A następnie człowiek skojarzy fakt utraty telefonu z Krzysiem i zgłosi kradzież. A że Krzyś ma charakterystyczny wygląd, może zostać namierzony i się wpakować w kłopoty.
Nie jestem tego na 100% pewien, ale obiło mi się o uszy, że policjant ma prawo legitymować ludzi na ulicy tylko wtedy, gdy ma podejrzenie, że dana osoba ma związek z jakimś przestępstwem lub wykroczeniem, więc takie latanie z notatnikiem i spisywanie przechodzących ludzi jest nielegalne, bo policja nie jest od nękania obywateli. Oczywiście w praktyce zawsze mogą stwierdzić, że człowiek wydawał im się podobny do rysopisu jakiegoś poszukiwanego.
Mnie coś podobnego spotkało kiedyś pod Paryżem: pobłądziłem i zatrzymałem się obok policjantów kontrolujących jakiś samochód. Odczekałem, aż z nim skończą i zapytałem o drogę. Odpowiedzieli żądaniem okazania dokumentów i przeprowadzeniem dość długotrwałej kontroli, informacji nie udzielili.
A ja chciałbym niniejszym zaapelować o zaniechanie wstawiania uwag typu „ważne!”. Inteligentny czytelnik sam potrafi ocenić, co jest ważne dla historii, a debil i tak nie zrozumie.
Pracowałem kiedyś w firmie, w której dział IT był jednoosobowy i przebywał w tym samym pokoju, co ja. Oczywistym więc było, że szeroka publiczność firmowa uznała, iż jego wiedza musiała na mnie przepromieniować i gdy tylko kolegi IT nie było przy jego biurku, padało pytanie, czy ja nie mógłbym pomóc. Zawsze doradzałem restart i w 95% przypadków pomagało.
Okolica, w której mieszkam jest – o ile udało mi się zorientować – obsługiwana przez czterech listonoszy. Jeden jest normalny i robi, co do niego należy (to chyba Polak, bo gdy nikogo nie zastanie i zostawia awizo, figuruje na nim jako „listonosz Wojtek”); drugi chyba jest słabowity (nie ma siły wpychać przesyłek do skrzynki i często wystają do połowy, a klimat mamy deszczowy); trzecia nie umie liczyć do 12 (wrzuca mi do skrzynki pocztę przeznaczoną dla sąsiadów); czwarty chyba nie wie, co to awizo, bo gdy nie zastanie nikogo w domu, zostawia paczki pod drzwiami.
Ale za to miałaś fajnych kolegów, którzy nie bali się postawić głupiej babie w Twojej obronie! Albo się bali, ale i tak się postawili, za co jeszcze większy szacunek im się należy.
„Malenstwo nie miallo lekkiego snu ale armata nikt nie bedzie strzelal na porzadku dziennym.”
Możesz napisać, w jakim to jest języku i przetłumaczyć na polski?
Po przeczytaniu mniej więcej połowy Twojej historii chciałem zapytać, czy jesteś pewna, że miało to miejsce w kraju, który ostatnio znany jest z nagonki na cudzoziemców, czy jednak w sąsiednim kraju leżącym na południe od tamtego, a w którym mnie się zdarzyło mieszkać. Jednak, gdy doczytałem do fragmentu, w którym kierownik przeprasza, stwierdziłem, że to nie mogło u nas być :)
Sprostowanie: etyliny juz od dawna nie ma w sprzedaży. Była to benzyna z dodatkiem czteroetylku ołowiu, który to dodatek jako wysoce szkodliwy dla środowiska został zastąpiony czymś innym i teraz mamy tylko benzyny bezołowiowe.
Wersja się zmieniła, bo się zorientowali, o co chodzi. Konsultantka zobaczyła w systemie informację o zgodzie wyrażonej telefonicznie i taki wyciągnęła wniosek. Gdy zaprzeczyłeś, sprawdzili nagrania i się zorientowali, że zgody nie było, tylko ktoś błędnie zaznaczył tę opcję. Nie musiało to być celowe działanie.
Co roku od belgijskiego fiskusa dostaję zawiadomienie, że mam im zapłacić 0.00€. A na samym dole zawiera ono wyjaśnienie, że wysyłają nawet wtedy, gdy nie ma nic do dopłaty, gdyż pismo to jest w takim wypadku zaświadczeniem o niezaleganiu i może się przydać w różnych sytuacjach urzędowych. Cóż, jeszcze nigdy się nie przydało, więc budżet niepotrzebnie został obciążony kosztami (a belgijska poczta jest droga). Znacznie lepiej byłoby, gdyby takie zaświadczenie wysyłali na prośbę podatnika np. przesłaną emailem albo poprzez zaznaczenie odpowiedniej kratki w zeznaniu podatkowym.
