Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Piekielnaaaaa

Zamieszcza historie od: 13 marca 2011 - 14:38
Ostatnio: 29 marca 2023 - 21:30
  • Historii na głównej: 10 z 11
  • Punktów za historie: 5556
  • Komentarzy: 314
  • Punktów za komentarze: 2450
 

#33847

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do poprzedniej historii o rodzicach niezwracających uwagi na słownictwo dziecka, historia do czego to prowadzi w przyszłości.

Impreza w klubie studenckim. Kolega postanawia ruszyć na "łowy". Długo wybiera potencjalną ofiarę. Ale jest wybredny i nie nastawia się na łatwy łup więc w oko wpada mu prześliczna dziewczyna (naprawdę ładna, subtelnie ubrana i pomalowana żaden plastik-pustak w różu) siedząca samotnie przy barze.

Zaskoczony, że taka ładna i sama, podchodzi proponując drinka zagaja rozmowę. I nagle jak żona Lota zastyga jak słup soli, a dziewczyna udaje się w kierunku bliżej nieokreślonym. Nie zdążyłam podejść, kolega złapał mnie pod ramię i scenicznym szeptem rzekł:
- No to oddalamy się w pośpiechu na inna imprezę.

Co się okazało. Bardzo urocza w swej zewnętrznej otoczce dziewoja cytując rzekła:
"Spoko, zaraz walniemy jakiegoś drina, tylko najpierw skoczę do klopa pierdo..nąć szczocha."

Jednym zdaniem gówno w kolorowym papierku.

bar

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 777 (1011)

#28203

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Rzecz będzie o piekielnych klientach.

Swego czasu pracowałam w hipermarkecie jako kierownik działu. Praca wbrew powszechnym opiniom naprawdę fajna a co najważniejsze ekipa nie do zastąpienia :)
Ale do sedna.
W zakres obowiązków rzeczonego kierownika wchodziły tak zwane dyżury menadżerskie, które krótko rzecz ujmując polegały na interwencjach w Punkcie Obsługi Klienta.
Ponieważ działo się to już parę lat temu, zasada była taka:
- produkty spożywcze przyjmować zawsze i bez dyskusji
- produkty przemysłowe; możliwa tylko wymiana nieuszkodzonego artykułu.
Zasada dość krzywdząca dla klientów ale taki był odgórny prikaz dyrektora, który niemalże dostał zawału po świętach Bożego Narodzenia, kiedy ogólna kwota zwrotów (niechcianych prezentów głownie) była 6 cyfrowa.

A tera kilka perełek:

-Do POK-u przyszedł klient, który ułożył na blacie obgryzione kości. Pięknie uformował z nich coś co kiedyś było kurczakiem i zażądał zwrotu gotówki ponieważ grillowany kurczak którego zakupił nie miał jednej nogi.

-Pani zakupiła skrobaczkę do kartofli za 2,99 we wtorek, w środę zjawiła się w POK-u i zażądała natychmiastowego usunięcia z półek wszystkich skrobaczek ponieważ skrobaczki są nieostre i my oszukujemy klientów.
Pani oczywiście miała znajomego prokuratora, który się tym oszustwem zajmie i brata który pracuje w telewizji i on to wszytko nagłośni.

-Moje ogólne rozbawienie wywołał klient który to zakupił kapcie za kwotę 4,99 i po roku dreptania w kapciuszkach po domu przybył z reklamacją że kapcie śmierdzą...

Takich sytuacji przeżyłam tysiące.
Z tego miejsca chciałam serdecznie pozdrowić wszystkich szanownych klientów, którzy uświadomili mi moje miejsce na tej ziemi (zazwyczaj mogłam tylko komuś buty czyścić) oraz wzbogacili mój słownik o takie wyrażenie jak:
"szmata pierd....ona"
"ku..a jeb...a"
"pi...a niemyta"
i parę innych...

