Profil użytkownika

OSP ♂
Zamieszcza historie od: | 13 lutego 2012 - 14:42 |
Ostatnio: | 10 maja 2022 - 17:21 |
- Historii na głównej: 73 z 114
- Punktów za historie: 35222
- Komentarzy: 257
- Punktów za komentarze: 1732
Historia z sąsiedniej gminy.
Pali się dom w głębi wsi. Do tego domu dojeżdża się przez podwórze innego lub przez pola (ok. 2 km drogi do nadłożenia przez grząską drogę). Strażacy oczywiście skorzystali z krótszej drogi. Nie spodobało się to sąsiadowi pogorzelca, człowiekowi, któremu jagodzianka na kościach dokumentnie już rozpuściła mózg.
Wysilił on ocalałe komórki mózgowe i wymyślił jak zemścić się na strażakach.
Otóż zawiadomił policję, że do akcji przyjechali pijani strażacy. Policjanci niestety musieli zareagować. Przyjechali i wzywali do siebie na dmuchanie kolejne jednostki. Opóźniło i zdezorganizowało to niestety akcję strażacką.
Wszyscy strażacy byli trzeźwi.
Pali się dom w głębi wsi. Do tego domu dojeżdża się przez podwórze innego lub przez pola (ok. 2 km drogi do nadłożenia przez grząską drogę). Strażacy oczywiście skorzystali z krótszej drogi. Nie spodobało się to sąsiadowi pogorzelca, człowiekowi, któremu jagodzianka na kościach dokumentnie już rozpuściła mózg.
Wysilił on ocalałe komórki mózgowe i wymyślił jak zemścić się na strażakach.
Otóż zawiadomił policję, że do akcji przyjechali pijani strażacy. Policjanci niestety musieli zareagować. Przyjechali i wzywali do siebie na dmuchanie kolejne jednostki. Opóźniło i zdezorganizowało to niestety akcję strażacką.
Wszyscy strażacy byli trzeźwi.
Ocena:
704
(762)
zarchiwizowany
Skomentuj
(9)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jako że nasza stara szopka w kościele jest już raczej nie reprezentatywna, postanowiliśmy jako strażacy zrobić nową. Ustaliliśmy wszystko z proboszczem. Ksiądz postanowił w związku z tym kupić nowe figury, a my mieliśmy wybudować szopkę.
Mieliśmy parę lat wcześniej kilka sosen na dziedzińcu remizy, ale się nam nie podobały i ścięliśmy je, a drzewo zmagazynowaliśmy na strychu. Teraz się przydały. Resztę potrzebnych rzeczy kupiliśmy, a potrzebny sprzęt przynieśliśmy z domu.
Żaden z nas strażaków nie jest stolarzem, więc zbudowanie szopki nam trochę zeszło. Ostatniego dnia, żeby uczcić koniec osuszyliśmy dwie 0,7 l na 5. Ktoś to zauważył i w wieś poszła plotka:"Strażaki nie robią szopki tylko piją, a jak robią to na pewno do Świąt nie skończą."
A szopka stoi już w kościele za zasłoną.
Mieliśmy parę lat wcześniej kilka sosen na dziedzińcu remizy, ale się nam nie podobały i ścięliśmy je, a drzewo zmagazynowaliśmy na strychu. Teraz się przydały. Resztę potrzebnych rzeczy kupiliśmy, a potrzebny sprzęt przynieśliśmy z domu.
Żaden z nas strażaków nie jest stolarzem, więc zbudowanie szopki nam trochę zeszło. Ostatniego dnia, żeby uczcić koniec osuszyliśmy dwie 0,7 l na 5. Ktoś to zauważył i w wieś poszła plotka:"Strażaki nie robią szopki tylko piją, a jak robią to na pewno do Świąt nie skończą."
A szopka stoi już w kościele za zasłoną.
Ocena:
124
(204)
Miałem niedawno gościa ze Stanów. Przyjechał do mnie kumpel na wymianę zagraniczną.
Podczas jego pobytu wybuchł pożar stodoły w sąsiedniej wsi, więc obaj z ojcem pobiegliśmy do remizy. Po 25 min zebraliśmy się i wyjechaliśmy. Akcja trwała jakieś 5 godzin.
