Profil użytkownika
kajcia
Zamieszcza historie od: | 26 lutego 2012 - 8:40 |
Ostatnio: | 4 listopada 2022 - 22:23 |
- Historii na głównej: 10 z 15
- Punktów za historie: 4352
- Komentarzy: 106
- Punktów za komentarze: 850
« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »
Czyli mama jest wierząca. A skoro jest wierząca, to gdyby akceptowała to, że żyjesz według religii w grzechu i nie zwróciła Ci na to uwagi popełniłaby za to tzw. grzech cudzy, przez który trafiłaby do piekła. Na pewno Cię kocha- ale jak to mówią "gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na swoim miejscu". Dlatego, może dla odmiany to Ty zrozum też mamę, bo o tym, że o religii w którą wierzy nic nie wiesz już wiemy.
Czyli małe kradzieże są ok, a duże już nie? Gdyby ktoś codziennie do Ciebie przychodził i kradł ci np po 1 sztućcu to miałbyś do niego zaufanie i dalej go zapraszał? W tym kraju jest jakieś dziwne przyzwolenie na przywłaszczanie sobie cudzej własności.
@SharlieCheen: dokładnie. Niektórzy księża wręcz zachęcają do przychodzenia z dziećmi. Spotkałam się z takim który nawet rodzicom zwracał uwagę, żeby nie upominali biegających dzieci z hasłem "one też są dziećmi Bożymi i tylko w taki sposób, poprzez radość jaką w sobie mają, okazują miłość Bogu. Nie zabijajcie tego w nich". A autorka ma świetne zadatki na starą dewotkę.
Zachowanie niektórych rodziców z dziećmi to jedno. Należy jednak wziąć pod uwagę, że często po prostu nie ma się dziecka z kim zostawić, a też chce się w mszy uczestniczyć. W końcu modlitwa to nie tylko klepanie zdrowasiek, ale także uczestnictwo w społeczności kościoła. A Tobie autorko postu polecam wyciągnięcie kija z tylnej części ciała i otwarcie się na to o co przede wszystkim chodzi w religi- miłość do bliźniego. Bo nawet się nie obejrzysz a zmienisz się w zrzędzącego mohera. Ciut więcej empatii, serdeczności i wyrozumiałości.
Ja nie wiem dlaczego ludzie chcąc kupować dziecku prezenty, mają jakieś obiekcje przed zapytaniem rodziców co tak naprawdę dziecko potrzebuje. Tymczasem kolejne "wypasione" prezenty leżą w szafie. Ale niektórzy tacy są. Pamiętam po urodzeniu syna, dzwoni szwagierka "te co mu kupić? kocyk? rożek?"- tłumaczę, że kocyków mam tonę (bo część sama szyłam i dziergałam), a rożków nie używam- zamiast tego wolę coś do ubrania. Zgadnijcie co kupiła? Kocyk który leży nieużywany 5lat oraz rożek, który na szczęście udało się sprezentować koleżance która zaraz po mnie rodziła.
Ludziom nie dogodzisz, wiec pozostaje olac sprawe. W wieku 25lat zerwalam zareczyny- oczywiscie cioteczki juz komentowaly, ze stara juz jestem, szkoda tyle lat zycia itp. Gdy 2msc pozniej zwiazalam sie ze starym znajomym, ktory obecnie jest moim mezem to znow byly komentarze "o juz sobie zastepstwo znalazla". Nie dogodziss. Zeby bylo smieszniej najszumniej komentowala ciotka ktora meza zlapala na dziecko, a kazde z jej 3dzieci wpadlo w wieku 18-20lat. Z czego najstarszy syn w wieku 25lat mial juz 2 dzieci i byl po rozwodzie... Zyjesz dla siebie a nie dla takich padlinozercow. Ja zrywajac zareczyny bylam przekonana o tym, ze wole byc sama do konca zycia niz z kims z kim zle sie czuje. U mnie akurat potoczylo sie inaczej, ale patrzac n niektore malze stwa z brajankami to naprawde lepiej byc szczesliwym singlem.
