Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

inga

Zamieszcza historie od: 19 września 2011 - 17:01
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 18:01
  • Historii na głównej: 16 z 21
  • Punktów za historie: 5835
  • Komentarzy: 827
  • Punktów za komentarze: 7598
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
20 lutego 2015 o 19:38

@Monomotapa: Bo wiesz, umiejętność prowadzenia wypija się z wodą. Albo nabiera przez nasiąkanie wielkomiejską zaj...ścią. Dlatego jak mieszkasz choćby 50 m za granicą administracyjną miasta, z automatu tracisz umiejętność prowadzenia auta. Choćbyś codziennie przejeżdżał po mieście kilkadziesiąt kilometrów, z definicji jesteś kierowcą gorszym niż 8-letni pan Włodek z chałupy położone 15 km od centrum, który nigdy nie wyjechał ze swojej wioski, która przypadkiem znalazła się po właściwej stronie granicy miasta. W czasach, gdy większość mieszkańców podmiejskich powiatów to mieszczuchy, które wolą kupić tam dom niż mieszkanie w centrum, nazywanie ludzi wieśniakami, tylko ze względu na ilość literek na rejestracji to szczyt wieśniactwa. Jeśli komuś słoma z butów wyłazi, to właśnie takim leczącym kompleksy mieszczuchom.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 16) | raportuj
20 lutego 2015 o 19:22

@Face15372: A propos nie działających klawiatur... Przepraszam, klikałam +, zaliczyło -. Pełna zgoda. Ja też zrezygnowałam w 10. linijce, po trzecim "z racji tego że".

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
19 lutego 2015 o 15:36

@Katka_43: A skąd Ci się wzięli ci rowerzyści? Jako przepisowo jeżdżąca rowerzystka z prawem jazdy od ponad dekady (0 pkt karnych) nie znoszę idiotów na drodze, niezależnie od tego, jakim pojazdem się poruszają i czym ja akurat jadę. @arturion37: Tak, poczułam się urażona. Nie rozumiem, dlaczego w czasach gdy użytkowałam auto z trzema literkami byłam z definicji kierowcą fatalnym, mając dwie literki z automatu awansowałam do elity, znającej na pamięć wszystkie przepisy. Cały czas mieszkając w mieście. Niesłuszność tej teorii sam zresztą udowodniłeś - masz "jedynie słuszną" rejestrację, a przepisów i tak nie znałeś :p

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 14) | raportuj
18 lutego 2015 o 22:00

"Jestem studentką, aby sobie dorobić pracuję w bardzo prestiżowym przybytku o nazwie sklep monopolowy". Będę się powtarzać, trudno. Dlaczego nikt z autorów nie uczy się w gimnazjum a chwilowi pobiera nauki w przybytku, szumnie zwanym szkołą gimnazjalną. Nikt nie pracuje w sklepie, a od dwóch miesięcy w trudzie i znoju zarabia na swoje utrzymanie w przybytku dumnie zwącym się sklepem wielobranżowo-usługowym, czyli w markecie. Itp. To wyjątkowo irytująca maniera, zyskująca coraz większą popularność na piekielnych. Według Słownika Języka Polskiego przybytek to: 1. zwiększenie się ilości czegoś; przyrost, wzrost; 2. miejsce uprawiania nauki lub sztuki; 3. w religii: miejsce przebywania bóstwa lub jego kultu; świątynia, kościół; 4. miejsce schronienia lub siedlisko czegoś; 5. potocznie: ubikacja

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
18 lutego 2015 o 21:48

@PiekielnyDiablik: Poza tym wpłatomat, podobnie jak bankomat, jest dostępny jeśli nie przez całą dobę, to na pewno dłużej niż bank - autorka mogłaby spokojnie wpłacić pieniądze sama, po wyjściu z pracy.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
16 lutego 2015 o 2:23

Wkurzają mnie takie uogólnienia. Długo jeździłam na blachach podmiejskich (mąż jest zameldowany 500 m od granicy miasta, bliżej centrum niż z niejednego osiedla z wielkiej płyty) i w przypływach masochizmu czytałam w komentarzach nagonki na takich jak ja. Jednego dnia: chłopy z wiosek nie umieją jeździć, jak jest korek zostawiają przed sobą miejsca na tico, korek się wydłuża i ruch się blokuje. Następnego dnia, pod innym tekstem: korki są przez tych na podmiejskich blachach! Stanie jeden z drugim prawie na zderzaku i dlatego nie mogą ruszyć, póki ten przed nimi nie ruszy :D

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
12 lutego 2015 o 20:35

@Poluck: I co mu ta "chińszczyzna" zawiniła? Czyżby myślał, że polski tablet jest robiony w Polsce a amerykański w dominie krzemowej? :D Mam przeczucie, że to, co kupił nie jest lepsze niż chińskie Lenovo.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 20) | raportuj
11 lutego 2015 o 23:33

@PaniWrzos: A dopiero co była burza o historię o pieseczku, który przez złego człowieczka podrapał pazurkami drzwi i miał chore łapki, a okazał się być bodajże labradorem ;)

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
11 lutego 2015 o 23:29

@sla: Też mnie to zirytowało. Rozumiem obawy przed podawaniem nazwy firmy, ale co by się strasznego stało, gdyby autorka napisała, czy chodzi o pastę curry czy tahini? Wtedy również jej oburzenie na obecność "chemii" byłoby bardziej zrozumiałe (w niektórych produktach tego typu konserwanty rzeczywiście nie są potrzebne). Chcąc ukryć nazwę sklepu wystarczy napisać: "kupiłam wczoraj pastę curry" zamiast "w pewnym sklepie, którego nazwy nie wymienię kupiłam pewien produkt, którego również nie opiszę".