@Bloodcover: pełna zgoda. Inne rozwiązanie stosowane w gminnej pływalni w moim flamandzkim miasteczku: przebieralnia jest jedna bez podziału płciowego, za to wyposażona w zamykane od wewnątrz kabiny (pojedyncze lub rodzinne), w których klienci się przebierają. W regulaminie jest zakaz przebywania z odkrytymi genitaliami lub biustami poza kabiną.
Się nie ma co śmiać, niektórzy tak robią. Zamówiłem kiedyś w kawiarni naleśniki z bananami i coś podejrzanie długo na nie czekałem. Kelnerka przynosząc je przeprosiła za dłuższe oczekiwanie i wyjaśniła, że powodem było udanie się jej kolegi do sklepu po banany.
Już dawno nie widziałem samochodu oznaczonego znakiem TIR. Prawdopodobnie dlatego, że ta konwencja ma na celu ułatwienie przewożenia towarów przez granice, a w dzisiejszej UE można nie zauważyć, że się przez granicę przejechało.
"[M., przez zęby:] Niech pani tego nie wciska, to jest alarm pożarowy, który uruchamia system w całym centrum handlowym."
I naprawdę myślał, że w ten sposób ja zniechęci?
@digi,
nie możesz sprzedać po dowolnej cenie, tylko po cenie uzgodnionej z nabywcą. Ty masz prawo zaoferować towar po cenie, jaką chcesz, potencjalny nabywca ma prawo zaproponować cenę niższą, na którą Ty nie musisz się zgadzać.
A następnie człowiek skojarzy fakt utraty telefonu z Krzysiem i zgłosi kradzież. A że Krzyś ma charakterystyczny wygląd, może zostać namierzony i się wpakować w kłopoty.
Nie jestem tego na 100% pewien, ale obiło mi się o uszy, że policjant ma prawo legitymować ludzi na ulicy tylko wtedy, gdy ma podejrzenie, że dana osoba ma związek z jakimś przestępstwem lub wykroczeniem, więc takie latanie z notatnikiem i spisywanie przechodzących ludzi jest nielegalne, bo policja nie jest od nękania obywateli. Oczywiście w praktyce zawsze mogą stwierdzić, że człowiek wydawał im się podobny do rysopisu jakiegoś poszukiwanego. Mnie coś podobnego spotkało kiedyś pod Paryżem: pobłądziłem i zatrzymałem się obok policjantów kontrolujących jakiś samochód. Odczekałem, aż z nim skończą i zapytałem o drogę. Odpowiedzieli żądaniem okazania dokumentów i przeprowadzeniem dość długotrwałej kontroli, informacji nie udzielili.
A ja chciałbym niniejszym zaapelować o zaniechanie wstawiania uwag typu „ważne!”. Inteligentny czytelnik sam potrafi ocenić, co jest ważne dla historii, a debil i tak nie zrozumie.
A to nie jest tak, że jak się brzuch otworzy, to ciąża już jest nie do uratowania?
Pracowałem kiedyś w firmie, w której dział IT był jednoosobowy i przebywał w tym samym pokoju, co ja. Oczywistym więc było, że szeroka publiczność firmowa uznała, iż jego wiedza musiała na mnie przepromieniować i gdy tylko kolegi IT nie było przy jego biurku, padało pytanie, czy ja nie mógłbym pomóc. Zawsze doradzałem restart i w 95% przypadków pomagało.
Następna z kompleksami („bo to Polska właśnie”). Wbijcie sobie do głów, że takie rzeczy zdarzają się wszędzie, nie tylko w Polsce.
Do takich spraw się nie wzywa sklepowej ochrony, tylko policję.
A co w tym piekielnego, że można zawrzeć umowę przez telefon? Inaczej nie mógłbyś taksówki czy pizzy zamówić.
Okolica, w której mieszkam jest – o ile udało mi się zorientować – obsługiwana przez czterech listonoszy. Jeden jest normalny i robi, co do niego należy (to chyba Polak, bo gdy nikogo nie zastanie i zostawia awizo, figuruje na nim jako „listonosz Wojtek”); drugi chyba jest słabowity (nie ma siły wpychać przesyłek do skrzynki i często wystają do połowy, a klimat mamy deszczowy); trzecia nie umie liczyć do 12 (wrzuca mi do skrzynki pocztę przeznaczoną dla sąsiadów); czwarty chyba nie wie, co to awizo, bo gdy nie zastanie nikogo w domu, zostawia paczki pod drzwiami.
