Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bloodcarver

Zamieszcza historie od: 15 czerwca 2011 - 15:47
Ostatnio: 7 maja 2024 - 12:45
O sobie:

Mogłem mieć papierek dyslektyka. Nie chciałem - wolę się jednak starać. I jestem umysłem technicznym! Zarabiam na technicznych aspektach promocji. Tak że jak "czepiam się" stylu czy formatowania, to znaczy, że nawet takie beztalencia językowe jak ja widzą tu kłopot. A jak zwracam uwagę na orty - cóż, przed kim jak przed kim, ale przede mną usprawiedliwianie się dysczymśtam to śmiech na sali.

PS komentarze omawiam tylko w komentarzach, wysyłanie PW na ich temat nie ma większego sensu, i tak nie przeczytam. Jeśli nie reaguję na twoją odpowiedź - ojej.

PPS Ktoś zminusował hurtem moje komentarze. Ojej, mam już tylko 12 tysięcy punktów za komentarze i dwadzieścia tysięcy za historie, patrzcie jak płaczę, że mi te kilkanaście ubyło :D Bawcie się dzieci, bawcie.

  • Historii na głównej: 46 z 77
  • Punktów za historie: 32973
  • Komentarzy: 9161
  • Punktów za komentarze: 75694
 
zarchiwizowany

#26815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze jedna sytuacja, jakich sporo osób tutaj woli nie widzieć.

Do miejsca pracy mojej [m]atki przyszła pracownica. W ciąży, drugi miesiąc. Powiedzieć koleżankom, że już jest zdrowa i czuje się świetnie, żeby się nie martwiły, bo ciąża nie zagrożona, i w ogóle, super jest!

[m] O, czyli wracasz do pracy? Od poniedziałku, tak?
[p] Nie!
[m] Jak to nie?
[p] No ja w ciąży jestem. Sama masz synów, pamiętasz jak to było!
[m] Pamiętam. Na tydzień przed porodem brałam macierzyński, bo dojeżdżanie do innego miasta faktycznie było już za ciężkie.
[p] No wiesz! To chyba wtedy kobiety były inne!
Komentarz blooda - "wtedy" czyli pokolenie temu. Jasssssne.
[m] Ale co ci jest, że zwolnienie?!
[p] Ja jestem zbyt zaaferowana, nie mam już siły myśleć o pracy!

I ta paniusia nic niewłaściwego w swoim postępowaniu nie widziała. Niestety jej lekarz w wypisywaniu ewidentnie fałszywych zwolnień też nie.

ciąża

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (276)
zarchiwizowany

#26547

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wykonując zlecenie dla państwowej instytucji musiałem zadzwonić i załatwić jedną sprawę z urzędem dzielnicy.

W pewnym momencie przełączono mnie nawet do pokoju serwisantów, którzy to ze sprawą nie mieli nic wspólnego, są od tego żeby maszyny z numerkami klientom działały, a urzędnikom komputery.

- Dzień dobry, ja w sprawie ...
- Ale to nie do nas.
- Ja wiem, ale mnie do panów przełączono.
- Kto pana przełączył?! Tu jest helpdesk!
- Nie wiem, zadzwoniłem na centralę.
- I?
- I tak stawiam sobie kreseczki, co mnie przełączą... Panowie są piątą kreseczką.
- To szóstą kreseczką będzie pani ... wewnętrzny ..., już pana przełączam.

No i dało się, całe załatwianie z "szóstą kreseczką" pół minuty. Tylko czemu pani w centrali nie mogła od razu?

Urząd dzielnica

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (186)
zarchiwizowany

#26498

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moje początki na allegro.
Wyprzedaję części ze stacjonarki, bo stacjonarki już nie mam, to co mają leżeć.

Jako, że nie mam jeszcze komentarzy, wybrałem dostawę "odbiór osobisty". Żeby było prosto i jasno, żeby kupujący mógł obejrzeć zanim zapłaci i żeby wyjaśnić ewentualne wątpliwości.

