@Allice:
Też kupuję w internecie. Ceny bywają do 70% (!) niższe i ma się gwarancję, że nie były macane.
Większość kosmetyków można już obejrzeć na zdjęciach na różnych blogach, znając kolor podkładu w jednej popularnej firmie bez problemu znajdzie się odpowiednik z oferty innego producenta. Właściwie problem mam tylko ze szminkami - przez mocny kolor ust wyglądają u mnie zupełnie inaczej niż na cudzych zdjęciach :/
@dodolinka:
To nie takie proste. Ochrona chętnie chodzi za Tobą po pustym sklepie, ale NIGDY nie widziałam, żeby reagowała na otwieranie kosmetyków (nie mówię tu o wąchaniu mydła w płynie, ale macaniu szminek i tuszów). Obsługa zresztą też. Co więcej, kilka razy zdarzyło mi się, że ekspedientka na prośbę o wyjaśnienie, jaką szczoteczkę ma dany tusz/jaki kolor ma korektor itp, bo nie ma testera - otwierała pełnowartościowe opakowanie! Przyznaję, sama nie raz zwracałam uwagę innym klientkom, bo obsługa nie reagowała na "mylenie" testerów i nowych opakowań.
@Varanek:
Miałaś bluzę dresową? To normalne, że można Cię było pomylić z obdartą cygańską złodziejką ;)
@JinxMaze
Może przy wejściu do drogerii jak przed klubem powinien stać bramkarz, kontrolujący, czy masz na sobie ubrania wystarczająco drogie, by dostąpić zaszczytu wkroczenia do świątyni piękna, sprzedającej szminki od 30 zł wzwyż?
@kamcik1409:
Jeśli powiedziałaś jej, że chcesz kupić "perfum" - mogła Cię potraktować mało poważnie. W języku polskim jedyną dopuszczalną formą są te perfumy. Więc szukam/używam perfum, chciałam kupić perfumy itp.
@Varanek:
Na forach fanek kosmetyków czytałam o takich sytuacjach - przeważnie w odpowiedzi na skargę kierownik wysyłał grzeczne przeprosiny i kartę zniżkową albo bon. Ale... autorki to w większości posiadaczki różnych złotych kart stałego klienta, więc pewnie ich skargi są traktowane bardziej poważnie. Widziała też kilka tego typu wpisów na facebookowych profilach drogerii.
@yuzuki_87:
Śmiejemy się z nastolatek, pytających w internecie jak ubrać się na zakupy w Sephorze/Douglasie/Zarze, ale czasem mam wrażenie, że w tych sklepach klientów obowiązuje jakiś niepisany dress code. Poruszam się po mieście na rowerze, więc zdarza mi się wejść do sklepu w spodniach zachlapanych do kolan słoną pośniegową breją albo po prostu w ciuchach, których mi nie szkoda. Gdyby wzrok ekspedientek mógł zabijać, padłabym trupem w progu :D
@Pieklik:
Tajemniczego klienta powinno się obsłużyć wzorcowo.
Dzień dobry, czy mogę pomóc, jakby co proszę zapytać, chętnie doradzę, polecam też perfumy X w promocji, płaci pani XX złotych, do zakupów dam Pani próbki, preferuje pani perfumy czy coś z pielęgnacji? itp.
@sla:
Śmiej się... Kiedyś ochroniarz doradzał mi w sprawie lakierów do paznokci. Podeszłam do ekspedientki, pytając czy ten odcień jest kryjący czy mleczny. Na to ochroniarz "jak mleczny to pani lepiej weźmie ten firmy X, kupowałem swojej dziewczynie, sprawdzałem na paznokciach kilka (!) i ten był najładniejszy". Serio. :o
@Yummvi:
To chyba uczyłam się jakiejś zupełnie innej biologii.
Poza tym wiesz, są ludzie którzy nie umieją wkuwać na pamięć i potrzebują najpierw zrozumieć to, czego się uczą.
@mikmas:
Swoją drogą, napisałeś "na osi pasa". Oś pasa to jego środek, więc zupełnie nie wiedziałam o co chodzi ;)
Bardzo często trafiam na takich geniuszy jeżdżąc na rowerze. Wiadomo, rower nie motor, bywa zawalidrogą, ale akurat w mieście w godzinach szczytu jest znacznie szybszy niż auto.
