Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

inga

Zamieszcza historie od: 19 września 2011 - 17:01
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 18:01
  • Historii na głównej: 16 z 21
  • Punktów za historie: 5835
  • Komentarzy: 827
  • Punktów za komentarze: 7598
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
15 stycznia 2015 o 22:12

@Pattwor: Tak to jest jak się człowiek chce wymądrzyć a zamiast tego się wygłupi :D @TheJoker: Są wyjątki: jako że, mimo że itp.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
15 stycznia 2015 o 22:10

@mariamasyna: Nie jestem radykalnym grammar nazi, ale w tym przypadku liczba błędów uniemożliwia zrozumienie wielu piekielności. Przeczytałam punkt drugi trzy razy i nadal nie rozumiem, co autor miał na myśli. W punkcie pierwszym pojawia się rozróżnienie na "robociznę" i "moją pracę". Zawsze myślałam, że w takich przypadkach koszty to materiały + robocizna (=praca fotografa/kamerzysty). A tu niespodzianka, praca i robocizna to dwie różne rzeczy. Jest różnica pomiędzy "sprzedam i zapłacę słowo" a "sprzedam i zapłacę, słowo". Słowo dość ciężko sprzedać ;)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
15 stycznia 2015 o 0:26

@helena: Wtedy byłby to prezent, który ciotka kupiła egoistycznie samej sobie, a nie młodym ;) Porównanie z wegetarianami jest niezbyt trafne - nie znam nikogo, kto kawy/herbaty nie pija z przyczyn ideowych.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 stycznia 2015 o 0:22

@sla: Jak napisałam - nikomu nic się nie stanie, nikt się nie obrazi. Ale jeśli dostanie to co lubi, będzie mu/jej miło. Mała rzecz a cieszy.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
14 stycznia 2015 o 19:07

Z całych nauk przedmałżeńskich wyniosłam tylko jedną cenną myśl. W chwili ślubu stajecie się rodziną i drużyną. W sytuacji konfliktowej musisz bronić współmałżonka. Konsekwentnie. Jeśli ktoś z teściów krytykuje męża/żonę - odpowiedzią powinno być: to sprawa pomiędzy nami, to mój mąż, moja żona i nie chcę, żebyś się w to wtrącał(a). Jeśli będę potrzebował(a) pomocy lub rady, poproszę Cię. Przetestowałam. Działa. Takie osoby testują, na jak wiele mogą sobie pozwolić, jeśli nie będzie się konsekwentnie stawiać granic - wejdą na głowę.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
14 stycznia 2015 o 18:54

@Zefyr: Nie przesadzajmy. Trzymanie ekspresu tylko dla gości jest bez sensu. Ale znam wiele rodzin (zwł. z dawnego zaboru rosyjskiego), w których kawy się nie pija, ale zawsze jest słoik rozpuszczalnej dla gości. U niesłodzących jest cukiernica. U mnie za to nikt nie pije czarnej herbaty, ale zawsze jest rezerwowa paczka dla "herbaciarzy" (wśród znajomych i rodziny jest ich sporo). Nikt z nich nie miałby pretensji, gdyby nie dostał ulubionego napoju, ale jak w reklamie - paczka herbaty: 5 zł, radość gości, że pamiętamy, co lubią - bezcenna ;) Kawa i herbata nie rdzewieją, nie zajmują miejsca, nie kosztują kroci, mają długi termin przydatności do spożycia. Nie oczekuję od wszystkich trzymania w zapasie wszelakich smakołyków, bo ciotka, która wpada raz do raku lubi tylko pierniki, a ktoś inny mleczko migdałowe. Ale nie rozpętujmy wojny o kawę i herbatę...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
14 stycznia 2015 o 2:26

