Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Crannberry

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2018 - 18:11
Ostatnio: 7 maja 2024 - 22:36
  • Historii na głównej: 109 z 110
  • Punktów za historie: 17946
  • Komentarzy: 2277
  • Punktów za komentarze: 17791
 
[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 19) | raportuj
27 listopada 2019 o 14:47

@illis: wiem, wyszło tendencyjnie. Opisuję chronologicznie, a to akurat zdarzyło sie jedno po drugim. Następna historia będzie na zupełnie inny temat.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 24) | raportuj
27 listopada 2019 o 14:37

@starajedza: ale on nie był moim partnerem. Właśnie przebłysk rozsądku sprawił, że dałam mu kosza. A mój obecny związek pokazuje, że nie jest z tym rozsądkiem u mnie tak najgorzej ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
27 listopada 2019 o 13:39

@iks: Tylko tu była zupełnie inna sytuacja. Na początku zachowywał się tak, że nie było sie do czego przyczepić. Nikt mi go nie odradzał, a wręcz przeciwnie, nawet kiedy ja miałam jakieś wątpliwości, zarzucano mi "księżniczkowanie". Kiedy zaczęła sie przemoc, nie czekałam, czy się zmieni, tylko zaczęłam szukać lepiej płatnej pracy, po to właśnie, żeby sobie bez niego poradzić

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
27 listopada 2019 o 13:29

@Vivelee: Tez nie jestem lekarzem i nie wiem, jaki procesy mogły zachodzić, a jakie nie. W historii jest napisane, że zostały zmiany, które później samoistnie zniknęły. Zacytowałam słowa mojego lekarza, co dokładnie miał na myśli przez "zmiany", nie wiem. Żadnego dlaszego leczenia nie miałam. O całej zdrowotnej sprawie wspomiałam tylko ze wględu na to zwolnienie lekarskie ze sprawy sądowej.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
26 listopada 2019 o 12:09

@yfa: Na jednego nie-męża, z którym jestem obecnie, już od kilku lat. Najlepszy człowiek, jakiego w życiu spotkałam, więc chyba to siodło nie będzie mi jednak potrzebne

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
25 listopada 2019 o 20:03

@antyalergiczka: na mnie ten facet robi tak antypatyczne wrażenie, że najbardziej w jego historiach intryguje mnie ta część, w której on ma znajomych. Oznaczałoby to, że istnieje grupa ludzi, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli spędzają czas w jego towarzystwie...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 listopada 2019 o 15:28

@Ina89: Ja mam ADAC serdecznie dość po opisanej historii. Raz juz mi sie zdarzyło korzystać z gwarancji mobilności Mitsubishi (przypisana do samochodu, nie do kierowcy), jak mi kuna pogryzła kable pod maską i spisali się super. Auto zastępcze od ręki bez takich cyrków. Tylko że to było w Monachium. Nie wiem jak by to wyglądało, gdybym np. załapła gumę na jakims zapupiu w Beskidach. Czy nie okazałoby się, że najbliższy serwis jest w Krakowie i tak daleko nie dojadą.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
25 listopada 2019 o 13:55

@Ina89: no dokładnie. Płatność miała być przez Lastschrift, świadczenia wg umowy zaczynały obowiązywać 24 godziny po jej podpisaniu. Kasę ściągają sobie, kiedy im pasuje, ja mam tylko obowiązek mieć te środki na koncie. Widzę, że bez problemu rozszyfrowałaś, o kogo chodzi ;) Korzystałam z nich od wielu lat, jeszcze w czasach, kiedy mieli praktycznie monopol i aż do tej historii wszystko było ok. W tej chwili zastanawiam się nad rezygnacją, bo te same usługi mam niby zapewnione w gwarancji mobilności od Mitsubishi i w sumie nie ma sensu dodatkowo płacić za to samo. Nie wiem tylko, jak u nich z zasięgiem i dostepem do usług, kiedy coś sie stanie daleko od dużego miasta, bo ADAC są jednak wszędzie

