Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PaniFilifionka

Zamieszcza historie od: 17 lutego 2016 - 19:40
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 17:23
  • Historii na głównej: 12 z 12
  • Punktów za historie: 3637
  • Komentarzy: 132
  • Punktów za komentarze: 925
 
[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
5 lipca 2016 o 3:13

Przez idiotów psina została uśpiona. Bo można było powalczyć, ale taniej kupić nowego psa, niż wynająć prawnika. Życie się nie liczy. Liczy się pieniądz. I to cholernie przykre... A językiem się nie martw...Widać, że się brdzo starasz, a to najważniejsze :*

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
1 czerwca 2016 o 2:33

Butelkę pełną wody chce się ludziom tachać. Pusta robi się nagle za ciężka. Zakrzywienie praw fizyki? Aaaa, nie...to się buractwo nazywa. Co przyniosłam - zabieram ze sobą. Bo.pusty papierek waży jednak mniej, niż papierek z ciastkiem wewnątrz.

[historia]
Ocena: 35 (Głosów: 49) | raportuj
28 maja 2016 o 0:36

@nursetka: Wystawa, na której wszystkie eksponaty można ogarnąć tylko wzrokiem. Niewidome dzieci. Ja, opisująca im każdy eksponat, ale nie musieli trafić na mnie, mogli trafić na przewodników jadących schematem, albo na świerzaka. To tak, jakby dzieci z przedszkola zabrać na wykład o fizyce kwantowej. Może trafić się przewodnik, który dostosuje wypowiedź do poziomu grupy. A może trafić się taki, który chce odbębnić. Zabieranie dzieci niewidomych na wystawę, na której niezbędny jest wzrok, żeby w pełni skorzystać, uważam za co najmniej bezmyślność.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
27 maja 2016 o 23:03

@BlackCandyFloss: 10 lat temu.... Chyba już nieaktualne ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
26 maja 2016 o 21:24

@Rollem: Widzisz...jest pewna różnica. Znaczna nawet. Gazet nikomu nie wtryniałam na siłę. Jeśli ktoś otwierał okno i wyciągał rękę - podchodziłam i dawałam. Oznaczało to, że chciał ją wziąć. Twoje porównanie byłoby trafne, gdybym przez otwarte w upale okno wrzucała komuś kilkanaście gazet do auta lub stawała przed samochodem i nie pozwalała mu odjechać, dopóki gazety nie weźmie. Więc nie mam ze sobą problemu. Wkurzające było, kiedy ktoś otwierał okno tylko po to, żeby dać mi kasę dla gościa, który żebrał. Podchodziłam, bo myślałam, że chce gazetę. Dostawałam 2, 5, 10 zł "dla tego pana". I tak, dawałam mu tę kasę, bo miałam 19 lat i głowę pełną ideałów. Zresztą - to nie były pieniądze dla mnie. Przywłaszczyć łatwo - żyć, złamawszy swoje zasady - trudniej.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 25) | raportuj
25 maja 2016 o 21:47

@mahisna: Nie napisałam, że nie może. Napisałam, że jestem tego ciekawa. Ja, na jego miejscu, nie mogłabym. Taki charakter. Ale każdy jest inny. Niektórzy kradną, bo to bardziej opłacalne. A inni żebrzą. Mój instynkt samozachowawczy jednak leży i kwiczy, bo pracuję.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
20 maja 2016 o 1:18

@WolverineX: Mąż powiedział, dlaczego z nimi nie jedzie. Zawiadomienie policji wiąże się z podaniem personalii. Gdyby to zrbił - do pracy mógłby nie wracać, a mamy dziecko na utrzymaniu. To nie takie proste, jak prawo i jego wytyczne. To tylko życie i milion zmiennych.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
20 maja 2016 o 1:11

@Wunsz: Mam nadzieję, że się dowartościowałeś i ego Ci skoczyło o 100%. Bo innego sensu tego komenta jakoś nie widzę, wunszu, bohaterze cyberświata.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 maja 2016 o 19:29

@Jorn: Wiesz, mi też nie chciało się wierzyć. Byłam pewna, że kto, jak kto, ale ZUS i US od razu się za to złapią. Z ZUSem rozmawiałam przez infolinię wcześniej i pani poprosiła, żeby przynieść do oddziału odpis wyroku. Zaniosłam, pani w ZUSie przeczytała i stwierdziła, że terminu nie ma określonego, więc trzeba czekać. I, szczerze, kopara opadła mi do samej ziemi. Jak rzadko, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, bo zaskoczenie mowę mi odjęło. I za cholerę nie wiem, jak rozwiązywać to dalej....Oprócz sprawy o ekwiwalent urlopowy, nadgodziny i zaległy urlop macierzyński mam jeszcze procesować się o składki ZUS? Trochę nie halo...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2016 o 19:31