@singri: tak samo nic nie da komentowanie matek które taka sytuacje oglądają, nie znając jej tła i zawsze lepiej wiedzą jak dziecko wychować i co mówić. Co powinno jeść, czy już powinno siadać/czworakować/mówić, dlaczego coś powiedzieć tak a nie inaczej. A potem idzie taka jedna z drugą, okazuje się że dziecko zaczyna się buntować na środku sklepu i całe jej idealne wychowanie bierze w łeb podczas zderzenia z emocjami swoimi i dziecka- gdy jeszcze zdarzeniu przyglądają się inne "idealne" komentując pod nosem. Dziwnym trafem te same mamuśki, gdy widzą jak rodzić leje swoje dziecko przechodzą szybko odwracając wzrok- wtedy was nie ma.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2019 o 11:45
Wprawdzie projektant trafił ci się piekielny... ale mam coś na obronę sanitarki.Nigdy, absolutnie nigdy nie zdarzyło mi się, żeby branża elektryczna wyraziła chęć rzeczowej koordynacji (a ładnych parę lat już pracuję) Zazwyczaj przysyłają na koniec swój projekt i "dostosujcie się"- gdzie ja np mam według nich przesuwać oddymianie (2500x500mm kanał) dla ich korytka (150x100mm), które można poprowadzić obok. Nieraz zdarzało się nam, że elektryk nawet nie przesyłał projektu do koordynacji bo uważał, że nasze kanały są duże, to ciężej nam je upchać, a on swoimi kabelkami się jakoś zmieści i sobie poradzi (niby logiczne)- w razie czego będzie dzwonił. A potem wychodzą takie kwiatki jak tutaj, bo jednak się nie koordynował tylko wrysował jak mu pasowało.
"Uwielbiam" takie mamusie jak ty. Które widzą fragment sytuacji (bo zapewne tak było, skoro mała była już na rękach), nie wiedzą co działo się wcześniej, ale zawsze mają już wyrobioną opinię i wiedzą lepiej. Mój syn nieraz potrafił odwalić akcję stulecia po której niejeden rodzic oddałby go do okna życia- i też wtedy jak trusia słucha, że był niegrzeczny i dlaczego był niegrzeczny. Gdybyś podeszła na koniec mojej litanii zobaczyłabyś podobną sytuację jak z twojej opowieści- niewiniątko i matka która się czepia biednego aniołka, bo przecież wszyscy wiedzą lepiej, jak wychować twoje dziecko. Zwłaszcza baba która je widziała przez 5 min.
Też karałam swojego starszego syna klapsamami "bo jakże inaczej- zawsze klapsy działały, to czemu ja mam nie karać tak dziecka?". Dlaczego przestałam? Moje dziecko zaczęło się bać podniesionej ręki (mimo, że tak jak autorka- nie robiłam tego nigdy mocno). Klapsy nie są złe dlatego, że jest to przemoc. Są złe ponieważ zastraszamy własne dziecko. Dziecko boi się nas, podczas gdy jesteśmy dla niego całym światem i powinniśmy być wsparciem po które zawsze może sięgnąć. To, że my dostawaliśmy klapsy to żaden argument- zwróćcie uwagę ilu z nas tak naprawdę ma dobre relacje z rodzicami? Może im powiedzieć wszystko, zawsze pójść po radę? Mało kto- z reguły kończy się na niedzielnym obiadku i opowieściach co się dzieje w rodzinie, ew. pożyczeniu kasy. To bezstresowe wychowanie (nie mylić z brakiem wychowania u Brajanków) ma na celu budowanie więzi. Zrozumienie, że kradzież jest zła sama w sobie, a nie "nie kradnę bo boję się więzienia". Nie bicie kolegów, bo sprawia to ból i przykrość, a nie "nie biję bo dostanę pasem". Bo gdy opadają pewne granice oparte na strachu z takich ludzi robią się potwory
@Jorn: roczniki które jako pierwsze podchodziły do nowej matury rekrutowano na studia zarówno wynikami matur jak i ocenami z liceum. Jezu ludzie jak wy lubicie się wszystkiego czepiać. Może jeszcze wejdźmy w dyskusję w jakich latach jakie były kryteria i progi? Nie o to w historii chodzi.
@MsMichalina: od wielu lat owszem, ale dinozaury też odwiedzają tą stronę.
Szkoda, że polska to taki ciemnogród. Zarówno rozpoznanie jak i leczenie boreliozy stoi u nas 100lat za murzynami. Wiedza na temat jej przenoszenia jak widać również. BoReliozę przenoszą także muchy końskie, komary itp. Przyjęło się mówić "choroba odkleszczowa", ponieważ dawniej przenosiły ją tylko kleszcze (a przynajmniej taka była ówczesna wiedza na ten temat). Teraz niewielki odsetek, ale jednak innych ww. krwiopijców również jest jej nosicielem.
