Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Crannberry

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2018 - 18:11
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 11:23
  • Historii na głównej: 109 z 109
  • Punktów za historie: 17863
  • Komentarzy: 2272
  • Punktów za komentarze: 17765
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
4 lutego 2021 o 12:12

@Morog: biorąc pod uwagę fakt, że pod inną historią podawałeś w wątpliwośc istnienie światowej pandemii, rozumiem, że ty z gatunku tych "oświeconych", a inni to "naiwne barany"?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
4 lutego 2021 o 10:56

@Gelata: no to dajmy na to, że strzelisz focha, weźmiesz walizkę i wyjdziesz. I co dalej? Dookoła las, w kieszeni masz telefon Nokia bez internetu, nie wiesz, w którym kierunku iść, o drogę nie ma kogo spytać. Ale już załóżmy, że jakimś cudem znajdziesz tę stację benzynową, jak zamierzasz się stamtąd dostac 80km na lotnisko? Transportu publicznego w okolicy nie ma. W dodatku koleżanka, z którą przyjechałaś, nie stanie po twojej stronie, bo chce się przypodobać przyszłym teściom.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 19) | raportuj
3 lutego 2021 o 20:22

@black_lemons: o widzę mój fanklub się uaktywnił ;) Co do mojego „supermózgu” to akurat po części masz rację. Wyjdę z dwugodzinnego zebrania i nie pamiętam, o czym była mowa, Ale jeśli chodzi o jakieś nieistotne bzdety z mojej przeszłości, to jestem kobieta-twardy dysk. Mogę ci powiedzieć, w co byłam ubrana na dyskotece w liceum w 97, co powiedział kolega w sylwestra 2011 o godzinie 21:20 czy jaką piosenkę śpiewała koleżanka w barze karaoke w 2005. Mam to po ojcu, który jest w stanie przytoczyć co do słowa treść rozmowy sprzed 20 lat. Ale to tylko do bzdetów z przeszłości. Listę zakupów czy imiona ludzi, którzy mi się przedstawiają zapominam błyskawicznie :)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2021 o 20:23

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
3 lutego 2021 o 15:52

@HelikopterAugusto: Też nie wiedziałam, dopóki nie zamieszkałam w Niemczech. Antagonizmy między wschodem i zachodem są ogromne, a dla Niemca z zachodu chyba nawet "Mokebe z pontonu" jest lepszy od rodaka ze wschodu. Tak jak Digi pisała powyżej, w ten sposób mogą mieć "podludzia" i nie być oskarżani o rasizm i ksenofobię. Na to nakłada się jeszcze jedna rzecz. Od czasu zjednoczenia Niemiec każdy podatnik jest obciążony dodatkowym podatkiem, tzw. Solidaritätzuschlag, przeznaczonym na "odbudowę Niemiec wschodnich". Wprowadzony został w 1991, miał być tylko na jakiś czas, ale jest pobierany do tej pory i nie są to małe kwoty. np. z pensji w wysokości 2000 eur pobierane jest miesięcznie 50 eur, a z 4000 już około 150. Niemcy z zachodu mają poczucie, że utrzymują ze swoich pieniędzy bandę "komunistycznych nierobów", którym nie chce się pracować

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
3 lutego 2021 o 14:43

@Xynthia: tego polskiego absurdu z kierowanie na testy żadną miarą nie jestem w stanie zrozumieć. W momencie, kiedy u kogoś, kto miał kontakt z zarażonym, wystąpiły wszystkie objawy, to gołym okiem wiadomo, co mu jest i testowanie go jest w zasadzie marnowaniem testu. Testować powinno się głównie tych, U których istnieje ryzyko, że się zarazili, ale nie wiadomo, czy faktycznie tak się stało i wypada sprawdzić

