Profil użytkownika
mysterde
Zamieszcza historie od: | 25 kwietnia 2017 - 12:13 |
Ostatnio: | 14 kwietnia 2020 - 17:28 |
- Historii na głównej: 1 z 1
- Punktów za historie: 150
- Komentarzy: 31
- Punktów za komentarze: 482
« poprzednia 1 2 następna »
Ja jestem teraz w ciemnej dupie bo odwołano mi wizytę u neurologa, na którą czekałam kilka miesięcy i której potrzebuję (lekarz musi obgadać ze mną wyniki różnych badań i koniecznie zmienić mi leki na migrenę bo po tych co mam teraz mam duszności). Dzwoniłam na recepcję zapytać co mam w takim razie zrobić i czy jest możliwość przesłania całej dotychczasowej dokumentacji, żebym mogła sobie pójść prywatnie do innego lekarza (w gabinecie prywatnym gdzie przyjmuje jeden lekarz a nie przychodnia, gdzie przyjmuje kilkunastu). Pani coś kręciła nosem, że to trzeba pismo złożyć OSOBIŚCIE i że teraz się nie da bo coś tam. Zapytałam, czy lekarz może mi chociaż wystawić receptę na inny lek na migrenę. Pani potwierdza. Jak się okazało leki muszą być wystawione na wizycie bo inaczej są zablokowane w systemie (ja je widzę ale nie mogę ich zamówić). Aby je odblokować muszę podejść do lekarza (który nie wiadomo kiedy będzie) i poczekać aż na miejscu "wbije" mi tę receptę obchodząc tak naprawdę system (bo musi mnie wpisać na wizytę, której nie ma bo nie może być ze względu na koronawirusa). Skończyło się na tym, że lekarz wypisał mi kolejną e-receptę i w wiadomości na czacie wysłał mi kod do niej. I to wszystko dzieje się w placówce prywatnej, jedna z dużych firm oferująca opiekę medyczną dla firm. Nie wyobrażam sobie co się dzieje w państwówce.
Robiliśmy medale na jakieś zawody strzeleckie. Na medalu była dokładna data (14.03.2020). Zawody odwołane i przesunięte na jesień. Klient (organizator zawodów) wymaga teraz od nas, że zrobimy mu nowe medale tylko bez dokładnej daty. Oczywiście za darmo bo to reklamacja :)
@Szwa: gdzie piszę tak, jakbym była ekspertem? Po prostu pytam bo przeraziło mnie usuwanie zdrowych zębów bo reszta jest krzywa.
Wiem, że nie na temat. Ale przeraziło mnie to usuwanie czwórek. SERIO usuwa się zdrowe zęby żeby założyć aparat? PO CO? Dlaczego ktoś się godzi na usunięcie zdrowych zębów (i do tego z przodu) tylko dlatego, że ma trochę krzywe zęby? Bo jak patrzę w internecie na jakieś blogi to większość osób wrzucających swoje zdjęcia ma praktycznie niezauważalnie krzywe zęby.
Jak przyjemnie się czyta historię, gdzie autor nie jest ciapą życiową :) Ile było tu podobnych historii, gdzie autor zamiast wywalić taką rodzinkę na zbity ryj albo po prostu nie otwierać drzwi narzekał na swoją niedolę.
@bleeee: a co jest piekielnego w tym, że nie chce się mieć nic wspólnego z toksycznymi członkami rodziny? Twoje myślenie przypomina mi to typowe usprawiedliwianie złego zachowania tekstami "to wciąż rodzina!". Rodzic może być skończonym gnojem w stosunku do swojego dziecka, ale to wciąż rodzic! Tak samo z dziadkami ("przecież to starsi ludzie") albo kimś kto jest ciężko chory/umierający (bo choroba automatycznie robi z niego świętego i wymazuje wszystkie winy i trzeba takiej osobie wybaczyć)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2019 o 17:30
@Kociator: Hmm... chyba kwestia różnic w słownictwie, w moich stronach wszyscy rozumieją "sieciówkę" jako sklepy odzieżowe (H&M, Zara, Cropp itp.) a o takie mi chodziło w komentarzu. Nie pomyślałam nawet o tym, że to może w sumie oznaczać każdy sklep.
@Neomica: jeżeli tak jest to zakupy powinien za niego robić ktoś inny. Nie chodzi nawet o uprzykrzanie życia innym ale o bezpieczeństwo takiego starszego człowieka. Ja nie puściłabym swojej babci samej do sklepy gdybym wiedziała, że "nie ogarnia". Dziadek może następnym razem wyjść do sklepu i już nie wrócić.