Skad ja to znam... za 2tyg mam planowane cc. Wskazania ortopedyczne. Ostatnio gdy mnie w rodzinie meza zapytali jak tam to jakos peklam (hormony) i zaczelam biadolic, ze ledwo chodze, miednica w rozsypce, musze miec wczesniej cc itp. Tydzien pozniej maz mowi swojej mamusi, ze mamy juz termin cc a ta "a to nie moze juz normalnie jak wszyscy rodzic?". Kochana mamusia... Po pierwszym porodzie wpadla dodo nas tydzien po, ja opuchnieta z brzuchem jak balon (rowniez konieczne bylo cc), a ta bez zadnego "dzien dobry", wpadla i pokazujac na mnie paluchem "wygladasz jakbys miala drugie urodzic"... na koncu jezyka mialam "mama rowniez".
@Meliana: ja po takim podejsciu jak autorka posta przechodzilam ponad roczna terapie, zeby stanac na nogi (tak bybylam juz lezaca!), wiec absolutnie nie przesadzam. 2x200 to dawka 2x wieksza niz klasyczna, a nie czterokrotnie. Poza tym kretki boreliozy wytwarzaja foemy przetrwalnikowe- nie zabijesz ich taka dawka, to potem sie bujasz z nawrotami i rozsiana choroba. Polecam zapoznac sie ze standardami stosowanymi na swiecie, bo wlasnie tak sie postepuje. Tylko w naszym zascianku nadal czeka sie na pierwsze objawy, rumien, a potem wizyty u specjalistow.... a choroba sieje spustoszenie. Na szczescie coraz wiecej lekarzy zaczyna miec o tym pojecie i od razu daja antybiotyki.
Szukac lekarza ILADS w okolicy i szybciutko sie zapisywac. Pozniej bedziesz sie bujac z leczeniem latami jak ja. Poza tym po ugryzieniu kleszcza ZAWSZE bierze sie antybiotyk. ZAWSZE. nie czeka sie na rumien bo to wredna choroba, ktora szybko sie rozsiewa, a rumien ma tylko 30% chorych. Pytanie tylko czy zlapalas sama borelioze czy jeszcze jakas odkleszczowke. Jesli zaczniesz leczenie szybko czeka cie doxycylina w dawce 2x200mg przez 6tyg. Nie daj sobie niedouczonym idiotom wcisnac dawki mniejszej bo na swiecie juz dawno udowodniono ze jest nieskuteczna.
@Armagedon: jest odwrotnie. Firma chce cie zatrudnic. Staz ze wskazaniem z UP polega na tym, ze masz na bank zatrudnienie. A za okres 3msc "przyuczenia" placi panstwo.
@wkurzonababa: stazystow nie dostala firma ktora sie o nas starala bo "brak funduszy", za to staz dostaly osoby ktore chcialy pracowac w PUP.
@Doombringerpl: 1. W zyciu nie wzielabym kota, gdybym mieszkala w bloku. Trzymanie kota w takich warunkach to dla mnie znecanie sie. No chyba ze masz 100m2 apartamentu. Widze co sie dzieje u znajomych- taki kot glupieje, skacze po meblach, gryzie obcych. Brak mu przestrzeni i mozliwosci, bo to drapieznik, ktoremu odbiera sie mozliwosc zycia zgodnie z jego instynktem. Jestescie rownie dobrzy jak wszyscy wlasciciele zoo trzymajacy zwierzeta ku uciesze ludu. Tyle ze trzymacie je dla siebie- bo przeciez moja kicia dostaje najlepsza karme, lezy gdzie chce, zapewniam jej pieszczoty- no ma wszystko. Jestem super, a inni nie wiedza jak dbac o koty. I nie dziwie sie se koty w takim rejonie nie chca wychodzic skoro od razu spotykaja sie z chodnikiem i samochodami- kazdy kot sie tego boi, wiec wraca w bezpieczne miejsce ktore zna- czyli do domu. 2. Nie porownujcie mieszkania przy lesie gdzie sa inne drapiezniki, czy przy ruchliwej ulicy, do podmiejskiej wsi, gdzie w co 2 domu jest kot, wszyscy sie znaja, kochaja swoje zwierzaki. Moja kotka tez nie lubi chodzic daleko i trzyma sie mojego ogrodu, ew sasiedniej ogrodzonej laki sasiada. Przy czym