Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marcelka

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2017 - 14:34
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 15:09
  • Historii na głównej: 63 z 64
  • Punktów za historie: 8530
  • Komentarzy: 1069
  • Punktów za komentarze: 9209
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
12 września 2017 o 14:44

@MyCha: absolutnie nic nie ma do rozmiaru 32 ani do osób, które go noszą. jeszcze nie tak dawno w przeciętnych sklepach spotykałam tylko rozmiarówkę 36-44, no i nie jestem jakąś "drobinką", więc fakt, że bluzka 32 na mnie pasowała był zaskakujący. ale to dobrze, że sklepy mają coraz większy wybór rozmiarów, i jak wspomniałam wcześniej - rozmiar na metce tak naprawdę nie ma znaczenia, jak ciuch lezy ok.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
12 września 2017 o 10:44

nawet w jednym sklepie rozmiary się różnią. np sklep o nazwie takiej jak popularny drink - mam stamtąd kilka bluzek, krój/fason podobny, a rozmiary na metce od 32 (wtf?! - do niedawna nie wiedziałam, że taki rozmiar istnieje) do 40. w innych sklepach przeważnie pasuje na mnie 38, czasem 36. ale są też takie, gdzie spodnie nie kupię - po pierwsze, żeby przez stopę i w łydce przeszło, to cud, a jak już przejdzie, to w talii luz na 15 cm... i mówi się trudno, i żyje się dalej, i szuka się sklepu/producenta, którego ciuchy będą pasować do sylwetki. no i ok, może to jest jakieś mentalne samodowartośiowanie "noszę 36 więc jestem taka szczupła, cudna, świetna", ale luuuudzie... grunt, żeby dobrze leżało i żeby się w tym dobrze czuć, nikt oprócz osoby, która ma dane ubranie na sobie na metkę nie patrzy. nie ma szans, żeby wszystkie sklepy ujednoliciły rozmiarówkę. a nastolatki... owszem, wrażliwe to to i podatne na kompleksy, ale nie da się ich uchronić przed całym światem. a do autorki historii - wyobrażam sobie, jak przykro ci było w tamtej przymierzalni. ale może dzięki tamtej sytuacji dziś potrafisz patrzeć na swoją figurę z dystansem? gdybyś wtedy kupiła te "wymarzone" dzinsy i na siłę starała się być klonem koleżanek, to kto wie, do czego by to doprowadziło. może do gorszej rzeczy niż kompleksy...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
11 września 2017 o 19:02

@Rollem: no to powiem ci, że jestem zaskoczona, bo jak wspomniałam mieszkam w dużo mniejszym mieście, ale nawet nie dalej jak miesiąc temu był u nas Tour de Pologne, jakiś inny wyścig rowerowy, rajd samochody i chyba jakiś bieg - tak, że w efekcie przez cały tydzień określone ulice w określonych porach były całkiem wyłączone z ruchu albo była zmiana organizacji ruchu. ale dokładne informacje i mapki były dosłownie wszędzie - fb, portale, mpk, lokalne dzienniki itd., wręcz trudno było się nie natknąć na nie, nawet nie szukając ich specjalnie. policja sterowała za każdym razem ruchem, w newralgicznych miejscach kierując na objazd. oczywiście, było to trochę uciążliwe, i jak musiałam przejechać przez miasto to zdarzyło mi się mruknąć "cholerni rowerzyści" ale liczyłam się z utrudnieniami. bywa. i nie życzyłam żadnemu rowerzyście czy biegaczowi raka, bo spędziłam w samochodzie powiedzmy 40 minut, choć normalnie zajęłaby mi trasa 20 min ... btw., skoro piszesz, że "co roku masz styczność z tymi świetnymi maratonami" t wnioskuję, że co roku sa taakie cyrki = kiepska organizacja. więc trzeba wziąć to pod uwagę i tyle...

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 11 września 2017 o 19:05

[historia]
Ocena: 43 (Głosów: 59) | raportuj
11 września 2017 o 15:50

Poza tym serio? Życzysz komuś raka bo musiałaś przejść jakiś odcinek trasy pieszo? precyzując, życzysz komuś ciężkiej choroby, która zapewne skończy się śmiercią, a poprzedzona będzie zapewne wielkim cierpieniem i tej osoby i bliskich? bo się do pracy spóźniłaś? taki mocno piekielny brak proporcji, rzekłabym....

