Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Doktoreq

Zamieszcza historie od: 5 czerwca 2013 - 0:48
Ostatnio: 7 maja 2023 - 22:55
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 972
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 291
 
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
14 sierpnia 2022 o 10:13

Z góry chciałbym przeprosić wszystkich to czytających za to co za chwilę nastąpi ale jak widzę takie niecne czyny popełniane na logice to nie mogę się powtrzymać. Rozumiem, że cztery radiowozy obstawiające pielgrzymkę zostały oddelegowane przez miasto żeby chronić osoby postronne przed poczynaniami pielgrzymujących w momencie kiedy ich agitacja poglądami przybierze formy bardziej "bezpośrednie". Rozumiem też że pielgrzymka została zorganizowana zgodnie z wszelkimi zasadami organizacji zgromadzeń co daje przedstawicielom organu gminy prawo do rozwiązania zgromadzenia jeżeli powoduje ono istotne zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego na drogach publicznych (w przypadku zgromadzeń zgłaszanych w trybie uproszczonym, czyli takich które miały nie ingerować w ruch na drogach). Słaba ta analogia przedstawiona w historii.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
12 sierpnia 2022 o 19:29

Korpo niestety nie "umieją w technologie zdalne". Spędziłem ładny kawałek swojego życia kontaktując się ze znajomymi online za pomocą narzędzi takich jak np. Te TeamSpeak i moim zdaniem tak powinna wyglądać praca zdalna w zespole. Każdy siedzi u siebie w domu przy biurku i jak tylko ma jakieś pytanie to wciska przycisk i pyta kolegi z drugiego końca świata tak jakby ten siedział biurko obok. Jesteś głodny? Zamów/przyrządź coś do zjedzenia, przejdź na kanał lunch i oddaj się pogadankom znanym z biurowego aneksu kuchennego. Takie rozwiązanie jest nie w smak managerom, gdyż mocno spłaszcza struktury firmy, podważając dość mocno sens zajmowanych przez nich stanowisk. Takie wymuszone "telecalle", "online meetingi" i różne inne wynalazki często stanowią próbę uzasadnienia swojej przydatności przez ich autorów.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
26 czerwca 2022 o 20:08

Jeżeli pożyczyłeś komuś 50 zł i gość zniknął z twojego życia, to było to dobrze zainwestowane 50 zł.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
15 czerwca 2022 o 22:58

Pozwolę sobie wrzucić kilka luźnych przemyśleń. 1. Dlaczego wycena projektu opiera się "zwyczajowo" na wartości inwestycji, a nie na rzetelnej, bądź chociaż orientacyjnej, analizie kosztów wykonania projektu? W teorii procent wartości inwestycji wydaje się całkiem fajnym rozwiązaniem - małe projekciki wymagające niedużych nakładów pracy robicie z niedużym zyskiem, a nawet jak wyjdzie wam strata to odbijecie sobie na molochu za grube miliony. Tam nakład pracy ekipy projektowej jest większy, ale większa szansa że przeszacujecie cenę i macie większy zysk. W praktyce poprzez przetargi i wyścig do dna kastrujecie swoje zyski z dużych inwestycji, które odbijacie sobie na małych - domach jednorodzinnych. Tu trzeba siąść, zrobić realną analizę kosztów dla różnej skali projektów i starać się nie brać projektów gdzie margines zysków jest śmiesznie mały. Wiem że brać zlecenia po kosztach albo nie brać wcale to jak wybierać między ospą a cholerą ale jak dochodzi do podejmowania takich decyzji to warto przemyśleć zasadność prowadzenia takiego biznesu. 2. Strategia z rodzaju margines zysku jest niski, więc bierzemy wszystko jak leci, tniemy koszty jak się da i robimy "zajob" to najgorsze co może być. Wystarczy, że jeden z kolegów się rozchoruje, zawalicie terminy, dostaniecie karę umowną i płynność finansowa idzie się kochać. Spartolicie projekt, klient poniesie koszty, pozwie was - jak wyżej. Zdenerwujecie zbyt dużą liczbę "małych" klientów - zrobią wam opinię "w branży" i też leżycie. A nadmiar projektów w wąskich ramach czasowych to aż proszenie się o któryś z powyższych scenariuszy. Możecie próbować wybrnąć z sytuacji przez znalezienie niszy (specjalizacja, robienie solidnych projektów za odpowiednie pieniądze, poprawianie po innych, itp.), ale kiedy rynek jest mocno nasycony z tym może być ciężko. 3. Model Architekt x2 + stadko pomocników ma rację bytu przy modelu biznesowym innym niż minimalna marża - multum projektów. Architekci pełnią wtedy funkcję mentorów kształcących twoje przyszłe kadry. Po kilku latach firma składa się z samych kompetentnych architektów. Przy zbyt dużym obłożeniu projektami albo występuje znaczna rotacja kadr, albo nie ma czasu na przekazywanie wiedzy. Po kilku latach biznes jest dokładnie w miejscu z którego zaczynał (architekt i stadko pomocników) i nie ma kadr żeby chociaż pomyśleć o zrobieniu czegoś ambitniejszego (cyt. lepiej płatnego). Summa summarum - biznes stoi w miejscu i trzeba poważnie pomyśleć nad planem B. Terapia może i jest droga, ale tańsza niż prawnicy i koszty sądowe.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
15 czerwca 2022 o 21:42

