Profil użytkownika
calodniowysen
Zamieszcza historie od: | 7 czerwca 2011 - 20:17 |
Ostatnio: | 21 października 2021 - 16:53 |
- Historii na głównej: 20 z 25
- Punktów za historie: 6968
- Komentarzy: 232
- Punktów za komentarze: 1342
Zamieszcza historie od: | 7 czerwca 2011 - 20:17 |
Ostatnio: | 21 października 2021 - 16:53 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Tak globalnie odpowiem, bo nie mogę już edytować historii. W budynku był parking podziemny, na który spokojnie wjechałby samochód dostawczy, z którego na recepcję prowadziła jedna winda (miejsce parkingowe najbliżej windy znajdowało się od niego 10 kroków) i tam mogli wjeżdżać kurierzy. Parking dla dostawców dotyczył przede wszystkim dostawców np. z tesco, którzy przywozili mleko itd. Ze kurierzy tam stawali? Ich wola, musieli chodzić na około, bo im się nie chciało wjeżdżać na parking podziemny.
Moja mama miała podobne podejście i sama zaczęłam się tego uczyć. Ale w pewnym momencie powiedziałam "dość!", pogadałam z mamą poważnie (miałam jakieś 15-16 lat), że jak widzę, że np. gotuje obiad, to ja się nie będę domyślać, że trzeba jej pomóc coś zrobić, bo ja sama tego nie oczekuję, bo jak ja potrzebuje pomocy, to o nią proszę i chce tego samego w drugą stronę. Oczywiście odpowiedź "że ona nie będzie się całe życie prosić o pomoc" (mentalność z domu, gdzie tekst "ja wszystko muszę sama robić, nikt mi nie pomaga" był na porządku dziennym). Jednak powoli doszłyśmy do porozumienia. Jak mama potrzebuje pomocy, to prosi, albo sama zapytam, żeby coś przyspieszyć. Z chłopakiem na szczęście dość naturalnie nam to wychodzi - ja gotuje, wyznaczam zadania, on zrobi, w drugą stronę identycznie. I żadnych pretensji, żadnego gadania "bo ja ci zawsze pod nos podaję" itd. ROZMOWA jest kluczem do porozumienia :)
@kartezjusz2009: Tak, tak, znam
@Zilia: Nigdzie nie napisałam, że to w porządku. Tylko, że słyszałam. Nie popieram takiego zachowania, ale ono się zdarza i czasami jest kryterium - co samo w sobie jest piekielne.
@slu: Teraz w ogóle jest straszny kryzys. Przy okazji szukania pracy przeglądałam oferty w całej Polsce i nie znalazłam szpitala/ośrodka medycznego, w którym nie szukaliby lekarzy. I to nie jakiś mało popularnych specjalizacji, tylko wszystkich (w jednym szpitalu była lista opiewające na niemal wszystkie potrzebne w codziennym funkcjonowaniu szpitala specjalizacje). Jednak nic dziwnego - długie dyżury, robienie najgorszej roboty, a wszystko za najniższą krajową. Nic dziwnego, że lekarze po studiach uciekają, albo mają prywatne gabinety.
@Jaladreips: Napisałam wyżej - fizyk medyczny. To odpowiedź na oba pytania :)
@kartezjusz2009: Ja akurat celuję w Radioterapię. Dzięki za podpowiedzi, na pewno sprawdzę :)
@kartezjusz2009: Szukam w całej Polsce, CV podesłane tam, gdzie są ogłoszenia. Ba! Zaczynam przeglądać oferty w Europie :) Ale na razie w zawodzie, staram się walczyć o taką przyszłość, o którą studiowałam te 5 lat. Na alternatywy przyjdzie czas. W mieście mnie nic nie trzyma.
@Face15372: Nie, kryterium wyboru było zainteresowanie tematem, chęć pracy w zawodzie i idealistyczna w liceum chęć zbawienia świata :) Jak się jest w liceum, to trochę inaczej patrzy się na pewne rzeczy. Robiłam rozeznanie, z którego mi wyszło, że miejsca pracy są i są, ale pleców niestety nie mam i to jest też problem.
@cynthiane: Nie tajemnica, lecz chciałam uogólnić sytuacje, bo wiele jest takich osób. Jestem fizykiem medycznym :)
Niedawno skończyłam studia i byłam większość czasu starostą/przedstawicielem swojego roku. Zawsze, ale to zawsze pisałam formalne maile, informowałam grupę, że napisałam, żeby nie bombardować profesorów stosem maili z zapytaniem o termin kolokwium, wyniki i inne rzeczy, z którymi borykają się studenci. Mail tylko z imieniem i nazwiskiem. Dlaczego? Bo mam szacunek do ludzi, wykładowców (jako swego rodzaju naukowych autorytetów). Maile zawsze krótki, zwięzłe, na temat, ze szczegółami. Znowu, dlaczego? Profesorowie rościli sobie prawo do nieodpisywania na maile, jeśli mail był nie z imieniem i nazwiskiem i mówili o tym np. na pierwszym wykładzie. Jeśli zaczęłam maila od "Szanowny Panie Profesorze" to odpowiedź dostawałam "Szanowna Pani". Na mniej formalne sposoby pisania maili pozwalałam sobie jedynie z promotorem, bo jak się pisze do siebie po 20 maili dziennie, to można odpuścić jakiś przywitania i wielkie podpisy (używaliśmy inicjałów). Do czego zmierzam? Wszystko zależy. Od profesora, od dystansu, od podejścia studenta. Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, żeby na kulturalnego maila nie dostać odpowiedzi, lub dostać odpowiedź niemiłą (krótką - owszem, zdarzało się, niemiłą nigdy).
