@mskps: jeśli w umowie jest napisane, że sesja jest darmowa (popularne TFP), ale w zamian fotograf może wykorzystać zdjęcia (wizerunek modelki) w określony sposób, np. w portfolio, to w przypadku cofnięcia zgody na wykorzystanie wizerunku modelka musi opłacić sesję. I taki zapis w umowach znajduje się bardzo często, bo gdyby go nie było, to fotografowie byliby regularnie dymani (dziś panna przychodzi na sesję, za tydzień odbiera foty, a dzień później cofa zgodę i fotograf zostaje z niczym, a poświęcił na to kupę czasu).
@este1: aha, czyli tylko kierowcom ciężarówek się spieszy, tak? Osobówkami natomiast jeżdżą tylko ci, co pojechali na spacer i nie mają celu, do którego chcą dotrzeć na czas.
@Tenzprzeciwkacomakotairower: chyba pora do okulisty. Znam naprawdę sporo kierowców ciężarówek (wśród znajomych, z którymi regularnie się widuję jest ich około 8-10, dodatkowo dwóch w rodzinie i kilkunastu wśród nieco dalszych znajomych), sam swego czasu trochę jeździłem na ciężarówkach i kompletnie się nie zgadzam z tym, co piszesz. Ani sam nigdy nie miałem problemu z oceną odległości w lusterku, ani nie słyszałem o takich kłopotach od innych kierowców.
@le_szek: myślę, że to może dlatego, że się jest baaardzo zapracowane. Się zrobi, się pójdzie, się załatwi, się kupi, się wyrzuci śmieci... Kiedy to biedne się ma jeszcze przepisów SIĘ uczyć? ;)
Takie kretyki powinny być wsadzane albo do pierdla (narażenie dziecka na śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu), albo do psychiatryka (bo zdrowi na umyśle ludzie tak się nie zachowują). Donosić, donosić i jeszcze raz donosić. I pilnować, czy za donosem poszła reakcja. To chyba własnie te przypadki, w których dzieciom byłoby lepiej w placówce opiekuńczej, niż przy matce.
@lazy_lizard: Załóżmy, że weterynarz bierze 120 zł za godzinę. Pierwsza wizyta: 5 minut = 10 zł; druga wizyta: podanie leku, 1 min = 2 zł; trzecia wizyta: podanie leku, 1 min = 2 zł. Suma wychodzi 14 zł. Normalnie psucie rynku, że ja pierdzielę, bo wzięła 12, a nie 14 zł.
Nawet dwa promile mogą być niewyczuwalne. Wystarczy, że ktoś pije na umór przez tydzień, potem przez kilkanaście godzin nie, a przed pracę walnie piwo/drina i coś zje. Szczególnie, jak zje np. kebaba z ostrym sosem, to właśnie jego poczujesz, a nie alkohol.
Co oczywiście nie usprawiedliwia potencjalnych morderców za kierownicą.
Moim zdaniem w pojazdach, które wykonują usługi transportowe (obojętnie, czy wożą ludzi, czy towary) powinny być obowiązkowo montowane alkomaty. I to nie takie, które odblokowują uruchomienie pojazdu, ale takie, w które trzeba "dmuchać" co np. godzinę. O ile stosunkowo łatwo (bo przyzwolenie społeczne wciąż jest zatrważająco duże) znaleźć kogoś trzeźwego, kto "dmuchnie" na start, o tyle trudniej szukać jelenie co chwilę.
@vezdohan: ale ja się całkowicie zgadzam, że przepisy powinny być możliwie proste. Z tym, że w OBOWIĄZUJĄCYM stanie prawnym nie są i instytucje takie jak ZUS, skoro już pochłaniają kupę kasy, powinny chociaż dołożyć wszelkich starań, że udostępnić płatnikowi składek wszelkie możliwe informacje i udzielić mu pomocy bez konieczności poświęcania przez niego połowy dnia roboczego.
P.S. Dalszy ciąg historii miał miejsce dzisiaj. Czas oczekiwania był "wybitnie krótki" (18 minut), więc zdecydowałem się poczekać. Ale chociaż wybrałem w automatycznym menu interesującą mnie opcję, okazało się, że pani nie jest kompetentna w tej sprawie i musi mnie przełączyć. Oczekiwania na połączenie z drugą panią trwało kolejne 15 minut, a w efekcie i tak nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie. Druga pani stwierdziła, że nie wie, co powinienem zrobić - podobno z kimś się konsultowała, ale ostatecznie i tak uznała, że muszę iść do oddziału. I nieważne, że dzwoniłem w sprawie wypadku w pracy, w wyniku którego jestem unieruchomiony w domu (zalecenie lekarza: leżenie z uniesioną lewą nogą, której dotyczy uraz).
