Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

smokk

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 10:47
Ostatnio: 22 grudnia 2023 - 7:15
Gadu-gadu: 13454625
O sobie:

Pytania? Wątpliwości? Chęć nawrzucania?
Proszę pisać na adres smokk-88@wp.pl

Nieautoryzowane forum serwisu Piekielni.pl:
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 25 z 62
  • Punktów za historie: 20728
  • Komentarzy: 1698
  • Punktów za komentarze: 14035
 
zarchiwizowany

#40442

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Powiem szczerze, nienawidzę gwarancji. To znaczy napraw gwarancyjnych. Wielu klientów nie podejmuje trudu zapoznania się z zasadami obowiązywania gwarancji. No i mamy kwiatki.

(Przytoczę przykłady ogólne bez wnikania w szczegóły)

1. Uszkodzenia wynikłe z braku odpowiedniej konserwacji.
A to sprzęt nie działa bo paliwo nie zostało wypalone, narzędzie robocze było w złym stanie, ktoś chciał zaoszczędzić i zastosował słabej jakości zamienniki filtrów.

2. Uszkodzenia mechaniczne.
Upadek z wysokości, przejechane samochodem, ciągnikiem rolniczym, ciężarówką w układzie 8x8, KTO Rosomak (moje ulubione).

3. Uszkodzenia wynikłe ze stosowania taniego paliwa.
Wszelkie paliwa kupione czy to na stacjach podlegających pod hipermarkety czy od Saszki na przejściu granicznym to śmierć dla sprzętu.

No i później jest wielka awantura czemu nie naprawia się takich uszkodzeń z tytułu gwarancji. Wielkie żale i pretensje ("Toż to skandal!", "Banda zdrajców narodu!", "Sprzedali się Szwabom" i tym podobne pozdrowienia).

PS. Pochwalę się a co. Dostałem awans! JUPI!!!

Salon S...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (215)

#39352

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Czasami zdarzają się takie sytuacje, że człowiek głupieje i nie wie co zrobić. Tak właśnie było dzisiaj.

W godzinach porannych jeden ze stałych klientów zostawił do naprawy kosę spalinową. Usterka nie była poważna, ot wymiana kilku drobnych elementów. Po dwóch godzinach klient przyjechał po odbiór urządzenia. Sam odbiór przebiegał zwyczajnie, sprawdzenie sprzętu, następnie klient poszedł zapakować kosę na samochód, a ja wróciłem pisać i drukować fakturę.

Jakie było moje i kierownika zdumienie gdy zamiast wrócić klient wsiadł do samochodu i odjechał. Przez dobre kilka sekund nie miałem pojęcia co się dzieje. Kierownik okazał się szybszy. Od razu złapał za telefon i zadzwonił do biura firmy, w której ten klient pracuje. Niestety nikt nie odbierał.

Jak tu ufać nawet stałym klientom?

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 379 (487)

#37122

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciążowe historie przypomniały mi to, co miało miejsce w czasie gdy moja matka była w stanie odmiennym.

W ciąży jak wiadomo przeprowadza się badania kontrole. W czasie jednego z badań lekarz stwierdził, że płód jest martwy. W trosce o zdrowie pacjentki pan doktór zaproponował "udanie się do zabiegówki, zaraz panią wyczyścimy" (cytat dosłowny).

Matka się nie zgodziła. Głośno i dobitnie poinformowała lekarza co o nim i jego rodzinie myśli. Pamiętam jak po powrocie do domu całą noc płakała.

Następnego dnia razem z bratem (ojciec w tym czasie był w Niemczech) zabraliśmy ją do miasta wojewódzkiego na prywatne badanie. Miła pani przeprowadziła badanie. Okazało się, ze dziecko jest żywe, ba nawet rozwija się prawidłowo.

