Profil użytkownika
marcelka ♀
Zamieszcza historie od: | 25 lipca 2017 - 14:34 |
Ostatnio: | 13 maja 2024 - 15:47 |
- Historii na głównej: 63 z 64
- Punktów za historie: 8546
- Komentarzy: 1070
- Punktów za komentarze: 9211
Zamieszcza historie od: | 25 lipca 2017 - 14:34 |
Ostatnio: | 13 maja 2024 - 15:47 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
i w takich wypadkach wychodzi jakość obsługi w droższych sklepach i w sieciówkach. Kiedyś kupiłam torebkę, zamek zepsuł się po dwóch tygodniach (zasuwał się, ale rozjeżdżał się na środku). Reklamacja, 2 tyg., bezzasadna... A w tym samym mniej więcej czasie kupiłam portfel, w nieco droższym sklepie - też zamek poszedł, reklamacja, dostałam naprawiony w ciągu 6 dni, bez żadnych problemów.
@Trollitta: zmieniałaś termin egzaminu praktycznego dla brata w Urzędzie Komunikacyjnym? A myślałam, że to się robi w odpowiednim wordzie... a jeśli ta urzędniczka celowo mnie wprowadziła w błąd (twierdząc kategorycznie, że na odległość ani w innym urzędzie się nie da) - to była jeszcze bardziej piekielna, niż myślałam
@alexx3: wiem - ale ja pierwsze prawo jazdy miałam terminowe (3 lata) w czasie, gdy jeszcze były bezterminowe. Teraz chyba są max. na 15 lat, a ja nadal mam to nowe, wymienione, wydane na 3 lata.
@swiesg: i dzięki za informację, że teraz da się to załatwić prościej! nadal mam terminowe prawo jazdy, więc pewnie przyda mi się ta wiedza :)
@swiesg: "jakiś czas temu" - to było jakieś 1,5 roku temu. Nie wiesz, czy wtedy też funkcjonowały te przepisy? Tak czy siak, urzędniczka, z którą rozmawiałam przez telefon na samym początku tamtej "drogi przez mękę" nic o tym mi nie mówiła, a wręcz twierdziła, że tylko osobiście w ich urzędzie, koniec kropka, nawet informację o upoważnieniu musiałam wręcz z niej "wydusić"...
@Meh: miałam na myśli to, że Wy mogliście nie wiedzieć - ale wuefista wiedział i o fakcie, że będzie bieg i o ramach czasowych też. Więc powinien wprowadzić, np. w ramach rozgrzewki krótkie biegi (nawet w kółko, po sali), mierzyć Wam czas, sprawdzić, kto z Was ma problem z bieganiem, wzmocnić wytrzymałość... nie wiem, jakie to były ramy czasowe, ale nie dziwię się, że ludzie bez przygotowania się w nich nie mieścili. A zajęcia na studiach powinny przygotować studentów do zaliczenia i osoba prowadząca wf powinna to uwzględnić - to raz. Bo to trochę tak, jakby ktoś przez cały semestr uczył studentów np. geometrii, a zrobił egzamin z wielomianów i całek... A dwa - z innych przedmiotów studenci, żeby zdobyć zaliczenie, muszą w domu się pouczyć - więcej lub mniej, napisać jakąś pracę itd. - nie rozumiem, czemu wf miałby być wyjątkiem. Skoro zdawałeś sobie sprawę, że będzie bieg i że to raczej nie Twoja specjalność, to trzeba było choć trochę poćwiczyć, pobiegać nawet 1 km dziennie...
@magisterzpodstawowki: jeśli masz wszystko na piśmie, to sprawa jest prosta - albo płacą za okno, albo wypowiedzenie umowy najmu (jeśli nie zapłacą czynszu, bo niby pokryli koszt okna). Lepiej dla Ciebie, jakby się wyprowadzili - znajdziesz kogoś obcego, komu można wynająć pokój i sytuacja będzie jasna, bez niepotrzebnych emocji i sentymentów.