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
16 maja 2016 o 0:21

Dziękuję Wam. Zanim zobaczyłam dwie kreseczki - chciałam przenieść się do mniejszej firmy, ale ujrzawszy magiczne 2 paski uznałam, że to by było nie fer. Nie wspominam już o tym, że na zleceniu zasiłek wypłacałby mi ZUS, a tekst szefa o nie blokowaniu miejsca pracy był z kosmosu wzięty, bo rotacja u nas była, jak samolotów na okęciu. Ja jedyna stała. Wykorzystali do szkoleń i powiedzieli "zrobiłaś, co chcieliśmy - wypier?alaj". Dobrze, że bezpośrednia szefowa była spoko, bo inaczej nie miałabym tych 3 msc, żeby odłożyć na wyprawkę. Pensja męża na styk na czynsz, rachunki i żarcie.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
16 maja 2016 o 0:08

@timo: O! W sedno. A zakłady karne i odwykowe powinny zarabiać same na siebie. Nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale również o obudzenie w człowieku potrzeby bycia przydatnym. Nie robiąc nic - gnuśniejesz. I choćby miały to być najprostrze prace - dadzą wrażenie bycia przydatnym członkiem społeczeństwa. A jeśli nie chcesz pracować - nie ma michy. Po 3 dniach każdy kozak pobiegnie kopać, prasować, prać ;)

[historia]
Ocena: 45 (Głosów: 49) | raportuj
15 maja 2016 o 22:06

Dlatego właśnie powinno działać coś, co przez obrońców praw człowieka zostanie nazwane "obozem pracy", a z mojego punktu widzenia, byłoby rozsądnym rozwiązaniem. Więźniowie- pracują sami na siebie. Pralnia, szwalnia, zmywalnia - byle tylko nie z podatków. Jedziesz autobusem i robisz pod siebie? Fajnie...3 razy i zostajesz ubezwłasnowolniony, ląduesz na odwyku, a jak już przejdą Ci dreszcze i delirium, to pranie, prasowanie, szycie... Tak długo, aż lekarz nie uzna, że możesz wrócić do społeczeństwa. A na "recydywie", za "pierwszy raz na bani" pranie, prasowanie, szycie. Przez kolejny rok, aż lekarz nie uzna.... To tak zamiast kompociku, żarcia i nowych ciuchów...Ale nie, bo prawa człowieka....

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 maja 2016 o 22:10

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 maja 2016 o 21:55

@RudaPaskuda: Właśnie poszukuję domowej wędzarni, bo mam ogródek. Natchnęłaś mnie :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 maja 2016 o 18:22

@aandrutek: mąż kiedyś montował. Z tymi kilkudziesięcioma kilo to przesada, bo 30 kilo to max, ale przy wietrze to jeszcze gorzej...przeczytawszy historię ryknął śmiechem i stwierdził "llasyka gatunku! Ile razy ja po takich kołach poprawiałem". Jeśli zaś chodzi o ustawianie do ułamków stopni to czysta teoria. Często przychodzi koordynator i mówi "jakoś tam". Oni we własnym zakresie już dokładny kierunek ustalali, bo człowiek odpowiedzialny za to machał ręką "gdzieß w lewo". Profeska :D

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
5 maja 2016 o 1:14

@Painkiler: Mięso z auchan mi śmierdzi. I to nie jest przenośnia. W Lidlu kupuję również surowe. Ceny mają takie same, jak mięsny u mnie na osiedlu, a jakość.... Łopatka lidlowa jest ładniejsza, mnie zabłoniona i mniej otłuszczona, niż szynka z tego mięsnego. Wybór dla mnie - prosty. O lidlowej chemii już nawet nie wspominam, bo wystarczy przejrzeć opinie o marce W5 i wszystko jasne. Sama używam. Ekologiczne to nie jest, ale jeśli szaleć ze szczotką do czyszczenia klopa muszę raz na tydzień, a nie co drugi dzień, a do tego mniej płacić - jasne, że wybieram opcję lidlową. Generalnie - świetny sklep. Nie ukrywam, że dobrą wędlinę kupuję taniej, kiedy wyrwiemy się na zadupie do mojego brata, ale jak zapasy z zamrażalnika wyjdą - bez obaw kupuję Pikoka.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
4 maja 2016 o 22:52

Historia nie do końca na ten portal, ck nie zmienia faktu, że wkele osób nie patrzy na zkład. Ja, ze swojego doświadczenia, mogę polecić lidla i jego markę Pikok. Nawet parówki zawierają 96% mięsa. Kiełbasy i szynki zrobione z 120-180 g mkęsa na 100 g produktu. Jeśli masz dobry sklepik osiedlowy - zazdroszczę. Ja nie mam. Dlatego mięso i wędliny kupuję w lidlu. Inne supermarkety omijam szerokim łukiem. Aaa, no i Lidl płaci podatki w Polsce! Wygląda trochę mak reklama, ale naprawdę ich uwielbiam za jakość i jej stosunek do ceny.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 kwietnia 2016 o 20:22

