Profil użytkownika
AyatiSajani ♀
Zamieszcza historie od: | 18 października 2012 - 18:22 |
Ostatnio: | 8 marca 2015 - 14:29 |
O sobie: |
Bezczynni nie dokonują podbojów. |
- Historii na głównej: 15 z 21
- Punktów za historie: 13444
- Komentarzy: 213
- Punktów za komentarze: 1759
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »
Pracowałam kiedyś w Urzędzie Marszałkowskim. Panie urzędniczki przez tydzień jarały się smsem w stylu "Wyślij a dowiesz się kiedy umrzesz". Biegania od pokoju do pokoju i entuzjazmowania się było co nie miara. A ja myślałam, że umrę tam na miejscu..
Widzę, że nie tylko ja mam ten problem. Wybrałam się do mechanika w Polsce. Specjalnie wcześniej sprawdziłam telefonicznie cenę, która jednak, po zobaczeniu przez mechanika norweskich blach, cudownie podskoczyła. Poprosiłam o postawienie samochodu na koła i oddanie kluczyków :)
Też mnie to razi, ale aż z ciekawości zerknęłam do słownika i podobno tak można: http://www.sjp.pl/kradzeniu Chociaż jak dla mnie wygląda koszmarnie :)
Wydaje mi się, że PozytywnA ma za sobą doświadczenia, które sprawiają, że bardzo emocjonalnie do tematu podchodzi. Pomysłu zdradzania męża nic nie usprawiedliwia. I tutaj mamy dwie opcje: 1) ona faktycznie chce się puszczać i nikt nic na to nie poradzi 2) ma głębszy problem i nie potrafi go zdefiniować. Wówczas warto puścić mimo uszu prosty przekaz wynikający z jej słów i starac się czytać między wierszami. Dociec co tak naprawdę siedzi w jej głowie. Jak to już wcześniej ktoś zauważył- może ma skrajnie obniżone poczucie własnej wartości, depresję poporodową itp. Ja zawsze byłam zdania, że słowa są tylko nośnikiem treści. Maskują często prawdziwe treści. A to te ostatnie są dla mnie istotne.
Punkt widzenia Ramaja jest warty wzięcia pod uwagę. Taka sama sytuacja jest w przypadku osób mówiących o tym, że chcą się zabić. Rani to bliskie im osoby, ale równocześnie zwraca uwagę na istnienie problemu. A to już pierwszy krok. Moim zdaniem dziewczyna nie do końca zdaje sobie sprawę z istoty swojego problemu i wymyśliła sobie dość abstrakcyjne rozwiązanie. Ludzka psychika jest mocno poplątana. Myślę, że ona nie chce zdradzić, a w pokrętny sposób odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Bardzo dobrze, że zwrócili się o pomoc do specjalisty. On odpowiednio zdiagnozuje problem i będzie potrafił ukierunkować jej emocje i przywrócić sposób myślenia na właściwe tory.
Good one, Hachimaro :)
Statystycznie w Polsce większość par składa tę przysięgę: "Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci". W tej są zawarte słowa o wierności w związku. Nie wiemy jaką przysięgę autor składał, ale zgadzam się z nim w podejściu do zdrady. Dla mnie jest również nie do zaakceptowania. Natomiast jeśli obie strony by się zgodziły na takie rozwiązanie to jest to ich prywatna sprawa.
Tego już pani mecenas mi nie zdążyła opowiedzieć, bo zawaliła mnie pismami i inną brudną robotą :)
@ Carollline Wiesz jak to jest. Sytuacja może być śmieszna, póki nie dotyczy Ciebie lub Twoich bliskich :) Chłopak za swoje pewnie dostał, ale pozostaje nam mieć nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło.
Zależy od charakteru związku. Ptaszyca pewnie lekko zażartowała :) Pan młody podobno znany był z ciągłego robienia sobie żartów.. ten mu akurat wyszedł, delikatnie mówiąc, słabo. Abstrahując od tej sytuacji powyżej, niektóre związki charakteryzuje dość specyficzne poczucie humoru i pozwalają sobie czasami na żarty, które w stosunku do innych by nie przeszły.
Dokładnie. Urzędnik zachował się zgodnie z tym co mu prawo nakazuje. Nie było zgodnego oświadczenia woli stron, umowa nie doszła do skutku. Oczywiście wg weselników to on był winny wszystkiemu, a nie pan młody.
Kolażanka miała spory problem ze swoim nastoletnim synem, który świadom nietykalności dzieci w Skandynawii, miał gdzieś swą rodzicielkę. Wobec tego faktu, pewnego dnia po powrocie syna ze szkoły, włączyła muzykę tak głośno, że aż huczało na osiedlu i powiedziała do niego : "Potraktuj nasz dom jak ambasadę. Tu obowiązuje moje prawo, a mnie w Polsce uczyli szacunku do rodziców." I chłopaczek, mocno zaskoczony, bo uważał się już za dorosłego, dostał pierwsze w życiu lanie, które długo pamiętał :) Nie jestem za biciem dzieci, ale w jego przypadku ta jednorazowa akcja podziałała.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2013 o 10:28
Współczuję. Fajna pamiątka i motywator. Wiem jak jest jak się ma chwile zwątpienia. Ja też zaczęłam ćwiczyć Insanity. Ciężka sprawa, ale wróciłam do formy, mimo, że czasami aż płakać się chciało :) Trzymaj się dzielnie. Na głupotę nie ma lekarstwa.. niestety..