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2017 o 23:55
@berlin: spoko, jeśli potrzebujesz zadać jedno bardzo konkretne pytanie. Natomiast jeśli masz choć trochę nietypową sprawę, gdzie odpowiedź na Twoje pytanie rodzi kolejne pytanie, to już niekoniecznie jest to najlepsze rozwiązanie.
@krzycz: nie, ale uważam, że instytucja finansowana ze składek i podatków powinna - zamiast budowy kolejnych marmurowych pałaców - zatrudniać tylu konsultantów, żeby czas oczekiwania na połączenie mieścił się w rozsądnych granicach. Nie mówię, że ma to być minuta, ale średnio 10, w porywach 15 byłoby chyba akceptowalne dla większości.
@MelaMelo: to tylko potwierdza burdel w agencji. Ale w przepisach nie ma mowy o czymś takim, jak napisałaś, więc ciekaw jestem jak to ugryźli, żeby mieć porządek u siebie w papierach i żeby nikt im nie narobił koło dupy za naciągnięcie przepisów.
A "przemieszczenie do nieznanej siedziby stada" zastosowane w którymkolwiek z podanych przeze mnie przypadków byłoby zwyczajnym kłamstwem i w razie wykrycia może rodzić konsekwencje. Owszem, "da się", ale formalnie procedury na takie przypadki nie ma.
"Urzędnicy w ARiMR wykazali się zrozumieniem i pomogli mi zarejestrować kozę" - na jakiej podstawie? Po pierwsze Agencja na wszystko ma "procedury" (zazwyczaj skomplikowane i często idiotyczne, ale rzadko rozwiązujące podstawowe problemy), a akurat na takie coś procedury NIE MA. I uwierz mi - wiem, co mówię, bo mam w bliskiej rodzinie sporą hodowlę owiec i bardzo dobrze znam "przeboje" z urzędnikami w ARiMR. Sytuacje podobne do opisanych przez Ciebie też się zdarzały i nigdy nie dawało się tej sprawy załatwić w opisywany przez Ciebie sposób. Po drugie, z tego samego względu, nie uwierzę w jakąkolwiek dobrą wolę, zrozumienie i pomoc tychże.
Opisz jak dokładnie "zalegalizowałaś" kozę, najlepiej z kodem zastosowanej procedury, bo póki co historia owszem, piekielna, w większości wiarygodna, ale w szczegółach już tylko dla laika.
Jako ciekawostkę i kolejną piekielność Agencji dodam, że nie ma również "procedury" na zniknięcie zwierzęcia. Każde ma numerek i może zostać sprzedane do innego hodowcy z nadanym numerem stada, sprzedane do skupu (np. ubojni), w określonych przypadkach samodzielnie ubite lub po prostu może zdechnąć - ze starości, choroby, urazu itd. Natomiast nikt nie przewidział takich przypadków jak kradzież, utonięcie (wbrew pozorom zdarza się, jeśli pastwisko jest w pobliżu rzeki) czy zagryzienie przez drapieżniki, jeśli nie zostanie trup. Czyli zwierzęcia, które spotkał taki los, nie można mieć na stanie (bo fizycznie go nie ma), ale też nie można skreślić ze stanu (bo nie ma zwłok).
@niger_luna: wyobraź sobie, że takie przestawianie jest możliwe w obie strony. Można zatem przestawić "na swoje" na czas pisania, a następnie wrócić do innych ustawień.
@mskps: jeśli w umowie jest napisane, że sesja jest darmowa (popularne TFP), ale w zamian fotograf może wykorzystać zdjęcia (wizerunek modelki) w określony sposób, np. w portfolio, to w przypadku cofnięcia zgody na wykorzystanie wizerunku modelka musi opłacić sesję. I taki zapis w umowach znajduje się bardzo często, bo gdyby go nie było, to fotografowie byliby regularnie dymani (dziś panna przychodzi na sesję, za tydzień odbiera foty, a dzień później cofa zgodę i fotograf zostaje z niczym, a poświęcił na to kupę czasu).