@czarnykapturek: Pomyliły Ci się osoby. To nie ja pisałam, że jednego kota nie wypuszczam, tylko ShinigamiSama. Kryterai DT są ich kryteriami, ale w takim razie nie płaczcie, że nie macie komu oddać kota. Macie komu. Te zwierzęta mogą znaleźć kochający dom. Jeżdżenie na wywiad i rozmowę z właścicielem - rozumiem. Ale, jeśli widzicie, że to rozsądny, kochający koty człowiek, co Wam szkodzi oddać zwierza, jeśli mieszkanie jest wynajmowane? Boicie się, że kot pójdzie na bruk przy przeprowadzce, albo, że właściciel się nie zgadza? Poprościoe o umowę najmu, spiszcie numer właściciela i zadzwońcie. Nie trzeba takich ludzi z marszu dyskwalifokować. Ja mieszkanie wynajmuję i mój kot jest tu szzęśliwy. Przychodzi nam pomruczeć, jak już skończy się szlajać, śpi w łóżeczku mojego dziecka, z łapą przerzuconą przez szyję Młodego i z nogami Młodzieńca na brzuchu. A mieszkanie nie moje....Swoją drogą, cała Twoja powyższa wypowiedź nasuwa mi na myśl stare, dobre przysłowie, czyli "piłeś - nie pisz"

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
27 kwietnia 2016 o 21:39

@Rak77: Scorpion pisał również, że taka zytuacja przydarzyła mu się pierwszy raz. Może to świadczyć o lekkij infekcji, na któtą nie zwrócił uwagi lub na zaniedbanie przyjmowania odpowiedniej ilości płynów. Niepokojące będzie, jeśli sytuacja powtórzy się. Ja zwróciłabym uwagę na picie sporej ilości wody i soków przed kolejnym oddaniem krwi.

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 26) | raportuj
24 kwietnia 2016 o 23:38

@emorojo: I tu się mylisz. Piktogram, oznaczający miejsce uprzywilejowane, znajdujący się nad siedzeniem, oznacza....miejsce uprzywilejowane. Dla inwalidy lub baby w ciąży. Czyli siadać na nim możesz, ale kiedy wsiądzie inwalida, osoba w podeszłym wieku lub baba z brzuchem ciążowym, Twoim obowiązkiem jest ustąpić jej miejsca. A autorka pisała, że Seba siedział na takim właśnie miejscu. Po co się pcha do autobusu? Pewnie po to by, jak napisała, dojechać na badania.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 26) | raportuj
24 kwietnia 2016 o 21:57

Przykre, cholera. A jeszcze gorsze jest to, że właśnie zbierasz minusy za brak asertywności. Zawalczyłaś o swoje tak, jak potrafiłaś. Kulturalnie nie dało rady, więc należałoby się przestawić na język zroz\umiały dla Seby, ale nie każdy tak potrafi. I smutno się robi na myśl, że trzeba rozpychać się łokciami, bo inaczej zostanie się zakrzyczanym, albo, po prostu, zignorowanym. Ja nauczyłam się tego dopiero wtedy, gdy mój Młody miał około pół roku. Inaczej nie dałabym sobie rady nigdzie. A wcale nie chciałam uczyć się takich zachowań. Stosuję je tylko w ostateczności, ale i tak pozostaje mi niesmak w stosunku do siebie samej. Powodzenia. Dasz sobie radę.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 18:59

@Armagedon: Jeśli skończyłaś - alleluja. Czy pojęłaś - mam gdzieś. Racjonalne argumenty przedstawiłam. Jeśli nie zrozumiałaś - nie moja wina, choć język starałam się uprościć.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 15:40