Mało tego, pewnie każdy basen ma swój własny regulamin. To fakt, że w Norwegii nikt nie wchodzi w stroju pod prysznic, ale, przynajmniej tam gdzie mieszkam, jest to kwestia wyboru i przyzwyczajenia. Mnie to nie rusza, sama tak robiłam i robię, nawet w Polsce, mimo, że kobiety się dziwnie czasami patrzą. Natomiast ciągnięcie małej dziewczynki do męskiej przebieralni to przesada i moim zdaniem powinno się to rozwiązać w inny sposób.
Co innego akceptacja nagiego ludzkiego ciała, a co innego mała dziewczynka w męskiej przebieralni. Uważam, że nie powinna absolutnie się tam znaleźć. Między innymi za względu na realny problem pedofilii, który jest w Norwegii zamiatany pod dywan.
U mnie goli depilator, aż po cebulki! Ale niestety nie jest custom made :P
Aaaaa... takie z Kung-Fu Pandy! The Sword of Heroes! Said to be so sharp you can cut yourself just by looking. Ow!
Zajrzałam z ciekawości, żeby sie dowiedzieć co to za noże były, bo sama mam parę bardzo ciekawych okazów, ale widzę, że mimo prób Fenira, nie udało się tego z autora wyciągnąć.. A szkoda..
Ania z Zielonego Wzgrza? :)
O szlag. Bezsilność w takich sytuacjach jest straszna. Mój "inteligentny inaczej" wujek sprzątał kiedyś strych, wyrzucił wszystkie pamiątki po dziadkach, łacznie ze strymi zdjęciami, listami.. oraz dokumentami poświadczającymi prawo własności ziemi, których szukała cała rodzina. Ale to przecież "śmieci"..
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 lutego 2013 o 11:42
O tak! Skąd ja to znam. Zaczynam wierzyć, że właściciele lokali gastronomicznych i im podobnych, są osobnym gatunkiem człowieka. Wszyscy zachowują się tak samo, a praca z nimi to koszmar. Nie wiem czy to te biznes robi coś z ludźmi czy może odwrotnie, tylko taki typ ludzi się bierze za tę branżę.
Coś czuję, że tą historią pobijesz rekord minusów na piekielnych :)
@Armagedon .. ups.. faktycznie "pokićkałam" (dawno tego słowa nie słyszałam :) Muszę przyznać, że czuję ciągle wewnętrzny opór przed pisaniem historii na forum publicznym dlatego z uporem maniaka staram się zmieniać takie kwestie jak np płeć bohaterów i inne sprawy, które w moim odczuciu nie mają wpływu na główny wątek. Bezpieczniej się przez to czuję, ale jak widać czasami wkradają się spore nieścisłości :) W rzeczywistości to matka jest od 15 lat przykuta do łóżka, a Francją zastąpiłam inny kraj (przyznaję bez bicia). Wszystkie zdarzenia są natomiast jak najbardziej prawdziwe. Mam nadzieję, że tego typu mijanie się z prawdą, dla ochrony danych, będzie w miarę tolerowane i ujdzie mi na sucho:) Postaram się przyłożyć do szczegółów, tak jak radziłeś i nie pisać historii na przysłowiowym kolanie. Pozdrawiam :)
Nieletnia już na szczęście nie jestem i to od dłuższego czasu. Historia faktycznie trochę chaotycznie napisana, ale pisałam na raty, znajdując co godzinę chwilę na dopisanie zdania :) Nie chciałam też ujawniać zbyt wielu szczegółów, żeby zachować jak największą anonimowość osób występujących. Mam nadzieję, że wybaczycie :)
Nie jest to moja rodzina także nie znam wszystkich szczegółów. Wyglądało to tak z tego co wiem. Biedna rodzina, mąż umarł, została żona z dzieckiem (owym wujkiem). Nie miała pieniędzy na utrzymanie, a po wnuka zgłosili się bardzo bogaci dziadkowie, wykształcona polska inteligencja, jeszcze z jakiejś staresz szlacheckiej rodziny, mieli jakieś spore ziemie w różnych częściach Polski. Zagwarantowali wnukowi absolutnie wszystko, jak młodemu paniczowi. W międzyczasie jego matka wyszła ponownie za mąż i urodziła 2 dzieci. Dziadkowie jednak nie bardzo chcieli oddać wnuka. Ten wujek obecnie wprowadza swoje rodzeństwo skutecznie w poczucie winy za to, że wychowywał się osobno. Moim zdaniem trochę na wyrost, bo ani to ich decyzja ani wina. Są młodsi o ponad 10 lat od niego. W późniejszym czasie wujek poznał pewną Francuzkę i wyjachał z nią z Polski. Jest osobą zachłanną i chciwą. Historia z listami prezentów jest jak najbardziej prawdziwa. A akcja z mozarellą działa się jakieś 2 lata temu, a nie w latach 70-tych. W Polsce, syn wujka wynajął sobie domek i zaprosili rodzinę na te paluszki i mozarellę. Wódki z wesela troche wynieśli, w końcu sporo ich było :) I mieli swoje torby podróżne. Przez 2 dni wesela nie jest to duży problem. Rodzina nie jest zachłanna tak jak ktoś wyżej napisał, ale istnieje różnica między przesyłaniem rzeczy z dobroci serca, a wysyłaniem starych, znoszonych i podartych łachów, dzięki którym obdarowany czuje jakby dostał policzek.