Pojawił się jeden potencjalny kupujący na chłodnicę. Ale upierał się, że chce ją wysłaną pocztą. Paczką nieubezpieczoną, bo po co płacić za ubezpieczenie.

Wymieniliśmy kilka maili, w których ja upierałem się, że jak mam wysyłać, to ubezpieczoną, a on, że zwykłą priorytetową.

Zmęczony tym odbijaniem piłeczki spytałem krótko a rzeczowo, czy pieniądze wyśle z góry, i jeśli paczka nie dojdzie, albo chłodnica będzie poobijana i uszkodzona, to potwierdzenie nadania wystarczy, bym otrzymał pozytywny komentarz i by nie oczekiwał zwrotu pieniędzy.

Kontakt się urwał jego tekstem, że kupi u kogoś, kto nie będzie tak uparty...

I tak się zastanawiam, czego ten gościu tak naprawdę oczekiwał?

Allegro

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (168)
zarchiwizowany

#26310

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To samo miejsce (w Polsce), ten sam dzień, parę godzin różnicy.

1:
- Tu nie wolno palić.
- A spier* ty ....
(i dalej trwał i dym, i potok przekleństw)

2:
- Tu nie wolno palić.
- Excuse me?
- No smoking area here.
- Oh! Sorry!
(i oddalił się energicznie)


Niestety to porównanie bardzo dobrze oddaje podejście naszych i nienaszych palaczy do zakazów i zwykłej przyzwoitości. I czemu tak?

Palacze Polska

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (239)

#25031

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tramwaj, ranek, droga do pracy.

Wchodzę, siadam na jednym z wolnych miejsc. Na następnym przystanku tramwaj się zapełnia. Nie to, żeby tłok, ale miejsc wolnych nie ma. Jedna pani staje tuż koło mnie, łapie się uchwytu nad oparciem krzesełka, na którym siedzę. Co tramwaj ruszy czy przyhamuje, pani buja się aż do przesady, i za uchwyt szarpie tak, że całe krzesełko chodzi.

Tu wyjaśnienie: prawe kolano mam kontuzjowane. Stara sprawa. Generalnie mogę chodzić, biegać, skakać, ale rano, gdy jest jeszcze nie rozgrzane (a to był jeden z tych poranków -20 stopni) po prostu kuleję i nie mogę na prawej nodze ustać.

Tak więc widząc wysyłek tej Pani wkładany w wyrzucenie mnie z krzesełka podciągnąłem się na pionowej rurce, odkicałem ze dwa kroki i mówię:
- Pani sobie siądzie.

Pani spłonęła czerwienią. Dopóki nie wysiadła, nikt tego miejsca nie zajął.

tramwaj

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (636)
zarchiwizowany

#25841

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejsce pracy mojej matki:
Wszystkie pracujące tam kobiety, a było ich sporo, poszły na zwolnienie chorobowe od razu po dowiedzeniu się o ciąży i pozostały na nim aż do macierzyńskiego (szkoła, więc informacja nijak nie tajna jak nauczycielki nie ma).

Państwowa instytucja, dla której wykonywałem projekty:
Większość pań od razu po info o ciąży - chorobowe. Choć był jak pamiętam jeden wyjątek. Z drugiej strony, jak robię dla nich już z półtora roku, to jednej pani na oczy nie widziałem - zwolnienie, macierzyński, zwolnienie (drugie dziecko)..

Moje ostatnie miejsce pracy przed przejściem na freelancing, prywatne:
Kilka ciąż było. Chorobowych nie stwierdzono, poza takimi na 2 dni badań czy tydzień przeziębienia.

Miejsce pracy mojej siostrzyczki, bank:
Ciąże stwierdzono. Chorobowe - sporadycznie.

