@LittlePretty:
To chyba musiało być inaczej... Prof. dr hab. to profesor belwederski, więc zapis był w 100% prawidłowy. Może był zapisywany jako dr hab. Jan Nowak, prof. UW, czyli jako profesor uczelniany/nadzwyczajny a nie zwyczajny/belwederski?
@Ara:
Uczę też na prywatnej. Za lepsze pieniądze, na lepszym sprzęcie, z dostępem do ksera, kawy i klimatyzacją w gabinetach. Pracownicy administracji - uprzejmi i profesjonalni. Studenci - lepsi niż na zaocznych studiach na Prestiżowym Uniwersytecie. Ale to jedna z czołowych uczelni prywatnych a nie wydział zamiejscowy Kup Sobie Dyplom.
Ale nie należy demonizować - są lepsze i gorsze uczelnie, a na nich - lepsze i gorsze kierunki, wielu z nich w ogóle nie da się uruchomić w placówce niepublicznej (fizyka, biotechnologia itp).
Ale mając porównanie, przestaję dziwić się tym, którzy wolą pracować w godnych warunkach w prywatnych szkołach zamiast czekać wieki na etat za 2 tys. zł na państwowej uczelni. A potem wszyscy dziwią się, że na uczelniach nie zawsze zostają najlepsi absolwenci...
@zyxxx:
Wiem, że brak umowy przez kilka miesięcy to patologia i łamanie prawa. Ale w praktyce powoduje tylko drobne niedogodności (wspomniana karta biblioteczna). Poza tym w przeciwieństwie do kelnerki czy kasjerki mam pewność, że umowa na ustalonych z pracodawcą warunkach będzie kiedyś podpisana.
Z rozmów ze znajomymi po fachu wiem, że to standard na uczelniach państwowych. Gdyby ktoś się tym przejmował - od dawna umowy podpisywano by w terminie. Nikt nie ma odwagi tego zgłosić, bo każda skarga na uczelnię prawie na pewno zmniejszyłaby do zera szanse na etat.
@mlodaMama23:
"Utrzymanie dziecka" i "tipsy" w jednej historii mi też zgrzytają. Ale wiecie, jestem w tego pokolenia, które malować zaczynało się w liceum a w wieku 16 lat zamiast robić tipsy kupowało pierwszy mleczny lakier do paznokci.
@geranium:
Nie masz racji. Na tablicy wywieszono również dane osób, które skończyły gimnazjum, ale NIE składały papierów do liceum (w tym autora). One żadnej zgody nie wyrażały.
Jeszcze nie założyłaś sprawy, a już wiesz, że polskie sądownictwo jest do d..., jeszcze nie rozeznałaś sprawy odszkodowania, a już wiesz, że "niedasię".
@Fomalhaut:
To, że przychodnia jest prywatna nie oznacza, że można wejść z ulicy i domagać się wykonania dowolnego badania "bo tak" i oczekiwać, że rejestratorka uwierzy na słowo, że lekarz właśnie to badanie kazał zrobić. Wiele badań ma charakter mniej lub bardziej inwazyjny, więc to lekarz - podpisując skierowanie - bierze na siebie odpowiedzialność za jego przeprowadzenie.
Nawet jeśli płacisz np. za rezonans - nie zostaniesz na niego zapisana bez skierowania od specjalisty.
@Grejfrutowa:
W tym przypadku to może być mój "ulubiony" zabieg stylistyczny. Mało kto na piekielnych chodzi po prostu do szkoły. Wszyscy uczęszczają do tegoż przybytku zwanego szumnie szkołą gimnazjalną ;)
@Rammaq:
W punkt! Gdyby jeszcze napisała o przysłowiowej "prywatnej wyższej szkole tego i owego w Pipidówce, wydział zamiejscowy w Koziej Wólce", może nie raziłoby to tak bardzo.
Gdy zaczynałam studia, socjologia była nie tylko jednym z najbardziej wymagających kierunków, ale też jednym z najbardziej obleganych. 8-10 kandydatów na jedno miejsce, w czasach starych dobrych egzaminów wstępnych, gdy nie wystarczyło zarejestrować się w systemie rekrutacyjnym, podając wyniki matury.
