Profil użytkownika
Madeline
Zamieszcza historie od: | 18 czerwca 2011 - 13:58 |
Ostatnio: | 25 września 2024 - 13:10 |
- Historii na głównej: 6 z 6
- Punktów za historie: 1230
- Komentarzy: 230
- Punktów za komentarze: 2475
Zamieszcza historie od: | 18 czerwca 2011 - 13:58 |
Ostatnio: | 25 września 2024 - 13:10 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Xynthia: Mam chorobę przewlekłą i z ciekawości sprawdziłam ile kosztowałoby mnie ubezpieczenie na życie. Wyszło kilkaset złotych miesięcznie za sumę ubezpieczenia 50 tys. Za mniej więcej taką samą składkę mojego męża mogą ubezpieczyć na pół miliona, więc niestety wiem o czym piszesz...
@Katsuja Zastanawiałam się czy się ujawnić ze znajomością z Cranberry, ale skoro już zostałam poboczną bohaterką jej historii to nadszedł ten czas :) Dziwnie się czyta o sobie pod zmienionym nazwiskiem… Z wyjazdem od Lindy przed czasem były 2 podstawowe problemy: prom powrotny mieliśmy zarezerwowany na poniedziałek późnym wieczorem i w szczycie sezonu ciężko było na już znaleźć miejsce noclegowe (po zaznaczeniu łazienki w pokoju z bookingu wypadło większość opcji), a z drugiej strony nie chcieliśmy sprawiać gospodarzom przykrości, bo gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że to jakieś nieporozumienie i bariera językowa. Jeśli chodzi o Szwedzki to znam tylko nazwy niektórych produktów IKEA :P więc część tych konwersacji zupełnie nas ominęła, a pukanie do łazienki po 2 minutach od wejścia po prostu ignorowaliśmy. Początkowo mieliśmy prosto od Lindy jechać na prom, ale udało nam się znaleźć dość fajny hotel z niedzieli na poniedziałek, więc tak jak wspomniała Cranberry, „ewakuowaliśmy się” w niedzielę w tym samym momencie co oni, pod pretekstem nagłej chęci zwiedzania jakiegoś oddalonego o 3 godziny jazdy parku rozrywki, do którego ostatecznie nigdy nie dotarliśmy. Spędziliśmy za to urocze 2 dni na wybrzeżu i na spokojnie w poniedziałek wieczorem wsiedliśmy na prom z poczuciem, że część wakacji udało się uratować. Dziękowałam w duchu sama sobie, że początek wyjazdu również spędziliśmy w hotelu, mimo, że Linda (podczas naszych konwersacji ustalających szczegóły odwiedzin) była wręcz oburzona, że niepotrzebnie wydajemy pieniądze, bo przecież możemy zatrzymać się u nich na cały ten czas.
Pracuję i odprowadzam składki od ponad 10 lat. Według Internetowego Konta Pacjenta na NFZ poszło plus minus 35 tys. złotych. Dużo? Tak, o ile Twoją najpoważniejszą wizytą jest wizyta w POZ. Niecałe 2 lata temu zachorowałam na dość poważną chorobę przewlekłą. W tamtym roku moje leczenie kosztowało NFZ 29 tysięcy, w tym już 24 (a mamy dopiero lipiec). Od momentu kiedy informacje o kosztach leczenia są dostępne (rok 2008) NFZ wydał na mnie 59 tys. zł. czyli w półtora roku zdążyłam "wykorzystać" 15 tysięcy ponad to co wpłaciłam. Dla takich przypadków płacisz składkę zdrowotną. Żeby jak najszybciej dostać się na leczenie też chodziłam prywatnie do kilku lekarzy, bo nie chciałam czekać na terminy z NFZ, jeździłam po kilkaset kilometrów na rezonans i żyłam z telefonem przyklejonym do ręki szukając terminów, bo nawet prywatnie nie było tak łatwo w niektórych przypadkach. Uważałam, że to i tak przywilej, że mogę sobie na to pozwolić z własnej kieszeni. Mam się cieszyć, że nie wpłacałam do NFZ na marne? Bo tak szczerze, to wolałabym być zdrowa.
