Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Armagedon

Zamieszcza historie od: 19 listopada 2012 - 15:36
Ostatnio: 10 maja 2024 - 16:56
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 3129
  • Komentarzy: 8403
  • Punktów za komentarze: 68102
 
zarchiwizowany

#55550

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś szybciutko dodam, zainspirowana jedną z historii w poczekalni. Nawet bez metafor i innych literackich ozdobników.

Piętro wyżej mieszka starsza pani. Pobiera około 1100 złotych emerytury. Jest samotna, bez rodziny.

Wyliczenie:
-czynsz, rachunki za prąd, gaz i wodę= ok 550 zł (40 metrów kwadratowych, żadne salony)
-leki (starsza pani jest schorowana bo fizycznie zasuwała przez ponad 35 lat)= ok 250 zł bo nie wszystkie refundowane
- na 'zycie' zostaje więc ok 300 zł.

Gdyby nie solidarność i zyczliwość sąsiadów zapewne umarłaby z głodu bo przy największej oszczędności i kupowaniu najtańszych produktów kasa kończy się najpózniej w okolicach 20-tego dnia każdego miesiąca. Czy ktoś jeszcze ma takie wrażenie, że eutanazja i eugenika w Polsce żyje i ma się dobrze pomimo ustawowego zakazu?

blok

Skomentuj (154) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (364)

#56033

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O rekordzie niewdzięczności.

Jedna z linii mojej rodziny pochodzi z Przemyśla. Mieszkają tam w kamienicy od ponad 200 lat. Przez wiele lat w kamienicy obok mieszkała pewna rodzina. Gdy w 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę, do ich mieszkania zapukał Żyd pragnący ukryć się przed Niemcami. Cała jego rodzina została wymordowana podczas jednej z pokazowych egzekucji jeszcze w trakcie Kampanii Wrześniowej. On akurat będąc poza rodzinną miejscowością, ocalał.

Rodzina ta przyjęła go i przechowywała, ryzykując życiem. Niemcy rozstrzeliwali całe rodziny, jeśli pomagały Żydom. Nie wzięli od "lokatora" złamanego grosza.

Taka sytuacja trwała do roku 1944, kiedy to Sowieci zajęli Przemyśl. Ukrywany Żyd podziękował Polakom za lata opieki. Łzy się lały, miały miejsce uściski, pocałunki w policzki...
Tego samego dnia nasz "bohater" poszedł do biura NKWD. Tam, w zamian za obietnicę posady w UB zeznał, iż dwóch synów rodziny która go ukrywała, służyło w AK. Obaj zostali poddani torturom i zamordowani. Natomiast cała rodzina została wywieziona w głąb Związku Radzieckiego.
Nikt z nich nie przeżył.

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1116 (1354)

#57941

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność naszego systemu.

Pracuję w tzw. opiece. Przychodzą do nas ludzie, którym się nie wiedzie, nie maja pracy,na utrzymaniu dzieci itp.
Ale zdarzają się tez tzw. menele. Cały dzień piją, niczego w życiu się nie dorobili, wiecznie tylko na czyimś garnuszku żyją. I tak też jest w opiece. Przyjdzie taki pijaczyna, złoży wniosek o opał na zimę. I co?? Ano dostaje n-ton (w zależności od potrzeb) węgla. Tak-węgla!! Nie gorszego gatunku miału, tylko węgla! Nie ma co jeść? Nie szkodzi, złóż wniosek. Bon zakupowy czeka na Ciebie w sklepie, kup co chcesz (prócz alkoholu). Jak tak może być? Jak to jest, że w naszym kraju najwięcej dostają nieroby? A kto za to płaci? Podatnicy oczywiście. Nie chcę tu nikogo obrażać oczywiście. Bo są na prawdę potrzebujący ludzie.

Morał z tego krótki - w Polsce lepiej być pijakiem i pracować na czarno, bo opieka Ci da czego tylko zechcesz.

sorry polsko

Skomentuj (73) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 493 (579)

#65554

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym jak zostałam piekielną:

Wybrałam się na basen (niewielki 6 torów + brodzik, żadnej zjeżdżalni). Sobota, względny spokój, przepłynęłam swoje i do szatni. Wchodzę pod natrysk a za mną pakuje się jakiś chłopiec (szatnia damska), olałam go i biorę spokojnie prysznic. Idę się przebierać a za mną do szatni wpada jakieś 20-30 dzieci obojga płci. Już wiem, że będzie ciekawie. Do szafki nie mogę się dostać bo dzieci się przebierają akurat w tym miejscu, na "przepraszam" reakcji żadnej. Jedyna opiekunka nie ogarnia dzieciaków biegających dookoła.