@notaras: Jako wykładowca wolę maile grupowe. Gdy przekazywałam materiały przedstawicielowi grupy - zdarzało się, ze nie docierały do reszty. Poza tym skrzynka uczelniana ma sporo ograniczeń, na moim uniwerku jeszcze dwa lata temu nie dało się przesłać załącznika (!), na innej uczelni maile "ginęły" po drodze. Ale trzymam się kilku zasad - nie odpisuję na maile ze skrzynki grupowej, o ile nie są podpisane + zmiany terminów itp. uzgadniam wyłącznie na zajęciach. Załatwianie takich rzeczy przez zewnętrzną pocztę naraża na nieprzyjemności nie tylko studentów, ale i wykładowcę (dyrekcja ma święte prawo przyczepić się do tego, że informacja o zmianie terminu zajęć czy zaliczenia nie została przekazana studentom żadnym z oficjalnych kanałów).

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
14 stycznia 2015 o 2:20

@Zmora: Jako wykładowca też nigdy nie miałam takiej sytuacji i nigdy o podobnej nie słyszałam. Zresztą i tak ta skrzynka służy głównie do przesyłania na nią materiałów dla studentów (nie wszystko przechodzi przez pocztę uczelnianą), maile w sprawie zaliczeń, egzaminów itp dostaję zawsze od konkretnych przedstawicieli grup, podpisane imieniem i nazwiskiem i wysłane z prywatnego konta. Nie odpisuję na wiadomości z maila grupowego, które nie są podpisane. Poza tym po przeczytaniu kilku historii na piekielnych miany terminów itp. zapowiadam i konsultuję wyłącznie na zajęciach ;)

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 19) | raportuj
12 stycznia 2015 o 21:25

Jako kobieta - dziękuje za głos rozsądku i babskiej solidarności. Nie mam jeszcze dzieci, ale obserwuję swoje dzieciate koleżanki - i nigdy nie oceniam. Bo jedna urodziła zanim dojechała do szpitala (!), inna męczyła się kilkanaście godzin. Jedno dziecko było aniołkiem, śpiącym na zawołanie, inne zamieniło rodziców z zombi, płacząc całymi nocami. Jedna od razu doszła do siebie, druga przez dwa tygodnie do niczego się nie nadawała. Moja mama w ciąży ze mną rzygała jak przysłowiowy kot, nic nie przytyła, wyglądała kwitnąco a już mając skurcze robiła jeszcze porządki, poród miała łatwy i szybki. Po prostu bajka. Po czym prawie wykrwawiła się 2 dni po porodzie, bo nikt wcześniej nie wykrył u niej skazy krwotocznej. W imię babskiej solidarności - nie róbmy sobie nawzajem krzywdy, wyśrubowanymi oczekiwaniami. Mamy wystarczająco przechlapane przez dyskryminację potencjalnych matek w pracy, coraz bardziej ograniczany dostęp do badań prenatalnych, znieczulenia przy porodzie a nawet ludzkiego traktowania na porodówce.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 26) | raportuj
6 stycznia 2015 o 19:41

Zachowania kupców są piekielne, ale stwierdzenie: jestem taka samodzielna bo odkładam pieniądze, które dostaję - rozwaliło mnie na łopatki. "Dom, w którym mieszkam, nie należy do tych miodem i mlekiem płynących" - i dlatego z pieniędzy od rodziny spokojnie uzbierałaś kolekcję wartą dobrych kilka tysięcy złotych. Dziwi mnie też decyzja o sprzedaży całej kolekcji. Pasja ulotniła się, gdy zauważyłaś, że nie możesz kupować wszystkiego bez ograniczeń? To powinno spowodować raczej zahamowanie zakupów a nie całkowitą rezygnację z pasji. Chyba, że to pasją wcale nie było. I jakiż to musiał być telefon, żeby sprzedaż kilku serii nie wystarczyła? Iphone 6? Galaxy S5?