Patrząc na powyższe, mam radę dla kobiet planujących ciążę: Zatrudnijcie się gdzieś, gdzie za ściemnianie, kombinowanie i wyłudzanie naprawdę grozi dyscyplinarka. To wręcz niesamowicie zwiększa szanse na zdrową, nie zagrożoną ciążę!

2x firma prywatna państwowa

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (299)

#24791

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kupiłem kiedyś w markecie, na wagę, "rybę po grecku".

No skoczyłem w przerwie obiadowej, taka fantazja nas w robocie naszła. Przynoszę do roboty, otwieram. Jedzie octem.
W rybie po grecku nie ma octu. Odrobina na widelec - jeść się tego nie da, plułem dobry kwadrans, koledzy ze mną.

Po robocie - do marketu. Idę do punktu obsługi klienta, zaczynam dyskusję. Oczywiście nie ma zwrotów na garmażerkę i te de i te pe.

W tym miejscu bardzo chciałem przeprosić panią, która była w kolejce za mną. Jakbym wiedział, że to co mój nos odbierał jako "jechanie octem" u Pani spowoduje wymioty, naprawdę poprosiłbym panie z POK o odejście na bok przed otwarciem pudełka.

Jednocześnie bardzo Pani z kolejki dziękuję. Dzięki Pani reklamacja została przyjęta bez dalszego gadania.

Garmażeria marketu znanej sieci

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 989 (1033)

#22427

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Urząd Skarbowy.

Był sobie raz [P]odatnik. Ktoś zadzwonił na jego telefon domowy. W dzień pracy, więc odebrała dziewięćdziesięciokilkuletnia babcia. Zrozumiała tylko słowo skarbowy, nazwę ulicy (na której US faktycznie się mieści) VAT i imię Podatnika.

No to Podatnik, świadom, że jakiś czas wcześniej miał z VATem problemy, wziął kolegę magistra prawa i poszedł do Urzędu.

Akt pierwszy.
Informacja przy wejściu. Urzędnik grzecznie informuje:
[U1] My nie wiemy, kto dzwonił. Nie mam jak tego sprawdzić.

Akt drugi.
Stanowisko opisane jako VAT:
[U2] Dowód poproszę.
[P] Proszę bardzo.
[U2] Nie, u nas wszystko zamknięte, żadnych spraw.
[P] Czyli nic ode mnie nie chcecie?
[U2] Nie, dla nas jest pan w porządku.
[P] No ale ktoś dzwonił.
[U2] A co dokładnie powiedział?
[P] Pani się naprawdę spodziewa, że kobieta po 90-ce zrozumie i dokładnie zapamięta?
[U2] No to ja nie mogę panu pomóc, nie wiem kto mógł dzwonić.
[P] Ale z VAT nie mam żadnych zaszłości?
[U2] Nie.

Antrakt.
Czyli chodzenie i szukanie. Dochodowy, taki, śmaki, wyszło parę drobiazgów, np., że warto by złożyć korektę zeznania sprzed lat, ale nikt nie dzwonił.

Akt trzeci.
W końcu Podatnik trafił do biura poborcy. Poborca wyliczył, że ponad pięć tysięcy złotych. Za co? A za VAT. Ten VAT, który w akcie pierwszym rzekomo był już załatwiony. Czemu w dziale VAT mówią że OK? A bo mówią. Nie jego problem. Inna sprawa, że Podatnik już kiedyś usłyszał od działu VAT, że już, więc się nie przejmował, a kary i odsetki rosły. Niestety Podatnik był głupi i nie wziął na piśmie...

Akt czwarty.
Następnego dnia Podatnik przyszedł z pieniędzmi do [U]rzędnika Poborcy. Oczywiście z [K]olegą prawnikiem, który miał głównie siedzieć, patrzeć i udzielać rad.