No nie do końca wspaniały człowiek... bo przecież bieg na ocenę nie pojawił się pod koniec semestru znienacka - wfista na pewno wiedział, co będzie podstawą wystawienia oceny i nawet jeśli wybrałeś tenis stołowy, to jego obowiązkiem było wprowadzić taką rozgrzewkę/zajęcia które by przygotowały cię - i pozostałych studentów - na wysiłek, jakim jest przebiegnięcie tych 5 km.
to nie wina rządu, ani szkoły, ani nawet nie całkiem rodziców. po prostu są na tym świecie głupi ludzie i to się nie zmieni. i można by zapewne palnąć tym dziewczynom pogadankę kilkugodzinną, z dowodami naukowymi, filmikami edukacyjnymi i rozmową z psychologiem, a one i tak wiedziałyby "swoje". takie życie. No, chyba że ta Mariola, ta od Patrycji powiedziałaby im coś innego, to może zmieniłyby zdanie...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2018 o 9:58
zamiast się oburzać - przyjmij ofertę! zapłać mężowi stawkę, jaką zapłaciłabyś wynajętej pani, ale też wymagaj od niego takiej dokładności w sprzątaniu, jakiej wymagałabyś od niej - efekt: same plusy - posprzątane mieszkanie, pieniądze zostają "w rodzinie", a mąż może bardziej doceni Twoją pracę.
Niestety, czasem mam wrażenie, że większość osób za wartość uznaje umiejętność "zakombinowania", a nie uczciwość. Mam legitymację prasową i przeważnie, gdy wejście do jakiegoś muzeum/na wystawę jest związane z przygotowywanym artykułem, to wchodzę za darmo. Kiedyś wybrałam się do jednego z małych muzeów z koleżanką (która btw. uważa się za osobę niezwykle kulturalną i na wysokim poziomie, trochę takie "ą, ę"). Było to wyjście całkiem prywatne, nie miało związku z żadnym potencjalnym artykułem, a wstęp kosztował jakieś 6 zł...Koleżanka była oburzona, że nie chcę "ściemnić", że przygotowuję artykuł i żebyśmy obie (!) weszły za darmo. Z fochem zapłaciła wtedy to 6 zł, i stwierdziła, że jestem frajer, skoro płacę za coś, za co nie muszę...
świetne! :D wydaje mi się, że musisz kupić drugą drabinę, żeby dziadek używał jej przy drzewkach "w całości". Jestem też pewna, że dla tej 1/3, co to jej używał, szybko znajdzie jakies zastosowanie - tylko czuwajcie nad tym, jakie :D
coś mi w tej historii brakuje. Po pierwsze lamentujące dziecko mąż mógł wyprowadzić na chwilę na zewnątrz, zwłaszcza, że wypakowywaniem zakupów zajmowała się autorka historii. Po drugie przeciśnięcie się przed rodzinę dwuosobową z dzieckiem i wózkiem już przy kasie w biedronce wydaje mi się fizycznie niemożliwe, ta pani chyba musiałaby nad nimi przelecieć - nawet jak jedna osoba stoi, to ciężko przejść obok... a po czwarte rezygnacja ze zrobionych z takim trudem zakupów to zachowanie typu "zrobię mamie na złość, odmrożę sobie uszy" po trzecie trafiła chyba roszczeniowa na roszczeniowych... @Szwa: w przypadku "konfliktu" przy kasie to kasjer ma głos decydujący i jeśli to nie jest kasa typu "do 10 produktów" czy z innym pierwszeństwem, to powinien obsługiwać tego, kto był pierwszy
@MyCha: jakby się rodzice nauczyli, to może i chłopaczka by wyedukowali, jak się jeździ na rowerze. Albo zabrali rower...
Podejście nauczyciela jak najbardziej piekielne. Ale... nie żebym chciała być piekielnym grammar nazi, ale ta historia, czyli brak interpunkcji, kiepski styl i błędy takie jak "macieżyński" + informacja, że autorka zdała próbną maturę z rozszerzonego języka polskiego na 70%, to mi się w głowie nie mieści... chyba matura na psy schodzi (nie obrażając psów)
Jak już się dowiesz, który z sąsiadów robi sobie takie "jaja", to polecam zrobienie mu pasty jajecznej na drzwiach/samochodzie/oknie - skoro preferuje taki sposób komunikacji, to może zrozumie o co chodzi w zasadzie "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe"....
