Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Goszka

Zamieszcza historie od: 10 czerwca 2011 - 20:19
Ostatnio: 14 kwietnia 2015 - 13:44
Gadu-gadu: 3563781
  • Historii na głównej: 36 z 77
  • Punktów za historie: 34882
  • Komentarzy: 473
  • Punktów za komentarze: 3406
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
31 grudnia 2011 o 14:33

a gdyby tak winda zacięła się z tym osobnikiem, który chciał zwolnić konserwatorów...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
31 grudnia 2011 o 11:08

przykro mi z powodu smierci Twojego Taty. Przykro mi, ze w takich chwilach trafilas na absurdy i glupote zamiast wsparcie i odrobine taktu. Bardzo, bardzo mi przykro

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
31 grudnia 2011 o 11:02

piesekpreriowy: dzieki za dobre slowa. Co do lekarza: kiedy poszlam tam pierwszy raz, byly dwa gabinety - pielegniarka zapisala mnie do jednego, nawet nie pytajac o zdanie. Potem zauwazylam, ze do drugiego jest olbrzymia kolejka - do mojego juz nie. Dwie, trzy osoby. I to w poczatkowej fazie ciazy. Pamietam, jak mnie to zaniepokoilo, jak mowilam o tym mamie i Milemu. Mama powiedziala, ze na razie, poki poczatek ciazy, nie powinnam wymyslac, tylko sie cieszyc, ze nie czekam dlugo, Mily stwierdzil, ze sama najlepiej wiem. Teraz oboje nie moga sobie tego darowac. Pamietam, kiedy Sebastian znalazl mnie placzaca na schodach, spytal bez tchu, w tym swoim mundurze, w berecie posypanym sniegiem (pamietam to tak wyraznie), co sie dzieje, a ja mu wyplakalam, ze naszego dziecka juz nie ma, on powiedzial, ze to jego wina. Ze prez niego. Ze mowilam, ze on widzial, ze zle sie dzieje, i nic nie zrobil. Po co to pisze? ano po to, zeby Cie upewnic, ze chyba pacjenci poznali sie na tym lekarzu, skoro takie pustki u niego. Poza tym, musi minac troche czasu. Wciaz zbieraja mi sie lzy na widok dzieci, kobiet w ciazy, i zwyczajnie nie jestem w stanie wejsc na ginekologie. Wiem, ze to hormony, ale nie moge. Nie jestem w stanie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
31 grudnia 2011 o 10:52

Netsatan: nie mam sil nawet polemizowac z opinia, ze to, co mialam w sobie, dzieckiem nie bylo. Zyczylabym Ci tylko, zebys byl tak kochany, jak to malenstwo, na ktore czekalismy z Milym. Ale gwoli scislosci: sa fora dla kobiet, ktore stracily "nieco przeksztalcona komorke jajowa". I to calkiem sporo ich.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
31 grudnia 2011 o 10:48

Juz wyliczam blędy: lekarz, u ktorego bylam, zlekcewazyl moje objawy, ktore byly naprawde koszmarne - mowilam mu, ze nie wstaje calymi dniami z lozka z bolu - nic. Dwa: sanitariusze z pogotowia (tego nie napisalam), mimo, iz podczas poronienia powinno sie lezec, kazali mi zejsc z trzeciego pietra, dojsc poza brame domu, choc Mily ofiarowywal sie, ze mnie zniesie. Trzy: postawa lekarza. Cztery: nikt mnie od razu po poronieniu nie wzial na fotel, nie sprawdzil, czy nie trzeba oczyszczac macicy - zrobil to dopiero przyjaciel ojca dziecka. I bardzo dobrze, bo trzeba bylo dokonac zabiegu jak najszybciej. Dodatkowy dzien bolu tak wscieklego, ze trudno go sobie wyobrazic. Piec: nie sprawdzono mojej grupy krwi i nikt nawet slowem nie zajaknal sie o szczepionce, ktora powinnam dostac z rh minus. Szesc: nie uslyszlam zadnych wskazan, rad, nic - zadzwonilam dopiero do prywatnego lekarza, ktory powiedzial, co robic. Siedem: wizyta u innego lekarza, opisuje bol (zreszta, co tu opisywac, podczas badania rozplakalam sie, kiedy tylko mnie dotknal, a jazda samochodem skonczyla sie warga pogryziona z bolu - czulam nawet najmniejszy ruch), on pyta: kto pania wypuscil ze szpitala w tym stanie, co za konowal... Podkreslam: mozna bylo cos zrobic. Mozna bylo nie lekcewzyc objawow! a kiedy juz to sie stalo, mozna bylo zapobiec bolowi.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
30 grudnia 2011 o 12:22

bardzo ładnie i poprawnie piszesz jak na kogoś nie z Polski. Pojawiają się jakies tam drobne błędy, ale i tak jestem pod wrazeniem - brawo!