Nie, do k*** nędzy! Takie rzeczy nie tylko w Polsce! Skąd w was tyle kompleksów?
Plus; tylko zmień tego « mena » na kierownika, bo tak to trochę bez sensu jest.
Ale za to miałaś fajnych kolegów, którzy nie bali się postawić głupiej babie w Twojej obronie! Albo się bali, ale i tak się postawili, za co jeszcze większy szacunek im się należy.
I wiele innych błędów.
W ogóle gościa nie rozumiem. Zwykły pokrzywowy jest najlepszy.
„Malenstwo nie miallo lekkiego snu ale armata nikt nie bedzie strzelal na porzadku dziennym.” Możesz napisać, w jakim to jest języku i przetłumaczyć na polski?
Po przeczytaniu mniej więcej połowy Twojej historii chciałem zapytać, czy jesteś pewna, że miało to miejsce w kraju, który ostatnio znany jest z nagonki na cudzoziemców, czy jednak w sąsiednim kraju leżącym na południe od tamtego, a w którym mnie się zdarzyło mieszkać. Jednak, gdy doczytałem do fragmentu, w którym kierownik przeprasza, stwierdziłem, że to nie mogło u nas być :)
Sprostowanie: etyliny juz od dawna nie ma w sprzedaży. Była to benzyna z dodatkiem czteroetylku ołowiu, który to dodatek jako wysoce szkodliwy dla środowiska został zastąpiony czymś innym i teraz mamy tylko benzyny bezołowiowe.
Wersja się zmieniła, bo się zorientowali, o co chodzi. Konsultantka zobaczyła w systemie informację o zgodzie wyrażonej telefonicznie i taki wyciągnęła wniosek. Gdy zaprzeczyłeś, sprawdzili nagrania i się zorientowali, że zgody nie było, tylko ktoś błędnie zaznaczył tę opcję. Nie musiało to być celowe działanie.
Co roku od belgijskiego fiskusa dostaję zawiadomienie, że mam im zapłacić 0.00€. A na samym dole zawiera ono wyjaśnienie, że wysyłają nawet wtedy, gdy nie ma nic do dopłaty, gdyż pismo to jest w takim wypadku zaświadczeniem o niezaleganiu i może się przydać w różnych sytuacjach urzędowych. Cóż, jeszcze nigdy się nie przydało, więc budżet niepotrzebnie został obciążony kosztami (a belgijska poczta jest droga). Znacznie lepiej byłoby, gdyby takie zaświadczenie wysyłali na prośbę podatnika np. przesłaną emailem albo poprzez zaznaczenie odpowiedniej kratki w zeznaniu podatkowym.
@Bloodcover: pełna zgoda. Inne rozwiązanie stosowane w gminnej pływalni w moim flamandzkim miasteczku: przebieralnia jest jedna bez podziału płciowego, za to wyposażona w zamykane od wewnątrz kabiny (pojedyncze lub rodzinne), w których klienci się przebierają. W regulaminie jest zakaz przebywania z odkrytymi genitaliami lub biustami poza kabiną.
Się nie ma co śmiać, niektórzy tak robią. Zamówiłem kiedyś w kawiarni naleśniki z bananami i coś podejrzanie długo na nie czekałem. Kelnerka przynosząc je przeprosiła za dłuższe oczekiwanie i wyjaśniła, że powodem było udanie się jej kolegi do sklepu po banany.
Po zastanowieniu jednak plus, choć rzeczywiście czyta się ciężko, ale nie ze względu na długość (ta jest w normie), lecz styl.
Już dawno nie widziałem samochodu oznaczonego znakiem TIR. Prawdopodobnie dlatego, że ta konwencja ma na celu ułatwienie przewożenia towarów przez granice, a w dzisiejszej UE można nie zauważyć, że się przez granicę przejechało.
"[M., przez zęby:] Niech pani tego nie wciska, to jest alarm pożarowy, który uruchamia system w całym centrum handlowym." I naprawdę myślał, że w ten sposób ja zniechęci?
@digi, nie możesz sprzedać po dowolnej cenie, tylko po cenie uzgodnionej z nabywcą. Ty masz prawo zaoferować towar po cenie, jaką chcesz, potencjalny nabywca ma prawo zaproponować cenę niższą, na którą Ty nie musisz się zgadzać.