Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SesjaTyKurwo

Zamieszcza historie od: 1 marca 2011 - 23:04
Ostatnio: 25 stycznia 2014 - 3:53
O sobie:

Z szablą dumnie na wrzesień.

  • Historii na głównej: 52 z 70
  • Punktów za historie: 58955
  • Komentarzy: 135
  • Punktów za komentarze: 1668
 

#39623

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Każdy, kto pracuje w biurze wie, że drukarka psuje się zawsze, gdy jest niezbędna. U nas podobnie.

Dzisiaj, wybija godzina zero, czyli trzeba wydrukować wszystkie raporty i można w podskokach udać się do domu. Podchodzę do naszej kochanej drukarki, a tam magiczny komunikat: "Zacięcie papieru w sektorze 3".

Już wiedziałam, że będzie źle. Otworzyłam sprzęt i patrzę. Patrzę i niewiele widzę. Zawołałam więc kolegę i razem patrzymy. I im bardziej patrzymy, tym bardziej nic nie widzimy.

Podeszło jeszcze kilku facetów. I jest! Ktoś wyciągnął wciągniętą kartkę, ktoś powycierał proszek, ktoś pozamykał wszystkie zabezpieczenia. Super. Działa.

A raczej powinna działać, bo niby działa, ale nie drukuje. Zeszło się jeszcze kilka osób i właściwie to pół departamentu stoi i duma nad naszym sprzętem. Tu ktoś sprawdzi papier, tu wyłączy i włączy. Ktoś coś skserował, no ale nie drukuje. Nawet nasz szef się przyłączył. Operacja trwa już z 20 minut, a my wszyscy już myślami na własnej kanapie.

Wtem z gabinetu wychodzi Szef Wszystkich Szefów (Niemiec). Warto zauważyć, że gdy Szef Wszystkich Szefów przemierza korytarze firmy, to ich krajobraz zmienia się niczym po przejściu Dementorów.

Więc Szef Wszystkich Szefów podchodzi do zbiegowiska i pyta angielszczyzną z piłującym germańskim akcentem what actually is happening here. Odpowiedź, że nie drukuje i gdybamy tu sobie.

Szef Wszystkich Szefów wpadł w oburzenie, że z bandą debili pracuje, bo nikt głupiej drukarki nie umie naprawić, więc podchodzi do sprzętu energicznie naciskając guziczki i szprechając do siebie. Drukarka jednak pozostaje niewzruszona. Męczy się męczy i jak nie warknie:

[SWS] Print, print k*rwa! - i kopie maszynę, która sekundę później wypuszcza pierwszy gotowy raport.

Co władza, to władza.

korpo

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1570 (1658)

#39233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Co ten alkohol robi z ludźmi...

Gdy pracowałam w pubie mieliśmy na barze zdjęcie Marilyn Monroe. (To, gdzie jej sukienkę podwiewa).

Siedzi sobie kiedyś klient nastawiony na podryw, a że godzina taka, kiedy już kogut piać zaczyna, to na celowniku pozostała tylko barmanka. Czyli niestety ja. Gdy przebrnęliśmy już przez piękne oczy, materiał na żonę, wspaniałe piersi i cudowny uśmiech, pan zadał mi pytanie:

[P] A powiedz mi, dlaczego macie zdjęcie papieża na barze?

pub

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 822 (912)

#39195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia bardziej śmieszna niż piekielna. Byłam w przedszkolu spojrzeć na listy grup. Przeglądałam i widzę, że córki sąsiadki nie ma na żadnej, a być miała.

Tup, tup do gabinetu pani dyrektor i patrzymy razem. Nie, Dominiki Nowak nie ma nigdzie.

Pani dyrektor obiecała sprawę wyjaśnić. Dzwoni do mnie po 15 minutach i mówi:

[D] Ale pani Leno, ja nie wiem jak to pani patrzyła, ale Dominika jest na liście pierwszej grupy pod numerem 12.