[U] No to jak mówiłem wczoraj, pięć tysięcy tyle a tyle.
[K] Możemy zobaczyć tytuły wykonawcze?
[U] Proszę.
....
[K] No tu jest na niecałe trzy tysiące w sumie, na tym tyle, na tym drugim tyle. To skąd pięć?
[U] Z trzeciego tytułu.
[P] To ja bym chciał go zobaczyć.
[U] Dostał pan pocztą!
[P] Dobrze pan wie, że nie doszło! (dla wyjaśnienia - Podatnik w tamtym okresie był dość długo chory).
[U] Tytuł zostawiłem u kolegi, na górze.
[P] No to mi pan napisze na kartce, jakim tytułem pobiera pan resztę kwoty, podpisze, podstępuje, i zapłacę.
[U] Ja nic nie podpiszę takiego! Pokwitowanie pan dostanie!
[K] Jak pan wypisze pokwitowanie, nie widząc nawet numeru tytułu, skoro został u kolegi?
[U] Poczekajcie panowie! (niemal warknął) idę na górę.
...
...
...
[U] Nie mam w tej chwili. To co, nie spłaci pan swoich zobowiązań?
[P] Spłacę.
[U] Czyli pięć...
[K] Dwa.
[U] ?..
[K] Nie ma tytułu, nie ma płacenia. Za to, na co pan ma papiery płacimy od ręki, a co do reszty, to jak się znajdą.

I koniec końców Podatnik zapłacił trochę ponad dwa - to, na co Urząd miał papiery. Zagadką pozostaje:
1) Co Poborca miał zamiar zrobić z różnicą, jeśli trzeci tytuł nie istniał?
2) A jeśli istniał, to jak można go zgubić, oddać koledze albo co? I jak można próbować ściągać należność, nie mając do tego potwierdzonych na piśmie uprawnień?

(Z dialogów wycięte przepychanki słowne, m.in. próby zostawienia podatnika bez pomocy kolegi prawnika.)

Urząd Skarbowy

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 559 (669)
zarchiwizowany

#21311

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historyjka tramwajowa, ale tym razem będzie bez babć, ani niczego takiego.

Jechała sobie matka z dwójką dzieci, córką i synem. Nie wiem po ile mieli lat, nie znam się, ale oboje podobnego wzrostu, tak koło metra. I jak to dzieci, trochę dokazywali. Cicho nawet, nikomu to nie przeszkadzało.

Dziewczynka co parę chwil np podskakiwała do rurki-uchwytu, i śmiała się do chłopca "ty nie dasz rady tak wysoko!", a on też ze śmiechem "a dam!" i hop.

Które zebrało opi#$? Oczywiście chłopczyk. Bo córka taka grzeczna, a on taki zły, niedobry, mały nicpoń, w ojca się wdał...

Niech żyje sprawiedliwość wobec własnych dzieci!

rodzina tramwaj komunikacja_miejska

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (98)

#20877

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwałem pogotowie do prawdopodobnie zgwałconej kobiety.
Była na przystanku w samej bluzie i skarpetkach (sic!), obite wszystkie kawałki które widać, płakała... Na próby rozmowy reagowała płaczem na temat "starego * * * * który ją * * *", na propozycję wezwania karetki - uciekła 5 metrów dalej. Ale zima jest! nawet jeśli nic poważnego jej nie jest, to w takim stroju za chwilę zamarznie!

Pani z pogotowia mnie opier... udzieliła ustnej reprymendy w tonie mocno stanowczym. Bo ta poszkodowana może im uciec i co? Wyjazd karetki na darmo? Może mogę ją przytrzymać, albo coś? Nie? No co ja sobie myślę? Bez wulgaryzmów, ale w ten deseń...

Stwierdziłem ze pier... kocham. Wezwałem policję. Syreny usłyszałem, nim od przystanku doszedłem do domu.

A pani z pogotowia jeszcze kilka razy wydzwaniała... Mam nadzieję, że policja tą biedaczkę zgarnie do ciepłego. Nie wiem, co sobie babka z pogotowia myślała - że ja, duży facet, będę łapał zgwałconą kobietę?! Nosz KUUUURRRRRRR...

Warszawa pogotowie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (875)