Profil użytkownika
andtwo
Zamieszcza historie od: | 13 grudnia 2016 - 19:11 |
Ostatnio: | 24 grudnia 2020 - 14:31 |
- Historii na głównej: 17 z 18
- Punktów za historie: 2387
- Komentarzy: 351
- Punktów za komentarze: 2809
Zamieszcza historie od: | 13 grudnia 2016 - 19:11 |
Ostatnio: | 24 grudnia 2020 - 14:31 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@thebill: Odstępstwo istnieje, w formie odpowiedniej klauzuli w akcie notarialnym. Kiedyś takiej możliwości faktycznie nie było.
@muflon63: Nie byłam osobą bardziej uprzywilejowaną, miałyśmy dokładnie takie same prawa. Jeśli dwie osoby podjęły decyzję o sprzedaży domu, to obie osoby są zobowiązane do przygotowania go pod sprzedaż. Bałagan na działce nie ma nic wspólnego z historią :D Nawet nie chodzi o bałagan w domu, bo jednak od czasu do czasu kurze i podłogi pomyłam w nieużywanej części domu. Chodzi o masę rzeczy i gratów, które nie należały do mnie. Skoro uważasz, że to ja powinnam odwalić całą brudną robotę, a siostrę zaprosić jedynie na odbiór gotówki, bo ja zajmuję swoją połowę domu, to się nie dogadamy.
@xpert17: kiedy sprzedajesz dom, to przede wszystkim powinieneś się z niego wymeldować. Gdyby tylko o mnie chodziło, to nie byłoby problemu. Ale ciągnąć sąsiadów do sądu jednak trochę temat komplikuje.
@muflon63: Sama w domu (czyli bez siostry) mieszkałam tylko przez rok. Skoro przez ten rok siostra nie potrafiła się określić, co chce zrobić z domem, to dlaczego ja miałabym się określić w tydzień? A siostra jak najbardziej mogła ekipę sprzątającą wynająć, mogła sama przyjechać i własne rzeczy ogarnąć, ja byłam gotowa na sprzedaż domu i wszelkie tego konsekwencje, ale nie będę odwalać całej roboty za kogoś, kto po sobie nawet śmieci nie chciał wynosić.
Nie zgadzam się z komentarzami, że zwlekałam z decyzją. Zakup domu to nie jest zakup pralki, na taką decyzję potrzeba czasu. A ja go na początku nie dostałam wcale, dopiero po miesiącu gróźb i telefonów co drugi dzień ze strony siostry, dała mi 5 miesięcy do namysłu. Po tych 5 miesiącach moja sytuacja nie pozwalała na zakup domu, więc dałam siostrze odpowiedź, że dom sprzedajemy, gdzie tu moje niezdecydowanie? Ale siostra nie chciała decyzji o sprzedaży, czy mnie czy obcej osobie, ją interesował wyłącznie zakup domu przeze mnie i szukała sposobów, aby mnie do tego zmusić. Kiedy moja sytuacja się poprawiła, to poinformowałam ją, że dom kupię. W międzyczasie siostra mogła robić z domem co chciała, co nie znaczy, że ja miałam stawać na rzęsach, żeby za wszelką cenę dom od niej kupić. Opcja sprzedaży domu wchodziła w grę tylko wtedy, jeśli ja bym dom przygotowała do sprzedaży, później musiałabym załatwić stosowne dokumenty, a siostra by przyjechała jedynie na odbiór pieniędzy.
@muflon63: Nie, nie mam obowiązku sprzątania niezamieszkanej przeze mnie części domu. Nie mam obowiązku nawet sprzątania własnej części, jeśli mi się nie chce. I tu nie chodziło o sprzątanie, tylko przygotowanie domu do sprzedaży. Dlaczego miałabym to robić sama, skoro moje rzeczy są na moim piętrze, a na pozostałych, niezamieszkałych piętrach są rzeczy siostry, brata, bez bliżej określonego właściciela i po dziadkach? twoim zdaniem, ja powinnam przygotować dom, załatwić papiery, a siostra by przyjechała jedynie na odbiór gotówki?