Pozwolę sobie na delikatną krytykę formy wypowiedzi. W nawiasach umieszczony zostanie wydedukowany podmiot domyślny zdania. Mój kot nie polubił się z transporterem. Za każdym razem gdy miał tam wejść, (kot) płakał, więc go (kota) sprzedałam, skoro i tak nigdzie nie chodziliśmy z nim (z kotem), a weterynarz dosłownie 5 min na piechotę od domu. Przeraźliwie boję się psów bez smyczy. Raz taki, za dzieciaka, gonił mnie i ugryzł. (Pies) Ostatnio zachorował. Gdy tylko zauważyłam, że coś jest nie tak, wzięłam kota na ręce i do weterynarza. Warto poświęcić czas na dopracowanie stylistyczne tekstu - poprawia to znacząco jego zrozumienie, pozwala uniknąć wielu "szybkich" minusów i sprawia że komentujący odnoszą się do treści, a nie formy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 czerwca 2022 o 21:29

Moja rada - uciekać jak najszybciej (najrozsądniejsza). Jeżeli nie ma takiej możliwości wdrożyć plan 3x D - dupochron, dupochron i jeszcze raz dupochron. Wariant bardziej "militarystyczny" - notować czas zlecenia zadań "zbuntowanym", następnie notować czas zakończenia, przygotować zestawienie, przedstawić kierownictwu. Opcja atomowa na szybko (UWAGA! - może wybuchnąć w twarz, oberwać mogą osoby postronne) - wybrać jakąś rozsądną metrykę rozliczania pracy. Metryka ma być rozsądna bo z dużym prawdopodobieństwem zostanie wprowadzona. Wraz z "komitetem" (osoby wtajemniczone w plan) udać się do kierownictwa ze stwierdzeniem że wy się na te metryki zaproponowane przez "zbuntowanych" zgadzacie. Na pytania o co chodzi odpowiedzieć że "zbuntowani" chcieli wprowadzenia metryk, bo czują się zawaleni robotą, boją się błędów i potrzebują weryfikacji obciążenia zadaniami - wersja mniej więcej zgodna z tym co utrzymują sami "zbuntowani". Scenariusz A - metryki wchodzą w życie, "zbuntowani" są weryfikowani więc nie mogą się obijać twierdząc że są zawaleni robotą, wasz dział (o ile jest czysty) nie powinien mieć większych problemów, rykoszetem dostają wszystkie obiboki i dekownicy w firmie (przy dobrych wiatrach są przekonani że to zasługa "zbuntowanych"). Scenariusz B - "zbuntowani" bronią się rękami i nogami przed wprowadzeniem metryk (bo obnażą ich lecenie w kulki), kierownictwu zapala się czerwona lampka (ci co twierdzą że są zarobieni nagle nie chcą tego wykazać na papierze), "zbuntowani" są pod lupą. Metryki mogą zostać wprowadzone (wtedy reszta jak wyżej), bądź kierownictwo zdecyduje się was oszczędzić. Scenariusz C - nic się nie stanie. Najgorsza możliwa. "Zbuntowani" działają za cichym przyzwoleniem kierownictwa, bądź są aktywnie przez nie kryci. Jak najszybciej opuścić firmę - istnieje znaczne prawdopodobieństwo zostania "wrobionym" w dodatkowe obowiązki/pracę na rzecz "zbuntowanych"/wzięcie winy za "zbuntowanych". Plan atomowy pisany na szybko na kolanie - zachęcam do konstruktywnego krytykowania :D.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
4 czerwca 2022 o 3:35