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
3 lutego 2021 o 11:29

@misguided: mam to samo. Od czasów nastoletnich w zasadzie do skończenia studiów (i nawet jescze po studiach jak już mieszkałam za granicą, pracowałam i byłam zupełnie niezależna) moi rodzice kładli mi do głowy, że ciąża (czy jak to nazywali "zrobienie sobie bachora") zniszczy mi życie, do niczego przez to w życiu nie dojdę, im przyniosę wstyd i zniszczę życie, zostanie mi tylko skok z mostu (ojciec nawet powtarzał, że osobiście tego dopilnuje, żebym z tego mostu skoczyła) i tym podobne teksty. Po czym po paru latach im się nagle odmieniło o 180 stopni i zaczęli się dopraszać o wnuki. Nawet jeśli nie miałam w danym momencie partnera. A ja jestem niedobra, bo im tych wnuków nie chcę urodzić. Tylko że ja przez te lata ich gadania mam też tak zrytą banię, że ciąża i macierzyństwo jest to coś, czego się potwornie boję. Mam stabilną pracę, komfortową sytuację finansową, więcej niż dobre warunki mieszkaniowe, oraz męża, który bardzo ciśnie o dziecko, a mam ataki paniki na samą myśl o zajściu w ciążę. Cały czas mam w głowie te słowa o skoku z mostu. W tym roku stuknie mi 40, więc jeśli nie teraz to już nigdy, a nie potrafię się zmusić, tak bardzo mnie ta perspektywa przeraża

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
3 lutego 2021 o 11:17

@Nasher: to moze być też kwestia kraju lub nawet pojedynczego kuriera. Moja mama w Polsce DPD sobie bardzo chwali (faktycznie raz odbierałam u niej jakąś przesyłkę i kurier był super), a bardzo narzeka na UPS, który z kolei u mnie spisuje się fantastycznie. Z DPD może ze dwa razy zdarzyło mi się, że mi kurier faktycznie paczkę doręczył. Tak to zawsze albo z nią jeździ kilka dni i wpisuje "nieudane próby doręczenia" po czym paczka wraca do nadawcy, albo "nie może znaleźć takiego adresu" i paczka wraca do nadawcy, albo bez próby doręczenia zostawia ją w jakimś punkcie na drugim końcu miasta (30 km od mojego adresu).

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
3 lutego 2021 o 11:08

Też chodziłam do podstawówki, do której uczęszczali też uczniowie z najbardziej patusiarskiej dzielnicy w mieście i tak mniej więcej od połowy 7 klasy zaczęła się regularna bandyterka. Pobicia, kradzieże, wkładanie głowy do kibla itd. Jeden chłopak z mojej klasy wylądował w poprawczaku za złamanie ręki nauczycielce. Rodzice najbardziej gnębionych uczniów chodzili z interwencją do wychowawczyni i dyrektora, na co tamci rozkładali ręce i mówili, że nic nie mają zamiaru z tym robić, bo sami się boją. A tu proszę, może wystarczyło takiemu bandycie po prostu powiedzieć "ranisz moje uczucia" ;)))

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 14) | raportuj
3 lutego 2021 o 10:38

@Tolek: Nie będę się w dawać w głupie pyskówki z 40 lat ode mnie starszą, obcą babą w jej domu. Gdybyśmy mieli perspektywę spędzenia tam kilku dni, przycisnelibysmy Stephana, żeby pomógł nam znaleźć inny nocleg (bo na to, że odbędzie z nią męską rozmowę, nie było co liczyć), W ostateczności zadzwoniłabym po ojca lub po tego znajomego z Wiesbaden (którzy i tak mogliby po nas przyjechać dopiero wieczorem po pracy). Ale ponieważ samolot powrotny mieliśmy za kilka godzin, najlepsze, co można było zrobić to wzruszyć ramionami i przeczekać, ciesząc się, że już jej nigdy w życiu nie zobaczymy

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 6) | raportuj
3 lutego 2021 o 10:25

@Gelata: całe 3 sposoby :) Samochód, rower lub taksówka jeśli znasz numer (smartfonów z internetem jeszcze nie było)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
2 lutego 2021 o 20:32

@xlchtloi: magia Facebooka :) Wyglada na to, że Nicole nadal mieszka u Gabi, za to wyprowadził się Stephan z nową partnerką

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
2 lutego 2021 o 19:39

To rzucanie paczek byle gdzie jest w Niemczech prawdziwą plagą. A DPD to najgorsza firma kurierska. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby z nimi nie było jakiegoś problemu. Niech rodzice zgłoszą w markecie budowlanym zaginięcie paczki. Dostaną do wypełnienia papiery i odzyskają pieniądze. Sklep złoży reklamację w DPD i odzyska pieniądze od nich, a DPD ściągnie je kurierowi z pensji. Może to go czegoś nauczy

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
2 lutego 2021 o 17:31

@jass: była w nim bardzo zakochana, poza tym "zegar jej zaczął tykać" i miała ogromne ciśnienie, żeby jak najszybciej wziąć ślub i mieć dzieci, które wyładowywała na nim i wszystkich dookoła (właśnie jej zachowanie doprowadziło do zerwania kontaktów). W sumie to trafił swój na swego