@Armagedon: Nie wiem, czy się zorientowałaś, ale kilka komentarzy wcześniej - przyznałam się, że przesadziłam i przeprosiłam. Co nie zmienia faktu, że: 1) Staram się umożliwiać i ułatwiać mu kontakt z innymi. Jego decyzją jest to, że nie chce. Idąc za radą znajomej, która swoją 4kę już odchowała (prawie), daję mu czas i pozwalam działać we własnym tempie. 2)Moje dziecko JEST najmojsze, co nie zmienia faktu, że coraz bardziej integruję go z ojcem, czy babcią, bo marzę o tym, żeby móc w spokoju umyć włosy lub pomalować paznokcie. Najmojsze dziecko to nie jest frajda, uwierz. To straszny zapiernicz i brak chwili dla mnie. I to też nie jest moja, tylko jego decyzja. Kiedy na placu zabaw złapał ojca za rękę i poprowadził do karuzeli, olewając mnie, odetchnęłam z ulgą i wyciągnęłam książkę. 3) Z wariatami lepiej nie zaczynać. Przywdziałam na twarz taki sam, upiorny uśmiech, jaki miała ona, lecąc do mojego dziecka. Czyli obie najwyraźniej jesteśmy szajbnięte. Może dogadałybyśmy się przy kawce, wziąwszy pod uwagę nasze braki umysłowe 4) NIGDZIE nie napisałam, że lecą do niego wszystkie stare baby. Twoja nadinterpretacja nie jest moim problemem. 5) Wujkowie czekali, aż sama do nich podejdę. To starsze panie, nie panowie, mają szał na małe dzieci. Tak, każda taka ręka jest dla mnie, jak płonąca pochodnia. Wiesz dlaczego? Bo nie wiem, kiedy ostatnio była myta i co ta pani wcześniej ręką swą robiła. 6) Tak, mam zaufanych ludzi od rad. Wiedz czemu? Bo nie mam pojęcia, jak radzą sobie teraz dzieci pań z przystanków i sklepów. Jak radzą sobie dzieci koleżanek - widzę doskonale. Są grzeczne i, jednocześnie, nie dają sobie w kaszę dmuchać. Jak rozumiem, kiedy masz gorączkę, nie idziesz do lekarza, tylko czekasz, aż pani z przystanku udzieli Ci rady, co Ci jest? 7) Męża mam - już pisałam. Nieźle sobie radzi z Młodym 8) Tak, robię mu WYKŁAD. Na miarę jego możliwości. Wykład nie musi trwać 90 minut i składać się z trudnych słów. Serio. 9) Dzieci rozumieją bardzo dużo. Sama twierdzisz, że Młody nie lubi ludzi, bo ja ich nie lubię. 10) Widział, że stara baba, przed którą chwilę wcześniej uciekał, drze się na jego mamę. Widział, ze mama usiłuje spokojnie tłumaczyć. Dopiero, kiedy spokojne tłumaczenie nie dało efektu, mama zrobiła jej to, przed czym on się bronił. Ludzie mają emocje. Nie są robotami. A ja chcę go wychować na człowieka, a nie kukiełkę. 11) Okazywać sympatię dziecku można poprzez uśmiech, zagadanie do niego, robienie min. Lecenie z łapami, kiedy dziecko się cofa, nie jest okazaniem sympatii. Jest olewaniem prawa dziecka do posiadania własnego zdania i nie zwracaniem uwagi na jego strach. Jest to tylko i wyłącznie chęć zaspokojenia swoich pragnień pomacania takiego słodziaka. Niech se kurczaka maca. Nie, nie nazwałaś mnie głupią cipą bezpośrednio. Powiedziałaś mi za to, że chowam syna na odludka, wpajam mu brak szacunku do starszych i jestem chora (stwierdzenie "to, co robisz jest chore" jest dla mnie tożsame ze stwierdzeniem "jesteś chora"). Aaa, "kochana" to może do mnie mówić mąż, a nie sfrustrowana bohaterka cyberświata. Amen

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 15:02

Jesteście cudowni. Razem z kotem ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 14:46

U mnie na osiedlu ludzie nieco bardziej oświeceni, ale i tak wielokrotnie widziałam opakowania po pizzy w pojemniku na szkło i zużyte pampersy w segregowanych suchych. Jeden buc się wyprowadził i w pojemniku na szkło jest już tylko szkło. Została mamusia z klatki obok. A, i najlepsze.. Osiedle mam takie na końcu świata. Obrzeża Warszawy, daleka Białołęka. Nikt, z wyjątkiem mieszkańców, tędy nie jeździ, bo nie ma gdzie. Nikt, oprócz mieszkańców, tędy nie chodzi. To na kiego diabła zamykać śmietnik na klucz? Zamek ciężko chodzi, ja z Młodym w chuście siłuję się z tym nieszczęsnym zamkiem, wyrzucam pierwszą partię śmieci, nie zamykam, idę po drugą. 2 minuty, może mniej. Przychodzę - śmietnik zamknięty. Kurde, śmieci im ktoś ukradnie, czy co? Bo bezdomnego chętnego na kimanie w śmietniku nie widziałam tu NIGDY. A mieszkamy tu 3 lata.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
21 kwietnia 2016 o 11:57

@n0rek: Ha! Wpadło mi do głowy, co można by im zrobić. Policja? Phi! Urząd skarbowy. Na pewno coś się znajdzie. Podatku od tego nie odprowadzają, a Ty masz papier, że kasę wzięli ;)

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »