Profil użytkownika
Carrotka ♀
Zamieszcza historie od: | 8 czerwca 2012 - 1:45 |
Ostatnio: | 18 kwietnia 2020 - 22:05 |
- Historii na głównej: 62 z 85
- Punktów za historie: 28436
- Komentarzy: 478
- Punktów za komentarze: 2628
Zamieszcza historie od: | 8 czerwca 2012 - 1:45 |
Ostatnio: | 18 kwietnia 2020 - 22:05 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Dobrze, ze maski 'slonia' nie zalozylas. Jeszcze by wrzeszczala, ze waglik chcesz wysypac ;)
W Anglii strach sie leczyc. Ale wszedzie sie znajda konowaly. WSZEDZIE. I w Polsce, i w Niemczech (gdzie ich swiete powiedzenie 'Ordnung muss sein' mozna wsadzic juz do archiwum w muzeum albo pomiedzy bajki).
@iks: Nie uważam się za niewiadomo kogo. Chodzi o sytuację, która może spotkać każdego na obczyźnie i dla każdego kto nie zna języka zatrzymanie przez Policję, która się nie wysili na prosty gest i od razu strzela w ojczystym języku funkcjonariuszy jak z karabinu polecenia i formułki, których za chiny nie zrozumie zatrzymany to nie jest mile doświadczenie. Wykazałam się znajomością prawa i uniknęłam mandatu na kwotę maksymalną tj. 500 zł za brak gaśnicy. Przez tą historię chciałam tylko opisać piekielne sytuacje i przy okazji uświadomić czytelników, że mają możliwość uniknięcia mandatu w takich okolicznościach i podobnych informując ich o istnieniu konwencji Wiedeńskiej o ruchu drogowym- dla dobra ich portfeli i nerwów. A za to jestem nie wiem czemu krytykowana.
Dziękuję. W końcu ktoś, kto mnie rozumie. :-)
Jak ja czytam niektóre komentarze to witki mi opadają. Chodzi o Wasze czepialstwo tego, że zwróciłam uwagę, że policjant zwrócił się do mnie po Polsku praktycznie od początku choć zatrzymał samochód na niemieckich tablicach rejestracyjnych. "Bo jest w Polsce i to język urzędowy tego kraju" i inne takie idiotyzmy. Ja to ja, jestem Polką i znam Polski. Ale już dla Niemca, który po polsku słowa nie zna to przykre i stresujące doświadczenie. Dla każdego obcokrajowca zatrzymanego na obcych blachach. Zagadanie po angielsku z pytaniem czy mówi kierowca po Polsku wywiera o wiele lepsze wrażenie i świadczy o kulturze osobistej a niżeli od razu po polsku ekspresowo wyklepać formułkę, która zawiera informacje jak wydział, komenda, stopień i czasem nazwisko a potem wystrzelić jak z karabinu maszynowego "Dokumenciki do kontroli poproszę". I wypadałoby chociaż po angielsku zapytać o możliwość przejścia na Polski. To nic nie kosztuje! Wiadomo, że nie uczymy się każdego języka wszystkich krajów, które mijamy po drodze samochodem albo do których się wybieramy na krótki czas jak urlop, wycieczka itp. I owszem to funkcjonariuszy problem jest jeśli nie zrozumiał zatrzymany ani słowa. I to funkcjonariuszy jest obowiazek pouczyć zatrzymanego w zrozumiałym dla niego języku. Już ja widzę, jak Wy jak stado baranów będziecie podpisywać wszystko co funkcjonariusz Wam pod nos podsunie dopóki nie zrozumiecie co to jest i o co biega! A noże jednak? :-o Zmienicie zdanie jak ruszycie swoje szanowne cztery litery w jakąś podróż przez kraje, którego języka nie znacie i Was zatrzymają do kontroli, w obcym języku. Na pewno na tych Waszych krytycznych dziobach wymaluje się idealne "WTF" i stres.
Dziękuję za uwagę. Postaram się w następnych historiach zwrócić uwagę na to i się poprawić.
@vonKlauS: Bo polowali na bezbronnych co nie wiedzieli o konwencji. Akcja była typowo chamsku że strony funkcjonariuszy obu krajów. Niestety nieznajomość prawa szkodzi.
Już widzę jak wybierasz się do Hiszpanii i kupujesz atestowany i zaakceptowany przepisami francuskimi alkomat, który już tani NIE jest. }:-> Siłą rzeczy przez Francję trzeba przejechać i z tylko tego powodu będziesz drogi alkomat kupować? Dobre sobie...