hipermarket

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 556 (604)
zarchiwizowany

#22979

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niezbyt często mam okazję pojeździć komunikacją publiczną, ale niedawno skorzystałam z autobusu.
Dużo ludzi nie było, nawet nie wszystkie miejsca siedzące zajęte, gwar rozmów, a nad tym wszystkim górują głosy dwóch na oko gimnazjalistek, dosyć opisowo rozmawiających o różnych aspektach prowadzenia się ich koleżanki z klasy. Z kim i jak i dlaczego do tego jest w poczcie sztandarowym. I nagle w nawiązaniu do rozmowy panienek dał się słyszeć głos dziecka, może 6-7 lat:
- Mamo, a co to jest prezerwatywa?
Mama trochę zbladła, a w autobusie nagle zrobiło się cicho. Dał się posłyszeć jedynie szelest uszu, które jak czasze anten satelitarnych ustawiały się na odbiór. W końcu jakieś sapnięcie starszej pani, chichot panienek i znów chłopiec:
- Mamo, no powiedz mi, co to ta prezerwatywa.
- No, mamuśka dawaj - to już był przedstawiciel męskiej części młodzieży zaludniającej autobus. Tak na zachętę. I znowu chichoty.
Na co mama, co prawda bardziej do zgromadzonej publiczności, niż do syna:
- Popatrz synku na tych ludzi. Każdy z nich dobrze wie, co to jest i do czego służy, ale i tak każdy z nich czeka, aż ci wytłumaczę. Połowa z nich będzie udawała, że nie słucha, a druga połowa nawet nie będzie udała, tylko zacznie jeszcze dyskutować. A na pytanie odpowiem ci w domu.
Po czym nie speszona wróciła do przerwanej lektury gazety.

komunikacja_miejska

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (319)

#21419

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Zgodnie z zamówieniem, historia świąteczna. No, prawie...

Rzecz się działa w piątek, przed Wigilią Bożego Narodzenia.
Dyżur wyjątkowo podły, pomimo podniosłego nastroju... Każdy z nas chciał już być w domu, z bliskimi.
Tym bardziej, że pogoda była iście piekielna.
Zamiast śniegu z nieba lały się potoki deszczu.
Podłoże, miast błyszczeć nieskalaną bielą, przybrało formę obiadu, który ktoś już raz zjadł... I oddał.

W tych okolicznościach przyrody, wezwanie.
Droga krajowa nr 7. Dostarczycielka mnogości wrażeń, poligon dla pokoleń ratowników.
Dzwoni jakiś jegomość, informuje, że przejeżdżał i ujrzał z rowu machającą rozpaczliwie rękę.
Odmawia zatrzymania się i sprawdzenia przyczyny machania, spieszy się, my jesteśmy od tego... Do widzenia.
No to w drogę.

Jedziemy na wskazany kilometr. Niezbyt zestresowani, bo jak ktoś macha ręką, to już nieźle. Jedziemy więc tę rękę uratować.
Ciemno, zimno i leje. Wysiadamy.
Rów melioracyjny, świeżo wyczyszczony i pogłębiony. Na dnie, ze względu na świąteczną pogodę, tona błota i liści. A z nich wyłania się... szuwarek.
Koleś spodlony wódą w stopniu niewyobrażalnym.
Brudny, utytłany jak stado warchlaków i na wszystkie pytania odpowiadający dźwięcznym "Wurg!"
A do tego odziany w sposób wielce oryginalny: sweterek modo Kononowicz, kalesony i robocze buciory....
Do dziś nierozwiązana pozostała zagadka zniknięcia jego spodni.
Ze względu na stan nieważkości i śliskość podłoża, biedak nie był w stanie wypełznąć na stały ląd. Toteż podciągnął się najwyżej, jak mógł i machał...
Ucapiliśmy go za kołnierz, postawiliśmy na poboczu - ale na kolanach. Po pierwsze, zasada ograniczonego zaufania (ani chybi padnie, więc lepiej z niska), po drugie, post i zaduma, znaczy odklęczeć grzechy musowo.

Czekamy na policmajstrów, coby szuwarka zabrali do kliniki leczenia upodleń.
Zainteresowany w tym czasie trzyma się słupka drogowego, tak dla pewności.
W pewnym momencie, puściliśmy z kolegą ratownikiem fraki pacjenta, celem sprawdzenia godziny. Ten się kiwnął i padł na pysk... o centymetr mijając krawędź otwartych drzwi karetki!
Zamarliśmy... Podnieśliśmy dziada do pionu. Wytłumaczyliśmy żołnierskimi słowy, że tu klęczeć trza i się trzymać tego pie...go słupka!!! Bo łeb se urwie!
Dalej trzymamy i czekamy...