@Armagedon: tak było! :D poczułam się jakbym była autorem szkolnej lektury :D
niestety wiele osób załatwia sobie lewe zwolnienia. a biorąc pod uwagę termin, komuś mogło się wydawać, że też tak zrobiłaś... poza tym ktoś, kto musiał Cię zastąpić, pewnie zbyt szczęśliwy nie był... to nie usprawiedliwia oczywiście plotek i krzywych spojrzeń, ale czyni je, że tak powiem, zrozumiałymi...
puszczanie psa luzem, nawet maleńskiego kundelka co to nikomu nic nie zrobi, nawet na wsi - jest piekielne, bo to świadome narażanie psa na niebezpieczeństwo. po to człowiek ma trochę więcej rozumu (przynajmniej z założenia) niż zwierzę, żeby takie sytuacje: drogą jeżdżą samochody, mój pies biega sam po drodze, więc samochód może go przejechać - przewidzieć i starać się im zapobiec, np. zamykając bramę. A że to było 10 lat temu i samochody rzadko tam jeździły - ale jeździły. biedny psiak...
@Balzakowa: no całkiem głupie to nie jest :D posłucha babcia X. księżego gadania, że za nieobecność na mszy piekło i szatani, wróci do domu i zacznie nad głową wnusia, co to mu kościół nie po drodze smęcić, że "wnusiu mój wnusiu, piekło i szatani, olaboga!" I może wnusio będzie wolał krok swój młodzieńczy skierować do świątyni, zamiast po raz 50. słuchać narzekań babci. I będzie miał ksiądz więcej ludzi na mszy? Będzie. Tylko ile warte takie uczestnictwo, to już inna sprawa...
hmm, pani zostawiająca swoje dziecko na świetlicy chyba powinna się cieszyć, że wychowawczyni je tam zaprowadza, a nie np. zawiadamia opiekę społeczną, że dziecka nikt nie odebrał po lekcjach... a co do drugiej sytuacji - grunt to mieć priorytety! dziecko może samo wyzdrowieje, a paznokcie same się nie zrobią! :D
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2018 o 23:38
@PrincesSarah: może właśnie dlatego, że Ty narysowałaś, a koleżanka dostała 5? Pomoc byłaby wtedy, gdybyś pokazała koleżance, jak taki rysunek może zrobić, a ona według Twoich wskazówek wykonała go samodzielnie
miałam podobnie w liceum. nasz wychowawca ciągle narzekał na osoby, które wagarowały (mieliśmy trzech takich "regularnych wagarowiczów" w klasie) i dawał nam wykłady o frekwencji itp. - a mówił to do osób, które na lekcje chodziły normalnie - do dziś nie wiem dlaczego, zwłaszcza, że kiedy już któryś z tych trójki wagarowiczów w szkole się pojawiał (lub rodzic na wywiadówce) - to wychowawca nigdy nie wygłaszał im "kazań"...
to sklep musi ci zwrócić kasę, nie bank - bank przecież tylko za pośrednika robi, z własnych pieniędzy ci nie odda... poza tym wydaje mi się, że podstawą do ubiegania się o zwrot środków byłby wyciąg z konta/potwierdzenie przelewu + dokument KP, że zapłacono gotówką, nie jakiś "świstek" z nieczytelnym podpisem...
Bicia, szturchania, "darcia mordy" - ani na dziecko, ani na kogokolwiek nie popieram. Ale... mam kuzynkę, która była skrajnie przeciwna jakikolwiek karom fizycznym w stosunku do dzieci. Uważała, że trzeba tłumaczyć, argumentować do skutku. Przy dwójce pierwszych jej się to udawało, trzecie okazało się "małym terrorystą": sceny w sklepie, w domu, przy jedzeniu - wszędzie. i nie, nie było to żadne adhd czy inne zaburzenie. wreszcie któregoś dnia nie wytrzymała i dała klapsa. lekkiego, ale klapsa. ona przeżyła to bardziej niż dzieciak, uznała to za swoją wielką porażkę wychowawczą. za to dziecko o dziwo już po tym jednym razie przestało "testować", na ile może sobie pozwolić. oczywiście, zdarza mu się nadal marudzić, fochować, ale to nigdy nie jest już na taką skalę, jak wcześniej...