Dziś młody ma już 12 lat i bardzo często dziękuje matce, że wtedy wyszła od lekarza.

służba_zdrowia

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 668 (732)

#36370

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

W zeszłym tygodniu Właściciel Wielkiej i Bardzo Ważnej Firmy zostawił do naprawy zatartą pilarkę. Jednak klient cwany był ponad wszelką miarę. Kupił jakieś zamienniki na Allegro albo innym eBay′u i zażądał naprawy w autoryzowanym serwisie.

Okazało się, że zamienniki były jakości zerowej. Po dniu pracy pilarka przestała pracować. Oględziny wykazały zatarcie silnika.

Szanowny klient stwierdził, że pozwie do sądu. Nie sprzedawcę a serwis. Jakby to serwis odpowiadał za jakość części.

usługi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 443 (529)
zarchiwizowany

#36369

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Wiecie kim jest wiedźma? Nie, nie chodzi mi o te starsze panie słuchające radia Ojca Imperatora. Wiedźma to taki typ klienta, którego szwagier ciotki kuzynki babci ze strony ojca był mechanikiem w pegeerze i z tej krynicy mądrości miły klient czerpie mądrość. Krótko mówiąc wiedźma to klient, który WIE i ZNA SIĘ.

Wiedźma zawsze, ale to zawsze oddaje sprzęt w stanie niemal agonalnym. Strasznie brudne, z czymś co kiedyś było narzędziem tnącym, że o filtrach czy świecy zapłonowej nie wymienianych od nowości nie wspomnę. No i zawsze ten sam tekst słyszę: "Coś ona taka słaba ostatnio. Na obroty nie chce wchodzić. Trzeba ją podregulować.".

Jakoś tak się dziwnie dzieje, że zmiana regulacji gaźnika nic nie daje. Zamiast tego trzeba:
-wymienić filtry
-wymienić filtry i świecę zapłonową
-j/w + mycie gaźnika
-wymienić gaźnik, filtry i świecę
-wymiana zatartego silnika

Niestety wiedźma się zna. Ona wie, że chcę ją oszukać i naciągnąć na kasę. Zazwyczaj po diagnozie z wielkim fochem zabiera zabawki i wraca do domu. W naturze jednak nic nie ginie, więc wiedźma wraca po kilku dniach skruszona i prosi o naprawę.

Czemu nie można od razu zostawić sprzętu do naprawy? Wiadomo lepiej biednego serwisanta zdenerwować.

Kurtyny nie będzie.

usługi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (256)

#32196

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Chamstwo i buractwo niektórych ludzi mnie poraża.
A było to tak.

Do sklepu zadzwonił klient z pytaniem o ceny kosiarek. Rozmowa przebiegała normalnie, pytanie klienta - moja odpowiedź. Podejście klienta zmieniło się w chwili gdy padło pytanie:
K(lient): Ile dasz mi na to rabatu?
J(a): No wie pan, to są ceny katalogowe. Nie mam możliwości modyfikować ich. (Jest to całkowitą prawdą. Każdą złotówkę rabatu muszę oddawać ze swoich pieniędzy).
K: A to spierda*** żydzie zajeb***.
Po tych słowach usłyszałem tylko sygnał przerwanego połączenia.

Kocham polskich pseudobiznesmenów.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (659)
zarchiwizowany

#29986

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Nie znoszę jak ktoś mnie poprawia nie mając pojęcia o naturze danej rzeczy. Dziś o mało nie zatłukłem jednego przechodnia za to, że chciał być mądrzejszy od radia.

Zanim przejdę do tematu mały rys sytuacyjny.
W przeciwieństwie do wielu serwisów w miejscu gdzie pracuję nie ma tajemnej komnaty z wyciągiem i wytłumionymi ścianami co by można było uruchamiać sprzęt oddany do serwisu. Z tego też powodu aby sprawdzić jak dane urządzenie się zachowuje trza udać się na zewnątrz. Niestety budynek, w którym mieści się moje miejsce pracy stoi przy ruchliwej ulicy to też wielu ludzi przygląda się moim wysiłkom.