Myślę sobie, ok. Przecież nikt nie jest nieomylny. Źle spojrzałam, koniec tematu. Ale po drodze przypomniało mi się, że wysłałam mmsa z listą do sąsiadki. Szybki look na zdjęcie w telefonie, a tam jak byk pod dwunastką Filip Kowalski.

Zaśmiałam się tylko w duchu.

Następnego dnia stoję znów pod listą i patrzę, a tu idzie pani dyrektor.

[D] Pani Leno, tak mnie pani nastraszyła. Mogła pani dokładniej popatrzeć.
[J] No rzeczywiście. Ale wie pani, tak ta technika idzie do przodu. Wczoraj zrobiłam zdjęcie tej liście i tam Filipek, a teraz przed nią stoję i Dominika. Niesamowite. Niech pani spojrzy sama - i z uśmiechem numer 7 podałam jej telefon.

Pani dyrektor w tym momencie opanowała technikę dematerializacji.

przedszkole

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 662 (794)

#39171

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chodziłam do gimnazjum, gdzie było dużo dzieci z domu dziecka i okolicznych rodzin patologicznych. Co za tym idzie papierosy, alkohol, seks, ogólnie nieciekawe środowisko. (Oczywiście były też wyjątki!)

Ja uczyłam się dobrze i pomagałam tym, którzy tej pomocy chcieli (czy to nauczyć, czy przepisać zadanie, czy nawet coś zrobić za nich, albo dać ściągnąć) żeby się prześlizgnęli do kolejnej klasy.

Kiedy byłam w drugiej klasie, doszedł do mojego rocznika Mateusz. Chłopaczek uczył się przyzwoicie (3/4), nie wagarował, a i używek się nie chwytał. Razem się uczyliśmy, ogólnie ok.

Mateusza rodzice zginęli w wypadku i jedyną osobą z rodziny była babcia. Babcia ze swoją mikroskopijną emeryturką jednak nie spełniła oczekiwań jakiegoś inteligentnego inaczej kuratora i Mateusz trafił do domu dziecka. Dlatego właśnie zmienił szkołę.

Przez te 1,5 roku obserwowaliśmy jak chłopak się powoli stacza. Wagary, papieroski, coś mocniejszego... Trzeciej klasy nie zdał. Nasze drogi się rozeszły, a ja kilka dni temu spotkałam jego kolegę i akurat zeszło nam na temat Mateusza.

Nigdy nie skończył gimnazjum, zaczął się zadawać z jakąś lokalną mafią i siedzi teraz w więzieniu. Owacje na stojąco dla systemu po prostu.

gim

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 907 (1005)

#39200

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa lata temu zalaliśmy sąsiadkę z dołu. Jeden mały zaciek, ale ok. Podaliśmy kontakt do naszego ubezpieczyciela.

Tydzień temu dzwoni do mnie ta pani, że teraz natychmiast mam jej wypłacić pieniądze za tamto zalanie, albo napisać oświadczenie, że to moja wina i zgadzam się pokryć wszystkie koszty. Oczywiście nie zgodziłam się i odesłałam do swojego ubezpieczyciela.

Wczoraj akurat miałam wolne. Koło dwunastej dzwonek do drzwi. Otwieram, a tam sąsiadka:

[S] To pani jest w domu?! - i uciekła.

Stoję i zastanawiam się, co właśnie się stało. Chciała mi obsmarować drzwi, czy co? I zauważyłam pana z administracji.

[P] O to dobrze, że pani jest. Podobno zalewacie sąsiadów. Mogę wejść i sprawdzić?

Wszedł, spojrzał, sucho. Może rury pękły? Więc schodzimy na dół zobaczyć mieszkanie sąsiadki.

Wchodzimy, a tam potop! Woda w całym korytarzu. Patrzę na pana, na ściany i na zadowoloną sąsiadkę, która tłumaczy jak ją zalewamy. Pan w śmiech, ja w śmiech i wyszliśmy.