Zawsze znajdą się kierowcy, którzy widząc, że przede mną jest korek, i tak muszą "wyprzedzić", często nie mając nawet miejsca, żeby wcisnąć się między mnie a auto przede mną, więc zamiast wyprzedzić staje/jedzie obok mnie. 30 sekund później legalnie mijam takiego geniusza i cały korek z prawej. I po co to? Podbudowanie ego?
Przez takich ludzi, uczciwi sprzedający też mają przechlapane. Sprzedawałam auto. Prawie jak "Niemiec tylko do kościoła", bo używane raz w tygodniu na zakupy i czasem na wyjazd pod miasto, przebieg bardzo mały jak na ten rocznik. Bezwypadkowy, ot, zdarzyły się jakieś drobne przytarcia parkingowe, zawsze od razu lakierowane. Od nowości garażowany, w pełni sprawny, z zimówkami.
Nikt nie wierzył :(
@olympic:
Ja zrozumiałam to inaczej - autorka chciała się zabezpieczyć przed zarzutem, że oczekiwali prawie nowej "igły" w cenie grata (było trochę historii ludzi, którzy mieli straszne pretensje, że auta do 4 tys zł to nie "Niemiec płakał jak sprzedawał"). Skoro nie napisała o jakichś specjalnych wymaganiach, założyłam, że chodziło o coś na chodzie z 4 kołami i 4 miejscami ;)
@Rak77:
Rozumiem, że ktoś mieszkający na stałe za granicą nie używa polskich znaków. Ale autorka na chybił trafił wybiera te słowa, które pisze poprawnie i te, w których polskie znaki ignoruje. Jest więc "zolc", "glabami", ale "ją się do stołków nie pcham", "szefową się nie zgodziła", "moja znajomą". Brakuje połowy przecinków.
Zdarza się, rozumiem. Ale po pierwsze, jak pisze Rak77, autorka jest nauczycielką, po drugie - błędy mocno utrudniają zrozumienie niektórych zdań (co to są te glaby???).
@Ksarn:
Też uważam, że to ma sens. Wyjaśnia niektóre z jego dziwactw, np. pomysł podkablowania sąsiadów, bo "jak ktoś ma pieniądze, to pewnie skądś je ma" i przekonanie, że on, choć uprzywilejowany - jest tak naprawdę pokrzywdzony. Może jestem bardziej na to wyczulona, bo mój teść też stoi po tej stronie politycznej barykady i zachowuje się niekiedy bardzo podobnie jak teść autorki.
Czegoś tu nie rozumiem.
Albo chłopak był nieprzytomny, ale po chwili odzyskał kontakt z rzeczywistością, albo prawie umarł i trzeba go było reanimować.
@k4be:
"na swojej stronie internetowej" - i tu jest pies pogrzebany. Wykładowcy przeważnie nie mają własnych stron, ani prywatnych, ani na stronie instytutu lub katedry. Nawet gdyby je mieli - 3/4 starszych wykładowców nie umiałoby jej obsłużyć. Administratorem strony jednostki jest w najlepszym wypadku rozgarnięty doktorant, który jest online 24/7, w najgorszym - pani z sekretariatu, dostępna pon-pt, godz. 10-13. Więc czasami mail grupowy (lub jego odpowiednik) jest jedyną drogą, którą można studentom szybko przekazać informacje.
Dotychczas wszystkie grupy, które uczyłam miały maile grupowe. Problemów nie było, nie licząc pojedynczych niepodpisanych maili z niezbyt grzecznie sformułowanymi pytaniami.
@rodzynek2:
Chorzy też nie są bez winy. Często trafiałam na sytuacje, o których wspomniała autorka historii.
Potrzebowałam tylko skierowania na badania, którego nie może wystawić lekarz pierwszego kontaktu. Rejestratorka namówiła lekarza, żeby przyjął mnie poza kolejką, o ile znajdzie czas. Znalazł bez problemu, bo ponad połowa (!) zapisanych na ten dzień nie przyszła. Kolejka wydłuża się dwukrotnie, wykształcony specjalista siedzi w pustym gabinecie a ludzie narzekają, że na wizytę trzeba czekać miesiącami. Tak było o większości specjalistów.