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
3 stycznia 2015 o 21:58

@Songokan: W wielu krajach jest za to większe przyzwolenie na jazdę po kieliszku rowerem (po mieście). Dzięki temu delikwent wiedząc, że wypije do obiadu wino bierze rower a nie auto. Nie ma wyrywkowych kontroli, policja zatrzymuje tylko tych rowerzystów po których widać, że nie są trzeźwi. Nie spowodowało to plagi zataczających się cyklistów, bo ludzie zachowują umiar i rozsądek. U nas byłoby z tym gorzej... "Pijani rowerzyści" mają u nas złą sławę dzięki panom jeżdżącym zygzakiem poboczem na rozpadających się składakach, ale pomiędzy tym a jazdą po jednym piwie jest duża różnica. Patrząc obiektywnie: przy tej samej ilości alkoholu we krwi rowerzysta jest bez porównania mniej groźny. O ile autem pijany pojedzie szybciej niż trzeźwy, o tyle na rowerze - wyraźnie wolniej. A w najgorszym wypadku zrobi krzywdę przede wszystkim sobie a nie komuś innemu. Przyznaję, zdarzało mi się jeździć na rowerze po jednym piwie (które przy mojej wadze daje już w Pl niedozwolone stężenie alko) tam, gdzie to dozwolone i wiem, że przy takich prędkościach, jakie potrafię wyciągnąć różnica w czasie reakcji nie przekłada się na wzrost zagrożenia. Jeżdżąc autem nie pozwalam sobie nawet na te dopuszczalne pół kieliszka, bo wiem, że prowadzę maszynę ważącą nie 80 kg łącznie ze mną a tonę.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
31 grudnia 2014 o 17:18

@juwelinki_pl: Myślę, że chodziło o Przyrzeczenie Lekarskie a nie Przysięgę Hipokratesa, stosowaną w czystej formie chyba tylko w starożytności. Na szczęście od dawna nikt nie przysięga "Nigdy nikomu nie usunę kamieni moczowych przez cięcie" ;)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
31 grudnia 2014 o 17:14

@hawkeye: Masz rację, w dużym mieście, w którym można zapisać się równocześnie do kilkunastu lekarzy, ten problem jest na pewno poważniejszy.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 25) | raportuj
31 grudnia 2014 o 15:01

Niestety, tak to wygląda. W zimie miałam wypadek, zostałam od razu zdiagnozowana przez lekarza pierwszego kontaktu, ale pilnie potrzebowałam skierowania na badanie, które wypisać tylko specjalista. Terminy - na za hohoho i trochę. Rejestratorka kazała przyjść, może lekarz zgodzi się dać mi skierowanie. Przyjmował do 14, przyszłam w razie czego o 12. W poczekalni pusto. Na wizytach pojawiła się mniej niż połowa zapisanych osób. Lekarz obleganej specjalności przez 2 godz siedział bezczynnie w gabinecie. Popieram wprowadzenie drobnych opłat. Skoro ludziom chce się jechać na drugi koniec miasta, żeby kupić cukier o 50 gr taniej, może wizja zmarnowania 2-3 zł przekona ich do poważnego traktowania lekarzy i innych pacjentów.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
31 grudnia 2014 o 13:26

Historia niejasna i niepotrzebnie rozgadana. Jakie znaczenie dla historii ma fakt, że szłyście na basen, ktoś zapomniał kostiumu itp? Czy bez tego puenta byłaby niezrozumiała? Wystarczyłoby zacząć od: "jechałam autobusem z koleżanką".

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
30 grudnia 2014 o 18:18

@Miryoku: Tak myślałam... Ta kobieta ma spory problem z krytyką. Tak z ciekawości - wiesz może, czy w książkach sportretowała też innych swoich "wrogów"? Trochę się ich nazbierało, ze Zwierzem Popkulturalnym na czele. Do tego Przyczajona Logika..., Kiciputek, Ewa Tomaszewicz (która na blogu trzyczęsciowy garnitur trafnie skrytykowała wypaczoną i szkodliwą wizję choroby psychicznej w "Bezdomnej"), autorzy kilkudziesięciu blogów, którzy uczciwie zrecenzowali jej książki. Wiem, Michalak jest pisarką bardzo płodną, ale obawiam się, że przy tak długiej liście wrogów nie nadąży z obsmarowywaniem ich na kartach powieści ;)