Niestety, po kilku minutach znowu sprawdziliśmy czas... Jednocześnie.
Szuwarek złapał narastający przechył tylny. Słupek zaś okazał się być nowym wynalazkiem: nie betonowy, tylko plastikowy. Toteż ugiął się pod działaniem spitej siły i ustąpił. A gość wykonał piękny przewrót w tył, pokazał numer obuwia i z rozgłośnym pluskiem stoczył się (tym razem dosłownie) wprost do bajora, z którego go wydobyliśmy...
Spojrzeliśmy po sobie z rozpaczą i chórem stwierdziliśmy: mam to w d... Tam miękko, krzywdy sobie przynajmniej nie zrobi.
Dopiero przybyli funkcjonariusze pomogli nam wydobyć nura na ląd i zapakowali do radiowozu klasy trzeciej.

Jeszcze jedna rzecz: podczas załadunku, koledzy kręcili nosami na widok ogromnego wypuklenia w kroku kalesonek...
Pacjent skasztaniony to gwarancja mycia radiowozu... Jednak inspekcja poszkodowanego ujawniła, że w okolicach klejnotów schował przezornie dokumenty, klucze i portfel!
Tak więc wyjaśniła się zagadka jego tożsamości.
Tylko gdzie się podziały jego spodnie? I kto zabił Kennedy′ego?
Wesołych Świąt, Najmilsi :)

służba_zdrowia

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1041 (1151)

#21116

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdzieś w okolicach listopada, rodzice kolegi udali się do Wałbrzycha. Oczywiście niedługo potem musieli wracać. I tu zaczyna się zabawa:

Rodzice czekają na dworcu PKS-u razem z innymi pasażerami, kierowca pakuje bagaże do luku. Krzyknął tylko "Proszę jeszcze nie wsiadać!", co słysząc wszyscy wsiedli. Kierowca wpakował wszystkie torby, zamknął luk i kazał ludziom wyjść z autokaru. Dreptu, dreptu i ludzie wychodzą. Kierowca idzie na kontrolę wnętrza pojazdu. Po chwili wychodzą:
-pies
-smycz
-kierowca

[M]-mama kolegi
[K]-kierowca
[P]-starsza pani

K: Czyj to pies?
M: Nie ma kagańca!

Nikt się nie odzywa.

K: Czyj to pies?

Z tłumu wychodzi starsza pani.

P: To mój pies, o co chodzi?
K: Proszę pani, ten pies nie ma kagańca.

Pani szybkim ruchem zdejmuje z szyi szalik i zawiązuje go psu na pysku. Pies macha łapą i próbuje go zdjąć.

P: Jak nie ma, jak ma?
K: Proszę pani, to nie jest kaganiec, proszę to zdjąć, zwierzę się męczy.
P: To jest kaganiec!
K: To nie kaganiec tylko szalik.
P: To jest kaganiec!
K: Proszę pani, to jest szalik, widziałem jak go pani z szyi zdjęła.
P: To nie jest szalik!
K: A co to jest?
P: To są rajstopy!
K: Proszę pani, pani to z szyi zdjęła!
P: A gów*o to pana obchodzi co ja na szyi noszę!

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 583 (639)

#19733

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia, w której znajomy mojego męża został przez przypadek piekielnym. Siedział sobie grzecznie w domu, gdy nagle słyszy dzwonek do drzwi. Myśląc, że to żona (miała faktycznie zaraz przyjść) poszedł otworzyć tak, jak stał (a raczej siedział) - w samym T-shircie, spod którego zerkała zalotnie jego niczym nie odziana męska duma :)
Otwiera drzwi i słyszy:
- Czy chce pan porozmawiać o Jezu...
Potem nagła cisza, zszokowane spojrzenie w dół, obustronna konsternacja i szybka ewakuacja Świadków Jehowy stojących za drzwiami.
Jak twierdzi, ŚJ nigdy więcej nie zapukali do jego drzwi, więc być może jest to metoda skuteczna...

osiedle

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 707 (777)
zarchiwizowany

#16636

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie jest to żadna historia, ani nic z tych rzeczy. Chodzi mi o APEL DO UŻYTKOWNIKÓW PIEKIELNI.PL Administratorów proszę o nie wrzucanie do archiwum, o tego może zależeć przyszłość osób które będą stawać w obronie własnej lub innych.