@xpert17: Dzwoniłam w tej sprawie do gminy przed spotkaniem z notariuszem. Mogę założyć sprawę o wymeldowanie, na którą musiałabym wezwać świadków poświadczających, że siostra faktycznie nie mieszka. Całość trwałaby kilka miesięcy, więc zarówno w gminie, jak i notariusz polecali, aby siostra sama stawiła się w gminie i wymeldowała. Nie da się wymeldować tak po prostu kogoś, kto jest zameldowany na stałe.
@maat_: Jeszcze nie, jestem w trakcie spłacania rat.
A to 1300 zł to nie jest niezgodne z prawem? Najniższa krajowa wynosi więcej.
@pasia251: Bardzo dobre pytanie :P Nie ogarniam też, dlaczego dorosła kobieta pozwala teściowej urządzać imprezy w swoim domu (według historii nie był to pierwszy raz).
Jest jak jest, ale kontrola w przychodni przy odbieraniu wyników badań?! Ja bym się wkurzyła, że mi baba tyłek zawraca byle czym.
Przede wszystkim chciałabym zaznaczyć, że temat, czy talerzyk powinien się zwrócić czy nie, nie dotyczy historii i wyjaśniam to wyżej. Skoro chodzicie na wesela i dajecie 200 zł za dwa dni picia i jedzenia, to wasza osobista sprawa. Ja uważam, że talerzyk powinien się młodym zwrócić i tyle zawsze wkładam do koperty, albo i więcej, jeśli to wesele bliskiej osoby. W końcu to jest prezent na ich nową drogę życia. I proszę nie mylcie pojęć, talerzyk to wyłącznie jedzenie i napoje, czyli to, co dostajecie na organizowanych imprezach typu sylwester. Młodzi płacą za znacznie więcej, te koszty zazwyczaj im się nie zwracają. Strach pomyśleć, jakie prezenty wręczacie na zwykłe urodziny...
@GlaNiK: zwrot za talerzyk, a zwrot kosztów wesela to jednak dwie zupełnie różne kwoty. Pewnie, że w różnych częściach Polski ceny mogą być inne. W moich stronach za 200 zł za parę nie pójdziesz na żadną imprezę typu Andrzejki, sylwester, nawet do remizy.
@nasturcja: 3 lata temu koszt talerzyka wynosił ok. 250 zł (czyli 500 zł za parę) za dwudniowe wesele, nie w mieście. W tym roku idziemy na 4 wesela i nie wiemy ile dać, bo z tego, co słyszę, ceny poszły w górę jak szalone.
@nursetka: Przede wszystkim chodzi o to, że dał 200 zł, a sam liczył, że na swoim weselu dostanie znacznie więcej (kilkukrotny żart o grubej kopercie przestaje być żartem). Ja osobiście wolę na wesele nie iść, niż dać komuś 200 zł- jak mnie na wesele nie stać, to na nie nie idę. Jednak ten talerzyk powinien się młodym zwrócić i myślę, że sama takiej kwoty również byś nikomu nie dała.
Wpadłam na taki pomysł, żebyście niby przypadkiem, przy Justynce, rozpoczęli rozmowę, że np. od jutra płacicie sobie za podwózki. Ustalcie stawki na 2 i 3 osoby. Jak Justynka znowu poinformuje, że z wami wraca, od razu przed odpaleniem silnika zacznijcie się rozliczać.
@dayana: "Wzięcie wolnego w roku szkolnym jest baardzo trudne"- serio? to ja nie wiem, skąd tyle zastępstw. "wakacje w sezonie, w którym jest najdrożej i najwięcej ludzi"- Mój zakład, jak i wiele wiele innych zakładów prawie zawsze zamyka się w wakacje (ale tylko na 2 tygodnie, nie 2 miesiące), szkoły też zawsze są zamknięte w tym samym czasie, nic tylko brać last minute i płacić dwa razy taniej. To nie jest argument. Kiedyś pracowałam na kontroli jakości z pewną dziewczyną. Studiowała pedagogikę, była na 5 roku. Spytałam, co planuje robić po studiach? "Nie wiem". Zatkało mnie, więc pytam dalej: ale jak to nie wiesz? Przecież zaraz skończysz studia pedagogiczne, na pewno masz wybraną specjalizację, nie chcesz iść w tym kierunku? Odpowiedź: "Nie wiem"... Niestety, na studia pedagogiczne większość osób idzie, bo "skoro nie umiem liczyć, ale potrafię czytać, to pójdę na pedagogikę". Oczywiście nie wszyscy, znam osoby, które poszły na pedagogikę i z przyjemnością chodziły na świetlicę szkolną (za darmo), zająć czymś dzieciaki. Albo z iskierkami w oczach opowiadały o zajęciach z niepełnosprawnymi dziećmi.
