tylko jeszcze za zachodnie dewizy). Chcecie, żeby te czasy wróciły?
@TakaFrancuska: To jest naturalnie ryzyko inwestora, albo musi dać informację dla każdego klienta już przy wejściu o indywidualnej polityce lokalu, ale musi uważać, żeby nie podpadł pod dyskryminację (n.p. gdy zapodał, że studentów, czy jakiejkolwiek innej grupy społecznościowej tam się nie obsługuje_, bo mu zaraz zamkną całą firmę, i słusznie.
@TakaFrancuska: Nie wpadli TYLKO po darmową wodę, lecz zamówili i zapłacili też dwie kawy. Autorka nie informowała ich też przy zamówieniu wyraźnie o cenie wody z kranu, ani o jej uwidocznieniu w menu. A jak coś zamówili, to wolno im siedzieć do usranej śmierci, czyli aż sobie spokojnie (n.p. przez trzy godziny) ta kawę wypiją.
@Litterka: A nawet stwierdzenie, że ktoś jest w ogóle w leczeniu u danego lekarza, podlega bezwzględnej tajemnicy zawodowej. Natomiast można bezproblemowo potwierdzić, o ile ktoś NIE jest tam w leczeniu (czasem przychodzą takie zapytania, dotyczące zupełnie nieznanych pacjentów).
A ja przed paroma dniami widziałem w Niemczech, jak babka próbowała zawrócić na dojeździe, już będącym autostradą, na widoku stojącego na poboczu za innym samochodem radiowozu policji, po czym jednak przerwała w połowie to zawracanie i pojechała dalej, ale została natychmiast zatrzymana przez mundurowych. Co dalej było nie widziałem, bo na autostradzie nie wolno stawać. Ludzie wyprawiają najdziksze manewry, które najczęściej udają się, ale nie zawsze, a czasem kończą się śmiertelnie.
Dobrze zrobiłeś, tak trzymać! Zawsze należy trzeźwo ocenić własne możliwości i wartości, oraz wyniki i korzyści z pracy, wykonywanej dla firmy. Gdy pracodawca tego nie docenia i nie chce odpowiednio wynagrodzić, mimo odpowiedniej argumentacji, a nadarza się lepsza możliwość zmiany, to trzeba być głupim, żeby ją przegapić. Tu szef stracił przez własne zadufanie i złą ocenę sytuacji dobrego współpracownika z odpowiednimi osiągnięciami. Powinien tego żałować. Brak mu wystarczających umiejętności kierowniczych.
Chyba by kotek takiego lotu nie przeżył, czy łapy chore, czy nie. Ale sadystka zasłużyłaby wtedy, żeby zaraz polecieć za nim. Nie byłoby straty, tylko biednego mruczka szkoda.
@Fomalhaut: A jak symulant umrze - to już troszkę przesadza.
Jak się komuś zechce studiować jakiś kierunek artystyczny na wyższej uczelni w Czeczenii, to może od razu oczekiwać mnóstwa różnych przygód. Nie dziwota.
Dobry kelner sam widzi, gdy stół nie jest czysty i sam, bez upominania przez gości, likwiduje nieporządek, niezależnie od przyczyny. Ale zawsze wygodniej - nic nie widzieć, albo nie reagować samoistnie. W Ameryce najczęściej obsługa "sprząta" wszystkie brudy poprostu na podłogę, a stoły są przeważnie bez żadnych obrusów. Co kraj to obyczaj.
Wielce odpowiedzialny i doświadczony współpracowniek sklepu budowlanego podchodzi do widocznego zagrożenia życia klienta tylko aby "zerknąć z ciekawości co tam jest"? To jedyna reakcja? A może jednak przypuszczałeś, że kochane dziecko to nie przyszłość narodu i tu był prosty i szybki sposób, jak się go pozbyć, tylko 500+ szkoda?
Bo "tylko świnie siedzą w kinie". Chcesz wspomagać kupnem biletów okupanta, który finansuje tym m.in. Wehrmacht? Mały sabotaż pozdrawia! Dobrze, że was jeszcze nie zagazowali jakąś śmierdzącą racą, a jeszcze tylko kulturalnie ogłosili alarm. Polska walcząca!