Mieszkańcy chyba odpłacają się jej pięknym za nadobne - obgadywaniem za obrzydliwe zadzieranie nosa.
Nie mówiąc o tym, że nie każdy rezygnuje z "ambitniejszych" studiów przez brak zdolności czy chęci - a z przyczyn losowych albo finansowych. Ale i tak jest zdaniem autorki życiowym przegrywem.
@maruda12:
Tak, "słoiki", "wieśniaki" itp. W lokalnej wyborczej dwa artykuły o korkach. Pod obydwoma komentarze: "to przez wieśniaków z rejestracjami ....". Z tym że pod jednym: "bo zostawiają przed sobą miejsce na furmankę i korki się wydłużają". Pod drugim: "bo stają prawie na zderzaku i przez to wolniej ruszają na światłach".
Na facebookowej stronie pokazującej parkingowe łosie - numer rejestracyjny wzmiankuje się tylko jeśli to jakiś "wieśniak"/"zamiejscowy". Zawsze winni są ci obcy, my miastowi - nigdy.
@kazmirz:
Oj tam, to przecież taka drobna niezręczność. Maleńka. Lokująca się na skali gdzieś tak pomiędzy nieprzepuszczeniem kobiety w drzwiach a pomyleniem imienia żony kuzyna.
Kobieta kolejny raz nie może dojechać do pracy, po dziecko do szkoły, do chorej matki, do teatru, bo jakiś palant, który MUSI stać tuż przy biurowcu zastawił jej garaż, bo zaparkowanie kawałek dalej albo dojazd komunikacją miejską uwłacza jego godności.
@razzor91:
Też o tym pomyślałam. "Kolega" zastawił garaż, nie zostawił swoich namiarów (gdyby chociaż włożył za wycieraczkę kartkę "pracuję obok, jakby co proszę zadzwonić, odjadę"), pewnie na jej miejscu skopałabym opony i trzęsła autem, żeby uruchomić alarm. Efekt szybszy niż wzywane policji.
@AussieGuy:
Wielu autorów, mieszkających od urodzenia w Pl robi znacznie gorsze błędy ;) Masz u mnie plusa za to, jak reagujesz na komentarze, zwracające uwagę na błędy. Bez agresji i "przecież napisałem, że mieszkam zagranico!" ;)
@Zielonooka:
Też tak myślę. Przecież takie "macaczki" to również strata dla firmy. Nie tylko wizerunkowa (odstraszanie klientów) ale i finansowa, bo o ile otwarty tusz może jeszcze zostać kupiony przez jakąś nieświadomą klientkę, o tyle zniszczona, używana szminka - nie.
Niestety, podczas ostatniej wizyty w sieci a R., w której jak wywnioskowałam pracujesz - załamałam się. Zapytałam ekspedientkę o tusze. Pokazała mi kilka, każdy otwierając! Nie testery, a pełnowymiarowe, nowe opakowania! W innej sieci na H. ani ekspedientki, ani ochrona nie zareagowały, gdy śmierdząca menelka brudnymi łapami robiła sobie makijaż testerami.
Przyznaję, zdarza mi się zwrócić uwagę innym klientkom, które "testują" kosmetyki. Mnie z pracy nie wyrzucą a zwykle babom robi się jednak głupio ;) Te kosmetyki, po których widać, czy były macane (szminka, puder) otwieram przed kupnem (jeśli były macane - już im nie zaszkodzi, jeśli nie były - kupuję), resztę - zamawiam online.
@Jorn:
Czyli w zasadzie mają święte prawo komentować chamsko wygląd każdej osoby, mijanej na ulicy, bo wystawia się na widok publiczny?
W internecie, podobnie jak w "realu" obowiązują zasady dobrego wychowania. Obrażanie sprzedawcy na pewno nie mieści się w ramach kulturalnego zachowania.
@gateway:
To nie wina producentów, że ludzie są głupie ;) Wiele dezodorantów typu bloker naprawdę hamuje pocenie na te 72h, wystarczy ich użyć dwa razy w tygodniu.