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 listopada 2019 o 11:06

@yfa: jak chcesz trollować, naucz się najpierw czytać ze zrozumieniem oraz podszkol się w jezyku polskim. Kwestionując rzeczy, które w historii są bardzo wyraźnie napisane, do tego błędnie stosując zarówno konstukcje imiesłowowe (które się przerabia już w szkole podstawowej), jak i pseudogórnolotne wyrażenia ("język natywny"? nie można powiedzieć "ojczysty? Ładniej i bez niepotrzebnych udziwnień), kompletnie nie rozumiejąc ich znaczenia (użyłes tego sformułowania w kontekście moich rzekomych problemów z niemieckim, co dowodzi, że nie masz pojęcia, co to słowo znaczy), próbujesz błysnąć, a tylko robisz z siebie idiotę

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 listopada 2019 o 16:38

@DeceiverInI: doszły wszystkie wiadomości. Próbuje odpisać ale mam ten sam błąd. Spróbuje po weekendzie z komputera

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 listopada 2019 o 17:52

@DeceiverInI: napisz mi na priv kim jesteś z zawodu i jak stoisz z angielskim. Może uda mi się coś doradzić

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
21 listopada 2019 o 12:59

@Bryanka: może za długo pracowałam w amerykańskich korpo, ale uszyma duszy usłyszałam ten huk, z jakim autor wylatuje z pracy po zadaniu takiego pytania współpracownicom...

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
21 listopada 2019 o 12:57

@Mantigua: chyba jestem oderwana. Ale o jaki portal na W chodzi?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 listopada 2019 o 12:35

@DeceiverInI: Jeden przyprawiał mi rogi jak stąd dotąd i trochę w prawo, bo „tyle tu fajnych dziewczyn, nie będzie się ograniczał do jednej”. Zakończyłam znajomość, jak się o tym dowiedziałam. Drugi pojawi się w innej historii, nie chcę spoilerować. Szczytowy okres Polaków w Irlandii to czas tygrysa celtyckiego czyli lata 2005-2008. Potem zaczęła się recesja, gospodarka się załamała, sektor budowlany, w którym pracowała większość Polaków, spektakularnie runął, zaczęło się bezrobocie i duża część rodaków wyjechała. Zostali głównie ci, którzy mieli stabilną pracę i planowali tak czy inaczej zostać w Irlandii na stałe. Ci, którzy przyjechali na jakiś czas zarobić pieniądze, wrócili. Teraz gospodarka im znowu hula, ale jak wyglada z liczbą Polaków nie wiem, bo już od prawie 10 lat tam nie mieszkam

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
21 listopada 2019 o 6:54

@DeceiverInI: tak, tylko że Irlandczyków jest 4 miliony, a Polaków w szczytowym okresie emigracji było około 100 tysięcy. Nadal spora dysproporcja. Z tego poznasz osobiście powiedzmy dwudziestu kilku. Po odliczeniu fajnych ale zajętych, karków-troglodytów, niezainteresowanych wchodzeniem w związki, gejów, zakompleksionych frustratów pokroju tego typa od historii o księżniczkach oraz szukających gosposi / wyłącznie miejscowych kobiet / panienek do zaliczenia, zostaje kilku. Z tych pozostałych, jako że do tanga potrzeba dwojga, musimy się podobać sobie nawzajem, zarówno on mnie, jak i ja jemu. Zostaje powiedzmy dwóch. I właśnie z dwoma Polakami było mi dane się podczas tych 7 lat spotykać. Obydwie znajomosci się z pewnych względów zakończyły

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
20 listopada 2019 o 21:39

@Bryanka: o ile oni na początku bardzo uważają na ile mogą sobie pozwolić, to w momencie, kiedy nabiorą dużej pewności i poczują się bezkarni, puszczają im hamulce. Ale to w sumie dobrze, bo ma się wtedy przeciwko nim dowody