@kudlata111: Czasem są za wysokie progi dla smroda, wiedzieć, jakie wyższe i uzasadnione powody miał wojewoda, aby podjąć właśnie taką, a nie inną decyzję w opisanej kwestii. Bo pionek tylko patrzy na to, że kurs akcji firmy poszedł w górę i ta dobrze zarabia, ale czasem nie kapuje, iż są czasem różne plany i poczynania kierownictwa, o których nie musi być on wcale wyraźnie poinformowany, mające głębszy, bądź ukryty sens, a nie on jest właścicielem spółki, tylko akcjonariusze i tylko przed tymi zarząd odpowiada na głównym zebraniu. Czyli wojewoda decyduje i czasem zupełnie odmiennie ocenia dotychczasową współpracę i dalsze perspektywy pionka w firmie. A jak sie temu nie podoba, to wolna droga, nikt go nie zmusza, żeby tam dalej pracował.
Nienawidzę, gdy ktokolwiek rozmawiający z innym mamle szczęką, żując coś w czasie mówienia, czy to guma, czy cukierek, czy coś innego. A jest to czasem pacjent, któremu trzeba zajżeć w mordę w czasie badania, a ten nie uważa za stosowne, wyjąć przedtem na czas zawartości, tylko chowa ją za zębami. Takiego informuję uprzejmie o niestosowności jego zachowania, często spotykając się z niezrozumieniem i zaskoczeniem. Nie wszystko, co przybyło do Europy zza morza jest dobre i kulturalne. Ale jakby gówno było też do żucia, to by chyba tak samo pod fotelami, czy gdzie indziej przyklejali, bo co za różnica - chyba nie smakowa?
"Jak dziecko spadnie z 3 m do wody i skoczą do niego jakieś zwierzęta to dopiero będzie ubaw!" Ale tylko, jeśli będzie tam sobie pływał sympatyczny krokodyl, bo on bardzo lubi dzieciaki. Ale może was wtedy zaskarżą o utratę 500+?
Czasem trzeba zabulić za przekaz więcej niż kwota do uiszczenia. Jest naturalnie wiele możliwości przesyłki i różnorakie ceny. Jak człowiek się nie zna na tym, albo mu zwisa, to kosztuje. Za darmo jest tylko śmierć, ale i ta kosztuje życie, nic piekielnego.
Na SORze ocenia się kolejność przyjęcia według przypuszczalnego powodu wizyty, a nie czasu czekania. Czyli domniemany zawał, albo apopleksja mają zawsze pierwszeństwo przed n.p. bólem pleców, czy nawet brzucha. A lekarz nie może się rozdwoić, więc trzeba czekać, albo umierać, takie jest życie. Awanturowanie się na SORach ma przeważnie skutek odwrotny i nie przyśpiesza badania, czy leczenia, a można czasem wylecieć na zbity pysk. Wolno naturalnie zawsze kulturalnie i uprzejmie spytać i poprosić o wyjaśnienia i alternatywy.
Obecnie nikt ospy wietrznej (albo n.p. grypy) mieć nie musi, bo istnieje dobra szczepionka. Jeśli inni pracownicy są zaszczepieni, albo ta chorobę już mieli, to im nic nie grozi. Będąc czasowo lekarzem uchodźców (ubiegających się) tu o azyl, spotkałem się parokrotnie z epidemiami, wymagającymi natychmiastowej kwarantanny dla każdego nieszczepionego, który miał bezpośredni kontakt z chorym. Może w Polsce jest inaczej?
Jak nie znają polskiego, to niech się nauczą (Dyzma), ale tylko w Polsce. Cały świat nie ma obowiązku znać jakiegoś wyszukanego języka (nawet angielskiego, czy esperanto), a jak ktoś nie zna tubylczego (nawet przebywając tam dziesiątki lat), to jego sprawa, własna głupota i pech. W Niemczech często Rosjanie mówią dobrze (czasem doskonale, choć prawie zawsze z akcentem) i potrafią się przeważnie wspaniale dogadać, a głownie Turcy (a szczególnie Turczynki) po 40 latach pobytu - ani me ani be. Z Polakami też przeważnie mało kłopotu. Łamią często język, ale odważnie próbują i u nich to najczęściej tylko kwestia czasu.
