Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anq

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 21:31
Ostatnio: 7 kwietnia 2016 - 12:38
  • Historii na głównej: 21 z 61
  • Punktów za historie: 21001
  • Komentarzy: 194
  • Punktów za komentarze: 1111
 
zarchiwizowany

#33038

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak Anq pomogła człowiekowi.

Jedziemy pociągiem z Woodstocku. Miejsc siedzących brak, ludzie na podłodze, na kolanach innych, na oparciach siedzeń, lub jak ja, na takich "stolikach" pod oknem, nie wiem jak to nazwać. Jedziemy, duszno, tłok, ale ogólnie wesoło. Po kilku godzinach jazdy chłopak, który siedział po skosie ode mnie, na ostatnim siedzeniu, w rogu wagonu zaczął się wykrzywiać. Myślę "a pewnie jaja sobie robi". Otóż nie. Zaczął się trząść, źrenice podeszły mu do góry, zostały same białka. No myślę padaczka, no padaczka. Nie mam jak się dostać, krzyczę na wagon, że on się dusi. Nikt nic. Zaczęły mu sinieć usta, to mnie najbardziej przeraziło, te sine usta. Mówię, że trzeba mu udrożnić drogi oddechowe, czyli trzymać głowę "ustami do góry", żeby przełyk był w linii prostej. Wiadomo, człowiek się ślini itd. Więc krzyczę, żeby mi zrobili miejsce, to przejdę i to zrobię. Nikt się nie rusza, jakby mnie nie słyszeli. Więc zdeptałam trochę ludzi (a jakże - glanami), komuś przeszłam po głowie, dostałam się do faceta, który już prawie zsunął się z siedzenia. Trzymam głowę, ktoś podchodzi, chce mu dać wodę. Odtrącam butelkę, wylewa się na mnie. Ktoś inny idzie z długopisem, chce mu wsadzić w zęby. Drę się, że nie wolno. W końcu mi przeszło, podziękował mi, powiedział, że nic nie pamięta.

Mimo 17 lat wiem, co trzeba robić w wypadku padaczki (mój przyjaciel ma), ale gdyby mnie tam nie było?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (183)
zarchiwizowany

#32364

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii - koleżanki z klasy.

Chodzę do drugiej liceum, aktualnie ją kończę. Wydawać by się mogło, że 18 latki o seksie powinny wiedzieć dużo, jeśli nie wszystko, prawda? Otóż nie. Mam w klasie koleżankę, niech będzie Zosię. Zosia jest normalną dziewczyną, niestety, niekoniecznie nadaje się do liceum. Jedna z naszych koleżanek w nocy została ciocią, więc tematem głównym dnia była ciąża i zapłodnienie. Gadałyśmy wszystkie, gdy nagle Zosia zaczyna:

Z - a ja słyszałam, że jak dziewczyna jest w spodniach, i chłopak też w spodniach, i on się spuści,a ona mu siedzi na kolanach, to ona może zajść w ciążę.
Ja - No chyba nie.. Wiesz, że facet miałby plemniki -terminatory.
Z - No przecież tak czytałam na forum! To jest możliwe!

Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.

Z - A koleżanka mojej koleżanki zaszła w ciążę przez nos!
Ja- Jak to przez nos?
Z- No normalnie, facet jej się spuścił do nosa i ona zaszła w ciążę. I była dziewicą. I urodziła.
Ja, podnosząc się z podłogi - No patrz, może też ją wezmą do nieba, następna Maryja.
Z - No ale tak mi koleżanka mówiła!
Ja - Zośka, niby jak sperma miała przejść z nosa do macicy kobiety? Ty naprawdę w to wierzysz? Nie wiem, jakąś rureczką?
Z - Ale to jest możliwe! Ona tak zaszła!
Ja - Zosiu, czy ty w ogóle wiesz, jak dochodzi do zapłodnienia?
Z - Ale ty głupia jesteś ;/

I poszła.
A my się zastanawiamy, skąd tyle nastoletnich matek.
Jak to skwitował mój chłopak: "Słyszałem, że przez żołądek do serca, ale żeby przez nos do macicy to jeszcze nie"

szkoła

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (286)
zarchiwizowany

#30940

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrowienia dla pani, która dała mi 2 złote, gdy siedziałam w parku ze stojącą obok gitarą (w futerale), i powiedziała "bułkę sobie kup, bo od dźwigania taka chuda jesteś"

starsi ;)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 67 (205)
zarchiwizowany