@este1: aha, czyli tylko kierowcom ciężarówek się spieszy, tak? Osobówkami natomiast jeżdżą tylko ci, co pojechali na spacer i nie mają celu, do którego chcą dotrzeć na czas.
Piekielni w tej historii są nauczyciele, którzy kretynki nie odesłali do domu.
@arni90: a gdzie ja coś pisałem o używaniu tego zaimka?
@Tenzprzeciwkacomakotairower: chyba pora do okulisty. Znam naprawdę sporo kierowców ciężarówek (wśród znajomych, z którymi regularnie się widuję jest ich około 8-10, dodatkowo dwóch w rodzinie i kilkunastu wśród nieco dalszych znajomych), sam swego czasu trochę jeździłem na ciężarówkach i kompletnie się nie zgadzam z tym, co piszesz. Ani sam nigdy nie miałem problemu z oceną odległości w lusterku, ani nie słyszałem o takich kłopotach od innych kierowców.
No to nie ma problemu, zrób mu na walentynki. 2018 roku oczywiście.
@le_szek: myślę, że to może dlatego, że się jest baaardzo zapracowane. Się zrobi, się pójdzie, się załatwi, się kupi, się wyrzuci śmieci... Kiedy to biedne się ma jeszcze przepisów SIĘ uczyć? ;)
Z większością się zgadzam. Ale "o tym że się prawym nie wyprzedza nawet nie wspomnę" - dlaczego według Ciebie "się" prawym nie wyprzedza?
Takie kretyki powinny być wsadzane albo do pierdla (narażenie dziecka na śmierć lub ciężki uszczerbek na zdrowiu), albo do psychiatryka (bo zdrowi na umyśle ludzie tak się nie zachowują). Donosić, donosić i jeszcze raz donosić. I pilnować, czy za donosem poszła reakcja. To chyba własnie te przypadki, w których dzieciom byłoby lepiej w placówce opiekuńczej, niż przy matce.
@lazy_lizard: Załóżmy, że weterynarz bierze 120 zł za godzinę. Pierwsza wizyta: 5 minut = 10 zł; druga wizyta: podanie leku, 1 min = 2 zł; trzecia wizyta: podanie leku, 1 min = 2 zł. Suma wychodzi 14 zł. Normalnie psucie rynku, że ja pierdzielę, bo wzięła 12, a nie 14 zł.
Nawet dwa promile mogą być niewyczuwalne. Wystarczy, że ktoś pije na umór przez tydzień, potem przez kilkanaście godzin nie, a przed pracę walnie piwo/drina i coś zje. Szczególnie, jak zje np. kebaba z ostrym sosem, to właśnie jego poczujesz, a nie alkohol. Co oczywiście nie usprawiedliwia potencjalnych morderców za kierownicą. Moim zdaniem w pojazdach, które wykonują usługi transportowe (obojętnie, czy wożą ludzi, czy towary) powinny być obowiązkowo montowane alkomaty. I to nie takie, które odblokowują uruchomienie pojazdu, ale takie, w które trzeba "dmuchać" co np. godzinę. O ile stosunkowo łatwo (bo przyzwolenie społeczne wciąż jest zatrważająco duże) znaleźć kogoś trzeźwego, kto "dmuchnie" na start, o tyle trudniej szukać jelenie co chwilę.
@vezdohan: ale ja się całkowicie zgadzam, że przepisy powinny być możliwie proste. Z tym, że w OBOWIĄZUJĄCYM stanie prawnym nie są i instytucje takie jak ZUS, skoro już pochłaniają kupę kasy, powinny chociaż dołożyć wszelkich starań, że udostępnić płatnikowi składek wszelkie możliwe informacje i udzielić mu pomocy bez konieczności poświęcania przez niego połowy dnia roboczego. P.S. Dalszy ciąg historii miał miejsce dzisiaj. Czas oczekiwania był "wybitnie krótki" (18 minut), więc zdecydowałem się poczekać. Ale chociaż wybrałem w automatycznym menu interesującą mnie opcję, okazało się, że pani nie jest kompetentna w tej sprawie i musi mnie przełączyć. Oczekiwania na połączenie z drugą panią trwało kolejne 15 minut, a w efekcie i tak nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie. Druga pani stwierdziła, że nie wie, co powinienem zrobić - podobno z kimś się konsultowała, ale ostatecznie i tak uznała, że muszę iść do oddziału. I nieważne, że dzwoniłem w sprawie wypadku w pracy, w wyniku którego jestem unieruchomiony w domu (zalecenie lekarza: leżenie z uniesioną lewą nogą, której dotyczy uraz).
