Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anq

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 21:31
Ostatnio: 7 kwietnia 2016 - 12:38
  • Historii na głównej: 21 z 61
  • Punktów za historie: 21001
  • Komentarzy: 194
  • Punktów za komentarze: 1111
 
zarchiwizowany

#41201

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O kulturze ludzi
Tak się składa, że ortodontę mam w Katowicach, a sama mieszkam 150 km dalej. Moja siostra mieszka w Katowicach, więc w piątek zatrzymuję się u niej, w sobotę mam wizytę, w niedzielę wracam.
Już stoję przed busem, z plecakiem, kierowca sprzedaje bilety, kiedy wpycha się przede mnie starsza pani z torbą. Lekko się zachwiałam, i nie zdążyłam odzyskać równowagi, po czym pani schyliła się, żeby wyciągnąć coś z torby, i... popchnęła mnie tyłkiem, a ja upadłam. nawet się nie odwróciła, żeby przeprosić. Na pytanie "kultury to mamusia nie nauczyła?" odpowiedziała prychnięciem. I za każdym razem ktoś starszy wpycha się przede mnie, a jestem tam raz na 2 miesiące. Naprawdę ja nie mam obowiązku ustępować miejsca w kolejce do busa.
Kolejne - już siedzę w busie, wchodzi parka. Zaczęli się całować. Nie mam nic przeciwko okazywaniu sobie uczuć, ale mały busik to nie jest miejsce do takowego. Całowali się dopóki silnik nie zapalił, a wtedy koleś wyszedł z busa i stał na przystanku. Czyli jakieś 15 minut.
Okej, jedziemy. Słuchawki w uszy, i byle do domu, bo zęby bolą, a tabletek przeciwbólowych brak. W pewnym momencie wsiada pani. A właściwie nie pani, tylko OBYWATELKA. koniecznie z wielkiej litery. Bus coś długo nie rusza, więc wyciągam słuchawki, żeby zorientować się, co się dzieje. Otóż pani nie zapłaciła, nie powiedziała dokąd jedzie, tylko usiadła. Cały bus pyta gdzie jedzie, a ona siedzi i milczy. Kierowca poprosił ją o opuszczenie busa, na co ta łaskawie powiedziała "DO WOLBROMIA!" i podała pieniądze. Przez kilka minut mnie szturchała, żebym jej powiedziała, kiedy będzie Wolbrom, bo musi wysiąść. No dobrze. Powiedziałam jej "Proszę pani, już Wolbrom". A ta do mnie "Ja nie jestem panią, JESTEM OBYWATELKĄ!"

Za dwa miesiące kolejna wizyta u ortodonty..

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (154)
zarchiwizowany

#40984

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mieszkam sobie w bloku, to i sąsiadów posiadam. Pode mną mieszka starsze małżeństwo, w bloku obok ich córka z wnuczką.
Ojciec wnuczki, niech będzie jej Sylwia odszedł, gdy była mała. I tak matka sprowadzała wielu wujków do domu, a Sylwii rekompensowała brak ojca prezentami. I tak, Sylwia miała wszystko co najlepsze, między innymi dużo psów, które "były wywożone na wieś", jak były za duże. Teraz Sylwia ma następnego psa, spaniela. Niestety, pies został podrzucony do dziadków, bo nie ma z nim kto wychodzić - matka imprezuje, Sylwia ma go gdzieś, bo już nie jest malutki i słodki. Dzisiaj zaczepił mnie dziadek Sylwii - czy nie chciałabym psa, bo przecież mam tyle zwierzaków, a oni do schroniska oddadzą.
A za pół roku kupią jej następnego.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (231)
zarchiwizowany

#40124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że zbliża się "szara jesień" zamiast pięknej, złotej, postanowiłam opisać sprawę szatni w mojej szkole. Uczniów kilkaset, jedno pomieszczenie 3x3 metry z wieszakami. Wieszaków jest 200. Uczniów więcej.
Przed "szatnią" jest korytarz, gołe płytki, nie ma nawet głupiej ławki, żeby przysiąść i buty zdjąć, na stojąco. Oczywiście, nie ma tam ani jednego kaloryfera. U nas trzeba chodzić w kapciach, nie można mieć adidasów czy trampek. Szatniarki otwierają szatnię w listopadzie, zamykają w marcu. W październiku/kwietniu jest za zimno, żeby nie nosić kurtki i butów zimowych? Nas to nie interesuje, noś ze sobą.
Ale na lekcje z kurtką wejść nie możesz. I tak szatniarki mówią "noś ze sobą", a nauczyciele "zanieś do szatni". I w kółko.
Wspominałam, że uczniów więcej, niż wieszaków. Jak zabraknie wieszaka - noś ze sobą. A teraz, proszę sobie wyobrazić, jak 350 osób ma stłoczyć się w korytarzu. I jak mokro jest, skoro nikt butów ze śniegu nie otrzepie. i wnosi go ze sobą. A potem w kapciach przepychać się, żeby znaleźć wieszak. Ot, uroki polskich szkół średnich.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (38)

#39507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawet nie wiem, jak to opisać. Ludzie są debilami.
Ocieplają blok naprzeciw mojego, więc rusztowania i te sprawy. Idę dziś, około 7:30 do szkoły, przede mną robotnik pijany w sztok, zataczający się od prawej do lewej, na całej szerokości chodnika. W końcu się przewrócił, na twarz, krew się leje.
Podprowadziłam do ławki, dałam chusteczkę, poszłam do szkoły.