Śmieszy mnie narzekanie ludzi (głównie młodych), którzy pracują lub pracowali w takich kołchozach. Obecnie normalnych ofert pracy dla studentów (i ofert za minimalną krajową) jest multum i można przebierać. Call center, sieciówki, stoiska w galeriach handlowych. W takich miejscach oczywiście nie jest kolorowo i trzeba zapierdzielać, ale nikt nie wprowadza debilnych zakazów dotyczących siadania czy np. picia wody. Jak ktoś godzi się na stanie przez 12h to mu nawet nie współczuję. Takie warunki pracy istnieją, bo istnieją kretyni, którzy się na nie godzą.
Co wy wszyscy macie z tym ukrywaniem nazwy sklepu lub firmy? "Owadzi sklep", "firma z kolorem w nazwie", "niemiecki supermarket"... Coś się stanie jak napisze się normalnie Biedronka, Orange, Lidl, Allegro?
@LunaOP: W wielu gabinetach tak jest. Np. w małych klinikach gdzie przyjmuje kilku lekarzy o różnych specjalizacjach i jest zatrudniona recepcjonistka.
Cb? Sb? Chodzisz dalej do gimnazjum?
Nocna opieka/SOR na Koszarowej to koszmar i umieralnia. Jechałam tam raz z siostrą z bólem głowy i zaburzeniami widzenia i świadomości. Pani neurolog stwierdziła, że siostrze nic nie jest, z wielką łaską dała jej kroplówkę z lekiem przeciwbólowym i praktycznie wywaliła za drzwi bo ona ma poważniejszych pacjentów. Po tym cyrku siostra stwierdziła, że następnym razem woli siedzieć w domu i czekać aż umrze niż tam jechać.
"Millenialsowe" firmy i rekruterzy to jakaś plaga. Przechwalanie się owocowymi środami i pizzowymi piątkami, kotkami w biurze albo wysyłaniem na konferencję a jak przychodzi do najważniejszych rzeczy czyli wynagrodzenia, czasu pracy i kwestii umowy to wychodzi typowy Janusz Sp. J. Rekruterzy po super duper nowoczesnych szkoleniach piszący od razu "na Ty" bez zachowania jakiejkolwiek kultury, silący się na "profesjonalny" język w postaci najczęściej spolszczonych angielskich słów (dostałam kiedyś maila, gdzie pojawiło się "praca w naszym establiszmencie"). Czasem lepiej wypadają typowi prywiaciarze, gdzie rozmowę przeprowadza właściciel. Trzeba przełknąć typowe pytania typu gdzie się widzisz za 5 lat, ale kultura rozmowy jest zupełnie inna bo nikt nie sili się na bycie hr-owcem/rekruterem.
@katem: To jest takie dziwne, że niektórzy ludzie po prostu nie lubią mieszkać w akademiku? Mieszkanie na stancji czy wynajętym mieszkaniu daje dużo więcej swobody i spokoju.
Regulamin przewoźnika obowiązuje W POJEŹDZIE. Więc jeżeli osoba uprawniona do specjalnego miejsca (matka z wózkiem, osoba niepełnosprawna itp.) nie jest w stanie do pojazdu wsiąść (bo jest przepełniony) to jej pech bo znajduje się na przystanku (nie w pojeździe, gdzie regulamin obowiązuje). Nikt nie ma obowiązku opuszczać pojazdu żeby osoba uprzywilejowana się zmieściła. Jeżeli taka osoba wejdzie/wjedzie do pojazdu bez problemu a na miejscu wyznaczonym stoją pasażerowie, to mają obowiązek się z niego przesunąć. Zazwyczaj wózek dziecięcy albo wózek inwalidzki zajmuje więcej "powierzchni" niż stojące obok siebie dwie czy trzy osoby więc spokojnie mogą się miejscami zamienić.
@Lobo86: Prośba o ściszenie muzyki czy o niepsikanie perfumami to terroryzowanie?
Wnerwia mnie niemiłosiernie to, że wszyscy uprawnieni do przepuszczenia bez kolejki albo do miejsca w autobusie/tramwaju mogą być świętymi krowami bo im się należy. Bozia język wyrwała? Tak ciężko jest grzecznie poprosić o ustąpienie miejsca albo nawet powiedzieć "przepraszam, jestem w ciąży więc mam pierwszeństwo w kolejce, będę stała przed panią". Najgorzej jest w autobusach i tramwajach. Jako pasażer nie mam obowiązku rozglądać się po całym pojeździe w poszukiwaniu osoby starszej, ciężarnej czy o kulach. Mam też prawo takiej osoby nie zauważyć bo czytam książkę, patrzę w okno albo myślę o niebieskich migdałach. Korona z głowy nie spadnie jak ktoś uprzywilejowany poprosi kulturalnie o ustąpienie miejsca. Kulturalnie, bo jak ktoś startuje od razu z mordą to miejsca nie ustępuję.