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2021 o 17:33

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
2 lutego 2021 o 15:06

@digi51: też to zauważyłam! Enerdowcy udają Bawarczyków (niektórzy silą sie nawet, żeby mówić "Boarisch" dialektem), a Bawarczycy jadą po Enerdowcach jak po burej suce. Pamiętam, kiedy składałam na policji doniesienie na mojego byłego-psychola (też z NRD) i policja zaczęła sobie pozwalać na bardzo niewybredne komentarze pod adresem jego pochodzenia (że rzucał do mnie rasistowskie uwagi, a przecież żaden z niego Niemiec, że z Enerdowcai to zawsze są problemy, że nie powinno sie ich wpuszczać na teren RFN itd). Z jednej strony działało to na mnie budująco, bo w końcu ktoś był po mojej stronie, a poza tym "wróg mojego wroga przyjacielem mym jest", ale drugiej, po policji spodziewałabym sie jednak większego profesjonalizmu i że takie uwagi zachowają dla siebie

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
27 stycznia 2021 o 18:53

@Michail: albo ten, kto nie próbował dyskretnie wnieść do domu kartonu Lego 60x80cm, który grzechocze :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
27 stycznia 2021 o 17:36

Jeżeli żona cierpi na zakupoholizm i wydaje cały domowy budżet, to wówczas jest to problem. Jeżeli jest to normalne kupienie sobie ubrania, które jest nam w danej chwili potrzebne i na które nas spokojnie stać, jest to recepta na święty spokój i uniknięcie gderania. Już pomijając patlogie typu kontrola czyichś wydatków, czasami po prostu zdarzają się partnerzy płci obojga, którzy komentują zakupy drugiej osoby, podczas gdy sami wydają tyle samo lub więcej na własne przyjemności. Albo ktoś z wężem w kieszeni, kto po prostu kwestionuje każdy zakup, choćby był to chleb czy papier toaletowy

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 stycznia 2021 o 13:57

@ElleS: No tak, bo jak aplikujesz do jakiejś firmy, to jesteś w stanie przewidzieć, że w panelu rekrutacyjnym będzie siedział debil, który będzie zadawał głupie pytania lub rzucał głupie komentarze... Najbardziej idiotyczne pytania (nie mam na myśli podchwytliwych, tylko zwyczajnie głupie) zostały mi zadane podczas rekrutacji w firmie z Wielkiej Czwórki, gdzie człowiek spodziewałby się pełnej profeski. A tu zaskoczenie. A jeśli chodzi o strój jako taki, to zależy od profilu firmy. Inaczej ubierzemy się na rozmowę w Vogue’u, inaczej w KPMG czy innej kancelarii ze sztywnym dress codem, a inaczej w start-upie IT

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
27 stycznia 2021 o 13:09

@Jorn: z przemocowcem nie wypracowuje się kompromisów, bo się nie da. Jakakolwiek rzeczowa rozmowa nie jest możliwa, bo ten będzie odwracał kota ogonem, manipulował i przeinaczał fakty (aż do wmawiania rozmówcy choroby psychicznej). Stawia się zdecydowany opór i nie daje się stłamsić, a jak to nie pomoże, kończy się relację.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2021 o 13:10

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
27 stycznia 2021 o 12:20

@Puszczyk: to samo mi wówczas mówiono. Skoro przypierdzielili się do ciuchów, to znaczy, że pod względem merytorycznym nie mieli do czego :) Ale raz mi się zdarzyło, że dzięki ubraniu dostałam pracę, gdzie na rozmowę poszłam bez większych nadziei. Okazało się, że założyłam marynarkę od ulubionego projektanta przewodniczącej komisji, a ta uparła się, żeby to mnie zatrudnić, bo „na pewno będzie się jej ze mną dobrze pracowało”. Najdziwniejszy motyw zatrudnienia pracownika, z jakim się w życiu spotkałam :D