Ad rem.
W zeszłym tygodniu dostarczona została do kapitalnego remontu kosa spalinowa z gatunku tych profesjonalniejszych. Jak to w usługach zieleniarskich bywa mało kto dba o narzędzie pracy więc kosa się zatarła. Klient zamiast nowej zażyczył sobie remontu kapitalnego (wymiana praktycznie całego silnika, koszt przekraczający połowę wartości nowego urządzenia, jakieś 1200 PLN). "Jak wiadomo klient nasz pan".

Opis naprawy pozwolę sobie pominąć bo nic do historii nie wnosi choć trochę przy naprawie się nakląłem. Ważne natomiast jest to co nastąpiło w fazie testów i ostatecznego szlifu. Jak już wspomniałem żeby sprawdzić sprzęcior musiałem udać się na trawniczek przed sklepem. Odpaliłem, wszystko pięknie. Obroty sprawdzone z budzikiem. Cud, malinka. Jak nówka chodzi (co się rzadko zdarza). Przypiąłem pacjentkę do płotka żeby popracowała trochę na wolnych obrotach coby wszystko ładnie się ze sobą dotarło. No i poszedłem pisać fakturę.

No i to był mój błąd. Po chili słyszę, że obroty w kosie zaczynają się podnosić. Ki diabeł, myślę sobie, coś nie tak złożyłem? Szybko do drzwi i co widzę ano jakiś delikwent raźno kręci sobie dyszkami regulacyjnymi gaźnika. (śrubokręt do regulacji musiałem nieopatrznie zostawić przy kosie)
-Panie zostaw to - krzyczę, no bo jak coś się stanie to ja będę musiał kasę wyłożyć na nowe części.
-Poprawiam po tobie matole. Źle zrobione jest.
Szybko podbiegłem do kosy i ją wyłączyłem.
-Człowieku po****** cię? Chcesz to popsuć? - Pytam grzecznie.
-Chciałem poprawić po takim gów*** co na niczym się nie zna.
-Dobra pokazałeś a teraz wypad bo policję wezwę.
-Nie wychowany ch***. Człowiek chce pomóc a tu go policją straszą.
-Powiedziałem WON!!!
Po tym jakże miłym pożegnaniu miły pan sobie poszedł.
No a ja do tej pory się zastanawiam co nim kierowało, żeby pchać łapy w nieswoje zabawki.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (211)
zarchiwizowany

#29008

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po tym co zaszło wczoraj (9.04.2012) mam ochotę wypisać się z tego bagna, współczesną cywilizacją zwanego.

A było to tak.
Wracałem z domu mojej ukochanej do miejsca mojego obecnego zamieszkana. Siedziałem sobie spokojnie na dworcu Wschodnim w Warszawie i książkę czytałem. Wtem przede mną materializuje się bezdomna kobieta i skrzeczącym głosem artykułuje prośbę o drobne na coś do jedzenia. Po zakupie biletów niestety nie miałem żadnych środków na pomoc charytatywną. No i zaczęła się szopka z litanią próśb. Konsekwentnie odmawiałem bo zwyczajnie nie miałem z czego dać.
Na koniec kobieta przebiła wszystko. Zaproponowała mi seks w zamian za 100 złotych. Nie z sobą. Ze swoją córką. Maksymalnie dwunastoletnią.
Kazałem jej wynosić się. A sprawę mam zamiar dziś zgłosić na policję.

Warszawa Wschodnia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (227)
zarchiwizowany

#28788

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Cwaniactwo i głupota ludzka nie ma granic. Pewien klient i mój kierownik razem utwierdzili mnie w tym przekonaniu. A było to tak.

W poniedziałek przyszedł sobie pan klient z dwoma łańcuchami, strasznie dobitymi, chciał żebym uzupełnił wyrwane zęby i naostrzył je. Nie ma problemu, mówię, za godzinę będą. Klient na to, że czekać nie może musi je mieć już teraz, natychmiast. Niestety, niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Wykonanie usługi trwało tyle ile zakładałem. Po podanym czasie klient jednak się nie pojawił. Widać nie śpieszyło mu się tak mocno.