Właśnie dowiedziałam się, że robotnik nie żyje. Spadł z 5 piętra rusztowania.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (763)
zarchiwizowany

#39502

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Drogi złodzieju!
Mam nadzieję, że moja torebka z książką "Anatomia i fizjologia człowieka" w środku będzie ci dobrze służyć. Obyś został dobrze wykształconym biologiem :)

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 67 (203)
zarchiwizowany

#38455

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Myślę, że sytuacja warta opisania.
Moja ciocia ma "przyjaciela". Jest w niego zapatrzona jak w obrazek, utrzymuje go, spełnia jego zachcianki. Muszę wspomnieć, że ów przyjaciel ma 70 lat, moja ciocia 43. Dzisiaj (jestem u cioci z mamą na 2 dni) mama z ciocią poszła na zakupy, zostałam sama z Panem Emerytem. Zadzwonił domofon, oczywiście nie podszedł do niego, więc odebrałam ja. Pan pytał, czy mogę mu otworzyć klatkę, żeby zostawił ulotki. No cóż, otworzyłam. Emeryt podniósł głowę z poduszki (było około 14)
Emeryt - Kto to?
Ja - Ulotki
Emeryt - wpuściłaś go?!
Ja - No... tak.
Emeryt - czy cię w ogóle matka nie wychowała?! Jesteś niedorozwinięta, czy co? Po cholerę nam ulotki! Ja nie wiem, matka taka inteligentna, a dzieciak taki matoł!
Poszłam do pokoju, ciocia, gdy się dowiedziała, że wpuściłam na klatkę pana od ulotek, powiedziała, żebym się nie kłóciła z Emerytem (?), bo on ma rację, nie powinnam go wpuszczać.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (43)
zarchiwizowany

#37669

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj czekałam na koleżankę, która robi prawo jazdy. Plac manewrowy jest zaraz obok przystanku busów. Zwykle odbywają się tam jazdy naraz motocyklem i samochodem. Na przystanku multum ludzi, w tym mamusia z dzieckiem. Dziecko wpadało na plac kilka razy, z krzykiem matki "ŁOMÓJBOŻE! UWAGA! MOJE DZIECKO!". Dziecko brała za rękę, i ciągnęła znów na przystanek. Chłopiec nie mógł mieć więcej niż 4 lata. Jazdy trwały ponad godzinę, gdy odchodziłyśmy, matka z dzieckiem jeszcze nie odjechali.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (33)
zarchiwizowany

#37323

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed 5 lat. Jechałam od weterynarza z siostrą i 2 kotami. Koty należały do ciotki, która nie miała transportera, i wiozłyśmy je od weterynarza. Koty łaziły po całym aucie. Ja siedziałam z tyłu, bez zapiętych pasów. W końcu jeden kot wlazł mojej siostrze pod nogi, nie mogła prowadzić, było ślisko, krótko mówiąc, miałyśmy wypadek. Mojej siostrze nic się nie stało, ja uderzyłam głową w boczną szybę, i zemdlałam, nie wiem, chyba ze strachu. Byłam na obserwacji w szpitalu, miałam lekkie wstrząśnienie mózgu. Co było w tym piekielnego?
Że moja ciotka, siostra mojej matki, matka chrzestna, w szpitalu ciągle krzyczała "gdzie moje kotki! co zrobiłyście moim kotkom! Moje biedne koteczki!". Potem ani razu nie spytała, jak się czuję.
Bo z rodziną to najlepiej na zdjęciu, nie?

P.S Kotom nic się nie stało. Wróciły do ciotki.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (42)
zarchiwizowany

#37163

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii lekarze.
Aktualnie robię prawo jazdy, kategoria A. Chodziłam na wykłady z synem Piekielnej. Chłoptaś lat 19, cały odziany w markowe ciuchy, wymuskany - widać po nim, że rodzina zamożna. przedwczoraj rozbolało mnie gardło. Bardzo. Nie byłam w stanie nic przełknąć, mówić też nie bardzo mogłam. Zarejestrowałam się do jedynej lekarki, która nie była na urlopie. Posiedziałam grzecznie w kolejce, weszłam do gabinetu, i mówię (raczej staram się mówić) co mi dolega. Piekielna posłuchała i rzecze:
P - ty chodzisz z moim synem na prawo jazdy? Na motor?! JA CI ANTYBIOTYKU NIE PRZEPISZĘ! Na własne życzenie cię boli!
Po czym.. wypisała mi na recepcie rutinoscorbin.
Skarga na panią poszła, a ja musiałam się udać na wizytę prywatną.

lekarze

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (210)

#36154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Absurd.
No po prostu absurd.
Od 2 dni jestem na wakacjach w nadmorskiej miejscowości. Obudziłam się dzisiaj rano, z comiesięczną przypadłością kobiet. No nic - umyłam się, ubrałam, zaglądam do opakowania - został mi jeden tampon. 15 minut później człapałam do najbliższej drogerii, czy miejsca, gdzie można kupić tampony. Przeszłam trzy sklepy (żadnej drogerii), JEST! znalazłam! Poprosiłam o niebieską paczuszkę, i tu zaskoczenie.

Sprzedawczyni: - Dowód.
Ja: - Słucham?
Sprzedawczyni: - Dowód! Ja ci nie sprzedam! To jest dla DOROSŁYCH!

Wyszłam.

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1108 (1180)