Kurierem nie jestem, ale z racji posługiwania się samochodem dostawczym jako narzędziem pracy przez ładnych kilka lat mam kilka obserwacji. @ILLogic: To że miejsce parkingowe jest wolne nie znaczy że nadaje się dla samochodu dostawczego. Pierwsza rzecz gabaryt pojazdu - w miejscach w których osobówki wchodzą bez problemu to w całkiem małym Vivaro masz problem z otworzeniem drzwi kierowcy. O długości nawet nie wspominam. Jak spróbujesz stanąć "optymalnie" (przodem, sporo miejsca od drzwi kierowcy, możliwie dużo od bocznych przesuwnych które są z przeciwnej strony) czyli po skosie to wszyscy traktują cię jak idiotę który nie umie jeździć. Czasami słuchasz żali nawet jak staniesz idealnie od linijki, bo po tym jak zaparkowałeś nie mogli otworzyć drzwi na oścież. Kolejna sprawa to miejsce niezbędne do wyjęcia czegoś z paki. Dla drzwi bocznych minimum to grubość drzwi (jakieś 30 cm) + twoja grubość + gabaryt paczki, chyba że lubisz rysować lakier samochodów obok przeciskając się na styk ekstremalnie wygięty w tył. Z różnych powodów nie wszystko da się wyjąc bokiem. Otwieranie tyłu wymaga jeszcze więcej miejsca - często upchniesz samochód w miejsce, ale na otwarcie drzwi miejsca braknie. @gawronek: Co do jazdy buspasami - osobiście jestem zdania że firmy których samochody dostawcze poruszają się po ternie miasta i stale wykonują usługi powinny mieć możliwość ubiegania się o pozwolenie na poruszanie buspasem. Jakiś certyfikat za szybę, czy tabliczka na samochód. Mowa o kurierach, służbach technicznych, serwisach. Z trochę niezrozumiałych dla mnie przyczyn władze miast pomimo dopuszczania na bus pasy samochodów z maksymalną liczbą pasażerów (bo 3 osoby więcej na pokładzie to 3 samochody w korku mniej) nie biorą pod uwagę że niewykonanie usług na czas przez któreś z powyższych może wygenerować ruch w postaci kilkudziesięciu innych samochodów. Parkowanie w "normalnym" miejscu wyjaśniłem powyżej. Co do przejścia 50 metrów - ty widzisz tylko 50 metrów. Czasami jest to 50 metrów w jedną stronę plus kilka pięter z dziesiątkami kilogramów sprzętu kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt razy dziennie. I tak się fajnie składa że bliższe miejsca zazwyczaj zajęte są przez samochody ludzi które jedyne co transportują to własny tyłek. @ILLogic,@gawronek,@Michail: Paczkomaty są fajne o ile nie zamawiacie pralki, a sam paczkomat ma dostępną odpowiednią infrastrukturę (istnieje miejsce w którym kurierzy mogą upchnąć samochód, które nie jest blokowane przez osobówki). W innym wypadku mówimy o zablokowanym pasie ruchu, chodniku, zajętym trawniku i ogólnych utrudnieniach przez czas znacznie dłuższy niż 5 minut. O ile durnych manewrów na drodze nie toleruję, to parkowanie w dziwnych miejscach uważam za "koszt" wygody i możliwości jaką oferują usługi kurierskie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 maja 2022 o 10:52

@jan_usz: I stają, tylko ty o tym nie wiesz. Ludzie nie latają do mediów jak przedłużacz który poszedł z dymem osmalił im ścianę. Dowie się o tym rodzina i znajomi. Z mediów (nawet tych lokalnych) dowiesz się o zdarzeniach o znacznie większej skali - spalony dom, ofiary w ludziach, itp.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
19 maja 2022 o 18:38

@mesing: Hasło klucz - przedłużacz. W tej chwili ciężko kupić przedłużacze z przewodami o przekroju większym niż 1mm^2. Dla takiego przekroju zalecany prąd maksymalny to max 10A, potem przewód zaczyna się szybko przegrzewać. 10A przy 230V daje nam 2,3 kW mocy pobieranej. Przy dobrych wiatrach 3 mikrofale włączone w tym samym czasie są w stanie doprowadzić do stopienia się przewodu przedłużacza. A ponieważ jak sam zauważyłeś typowe zabezpieczenie to 16A na obwód to nie uchroni cię ono przed spaleniem przedłużacza. Kolejna sprawa to charakterystyka zabezpieczenia - typowo zabezpieczenie automatyczne do gniazdek dobierane jest w charakterystyce B. Oznacza to że zadziałanie szybkie zabezpieczenia następuje przy 3 do 5 krotności prądu znamionowego tj. w przypadku zabezpieczenia B16 mówimy o 48 do 80 Amper. W przypadku mniejszych prądów za rozłączenie obwodu odpowiada człon termiczny, a jego czas zadziałania liczony jest w minutach. Do daje wystarczająco dużo czasu żeby 5 włączonych kuchenek mikrofalowych zapaliło ci kuchnię.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
9 maja 2022 o 2:11