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
28 grudnia 2014 o 17:19

@mildred: Posłużę się mało finezyjną analogią. Bezdomny robi kupę na środku marketu. Ochrona zamiast go wyprosić, podaje mu rumiankowy czterowarstwowy papier i upewnia się, czy nie potrzebuje czegoś jeszcze. Kto jest piekielny?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
28 grudnia 2014 o 17:16

@Vixen_: To kwestia dobrego wychowania, wyczucia i zasad dress code'u. Nie wkładasz balowej sukni na cudze wesele, czerwonej mini na pogrzeb i szortów na egzamin. Przyznaję, zdarzyło mi się celowo wybrać na wesele bardzo skromną sukienkę, bo wiedziałam, że panna młoda nie uznaje makijażu i wybrała prostą sukienkę z zabudowaną górą. To był jej dzień, nie mój. Czułabym się po prostu głupio, próbując z czystej próżności błyszczeć bardziej niż ona.

[historia]
Ocena: 41 (Głosów: 45) | raportuj
28 grudnia 2014 o 2:09

@mildred: Tak, pan młody zachował się jak palant. Ślub to zobowiązanie. Między innymi do tego, żeby wspierać współmałżonka i stać u jego boku w trudnych chwilach. W momencie próby - zawiódł. Gdy żona go potrzebowała zachował się jak tchórz i zamiast stanąć po jej stronie - stanął po stronie atrakcyjnej byłej, której jedynym celem było zepsucie im tego wyjątkowego dnia. Naprawdę, wywalenie niechcianego gościa nie byłoby przesadą. Nie wiem, co znaczy "nic jej nie mogą zrobić". We dwóch wziąć pod łokcie i wystawić za drzwi. I tyle. Wspomniałam o znajomych z prostej przyczyny - młodzi w dniu ślubu mają naprawdę dużo na głowie. Rolą drużby jest m.in. czuwanie nad przebiegiem imprezy. Oczekiwałabym, że w sytuacji, gdy wujek Mietek się upije i zacznie tłuc stryjka Staszka albo na salę będzie się próbowała wedrzeć była dziewczyna pana młodego - to nie młodzi a drużba, ewentualnie przy wsparciu znajomych lub młodszych członków rodziny spacyfikuje sytuację.

[historia]
Ocena: 48 (Głosów: 52) | raportuj
27 grudnia 2014 o 22:44

@mildred: I naprawdę nie było tam żadnych znajomych młodej pary, znających sytuację, ich rodziców, drużby, żadnego członka rodziny, który wyprosiłby pannę za drzwi? Wystarczyło ją spacyfikować między kościołem a salą weselną, obyłoby się bez żenującego wyprowadzania jej z wesela przy wtórze przekleństw. Byłoby nieprzyjemnie przez 5 minut a nie całe wesele. Ani jednej osoby mające nawet nie jaja, a poczucie przyzwoitości? Strach? Dziewczę przyszło z ochroniarzem?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 grudnia 2014 o 17:34

@fak_dak: Nie miałam mononukleozy a bardzo podobną cytomegalię. Antybiotyk bardzo pomógł... zdiagnozować chorobę. Dostałam po nim - pierwszy raz w życiu - spektakularnej, wędrującej wysypki, co potwierdziło intuicję lekarki (to częsty objaw przy). Oddział chorób zakaźnych, badanie krwi, dieta, leżenie i coś na zbicie gorączki. Byłam na chodzie - ale to, jak się przechodzi daną chorobę to kwestia bardzo indywidualna.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
20 grudnia 2014 o 18:47

