Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mon

Zamieszcza historie od: 28 lutego 2011 - 19:07
Ostatnio: 13 stycznia 2019 - 13:52
  • Historii na głównej: 10 z 18
  • Punktów za historie: 3207
  • Komentarzy: 62
  • Punktów za komentarze: 423
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 stycznia 2013 o 10:35

Oczywiście, że tak, ja nie powiedziałam, że takich sytuacji nie ma. Ale w reportażu powiedziane było dość sugestywnie, że wszystkie tego typu firmy tak działają. A nie jest to prawdą - to zależy od profilu firmy i strategii sprzedaży. Firma, którą ja opisuję, nigdy nie robi prezentacji w hotelach, nie zaprasza ludzi z książki telefonicznej i nie posługuje się techniką przypominającą hipnozę. Nie chcę pisać nazwy tej firmy, bo nie jestem upoważniona, ale jeżeli ktoś bardzo chciałby ją poznać, zapraszam na PW. Może źle opisałam moją historię, ale jej wydźwięk powinien być taki: nie można jedną miarą mierzyć wszystkich firm, a ten program wg mnie zaszkodził tylko uczciwym sprzedawcom, którzy naprawdę oferują dobry produkt i nigdy nikogo nie oszukali.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
1 grudnia 2011 o 12:41

Tylko że mi nie o to chodziło, żeby przygotować ucznia do napisania jednej konkretnej pracy, ale nauczyć pisać rozprawkę w ogóle. Takie też dostałam wytyczne od rodziców - zainteresować dziewczynę językiem polskim, wytłumaczyć to i owo, ogólnie podnieść wiedzę. Stąd też moje zdziwienie co do reklamacji.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
13 listopada 2011 o 19:05

Soldier, gdyby nie to, że mam fajnego i jeszcze całkiem dobrego męża, tobym znalazła Cię i się normalnie oświadczyła, tak Cię polubiłam czytając Twoje wpisy ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 września 2011 o 12:37

Ha, świetna interpretacja, na pewno tak było! :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 września 2011 o 10:24

Jakim kierowcom? Takim jak ja - od ponad dziesięciu lat bezkolizyjnie jeżdżących, bez ani jednego punktu karnego ani nawet mandatu za złe parkowanie, którzy czasem w drodze wyjątku (bo akurat zapomnieli podłączyć słuchawki) odebrali telefon? Faktycznie, dożywotni ban na samochód i publiczny lincz należy mi się bez dwóch zdań :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
21 września 2011 o 9:35

Że nie odłączyła, to jasne, ale żeby bez żadnego "do widzenia" ani "pocałuj mię w rzyć?" Nie zadzwoniłam do kierownika bo a) nr zastrzeżony b) prowadziłam samochód c) byłam w ciężkim szoku.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
16 lipca 2011 o 14:13

A, jeszcze jedno mi się przypomniało. Niedawno byłam na zlocie pewnej gildii z pewnej gry MMO i łatwiej nam było (jakieś 40 osób) zwracać się do siebie ksywami z gry. Obsługa ośrodka, w którym bawiliśmy, nie mogła się nadziwić, jakie indywidua zjechały, bo w końcu rzadko trafia im się klient Johnny, Necronomicus albo Zuber ;)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
16 lipca 2011 o 14:08