Kary za nieodwołanie wizyty skróciłyby czas oczekiwania na wizytę o połowę.
@Serwuskm:
Och, w Vitkacu! Łaaaaał! Serio??? To niesamowite, tak strasznie zazdraszczamy, całymi naszymi cebulackimi serduszkami, patrząc smutno na nasze chińskie portfeliki z miernej dwoiny definiujące nas jako kosmitów ze świata lepianek i mieszkań socjalnych.
Tak serio - porządny, spory portfel wykonany z solidnej, dobrej jakościowo skóry licowej (w środku i na zewnątrz) można spokojnie kupić za 150 zł. Ale jak zakupy robi się tylko w Vitkacu, można tego nie wiedzieć.
@barbiegirl:
Luksusowym jak na polskie warunki i polskie płace. Średnia pensja we Włoszech jest trzy razy wyższa niż w Polsce, więc trudno się dziwić, że marki uważane tam za trochę lepsze niż sieciówki, u nas stają się luksusowymi.
@ynka:
Głównie wtedy, gdy ma na końcu nie wymawianą samogłoskę. Więc np. Kerry - Kerry'ego, Voltaire - Viltaire'a, ale Disney - Disneya (bo y na końcu jest wymawiane), Kerry - Kerry'ego, ale o Kerrym.
@Katka_43:
To znaczy, że mamy w Polsce nie 4 tys a 13 mln muzułmanów lub ludzi o muzułmańskiej mentalności. Tylu Polaków wg ostatniego spisu powszechnego nie pracuje, a utrzymuje się z różnego rodzaju świadczeń (renty, emerytury, zasiłki itp).
@FikMikfeegiel:
Równie źle kończyły osoby, które protestowały przeciwko niejasnym procedurom konkursów i ich ustawianiu, np. dr Mirosława (Miłka) Stępień, o której swego czasu pisała prasa.
@Allice: Też kupuję w internecie. Ceny bywają do 70% (!) niższe i ma się gwarancję, że nie były macane. Większość kosmetyków można już obejrzeć na zdjęciach na różnych blogach, znając kolor podkładu w jednej popularnej firmie bez problemu znajdzie się odpowiednik z oferty innego producenta. Właściwie problem mam tylko ze szminkami - przez mocny kolor ust wyglądają u mnie zupełnie inaczej niż na cudzych zdjęciach :/
@dodolinka: To nie takie proste. Ochrona chętnie chodzi za Tobą po pustym sklepie, ale NIGDY nie widziałam, żeby reagowała na otwieranie kosmetyków (nie mówię tu o wąchaniu mydła w płynie, ale macaniu szminek i tuszów). Obsługa zresztą też. Co więcej, kilka razy zdarzyło mi się, że ekspedientka na prośbę o wyjaśnienie, jaką szczoteczkę ma dany tusz/jaki kolor ma korektor itp, bo nie ma testera - otwierała pełnowartościowe opakowanie! Przyznaję, sama nie raz zwracałam uwagę innym klientkom, bo obsługa nie reagowała na "mylenie" testerów i nowych opakowań.
@Varanek: Miałaś bluzę dresową? To normalne, że można Cię było pomylić z obdartą cygańską złodziejką ;) @JinxMaze Może przy wejściu do drogerii jak przed klubem powinien stać bramkarz, kontrolujący, czy masz na sobie ubrania wystarczająco drogie, by dostąpić zaszczytu wkroczenia do świątyni piękna, sprzedającej szminki od 30 zł wzwyż?
@kamcik1409: Jeśli powiedziałaś jej, że chcesz kupić "perfum" - mogła Cię potraktować mało poważnie. W języku polskim jedyną dopuszczalną formą są te perfumy. Więc szukam/używam perfum, chciałam kupić perfumy itp.
@Varanek: Na forach fanek kosmetyków czytałam o takich sytuacjach - przeważnie w odpowiedzi na skargę kierownik wysyłał grzeczne przeprosiny i kartę zniżkową albo bon. Ale... autorki to w większości posiadaczki różnych złotych kart stałego klienta, więc pewnie ich skargi są traktowane bardziej poważnie. Widziała też kilka tego typu wpisów na facebookowych profilach drogerii.
