Profil użytkownika
nataleg
Zamieszcza historie od: | 28 marca 2011 - 0:17 |
Ostatnio: | 15 kwietnia 2018 - 23:21 |
- Historii na głównej: 3 z 18
- Punktów za historie: 764
- Komentarzy: 382
- Punktów za komentarze: 1951
Zamieszcza historie od: | 28 marca 2011 - 0:17 |
Ostatnio: | 15 kwietnia 2018 - 23:21 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
NO ale z drugiej strony jeżeli kasjerka nie wiedziała co to za cyfra to mogła dopytać klientkę. Jeżeli pismo było nieczytelne dla niej mogła też odmówić wklepywania kodu doładowania w telefon klientki, w końcu to nie jej obowiązek.
skarbie, chyba nie masz własnego ogrodu skoro twierdzisz, że przez tydzień trawa nie urośnie ;-) rośnie, rośnie i to bardzo. A taką dwutygodniową to się ciężko kosi ;-) no chyba, że jest mega gorące lato to nie rośnie aż tak ;-)
Trzeba było jej zaproponować, że jej zrobisz taki 'prysznic' i przekona się czy mycie wodą boli czy nie....
Z tymi frytkami to sama byłam świadkiem jak dziewczyna była zaskoczona, że można sobie samemu w domu zrobić frytki z ziemniaków. Moja koleżanka nie wiedziała jak wygląda roślina ziemniaka, choć pochodzimy z małej miejscowości, z gminy miejsko-wiejskiej, gdzie jest dużo pół uprawnych. A dziś obserwowałam konkurs międzyszkolny dla uczniów klas 2 i 3 szkoły podstawowej z wiedzy ogólnej i dzieci nie wiedziały kto naprawia buty... ani nie umiały wymienić drzew owocowych. A większość tych dzieci mieszka na wsi, mają domy, ogrody, drzewa w nich rosnące.... moja kuzynka x lat temu gdy spędzałyśmy wakacje u rodziny na prawdziwej polskiej wsi to nie chciała pić mleka od krowy, bo mleko to tylko z kartonu, które w sklepie się kupuje ( tamto mleko nie jest od krowy chyba to od sprzedawczyni)i nie chciała jeść jajek od kury, które zresztą razem zbierałyśmy...
Córka mojej koleżanki jak miała jakoś 2,5-3 latka pociągnęła psa, wtedy szczeniaka za sierść na grzbiecie, chwyciła w małe rączki i ciągnęła, piesek zaskowyczał, koleżanka do niej 'puść go! Puść, bo go to boli' a że mała nie zareagowała to koleżanka chwyciła ją w ten sam sposób za włosy i pociągnęła, może nie jakoś mocno ale żeby zabolało...skończyło się szarpanie psa za sierść. Czasem nie ma innej metody. A autorkę historii podziwiam za konsekwencję. Bardzo dobrze robisz, pochwalam i swoje dzieci też bym wychowywała w podobny sposób.
Gratulacje :) tak mi przyszło do głowy, że gdybyś nie napisał do znajomych to nie wpadliby na pomysł by do was przyjść ;) zwyczajnie ich zaintrygowałeś 'swoimi planami' :P
napisałam wyżej, mnie się zdarzyło, że potencjalny pracodawca zapytał mnie czym przyjadę na rozmowę :) 'dyskretne' wyczajenie czy posiadam własny samochód
hmm ja sama też nigdy nie uprzedzałam potencjalnego pracodawcy czym przyjadę, za to jeden z nich się mnie zapytał czym dotrę na miejsce rozmowy. Zapewne chciał sprawdzić czy samochód posiadam ;)
wyprowadźcie się od niego jak najszybciej, jeszcze pewno nie jeden numer wam wykręci i obrazi się na was ;) ale z drugiej strony będzie o czym pisać na piekielnych ;)
Ostatnio myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok, miałam ochotę zatrzymać się, wyjść z samochodu i nawrzucać facetowi, którego w ostatniej chwili ominęłam. Szedł sobie po zmroku na ciemno ubrany, bez jakiegokolwiek oświetlenia, odblasku czy czegokolwiek po nieoświetlonej ulicy i na dokładkę po prawej stronie drogi! Totalny brak myślenia. Nadjeżdżające samochody miał za plecami. I gdyby jeszcze szedł poboczem, ale nie, przecież buty by ubłocił. W ostatniej chwili go zobaczyłam. Gdyby coś jechało z naprzeciwka i mnie oślepiło, miałabym faceta na sumieniu...