@Dystion: Zyski czasowe macie straaaaszneeee... Przyjmując trasę 3000km, 9h dzień pracy, prędkość wolniejszego zestawu 89 km/h, prędkość szybszego zestawu 90 km/h i zakładając że zestawy ruszają od razu z maksymalną prędkością i zatrzymują się w miejscu i nie zabijają przy tym kierowców obliczenia wyglądają następująco: 3000(km)/89(km/h)=33,7(h) 3000(km)/90(km/h)=33,3(h) 33,3(h)/9(h)=3,7 33,7(h)-33,3(h)=0,4(h) 0,4(h)*60=24(min) 0,4(h)*90(km/h)=36(km) Podsumowując - w idealnych warunkach 1 km/h różnicy da wam 24 minuty (36 km) jazdy ekstra w stosunku do wolniejszego kolegi, a cała trasa zajmie wam 33,3 h (zaokrąglone w bardziej korzystny dla was sposób - krótszy czas) czyli 3,7 dni pracy (trwających 9h). I to jest absolutne maksimum jakie możecie uzyskać. W warunkach rzeczywistych ta różnica będzie jeszcze mniejsza. W miesiącu w idealnych warunkach jesteście w stanie ugrać około 2h 15 minut zysku. Jeżeli walczycie o takie marginalne zyski czasowe to w celu ograniczenia spalania, a tym samym czasu spędzonego na tankowaniu, proponuję przestać korzystać z klimatyzacji i ograniczyć używanie elektroniki do minimum. To powinno dać wam kolejne 20 minut w skali miesiąca.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 marca 2022 o 8:12

@Grav: Odpowiedzią na to jest żółta strefa połączona z kamerą. Wszystko co po zmianie świateł zostaje na skrzyżowaniu dostaje mandat jak za wjazd na czerwonym.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
17 marca 2022 o 19:25

Z kilku powodów pozwolę sobie być sceptykiem. Po pierwsze - roaming na poziomie operatora jest domyślnie włączony. Zmiany ustawień roamingu od wielu lat dokonuje się w menu telefonu. Jedyna opcja, żeby zablokować roaming na poziomie sieci to złożyć wniosek przez infolinie, bądź kanałami online operatora. Po drugie - zgodnie z konwencjami międzynarodowymi połączenia na numery alarmowe wykonywane są bezpłatnie siecią o najlepszym zasięgu, niezależnie od stanu roamingu, stanu konta, obecności karty sim, czy blokad telefonu. Historia przedstawiona w democie mogła mieć taki właśnie przebieg w bardzo ograniczonej liczbie przypadków: - telefon jest uszkodzony - moduł radiowy telefonu jest niekompatybilny z częstotliwościami sieci w danym kraju - telefon znajdował się poza zasięgiem sieci z którymi operator ma umowy roamingowe, a w przypadku telefonu po karetkę poza zasięgiem jakiejkolwiek sieci Na żadne z powyższych operator nie ma wpływu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 marca 2022 o 13:13

@szafa: W statystykach policyjnych nie istnieje pojęcie zbyt szybkiej jazdy. Istnieje za to "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu". Te dwa pojęcia nie są ze sobą tożsame. Można argumentować, że do warunków ruchu zaliczają się również twoje umiejętności, więc w każdym przypadku w którym dochodzi do zdarzenia drogowego sprawca nie dostosował prędkości do warunków ruchu. Gdyby to zrobił do zdarzenia by po prostu nie doszło. Teraz pozwolę sobie wkleić bezpośrednie cytaty z raportu za rok 2021. Na prostych odcinkach dróg wystąpiło 13 261 wypadków. Kolejnym szczególnie niebezpiecznym miejscem są skrzyżowania z drogą z pierwszeństwem przejazdu, na ich obszarze miało miejsce 5 896 wypadków, śmierć poniosły 302 osoby, a obrażeń ciała doznały 7 053 osoby. Główne przyczyny wypadków na prostych odcinkach to: - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - 2 546 wypadków, - nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu - 1 843 wypadki, - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu - 1 255 wypadków, - niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami – 1 138 wypadków, - nieprawidłowe wyprzedzanie - 691 wypadków. Główne przyczyny wypadków na skrzyżowaniach z pierwszeństwem przejazdu to: - nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu - 3 135 wypadków, - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu - 596 wypadków, - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - 430 wypadków. W 2021 roku zdecydowana większość wypadków miała miejsce na drogach jednojezdniowych, dwukierunkowych – zdarzeń tych było 18 245, co stanowi 80,0% wszystkich wypadków, zginęło w nich 1 927 osób (85,8% ogółu zabitych), a 21 014 osób zostało rannych (79,6% ogółu rannych). Główne przyczyny wypadków występujących na drogach jednojezdniowych dwukierunkowych to: - nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu - 4 607 wypadków, - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - 4 387 wypadków, - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu - 1 612 wypadków, - niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami - 1 133 wypadki, - nieprawidłowe wyprzedzanie - 957 wypadków. Główne przyczyny wypadków występujących na drogach o dwóch jezdniach jednokierunkowych to: - nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu - 686 wypadków, - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - 476 wypadków, - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu - 356 wypadków, - niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami - 256 wypadków, - niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej - 216 wypadków. W 2021 roku z winy kierujących pojazdami powstały 20 623 wypadki (co stanowi 90,4% ogółu). W wyniku tych zdarzeń śmierć poniosło 1 909 osób (85,0%), a 24 307 zostało rannych (92,0 %). Głównymi przyczynami wypadków było: - nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu – 5 566 wypadków, - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu – 5 254 wypadki, - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych – 2 099 wypadków. Patrząc na te dane można stwierdzić, że nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu staje się powoli główna przyczyną wypadków w Polsce. Śmiem argumentować, że gro sprawców tego typu wypadków poruszała się z prędkościami zgoła przepisowymi. Moim zdaniem głównym źródłem wypadków jest "brak wyobraźni" - nieumiejętność przewidywania konsekwencji zachowań na drodze wraz brakiem umiejętności planowania manewrów oraz przeświadczeniem, że przecież nic się nie stanie. Dokładnie ten zestaw cech łączy kierowców wsiadających za kierownicę po alkoholu, młodych gniewnych, kierowców w stylu jeżdżę wolno ale bezpiecznie ale jakoś miałem wypadek, rowerowe kamikaze i pieszych samobójców. Paradoks polega na tym, że im bezpieczniejsza będzie jazda samochodem tym częściej brak wyobraźni będzie występował u kierujących. To właśnie dlatego zbicie liczby wypadków do zera będzie praktycznie niemożliwe bez wprowadzenia pojazdów autonomicznych. TLDR - zabija nas myślenie, że poruszanie się jest bezpieczne.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
14 marca 2022 o 22:54