@kayetanna: Jedno drugiego nie wyklucza! W Polsce panuje przekonanie, że kobieta musi wybierać. Największy przyrost naturalny jest w tych krajach europejskich, w których największy procent kobiet pracuje (Skandynawia, Francja; uprzedzając zarzuty - odpowiadają za to nie imigrantki a miejscowe kobiety). Dzieciaki socjalizują się w żłobkach, w których pracują pedagodzy, uczą się języków w przedszkolach, matki mogą pracować krócej niż 8 godz., więc nie są tak zmęczone jak po całym dniu pracy, nie tracą kontaktu z zawodem (więc i nie mają problemu z powrotem do niego po wychowawczym), mają pretekst, żeby wyrwać się z domu, spotkać z innymi dorosłymi, oderwać na chwilę od pieluszek, a resztę dnia spędzić z dzieckiem. Nie podoba mi się krzywdzący stereotyp: kobieta robiąca karierę = zła matka. Moja mama porozwodzie musiała wychować i utrzymać mnie sama, pracowała na 2-3 etaty, a mimo to była świetną matką. Nie mam ani jednego wspomnienia typu: mama mnie zaniedbuje i idzie do pracy, mama nie ma dla mnie czasu, mamy znów nie ma. Bo gdy już była - była na 110%. Słuchała, rozmawiała, czytała, zabierała do teatru. Spędzała ze mną mniej czasu niż niepracujące kobiety, ale to nie ilość a jakość czasu spędzanego z dzieckiem się liczy.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
20 grudnia 2014 o 18:37

@the: Robi to najlepiej, bo robi najczęściej. I koło się zamyka. Naprawdę, umiejętność zmienianie pieluszek nie jest zakodowana w genach. Mam wśród najbliższych znajomych dwie rodziny, w których kobiety robią karierę, zarabiają więcej a ich mężowie zajmują się dzieckiem/dziećmi w domu, pracując na pół etatu lub w domu (w obu przypadkach to wspólna, przemyślana decyzja). I co? Panowie radzą sobie świetnie, dzieciaki - i chłopcy i dziewczynki - są znakomicie wychowywane, bo okazuje się, że tata potrafi równie dobrze zmienić pieluchę, zapleść warkoczyk, nauczyć malować i podać odciągnięty na zapas pokarm.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
20 grudnia 2014 o 18:29

@hawkeye: Świetna jest też Ewa natura z rzepą :) Śmierdzi, ale to najlepszy dowód, że zawiera sporo soku z rzepy. Nie wiem, czy ci pomoże, ale ryzyko nie jest duże (kosztuje jakieś 5 zł;). U mnie skutecznie ograniczył sezonowe wypadanie. Dobra jest też wcierka Jantar (po której wreszcie zaczęły mi rosnąć nowe włosy). Absolutnie najlepsze efekty dawało picie herbatki ze skrzypu i pokrzywy (skrzyp gotuję kwadrans, odstawiam, dodaje pokrzywę i parzę drugie tyle), ale nie wiem, czy jest bezpieczna w okresie ciąży i karmienia. Traktowanie kobiety w ciąży jak inkubatora, nie mającego własnych potrzeb to jakiś koszmar... Rozumiem, że kobiety które ciężko znoszą ciążę rezygnują często z dbania o swój wygląd, bo zwyczajnie nie mają na to siły, ale oczekiwanie, że każda kobieta zapomni o sobie na te 9 miesięcy to przegięcie. To, że nie zapomina o sobie nie znaczy, że zapomina o dziecku.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
19 grudnia 2014 o 13:58

@timoov: To mnie akurat nie dziwi. Boże Narodzenie i Wielkanoc to święta znacznie bardziej rodzinne niż Święto Niepodległości ;) Praca w to ostatnie dla wielu ludzi nie byłaby dużym problemem (zwłaszcza że długi weekend listopadowy z przyczyn oczywistych nie jest tak atrakcyjny wyjazdowo jak np. majowy), dla mnie to wolne jak wolne... Podobnie jest z dniem wszystkich świętych. W wielu rodzinach (jak np. mojej) wyjazdy na groby poza swoim miastem i tak planuje się na inne niż 1 XI dni i nikogo, łącznie z babcią to nie oburza. A Wigilii raczej na inny dzień nie przełożysz.

« poprzednia 1 217 18 19 20 21 22 23 24 25 26 2732 33 następna »