I ja chętnie się dowiem więcej na temat ofert :)
Nie zgodzę się z częścią historii. Pracuję w branży X. Kiedy klient potrzebuje wyrób A na już, to ja muszę mieć wszystkie detale "na wczoraj". I nikogo nie obchodzi, że mój dostawca nie ma tego na stanie, mam zrobić tak, żeby detal był w zakładzie. Później to ja się tłumaczę na telekonferencjach z klientem. Wprawdzie moja branża jest zupełnie inna, ale jeśli jest nacisk na dostępność towaru, to musisz pracować tak, żeby ta dostępność była. Jeśli chodzi o pozostałe piekielności- informuj górę o wystąpieniu problemu przed jego wystąpieniem. Najlepiej codziennie. W momencie wystąpienia problemu nikt nie ma prawa zabrać ci czegokolwiek z wynagrodzenia- z tego, co wiem, pracownik ma prawo nie zgodzić się z karą i jeśli udowodni, że ze swojej strony zrobił wszystko- pracodawca nie ma prawa pracownika ukarać. Ale tutaj zaznaczam, dowód zamówienia to za mało- mogłeś zamówić odpowiednio wcześniej. U mnie działa doskonale. Jeśli u ciebie nie zadziała- uciekaj.
Niestety, pracodawca zawsze wykorzysta nasze zaangażowanie na naszą niekorzyść. Ja rzadko kiedy brałam urlop. Dyrektor tak się do tego przyzwyczaiła, że kiedy poszłam o podpisanie dwudniowego urlopu (czwartek-piątek), usłyszałam, że: - Jak ona sobie beze mnie poradzi - ona też by chciała sobie iść na urlop - ona by chciała, żebym wzięła urlop tylko na jeden dzień Rozmowa trwała 20 minut, w końcu podpisała. W piątek rano zadzwoniła, że jestem szalenie potrzebna w firmie, bardzo mnie prosi, żebym przyjechała, sytuacja nadzwyczajna. Pojechałam. Okazało się, że musiałam przetłumaczyć na angielski jeden slajd na prezentację. Nie jestem jedyną osobą znającą angielski w firmie. Nigdy więcej nie odbiorę telefonu z pracy, będąc na urlopie.
@yanka: Gdyby każdy wiedział o roszczeniowości osoby obdarowanej przed jej obdarowaniem, to z pewnością nikt by się tej pomocy nie podjął. Niestety, takie rzeczy wychodzą po fakcie. Autorko, czemu nie powiesz tego wszystkiego piekielnej koleżance? Póki siedzisz cicho, to ona sobie będzie pozwalać na coraz więcej!
Przykre, że oboje rodziców było tak zapatrzonych w siebie i swoje dupska, że nie widzieli, jak dużą rolę w twoim życiu odgrywał ten pies. Ja też miałam dwa boksery (suczki) i uważam, że są to najcudowniejsze psy na świecie :)
@Garrett: Że potrzebujemy, to mało powiedziane! Ale uciekałbyś po 3 miesiącach. U nas żaden z kierowników nie może podjąć samodzielnej decyzji, nawet jeśli ta jest jedyną słuszną. Każda pierdoła wymaga zgody dyrektor, np. kierownik technologii potrzebuje jej zgody, aby mnie poprosić, żebym zamówiła 20 szt próbek pręta do prób wytrzymałościowych...
Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie odrzucają pomoc, która może całkowicie odmienić ich życie na lepsze.
@Zunrin: aa już wiem, gdzie popełniłam błąd w opisie historii, już poprawiam.