Moja przedsiębiorcza sąsiadka chcąc wyłudzić odszkodowanie, chlusnęła kilkoma wiadrami wody po ścianach. Życzę jej miłego sprzątania.

sąsiedzi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1263 (1301)

#38828

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej podstawówce każdego roku klasa wystawiała przedstawienie. Zawsze brałam w nim udział. Mam jakiś talent aktorski, do tego byłam super wyuczona tekstu. A co więcej zawsze miałam najfajniejsze stroje, bo moja mama bardzo się do tego przykładała. Więc solidna ze mnie aktoreczka była.

Ale sytuacja zmieniła się w szóstej klasie. Przyszedł dzień rozdania ról. Siedziałam i czekałam, może nawet na główną? Ale wszystkie postaci rozdane, a bez przydziału zostałam tylko ja i jedna koleżanka, która okropnie sepleniła.

Podeszłam do pani i pytam dlaczego. Może się pomyliła czy coś? Odpowiedź pamiętam do dziś:

[P] Lena, no spójrz na siebie. Przecież ty masz taki wielki nos... i krzywe zęby. No jak to wyglądałoby na zdjęciach? To wstyd. Pomyśl czasami dziecko, no idź już usiądź.

I w ten ynteligentny sposób wpędziła w kompleksy dwunastolatkę. Durna baba po prostu :)

podstawówka

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 679 (935)

#38829

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mojej pracy zajmujemy się zamówieniami według pewnych zasad. Gdy zamówienie ma się rozliczyć w Nowym Jorku, musi mieć nadany kod US, gdy w Londynie to GB, Frankfurcie DE, Warszawie PL, czyli miasto i kod kraju.

Jest u mnie w biurze pewna durna dziewczyna. Studia skończyła, ba na uniwerku, ale dalej jest durna. Pyta się mnie wczoraj:

[D] Lena, a czy Meksyk może iść na US?
[J] A czy Meksyk leży w Stanach?
[D] No tak.
[J] Zjednoczonych?!
[D] No.
[J] Chyba stan Nowy Meksyk...
[D] No tak, czyli może iść, dzięki.
[J] Nie może. Przecież tutaj Meksyk to miasto! Swoją drogą w Meksyku państwie, stolica nawet... Na MX ma iść.
[D] A bo ja maturę dawno zdawałam, dzięki.
[J] To nie matura Jolu, to wiedza ogólna.

Innym razem zapytała mnie, czy Singapur jest w Stanach, a Luksemburg w Belgii. Najlepsze, że w Luksemburgu mamy centralę...

$$$

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (745)

#38549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeszcze jedna historia o tabletkach gwałtu. Opowiedział mi ją taksówkarz, który odwoził mnie z imprezy w pewnym warszawskim klubie. Klub ten znajduje się przy Polach Mokotowskich. A sama historia miała miejsce również w nim.

Taksówkarz stał pod klubem i czekał na kurs. W pewnym momencie zobaczył dziewczynę, która wytaczała się zza budynku (co ważne sam, klub znajduje się w takim lasku) bez butów, w podartej sukience i ogólnie w negliżu.

Kierowca zwinął zapłakaną dziewczynę do samochodu i podczas jazdy do domu spytał:

[T] Ja dobrze wiem co ci się stało, powiedz mi ilu ich było?
[D] Ostatnich sześciu pamiętam.

Jak ktoś mi powie jeszcze, że ścierwa, które jej to zrobiły mają prawo chodzić po ulicach, to życzę takiej osobie bliższego spotkania z nimi.

klub

Skomentuj (118) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1170 (1264)

#38489

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która myślę, że Was tutaj podzieli. Z klubu.

Pewnej nocy, impreza na całego, jakieś 600-700 osób i nagle wśród ochroniarzy jakieś poruszenie i wszyscy wraz z ich szefem znikają (z 10-12 chłopa), a na sali zostaje tylko jeden.