Udało się, wzięłam swoje rzeczy i do kabiny (były tylko 3). Odczekałam swoje. Wchodzę, zamykam się. Po chwili szarpanie za klamkę, na moje 3-krotne "zajęte" zero reakcji, dalej ktoś sobie szarpie w najlepsze. Miarka się przebrała, kiedy chłopiec postanowił wejść mimo wszystko szparą między drzwiami a podłogą (ze 30cm przerwy). Powtórzyłam swoje "zajęte" podniesionym tonem (chyba nie każdy lubi jak jakiś 8-9 latek ogląda jego gołe dupsko). Pani (nauczycielka? mama?) wreszcie zainteresowała się podopiecznym, bo zaczęła jechać mnie przez zamknięte drzwi, że wydzieram się na tak malutkie dziecko.

I pytanie do was drodzy piekielni, czy można wymagać od 8-9 letnich dzieci chociażby tego, żeby zrozumiały znaczenie słowa "zajęte" i przy zamkniętych drzwiach nie próbowały wchodzić na siłę, bo ktoś jest w środku? Czy rzeczywiście mam zbyt wygórowane oczekiwania?

pływalnia miejska

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (805)

#81247

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dopadło przeziębienie, sił brak, ale pracować trzeba. Przychodzi stała klienta, ten typ co ani dzień dobry, ani do widzenia ani spier**.

No nic standardowo od progu witam ją "dzień dobry", lekko się uśmiechając, odpowiedzi nawet nie oczekiwałam. Potwierdzam wybrany zabieg, "yhy" nawet nie spojrzała w moim kierunku, usiadła w poczekalni.

Niespecjalnie mnie to obeszło, cóż taki typ człowieka. Zajęłam się swoimi sprawami w myślach odliczając do końca dnia. Wtem jak nie krzyknie - prawie zawału dostałam, bo usłyszeć jej głosu to się nie spodziewałam.

- Pani jest bezczelna! Niewychowana!
- Yyy, ale nie rozumiem, przepraszam o co chodzi?
- Niech Pani nie udaje, że nie wie, że nie słyszała!

Stoję jak ciele, patrząc na babę wielki oczyma.

- Ja kichnęłam!
- No i? - cała sytuacja tak mnie zatkała, że nic mądrzejszego czy chociażby uprzejmiejszego nie potrafiłam z siebie wydukać.
- Wychowani ludzie, gdy ktoś kichnie mówią na zdrowie! Nie to co pani.

Tu już nie wytrzymałam, absurd sięgał zenitu. Jeszcze żebym faktycznie ją zignorowała, ale najzwyczajniej w świecie żadnego kichnięcia nie słyszałam.

- Wychowani ludzie proszę panią, to wchodząc do miejsca, które definitywnie stodołą nie jest, a w którym znajdują się inni ludzie mówią dzień dobry. Ci troszkę mniej wychowani dopiero odpowiadają na dzień dobry, gdy osoba będąca w środku ich przywita. Drugą sprawą jest odpowiadanie już nawet nie całymi zdaniami a zwykłymi słowami tak, nie na pytanie które ktoś zadaje, zamiast burczeć pod nosem bliżej nieokreślone dźwięki. Więc pani pouczanie mnie o dobrym wychowaniu, to tak jakby mnie ksiądz dzieci uczył płodzić. Pani zabieg zacznie się za 5 minut, zachęcam do poczęstowania się wodą lub herbatą, a tymczasem ja pozwolę sobie wrócić do swoich zajęć.

Nabrała powietrza w usta, ale nic nie mówiąc usiadła. Po zabiegu wychodząc rzuciła tylko "Zobaczysz, po skardze którą wysmaruję, już tu nie pracujesz!".

Żal mi tylko jednego: tak czy inaczej jestem w trakcie poszukiwania nowej pracy, a franca będzie miała pewnie niesamowitą satysfakcję gdy mnie już tu nie zobaczy, bo przecież mi obiecała...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (163)

#83746

przez (PW) ·
| Do ulubionych
25 listopada, prawie dwa tygodnie przed Mikołajkami, zamówiliśmy córce prezent z dziecięcego sklepu internetowego - sanki i inne duperele, przydatne roczniakom. Zamówienie skompletowano i przygotowano dzień później, a kolejnego dnia było już w drodze.