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
30 grudnia 2011 o 8:29

dzięki za radę. Żeby upewnić się, że tysiące kobiet w tym kraju również trzeba wysłać do psychologa (bo tak się składa, że psycholog kieruje do psychiatry), zajrzyj, proszę, na fora dla pań, które stracily ciąże. A potem wysyłaj, o wszechwiedzący. A nie omieszkaj dołączyć swej światłej opinii.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
30 grudnia 2011 o 0:23

to nie na tę stronę ta historia tu...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
29 grudnia 2011 o 22:56

przyjmowalam kwas foliowy... cierpie na anemie i Mily kupil "tak na wszelki wypadek" jako ze metoda antykoncepcji, ktora stosujemy, bywa zawodna. Badan, faktycznie, nie zrobilam. Naprawie to. co do opisywania tej sytuacji - po pierwsze, nie myslalam racjonalnie tego popoludnia. Po drugie, chcialam to z siebie wyrzucic. Portale o poronieniu sprawiaja, ze psychicznie czuje sie strasznie. To nie do zniesienia, czytac o czyims bolu. Nie moge tego uniesc. Po trzecie: pojawia sie tu mnostwo dramatycznych historii i nie do konca jestem przekonana, ze piekielni.pl to stricte rozrywkowy portal. Co do rozmow - rodzina ich unika, znajomi tez - zaloba to zbyt ciezki temat dla nich. Z Milym rozmawaiam, ale zaraz zaczynam plakac i nie umiem tego ogarnac. I nie chce plakac przed znajomymi. Nikt tego nie zrozumie. Tu lzej jest sie wygadac. dziekuje za wsparcie. Pamietam, jaka to byla ulga, uslyszec od lekarza: to nie pani wina, to sie zdarza, bardzo mi z tego powodu przykro, za drugim razem na pewno sie uda.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
29 grudnia 2011 o 22:50

odpowiedz wyzej - polecam czytanie pozostalych komentarzy zanim sie cos napisze od siebie. Dodam jeszcze, ze swiadomie podalam daty - jesli chcesz, Sylvius, myslec, ze nie mam serca albo cos takiego, prosze, wolna wola.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 15) | raportuj
29 grudnia 2011 o 22:46

Kejt: mozna bylo powiedziec: przykro mi, poronila pani, wysilic sie na inny ton, uzyc innych slow. Kiedy przyjezdzasz w karetce, brudzac wszystko krwia, i wchodzisz na lezanke, i boisz sie o to dziecko, i masz coraz gorsze przeczucia, ktore w koncu lekarz potwierdza, bardzo chcesz uslyszec cos cieplego. Ze komus przykro. Bo przeciez umarl czlowiek! czlowiek, chociaz nawet nie mial jeszcze serca.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
29 grudnia 2011 o 22:05

nie wyssalam tego z palca. Moze i nie jestem przesadna, ale balabym sie opowiadac o poronieniu, ktorego nie bylo. Yuuki. Fakt, karetka przyjechala po mnie ok. 11, o 13. 00 bylam juz w domu, wieczorem moj Mily pojechal do jednostki oddac mundur (zadzwonilam do niego, ze krwawie i on, lamiac wszelki regulamin, wybiegl z koszar, za pozwoleniem przelozonych, ubrany w mundur, w ktorym wyjsc nie mogl) i wtedy usiadlam na piekielnych. Nie wiem, czy jest jakis wzor zaloby, wg ktorego trzeba przezywac smutek i na przyklad przez tydzien nie korzystac z netu - pisalam o tym wczesniej. Ze po poronieniu trzeba plakac iles godzin. Ja przeplakalam chyba dwie, potem przebralam sie i z suchymi oczyma, mimo bolu i krwotoku, zaczelam odkurzac i zmywac naczynia, poganiajac do tego Milego. A potem robilam dzwonilam do znajomych i rodzicow. A potem usiadlam na piekielnych. I zaczelam plakac dopiero w nocy, kiedy poszlam do toalety i zauwazylam znow tak duzo krwi, i uswiadomilam sobie po raz kolejny, ze dziecka nie ma, ze umarlo. Jesli to ma swiadczyc o tym, ze mnie nie boli jego smierc, albo ze jestem bez serca - prosze bardzo, mysl i tak. Ale powiedz - jesli nie bede o tym mowic, jesli zamkne sie w domu i bede plakac, i przestane malowac oczy, to przestanie tak bolec? przestane patrzec na kazde dziecko i myslec, ze czemu moje nie zyje? jesli znasz sposob na przezycie zaloby tak, zeby bolalo mniej, powiedz. Bede wdzieczna.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
29 grudnia 2011 o 21:54

przepraszam Cię bardzo, ale ja wiem jednak na 100%, ze ojcem mojego dziecka bylby Mily. Nie widze po prostu innej opcji. A poza tym, trzech ginekologow, ktorzy pytali o grupe krwi i mojej, i Milego, pytali takze (po wyproszeniu go z gabinetu i szeptem), czy na pewno on jest ojcem, dodajac, ze zachowaja te informacje w tajemnicy.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 grudnia 2011 o 21:54