#30939

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No to o służbie zdrowia ;)
Mam częste zapalenia stawów. Wszystkich, ale najbardziej bolą kolana i łokcie. Gdy zaczęło się kolejne, miesiąc temu, postanowiłam się wybrać do przychodni. A że kolejki niebotyczne, a ja nie jestem w stanie ustać na nogach, wyszłam o 6:40, bo o 7 otwierają przychodnię. Było już kilka osób przede mną. Godzina 7:15, przychodnia nadal zamknięta. O 7:20 łaskawie otworzono. Od 7.30 zaczyna się rejestracja, więc wszyscy ustawiają się w kolejkę. Wybiła wymarzona 7:30, a pań od rejestrowania ani widu ani słychu. W końcu przyszły, była tylko jedna lekarka na cały dzień. Stoję w tej kolejce z gorączką, oparta o ścianę, żeby odciążyć kolana. Dochodzę do okienka, podaję numer karty i słyszę od Piekielnej
P - musi się przerejestrować do doktor X
Ja - Słucham?
P - Ulica Piekielna, pokój numer 666. Następny!
Ja - Przepraszam, ale co ja mam zrobić? Ja mam zapalenie stawów, mam tam lecieć? (ulica piekielna jest około kilometra dalej)
P - Nie obchodzi mnie to.

Więc powlekłam się na ulicę Piekielną, do pokoju 666. Na szczęście tam wszystko wytłumaczył mi miły pan. Wróciłam więc, z bólu prawie płacząc, do ośrodka. Podeszłam do okienka, pani mnie łaskawie zarejestrowała. Siedziałam na krześle z dreszczami, płakałam, ale nie chciałam się wciskać w kolejkę. Kiedy już nie wytrzymywałam, zapytałam
Ja - przepraszam, bardzo źle się czuję, czy mogłabym wejść po tej pani?
Jakaś baba, około 60 lat - Ja teraz wchodzę! Ciężko chorzy ludzie tu są, a ta po dyskotekach łaziła, puszczała się i będzie się wpychać!
Na szczęście po uprzejmie inaczej pani, jakaś starsza babcia wpuściła mnie przed siebie, słowami "ja to już niewiele życia mam, ale ciebie można szybko wyleczyć"

służba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (164)
zarchiwizowany

#30890

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiecie co mnie najbardziej denerwuje? Właściciele psów i ich pupile. Sama mam jamnika, bardzo strachliwego, boi się nawet najmniejszego psa.

1. Idę sobie spokojnie z psem na smyczy po chodniku. Nieopodal na ławeczce siedzi piekielna rodzinka. Widzę psa, jednak myślałam, że jest na smyczy. I tu się pomyliłam, bo coś w typie owczarka niemieckiego już jest obok mojego psa i na niego warczy. Nie minęła sekunda, a mój pies leży na grzbiecie, a tamten go trąca łapą, dość brutalnie, szczeka, warczy. Odganiam tamtego, biorę swojego na ręce, i chcę już zwiewać, kiedy owczarkopodobne coś mam praktycznie przed nosem. Jamnik rozdrapuje mi ramiona, dekolt i szyję, szczeka na mnie owczarek, ku uciesze Pana Piekielnego. Krzyczę więc, czy może zabrać psa. Odpowiedź? "No przecież on się chce tylko pobawić!". Uciekłam stamtąd jak najszybciej.

2. Pudelek. Biały. Z panem na oko 45-50 lat. Dość agresywny pudelek. Siedzę na ławce w parku, pies leży pod ławką, bo gorąco, a tam cień, gdy przydreptuje urocza biała kulka. I rozpoczyna się kakofonia szczekania pudla i pisków mojego psa. Jamnik wskoczył na ławkę, schował się za mną, a pudel jak szczekał tak szczeka. Piekielny właściciel? "Kora! Kora do nogi. Kora chodź do pana! No chodź do pana! Kora nie wolno! Kora chodź tutaj!". W odległości kilku metrów, oczywiście.

3. Idzie sobie jakiś "młodzieniec", na oko może z 10 lat, z psem, spanielem. bez smyczy i kagańca. Już leci do mojego psa, gdy ja swojego wzięłam na ręce. Spaniel skacze mi po spodniach, szczeka, warczy, ujada.
Ja -Hej, nie wiesz, że wyprowadzanie psa bez smyczy i kagańca jest karalne?
Młody -..A spie*dalaj.