Po przeczytaniu tej historii:
http://piekielni.pl/16603
Oraz kilku innych (podawajcie linki jak ktoś ma zapisane) po prostu ręce opadają jakie mamy w Polsce prawo. Już któryś raz z kolei okazuje się, że napastnik dostaje mniejszy wyrok niż przeciętny normalny Kowalski, który chciał zapobiec pobiciu, gwałtowi czy innej sytuacji.
Ludzi, którzy są na piekielni.pl jest trochę. A skoro jest możliwość zgłoszenia obywatelskiego projektu z podpisem 100 000 osób. Nie jest to mało, ale od czegoś zacząć trzeba. Może to właśnie my użytkownicy piekielni.pl ruszymy akcję i coś zdziałamy bo wieczne narzekanie w komentarzach nic nie zmieni. Wielu z was jak jeszcze dołoży do tego znajomych, rodziny, którzy nie korzystają z piekielni.pl to już coś się zbierze.

Celem jest zmiana prawa by zmienić granicę obrony koniecznej. Wiem, że wielu z was by powiedziało, że lepiej znieść granicę obrony zupełnie, ale lepiej by nie dochodziło do czegoś takiego, że sąsiad sąsiada zabija i mówi: bo on wszedł na moją posesje czy coś.
Niech granicą obrony koniecznej będzie zabicie czyli jak się bronisz to możesz napastnikowi sprać mordę, połamać, ale nie zabić.
Druga sprawa, by sztuki walki w sytuacji obrony koniecznej nie były uznawane jako broń.

Dlatego jeszcze raz:

UŻYTKOWNICY PIEKIELNI.PL ŁĄCZMY SIĘ I ZRÓBMY COŚ DLA DOBRA NASZEGO SPOŁECZEŃSTWA, CZAS SKOŃCZYĆ Z TYM BY NAPASTNICY CZYLI SIĘ BEZKARNIE.

CZAS TO RUSZYĆ !!!!!

Tu przydatny link na początek:
http://www.projektobywatelski.org/index.php?option=com_content&view=article&id=92&Itemid=82

Może ktoś w was jest prawnikiem ? Po za tym w komentarzach propozycję od czego zacząć i jak się zorganizować itd.

DO DZIEŁA !!! :D

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 289 (355)

#16357

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat z chłopakiem, później narzeczonym, teraz mężem wędrujemy po górach. Upodobaliśmy sobie Tatry Wysokie i Zachodnie, po stronie polskiej jak i słowackiej. Góry, owszem, wysokie, jednak ludzka kultura czasem jest wybitnie niska.

Historii jest kilka, dodam je razem, bo wspólnie są piekielne.

1) Droga do Morskiego Oka jest jednocześnie bazą wypadową np. na Rysy, Mięguszowiecki Szczyt, Szpiglasową przełęcz, można też odbić do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Dlatego nie każdy, kto tam idzie, ma na celu dotrzeć do Morskiego Oka, zjeść zupę, cyknąć parę zdjęć i wrócić tą samą drogą.
Idziemy z chłopakiem w czerwcu zdobywać coś wyższego w rejonie Morskiego Oka. W pełnym ekwipunku, wypchane plecaki, wysokie buty, ciepłe ubranie (na szczytach śnieg i ujemne temperatury). Mijamy grupkę młodzieży, raczej zmierzającą tylko nad staw. Co usłyszeliśmy:

- Patrz ku*wa jak się wyubierali, jak jacyś nienormalni!
- Oni chcą pokazać że mają kasę, ale jak im się chce wypier... w tych ciuchach do tego zasranego stawu...
- Jeszcze kijami machają, myślą że są ku*wa fajni!
- Nienormalni, ku*wa, nienormalni, tu nawet śniegu nie ma, a oni jakieś ciupagi mają przy plecakach!

(Ciupaga to czekan, a kijki - teleskopy, żeby było łatwiej).

I śmiechy, pokazywanie palcami, jakbyśmy byli małpami w zoo.