drogie piekielnice nie jest to zabezpieczony ogrodek bo raczej ciezko zabezpieczyc kilkunastoarowy teren. Takze moja kotka odwiedza sasiadow, a kotki sasiadow odwiedzaja mnie. Czasem wspolnie lezakuja na moim tarasie. Stad historia o szukaniu jej towarzystwa- bo po smierci mojego starego kocurka, sama zaczela "sprowadzac towarzystwo" do domu. A historia nie jest o tym, ze nie chciano mi dac kota. Nie jest o tym ze akurat kilka kotow ktore sobie upatrzylam chciano oddac do domu niewychodzacego. A o tym, ze koty chca oddawac TYLKO do domow niewychodzacych przez co te same ogloszenia sa powielane w kolejnych miesiacach. Kot sie starzeje, ciagle tkwi w ciasnym domu tymczasowym (bylam u jednej takiej wielkiej milosniczki kotow u ktorej na powierzchni moze z 40m2 zyly 4 koty + 3 tymczasowe. Mozecie sobie wyobrazic smrod jaki tam towarzyszy od wejscia). Starszemu kotu coraz ciezej znalezc, dom i kot ktory moglby dawno ten dom miec ciagle go nie ma, zmienia mu sie tylko domy tymczasowe. Albo wrecz (tak jak moja kotka z wielkiej fundacji) byly trzymane w klatkach w ktorych odwiedza sie je 2x dziennie na karmienie. Ale karmienie royalem czy bento! Wiec musza byc szczesliwe. Z naciskiem na MUSZA.
@tatapsychopata: ja od jednej pani z fundacji uslyszalam "i wie pani, kotu trzeba codziennie dawac swieze mieso. Bo inaczej bedzie myszy lapal". No bo kto to widzial zeby kot myszy lapal... Nasza tez sie nauczyla- ale dla sportu. Naszego sportu bo przynosi nam je zywe do zabawy i wpuszcza do domu :)
@Lobo86: wielu z moich sasiadow ma koty, wszystkie to koty wychodzace (taka okolica) i nie spotkalam sie z brakiem szczepien czy odrobaczania. A przepraszam, raz sie spotkalam ze zagladal do nas kocur, ktory byl strasznie zaniedbany, to skonczylo sie na tym, ze skoro czesciej nas odwiedzal i przebywal duzo z nasza kotka, to sami go odrobaczalismy, a sasiad weterynarz nam go wykastrowal, zeby nie lazil za kotkami. I od tej pory kot dokarmiany przez nas i systematycznie odrobaczany, wreszcie przypominal kota, a nie szkarade.
@aegerita: W czasie kiedy pisalam hostorie, jedzie juz do mnie kilkuletki kot porzucony na ulicy. Kobieta (rowniez z fundacji, ale nie w naszym rejonie) uciesyzla sie ze kot trafi do domu wychodzacego, bo tego nauczyl sie w domu tymczasowym. Takze da sie, ale nie tutaj.
@shane: ja to wszystko naprawde rozumiem. Ale tych kotow po okresie wiosennych jest naprawde duzo i wydaje mi sie ze lepiej oddac je do domu (nawet wychodzacego), gdzie stanie sie czlonkiem rodziny, niz ciagle czekac az znajdzie sie ktos idealny. A moze byc tak, ze nigdy nie znajdzie sie ktos kto spelni wszystkie kryteria.
@Eander: dokladnie. Wlasnie o to mi chodzi. Przeciez najwazniejsze jest to ze sie o tego zwierzaka dba i traktuje jak czlonka rodziny. Paradoksalnie moja kotka tez jest z fundacji. Z tym ze byla akurat u "normalniejszej" opiekunki. Przez ostatni rok widzac jakie warunki ma kotka, starala sie wcisnac mi jeszcze jednego kota, ale wtedy nie chcialam, a teraz stracilam z nia kontakt.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2018 o 6:56
@aegerita: tak, moja kotka ulicy unika. Poza tym tak jak pisalam- nie wypuszczalabym jej w okolicy gdzie jej cos grozi. Mieszkam natomiast w rejonie domow jednorodzinnych, gdzie sa jescze niezabudowane dzialki na ktorych moja jak i koty z innych domow poluja.