@ann87: W maku nigdy nie pracowałem, ale jestem na 90% pewien, że tak właśnie jest. Jak to jest, że zawsze cała historia zaczyna się od wprowadzenia ułatwiającego życie klienta rozwiązania, a potem jakiś mikromenadżer (ten typ co mówiłby pracownikom jak trzymać "instrument" żeby na nim "zagrać") wpada na pomysł żeby zrobić z tego metrykę. Potem następuje śrubowanie norm, a w momencie gdy stają się one nie do przeskoczenia zaczyna się, moim zdaniem uzasadnione, obchodzenie systemu przez pracowników. Kończy się to na tym, że wszyscy są zirytowani: pracownicy - bo muszą kombinować a klienci się złoszczą, klienci - bo system nie działa tak jak powinien co rodzi więcej problemów niż jak systemu nie było i menedżerowie - bo pracownicy kombinują, metryki szlag trafił i nie będzie premii za innowacyjność.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
14 marca 2022 o 22:36

@Crannberry: Jak dla mnie to on nie posiadał gotowości psychicznej do posiadania uprawnień w ogóle. Zdiagnozowane upośledzenie zdolności myślenia przyczynowo-skutkowego powinno uniemożliwiać posiadanie uprawnień do samodzielnego prowadzenia pojazdów.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 lutego 2022 o 23:09