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
26 stycznia 2021 o 21:53

@SunAmelia: jak ktoś chce cię przyjąć, to cię przyjmie, w co byś nie była ubrana (w granicach rozsądku oczywiście), a jak chce cię uwalić (z reguły, bo nie chcesz pracować za pół-darmo), to znajdzie coś, do czego się może przyczepić, choćby kolor skarpetek. 3,5 roku temu zmieniałam pracę i zanim znalazłam pasujące mi miejsce, przeszłam 47 rozmów. Słyszałam następujące komentarze odnośnie wyglądu i stroju: - za mało wyrazisty makijaż (praca biurowa) - skandalicznie nieprofesjonalny kolor lakieru do paznokci (nude opalizujący w blady róż) - zdaniem jednego pana moje blond włosy były „niebieskie” - poproszona o stawienie się na rozmowę w ciągu godziny, będąc w trasie, uprzedziłam, że jestem nieodpowiednio ubrana, na co odpowiedziano, że nie ma problemu, wiedzą, że dzwonią „z partyzanta”, mam przyjść tak jak stoję, zresztą i tak jest casual friday. Przyjechałam ubrana w spodnie typu chinos, czarny top, szarą marynarkę i czarne baleriny i oczywiście usłyszałam komentarz na temat nieodpowiedniego stroju i szczytu bezczelności, że pojawiam się w tymże (od tego samego pana, który mówił, że nie ma problemu) - jednego dnia miałam dwie rozmowy w firmach o podobnym profilu. Miałam na sobie typowo biurową stalowoszarą ołówkową sukienkę za kolano, świetnej jakości granatową marynarkę i granatowe szpilki. W jednej firmie pani zachwyciła się, jak elegancko wyglądam, w drugiej zwrócono mi uwagę za niestosowny strój Te wszystkie komentarze łączyła jedna rzecz - padły w momencie, kiedy moje oczekiwania finansowe rozjechały się z możliwościami płacowymi potencjalnego pracodawcy i pracodawca chciał wyjść z twarzą

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 24) | raportuj
26 stycznia 2021 o 11:27

Spójrz na to w ten sposób. Rozmowa kwalifikacyjna jest okazją dla obydwu stron, żeby się zaprezentować oraz podjąć decyzję, czy chce się pracować z ta druga stroną. Pomyśl sobie, czy chciałabyś pracowac dla dwóch buców-seksistów, którzy będą traktowaliby cie jak powietrze i podważali kompetencje ze względu na twoją płeć? Co do drugiej sytucji, pani niekompetentnej można było mniej płacić niż tobie.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 18) | raportuj
25 stycznia 2021 o 20:22

@pasjonatpl: pamietam, ze tez się tym zachwyciłam w Irlandii. W 2005 to był chyba jedyny kraj w UE, gdzie nie było wolno palić w knajpach i jakoś nikt z tego powodu nie przestał do nich chodzić (co zapowiadano, jak podobny pomysł pojawił się w Polsce), a ja napawałam się luksusem nieśmierdzenia po powrocie z wieczornych baletów. Znajomych tez mam na szczęście cywilizowanych. Czasem ktoś pokwęka, że mu na balkonie zimno, ale grzecznie wyjdzie. Ale raz (10 lat temu) miałam scysję z dziewczyną do sprzątania. Kilka razy ją prosiłam, że jak chce zapalić to ma wyjść na balkon, a ta i tak zapaliła w mieszkaniu jak tylko wyszłam z pokoju i jeszcze zaczęła pyskować, kiedy ją przyłapałam. Wyleciała niemalże na kopach

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 stycznia 2021 o 19:03

@pasjonatpl: Biorąc pod uwagę grupę docelową pozycji w stylu 365 Dni (tytany intelektu to zdecydowanie nie są), myślę, że czytelniczki nie analizują zachowań bohaterów pod kątem psychologiczno-behawioralnym, tylko z wypiekami na twarzy czytają opisy, jak on ją rucha ;) Motyw więzienia ofiary, która z czasem zakochuje się w porywaczu, a on pod jej wpływem się zmienia, mamy już chociażby w Pięknej i Bestii. Bajeczka i tyle. I w dodatku mocno trąci syndromem sztokholmskim, z którym z kolei mamy też do czynienia w prawdziwym życiu. Pamiętasz pewnie sprawę porwania Nataschy Kampusch i jak ona po swojej ucieczce w wywiadach broniła i ciepło wspominała porywacza. Jeśli chodzi o Greya, to on się chyba zmienił w kolejnych częściach, których już ani nie czytałam, ani nie oglądałam. Tam z kolei było inne zachowanie - ona wzięła sobie chłopa z problemami, przekonana, że mu pomoże i on pod jej wpływem wyjdzie na ludzi. I to my kobiety (nie wszystkie, żeby nie było) niestety robimy. Przemoc zdecydowanie odpada, bo chyba nie ma tak głupiej kobiety, która świadomie wchodziłaby w związek z kimś, kto ją od początku stosuje, ale w bardziej hardkorowych przypadkach jakieś uzależnienia czy zwyczajnie problemy/zaburzenia emocjonalne owszem. "Chodź, ja ci pomogę". Ale z tego też wyrastamy, z reguły po pierwszym nieudanym "projekcie". Odnośnie zmieniania, to dużo gorszym wzorcem jest chyba "Grease", gdzie to bohaterka, dziewczyna "z dobrego domu", pod wpływem szkolnego bad boya zmienia całą siebie, żeby mu się bardziej podobać