Nie przedłużając - na 6 grudnia jednak nie dotarło. Nie przyjechało też dzień, ani nawet tydzień później! Kiedy traciłam już nadzieję na to, że paczka dojdzie choćby przed świętami i kiedy cały szary śląski śnieg poszedł w diabły, do mych drzwi zadzwonił zadowolony kurier.

- Panie, miał pan być na Mikołaja, co ja teraz dziecku powiem? - zażartowałam.
- Proszę podpisać tu - powiedział wyciągając rozbity tablet - palcem. Podpisałam, jak kura pazurem. Wręczył mi paczkę, odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić rzucając przez ramię: - Sanki się zepsuły.

Mina mi zrzedła. Pomna wszystkich piekielnych historii dot. kurierów, reklamacji i przepychanek ze sklepami internetowymi, wściekając się w duchu na własną głupotę (nie sprawdziłam paczki przed podpisem) i bezczelność kuriera, zaczęłam drzeć gębę:

- Stop! Stop! - boso wybiegłam na klatkę schodową - Protokół szkody! Pana nazwisko! Skąd pan do cholery wie, co kupiłam?! Ja tego tak nie zostawię!
Popatrzył na mnie jak na wariatkę. Puknął się w czoło i powiedział:

- Mikołajowi! Że Mikołajowi się sanki popsuły!!

Panie kurierze! Przepraszam. To Piekielni mnie opętali.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (240)

#85373

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Fajnie robić dobre uczynki, ale niekoniecznie cudzym kosztem.
Tytułem wstępu: Będąc w ciąży zawsze normalnie stałam w kolejkach, nie domagałam się przepuszczenia, zwłaszcza że sklepy z których najczęściej korzystam nie posiadają żadnych kas pierwszeństwa etc.

Sierpień - pamiętna fala upałów, generalnie w ciągu dnia lepiej z domu nie wychodzić, ale jeść coś trzeba.
Szybka wizyta w pobliskiej biedrze, chwytam kilka produktów na śniadanie i staję w kolejce. Sądząc po jej długości pół miasta postanowiło też w tym momencie zrobić zakupy.

Kto był w ciąży wie, że dłuższe stanie do przyjemnych nie należy, no ale co zrobić, ustawiamy się (ja i mój wielki brzuch) i czekam.

Już witam się z gąską, od kasy (oczywiście jedynej czynnej) dzielą mnie dosłownie 2 osoby, kiedy kobieta przede mną odwraca się, wyławia wzrokiem z połowy kolejki babkę z dwójką dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym i wózkiem załadowanym jak dla pułku wojska i mówi.
- Niech pani przejdzie przede mnie.
Dwa razy nie musiała powtarzać...

Innym razem stoję w kolejce w Lidlu, za mną dziewczyna z maluchem w nosidełku a za nią dwie starsze panie. I zaczyna się
- o jaki śliczny, dziu, dziu, dziu. Pani powinna przejść na początek kolejki.
(Na początek - znaczy przede mnie - bo kobieta z gigantycznymi zakupami z przodu była już w połowie ich kasowania).

Nawet nie miałabym nic przeciwko żeby puścić babkę z niemowlakiem, ale znów - ja miałam jakieś 5 rzeczy a ona pełny wózek a dzieciak sobie spokojnie spał w nosidełku.
Starsze panie nie dawały jednak za wygraną i dalej ją męczą żeby przeszła do przodu.

W końcu dziewczyna odwraca się i mówi
- Pani przede mną jest w ciąży i nie widzę powodu, żeby przed nią przechodzić.

I historia bonusowa.
Apteka, tym razem to koleżanka jest kulką, a ja jej towarzyszę. Nie ma kolejki, spokojnie czekamy aż farmaceutka skończy obsługiwać klienta. Dokładnie w momencie gdy kończy - znikąd materializuje się facet i ignorując naszą obecność podchodzi do okienka.
- Dzień dobry, poproszę TenLekOdKtóregoTwójKonarZapłonie.
Cóż - są potrzeby pilne i pilniejsze ;).

sklepy

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (185)

#89690

przez ~MADKA ·
| Do ulubionych
Drodzy hejterzy rodziców i dzieci. Jest dokładnie tak, jak piszecie. Rodzice z dziećmi mają was po prostu w dupie.
Tak, to to wy piszecie na okrągło wszędzie, gdzie się tylko da, komentarze o hodowaniu, a nie wychowywaniu dzieci, o tym, że kiedyś to było, kurrrrła, a dzisiaj madki z bachorami łażą gdzie chcą i mają wszystkich w dupie. I macie rację. Dokładnie tak jest.