Po powrocie kumpel zaczął się mnie pytać, co się stało, że tak pobiegliśmy. Postarałem się mu jak najlepiej wytłumaczyć, że jestem strażakiem ochotnikiem. Wszystko było ok, dopóki nie powiedziałem, że to na zasadzie wolontariatu (owszem dostajemy wynagrodzenie za czas spędzony na akcji, ale większość jednostek, w tym moja, przeznacza te pieniądze na sprzęt), wtedy dowiedziałem się że jestem ostatnim frajerem, który naraża swoje życie za darmo.
Podczas jego pobytu wybuchł pożar stodoły w sąsiedniej wsi, więc obaj z ojcem pobiegliśmy do remizy. Po 25 min zebraliśmy się i wyjechaliśmy. Akcja trwała jakieś 5 godzin.
Po powrocie kumpel zaczął się mnie pytać, co się stało, że tak pobiegliśmy. Postarałem się mu jak najlepiej wytłumaczyć, że jestem strażakiem ochotnikiem. Wszystko było ok, dopóki nie powiedziałem, że to na zasadzie wolontariatu (owszem dostajemy wynagrodzenie za czas spędzony na akcji, ale większość jednostek, w tym moja, przeznacza te pieniądze na sprzęt), wtedy dowiedziałem się że jestem ostatnim frajerem, który naraża swoje życie za darmo.
Bogu na chwałę ludziom pożytek.
Ocena:
711
(881)
zarchiwizowany
Skomentuj
(51)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia z wojska opowiedziana mi przez mojego ojca, czyli jak zasłużyć na 50 km marszobieg w pełnym oporządzeniu.
Ćwiczenia na strzelnicy. Strzelanie z AK-47 seriami.
Wojskowe strzelnice są duże, cały pluton może strzelać jednocześnie. Tak było i tym razem. Na koniec ćwiczeń wydano komendę "W prawo zwrot", no i niestety jeden frajer z prawego końca szeregu, nie dość że nie opuścił broni, to jeszcze pomylił strony i zwrócił się w kierunku kolegów z bronią podniesioną do ramienia. Cały pluton wykonał "Padnij!" z ogromną szybkością.
Baran dostał jako karę ów marszobieg z całym plutonem i dodatkowo mycie korytarza sznurówką.
Ćwiczenia na strzelnicy. Strzelanie z AK-47 seriami.
Wojskowe strzelnice są duże, cały pluton może strzelać jednocześnie. Tak było i tym razem. Na koniec ćwiczeń wydano komendę "W prawo zwrot", no i niestety jeden frajer z prawego końca szeregu, nie dość że nie opuścił broni, to jeszcze pomylił strony i zwrócił się w kierunku kolegów z bronią podniesioną do ramienia. Cały pluton wykonał "Padnij!" z ogromną szybkością.
Baran dostał jako karę ów marszobieg z całym plutonem i dodatkowo mycie korytarza sznurówką.
Wojsko
Ocena:
170
(222)
zarchiwizowany
Skomentuj
(18)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kupiłem sobie dziś świńskie łajno w celu nawożenia grządki. Pełny wóz łajna, czyli ładując musiałem sobie trochę pomachać widłami.
Przyjechałem do domu i zobaczyła mnie sąsiadka. Po chwili przyszła do mnie z pytaniem czy nie oddał bym jej części tego "towaru"("Przecież ma pan więcej niż potrzebuje!"). Gdy powiedziałem, że nie, zostałem okrzyknięty chamem i prostakiem. Chwilę potem przychodzi jej syn - byczek z siłowni. Też chce to samo. Grozi że mnie pobije jeśli nie dam. Pokazuję mu "figę" i dalej spokojnie rozmiatam gnój po grządce.
Młody wyciąga spory(ostrze ponad 15cm)nóż. No cóż, ma nóż, to się go pytam: "Umiesz rzucać tym nożem? Jak nie, to ...(uciekaj stąd szybko)". Na jego szczęście się ulotnił.
Przyjechałem do domu i zobaczyła mnie sąsiadka. Po chwili przyszła do mnie z pytaniem czy nie oddał bym jej części tego "towaru"("Przecież ma pan więcej niż potrzebuje!"). Gdy powiedziałem, że nie, zostałem okrzyknięty chamem i prostakiem. Chwilę potem przychodzi jej syn - byczek z siłowni. Też chce to samo. Grozi że mnie pobije jeśli nie dam. Pokazuję mu "figę" i dalej spokojnie rozmiatam gnój po grządce.