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 stycznia 2021 o 17:38

@pasjonatpl: Poruszyłeś dość skomplikowaną kwestię. Żeby najkrócej odpowiedzieć - nie widzę związku. Oczywiście osobną sprawą jest wątpliwa wartość literacka tych dwóch gniotów. Udało mi się przebrnąć przez 30 stron Greya i widziałam jedną część filmu, 365 dni omijałam szerokim łukiem (nie ze względu na tematykę, tylko tragiczną jakość). Jeśli chodzi o BDSM w literaturze, zdecydowanie bardziej polecam Markiza deSade czy choćby Ann Rice. Jeśli chodzi o samą tematykę, to tak samo jak od czytania kryminałów nikt nie zostaje mordercą, tak po przeczytaniu opisu wyuzdanego seksu nikt nie powinien zacząć więzić i bić domowników (a jeśli tak robi, to jest z nim bardzo poważny problem). Nawet to, że ktoś lubi o czymś czytać czy fantazjować, nie znaczy, że koniecznie będzie chciał to wcielić w życie (wiele kobiet fantazjuje o gwałcie, a wątpię, żeby któraś chciała zostać napadnięta na ulicy). Ale nawet jeśli realizuje się swoje fantazje, w zabawach w stylu BDSM bardzo istotną rzeczą jest, że biorą w tym udział dorośli ludzie, którzy wyrażają świadomą zgodę, respektują swoje granice i nikt nie robi nikomu krzywdy (w Greyu to jest wytłumaczone wręcz łopatologicznie, chociaż tam jest też inny problem - on w ten sposób odreagowuje trudne dzieciństwo, a ona zgadza się na coś, na co nie ma ochoty, licząc, że on ją pokocha, a to nie o to w tym chodzi). I to odróżnia takie zabawy od przemocy domowej, gdzie jedna strona krzywdzi drugą. W BDSM bardzo ważne jest, żeby zwłaszcza osoba dominująca miała bardzo poukładane w głowie i nie mieszała zabaw i fantazji z codziennym życiem. Bo np. jeśli lubisz jeśli podczas ostrzejszego seksu dziewczyna uderzy cię liścia i to praktykujecie, to jest w porządku, oboje się na to zgadzacie i nikomu nie dzieje się krzywda, ale absolutnie nie daje jej to prawa uderzyć cię z liścia w kłótni, bo wówczas jest to przemoc. Bardzo ważne jest, żeby tw dwie rzeczy rozróżniać. Generalnie imho takie zabawy lepiej sprawdzają się z kimś, z kim łączy nas romans (ale też nie z przypadkową osobą ze względu na zaufanie), a nie poważny związek właśnie z tego względu, żeby uniknąć ryzyka, choćby najmniejszego, że druga osoba przełoży łóżkowe zabawy na prawdziwe życie i niespodziewanie nas uderzy, czy wykręci nam ręce (czy w kłótni, czy w ramach kary za niepozmywane naczynia) z komentarzem "no ale przecież to lubisz".

[historia]
Ocena: 27 (Głosów: 29) | raportuj
25 stycznia 2021 o 16:55

Domaganie się pełnej wyprawki dla niemowlaka, łącznie ze specjalistycznymi kosmetykami, w domu, gdzie nie ma dzieci albo są w wieku szkolnym zakrawa na niedoje*anie mózgowe. Brakuje jeszcze, żeby kazać gospodyni na pstryknięcie palcami cyckiem karmić. Owszem, jak ktoś ma wpaść, kupuję rzeczy, których normalnie sama nie używam, np. kawa, wędlina, cukier, piwo, ale nie przecierki marchewkowe w słoiczku czy specjalistyczna karma dla piesków kanapowych. To niech już sobie gość ogarnie we własnym zakresie. Tak samo irytujący jest palacz, który strzela focha, bo mu się nie pozwoli smrodzić w mieszkaniu, tylko zaprosi na balkon. I to się zdarza zarówno u gości, jak i u ludzi, którzy przyszli wykonać jakąś usługę, np. podłączyć zmywarkę czy umyć okna.

« poprzednia 1 248 49 50 51 52 53 54 55 56 57 5890 91 następna »