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2017 o 23:55
@vezdohan: Nie wiem, czy wiesz, ale to nie ZUS ustala prawo, tylko miłościwie nam panujący (p)osłowie. ZUS jedynie wykonuje przepisy.
@rodzynek2: to również sprawa dla policji.
@berlin: spoko, jeśli potrzebujesz zadać jedno bardzo konkretne pytanie. Natomiast jeśli masz choć trochę nietypową sprawę, gdzie odpowiedź na Twoje pytanie rodzi kolejne pytanie, to już niekoniecznie jest to najlepsze rozwiązanie.
@krzycz: nie, ale uważam, że instytucja finansowana ze składek i podatków powinna - zamiast budowy kolejnych marmurowych pałaców - zatrudniać tylu konsultantów, żeby czas oczekiwania na połączenie mieścił się w rozsądnych granicach. Nie mówię, że ma to być minuta, ale średnio 10, w porywach 15 byłoby chyba akceptowalne dla większości.
@MelaMelo: to tylko potwierdza burdel w agencji. Ale w przepisach nie ma mowy o czymś takim, jak napisałaś, więc ciekaw jestem jak to ugryźli, żeby mieć porządek u siebie w papierach i żeby nikt im nie narobił koło dupy za naciągnięcie przepisów. A "przemieszczenie do nieznanej siedziby stada" zastosowane w którymkolwiek z podanych przeze mnie przypadków byłoby zwyczajnym kłamstwem i w razie wykrycia może rodzić konsekwencje. Owszem, "da się", ale formalnie procedury na takie przypadki nie ma.
"Urzędnicy w ARiMR wykazali się zrozumieniem i pomogli mi zarejestrować kozę" - na jakiej podstawie? Po pierwsze Agencja na wszystko ma "procedury" (zazwyczaj skomplikowane i często idiotyczne, ale rzadko rozwiązujące podstawowe problemy), a akurat na takie coś procedury NIE MA. I uwierz mi - wiem, co mówię, bo mam w bliskiej rodzinie sporą hodowlę owiec i bardzo dobrze znam "przeboje" z urzędnikami w ARiMR. Sytuacje podobne do opisanych przez Ciebie też się zdarzały i nigdy nie dawało się tej sprawy załatwić w opisywany przez Ciebie sposób. Po drugie, z tego samego względu, nie uwierzę w jakąkolwiek dobrą wolę, zrozumienie i pomoc tychże. Opisz jak dokładnie "zalegalizowałaś" kozę, najlepiej z kodem zastosowanej procedury, bo póki co historia owszem, piekielna, w większości wiarygodna, ale w szczegółach już tylko dla laika. Jako ciekawostkę i kolejną piekielność Agencji dodam, że nie ma również "procedury" na zniknięcie zwierzęcia. Każde ma numerek i może zostać sprzedane do innego hodowcy z nadanym numerem stada, sprzedane do skupu (np. ubojni), w określonych przypadkach samodzielnie ubite lub po prostu może zdechnąć - ze starości, choroby, urazu itd. Natomiast nikt nie przewidział takich przypadków jak kradzież, utonięcie (wbrew pozorom zdarza się, jeśli pastwisko jest w pobliżu rzeki) czy zagryzienie przez drapieżniki, jeśli nie zostanie trup. Czyli zwierzęcia, które spotkał taki los, nie można mieć na stanie (bo fizycznie go nie ma), ale też nie można skreślić ze stanu (bo nie ma zwłok).
"Dialogi spolszczyłem z gwary śląskiej" - a szkoda.
@bazienka: naucz się pisać albo nie pisz.
@bazienka: przed napisaniem komentarza warto przerobić chociaż program nauczania języka polskiego dla szkoły podstawowej.
@niger_luna: wyobraź sobie, że takie przestawianie jest możliwe w obie strony. Można zatem przestawić "na swoje" na czas pisania, a następnie wrócić do innych ustawień.
@piekielnyinformatyk: i co wynika z tego, że wiesz? Tym gorzej, że wiesz, a mimo to publikujesz historię w takiej postaci.
Historia całkiem ok, ale co robią te stada przecinków gdzie popadnie?
@xyRon: a co to jest "konkubin"?