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
29 grudnia 2011 o 21:52

nie mam sily. Chociaz minal juz ponad tydzien, wyszlam ze szpitala i powoli wracam do normalnego zycia, nie chce o tym myslec. Sad? zbieranie dowodow? czy lekarz zaszkodzil, czy dalo sie dziecko uratowac czy nie? roztrzasanie tej tragedii? nie chce do tego wracac. Moze trudno to zrozumiec, ale nie chce. Nie mam sil. A Mily? byl ze mna caly czas, podczas zabiegu, po nim, zachowywal sie tak czule, jak tylko moglam sobie wymarzyc, znalazl mi znajomego lekarza, dzieki ktoremu czuje sie duzo lepiej, przynajmniej fizycznie... do Milego nie mam absolutnie zalu. Ani pretensji. To najlepszy partner, jakiego kiedykolwiek mialam.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
28 grudnia 2011 o 19:05

szczerze mówiąc, rozbawiło i zasmuciło mnie żądanie tego chłopaka, żebyś oddała mu łancuszek. I nie wiem, czy składać to na karb stanu nietrzeźwości czy (wybaczcie kolokwializm) buractwa wyżej wymienionego. Ciesz się, że nie kazał Ci oddawać za bilety do kina, posiłki razem zjedzone, paliwo...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 grudnia 2011 o 18:59

bardzo mi przykro z powodu Twojej babci. Przyjmij sedeczne wyrazy współczucia.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
26 grudnia 2011 o 17:55

tak, racja, dziękuję - literówka, już poprawiłam:)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
26 grudnia 2011 o 15:20

Ciekawość i głupota - pierwszy stopień do kłopotów.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
24 grudnia 2011 o 16:13

myslę, że to nie bunt... to zwykłe potrzeby zwykłego chłopaka, którego wtłoczono, poniekąd z powodu jego własnej bierności, w sutannę

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
24 grudnia 2011 o 9:05

wcześniej z nim o tym rozmawiałam - wspominał, że mama nalega, żeby szzedł do seminarium i popiera to tymi argumentami. Na pewno w jakimś stopniu tego chciał - zawsze był religijny i zawsze słuchał mamy, i ta decyzja na pewno była łatwiejsza niz postawienie sie jej po 19 latach uległości. Teraz nawet to rozumiem... my i tak nie bylismy dla siebie, na dluzsza mete nie wytrzymalabym takiej tesciowej.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 34) | raportuj
24 grudnia 2011 o 1:58

nie. Absolutnie. Silna, cierpliwa i dobra. Po prostu sadzi, ze tak zapewni chlopakowi a) stabilizacje finansowa b) spokoj po smierci c) szczescie na ziemi d) powazanie na wsi. A kobieta, czyli ja? zrodlo wszelkiego zla. Wyploszyc! taki styl myslenia i koniec.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
24 grudnia 2011 o 1:54

dla tych, co nie wierzyli w szczerosc Milego: wkrotce sie pobieramy:)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 grudnia 2011 o 14:35

wiec kiedy zaczniesz, kochanie, wynajmowac pokoj i placic sam za siebie, podkreslam, za wszystko (lekarstwa, ubrania, rachunki, a sprobuj zlamac noge i stracic prace), to powiesz, ze sie utrzymujesz. Tylko uwazaj, bo czesto wyprowadzki przed czasem koncza sie pokornym powrotem do domu. Czego Ci zreszta nie zycze, absolutnie. Sama juz poznalam to uczucie, kiedy sie zdecydowalo na samodzielnosc, studia zaczete, pokoj wynajety, a nagle traci sie prace - juz nie zbieranie jablek, tylko taka na umowe zlecenie. Kiedy z oszczednosci Ci zostaje po oplaceniu wszystkiego jakies 100 zl na miesiac i boisz sie ich wydac, bo a nuz zlapiesz grype. Wszystko wydaje sie proste pod skrzydlami rodziny, naprawde. I wlasciwie sie nie dziwie, bo to taki wiek i masz swiete prawo myslec, ze skoro jestes sam, nie masz zony i dzieci, to sie bez problemu utrzymasz. Wiec wybacz moja gorycz, obys nie przyznal jej racji. Pozdrawiam i wesolych swiat

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
23 grudnia 2011 o 8:33

dziecko, w takim razie dokładasz do utrzymania, ale nie utrzymujesz sie sam. Tu nie chodzi o to, czy Ci wierzę, czy nie - dla mnie to naprawdę nic nadzwyczajnego, że nieletni pracuje, pochodze ze wsi i tam wiekszosc nigdy nie ma wakacji, odkad skonczy 7 lat. Kiedy liczylam sobie szesc wiosen, juz zbieralam owoce, warzywa, w mlodosci nigdzie nie wyjezdzalam, bo zbior malin i kazda para rak droga, kiedy zaczelam studia dzienne, rownolegle pracowalam, ale nie twierdzilam, ze utrzymuje sie sama przed 18! wynajmujesz sam mieszkanie? oplacasz co do zlotowki wszystko sam? nie, bo nawet w historii wspomniales, ze bierzesz tel od ojca... chwala Ci za samodzielnosc, ale smiem wspomniec, ze naprawde jeszcze nie zaznales jej smaku. Czego Ci zreszta nie zycze, jest naprawde gorzki.

« poprzednia 1 210 11 12 13 14 15 16 17 18 19 następna »