Ale dlaczego taki pan uważa, że od nałożenia dezodorantu pod pachy przestanie mu się pocić pozostałe 99% powierzchni ciała?
Zresztą intuicja podpowiada mi, że głównym źródłem smrodu są ci, którzy dezodorantów w ogóle nie używają i cieszą się jak dzieci z promocji w markecie "paczaj, Baśka, jakie tanie koszulki, w dodatku nie trzeba ich prasować".
@qulqa:
I jeszcze przecinki w zupełnie przypadkowych miejscach... Nie jestem grammar nazi, ale przez tę historię po prostu ledwo przebrnęłam.
gdyż, okazuje się
mówiąc że, podczas
dowiaduję się iż, wyniki
@kalulumpa:
No wiadomo! Przy ostrym podejściu na łańcuchach pod koniec trasy wystarczy, że torebka gwałtownie przesunie się z biodra na plecy i wypadek murowany. A mini? Wiatr ją podwieje, pani się wystraszy i odpadnie od drabinki a wraz z nią pan, który zagapił się na jej majtki. Moim zdaniem, na tak trudne trasy powinny być obowiązkowe ubezpieczenia obejmujące akcję śmigłowcem. I dla wchodzących na Kopiec Kościuszki też!
@sla:
Wiadomo, słuchając cicho wiadomości jesteś potencjalnym mordercą. Na rowerze - podwójnie groźnym! Jak wiadomo, rowerzyści to z definicji najbardziej morderczy użytkownicy dróg. Statystycznie zabijają jakieś 2-3 osoby rocznie. To tysiąc razy mniej niż kierowcy aut.
Krótkie wyjaśnienie dla przeciwników "samobójców w słuchawkach"
Istnieją różnie rodzaje słuchawek.
- douszne i nauszne są OTWARTE to znaczy, że dopuszczają dźwięki z zewnątrz
- dokanałowe, wokółuszne są ZAMKNIĘTE, to znaczy że tłumią dźwięki z zewnątrz.
Jeśli słucha się CICHO na słuchawkach z pierwszej kategorii, słyszy się bez problemu nawet terkotanie własnej przerzutki. Czyli bez porównania więcej niż kierowca w zamkniętym aucie słuchający umca-umca na cały regulator.
Zresztą - można dostać prawo jazdy i prowadzić 3-tonowe auto będąc zupełnie GŁUCHYM. Głusi i głuchoniemi mogą też jeździć na rowerze. Ale jazda na rowerze z cicho włączoną muzyką jest już śmiertelnie niebezpieczna.
Gdzie tu logika???
Piekielność- owszem...
Ale dlaczego "obcy kapitał w Polsce"? Wimy nie ponosi koncern a konkretni ludzie, Polacy zatrudnieni w sklepie na różnych poziomach.
@Ara:
Mnie pytanie o pensję naprawdę nie dziwi. Na piekielnych pojawiało się mnóstwo historii ludzi, którzy jechali na rozmowę do innego miasta tylko po to, żeby dowiedzieć się, że chodzi o pracę przez 12 godzin, pół etatu, reszta na czarno albo na umowę śmieciową. Nie ma się co dziwić, że kandydaci chcą wiedzieć ile zarobią.
Zresztą - po co ta tajemniczość? Jeśli chodziło o etat i pensję minimalną a nie pracę na czarno, dlaczego nie dało się tego napisać w ogłoszeniu?
@GangstaGirl:
Ja też ;) Zwłaszcza, odkąd we wszystkich sklepach są wyszczuplające lustra i dopiero w domu można przekonać się, jak ciuch naprawdę leży ;)
Niestety, każdy sklep ma inne zasady - i ma do tego pełne prawo. Zwrot do 3 dni albo 3 miesięcy, zwrot w każdym sklepie sieci albo tylko w tym, w którym się kupiło, zwrot wszystkiego alby tylko rzeczy nieprzecenionych itp.
Znęcają się nad psem - nic z tym nie robicie.
Słyszycie, że sąsiadka bije syna - no przecież nikogo na nich nie naślecie.
Czekacie na gwałt, czy dopiero na morderstwo?