@LolaLola: Siedziałam i to przez kilka lat, bo wprowadziłam się na osiedle, które dopiero startowało i miało zaplanowane kolejne etapy. Do głowy mi nie przyszło żeby narzekać na to, że jeżdżą koparki, betoniarki czy co tam jeszcze, albo, że sąsiad wierci w sobotę o 12. A niosło się to pięknie po całym bloku, nawet jak mieszkanie było oddalone o kilka pięter. Wiesz co było bardziej upierdliwe? Sąsiad puszczający muzykę na cały regulator o 2 w nocy, inny walący w klakson o 5 rano, sąsiedzi u których najpierw było słychać namiętne noce, a po kilku latach nieustanny płacz dzieci, kłótnie i walenie drzwiami, psy sikające na klatce... Jeśli chodzi o remonty to przynajmniej wiesz, że kiedyś się skończą.
Często przy zakupie mieszkania w bloku w akcie notarialnym jest zapis, że głośnie prace w mieszkaniu trzeba wykonać w jakimś określonym terminie od zakupu, ale to nigdy nie będzie miesiąc czy dwa. Raczej rok. Ciężko oczekiwać, że każdy będzie wykańczał w tym samym terminie. Wprowadzając się do bloku w którym praktycznie nikt jeszcze nie mieszka trzeba się liczyć z tym, że będzie głośno przez jakiś czas. Jasne, wiercenie w niedzielę od rana do wieczora jest piekielne, ale zabranianie wiercenia w soboty czy po 18 równie niedorzeczne. Nie ma zakazu samodzielnego remontowania mieszkania po pracy i nie każdy ma możliwość wzięcia urlopu w dowolnym momencie.
Jakbym czytała o swoim... Do ponad połowy gości musiałam sama dzwonić pytać czy będą. W dniu ślubu nie pojawiło się chyba 6 osób z czego dobry powód miały 2 lub 3. Z kolei kiedyś potwierdziliśmy, że będziemy, ale młodzi chyba sobie nie zapisali i zamiast się z nami skontaktować to gdzieś pocztą pantoflową dopytywali moich rodziców czy będę czy nie.
@Crannberry: Biorę wszystko :D
Następnym razem zabierz mnie :D Zawsze to ja jestem tą planującą, fajnie byłoby raz pojechać i mieć wszystko ogarnięte. Obiecuję, że narzekać będę tylko na to, że pobyt za szybko zleciał ;)
@Jorn: Kupowałam smartfony z Androidem za około 1000 zł i po maksymalnie roku miałam ochotę nimi rzucić przez okno. Zawieszały się non stop, albo bardzo muliły. Zdjęcia były średniej jakości. W połowie 2017 roku szarpnęłam się na iPhone'a 7 Plus, używałam go do grudnia 2020. Cena przy zakupie to około 3,5 tys. zł, więc za trzy lata używania wyszedł mi koszt podobny jak używanie Androida za tysiaka przez rok (i po roku kupowanie nowego). Obecnie wymieniłam na 12 Pro Max, głównie ze względu na jakość zdjęć, ale też większy ekran i trochę moje "widzimisię" - mam nadzieję, że znów podziała kilka lat. A stary egzemplarz trafił do mojego brata, który nie wydaje się być niezadowolony z przesiadki na system Apple :P
@singri Też to pamiętam :) zastanawiałam się ostatnio czy to było tylko krótkie opowiadanie czy część większej całości.
Idźcie do prawnika. To nie majątek, a podpowie Wam co i gdzie wysłać żeby w końcu zadziałało.
Od razu powinniście pomyśleć o przepisaniu domu z umową dożywocia, z tego ciężko się wykręcić i to obu stronom. Dodatkowo od takiej darowizny nie przysługuje zachowek (a w powyższej sytuacji, przynajmniej w formie, w jakiej jest opisana i tak musielibyście Twojemu szwagrowi oddać zachowek, czyli 1/4 wartości domu). Zachowek przysługuje też spadkobiercom ustawowym w przypadku każdej darowizny, czyli jak np. rodzice przepiszą dom tylko jednemu dziecku to pozostałe dzieci mogą domagać się zachowku, nawet jeśli od czasu darowizny do śmierci spadkodawcy minęło więcej niż 10 lat.