@yuzuki_87: Śmiejemy się z nastolatek, pytających w internecie jak ubrać się na zakupy w Sephorze/Douglasie/Zarze, ale czasem mam wrażenie, że w tych sklepach klientów obowiązuje jakiś niepisany dress code. Poruszam się po mieście na rowerze, więc zdarza mi się wejść do sklepu w spodniach zachlapanych do kolan słoną pośniegową breją albo po prostu w ciuchach, których mi nie szkoda. Gdyby wzrok ekspedientek mógł zabijać, padłabym trupem w progu :D
@Pieklik: Tajemniczego klienta powinno się obsłużyć wzorcowo. Dzień dobry, czy mogę pomóc, jakby co proszę zapytać, chętnie doradzę, polecam też perfumy X w promocji, płaci pani XX złotych, do zakupów dam Pani próbki, preferuje pani perfumy czy coś z pielęgnacji? itp.
@sla: Śmiej się... Kiedyś ochroniarz doradzał mi w sprawie lakierów do paznokci. Podeszłam do ekspedientki, pytając czy ten odcień jest kryjący czy mleczny. Na to ochroniarz "jak mleczny to pani lepiej weźmie ten firmy X, kupowałem swojej dziewczynie, sprawdzałem na paznokciach kilka (!) i ten był najładniejszy". Serio. :o
@Yummvi: To chyba uczyłam się jakiejś zupełnie innej biologii. Poza tym wiesz, są ludzie którzy nie umieją wkuwać na pamięć i potrzebują najpierw zrozumieć to, czego się uczą.
@Swidrygajlow: A ja nie rozumiem tej konstrukcji: "Po co wstawiać słowa nie dość, że obcojęzyczne (...) oraz określenie potoczne".
@mikmas: Swoją drogą, napisałeś "na osi pasa". Oś pasa to jego środek, więc zupełnie nie wiedziałam o co chodzi ;) Bardzo często trafiam na takich geniuszy jeżdżąc na rowerze. Wiadomo, rower nie motor, bywa zawalidrogą, ale akurat w mieście w godzinach szczytu jest znacznie szybszy niż auto. Zawsze znajdą się kierowcy, którzy widząc, że przede mną jest korek, i tak muszą "wyprzedzić", często nie mając nawet miejsca, żeby wcisnąć się między mnie a auto przede mną, więc zamiast wyprzedzić staje/jedzie obok mnie. 30 sekund później legalnie mijam takiego geniusza i cały korek z prawej. I po co to? Podbudowanie ego?
Przez takich ludzi, uczciwi sprzedający też mają przechlapane. Sprzedawałam auto. Prawie jak "Niemiec tylko do kościoła", bo używane raz w tygodniu na zakupy i czasem na wyjazd pod miasto, przebieg bardzo mały jak na ten rocznik. Bezwypadkowy, ot, zdarzyły się jakieś drobne przytarcia parkingowe, zawsze od razu lakierowane. Od nowości garażowany, w pełni sprawny, z zimówkami. Nikt nie wierzył :(
@olympic: Ja zrozumiałam to inaczej - autorka chciała się zabezpieczyć przed zarzutem, że oczekiwali prawie nowej "igły" w cenie grata (było trochę historii ludzi, którzy mieli straszne pretensje, że auta do 4 tys zł to nie "Niemiec płakał jak sprzedawał"). Skoro nie napisała o jakichś specjalnych wymaganiach, założyłam, że chodziło o coś na chodzie z 4 kołami i 4 miejscami ;)
@Rak77: Rozumiem, że ktoś mieszkający na stałe za granicą nie używa polskich znaków. Ale autorka na chybił trafił wybiera te słowa, które pisze poprawnie i te, w których polskie znaki ignoruje. Jest więc "zolc", "glabami", ale "ją się do stołków nie pcham", "szefową się nie zgodziła", "moja znajomą". Brakuje połowy przecinków. Zdarza się, rozumiem. Ale po pierwsze, jak pisze Rak77, autorka jest nauczycielką, po drugie - błędy mocno utrudniają zrozumienie niektórych zdań (co to są te glaby???).