@LittlePretty: To chyba musiało być inaczej... Prof. dr hab. to profesor belwederski, więc zapis był w 100% prawidłowy. Może był zapisywany jako dr hab. Jan Nowak, prof. UW, czyli jako profesor uczelniany/nadzwyczajny a nie zwyczajny/belwederski?
@Ara: Uczę też na prywatnej. Za lepsze pieniądze, na lepszym sprzęcie, z dostępem do ksera, kawy i klimatyzacją w gabinetach. Pracownicy administracji - uprzejmi i profesjonalni. Studenci - lepsi niż na zaocznych studiach na Prestiżowym Uniwersytecie. Ale to jedna z czołowych uczelni prywatnych a nie wydział zamiejscowy Kup Sobie Dyplom. Ale nie należy demonizować - są lepsze i gorsze uczelnie, a na nich - lepsze i gorsze kierunki, wielu z nich w ogóle nie da się uruchomić w placówce niepublicznej (fizyka, biotechnologia itp). Ale mając porównanie, przestaję dziwić się tym, którzy wolą pracować w godnych warunkach w prywatnych szkołach zamiast czekać wieki na etat za 2 tys. zł na państwowej uczelni. A potem wszyscy dziwią się, że na uczelniach nie zawsze zostają najlepsi absolwenci...
@zyxxx: Wiem, że brak umowy przez kilka miesięcy to patologia i łamanie prawa. Ale w praktyce powoduje tylko drobne niedogodności (wspomniana karta biblioteczna). Poza tym w przeciwieństwie do kelnerki czy kasjerki mam pewność, że umowa na ustalonych z pracodawcą warunkach będzie kiedyś podpisana. Z rozmów ze znajomymi po fachu wiem, że to standard na uczelniach państwowych. Gdyby ktoś się tym przejmował - od dawna umowy podpisywano by w terminie. Nikt nie ma odwagi tego zgłosić, bo każda skarga na uczelnię prawie na pewno zmniejszyłaby do zera szanse na etat.
@FikMikfeegiel: Tak, to uczelnia państwowa...
@mlodaMama23: "Utrzymanie dziecka" i "tipsy" w jednej historii mi też zgrzytają. Ale wiecie, jestem w tego pokolenia, które malować zaczynało się w liceum a w wieku 16 lat zamiast robić tipsy kupowało pierwszy mleczny lakier do paznokci.
@geranium: Nie masz racji. Na tablicy wywieszono również dane osób, które skończyły gimnazjum, ale NIE składały papierów do liceum (w tym autora). One żadnej zgody nie wyrażały.
Jeszcze nie założyłaś sprawy, a już wiesz, że polskie sądownictwo jest do d..., jeszcze nie rozeznałaś sprawy odszkodowania, a już wiesz, że "niedasię".
@Fomalhaut: To, że przychodnia jest prywatna nie oznacza, że można wejść z ulicy i domagać się wykonania dowolnego badania "bo tak" i oczekiwać, że rejestratorka uwierzy na słowo, że lekarz właśnie to badanie kazał zrobić. Wiele badań ma charakter mniej lub bardziej inwazyjny, więc to lekarz - podpisując skierowanie - bierze na siebie odpowiedzialność za jego przeprowadzenie. Nawet jeśli płacisz np. za rezonans - nie zostaniesz na niego zapisana bez skierowania od specjalisty.
@Grejfrutowa: W tym przypadku to może być mój "ulubiony" zabieg stylistyczny. Mało kto na piekielnych chodzi po prostu do szkoły. Wszyscy uczęszczają do tegoż przybytku zwanego szumnie szkołą gimnazjalną ;)
@Rammaq: W punkt! Gdyby jeszcze napisała o przysłowiowej "prywatnej wyższej szkole tego i owego w Pipidówce, wydział zamiejscowy w Koziej Wólce", może nie raziłoby to tak bardzo. Gdy zaczynałam studia, socjologia była nie tylko jednym z najbardziej wymagających kierunków, ale też jednym z najbardziej obleganych. 8-10 kandydatów na jedno miejsce, w czasach starych dobrych egzaminów wstępnych, gdy nie wystarczyło zarejestrować się w systemie rekrutacyjnym, podając wyniki matury. Mieszkańcy chyba odpłacają się jej pięknym za nadobne - obgadywaniem za obrzydliwe zadzieranie nosa. Nie mówiąc o tym, że nie każdy rezygnuje z "ambitniejszych" studiów przez brak zdolności czy chęci - a z przyczyn losowych albo finansowych. Ale i tak jest zdaniem autorki życiowym przegrywem.