Młody wyciąga spory(ostrze ponad 15cm)nóż. No cóż, ma nóż, to się go pytam: "Umiesz rzucać tym nożem? Jak nie, to ...(uciekaj stąd szybko)". Na jego szczęście się ulotnił.
Ocena:
150
(244)
Dzisiaj odwiedzili mnie policjanci z nakazem przeszukania w związku z podejrzeniem o nielegalną produkcję alkoholu.
Nie znaleźli nic, oprócz 50-litrowej butli wina i kilkunastu butelek po wódce pełnych wina. Oczywiście w butli młode winko. W związku z tym, że nic nie znaleźli, przeprosili i zapytali kto mógłby na mnie naskrobać donos i jeszcze zrobić mi parę fotek jak zbieram puste butelki.
Fajnie mieć dobrych sąsiadów.
Nie znaleźli nic, oprócz 50-litrowej butli wina i kilkunastu butelek po wódce pełnych wina. Oczywiście w butli młode winko. W związku z tym, że nic nie znaleźli, przeprosili i zapytali kto mógłby na mnie naskrobać donos i jeszcze zrobić mi parę fotek jak zbieram puste butelki.
Fajnie mieć dobrych sąsiadów.
Sąsiedzi
Ocena:
587
(679)
Piekielność naszych władz gminy.
Jak pewnie niektórym wiadomo, moja jednostka ma jedynie "Żuka", który to staruszek wiernie nam służy w dość częstych akcjach strażackich (3 miejsce w gminie pod względem ilości wyjazdów, wyżej tylko KSRG). Władze gminy w osobie wójta i rady gminy w końcu mają spełnić obietnice (lepszy wóz jest obiecywany od 8 lat).
Więc my jako jednostka mieliśmy poszukać sobie wozu w granicach 100 tys. złotych. Znaleźliśmy firmę pod Lublinem zajmującą się sprowadzaniem wozów zza granicy i ich karosacją. Już wszystko było dograne - firma sprowadziła auto i rozpoczęła prace nad karosacją i wystartowała jako jedyna w przetargu, a tu nasz "kochany" wójt nie podpisał umowy z firmą.
Dlaczego? Bo znajomy wójta ma komis samochodów ciężarowych i chce dostarczyć nam auto, a przy tym sporo zarobić (oficjalna wersja to: wójt chce wspierać lokalnych przedsiębiorców).
Jak pewnie niektórym wiadomo, moja jednostka ma jedynie "Żuka", który to staruszek wiernie nam służy w dość częstych akcjach strażackich (3 miejsce w gminie pod względem ilości wyjazdów, wyżej tylko KSRG). Władze gminy w osobie wójta i rady gminy w końcu mają spełnić obietnice (lepszy wóz jest obiecywany od 8 lat).
Więc my jako jednostka mieliśmy poszukać sobie wozu w granicach 100 tys. złotych. Znaleźliśmy firmę pod Lublinem zajmującą się sprowadzaniem wozów zza granicy i ich karosacją. Już wszystko było dograne - firma sprowadziła auto i rozpoczęła prace nad karosacją i wystartowała jako jedyna w przetargu, a tu nasz "kochany" wójt nie podpisał umowy z firmą.
Dlaczego? Bo znajomy wójta ma komis samochodów ciężarowych i chce dostarczyć nam auto, a przy tym sporo zarobić (oficjalna wersja to: wójt chce wspierać lokalnych przedsiębiorców).
Ocena:
636
(674)
Historia z przed kilku lat.
Były spore opady śniegu w październiku. Śnieg połamał sporo drzew przy drogach, które się przez to poblokowały. Moja jednostka razem z jednostką z KSRG została skierowana do oczyszczania drogi wojewódzkiej. Szybko oczyściliśmy jeden pas, żeby w miarę udrożnić trasę. Potem oni pojechali na drugi koniec i czyścimy pas, w międzyczasie kierując ruchem.
Na drodze było kilka zakrętów tak więc nie widzieliśmy się i korzystaliśmy z radiostacji. Chłopaki właśnie oczyściły jakieś 50 m drogi za zakrętem i dostałem przez radio informację żebym wstrzymywał samochody z mojej strony, ja opisałem jak wygląda ostatni samochód (marka i kolor).