psy

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (133)
zarchiwizowany

#29847

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna opowieść o sąsiadach :)
Otóż sąsiedzi z góry - około 30 lat, dorobili się potomka płci męskiej. Kuba ma teraz 3 lata. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że od miesiąca podrzucają nam go kilka razy w tygodniu. O ile rozumiem, że muszą koniecznie wyjść, i dziecka nie mają z kim zostawić, i że sytuacja jest jednorazowa, to czemu nie, mogę zająć się maluchem przez 2-3 godzinki. Na początku mieli różne wymówki - a to żona chora, i trzeba zawieźć do lekarza, a dziecka brać nie będą, a to pogrzeb, no to co będą dzieciaka ciągnąć.. Teraz? Po prostu przychodzą, mówią "będziemy za godzinę-dwie", i idą. Ileż to razy już odmawiałam.. Mówiłam, że nie mogę, że muszę się uczyć, że mam gości, że źle się czuję.. Wtedy pytali o babcię, babcia podchodził do drzwi i Kubusia brała. Ale dziś przeszli już samych siebie. Siedzę w domu, uczę się do sprawdzianu, dzwonek do drzwi. uchylam - Kubuś i jego rodzice.
Piekielni Rodzice (PR)
PR - cześć, będziemy za dwie, góra trzy godziny - i tu pchają moje drzwi, żeby się szerzej otworzyły
J - Nie mam czasu, muszę się uczyć.
PR - A babcia jest?
J - nie, nie ma, pojechała z dziadkiem na wieś.
i tu, uwaga, szczyt:
PR - puść mu bajkę, on sobie posiedzi
Ojciec Kubusia pchnął drzwi, które się otworzyły, wepchnął dziecko i oboje po prostu uciekli.

Na szczęście jeszcze tylko rok i wyprowadzam się z tego powalonego miasta.
Sobie znaleźli, darmową opiekunkę

sąsiedzi

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 235 (285)
zarchiwizowany

#29719

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam sąsiadów w bloku. Jak oczywiście każdy, jeśli nie jest pustelnikiem i nie mieszka na odludzi. Ogólnie są sympatyczni, mili, uczynni, gorzej z ich najstarszą córką, która ma dwójkę dzieci, nie starszych niż 2 lata. Przyjeżdża na piątek, sobotę i niedzielę. A w piątki i soboty mój inny sąsiad uczy grać na saksofonie, również mnie. Od 12 do 16 ma lekcje, z różnymi ludźmi. I tak jest odkąd pamiętam, czyli odkąd zamieszkałam w tymże bloku. Nigdy to nikomu nie przeszkadzało, a nawet miło czasem posłuchać ładnej muzyki z dołu. Wszystko było cacy, do dzisiaj. Akurat na lekcji byłam ja, gdy rozlega się głośne walenie w drzwi. Nauczyciel/sąsiad idzie otworzyć. I kto to? Córka Piekielna!
P: Urwa, moje dzieci śpią a ty urwa tutaj...! Ja po policję zadzwonię! Co to urwa ma być, graj jak oni nie śpią! Dopiero co ich położyłam! A ty ich urwa obudziłeś - i tu wiązanka wyzwisk w stronę około sześćdziesięcioletniego pana.

Ja rozumiem, że dzieci to dzieci i spać muszą, ale przecież nauczyciel nie będzie odwoływał lekcji, bo Piekielna przyjeżdża na weekendy.

sąsiadka

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (208)
zarchiwizowany

#29514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o "ciąży do usunięcia" przypomniała mi pewną sytuację w mojej rodzinie. Kuzynka zaszła w ciążę, oboje z narzeczonym się cieszyli, chociaż dziecko nieplanowane. 15 tydzień - badania prenatalne - dziecko nieuleczalnie chore, wskazania do aborcji. Kuzynka aborcji się poddała. Nie muszę mówić, jaki to wysiłek i ból psychiczny dla kobiety, usunięcie dziecka.
Co w tym piekielnego? "Życzliwi sąsiedzi". 15 tydzień to połowa 4 miesiąca, brzuch już widać. A tu nagle brzucha nie ma. Kuzynka przez dobre pół roku dostawała anonimy "dzieciobójczyni" "morderczyni" "zabójca" i w podobnym kontekście.
Teraz jest mamą trzyletnich bliźniaków :)

po prostu Polska

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (255)
zarchiwizowany

#29145

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótko, z dzisiejszego popołudnia.
Stałam na parkingu Tesco, mama pakowała rzeczy do bagażnika, ja trzymałam resztę zakupów. W pewnym momencie podjechał samochód, w środku był Pan, Pani, Dzieciak w foteliku i pies. York czy coś w stylu Yorka. Pan wyjął dzieciaka z fotelika, i zamyka psa w samochodzie. Wywiązała się dyskusja między panem i panią
Ona - no co ty, nie możemy go wziąć?
On - nie, będzie nam przeszkadzał!
Ona - Ale on nie ma wody, gorąco (rzeczywiście, 17 stopni, samochód w słońcu), no przecież się ugotuje!
On - No niech ci będzie...
Po czym... uchylił okno na może 5 cm, zamknął samochód i poszli.
Jak można, ja się pytam?!

sklepy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (38)
zarchiwizowany

#28825

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No to o współlokatorce z internatu