Po jakiś 15 minutach ochrona wychodzi z zaplecza (nie ma tam kamer) i szczelnie prowadzi kogoś w środku. Wyglądało to mniej więcej jak goryle Putina wokół niego. Chłopaki z kamiennymi minami zmierzają do wyjścia i za rogiem budynku wyrzucają jakiegoś chłopaka.

Wyszłam za nimi z ciekawości. Widoku, który zobaczyłam nigdy w życiu nie zapomnę. Chłopaczek miał całą twarz we krwi, rozcięty łuk brwiowy, złamany nos, wybite zęby, oczy popodbijane, cale rozdarte ubranie i zakrwawione, leżał na tym betonie i tylko kwiczał z bólu. A ochrona odeszła bez słowa.

Rzuciłam się w te pędy do chłopaka, żeby mu pomóc, ale jeden z ochroniarzy [O] złapał mnie za rękę i tylko rzucił:

[O] Zostaw!

Podbiegłam do menedżera ochroniarzy [MO] i zaczęłam się drzeć coś w stylu:

[J] Co wy urwa debile zrobiliście, wy jesteście poj*bani! Urwa. Pobić tak?! Ja pi*rdole, przecież wszyscy za to pójdziecie siedzieć!
[MO] Zostaw to!
[O] Zwariowaliście?! Przecież mogliście go zabić! - i wyciągnęłam telefon, żeby dzwonić po pogotowie i policję.
[MO] Zostaw ten telefon, jego kumple zaraz go zabiorą.

I faktycznie jakiś dwóch kolesi zostało wyrzuconych (dosłownie wyrzuconych) przez innych ochroniarzy. Podeszli do zmasakrowanego kolegi i wzięli go bez słowa.

Czułam się jakby ktoś robił sobie ze mnie żarty. Stałam na tym mrozie, odpaliłam papierosa i logowałam się do rzeczywistości. Znałam tych ochroniarzy i nie wierzyłam w to, co zrobili. W tym momencie podszedł "mój" ochroniarz Marek [M]:

[M] Mała, zostaw to.
[J] Jak mam to zostawić, prawie zabiliście tego kolesia, co on zrobił?!
[M] Mówię ci zostaw. Należało mu się.
[J] Marek, albo mi powiesz, albo ja idę teraz na policję. To nie jest danie w twarz klientowi...
[M] I co im powiesz? Widziałaś jak go pobiliśmy? Kamery też nie. On nie piśnie słówka, kumple również.

I tak mnie zostawił. Wytrzymałam dwa dni. Pojechałam do mieszkania Marka i zażądałam wyjaśnień, to co usłyszałam o 180 stopni zmieniło moje podejście i nigdy nie zapomnę tego zdania.

[M] Mała, powiem Ci tak. Wiesz, że ludzie w klubach biorą. I my (ochroniarze) gdy znajdujemy zioło to zabieramy dla siebie, gdy znajdujemy cięższe narkotyki to dzwonimy po policję, bo to zbyt gruba sprawa, ale gdy znajdujemy tabletkę gwałtu, to załatwiamy to sami.

klub

Skomentuj (135) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1839 (1959)

#38134

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sesja is back!

Mam kota. Kota podróżnika, który dzielnie znosi moje wyjazdy. Pewnego razu, gdy jechaliśmy pociągiem, kot, jak ma w zwyczaju, zaczął miauczeć.

Stoimy tak na korytarzu, olaliśmy swoją miejscówkę w przedziale, żeby innym nie przeszkadzać i sobie jedziemy. A kot miauczy, ja patrzę przez okno, patrzę na kota, znów przez okno i mija nam czas. Wtem podchodzi do mnie jakaś pani [P] i rzecze
[P] Niech pani coś powie temu kotu, żeby przestał miauczeć.
Patrzę na nią wzrokiem labradora, spoglądam na mego geparda i mówię
[J] Kocie przestań miauczeć.

Nie podziałało :)

pkp

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1112 (1264)