2) Pan z "bryczki" nad Morskie Oko. Zatęskniłam za górami po chorobie, chciałam iść do Doliny 5 Stawów. Żeby choć trochę ulżyć w drodze, chcieliśmy jechać konikiem. Był maj, więc ruchu prawie zero. Podchodzimy do [C]hłopka:), [M]ąż:
[M]: Po ile konik, zawiezie nas pan pod Wodogrzmoty Mickiewicza? (w tym miejscu szlak odbija do "piątki")
[C]: Zwariował pan! Ja mam tutaj 12 osób, bryczka mieści 15, was jest dwójka, ja sobie później z du*y nie wytrzasnę jednej osoby! Głupiś pan, nie wezmę pana! Mi się to nie opłaca! Zwariowałeś panie! Z warszawki przyjechał i myśli że go powiozę, bo mu się leźć nie chce!

Cóż było zrobić, poszliśmy, pan zaraz znalazł jakąś chętną trójkę, ale ten biedny konik nie zdołał nas wyprzedzić na drodze jaką przeszliśmy.

3) Wędrując w lecie po Tatrach Wysokich, w okolicach szczytu złapała nas burza, ogółem nieciekawa sytuacja, ale wszystko dobrze się skończyło. Mieliśmy zarezerwowany nocleg w pewnym schronisku, ale bliżej okazało się być do Murowańca w Dolinie Gąsiennicowej. Uznaliśmy, że ostatecznie podłoga na sen też jest dobra.
Ciemno już, docieramy do schroniska, skąd zostaliśmy wyrzuceni - po raz pierwszy spotkała nas taka sytuacja, na Słowacji można spać nawet na strychu (cena 7 euro, ale coś za coś:)). Tutaj bardzo niemiły pan dosłownie, nie przebierając w słowach, wyrzucił nas za drzwi, przeklinając i krzycząc.
Dziś wiemy, że w Murowańcu nie ma zgody na spanie na podłodze, w korytarzu itp (dla porównania, kiedyś z braku miejsc w schronisku innym spałam na tarasie PRZED nim), ale można było powiedzieć to grzeczniej. Nocleg znaleźliśmy:)

4) Śmieci na szlakach to norma - wszak fizyka, matematyka i inne siły przyrody wskazują na to, że pusta butelka po coca-coli jest cięższa niż ta pełniutka.

5) Alkohol... To jest coś okropnego. Byłam świadkiem wypadku na szlaku ubezpieczonym łańcuchami i klamrami, który spowodował pijany mężczyzna.
Otóż jedząc obiad w schronisku zauważyłam z narzeczonym mężczyznę pijącego piwo, raczej nie pierwsze i uzgadniającego ze swoim "Misiaczkiem", "Cizią" i "Ciukiereczkiem" dokąd pójdą. Później my ruszyliśmy, oni chyba też, bo minęli nas tuż przed trudnym podejściem.
Pan ledwo trzymał się na nogach, jego towarzyszka mówiła, że się boi, że nie chce itp. Podejście było po skale, bardzo stromej w górę, po lewej ręce przepaść, po prawej wysoka skała. Ogólnie - nieciekawie, nawet dla mnie, choć to nie był pierwszy raz.
Narzeczony powiedział, że tu jest trudno, żeby może zrezygnowali. Pijany pan go zwyzywał, popchnął(!), uznał że ma w du*ie jego uwagi.
Pan podszedł do łańcuchów, zaraz za nim weszła dziewczyna (BŁĄD! Jeden odcinek łańcucha - od mocowań do mocowań, może być trzymany tylko przez jedną osobę) i stało się nieszczęście. Pan się zachybotał, za nim zachybotał się łańcuch, dziewczynie przytrzasnęło palce, puściła się i spadła. Ale chyba coś nad nią czuwało, bo upadła z niedużej wysokości na niewielką półkę, trochę poniżej łańcuchów.
Udzieliliśmy jej wraz z turystami pierwszej pomocy, ostrożnie zsuwając się na tą półkę.
Przyleciał śmigłowiec TOPRu, pana zatrzymano.
Dziewczyna miała złamane obie nogi, nadgarstek, uszkodzony staw łokciowy, i prawdopodobnie połamany nos. Ale żyła, a do nieszczęścia niewiele brakowało.

Myślcie chodząc po górach. One są piękne, ale też niebezpieczne.