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
20 listopada 2019 o 20:57

@PaniMasztalska: kiedy odebrał telefon był dla mnie „funkcjonariuszem policji”. „Krawężnikiem” stał się w momencie, kiedy ofierze przemocy proszącej o pomoc, bo w jej mieszkaniu znajduje się typ, który jej grozi skatowaniem lub śmiercią, odmówił tej pomocy, bo nie chciało mu się ruszyć dupy z krzesła (jak mnie poinformowała ta inspektor, nie ograniczały go żadne procedury, wyłącznie jego lenistwo), radząc ofierze, żeby „była grzeczna i nie prowokowała”. Nazwanie go krawężnikiem i tak było eufemizmem, bo na usta cisną się dosadniejsze określenia.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
20 listopada 2019 o 20:21

@PaniMasztalska: nazwałabym to brakiem szacunku ze względu na głupotę i nieprofesjonalne zachowanie. Za co zebrał tez opie*dol od swojej przełożonej, co świadczy, że nie byłam w swojej opinii osamotniona. Jest duża różnica między czynnikami, na które nie mamy wpływu, np. wygląd, orientacja seksualna, pochodzenie społeczne lub etniczne, a zachowaniem, które jest naszym świadomym wyborem. I o Ile nie zwróciłabym się np. do osoby o ciemniejszej karnacji per „ciapak” lub „brudas”, o tyle nie mam problemu z nazwaniem idioty idiotą, czy chama chamem

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
20 listopada 2019 o 19:55

Dodam jeszcze, że ten zarzut już słyszałam od każdego rodaka, którego zaloty zdarzyło mi się odrzucić. Z tym że przyczyną odrzucenia zalotów nigdy nie było pochodzenie, a wyłącznie zje*any charakter danego osobnika

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
20 listopada 2019 o 19:47

@DeceiverInI: Skoro pytasz poważnie, to też ci poważnie odpowiem. Wychowano mnie w poczuciu, że ludzie dzielą się na złych i dobrych oraz mądrych i głupich. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy gardzić drugim człowiekiem, a już zwłaszcza ze względu na czynniki, na które nie ma wpływu, typu właśnie kraj pochodzenia. Co więcej, gardzę właśnie ludźmi, którzy pompują swoje ego poniżając innych ze względu na ich pochodzenie. Kiedy nawiązuję z kimś przyjaźń lub wchodzę w związek, wchodzę w ten związek z człowiekiem, a nie z jego paszportu lub kontem bankowym. Wystrzegam się jedynie sytuacji, gdzie w grę wchodzą duże różnice kulturowe, gdyż, mimo że zdarzają się wyjątki, to z reguły dobrze nie wróży. Nigdy nie miałam nic przeciwko związaniu się z polskim mężczyzną, jednak ze względu na miejsce zamieszkania i bardzo ograniczony kontakt z rodakami, nie było mi to dane

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
20 listopada 2019 o 18:24

@DeceiverInI: Czekałam na ten komentarz :D Nie zapomnij mi jeszcze wmówić kochanka Araba tudzież "Murzyna z dużym naganiaczem" i będzie komplet

[historia]
Ocena: 33 (Głosów: 45) | raportuj
20 listopada 2019 o 16:30

Jeśli opis tinderowego profilu autira jest napisany w tym samym duchu, co historia, czyli "jestem sfrustrowanym, zakompleksionym kasztanem, któremu nic w życiu nie wyszło, nienawidzę kobiet i obwiniam je o wszystkie swoje niepowodzenia", to ja się tym "wybrednym księżniczkom" specjalnie nie dziwię...