@Samoyed: Po pierwsze - byłbym wdzięczny gdybyś nie zmieniał słów które napisałem. "Zamieszkalym w Warszawie od jakiegos czasu" to nie to samo co "Zamieszkały od długiego czasu w Warszawie". Z rozmów które prowadziliśmy wynika, że mówimy co najmniej o 20 latach, a bardzo prawdopodobne jest, że w Warszawie się urodził i wychował. Ponieważ nie potwierdziłem tych informacji na piśmie staram się być ostrożny w swoich osądach. Po drugie - nie patrzę na kierowców przez pryzmat tablic rejestracyjnych, tylko stylu jazdy i miejsca gdzie ich spotykam. Rozumiem, że jak ktoś ma samochód na tablicach dajmy na to na przykład z Krakowa, ale robi co najmniej 80 km dziennie po Warszawie od 3 lat, to nie jest warszawskim kierowcą. Pozwolę sobie nieco sarkastycznie zapytać: to ile pokoleń musi upłynąć, żeby zasłużyć na to zaszczytne miano? Po trzecie - podchodzenie do tematu na zasadzie, że wszystko co złe to słoiki/prowincjusze, a ja jestem stąd i mnie to nie dotyczy to tylko mentalne usprawiedliwianie siebie, które niestety szybko prowadzi do nasilenia patologii. Pewne zachowania na drogach nie biorą się z powietrza - to obecni kierowcy "uczą" ludzi świeżo po prawie jazdy i przyjezdnych. Paradoksalnie jeżeli w danym mieście postawa większości kierowców premiuje zachowania patologiczne na drodze to jedną dróg rozwiązania problemu może okazać się ściągnięcie takiej ilości kierowców napływowych żeby zachowania te zasadniczo przestały być nagradzane (zamieńmy wcisnę się - będę szybciej na wpuszczę go - będziemy szybciej). Mało tego - kiszenie się w kółku wzajemnej adoracji może prowadzić wręcz do rozprzestrzeniania się złych wzorców na zasadzie: "jeżdżę po Warszawie, więc jeżdżę dobrze, nie to co jakaś prowincja". Brzmi znajomo? @Jorn: Z jednej strony z homogenizacją stylu jazdy kierowców w Polsce (niekoniecznie zmierzającą w dobrym kierunku) masz rację, z drugiej próba jazdy po drogach innego dużego miasta często kończy się swoistym szokiem kulturowym (o boże jak oni tu jeżdżą), który nie powinien mieć miejsca gdybyśmy wszyscy poruszali się po drogach dokładnie tak samo. Zjawisko wykształcania się lokalnych stylów jazdy moim zdaniem powiązane jest ściśle ze sposobem jakim kształcimy się na kierowców. Wielu świeżych kierowców ma tendencję przez długi czas poruszać się tylko i wyłącznie po swoim rodzinnym mieście i okolicach - nabędę umiejętności w miejscu które znam to wybiorę się gdzieś dalej. Niestety jesteśmy tak śmiesznie zbudowani, że ucząc się na ograniczonym zestawie danych, świetnie się tych danych nauczymy na pamięć, ale niekoniecznie taki był cel tego ćwiczenia. Możemy kilka lat codziennie rzucać piłką do kosza, ale nie uczyni z nas to gwiazdy NBA. W ruch drogowy przykładem takiego trenowania niewłaściwych rzeczy jest kierowca, który trasę z pracy do domu pokona "z zamkniętymi oczami", ale jak zamkną ulicę którą jeździł do tej pory, to tętno poziom 220 i totalna panika. Ze świeżymi kierowcami jest jak z dziećmi uczącymi się języków. Im wcześniej zaczynają się uczyć różnych języków, tym łatwiej im w przyszłości przyswajać następne. W przypadku kierowców "obycie" w większej ilości "obcych" miejsc przenosi nacisk z nauki opartej na miejscach (tu skręcam w prawo, na następnym w lewo, potem nie przekraczać 30) do świadomej nauki opartej na wyciąganiu wniosków (muszę bardziej patrzeć na znaki i linie bo znowu przegapię zjazd). Technicznie rzecz biorąc pewne modyfikacje procesu szkolenia i egzaminowania kierowców (brak tras egzaminacyjnych, egzamin zdawany w losowo wybranym okolicznym mieście) powinny znacząco poprawić umiejętności przeciętnego kierowcy, przede wszystkim zdolność wyciągania wniosków, umiejętność przewidywania sytuacji na drodze i planowania manewrów.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
5 lutego 2022 o 18:46

Pozwolę sobie dołożyć swoje trzy grosze w temacie stylu jazdy kierowców z Warszawy i okolic. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że od paru miesięcy jestem warszawskim słoikiem. W swojej karierze zawodowej miałem okazję przemierzyć za kierownicą różnych pojazdów wiele krajów europejskich - od Francji, aż po Rumunię. Po Warszawie jeździ mi się źle. Dopiero po odbyciu delegacji w Niemczech, w trakcie której kierowcą był mój współpracownik zamieszkały od długiego czasu w Warszawie zrozumiałem fenomen kierowców z tego miasta. Stanowi o nim dość wybuchowa mieszanka cech charakteru i spojrzenia na świat. Przeciętny kierowca warszawski swoim samochodem porusza się jakby był sam na drodze, a czynność prowadzenia pojazdu była gdzieś na końcu listy priorytetów w danym momencie. Potrafią tak odlecieć za kierownicą, że nie zwracają uwagi na linie, znaki drogowe, pieszych, samochody, czy nawet to gdzie się aktualnie znajdują i gdzie mają skręcić. Jednocześnie są przekonani o tym, że są świetnymi kierowcami, doskonale znają przepisy i są ponad to co się wokół nich dzieje, a ich czas jest święty. Oświecenie w tej materii nastąpiło za sprawą kolegi który pokonując trzy razy tą samą trasę z hotelu w Niemczech, dokładnie w tym samym miejscu wyskakiwał pod prąd na lewy pas, myśląc że ma do czynienia z dwoma pasami w tym samym kierunku. Zapytany o to dlaczego to zrobił stwierdził, że w Warszawie tak właśnie jest i że drogi są słabo oznakowane. Kiedy zwróciłem mu uwagę że robi to trzeci raz dokładnie w tym samym miejscu powiedział, że nie ma czasu się rozglądać dookoła. Notoryczne było przesypianie zielonego, żeby za chwilę ruszyć z piskiem opon, czy też wyrywanie się do wyprzedzania na autostradzie połączone z cięciem przez dwa i więcej pasów do zjazdu. Nawigacja (wbudowana w samochodzie) jego zdaniem nigdy nie pokazywała właściwej drogi i ogólnie źle go prowadziła. Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że nastąpiły zmiany w organizacji ruchu (świeże linie na drodze, zasłonięte znaki) i mapy mogą być nieaktualne bo obowiązkiem producenta jest aktualizować je 5 razy dziennie. Jednocześnie nie poświęcił 5 minut na skonfigurowanie telefonu z samochodem, żeby mieć aktualne mapy, a moje próby podpowiadania następnego manewru zbywał tylko stwierdzeniem, że aż tak źle to on nie jeździ, żeby go trzeba było prowadzić. Od czasu tego wyjazdu widzę echa tego wszystkiego w zachowaniu wielu kierowców z naszego stołecznego miasta. W uporczywej jeździe niewłaściwym pasem połączonej z nagłym odbiciem w zjazd. We wciskaniu się w korek na ostatnich metrach blokując przy tym pas który mógłby poruszać się normalnie. W próbie wyprzedania zawsze i wszędzie, nawet jeżeli widać że nie bardzo jest sens. Dopóki jakakolwiek próba konstruktywnej krytyki będzie traktowana jako bezpodstawny atak, nie ma co liczyć na zmiany w tej materii. Nie zanosi się więc, żeby w najbliższym czasie było lepiej.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 stycznia 2022 o 0:22