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
10 lutego 2015 o 20:25

@NoFace: To nie czytelnik ma sobie poprawiać w myślach historię, to autor powinien napisać ją poprawnie, żeby nie było takiej potrzeby. Przebrnęłam, w bólach. Zdania typu: "O dziwo posiadali puścili rzeczywiście jest rozmowa" to jakiś koszmar! Do tego "ździwić", "dzień dzisiejszy", "rozmowy gdzie było składane zamówienie" itp.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
9 lutego 2015 o 17:37

@katem: ONI mają na tyle duże umiejętności że i po trzech piwach spokojnie mogą prowadzić. Ci, którzy tego nie potrafią, to d... a nie kierowcy. Poza tym nie obowiązują ich prawa fizyki, więc jak w terenie zabudowanym przy prędkości 80 km/h pod koła wyskoczy im dziecko, na pewno bez problemu zahamują. Byłam kiedyś na wiejskim weselu. Byłam jedynym niepijącym kierowcą. Policji zapłacono, żeby "niczego nie zauważyła". Ale najbardziej dziwiłam się kobietom, matkom, które pozwalają swoim naprutym mężom wozić siebie i dzieci.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 lutego 2015 o 17:32

@sla: Przepraszam, nie wiem, czy to wina strony, czy mojego komputera, chciałam dać plusa, wyszedł minus.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
7 lutego 2015 o 0:20

@Eponine: Odwiedzałam ostatnio chyba wszystkie urzędy, od US, przez Wydział Komunikacji, po wydział zajmujący się podatkami od nieruchomości. Wszyscy urzędnicy byli wzorcowo wręcz uprzejmi. Pomogli wypełnić papiery, udzielili informacji, nigdzie nie czekałam dłużej niż 10 minut. Ba! Nawet panie z dziekanatu są miłe, jeśli podchodzi się do nich jak do człowieka a nie jeża ;) Mam wrażenie, że na przestrzeni ostatnich 5 lat bardzo wiele zmieniło się na plus (może to zmiana pokoleniowa?), tylko ludzie jakoś tego nie zauważyli i wciąż zachowują się, jakby mieli do czynienia z PRLowskim urzędasem...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
2 lutego 2015 o 20:17

@Daemia: I jeszcze obrażasz blondynki... ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
2 lutego 2015 o 20:14

@Daemia: I nawet piesek taki jak pekińczyk by sobie z nimi poradził?

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 20) | raportuj
2 lutego 2015 o 15:26

@Daemia: Czytając historię nie mogłam się nadziwić... W jakiej technologii został zbudowany Twój dom, ze PIESEK był w stanie rozwalić drzwi. Zrozumiałabym, gdyby chodziło o mieszkanie w bloku, gdzie zdarzają się "kartonowe" drzwi, które można przebić łokciem na wylot, ale ewidentnie mowa była o domu. American Staffordshire Terrier nic mi nie mówi, wiec wczytuję się w komentarze. A tu niespodzianka! To był amstafek, który swoimi łapkami i pazurkami zmienił drzwi w górę trocin. Nosz... ręce opadają. Słoneczko, człowieczek i rodzinka to tylko wisienki na torciku.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
1 lutego 2015 o 16:46

@katem: Nie jest tak źle ;) Ale zgłaszanie "podwykonawcą części" mnie dobiło.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
1 lutego 2015 o 16:36

Historia rzeczywiście piekielna, życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Mam tylko małą prośbę - zmień to "lewego ramiona" na "ramienia". Historia jest bardzo fajnie napisana, szkoda, żeby szpecił ją taki błąd na początku :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
28 stycznia 2015 o 18:52

@WujekGuglek: To bardziej skomplikowane :) Tonie był podatek od spadku, a zaległy podatek od zbycia nieruchomości. Ojciec sprzedał ją i nie udowodnił, że przeznaczył pozyskane środki na tzw. "inny cel mieszkaniowy". Całość rozegrała się tuż po śmierci ojca, przed spisem inwentarza i działem spadku, nie miałam więc możliwości, aby udowodnić, że suma długów przekracza masę spadkową. Konsultowałam tę sprawę z prawnikami, nie wymyślili nic poza wnioskiem o rozłożenie na raty. Przyznaję, bardzo żałowałam, że komornik, który próbował ściągnąć od starego zaległe alimenty nie był choć w 10% tak skuteczny w egzekwowaniu długów jak ten US ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
28 stycznia 2015 o 18:46