Mam was w dupie. Idąc do supermarketu mam was w dupie. Nie, nie mam zamiaru wychodzić z ryczącym dzieckiem ze sklepu, bo wam przeszkadza jego ryk. Nie mam zamiaru zaklejać mu buzi taśmą klejącą, żeby się nie darł. Podejmę działania zgodne z moimi metodami wychowawczymi, ale nie, nie będę przerywać zakupów, bo was głowa boli, jesteście zmęczeni itd. Wiecie dlaczego? Bo wy też macie w dupie, że mam w domu męża po poważnej operacji, który nie jest w stanie ani nic zrobić w domu ani zająć się dzieckiem, a do tego sam wymaga opieki. Macie w dupie, że jeśli tych zakupów nie dokończę, to cała nasza trójka pójdzie głodna spać. Dla was i tak jestem roszczeniową madką z rozdartym bachorem i jedyne, co potraficie to wygłaszać wasze mądrości typu
- Zostaw dziecko u sąsiadki;
- A gdzie tatuś? Nie ma, co? Trzeba było nogi trzymać razem;
- Przylać w dupę i się skończy!!!

Dokładnie, nie mam również zamiaru bić mojego dziecka dla waszej chorej przyjemności. Tylko dlatego, że was stary napierniczał kablem od żelazka i uważacie, że było to świetne, nie znaczy, że każdy lubi takie rozrywki. Jak wam się tak podoba bicie, to są panie, które takie usługi świadczą.

Nie mam również zamiaru nie zabierać dziecka do kawiarni i restauracji, bo wam przeszkadza, że dziecko głośno gada. O wiele ważniejsze jest dla mnie to, aby dziecko nauczyło się zachowania w takich miejscach niż to, żeby nie urazić przewrażliwionych panienek i starych bab, u których głośniejszy ton wywołuje atak serca. Serio, mam to gdzieś. Jeśli rozmowa pół tonu głośniejsza niż normalna tak na ciebie działa, to ty masz problem i powinieneś siedzieć w domu.

Również, nie mam zamiaru na placu zabaw łazić za dzieckiem krok w krok. Dokładnie tak, wyciągnę telefon i będę scrollować fejsa. Dlatego, że to mój jedyny czas względnego spokoju w ciągu dnia. Tak więc gapcie się ile chcecie i puszczajcie dyskretne komentarze o madce 500+, którą tylko telefon obchodzi. Aha, na placu zabaw nie mam zamiaru dzieciaka uciszać. Od tego jest plac zabaw, żeby dzieciak się wyszalał. Nie pasi? Nikt ci przy placu zabaw nie każe siedzieć.

Podsumowując - tak, to ja, ta madka, która ma was w dupie. Dlatego, że wy macie w dupie mnie i moje dziecko. To waszym standardowym tekstem jest "twój bachor, twój problem". W związku z czym, skoro tak bardzo macie rodziców z dziećmi w dupie, zadajcie sobie pytanie, dlaczego my mielibyśmy was nie mieć w dupie?

madka 500+ bachory kaszojady gowniaki

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (298)
zarchiwizowany

#87320

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzień dobry.
Chciałam poruszyć kwestię trwającego strajku kobiet.
Jako kobieta w wieku prokreacyjnym, czyli taka, której sprawa jak najbardziej dotyczy, nie popieram tych strajków. Dlaczego?
Ano dlatego, że ów strajk przybiera formę chamską i agresywną. Osobiście nie jestem za aborcją. Nie uważam jednak, aby całkowity zakaz był słuszną opcją. Druga skrajność, czyli aborcja na życzenie też nie jest dobrym wyjściem. Zgadzam się, że są wyjątkowe sytuacje, w których należy dopuścić możliwość przeprowadzenia tego zabiegu.
Dlaczego jednak nikt nie podejmuje działań na drodze formalnej w celu zmian zapisów w Konstytucji, zmian w innych dokumentach poruszających kwestię ochrony życia? Dlaczego wyzywanie ludzi o innych poglądach, czy wandalizm ma poparcie u tłumów ludzi "walczących" o wolność wyboru? Dlaczego, jeśli ktoś wybrał nie popierać protestów jest obrażany, choć nie robi nikomu krzywdy? Po prostu ma inne zdanie?