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 51) | raportuj
11 września 2017 o 14:55

niedogodność niewątpliwa, ale wiesz... mieszkam w dużo mniejszym mieście, które też swój maraton (i ileś tam innych tego typu imprez) organizuje. i zawsze termin podany jest z około rocznym wyprzedzeniem, zawsze lokalne dzienniki/portale informują o wszelkich utrudnieniach w ruchu, zmianach organizacji ruchu, wyłączeniu ulic - możne te info znaleźć na www komunikacji miejskiej, urzedu miasta, organizatora imprezy i lokalnych mediów. więc podejrzewam, że we Wrocławiu jest podobnie. więc powinnaś była przewidzieć utrudnienia/sprawdzić trasy tramwajów itd. a przechodzenie przed biegaczami i utrudnianie im biegu "bo ja się śpieszę" tez jest piekielne...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 września 2017 o 8:58

@krzycz: wiem, kiedyś nawet zwróciłam na to uwagę kasjerce, ale w sumie co ona może jak ma tak "z góry" nakazane? i teraz już chyba znikło to ograniczenie - rzadko bywam w tym sklepie, ale nie rzuciła mi się ostatnio karta z napisem "płatności kartą od kwoty....". może ktoś doniósł ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 września 2017 o 8:56

@mjjm: np. 40 biletów za 50 zł? :) nawet do transakcji kartą musiałabym kupić około 20 biletów. w sytuacji, gdy mpkami jeździłam od czasu do czasu, a miasto mniej więcej co pół roku zmieniało ceny biletów, to nie byłby dobry pomysł. a kupienie np. 4 biletów zamiast jednego czy dwóch nie rozwiązywał problemu reszty...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
10 września 2017 o 22:18

ale to jest sytuacja trochę patowa - kasjer nie ma wydać, rozumiem - jak w kasie nie ma, to nie wyczaruje. ale normalny człowiek z kolei rzadko miewa w portfelu odliczoną kwotę x,99 zł lub jakąś wielokrotność tego. i ja kilka razy byłam w osiedlowym sklepie "piekielna", kiedy np. wybierałam dzień wcześniej (najczęściej już późnym wieczorem, kiedy wszystko było pozamykane) z bankomatu jakąś kwotę i oczywiście miałam nominał 50 zł lub 100 zł, a rano potrzebowałam bilet na mpk i musiałam tym banknotem zapłacić - bo drobnych nie miałam, a w sklepie płatność kartą przyjmowali od 25 zł (potem zmienili na 10 zł, co też w sumie nic nie dawało w takiej sytuacji).

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 25) | raportuj
8 września 2017 o 14:56

heh, też miałam podobną "przygodę" z kuzynką, choć nieco mniej piekielną... ilekroć jej rodzice z nią nas odwiedzali, zawsze w celu pochwalenia się osiągnięciami córki (ok, spoko, ich prawo), a przy tym wsadzenia przytyku mi - dokładnie w ten sposób - X. miała dobre oceny - super! ja miałam lepsze? Oceny nie są najważniejsze... X. wzięła udział w konkursie? Super! Ja brałam udział w konkursie? Beee, to nakręcanie rywalizacji między młodzieżą itd. Kontakt się osłabiał, aż praktycznie całkiem się urwał - sporadyczne telefony i wizyta mniej więcej raz w roku. Aż tu nagle telefon od cioci, do mojej mamy i do mnie, co słychać, pitu pitu, wizyta jedna, druga, miód malina... okazało się, że kuzynce, żeby dostała pewien ważny staż, potrzebne jest zameldowanie w mieście, w którym mieszkam. Więc czy może mogłabym...? Mogłabym. Ale nie chciałam.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
7 września 2017 o 13:10

@imhotep: wszak tatuaże to szatańskie oznakowanie ;)jak sobie zrobisz choćby małą nutkę, myszkę czy innego pterodaktyla, to zzzzło wpełznie razem z tuszem pod Twą skórę i już nie odpuści. Serio.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
7 września 2017 o 10:05

@popcornpop: kurczaczek, chętnie bym sobie posiedziała na d**** i poczekała na perspektywiczną pracę marzeń z wynagrodzeniem, które ma 6 zer. ale rachunki same się nie chcą płacić, niedobre! no i ktoś na Alinkę musi zaiwaniać...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
7 września 2017 o 10:00

@mijanou: będzie płacz. Znam pewną 40-latkę: trójka dzieci, od zawsze na utrzymaniu najpier rodziców, potem męża. Mąż pracował za granicą na czarno, zarabiał nieźle, do tego wszystkie możliwe socjalne zapomogi na dzieci - żyć, nie umierać. teraz dzieci są w wieku 18, 20, 22 lata, mąż zginął w wypadku. I przyszła kryska na matyska... i kobieta płacze, bo nie ma za co żyć, dzieci jeszcze nie mają jej jak/za co pomóc, ona zero wykształcenia, zero doświadczenia, nawet na kasjerkę w lokalnym sklepie jej nie przyjęli...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
7 września 2017 o 9:56

coś mi się nie klei w tej historii. Program ruszył jakieś 1,5 roku temu - Alina była na 4 roku studiów. teraz ma 27 lat i jest rok po studiach - to znaczy, że broniła się w czerwcu/wrześniu 2016. to znaczy, że na 4 roku była w 2014/2015, wtedy nie byoło 500+. Po drugie - no matematycznie ma rację, praca jej się nie opłaca, jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi. a czy jest to fair w stosunku do innych, pracujących ludzi, z których podatków są fundowane 500+ i inne socjalne dodatki - to już inne pytanie.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
4 września 2017 o 22:11

@annabel: a myślisz, że tak łatwo znaleźć odpowiedzialną i dostępną opiekunkę na ostatnią chwilę, z dnia na dzień? w dodatku taką, co wyrazi zgodę by siedzieć przy chorym dziecku i za dniówkę czy dwie samej się zarazić? Dziecko nie uprzedza z tygodniowym wyprzedzeniem "mamo, tato, zachoruję"...