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
20 listopada 2019 o 14:17

@takatamtala: wiem, to jest straszne. Znajoma ze szkoły spotkana po latach opowiadała, jaką gehennę przeszła ze swoim byłym mężem. Związała się z nim jako spokojnym abstynentem, a nikt z jego otoczenia słowem nie wspomniał, że to nie abstynent tylko trzeźwy alkoholik. Kiedy pojawiło się dziecko, przerosły go chyba obowiązki, bo wrócił do picia, a po alkoholu był agresywny. Kiedy ona wzywała policję, mąż tłumaczył, że żona potknęła się na schodach, policja mówiła jej "proszę ostrożniej chodzić" i odjeżdżała. Życie uratowało jej to, że po jakimś czasie mąż znalazł kochanke i się do niej wyprowadził. W mojej sytuacji cieszyłam sie bardzo, że mieszkam w "normalnym" kraju, gdzie prawo stoi po stronie ofiar, a napie*dalania partnerki nikt nie tłumaczy narodową tradycją

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
20 listopada 2019 o 11:04

@bazienka: Moim pierwszym krokiem było znalezienie i rozpoczęcie nowej pracy. Jako następny krok chciałam wymyślić coś z mieszkaniem, nawet myślałam o czymś w stylu dogadania się z właścicielką i fikcyjnego wypowiedzenia umowy. Jednak wydarzenia potoczyły sie szybciej niż moje plany

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
20 listopada 2019 o 10:44

@Doombringerpl: Widzę, że pominęłam pewne szczegóły w historii. Już wyjaśniam. Tak, Michael dał sie zmanipulować. On chyba w ogóle miał w głowie jakiś wyidealizowany obraz nas jako pary, bo mnie nawet podpytywał, dlaczego nie chcę do niego wrócić, bo przeciez się zmienił, żałuje itd. Dopiero jak juz po tej niby przemianie opowiedziałam Michaelowi akcję z kosztami sądowymi, dopiero do niego dotarło, że to nie jest dobry człowiek i powinnam sie od niego trzymać z daleka. Ja w cudowna przemianę nie wierzyłam nawet przez chwilę i trzymałam go na dystans. Pod koniec naszego związku on był przekonany, że mnie zastraszył i był tak pewny siebie, że kompletnie się nie spodziewał, że ja wezwę policje i narobię mu takich problemów. Miałam wrażenie, że w okolicach tego spotkania z Michaelem on się zwyczajnie bał, co ja jeszcze mogę zrobić, więc "chodził jak w zegarku" (tutaj pani z ośrodka chyba miała rację). I ja to wykorzystałam, żeby odzyskać kasę i swoje rzeczy. Przelew zrobił mi z tytułem "przelew specjalny", dodatkowo napisał mi wiadomośc, że jest to bezzwrotna darowizna, zebym mogła pospłacać długi. Kiedy wyszła afera z kosztami sądowymi, spytałam również o to prawnika, który powiedzial, że o zwrot tego przelwu mógłby wystąpić tylko wówczas, gdyby było tam napisane, że to pożyczka. A tak, dał to dał, jego strata. Rozwód nie był na niczyich warunkach. W Niemczech nie ma orzekania o winie, rozwody sa zawsze "za porozumieniem stron". Z jego strony padła po prostu propozycja, że bierze na siebie koszty, na co ja przystałam. Notariusz faktycznie nie przyszedł mi do głowy, głównie z tego względu, że moją odpowiedź na pozew pomagała mi pisać koleżanka prawniczka (co prawda nie ma praktyki adwokackiej, tylko pracuje w kancelarii podakowej, ale prawnik to prawnik, a prosty pozew to nie fizyka kwantowa) i ona właśnie zwróciła uwagę na to zdanie o braku wzajemnych roszczeń co do kosztów sądowych. Uznałam, że wie, co mówi, zresztą dla mnie to tez brzmiało bardzo logicznie. Brak roszczeń to brak roszczeń. Dopiero później adwokat mnie uświadomił, że to zdanie nic nie znaczy, a koleżanka była niedouczona. Mój błąd, będę wiedzieć na przyszłość ;)

« poprzednia 1 282 83 84 85 86 87 88 89 90 91 następna »