@maruda12: Tak, "słoiki", "wieśniaki" itp. W lokalnej wyborczej dwa artykuły o korkach. Pod obydwoma komentarze: "to przez wieśniaków z rejestracjami ....". Z tym że pod jednym: "bo zostawiają przed sobą miejsce na furmankę i korki się wydłużają". Pod drugim: "bo stają prawie na zderzaku i przez to wolniej ruszają na światłach". Na facebookowej stronie pokazującej parkingowe łosie - numer rejestracyjny wzmiankuje się tylko jeśli to jakiś "wieśniak"/"zamiejscowy". Zawsze winni są ci obcy, my miastowi - nigdy.
@kazmirz: Oj tam, to przecież taka drobna niezręczność. Maleńka. Lokująca się na skali gdzieś tak pomiędzy nieprzepuszczeniem kobiety w drzwiach a pomyleniem imienia żony kuzyna. Kobieta kolejny raz nie może dojechać do pracy, po dziecko do szkoły, do chorej matki, do teatru, bo jakiś palant, który MUSI stać tuż przy biurowcu zastawił jej garaż, bo zaparkowanie kawałek dalej albo dojazd komunikacją miejską uwłacza jego godności.
@razzor91: Też o tym pomyślałam. "Kolega" zastawił garaż, nie zostawił swoich namiarów (gdyby chociaż włożył za wycieraczkę kartkę "pracuję obok, jakby co proszę zadzwonić, odjadę"), pewnie na jej miejscu skopałabym opony i trzęsła autem, żeby uruchomić alarm. Efekt szybszy niż wzywane policji.
Obroń się trzy dni przed zamknięciem rekrutacji i miej pretensje do całego świata, że nie przyspiesza z tej okazji...
@AussieGuy: Wielu autorów, mieszkających od urodzenia w Pl robi znacznie gorsze błędy ;) Masz u mnie plusa za to, jak reagujesz na komentarze, zwracające uwagę na błędy. Bez agresji i "przecież napisałem, że mieszkam zagranico!" ;)
@Zielonooka: Też tak myślę. Przecież takie "macaczki" to również strata dla firmy. Nie tylko wizerunkowa (odstraszanie klientów) ale i finansowa, bo o ile otwarty tusz może jeszcze zostać kupiony przez jakąś nieświadomą klientkę, o tyle zniszczona, używana szminka - nie. Niestety, podczas ostatniej wizyty w sieci a R., w której jak wywnioskowałam pracujesz - załamałam się. Zapytałam ekspedientkę o tusze. Pokazała mi kilka, każdy otwierając! Nie testery, a pełnowymiarowe, nowe opakowania! W innej sieci na H. ani ekspedientki, ani ochrona nie zareagowały, gdy śmierdząca menelka brudnymi łapami robiła sobie makijaż testerami. Przyznaję, zdarza mi się zwrócić uwagę innym klientkom, które "testują" kosmetyki. Mnie z pracy nie wyrzucą a zwykle babom robi się jednak głupio ;) Te kosmetyki, po których widać, czy były macane (szminka, puder) otwieram przed kupnem (jeśli były macane - już im nie zaszkodzi, jeśli nie były - kupuję), resztę - zamawiam online.
@Jorn: Czyli w zasadzie mają święte prawo komentować chamsko wygląd każdej osoby, mijanej na ulicy, bo wystawia się na widok publiczny? W internecie, podobnie jak w "realu" obowiązują zasady dobrego wychowania. Obrażanie sprzedawcy na pewno nie mieści się w ramach kulturalnego zachowania.