O imionach można dyskutować godzinami. Jeszcze wiele księżyców upłynie zanim w naszym kraju popularne będzie nazywanie dzieci bez żadnych reguł. Czy to dobrze, czy źle, nie nam oceniać, można sobie tylko odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy dożyć czasów, gdy nie będzie wiadomo, że rozmawiamy o człowieku, roślinie, mieście czy potrawie :) Zamiast dywagować, zapodam kilka przykładów z życia wziętych, które teraz z powodzeniem robią za anegdoty. 1) znajomy rodziców musiał wezwać karetkę dla swojej żony. Dzwoni o 3 w nocy i spanikowany zamawia pomoc dla Świętej Teresy. Rozbawiona dyspozytorka pyta, kto mówi? On na to: Święty Mikołaj. Gościu z płaczem podawał swój PESEL żeby udowodnić, że nie jest pijany i naprawdę potrzebuje pomocy. 2) Robiłam badania w szkołach w moim mieście odnośnie imion właśnie i używanych zdrobnień i zgrubień (praca zaliczeniowa na studia). Dżesiki, Samanty i Nikole to standard. Załamałam się przy Alanie, na którego koledzy mówią Anal. 3) Znam dziewczynę, która ma całkiem normalne imię i nazwisko, które w połączeniu wręcz ją ośmieszają. Zdążyła już się przyzwyczaić, że jest obiektem kpin, kiedy przedstawia się: Róża Kiełbasa. 4) Moja siostra spodziewa się dziecka. Od początku ciąży próbuję jej wytłumaczyć, że Żanetta, Anetta i Gabryela to zbyt pretensjonalne rozwiązania. Siostra ma na imię Kasia i straszny kompleks szarej myszy. 5) Moja znajoma, rodowita Polka, miala równie zakompleksionych rodziców, którym zawdzięcza połączenie: Jeanette Solange Nowak. 6) Kiedyś zapisywałam na kurs kobietę o imieniu Andrzelika. To oryginalne imię zawdzięcza urzędnikowi, który, jako że w tamtych czasach nie było dysortografii ani dysleksji, był zwykłym matołem nie znającym własnego języka. * wszystkie dane w tym komentarzu zostały lekko zmienione analogicznie do rzeczywistości, więc jeżeli ktoś się rozpoznał w tych historiach, to niech wie, że nie pisałam o nim ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 lipca 2011 o 15:53

"...ale maluch przeżywał to jeszcze przez kilka tygodni - w nocy piszczał przez sen (nigdy wcześniej tego nie robił) kiedy dziecko do niego podchodziło kulił się, a i do klatki nie chciał wchodzić..." - Może się nie znam, ale czy Twój pies nie jest zbyt znerwicowany? Ja też mam psiaka, bokserkę i ma czasem problemy psychiczne, ale żeby przez kilka tygodni przeżywać dźgnięcie patykiem przez dziecko? Tym dziwniejsze to jest, że piszesz iż Twój pudel jest szkolony do pracy z dziećmi, więc powinien być bardziej opanowany i zdystansowany. I żeby nie było komentarzy o mojej znajomości pudli - moi teściowie mają miniaturkę i dość dobrze znam tę szlachetną rasę. "Gupie" to jak but, ale z byle powodu nie kuli się w kącie (no, ale to nie czempion ;)).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
5 czerwca 2011 o 22:06

Przyprószony siwizną, łysiejący, zorany zmarszczkami, ale energiczny i aktywny zawodowo - trudno ocenić wiek, ale z daleka wygląda na dziadka. Poza tym, napisałam 55-60 i znam paru dziadków w tym wieku :]

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
28 kwietnia 2011 o 9:38

Świetna historia, autor nie tyle był piekielny co nieźle wkurzony i miał pełne prawo odreagować, a zrobił to w sposób kulturalny i zabawny, więc tylko zaklaskać ;) Też kiedyś pan SOK-ista chciał mnie spisać za dymka na dworcu, ale nie zrobił tego, gdyż stałam w magicznym białym kwadracie, którego ściany chronią resztę świata przed toksynami (na moim dworcu PKP, jeszcze przed wejściem ustawy oczywiście, w kilku miejscach były namalowane farbą na chodniku białe kwadraty 2x2 m z tabliczką "tu wolno palić"... jak stało się w nim, to można było palić, ale jak centymetr noga wystawała poza obręb magicznej strefy - dostawało się mandat :D)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
28 kwietnia 2011 o 9:35

Od zawsze. Jak nie umiesz zapamiętać, to polecam formułkę: "Naprawdę naprawdę razem. Na pewno na pewno osobno" :] Mnemotechnika.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 kwietnia 2011 o 9:59

Lenny - w tej reklamie "Kasia" była slamerką, czyli osobą, która skanduje wiersze. Polecam sprawdzić hasło slam. A co do spamerki, myślę, że to ma równie tyle sensu, co pozostała część wywodu pana :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 kwietnia 2011 o 21:39

Jak ostatnio słyszałam ten dowcip, to tak strasznie się śmiałam, że aż spadłam z mamuta :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
18 kwietnia 2011 o 20:16