Nagle zza zakrętu wyskakuje mercedes jadący min. 100 km/h, na moje próby zatrzymania zareagował pokazaniem środkowego palca, ledwo zdążyłem przed nim uskoczyć. Po wywołaniu jednostki z KSRG ustaliliśmy, że po minięciu ich przez wcześniej opisane auto, postawią swojego Stara 266 w poprzek drogi blokując ją i wytłumaczą rajdowcy (najlepiej ręcznie) dlaczego jest idiotą. Merc był na warszawskich blachach.
Były spore opady śniegu w październiku. Śnieg połamał sporo drzew przy drogach, które się przez to poblokowały. Moja jednostka razem z jednostką z KSRG została skierowana do oczyszczania drogi wojewódzkiej. Szybko oczyściliśmy jeden pas, żeby w miarę udrożnić trasę. Potem oni pojechali na drugi koniec i czyścimy pas, w międzyczasie kierując ruchem.
Na drodze było kilka zakrętów tak więc nie widzieliśmy się i korzystaliśmy z radiostacji. Chłopaki właśnie oczyściły jakieś 50 m drogi za zakrętem i dostałem przez radio informację żebym wstrzymywał samochody z mojej strony, ja opisałem jak wygląda ostatni samochód (marka i kolor).
Nagle zza zakrętu wyskakuje mercedes jadący min. 100 km/h, na moje próby zatrzymania zareagował pokazaniem środkowego palca, ledwo zdążyłem przed nim uskoczyć. Po wywołaniu jednostki z KSRG ustaliliśmy, że po minięciu ich przez wcześniej opisane auto, postawią swojego Stara 266 w poprzek drogi blokując ją i wytłumaczą rajdowcy (najlepiej ręcznie) dlaczego jest idiotą. Merc był na warszawskich blachach.
Polskie drogi
Ocena:
506
(616)
Konie. My Polacy kochamy konie, jedni bardziej, inni mniej, ale jednak. Rzadko też je krzywdzimy, choć zdarzają się czarne owce.
Mój dziadek miał klacz po przejściach, do której nie wolno było podejść znienacka. Jeśli ktoś do niej tak podszedł, to ona gryzła, a jak mogła to kopała. Była to jednak jej jedyna wada.
Klacz wcześniej należała do kobiety, która niestety wyprowadzała ją na pole na tyle rzadko, że łańcuch którym była przywiązana w stajni wrósł jej w szyję. Baba nie wezwała weterynarza, tylko poprosiła sąsiada aby coś zrobił.
I sąsiad zrobił. Wszedł do stajni i przyskoczywszy znienacka wyrwał łańcuch z szyi konia. I stąd się wzięła fobia tej klaczy.
Mój dziadek miał klacz po przejściach, do której nie wolno było podejść znienacka. Jeśli ktoś do niej tak podszedł, to ona gryzła, a jak mogła to kopała. Była to jednak jej jedyna wada.
Klacz wcześniej należała do kobiety, która niestety wyprowadzała ją na pole na tyle rzadko, że łańcuch którym była przywiązana w stajni wrósł jej w szyję. Baba nie wezwała weterynarza, tylko poprosiła sąsiada aby coś zrobił.
I sąsiad zrobił. Wszedł do stajni i przyskoczywszy znienacka wyrwał łańcuch z szyi konia. I stąd się wzięła fobia tej klaczy.
Ocena:
718
(818)
Pisałem kiedyś o żerowaniu na ludzkiej krzywdzie w skali mikro (pożar stodoły), dziś na rozkładzie skala makro.
Powódź 2010.
Cena worka brezentowego (na piasek) tydzień przed powodzią wynosiła 20gr, a w momencie gdy wiadomo już że jest poważna powódź, jeden worek kosztował 2zł. Zaraz też w bezpośredniej okolicy powodzi zdrożały żywność i środki czystości.
No i materiały budowlane tam gdzie była powódź są do dziś droższe niż 50km dalej.
Powódź 2010.
Cena worka brezentowego (na piasek) tydzień przed powodzią wynosiła 20gr, a w momencie gdy wiadomo już że jest poważna powódź, jeden worek kosztował 2zł. Zaraz też w bezpośredniej okolicy powodzi zdrożały żywność i środki czystości.
No i materiały budowlane tam gdzie była powódź są do dziś droższe niż 50km dalej.
Ocena:
448
(550)