@gateway: To nie wina producentów, że ludzie są głupie ;) Wiele dezodorantów typu bloker naprawdę hamuje pocenie na te 72h, wystarczy ich użyć dwa razy w tygodniu. Ale dlaczego taki pan uważa, że od nałożenia dezodorantu pod pachy przestanie mu się pocić pozostałe 99% powierzchni ciała? Zresztą intuicja podpowiada mi, że głównym źródłem smrodu są ci, którzy dezodorantów w ogóle nie używają i cieszą się jak dzieci z promocji w markecie "paczaj, Baśka, jakie tanie koszulki, w dodatku nie trzeba ich prasować".
@qulqa: I jeszcze przecinki w zupełnie przypadkowych miejscach... Nie jestem grammar nazi, ale przez tę historię po prostu ledwo przebrnęłam. gdyż, okazuje się mówiąc że, podczas dowiaduję się iż, wyniki
@kalulumpa: No wiadomo! Przy ostrym podejściu na łańcuchach pod koniec trasy wystarczy, że torebka gwałtownie przesunie się z biodra na plecy i wypadek murowany. A mini? Wiatr ją podwieje, pani się wystraszy i odpadnie od drabinki a wraz z nią pan, który zagapił się na jej majtki. Moim zdaniem, na tak trudne trasy powinny być obowiązkowe ubezpieczenia obejmujące akcję śmigłowcem. I dla wchodzących na Kopiec Kościuszki też!
@sla: Wiadomo, słuchając cicho wiadomości jesteś potencjalnym mordercą. Na rowerze - podwójnie groźnym! Jak wiadomo, rowerzyści to z definicji najbardziej morderczy użytkownicy dróg. Statystycznie zabijają jakieś 2-3 osoby rocznie. To tysiąc razy mniej niż kierowcy aut. Krótkie wyjaśnienie dla przeciwników "samobójców w słuchawkach" Istnieją różnie rodzaje słuchawek. - douszne i nauszne są OTWARTE to znaczy, że dopuszczają dźwięki z zewnątrz - dokanałowe, wokółuszne są ZAMKNIĘTE, to znaczy że tłumią dźwięki z zewnątrz. Jeśli słucha się CICHO na słuchawkach z pierwszej kategorii, słyszy się bez problemu nawet terkotanie własnej przerzutki. Czyli bez porównania więcej niż kierowca w zamkniętym aucie słuchający umca-umca na cały regulator. Zresztą - można dostać prawo jazdy i prowadzić 3-tonowe auto będąc zupełnie GŁUCHYM. Głusi i głuchoniemi mogą też jeździć na rowerze. Ale jazda na rowerze z cicho włączoną muzyką jest już śmiertelnie niebezpieczna. Gdzie tu logika???
Piekielność- owszem... Ale dlaczego "obcy kapitał w Polsce"? Wimy nie ponosi koncern a konkretni ludzie, Polacy zatrudnieni w sklepie na różnych poziomach.
@Ara: Mnie pytanie o pensję naprawdę nie dziwi. Na piekielnych pojawiało się mnóstwo historii ludzi, którzy jechali na rozmowę do innego miasta tylko po to, żeby dowiedzieć się, że chodzi o pracę przez 12 godzin, pół etatu, reszta na czarno albo na umowę śmieciową. Nie ma się co dziwić, że kandydaci chcą wiedzieć ile zarobią. Zresztą - po co ta tajemniczość? Jeśli chodziło o etat i pensję minimalną a nie pracę na czarno, dlaczego nie dało się tego napisać w ogłoszeniu?
@GangstaGirl: Ja też ;) Zwłaszcza, odkąd we wszystkich sklepach są wyszczuplające lustra i dopiero w domu można przekonać się, jak ciuch naprawdę leży ;) Niestety, każdy sklep ma inne zasady - i ma do tego pełne prawo. Zwrot do 3 dni albo 3 miesięcy, zwrot w każdym sklepie sieci albo tylko w tym, w którym się kupiło, zwrot wszystkiego alby tylko rzeczy nieprzecenionych itp.
Znęcają się nad psem - nic z tym nie robicie. Słyszycie, że sąsiadka bije syna - no przecież nikogo na nich nie naślecie. Czekacie na gwałt, czy dopiero na morderstwo?