@Ksarn: Też uważam, że to ma sens. Wyjaśnia niektóre z jego dziwactw, np. pomysł podkablowania sąsiadów, bo "jak ktoś ma pieniądze, to pewnie skądś je ma" i przekonanie, że on, choć uprzywilejowany - jest tak naprawdę pokrzywdzony. Może jestem bardziej na to wyczulona, bo mój teść też stoi po tej stronie politycznej barykady i zachowuje się niekiedy bardzo podobnie jak teść autorki.
Czegoś tu nie rozumiem. Albo chłopak był nieprzytomny, ale po chwili odzyskał kontakt z rzeczywistością, albo prawie umarł i trzeba go było reanimować.
@k4be: "na swojej stronie internetowej" - i tu jest pies pogrzebany. Wykładowcy przeważnie nie mają własnych stron, ani prywatnych, ani na stronie instytutu lub katedry. Nawet gdyby je mieli - 3/4 starszych wykładowców nie umiałoby jej obsłużyć. Administratorem strony jednostki jest w najlepszym wypadku rozgarnięty doktorant, który jest online 24/7, w najgorszym - pani z sekretariatu, dostępna pon-pt, godz. 10-13. Więc czasami mail grupowy (lub jego odpowiednik) jest jedyną drogą, którą można studentom szybko przekazać informacje. Dotychczas wszystkie grupy, które uczyłam miały maile grupowe. Problemów nie było, nie licząc pojedynczych niepodpisanych maili z niezbyt grzecznie sformułowanymi pytaniami.
Przepraszam, nie chcę być grammar nazi, ale bardzo proszę, popraw to "niema". Niema = niemowa. Nie ma = nie posiada.
@rodzynek2: Chorzy też nie są bez winy. Często trafiałam na sytuacje, o których wspomniała autorka historii. Potrzebowałam tylko skierowania na badania, którego nie może wystawić lekarz pierwszego kontaktu. Rejestratorka namówiła lekarza, żeby przyjął mnie poza kolejką, o ile znajdzie czas. Znalazł bez problemu, bo ponad połowa (!) zapisanych na ten dzień nie przyszła. Kolejka wydłuża się dwukrotnie, wykształcony specjalista siedzi w pustym gabinecie a ludzie narzekają, że na wizytę trzeba czekać miesiącami. Tak było o większości specjalistów. Kary za nieodwołanie wizyty skróciłyby czas oczekiwania na wizytę o połowę.
@Serwuskm: Och, w Vitkacu! Łaaaaał! Serio??? To niesamowite, tak strasznie zazdraszczamy, całymi naszymi cebulackimi serduszkami, patrząc smutno na nasze chińskie portfeliki z miernej dwoiny definiujące nas jako kosmitów ze świata lepianek i mieszkań socjalnych. Tak serio - porządny, spory portfel wykonany z solidnej, dobrej jakościowo skóry licowej (w środku i na zewnątrz) można spokojnie kupić za 150 zł. Ale jak zakupy robi się tylko w Vitkacu, można tego nie wiedzieć.
@barbiegirl: Luksusowym jak na polskie warunki i polskie płace. Średnia pensja we Włoszech jest trzy razy wyższa niż w Polsce, więc trudno się dziwić, że marki uważane tam za trochę lepsze niż sieciówki, u nas stają się luksusowymi.
@ynka: Głównie wtedy, gdy ma na końcu nie wymawianą samogłoskę. Więc np. Kerry - Kerry'ego, Voltaire - Viltaire'a, ale Disney - Disneya (bo y na końcu jest wymawiane), Kerry - Kerry'ego, ale o Kerrym.
@Katka_43: To znaczy, że mamy w Polsce nie 4 tys a 13 mln muzułmanów lub ludzi o muzułmańskiej mentalności. Tylu Polaków wg ostatniego spisu powszechnego nie pracuje, a utrzymuje się z różnego rodzaju świadczeń (renty, emerytury, zasiłki itp).
@FikMikfeegiel: Równie źle kończyły osoby, które protestowały przeciwko niejasnym procedurom konkursów i ich ustawianiu, np. dr Mirosława (Miłka) Stępień, o której swego czasu pisała prasa.
@LittlePretty: Ok, to już wszystko jasne :)