Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Jorn

Zamieszcza historie od: 13 lutego 2011 - 12:25
Ostatnio: 27 kwietnia 2024 - 23:47
  • Historii na głównej: 11 z 22
  • Punktów za historie: 3324
  • Komentarzy: 5525
  • Punktów za komentarze: 30294
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 marca 2011 o 20:44

A ja umarłem przy "nie ważne"

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
21 marca 2011 o 23:29

Marudów się spławia, a potem płacz, że interes trzeba zwijać, bo klientów nie ma.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
21 marca 2011 o 23:09

Ja chyba kiedyś sprawiłem wrażenie takiego naciągacza, bo ludzie w ogóle nie słuchają, co się do nich mówi: musiałem sobie dopompować opony, a pompka na monety była. Miałem potrzebną kwotę, ale w niewłaściwych nominałach. Zacząłem pytać innych kierowców (stacja samoobsługowa) i jeden był gotów dać mi monetę o 2x większym nominale (bo taka akurat miał i myślał, że sępię), inna pani dała mi właściwą monetę i była bardzo zdziwiona, że ja jej w zamian dałem tę samą kwotę w drobnych.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
13 marca 2011 o 22:19

No ale jak wyliczyć te 10%? Tylko 10% gotówki z portfela, czy też 10% stanu kont, do których podczepione były te karty? :)

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
12 marca 2011 o 12:23

@Mea: popieram!

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 marca 2011 o 17:37

Ja miałem podobnie: samochód z wypożyczalni, model, z którym ani wcześniej, ani później nie miałem do czynienia. Skończył się płyn w spryskiwaczu, trzeba dolać. Tę dźwignię we wnętrzu samochodu znalazłem bez problemu, z tą od drugiego zamka był już problem: za cholerę nie mogłem jej znaleźć. Poprosiłem o pomoc obsługę stacji benzynowej, też bez efektu. W końcu na jakimś parkingu udało mi się zdybać kierowcę identycznego samochodu, któremu też nie od razu się udało. Okazało się, że wajcha była tak sprytnie ukryta, że należałoby mieć stawy w palcach wyginające się w przeciwną stronę, żeby ją wygodnie pociągnąć.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 marca 2011 o 17:28

Bez przesady z tym oddawaniem. Tylko wtedy, gdyby trafił się nieuczciwy klient twierdzący, że on nie płacił. Wtedy sklep nie mając potwierdzenia transakcji musiałby oddać pieniądze i miałby podstawę do obciążenia kasjerki. A i to chyba (ale tu już nie jestem pewien) w przypadku transakcji potwierdzanej podpisem, a nie PINem, bo chyba istnieje możliwość ponownego wydrukowania potwierdzenia.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
7 marca 2011 o 17:14

Te miedziaki, to są tak samo ważne pieniądze, jak banknoty po 100 zł i gdyby klient nie cwaniakował próbując płacić zbyt mało, wszystko byłoby OK z jego strony. Jako, że jednak był znany z kombinacji, więc brawo dla dostarczyciela.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
3 marca 2011 o 18:26

Mnie nie dziwi, że owa "pusta blondi" trafiła na praktyki do lepszego hotelu. Jeśli już, to dziwne jest, że od razu przy polerowaniu sztućców nie wylądowała. Pracowałem kiedyś w hotelu z jeszcze większą liczba gwiazdek i jak widziałem niektórych praktykantów przysyłanych przez szkoły hotelarskie, to ręce mi opadały (na szczęście ja z nimi nie musiałem pracować). Jednakże kierownicy działów, do których ci praktykanci byli przydzielani, potrafili większość z tych pustaków rozpoznać i nie pokazywali się oni w miejscach, w których goście mogli ich widzieć. A tych z kompletną pustka między uszami odsyłano.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
1 marca 2011 o 15:38

@prasbs: w dodatku nie było etyliny E95, tylko E94 (oraz E86, wcześniej E78).

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
24 lutego 2011 o 15:46

Za 10 zł dobrego wina się w Polsce nie kupi, ale za 20 już tak. Jako, że mam blisko, wino kupuje głównie we Francji i tam stosuję zasadę "nie więcej niż 4 EUR" za butelkę. Ludzie, którzy się na tym naprawdę znają, twierdzą, że jakość rośnie wraz z ceną do 8-9 EUR, później płacimy głównie za markę. W przypadku win musujących dodajemy 2-3 EUR, bo bąbelki kosztują.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
23 lutego 2011 o 20:36

No, od biedy może być, ale znacznie lepsze byłoby "May I".

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
13 lutego 2011 o 12:37

Sytuacja wydaje się być nieprawdopodobna, ale gdy napisałaś, że miała miejsce w Brukseli, natychmiast uwierzyłem. Belgia (tez tu mieszkam) jest konsumenckim piekłem, a Bruksela zbiera w sobie wszystko, co najgorsze w tym kraju. Dlatego wszystkie sprzęty, które mi się zepsują staram się wozić do naprawy w Polsce. Opcja "porzucam sprzęt, proszę go zniszczyć" jest, zdaje się, wymagana przez tutejsze prawo i nawet ma sens: pozwala uniknąć "kosztu sprawdzenia" (a, jak widać z opowiedzianej historii, słono sobie za to liczą) przewyższającego wartość sprzętu. A brat pewnie tego nie tyle nie zrozumiał, co nieuważnie przeczytał. Pismo przyszło po 6 tygodniach: tak, w tym piekielnym kraju prawie wszystko trwa tygodniami". Opcja "tej części gwarancja nie obejmuje" chyba nie jest zgodna z belgijskim prawem, a na pewno nie jest zgodna z prawem europejskim, bo gwarancja obejmuje cały komputer i wszystkie jego części. Twój brat w odpowiedzi na pismo ze sklepu nie powinien niczego zaznaczać, tylko zażądać naprawy w ramach gwarancji. Trochę by to trwało, bo po kolejnych kilku tygodniach odpowiedzieliby odmownie, wtedy należało napisać do belgijskiego przedstawiciela Samsunga, który potraktowałby go w ten sam sposób, po czym należało napisać do europejskiej lub głównej centrali firmy, która by Belgów nacisnęła z góry. Pozdrowienia z Flandrii Jorn van der Ar

« poprzednia 1 2211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 następna »