@bolsik5: Prowadzę zajęcia zarówno na Prestiżowej Państwowej Uczelni, jak i na prywatnej (jednej z lepszych w regionie). Nie widzę wyraźnej różnicy w poziomie kultury osobistej. Najbardziej chamskiego maila dostałam od studenta dziennego PPU. Prywatnych "ustawiam" dokładnie tak samo jak państwowych. Trudno, mój honor i autorytet są warte więcej niż czesne jednego czy dwóch uwalonych studentów. Uczelnia przyjmuje to do wiadomości. Wiele zależy tu od uczelni - niektóre stawiają na ilość i przyjmują każdego kandydata, inne (jak "moja") uznają, że wysoki poziom zajęć i dyscyplina przyciągną studentów, którzy są gotowi płacić czesne za uzyskanie konkretnej wiedzy i umiejętności a nie bezwartościowy dyplom. Ale na to może sobie pozwolić niewielka grupa najlepszych uczelni prywatnych i państwowych. Należy pamiętać, że przy obecnym systemie finansowania uczelni (pieniądze idą za studentem, aby się utrzymać, trzeba przyjmować więcej niż można solidnie wykształcić), także te publiczne są zmuszone do akceptowania takich zachowań. Z najnowszych obserwacji - studentki nie odróżniają stroju eleganckiego od wieczorowego. Gołe ramiona i plecy, cekiny, satyna, szyfon i mini to teraz standard na egzaminach.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
27 stycznia 2015 o 21:08

@funmilayo: Jak napisałam w historii - miałam wówczas stypendium doktoranckie (mizerne, ale jednak), którego nie uwzględnia się w PITach, wspomniane 6 tys. to były dodatkowe dochody z "fuch". Akurat w tych latach, które US analizował, intensywnie pracowałam nad rozprawą i nie miałam czasu na większą ilość zleceń, stad tak żenująco niskie dochody ;)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
27 stycznia 2015 o 21:05

@Rak77: Jak już wyjaśniałam powyżej - przyjęłam spadek z dobrodziejstwem inwentarza, więc dziedziczyłam długi tylko do wysokości swojego udziału w spadku. Ojciec był współwłaścicielem domu, więc liczyłam, że wyjdę na plusie, takie rozwiązanie doradził mi prawnik. Mój błąd, mam nauczkę. Piekielności związane z dziedziczeniem i "pogrążoną w żalu" wdową to temat na osobną historię, w tej chciałam skupić się na pokrętnej logice US.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
27 stycznia 2015 o 21:00

@bloodcarver: Odkąd zaczęłam studia (czyli od kilkunastu lat), stypendia (za wyniki w nauce, doktoranckie itp) nie były opodatkowane i nie trzeba było ich uwzględniać w zeznaniu podatkowym. Nie ukrywałam przed US skarbowym, że otrzymuję stypendium (więc mógł i powinien był wziąć to pod uwagę oceniając mój wniosek), ale w uzasadnieniu wzięto pod uwagę tylko dodatkowe dochody (wzrastające co roku dwukrotnie;). Przyjęłam spadek z dobrodziejstwem inwentarza, ale dług wyszedł na jaw tuż po śmierci ojca, zanim zrobiono spis inwentarza i dział spadku, które ujawniłyby, że długi dwukrotnie przekraczają masę spadkową... Z ojcem nie miałam kontaktu od 10 lat i nie znałam dobrze jego sytuacji majątkowej. Przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza wydawało mi się najbezpieczniejszym rozwiązaniem (zwłaszcza, że liczyłam na to, że uda mi się odzyskać w ten sposób część zaległych alimentów). Nie chciałam pisać tego wszystkiego w historii, bo nie miało to znaczenia dla oceny piekielności US :)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
26 stycznia 2015 o 19:21

A wydawało mi się, że trend na tradycyjne polskie jedzenie, samodzielne gotowanie, robienie własnych kiełbas, kiszenie żuru i pieczenie chleba na własnym zakwasie wraca w kręgach ąę. A tu niespodzianka :D Często widuję takich klientów w sklepie najbliżej mojego domu (tak się składa, że to Sklep Dla Koneserów). Kupują reklamowane eko-jajka bez GMO (za to z chowu klatkowego ;), wędliny marki własnej "wytwarzane jak przed wiekami" z zagęszczaczami i wzmacniaczami smaku/aromatu i mnóstwo wyrobów z trzeciego końca świata, które niczym - oprócz ceny - nie różnią się od tych sprzedawanych w Lidlu w ramach akcji tematycznych ;)

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
24 stycznia 2015 o 16:23

@drumm: Ze dwa razy podobnie dogadywałam się ze strażą miejską, która ma równie złą prasę. Wystarczyło się spokojnie wytłumaczyć, obiecać poprawę i zamiast mandatu było pouczenie, albo sam mandat zmniejszał się o połowę. Poza tym za większość bezsensownych akcji SM odpowiadają nie strażnicy a ich szefowie. Wydzieranie się na faceta, który musi wyrobić idiotyczną dzienną normę mandatów za parkowanie mija się z celem.

« poprzednia 1 215 16 17 18 19 20 21 22 23 24 2532 33 następna »