Babcia swój chłopski rozum ma i jak jej się zechce wspomagać krwawicą jakiegoś przypuszczalnie oszusta, to jej sprawa. Każdy może uczyć się na własnych błędach, albo być dalej głupim po szkodzie. Do naiwnych świat należy. Okno jest m.in. do wyrzucania przez nie pieniędzy.
@bukimi: Jak się ma fantazję i zachcianki, to nie powinno się pracować w gastronomii, bo tam klient ma je mieć i nie powróci do lokalu, gdzie jest niekulturalnie i nieprzyjemnie osłużony, a firma - splajtuje (jak ma taką fantazję - to prosze bardzo). Może właściciel nic nie wie o niekorzystnym dla zakładu zachowaniu kelnerki, ale jak sie dowie, chyba mu się nie spodoba, bo niezadowolony gość moze wdechowo zepsuć reputację restauracji, albo kawiarni, z której ta żyje. Klient ma zawsze wybór, a konkurencja na rynku - istnieje.
@Bezymienna: Nie bądź śmieszna! Nie chodzi tu o 20 litrów, tylko o szklankę i o to, że kelnerka policzyła opłatę za coś, co nie było uwidocznione w jadłospisie jako odpłatne, ani klient nie był poinformowany z góry o cenie. To może uważasz nawet za odpowiednie, gdy lokal zechce dodatkowej opłaty za n.p. nakrycie stołu, jak to często we Włoszech bywa? Porównywalna samowola, mimo że czasem jest wpisywana w menu. Nie każde poczynanie gastronoma musi być przyjmowane bezkrytycznie i bez protestu.
@digi51: Nie wiem o co tobie chodzi, niemiecki i tutejsze przepisy znam dość dobrze i niewątpliwie żaden kelner nie miałby prawa wypędzać gościa z lokalu tylko dlatego, że ten za wolno pije kawę, czy coś innego. Od tego są tutaj skargi do n.p. Gewerbeaufsichtsamt, który zajmuje się m.in. nadzorem nad restauracjami i zainteresowałby się tym wielce "sympatycznym" zachowaniem obsługi. Nie wszystko, co w Polsce się dzieje, musi być przykładem dla świata.
@aklorak: Przez tydzień - nie, ale do zamknięcia lokalu - chyba tak, możliwe, że są w Polsce jakieś odmienne przepisy. Albo kelner decyduje, jak szybko gość ma obowiązek wypić kawusię. Jeśli tak, to PRL dalej pozdrawia, kiedy to kelner o wszystkim decydował, też o tym, kto dostanie stolik (może tylko jeszcze za zachodnie dewizy). Chcecie, żeby te czasy wróciły?
@TakaFrancuska: To jest naturalnie ryzyko inwestora, albo musi dać informację dla każdego klienta już przy wejściu o indywidualnej polityce lokalu, ale musi uważać, żeby nie podpadł pod dyskryminację (n.p. gdy zapodał, że studentów, czy jakiejkolwiek innej grupy społecznościowej tam się nie obsługuje_, bo mu zaraz zamkną całą firmę, i słusznie.
@Bezymienna: Chamstwo jest zawsze darmowe, a opłatę za wodę mają prawo naliczyć tylko wodociągi, a nie kelnerzy według swojego widzimisię.
@TakaFrancuska: Nie wpadli TYLKO po darmową wodę, lecz zamówili i zapłacili też dwie kawy. Autorka nie informowała ich też przy zamówieniu wyraźnie o cenie wody z kranu, ani o jej uwidocznieniu w menu. A jak coś zamówili, to wolno im siedzieć do usranej śmierci, czyli aż sobie spokojnie (n.p. przez trzy godziny) ta kawę wypiją.
Panie premierze, jak żyć? Co ma premier (czy prezes, czy jakiś prezydent) do wiatraka? Czy ewentualnie, że i to i to pierniki?