Dałam plus bo historia iście piekielna. Ale nie mogę darować, w końcu wykształcenie humanistyczne zobowiązuje i nie jest to przytyk, a po prostu zwrócenie uwagi na coś, na co być może Ty nie zwróciłaś. Edytujesz posta i będzie wszystko ok, wszyscy zadowoleni, nawet tacy puryści językowi jak ja ;) Cytat: "Ale to nie był koniec przygód z ów sprzedawcą" winno być: "z OWYM sprzedawcą"! Ów sprzedawca, owego sprzedawcy, owemu sprzedawcy, owym sprzedawcą, owym sprzedawcy okeeeej? ;) PS. to naprawdę nie jest przytyk, raczej koleżeńska rada.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
18 kwietnia 2011 o 13:50

Nie rozumiem gdzie tu jest moja wina - dzwoni do mnie facet, próbuje wyłudzić zgodę na kolejną umowę, mamiąc telefonem "za darmo" i to ja jestem naiwna? Mój ironiczny ton od początku przytaczanej rozmowy świadczy o tym, że nie podnieciłam się pierwszym zdaniem i zaczęłam dociekać o szczegóły "promocji". Teraz telemarketerzy potrafią tak zamotać, że nawet najbardziej przebiegły i zapobiegliwy konsument może dać się wpuścić w maliny i umiejętność czytania umowy na niewiele się tu zda. Mogę Cię zapewnić, że przed podpisaniem czegokolwiek dokładnie wszystko czytam i o wszystko pytam, ale nie lecę na złamanie karku po wszystkie umowy za każdym razem, gdy dzwoni do mnie student z infolinii. Ta historia jest tylko anegdotką, przykładem na to, jakie dziwne pomysły na "zrobienie klienta" mają pracownicy wielkich sieci i jak czujnym trzeba być - głowę daję, że np. moja babcia mogłaby się dać nabrać.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
18 kwietnia 2011 o 9:30

Wiesz, po dzwoniącym przedstawicielu operatora mojej sieci, z której od ponad dziesięciu lat jestem zadowolona, oczekuję co najmniej profesjonalizmu. Wiem, naiwne to może, ale raczej zawsze zdarzało się, że przez orangowy telefon przedłużałam umowę, zamawiałam różne usługi i nigdy nie miałam problemów. Dlatego też, kiedy chłopaczek zadzwonił, że ma dla mnie coś "za darmo", uznałam, że może faktycznie to poważna oferta? A niestety okazało się to bezczelną próbą wyrobienia sobie planu sprzedaży. PS. a słowo "bynajmniej" nie jest synonimem słowa "przynajmniej", powinieneś to wiedzieć.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
18 kwietnia 2011 o 0:11

Próbowałam edytować historię, ale nie mogę, zamiast niej widzę białe okno. Na końcu był "facepalm", w trójkątnym nawiasie, którego najwyraźniej ta strona nie wyświetla, stąd urwany dialog. I może stąd te minusy... ;/

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 kwietnia 2011 o 23:58

Kick - to nie był bus, to był AUTObus. Tubka - nie wiem, czy PKS, czy inny przewoźnik, ale kierowca nam wytłumaczył, że skoro to linia Świnoujście-Katowice, to bilety maja odpowiednią cenę, bo blokujemy mu miejsca, dla kogoś, kto przejechałby całą trasę, a nie tylko 15 km. Wiem, niedorzeczne, ale tak było. Widzę niską ocenę, czyli jednak historia nie jest tak ciekawa, jak mi się wydawało... Szkoda, że nie pracuję na ochronie ;)))))

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 kwietnia 2011 o 23:59

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
17 kwietnia 2011 o 23:08

Jakim idiotą trzeba być, żeby nie próbować nawet dłużej zastanowić się nad napisem "5 disc changer system"? Szczególnie płacąc za ten sprzęt 1000 zl? Bo o czytanie instrukcji przeciętnego "Sam_se_dam_radę" Polaka nie posądzam ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
6 kwietnia 2011 o 20:35

"gdzie widać ów koleżankę siedzącą za ladą" - wypadałoby znać zastosowanie i odmianę słów, których u używamy

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
29 marca 2011 o 12:36

To mi przypomina moją irlandzką przygodę z "lakaran", niestety wylądowała w archiwum ;) Pozdrawiam wszystkich kumatych, że jeden język ma tysiące odmian i co nacja - to inny akcent, a większość "hejterów" z komentarzy ledwie zna swój ojczysty język, a mądrzy się na temat obcych :]

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
29 marca 2011 o 12:31

Zgadzam się z przedmówcami - to kolejna mutacja legendy miejskiej.

« poprzednia 1 2 3 następna »