@marcelka: Jako ktoś kto spędził prawie 10 lat życia na 10 m2 z przyległościami (wynajęty pokój + dostęp do kuchni i łazienki) muszę powiedzieć, że takie mikrokawalerki to niestety Pato przez duże P. Takie małe przestrzenie życiowe sprawdzają się tylko w dwóch przypadkach: - osobniki prowadzące ascetyczny tryb życia z głęboko rozwiniętym OCD na punkcie organizacji i porządków. - osobniki które 90% czasu spędzają poza domem, gdzie po powrocie tylko padają na łóżko się przespać i wczesnym rankiem wychodzą. Takie małe przestrzenie przy posiadaniu więcej niż kilku przedmiotów codziennego użytku zaczynają wymagać absolutnej dyscypliny organizacji i utrzymania porządku. Posiadanie jakichkolwiek hobby i pasji zamiast być odskocznią psychiczną zaczyna doprowadzać do szewskiej pasji. Mnie jako miłośnika dłubania w technologiach (elektronika, druk 3d, inżynieria wsteczna) przestoje wynikłe z konieczności dostania się do potrzebnego komponentu, czy narzędzia doprowadzały wręcz do stanu wrzenia. A jeżeli chociaż raz ugniemy się pod presją czasu, lenistwa, czy też własnej frustracji to raz wprowadzony bałagan ma tendencje do wykładniczego wręcz wzrostu. Organizacja tak małych przestrzeni życiowych wymaga również co najmniej bardzo kreatywnego podejścia do tematu, przy czym większość naprawdę fajnych i praktycznych rozwiązań jest niestety stosunkowo droga. Chcąc na takie 10 m2 wcisnąć jeszcze kuchnię i łazienkę to worek pieniędzy może być mało, przy czym mówimy raczej o stosowaniu rozwiązań rodem z kamperów takich jak kibel pod prysznicem (bo to tylko 1 m2 zamiast 2), czy też malutka kuchenka skrzyżowana ze zlewem. Do tego dochodzą na problemy typu moje ciuchy walą wczorajszym obiadem, a po prysznicu woda skrapla się na monitorze, których rozwiązanie nie jest tanie a przy tym wymaga poświęcenia części dostępnej przestrzeni. Ktoś zapyta jak wytrzymałem w takim miejscu prawie dziesięć lat. Odpowiedź jest prosta - zaliczałem się do drugiego typu. Moja praca zajmowała mi tyle czasu i była na tyle wyczerpująca, że wracałem do domu, brałem prysznic i padałem spać. Rano wstawałem i od razu do pracy. Okupiłem to co najmniej kilkoma epizodami depresyjnymi w których powstaniu moje 10 m2 miało znaczący udział - wszystko zajmuje niewspółmiernie dużo czasu, hobby nie daje przyjemności, cały czas wolny spędzam na porządkowaniu i organizowaniu, ciężko kogokolwiek zaprosić, nie można nawet kupić sobie czegoś fajnego (bo nie ma tego gdzie trzymać).

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
27 października 2021 o 20:39

