Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nataleg

Zamieszcza historie od: 28 marca 2011 - 0:17
Ostatnio: 15 kwietnia 2018 - 23:21
  • Historii na głównej: 3 z 18
  • Punktów za historie: 764
  • Komentarzy: 382
  • Punktów za komentarze: 1951
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
30 grudnia 2011 o 19:00

no dobrze, popełniła błąd, ale JAKI błąd, a co będzie następne? Strach pomyśleć. Widzę, ze bronisz tej kobiety. Ja rozumiem, że każdy może popełnić błąd przy wychowaniu dziecka, ale nie TAKI. W życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby zęby przyklejać dziecku kropelką! Gdyby je przykleiła klejem do protez ale KROPELKĄ? Nie mieści mi się po prostu w głowie, że można na coś takiego wpaść! Strach pomyśleć co temu dziecku zrobi w przyszłości, chyba lepiej dla dziewczynki byłoby mieszkać w domu dziecka niż z matką, która jest zagrożeniem dla jej zdrowia i życia!

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
29 grudnia 2011 o 11:31

też chciałam o to zapytać

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
29 grudnia 2011 o 11:18

może właściciel Orlenu zbiera grosiki, bo np. córkę za mąż wydaje? I wszyscy pracownicy wszystkich stacji mają przykazane nie wydawać grosika? :D

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
29 grudnia 2011 o 0:29

miałaś oryginalną fryzurę ;)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
27 grudnia 2011 o 19:28

lepiej, że zareagowali, niż gdyby mieli olać. A skoro nauczycielka przeczytała bloga, to znaczy, że się uczniami interesuje, martwi się o nich i chce pomóc jak jest jakiś problem. A że nie przeczytała ze zrozumieniem, może niezrozumiale był ten wpis napisany. Sama mam czasem problem z przeczytaniem tutaj niektórych historii, czytam czasem dwa razy, żeby sens wyłapać, ale nie komentuję tego, inni robią to za mnie ;) A co do reakcji nauczycieli, bo skoro okazało się, że się nic nie stało, nerwy im popuściły i najłatwiej się wtedy wykrzyczeć. Ważne, że cokolwiek zrobili w tej sprawie, gdyby ktoś faktycznie napisał apel o pomoc, to zawiadomienie policji akurat mogłoby tę osobę uratować...no ale nie będę nauczycieli usprawiedliwiać. Ja któregoś dnia w gimnazjum zaraz jak przyszłam do szkoły zostałam zabrana przez nauczycielkę polskiego i wychowawczynię do pedagoga szkolnego. Nie czułam żebym miała jakiś problem ze sobą, no ale panie nauczycielki tak najwyraźniej zadecydowały. Posiedziałam u pani pedagog, popatrzyłyśmy się na siebie, zapytałam, po co w ogóle zostałam wezwana...otóż powód był zatrważający! Ja, biorąc udział w niemal każdym konkursie literackim, ośmieliłam się raz odmówić udziału w takowym i nie chciałam napisać opowiadania nt. 'dlaczego lubię święta BN'. Nikt mnie nie raczył zapytać, dlaczego nie chcę tego opowiadania napisać, przecież zawsze pisałam, a święta też wszyscy lubią, więc skoro ja nie chcę pisać i świąt nie lubię to znaczy, że coś ze mną jest nie tak, prawda? Bo innego wytłumaczenia tamtej sytuacji sprzed lat nie widzę

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2011 o 19:43

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
27 grudnia 2011 o 14:20

haha to samo miałam napisać ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 grudnia 2011 o 14:13

jedna lekarka przepisała mojej babci na okropny kaszel i 'lewe płuco nie wentylujące' jedynie kroplówki i 'nie pionizować' niech leży i umrze. Mama jak wymogła na niej wreszcie antybiotyk (naszej lekarki nie było - urlop) to i tak było za późno, trafiła do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Okazało się, ze zapalenie oskrzeli, ale jakby ją dalej leczyć zwykłymi kroplówkami, to nie wiem czy byłaby jeszcze wśród nas. Zresztą kilka lat wcześniej ta sama lekarka mnie leczyła kroplówką, bo 'jestem odwodniona i dlatego mnie boli'...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
27 grudnia 2011 o 13:29