Do szkoły mam około 30 km, rodzice nie mają samochodu, żeby mnie wozić, a jedyny autobus do szkoły jeździ o 6:20, a lekcje zaczynam o 8:00. Więc ponad godzinę siedzę w szkole bezczynnie. Mama postanowiła, że będę mieszkać w internacie, bo środki na to są, miejsca też. Na szczęście byłam tam tylko 2 miesiące, i dobrze, bo nie wytrzymałabym ani dnia dłużej.
Mieszkałam z dziewczęciem, nazwijmy ją Monika, rok starsza ode mnie. Monika lubiła alkohol, lubiła papieroski, była "troszkę" opalona na solarium, i po prostu, głupia. Taka cudowna dziunia.
Pokój dwuosobowy - malutka łazienka, dwa łóżka, dwa biurka, i jedna spora szafa.
-Nie wiedziałyśmy, jak odgrodzić jej ciuchy od moich, więc przywiozłam z domu neonowo różowy wieszak, który powiesiłyśmy na środku, tworząc granicę. Dziwnym trafem, moje ciuchy czasem wisiały po "jej" stronie. no cóż, myślałam, że może się pomyliłam przy odwieszaniu. Okazało się, że gdy mnie nie było, Monika przymierzała sobie moje ubrania. Zauważyłam to, gdy niespodziewanie weszłam do pokoju, a miałam być na lodach z koleżanką, i zastałam ją w mojej sukience.
-Namiętnie używała swoich kosmetyków. Nie ważne, czy to fluid (mam jasną cerę, więc używam najjaśniejszych kolorów, a na niej wyglądał, jakby zanurzyła twarz w mące), tusz do rzęs, puder, szampon czy nawet pastę do zębów albo żel do higieny intymnej. Zaradziłam temu - kupiłam spory kuferek na klucz, po prostu wszystko spakowałam do środka, wtedy Monika odnalazła swoje kosmetyki.
-Raz zauważyłam, że ma na sobie moje MAJTKI. Nie wiem, jakim idiotą trzeba być, żeby nosić czyjeś majtki.
-Mieszkałyśmy na parterze, przez okno całkiem łatwo się wchodziło. Więc nocne eskapady Moniki były na porządku... nocnym. Monika była całkiem sympatyczna, lubiłyśmy się nawet na początku, więc po prostu w nocy puszczała mi sygnał, i otwierałam okno. Gorzej było, gdy zaczął nas odwiedzać jej chłopak. Tak, bez żadnych oporów uprawiali seks, wiedząc, że jestem w pokoju i nie śpię.
-Miałyśmy mojego laptopa, powiedziałam, że owszem, może korzystać, po uprzednim zapytaniu mnie, ale prosiłam, żeby nie ściągała żadnych plików, ani nie grzebała w moich folderach. Notorycznie zmieniała mi tapetę, przestawiała programy (no bo ja w domu mam "mój komputer" na samej górze, a ty masz kosz, a ja tak nie lubię.
-Mówiła półsłówkami - trochę zdania po polsku, trochę po angielsku "Ju noł, byłam tam, oł maj gaaasz, i tam był taki bjutiful boj, no to ja mu sej "haj boooj""
- Gdy ona wracała nad ranem z imprezy, jeszcze pijana, to ja nie mogłam nic zrobić, bo ją budzę. Natomiast gdy ja miałam na 9:30, i chciałam pospać do 8, to ona od 6:30 latała: myć się, suszyć włosy, i wszystko robiła 2 razy głośniej, niż było trzeba
-Nie sprzątała po sobie. Brudne ciuchy, kurz, zużyte chusteczki i PODPASKI zostawiała albo w łazience, albo na swoim łóżku.
-Nie zmywała makijażu codziennie, po prostu nakładała kolejną warstwę.
-Rano używała niebotyczne ilości perfum, dezodorantów, lakieru do włosów, i po prostu wychodziła. Zostawiając mnie w tym syfie i smrodzie.
-kilkugodzinne rozmowy przez telefon (różowy), czyli darcie się "o maj gaaasz, ale rili? noł łej, to jest impasibul!"
-Muszę zaznaczyć, że kocham rocka, mogłabym słuchać 24/7. Mam gitarę, i od czasu do czasu pogrywałam w internacie. Noszę glany, trampki jak jest cieplej. Ledwo co brałam gitarę do ręki, słyszałam "przestać napi***** w to pudło", w końcu zastałam gitarę (akustyczną) z 3 zerwanymi strunami. Monisia namiętnie słuchała rijany, lejdi gagi i dody.

W końcu postanowiłam się przenieść do innego pokoju, bo zwyczajnie z monisią się nie dało wytrzymać. Możliwe to było za 2 miesiące. Stwierdziłam, że w takim razie koniec z internatem, rodzice kupili mi inny pojazd, i nie, nie był to skuter. Kiedy pogoda jest znośna, dojeżdżam nim do szkoły, wczesna wiosna, późna jesień, zima - autobus o 6:20. Na odchodne, dowiedziałam się, że Monisia jest w 4 tygodniu ciąży :)

internat

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (296)