@Spektatorka: Jak historia jest długa i skomplikowana to robisz wprowadzenie, a imiona nadajesz takie żeby było wiadomo kto jest kim. 1) Dziadek Dominik ma syna Sebastiana i córkę Cecylię. Sebastian ożenił się z Sabiną, mają dwoje dzieci: Zbyszka i Zuzę itd... 2) D ma syna i córkę. S ma żonę i dzieci. Ż i F pojechali kiedyś do X, która... Co się lepiej czyta?
Nie można tym ludziom nadać jakichś wymyślonych imion zamiast tych durnych liter? Nie da się tego czytać, nie dobrnęłam do końca.
@Jorn: Można mieć pojazd zarejestrowany w jednym mieście, a być zameldowanym zupełnie gdzie indziej (np. na pobyt czasowy). Auto może też mieć współwłaścicieli z dwóch różnych województw. Sprawdzenie nie wykazało, że mają tego samego właściciela, ale to dla mnie nic dziwnego, bo też o samochodzie zarejestrowanym na mojego męża mówiłam "mój samochód", mimo, że w dokumentach nie widniałam i formalnie mój nie był. Z tego wynika, że równie dobrze jedno mogło być jego, a drugie żony albo rodziców.
@Mistraali: O, podasz nazwy jakichś fajnych miejsc w Krakowie? Po kilku "wpadkach" już czasem nie mam ochoty próbować dalej.
Sytuacja piekielna, ale czytać się tego nie da...
@PiekielnyDiablik: Przecież jak jedziesz gdzieś pierwszy raz to tak czy siak nie znasz drogi. Nawigacja przynajmniej częściowo Cię naprowadza i nie sądzę żeby z papierową mapą było szybciej i bezpieczniej ;) Zresztą jak ktoś ma dobrze wyznaczoną trasę i potrafi korzystać ze wskazówek to już wcześniej wie, że za pół kilometra musi skręcić w lewo, a z dwóch pasów do skrętu ma wybrać ten prawy, bo sto metrów za skrzyżowaniem będzie skręcał w prawo, w małą boczną uliczkę.
Czy tak samo się czepiasz płatnego przedłużenia gwarancji w niemal każdym sklepie ze sprzętem rtv i agd? Poniższa usługa to jest właśnie ubezpieczenie na wypadek zepsucia się czegoś po upływie gwarancji, a przed upływem (chyba) 5 lat. Jak się zepsuje to za naprawę nie płacisz, a normalnie musiałbyś wydać np. 1000 zł. Jak się nie zepsuje to Twoja "strata".
@zolwik03: Empatia coś Ci mówi? Są osoby, które potrafią się mocno wczuć w sytuację innych osób, nie będę przepraszać za to jaka jestem. Horrorów też nie oglądam, skutek podobny, więc po co mam się męczyć?
Nie byłam w Auschwitz i wiem, że nigdy tam nie pojadę. Byłam na Majdanku i mi wystarczy, miałam więcej niż 18 lat i nie dotrwałam do końca zwiedzania. Powiedziałam wychowawcy, że wracam do autobusu i tam na wszystkich poczekam, słowem nie zaprotestował. Po filmach o wojnie oglądanych na polskim w gimnazjum nie spałam albo miałam koszmary przez kilka nocy z rzędu, a później jeszcze co jakiś czas.
@nattkaa16: Ten przepis już od dawna nie funkcjonuje. Teraz mogą wykreślić po pierwszej odmowie.
Czy to jest jakaś telenowela?
Miałam kiedyś tak samo, obudziłam się o 3 nad ranem, przeleżałam do 5, ale wtedy czułam się już tak źle, że postanowiłam pojechać do lekarza od razu. Przyszedł wkurzony, stwierdził, że gardło czyste, węzły ok i generalnie wymyślam. Coś tam przepisał i kazał normalnie iść do pracy. W aptece dowiedziałam się, że dał mi lek na świnkę, dobrze, że obsługująca mnie pani przytomnie zapytała czy naprawdę mam świnkę. O 10, u innego lekarza, okazało się, że mam anginę. Spędziłam 2 tygodnie w domu.
@Iras: Już byli tacy co wjechali na schody, bo gps im kazał...