ale się ubawiłam :) masz plusa, nie wiem czemu tyle minusów

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 grudnia 2011 o 13:17

hehe, ja się tam szybko nauczyłam, że na egzaminie trzeba podać to co wykładowca wykładał, choć czasem i tak to nie wystarczało. Na jednym egzaminie pisałam to co nam starszy wykładowca podawał, niemal słowo w słowo ale nie zdałam. Na poprawce dowiedziałam się czemu. Pilnowały nas dwie osoby, zaczęłam pisać, ponownie to samo, ale podeszła do mnie dziewczyna, która nas pilnowała i szepnęła, żebym pisała większymi literami i linijka tekstu-linijka odstępu-linijka tekstu, a nie tak jak ja pisałam, jedno zaraz pod drugim, bo podobno profesor nie lubi jak tekst jest tak ściśnięty. No i za drugim razem zdałam, choć napisałam dokładnie to samo ;) innym razem nie wiem co zadecydowało, chyba trafiłam po prostu na 'złą kupkę', bo był egzamin, na który porządnie się przygotowałam, podobał mi się ten przedmiot i dobrze mi się go uczyło. Z egzaminu wyszłam zadowolona, wydawało mi się, że udzieliłam wyczerpujących odpowiedzi na wszystkie pytania. Profesor sprawdził 40 prac w 40 minut. Z zegarkiem w ręku. Byłam niepocieszona jak okazało się, ze dostałam jedynie 3, podczas gdy koleżanka, która wychodząc z sali zmartwiła się, że pomyliła pojęcia i napisała wszystko na odwrót, dostała 5. Ja sprawdzałam swoje odpowiedzi z notatkami i byłam pewna, że miałam dobrze. No ale skoro w minutę potrafił sprawdzić moje 3 kartki A4 tekstu, a niektórzy pewno napisali jeszcze więcej, to nie wiem jaki czynnik zadecydował o ocenie. Może znowu mu się pismo nie podobało? Albo moje nazwisko? Tego się już nie dowiem, ale też nie wnikałam. Ważne, że było zdane. Do tego profesora nie poszłabym dochodzić swoich racji ;)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2011 o 13:18

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
27 grudnia 2011 o 12:53

Makasra, całe szczęście, że się wam nic nie stało. Ja też kiedyś poznałam chłopaka, który potem leczył się. Znałam go z imprez u kolegów, u których nocowałam jak przyjeżdżałam na studia. Podrywał mnie, ale ja byłam wtedy z kimś innym. Był przystojny, tylko dla mnie trochę dziwny, mało się odzywał, tylko patrzył. Ale nikt się nic nie przejmował, kolega jak każdy inny, potem kontakt się urwał, nie widziałam go długo aż spotkałam go na ulicy, szedł z jakimś mężczyzną, okazało się, że z ojcem. Powiedziałam mu 'cześć' ale nie odpowiedział. Miał taki dziwny pusty wzrok. Powiedziałam o tym koleżance a ona mi opowiedziała co się z nim stało przez ten czas jak kontakt z nim się urwał. Otóż sfiksował, podobno od narkotyków, gonił współlokatora z nożem, groził mu, współlokator bał się, że w końcu go zadźga w nocy, więc powiadomił odpowiednie osoby i chłopak został wysłany na leczenie. Jak wyszedł z ośrodka to ojciec mu towarzyszył cały czas. Nie ufa mu i nie wierzy, że jest wyleczony. Było to kilka lat temu. Co się z nim teraz dzieje, to nie wiem, ale cieszę się, że nie miałam z nim bliższego kontaktu.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
23 grudnia 2011 o 23:09

może płacił samymi pięciogroszówkami i dwugroszówkami?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
23 grudnia 2011 o 22:07

mojej koleżance, kilka lat temu, ukradli lampki z ogródka, które powieszone były na jakimś tam krzaczku. Po świętach, po całym tym okresie karnawałowym lampki znalazły się pod bramką w jednorazówce i z karteczką "dziękujemy, w przyszłym roku też sobie pożyczymy"

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
21 grudnia 2011 o 21:55

kiedyś w kwiaciarni było zamówienie na 120 osób, prawie połowa osób nie przyszła! Niektórzy dali znać na ostatnią chwilę, że jednak nie przyjdą, a niektórzy olali sprawę. Wyobrażacie sobie? Wszystko przygotowane na 120 osób. Miało być jeszcze więcej, ale ostatecznie niby potwierdziło 120 a potem prawie polowa i tak nie przyszła...masakra jakaś

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2011 o 21:55

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 grudnia 2011 o 21:26

może nie miałaś makijażu, bo przecież 15-latki się nie malują, ale jak skończą 18 to się malują i po tym można poznać wiek wg niektórych pań sprzedawczyń ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
21 grudnia 2011 o 12:56