hmmm dlatego też u mnie w klasach (niezależnie który poziom edukacji to był) chłopcy dostawali identyczne prezenty, na które składały się wszystkie dziewczyny po tyle samo. Sumy były symboliczne, prezenty symboliczne, działało to w obie strony i nigdy nie było takich właśnie sytuacji. Prezenty dawane poszczególnym osobom, wylosowanym, dawaliśmy sobie w liceum, ale pod warunkiem, że były to prezenty zrobione własnoręcznie. I też nie miał kto na co narzekać, niektóre z tych rzeczy mam do dziś, miłe wspomnienia wywołują ;) i nie ważne było kto był bogatszy a kto biedniejszy
droższa...tańsza...kochana, te pizze były takie same ;)
ja tylko nie rozumiem reakcji Twojej żony. Wylewać wiadro (nawet dwa) łez z takiego powodu? Bo jaśnie pani się obraziła na nią za to co Ty a nie ona powiedziała? To chyba od razu widać ile warta była, nie ma co żałować 'przyjaźni'...
aż się zalogowałam, cewnikowanie mężczyzn może wykonać tylko lekarz, więc nie ściemniaj
przypomniał mi się 'Pan Kryzys' jaki zawitał kiedyś do kwiaciarni, a ksywkę mu taką nadałyśmy bo opowiadał, że w Polsce kryzysu nie ma, że on ma świetny sposób na uchronienie się przed kryzysem, że przyjechał z (h)Ameryki i ma tam jakąś świetnie prosperującą firmę, która kryzysu nie odczuła dzięki jego wspaniałym rządom...no wiecie co to za typ. Po czym Pan Kryzys zamówił bukiet za 100zł. Gdy przyszedł go odebrać miał tylko 80zł...powiedział, że gdzieś tam wydał i już zaraz przyniesie, musi tylko skoczyć do bankomatu. Bukiet oczywiście wziął i tyle go widziano...czemu szefowa mu ten bukiet dała, mnie nie pytajcie, za to stwierdziłyśmy, że ma faktycznie dobry sposób na kryzys.
pozywać ;) a tak przy okazji, całkiem całkiem to nowe tło na piekielnych ;)
nie boisz się, że narzeczona odziedziczyła niektóre cechy teściowej? ;) co za babsko, współczuję. Wyobrażam sobie czego może dokonać na Waszym ślubie. Miejcie się na baczności ;) pozdrawiam
oj nawet jak urban legend, to takie sytuacje mogą się zdarzać, nie można zatem powiedzieć, ze 'babcię z orzeszkami wpuściłam, ale wnuczki z wózkiem już nie'?
ojej :) podrap za uszkiem ode mnie belgusia :) miałam kiedyś owczarka belgijskiego :) wspaniałe psy :)
urzędy nie są lepsze ;) potrzebowałam w starostwie fragment mapy topograficznej, najpierw pani mi chciała dać całą mapę za jedyne 70zł, ale nie chciałam, potrzebowałam ksero, zwykłe ksero. Ale nie, bo pieczątka musi być i dup, skasować chociaż te 7zł ;)
wrzątek to to nie był ;) wrzątkiem kawy się nie parzy, zresztą nie wiadomo ile wcześniej autorka tę kawę dostała. A kolesiowi się należało
tak właśnie, uwielbiam takich ludzi :) zna tylko jedną piosenkę i uważa się za wielką fankę ;)
oj miałam identyczną sytuację, z siostrą same odratowałyśmy takie porzucone kaczątko...rok później kaczuszki nie było, dowiedziałam się co się z nią stało po obiedzie...
a w naszym osiedlowym lidlu się nie pieprzą z klientami, zamykają kasę to zamykają 'proszę przejść do następnej kasy' klient nie posłucha, to kasjerka powtórzy, po czym zamknie bramkę i odchodzi, nie interesuje jej czy klient wyładował towar czy nie. Tabliczka była? Była. Prośba ustna była? Była. To odchodzi. Życzę tej kasjerce więcej zdecydowania. Z ludźmi nie ma się co cackać ;)
wiesz, nie zawsze się to sprawdza ;) czasem tak robiłam na piętach gdy zakładałam nowe buty ale zdarzało się, że plastry się zawinęły i jeszcze gorzej miałam pięty obdarte ;)