Tatry

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 739 (811)
zarchiwizowany

#16163

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w pewnej sieci sklepów jako Helpdesk/Serwisant.
Od czasu do czasu dziewczyny na sklepach dają mi w kość swoim brakiem chęci do chwili zastanowienia lub krętactwem.
Poniżej kilka przykładów, jedne moje, a inne opowiedziane przez kolegów:

Razu pewnego dzwoni do mnie dziewczyna i oznajmia że nastąpiła awaria drukarki fiskalnej. Nie włącza się i nie reaguje na nic, a jeszcze przed chwilą działała.
Po naradzałem się z szefem, potem z serwisem, ale nic nie mogliśmy wymyślić przez telefon więc posłaliśmy serwisanta aby sprawę zbadał i ewentualnie wymienił wadliwe części.
Serwisant po przyjeździe na miejsce rozejrzał się i zrobił facepalm. Okazało się że dziewczyny...wypięły jej zasilanie z kontaktu aby podładować komórkę...dwa dni temu...
Tak więc kasa podziałała na akumulatorach i sobie zdechła...

To opowiedziane przez kolegów.
Na sklepach są bramki, ale nie antykradzieżowe, a tylko zliczające klientów. Potem pod koniec dnia przy podsumowaniu dopisuje się do utargu ruch na sklepie i sklepy które mają najlepszy wskaźnik utarg/klient mogą liczyć na różne bonusy, podwyżki pensji czy czort wie co akurat jest na grafiku.
Pierwotnie bramki były podpinane po prostu do gniazdka kabelkiem, ale że dziewczyny wypinały je z prądu aby podwyższyć swój wskaźnik to zaczęto je podpinać do sieci elektrycznej.
Wtedy, aby je wypiąć, trzeba było już wyłączyć korek.
I na to znalazł się sposób. Przełączono bramki pod ten sam korek co i biurko kasowe, więc wyłączenie bramki wyłączało komputer i całą resztę.
Oczywiście zaczęły się telefony że nic nie działa, że się popsuło i trzeba naprawić :)
Po spytaniu o to czy wszystkie korki są włączone dziewczyny oczywiście dzielnie zaprzeczały, póki im nie wyjaśniono jak to jest teraz podłączone, po czym magicznie wszystko nagle zaczynało działać :D

Ale to nie koniec kreatywności naszych dzielnych sprzedawczyń. Innego razu kolega był razem z prezesem w trasie po Polsce i odwiedzali wybrane sklepy. Idą, dochodzą powoli do sklepu, a na bramce...wisi skarpetka!
Kolega momentalnie zaczyna prezesa oprowadzać w innym kierunku na spacer i dzwoni jednocześnie do sklepu.
- hej, tu Czarek (imie zmienione) powiedz mi, co robi ta skarpeta na bramce?!
- hej, jaka skarpeta? ja nic nie wiem...
- nie pier*** tylko natychmiast ją zdejmij!
- ale ja nie wiem o co ci chodzi!
- jak jej zaraz nie zdejmiesz to z pracy wszystkie polecicie bo z prezesem do was idziemy!
- już już...!
:)

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (152)

#14653

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z allegro.(uwaga! - może powodować odruch wymiotny)
Wystawiłam na tym portalu spodnie, zostały kupione, zapłacono, ja wysłałam towar.
Były używane, ale nie zniszczone. Zdziwiłam się więc, gdy po tygodniu dostałam maila, w którym było napisane, że są "okropnie poplamione na dupeczce". Zgodziłam się na zwrot pieniędzy, bo uznałam, że najwyżej sprzedam je 2 raz. Może faktycznie nie zauważyłam jakiejś plamy.
Gdy dostałam przesyłkę byłam jeszcze bardziej zaskoczona, bo po rozerwaniu(bąbelkowej) koperty ujrzałam wielki zwój folii. Spodnie były owinięte w jej kilkucentymetrową warstwę.
Po rozerwaniu folii wydobył się przeokrutny fetor.
Okazało się że niemal cała"dupeczka" jest pokryta krwią.
Raczej taką wadę bym zauważyła...
Napisałam maila do kupującej i otrzymałam odpowiedź:
"a bo mi pociekło troche z pipki a mama mowi ze krew to ciezko sprac to odeslalam kiedy dostane pieniondze?"

allegro

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 964 (1038)