Popieram. Nie uważam, żeby data była jakoś szczególnie nietrafiona, jak pracowałam w kwiaciarni to co roku jedna, dwie, trzy pary pobierały się w święta. To piękny okres, zazwyczaj wtedy każdy jest w domu i może przyjść na wesele, święta powinno się spędzać w gronie rodziny, a wesele jest takim spotkaniem w gronie rodzinnym, które dodatkowo umili ten czas. Ale faktycznie chamstwem jest odmawianie na ostatnią chwilę, zwłaszcza, że zaznaczyliście w zaproszeniu do kiedy mają goście potwierdzić przybycie. Nie na darmo się mówi, ze z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, dlatego szkoda, że nie postawiliście w większości na znajomych, oni by was pewnie nie zawiedli tak jak rodzina. Pozdrawiam i życzę pięknego ślubu i wesołych świąt ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
21 grudnia 2011 o 10:40

Przyczepiłaś się tej wymiany na inny model, jakbyś nie rozumiała, co pracownik do Ciebie napisał, że można by było wymienić, ale pudełko jest zniszczone i wymienić butów nie może, czy to na ten czy na inny model. To akurat Twoje wina, że nie zabezpieczyłaś pudełka w odpowiedni sposób. Poza tym osobiście nie kupiłabym butów przez internet, bez mierzenia i to jeszcze na ślub

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
21 grudnia 2011 o 10:25

tu apelować trzeba też do rodziców, niech tłuką dzieciakom do głowy co się może stać przez te ich 'zabawy', bo dla dzieciaków to super zabawa, że ktoś się przestraszy, ale że komuś coś się może stać to już nie pomyślą. Nie cierpię odpustów i petard w rękach małych gnojków. Powinni tego zakazać

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 grudnia 2011 o 21:31

Trasa Kraków-Oświęcim to samo, mimo że busów i pksów jest dużo, to ludzi ogrom. W busach to jeden na drugim stoi, nie wiem jak się ci ludzie mieszczą. Starałam się zawsze czekać na autobus, mimo że drożej, ale wygodniej i większe prawdopodobieństwo siedzenia ;) ale nieraz stałam w busie wypchanym do granic możliwości. Koszmar

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
20 grudnia 2011 o 21:14

Mięsa? Może tego oddzielonego mechanicznie?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
20 grudnia 2011 o 20:49

A ja dziękuję za wyjaśnienie słów ;) nie przyszłoby mi do głowy, że lucyferariusz coś znaczy ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 grudnia 2011 o 15:16

A ja kiedyś w podstawówce pełniłam zaszczytną funkcję zastępcy przewodniczącego klasowego, bo nie chciałam być przewodniczącą. A dziewczyna (tak w ogóle to córka nauczycielki), która wcześniej była przewodniczącą, nie chciała nią już wtedy też być i wychowawczyni dla niej wymyśliła funkcję kronikarza. No i opiekowała się tą kroniką klasową, ale każdy miał do niej dostęp, żeby dodać zdjęcie czy podpis czy cokolwiek. Nieważne. Na koniec roku szkolnego przyznawane były właśnie nagrody książkowe, (zawsze dostawał przewodniczący, zastępca i skarbnik)no ale tego razu dostał: przewodniczący, skarbnik i kto? Tak, kronikarz ;) a ja jako zastępca przewodniczącego musiałam obejść się smakiem ;) cała klasa się ujęła, że jak to, dlaczego ja nagrody nie dostałam, przecież pełniłam ważniejszą funkcję niż kronikarz. Wtedy jako dziecko bardzo to przeżyłam. Podobno przyszłam do mamy zła i naburmuszona i zapowiedziałam, że w takim układzie nie kupię jej kwiatka na koniec roku ;) jak powiedziałam, tak zrobiłam, jako jedyna jej nie podziękowałam i nie dałam kwiatka. A wystarczyło, gdyby baba się zastanowiła i kupiła cztery cieńsze książki. Ale cóż, nauczyciel nauczycielowi nierówny, a dzieci nauczycieli w mojej szkole były zawsze faworyzowane

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2011 o 15:18

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 grudnia 2011 o 15:08

oj ale kiedyś to każdy był milionerem ;) pamiętam jak się kilka tysięcy na lizaki wydawało ;) Jeszcze kilka starych banknotów na pamiątkę mam ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 grudnia 2011 o 14:56

Bardzo Starsze Panie mają bardzo dużo siły jak się wkurzą, wiem z doświadczenia ;) potem zapewne otworzyła drzwi apteki bez problemu, no nie? Więc w sumie pomogłeś ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
20 grudnia 2011 o 14:51

Naprawdę? A na jaki kierunek zdawała? Ja też jestem z małej miejscowości ale nie miałam problemu, żeby się na UJ dostać i studia tam skończyć, mimo pochodzenia. No ale może to zależy od wydziału, od ludzi jacy tam pracują. Ja jestem z tej uczelni bardzo zadowolona, nie miałam piekielnych sytuacji na studiach.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
17 grudnia 2011 o 20:09

ja nie mogę, niepotrzebnie sobie to wyobraziłam, brrr ;/

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1015 16 następna »