Tu nie zostało wprowadzone nowe prawo, a jedynie zweryfikowano zgodność prawa aborcyjnego z Konstytucją. Konstytucją, w której możliwe jest wprowadzenie zmian, ale jak w każdym przypadku, o ile nie podejmie się działań formalnych, to strajki tylko wprowadzą więcej podziałów.
Kandydat ubiegający się o jakieś stanowisko, o ile nie podejmie kroków formalnych, to żeby nie wiem jak piękne miał idee, nie będzie brany pod uwagę. W przetargach tez bierze się pod uwagę firmy, które się to tych przetargów zgłoszą. Tak i w przypadku ustawy regulującej prawo do aborcji, potrzebne jest działanie formalne. Dopuszczanie do agresji słownej i wandalizmu to bardzo prymitywna forma protestu, która w innych budzi niechęć do strajkujących i ich zasadnych idei.
Każdy ma inne poglądy, i dobrze, nienaturalnie by było, jakby każdy był taki sam. Tylko dobrze by było, gdyby tę odmienność poglądow uszanować.

#strajkkobiet

Skomentuj (179) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 72 (248)

#87764

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś będzie historia o Basi. Taką Basię nietrudno spotkać, każde miasteczko ma taką Basię.

Historia Basi zaczyna się od jej mamy. Koniec lat 60, mama Basi urodziła córeczkę. Niestety córeczka urodziła się chora. Rodzina kazała pozbyć się córeczki, bo wstyd takie (tu wstaw niepoprawny epitet) trzymać.

Mama Basi tupnęła nogą, zabrała się z Basią do innego miasteczka i zaczęła tu życie. Zapytacie gdzie tata Basi? Nie chciał mieć z Basią ani jej (tu wstaw niepoprawny epitet) nic wspólnego, bo to na pewno od matki strony Basia chora jest.
Basia fizyczne rozwijała się prawidłowo, ale psychicznie została dzieckiem, takim 12-15 lat.

Lata leciały, mama Basi pracowała w lokalnym sklepiku, Basia chodziła na warsztaty. Mama uczyła Basię życia: jak się ubrać, zrobić śniadanie, umyć, zadbać o siebie. Tak sobie rodzinka ich żyła. Aż nadszedł czas i mama Basi umarła. Basia została sama. Została jej przydzielona opiekunka, która odwiedzała ją co jakiś czas, dbała by Basia miała coś w lodówce, przyjmowała leki. Kto zdecydował, że 35 letnia kobieta z umysłem 10 latki może mieszkać sama - nie wiem. Kto został jej prawnym opiekunem - nie wiem. Sąsiedzi pomagali Basi jak mogli, w końcu zawsze żyli w zgodzie.

Basia na warsztaty już nie chodziła, za to szukała kolegów na osiedlu. Znalazła, pod lokalnym spożywczakiem.
Koledzy Basi nie czekali długo by zostać dla niej kimś więcej. Basia kochała ich wszystkich i z nimi wszystkimi. Basia zaszła w ciążę, nie wiadomo z kim. Dopiero wtedy zaczął się nią interesować ktoś więcej niż tylko koledzy i opiekunka. Badania wykazały, że Basi dziecko też będzie chore. I zaczęło się poszukiwanie kto się zajmie Basią, kto się zajmie jej dzieckiem. To tak naprawdę opieka nad dwójką dzieci... Nie żeby pomóc jej, tylko aby "pozbyć się problemu".

Nasz rząd ma mnóstwo ustaw aby ochronić życie przed narodzeniem. Później aby się zaopiekować tym życiem to już nie ma komu.
Historia Basi kończy się w domu opieki, za pomocą sąsiadów, opiekunki - była zrzutka, mieszkanie mamy Basi sprzedane, pomoc lokalnych przedsiębiorców. Pieniędzy wystarczy aby Basia miała opiekę do końca życia, ale co będzie z jej dzieckiem?

Miasteczko

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (245)