Firma kurierska ze strzałką między literkami to w polskich realiach tak leci w kulki, że szkoda gadać. Oczekiwałem niezbędnej do wyjazdu służbowego paczki ze stanów - nadawca wybrał właśnie ich, jako że w stanach mają całkiem niezłą renomę. Paczka w kilka dni dotarła do Polski i tu zaczął się cyrk. Najpierw ją wcieło ją z trackingu. Potem zaczęła się opóźniać w transporcie. Jak już wiadomo było, że przed wyjazdem nie dotrze skorzystałem z opcji i przekierowałem ją na adres pod którym będę dostępny w trakcie wyjazdu (hotel). W trakcie wyjazdu paczki ani widu, ani słychu. Zapadła decyzja o skróceniu wyjazdu - bez zawartości nie ma co siedzieć dłużej. Dzień przed planowanym powrotem (czwartek) telefon od kuriera - próbuje doręczyć paczkę na mój adres domowy, ale brakuje numeru mieszkania. Nosz w p... Poinformowałem kuriera, że przed weekendem paczki odebrać nie dam rady i zapytałem jakie mam opcje. Zaproponowano opóźnienie doręczenia do poniedziałku. Na propozycję przystałem bo odpadał dojazd do oddziału firmy kurierskiej i inne kombinacje. W poniedziałek paczki nie ma - dobra, kurier mógł być zawalony zleceniami po weekendzie i nie dotarł. We wtorek dzwoni do mnie recepcje hotelu w którym przebywałem, że mają paczkę na moje nazwisko. Nosz niech to strzeli. Koniec końców zamówiłem kuriera z etykietą adresową na swój koszt i w ciągu niecałych 48 godzin maiłem paczkę u siebie. Cała sytuacja miała miejsce około miesiąca czasu temu - paczka nadal widnieje w ich systemie jako przygotowana do wydania kurierowi. Moja rada - unikać X-ów jak ognia. A jak się ta sztuka nie uda to w żądnym wypadku nie używać dostępnych opcji zarządzania paczką bo wam ją wsyśnie bezpowrotnie w czarną dziurę organizacyjnego burdelu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
15 października 2021 o 2:24

@icooz: Przeczytałem historię, przeczytałem twoje wyjaśnienie i tak sobie myślę, że może to udar. Na szczęście jednak nie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 października 2021 o 15:14

@Ohboy: Tu nie jest mowa o pojedynczych kurierach. Tu mamy rozgrywkę na wyższych szczeblach - to kierowcy ciężarówek krążący miedzy sortowniami. Takie zachowania wyjaśniają dlaczego np. paczka z Warszawy do Krakowa jedzie przez Gdańsk i świadczą o tym, że niestety w firmie panuje brzydko mówiąc burdel i taka sytuacja jest akceptowana.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
20 lipca 2021 o 21:16

@timi14: Nie, ale jak ktoś ci powie że cię strzeli w pysk za dwanaście sekund, a dostaniesz w dwie to raczej intuicyjnie zauważysz różnicę. No chyba że faktycznie tego nie ogarniasz, ale wtedy przygotuj się na serię mandatów za nietrzymanie odległości od poprzedzającego pojazdu (jak ty sobie biedny odmierzysz te 3 sekundy). Ja jestem w stanie nawet uwierzyć że chłop dojechał ci na zad w ciągu tych dwóch sekund, ale wtedy założenia sytuacyjne są trochę inne - zmieniłeś pas wciskając się komuś jadącemu koło 180 km/h (z doświadczenia bardzo typowa prędkość napinaczy na autostradach) na jakieś 20-25 metrów przed maskę. A jak przy tym wszystkim odniosłeś wrażenie, że chłop jeszcze przyspieszył to najprawdopodobniej nie ogarniasz lusterek asferycznych w swoim bolidzie (efekt zoom-a przy przesuwaniu się obiektu z krawędzi do środka lusterka).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 lipca 2021 o 14:18

@timi14 A wziąłeś pod uwagę że im krótszy czas tym na większego kłamcę wychodzisz? Zamknięcie dystansu 200 metrów zajmuje jakieś 12 sekund przy różnicy prędkości 60 km/h. Z całym szacunkiem bardziej uwierzę w złą ocenę odległości z twojej strony i ordynarne wepchnięcie się przed maskę.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
19 lipca 2021 o 15:28

Powiem szczerze, że albo większość z tych opowieści to bajki, albo kolega Timi ma problem z odbieraniem otaczającej go rzeczywistości. Absolutne mistrzostwo świata to pokonanie około 200 metrów w 2 sekundy - przy tych danych otrzymujemy coś koło 350 km/h różnicy prędkości. Więc albo nasz autor spotkał na autostradzie samolot (większość samolotów ładuje z prędkościami dużo niższymi niż 450 km/h), albo ma problem z oceną odległości, czasu bądź też nie ogarnia lusterek.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
1 lipca 2021 o 20:48

@nyktimene: Jeżeli sprzęt do podnoszenia nie jest bezpieczny, to nie jest bezpieczny niezależnie od obciążenia. A nieważne badania techniczne mogą oznaczać że ktoś nie dopełnił formalności jak i to, że urządzenie 8 lat temu nie spełniło wymagań dopuszczenia. Ergo obsługa sprzętu postępowała nieodpowiedzialnie przez osiem lat i dopiero jak przyszło wykonać poważniejsze prace to obleciał ich strach przed potencjalnymi konsekwencjami. Podsumowując - pracownicy powinni odmówić wykonania czynności jakieś osiem lat wcześniej.

« poprzednia 1 2 3 następna »