W czwartek pojawił się inny osobnik z pytaniem o koszt usługi z poniedziałku. Cenę podałem. Facet powiedział, że idzie do samochodu po pieniądze do samochodu. Dziwnym trafem nie przyszedł.

Najlepsze wydarzyło się dziś zanim jeszcze przyszedłem do pracy. Tuż po 9 do sklepu wszedł osobnik, który zostawiał łańcuchy. Mój kochany kierowniczek wydał mu je. Początkowo chciał faceta skasować tak jak było na kartce napisane lecz pod naporem krzyków klienta ugiął się i skasował go tylko za ostrzenie. Jak się o tym dowiedziałem to myślałem, że padnę. Na moje pytane czemu tak zrobił odpowiedział mi, że cena na kartce była pisana różnymi długopisami i on nie wiedział co robić.

Normalne brak mi słów.

Salon S...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (148)
zarchiwizowany

#27824

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po maturze przez rok pracowałem w stoczni jachtowej, miejscu licznych piekielnych historii. Większość z nich jednak nie nadaje się na ten portal ze względu na ich hermetyczny charakter. No może poza historiami związanymi z postacią szefa, zwanego przez załogę Księciuniem ze względu na podobieństwo do księcia Iktorna, i jego latoroślami.

Księciunio uważał się za speca od wszystkiego.
Razu pewnego chciał mnie i memu ojcu pokazać jak montuje się napęd w rowerze wodnym. Złapał w rozedrganą dłoń wiertarkę uzbrojoną w koronkę to wycinania otworów i dawaj wiercić. Po wytężonej pracy zamiast otworów o średnicy 2cm pojawiły się lochy na 20cm, albo i więcej. Jak to zobaczyłem to się tylko uśmiechnąłem i radośnie podsumowałem niezwykły kunszt dzieła szefa. Księciunio sapnął, tupnął, puścił parę uszami i po ciśnięciu mi w ręce wiertarki stwierdził, że mam to poprawić. Na moje pytanie czy powiększyć jeszcze otwory nic nie odpowiedział. Za to ja wraz z ojcem spokojnie zalepiliśmy jakoś te dziury.

Księciunio maił dwóch potomków. Pierwszy, dwunastolatek, był całkiem w porządku jak na rozwydrzonego bachora. Po prostu rzadko pojawiał się w firmie. Natomiast starszy, mój równolatek, nieźle dawał wszystkim w kość. Po za wszystkowiedzą ojca posiadł olbrzymie pokłady bucowstwa. Niestety jako że uczęszczaliśmy do tej samej szkoły średniej. Z każdym razem gdy pojawiał się na terenie zakładu przychodził do mnie chwalić się jak to fajnie jest na studiach i podkreślać, że do niczego nie dojdę. Nie powiem dziką satysfakcję dała mi informacja, że wywalili go po pierwszym roku socjologi za nieobecności.

Największą zaletą w mniemaniu Księciunia była jego oszczędność. Oszczędność w wydatkach na narzędzia i materiały. Miara się przebrała gdy w ciągu tygodnia musiałem zgłosić uszkodzenie trzeciej już szlifierki. Po przerywaniu szefowi kontemplację nowego komórkowca i wyłożeniu swojego problemu usłyszałem, że mam zapłacić za nowy sprzęt. Wściekłem się niemiłosiernie i w krótkim wywodzie wyjaśniłem co myślę o jego oszczędności.

Z oszczędnością Księciunia łączyła się jego niechęć do dokonywania wypłat pracownikom. Gdy po raz kolejny mistrz ociągał się z dokonaniem wypłaty jeden z pracowników, Wytrzeszcz zwany Dżinksem, wziął sprawy w swoje ręce. Dosłownie. Zlokalizował największy nóż i przeorał nim nowiutką formę. Po fakcie podszedł do Księciunia i uśmiechem stwierdził, że od dziś nie ma być żadnych opóźnień w wypłatach.

Stocznia jachtowa u Księciunia.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (144)