@Pixi: Nie jestem w stanie przypomnieć sobie ani jednej sytuacji, w której zatrzymałabym się w miejscu nie oglądając się za siebie, czy komuś to nie przeszkodzi/ktoś na mnie nie wpadnie. Jak jest miejsce - schodzę na bok, jak jest ruch - czekam aż ten ruch koło mnie przejdzie stojąc bokiem i nie blokując ruchu. Nawet jak buta chcę zawiązać wolę poczekać chwilę i zrobić to uważnie. Gdy masz wąski chodnik, w dwie strony jest procesja ludzi (bo np. w pobliżu są światła, przystanek więc ludzie chodzą grupami) i nagle tuż przed tobą ktoś się zatrzymuje to możesz na niego wpaść, kiedy sam patrzysz np. w telefon, pod nogi, szukasz chusteczki w torebce. Więc to nie zawsze jest wina tego, kto na Ciebie wpadnie. Czasami nagłego zatrzymania się. Jeśli chodzi o drogi - tam takie rzeczy regulują przepisy ruchu drogowego, które na chodniku nie obowiązują.
@Sintra: Nigdzie nie napisałam, że takie są przepisy, tylko że ja tak uważam i tak postępuje, zresztą wielu ludzi to robi. Jak jest na to miejsce to dla mnie każdy może chodzić zygzakiem, jednak chodziło mi o sytuacje, gdy jest ciasno/dużo ludzi, wtedy uporządkowany ruch sprawia że łatwiej się minąć (co też podkreśliłam, może niezbyt wyraźnie).
@Armagedon: Szłam dość szybko to fakt, patrzyłam w bok, jednak mniej-więcej wiedziałam jaką mam odległość do kobiety (szła zdecydowanie wolniej), szykowałam się do jej szybkiego minięcia, jednak musiałam podejść jej pod plecy, bo cały czas ktoś szedł z przeciwka) Kiedy chciałam wykonać manewr wyprzedzania ona nagle stanęła.
@Mantigua: A finalnie to mi szkoda własnych nerwów - bo sytuację przeżywałam ze dwa dni mocno (taka natura) A facet piekielny i wart swojej kobiety, taki był przekaz. I podkreślałam że większość pisane dość humorystycznie. Łącznie z wnioskiem.
@quack: A ja wolę nie wchodzić w takie dyskusje, bez bicia się przyznaje że nie odpisałam je wcale, bo stwierdziłam, że winny się tłumaczy, ja się winna nie czułam, więc niech się facet tłumaczy :)
@digi51: Też doszłam do takiego wniosku w końcu, ale po prostu z natury nie przepadam za przesadnie zazdrosnymi kobietami, a jej reakcja była pewnie podyktowana przeszłymi doświadczeniami, jednak zdecydowanie przesadzona.
@Lapis: Dwa miesiące wakacji - gdzie dwa tygodnie po zakończeniu roku szkolnego jest domykanie papierków z jednego roku, później od połowy lipca masz np. nowe podstawy, nowe podręczniki, nowe klasy - musisz zapoznać się z nowościami, zrobić poprawki/przygotować plan nauczania na nowy rok szkolny dla wszystkich klas, a dwa tygodnie ostatnie sierpnia masz już rady, egzaminy poprawkowe, przygotowanie do roku szkolnego. Dużo wolnego?
@rodzynek2: Teraz już nie. Wraz z wejściem ustawy 2.0 ilość kasy na wydziale będzie zależała od wyników studentów (ocen, poprawek, dyplomów itd) oraz od publikacji i ogólnej pracy naukowej na wydziale. Także idą zmiany. Czy na lepsze? Okaże się.
@bazienka: Mam dokładnie to samo. Studia super trudne i z bardzo wąskiego tematu więc i rynek pracy wąski. Każda oferta pracy ma w sobie magiczne "przynajmniej dwa lata doświadczenia w zawodzie", a bez skończonych studiów nikt pracy nie da (nawet stażu), bo praca jest dość niebezpieczna, więc ani uczelnia, ani miejsce pracy nie chce brać odpowiedzialności za studenta. Impas. Jedyne co zostaje, to mieć plecy i to szerokie bo miejsc pracy mało.
@Hemoglobina: Jako ochrona nie odpowiadaliśmy za szkolenie pracowników tylko ich firmy - oni wymagali, oni mają pracowników przeszkolić z procedur. Krzyczenie o kpinach i innych takich miało zazwyczaj na celu sprawienie że pominiemy przepisy dla takiego krzykacza, co oczywiście nie miało miejsca :)
@szczerbus9: Ha! U nas ten zapis był dwustopniowy bo na dole jeden system miała ochrona i w firmach mieli swoje systemy. Ktoś tu mocno przesadzał, nigdy nie twierdziłam, że nie, ale akurat czasu pracy nikomu tam w ten sposób nie sprawdzali. Tylko czy odpowiednia osoba używa odpowiedniej karty.
@szczerbus9: Na kartach nie było ewidencji czasu pracy jeśli o to Ci chodzi. Ogólnie firma, która dyktowała takie warunki była firmą zagraniczną, która ma fioła na punkcie bezpieczeństwa danych, które były przetwarzane na terenie biura - stąd takie restrykcyjne pilnowanie kart i kontrole na każdym kroku.
@krogulec: art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 22 sierpnia 1997 r. o ochronie osób i mienia
@bazienka: Jedynym sposobem na takie sytuacje było złożenie skargi u pracodawcy danej osoby. Z jednym panem po kilku skargach się udało - przestał się awanturować że on nie musi się legitymować po prostu był chłodno uprzejmy, ale sprawa ciągnęłam się przez pół roku a każda ze stron była coraz bardziej wściekła. Druga sprawa z kurierem skończyła się groźbami karalnymi pod adresem ochrony, ale to akurat materiał na osobną historię.