Masz możliwość używania słuchawek w pracy? Też cierpię na migreny i jak migrena jest "lepsza" to idę do pracy. Współpracownicy mają wyjebongo na moje prośby o ściszenie muzyki albo niedarcie mordy (czym innym jest normalna rozmowa czy jakieś śmieszki a czym innym darcie japy na całe biuro). Dlatego mam słuchawki z wygłuszeniem dźwięków z zewnątrz. Czasami pomagają same (tzn. bez puszczania muzyki), czasami słucham sobie dźwięków deszczu, ogniska i innych (pełno tego na youtubie i spotify).
Po pierwsze - nie wszystkie koty skierowane do adopcji mają być niewychodzące. Wszystko zależy od kota i w jakich warunkach wcześniej przebywał. W wielu fundacjach dużo jest kotów niekanapowych i niezbyt przytulaśnych, które zostały zabrane z np. gospodarstwa, gdzie nikt się nimi nie zajmował albo się znęcał. Takie koty nie znają innego życia niż "półdzikie", zamknięcie takiego zwierzaka w mieszkaniu to tortura. Dlatego zdarzają się adopcje do domów wychodzących, warunki stawiane pryszłym właścicielom są wówczas nieco inne (np. częstsze wizyty kontrolne, zaczipowanie zwierzaka itp.). Dlatego też nie wyłapuje się na siłę kotów wolnożyjących - takie nie mają praktycznie szans na adopcję bo są półdzikie, opieka nad nimi polega na dokarmianiu i doglądaniu oraz opiece weterynarza. Dużo zależy od zwierzaka. Kot przebywający od kociaka w schronisku nie zna "dzikiego życia", nie potrzebuje wychodzenia na dwór i osiatkowany balkon czy okno nie są dla niego atrakcją. A dla innych, które wychowały się gdzieś w domu z ogrodem taki osiatkowany balkon w zupełności wystarcza.
I bardzo dobrze. Im więcej osób będzie zniechęcone do pójścia na studia tym lepiej. Teraz wszelkiej maści uczelnie produkują masę magistrów, których nikt nie potrzebuje. I to niezależnie od tego, czy to socjologio-pedagogiko-psychologie czy kierunki ścisłe. Bo to, że ktoś skończył politechnikę albo jakiś "przydatny" kierunek nie znaczy, że jest inteligentym człowiekiem. Studia straciły swój prestiż wiele lat temu, teraz "mgr" nic nie znaczy. Bawią mnie ogłoszenia o pracę na stanowisko obsługi klienta, które mają zapis "wykształcenie wyższe mile widziane". Większość absolwentów to albo ludzie, którzy tylko zmarnowali swój czas (kończą ekonomię a pracują jako programiści) albo kompletne tłumoki, które uważają że skoro mają skończone studia to coś znaczą :)
Urząd Pracy. Rejestracja bezproblemowo poprzez e-konto, wszystko weryfikowane ePUAPem, dokumenty zeskanowane i przesłane internetowo, formularz przejrzysty i bardzo łatwy do wypełnienia (wszystko ładnie opisane i wyjaśnione). W bodajże przedostatnim kroku formularza do wypełnienia jest pole do kontaktu. Czy wolimy kontakt telefoniczny, mailowy czy standardowo (list na adres zameldowania). Jako, że nie mieszkam na meldunku od dobrych paru lat, zaznaczam kontakt telefoniczny i mailowy. Po wypełnieniu wszystkiego dostaję elektroniczny dokument (wyznaczenie terminu stawienia się do urzędu). Co się okazuje? Takie samo pismo przyszło na adres zameldowania jako list. Podczas wizyty pytam się pani urzędniczki dlaczego został wysłany list skoro zaznaczyłam tylko kontakt "wirtualny". Pani wzrusza ramionami i mówi, ze takie mają procedury. I że inne pisma również będą przychodzić zarówno na e-konto jak i pocztą jako list. Normalnie rynce opadajo.
Poza tym, skąd wiesz, że to wyjście wcześniej nie było ustalone z szefostwem?
Kobiety niezbyt inteligentne. Jak już chciały wcześniej zamknąć to mogły wywiesić kartkę "awaria kasy fiskalnej"/"awaria systemu" czy cokolwiek. Pracowałam w handlu, zdarzało się nam kilka razy zamknąć wcześniej z jakiegoś powodu (np. omawialiśmy z szefem jakieś sprawy na miejscu pracy). I właśnie wtedy wywieszało się karteczkę o awarii i zamykało sklepik. Często klienci szarpali za klamkę bo widzieli, że ktoś jest w środku ale wtedy ich olewaliśmy kompletnie (informacja była wywieszona czemu sklep nieczynny).
Najgorsze, że takie babcie tuczące swoje wnuki potrafią zmienić zdanie o 180 stopni i potem wyśmiewać swoje już nastoletnie wnuki, że są grube.