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
2 września 2017 o 21:48

Pechowo trafiłeś... Też mnie irytowało "będę dłużna grosika", tonem raczej informującym, niż przepraszającym czy też pytającym o zgodę. ale kilka razy zdarzyło mi się, że brakowało mi 1 lub 2 gr i kasjerki "przymknęły oko"

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
2 września 2017 o 17:53

niektóre pytania - o te kredki lub czy długopis wyschnie - idiotyczne. ale inne niekoniecznie. jak hostessa stoi cały dzień w sklepie, to jest szansa, że akurat wie, gdzie można znaleźć rzecz X. a jeśli nie wie - jej prawo! - to wystarczy, że odpowie "przykro mi, nie wiem, proszę zapytać kogoś z obsługi sklepu".

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 września 2017 o 17:49

@Alien: tak, była głośna sprawa pewnej biegaczki - chyba amatorki - która w maratonie wystartowała, miała okres i specjalnie nie użyła żadnych środków higieny, bo "to naturalne"...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
1 września 2017 o 12:02

@Shineoff: nie ma wyjścia, pojedziemy... ale wkurzyła mnie ta sytuacja, bo gość skoro nie wiedział, co jest -ok, miał prawo - to powinien powiedzieć: sorry, nie wiem, a nie podejmować się naprawy, do której najwidoczniej nawet nie wiedział, jak się zabrać...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 września 2017 o 11:58

@vezdohan: no ja też byłam w lekkim szoku, bo uważałam, że tak to się robi, a tu suprise ;) kasę wziął najpierw za "usunięcie błędu" - 20 zł, potem za świece (koszt świec) i wymianę - 50 zł...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 września 2017 o 11:55

@Lypa: mi się to od początku nie podobało, bo na tej zasadzie można wymienić pół części w aucie... ale to samochód Mamy i ona ma decydujący głos, a ona chciała mu dać szansę... w końcu on to "specjalista", a co ja się tam znam :S

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 września 2017 o 11:52

@Wuadek: tak, renault. ale na wszelki wypadek wybierzemy się do tego dalszego warsztatu...

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
1 września 2017 o 9:27

w takich sytuacjach zawsze trzeba żądać odmowy wydania na piśmie. w każdym urzędzie są określone terminy na wydanie określonych decyzji, a urlopy pracowników (oficjalnie) nie mogą - i nie powinny - mieć na to wpływu. Też kiedyś zdarzyła mi się podobna sytuacja, co prawda sprawa nie była aż tak pilna, ale jednak musiałam pokombinować, żeby móc być w urzędzie w danym dniu, w godzinach pracy urzędu - które były i moimi godzinami pracy. Okazało się, że siedzą sobie 2 panie, a trzeciej - od przedziału literek "X -Y", w tym i mojej literki dziś nie ma. i się nie da. A ja widzę szufladę, oznakowaną tą literką. widzę, że nie ma zamka, czyli zamknięta nie jest... ale się nie da. dopiero jak zażądałam odmowy wydania dokumentu na piśmie albo kierownika, to się dało. w 3 minuty się dało.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 sierpnia 2017 o 13:04

@LoonaThic: co racja, to racja! :D

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 sierpnia 2017 o 13:02

@Ja_Klaudiusz: raczej nie, najwidoczniej "mój" bezrobotny nie jest odosobnionym przypadkiem

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
25 sierpnia 2017 o 9:21

ludzie widzą zdjęcie słodkich kociaków w necie, kupują słodkiego kociaka tudzież szczeniaka, a jak się okazuje - suprise! - że zwierzaka trzeba karmić - codziennie, od czasu do czasu do weta zaprowadzić, a jak małe, to może coś pogryźć, podrapać, zniszczyć, i wtedy jest reakcja: "ale jak to tak?!" i zdziwienie dorosłcyh - metrykalnie, bo mentalnie niektórzy na poziomie 3latka zostają - ludzi. A co do chomików to chyba większość sądzi, że to taka "mysza, co wklatce siedzi, zachodu wielkiego nie wymaga, a dziecko może się pobawić jak pluszakiem". A to jednak niezupełnie tak

« poprzednia 1 234 35 36 37 38 39 40 41 42 43 następna »