A nie prawda. Bo obcokrajowiec musi wiedzieć co podpisuje i na jakiej podstawie jest ukarany i jakie konsekwencje są odmowy przyjęcia mandatu. Więc policjant ma obowiązek dogadać się z obcokrajowcem. W jakimkolwiek zrozumiałym dla niego języku. Obcokrajowiec nie ma obowiązku niczego podpisać jeśli nie wie i nie rozumie o co chodzi. A wtedy policjant ma parową sytuację bo jeśli chce wystawić mandat to obcokrajowiec przyjmując go musi się na nim podpisać a jeśli nie przyjmie mandatu to musi podpis złożyć pod odmową. Jeśli nic nie będzie podpisać chciał bo nie rozumie to sprawa kończy się na tlumaczu. I ja będąc nawet f Francji, gdzie znam tylko dwa słowa za żadne skarby nic mię podpisze jeśli nie wiem co to jest z powodu braku znajomości języka francuskiego. To ich a nie mój problem.
@Nemezis2012: do mnie mówił po angielsku i grzecznie zapytał czy mówię po niemiecku.
Mnie to wisi bo jestem Polką, ale gdyby taka kontrola Niemcowi się trafiła to współczuję. Policjant mógł chociaż po angielsku poprosić o dokumenty. Kiedy jeszcze jeździłam na polskich tablicach po Niemczech to policjant podczas kontroli zachowawczo zwracał się do mnie po angielsku i grzecznie zapytał czy mówię po niemiecku zanim przeszliśmy na jego ojczysty język. Było kulturalnie a nie to, co w Polsce mnie spotkało. Człowiek może wyjść ze wsi, ale z niektórych ludzi wieś nigdy nie wyjdzie.
Chociaż po angielsku. Nie musi znać niemieckiego, ale angielski jest znany na całym świecie. A Niemiec nie musi znać języka polskiego.
Robiłam. Wynik wskazywał zbyt małą ilość przeciwciał. Wczoraj byłam u lekarza i dał mi dawkę przypominającą. Pobrał krew w celu zbadania ilości przeciwciał WZW A i za 4 tygodnie mam kontrolę, żeby sprawdzić czy szczepionka się przyjęła i dowiem się czy muszą mnie doszczepic przeciw WZW A.
Tak się składa, że wielu funkcjonariuszy z braku wiedzy albo chęci skorzystania na niewiedzy kierowcy i wyrobienia statystyki karają mandatami obcokrajowców choć nie złamali przepisów. Poczytaj sobie o tej wiedeńskiej konwencji o ruchu drogowym z 1968 roku. Polska ją podpisała w 1988 roku. Niemcy jeszcze wcześniej. A dzięki tej konwencji policjant w Polsce nie ma prawa karać uczestników ruchu drogowego poruszających się na Niemieckich tablicach rejestracyjnych m.in. za brak gaśnicy. A policjant w Niemczech nie ma prawa ukarać mandatem kierowcy na Polskich tablicach rejestracyjnych za brak apteczki. Tylko trzeba o tym wiedzieć i umieć uargumentowac swoje prawa.
Dowód osobisty prawdę Ci powie. Lepiej nie kombinować tak.
@ohne: Obie formy są poprawne. I z obiema się spotykam w Niemczech.
No niestety częsta usterka to uszczelka pod głowica. I imbecylizm do takiego samochodu wrzucać silnik "amelinowy" ;-) Ale nie narzekam. Mam warsztat z pełną historia tego auta bo poprzedni właściciel tam tylko z nim bywał, kupiłam go właśnie z wydmuchana uszczelka z przebiegiem... 65 000 km. Więc mi posłuży. Póki co nie narzekam.
@chamnieromantyk: Ciotka po szkole podstawowej a wymagania odnosnie pracy i zarobkow ma jakby byla po doktoracie... Nieraz juz pomoglam finansowo, to potrafilam jeszcze uslyszec zamiast prostego "dziekuje", roozne nieprzyjemnosci pod moim adresem...
@Armagedon:Ogarnij sie. To, ze po wypadku bylam to nie jest powod, zebym lezala caly czas w domu zamknieta jak wiezien i to latem. To juz w zakupach towarzyszyc nie moge?! Jak czytam takie pitolenie od rzeczy to po prostu noz mi sie otwiera w kieszeni a siekiera ostrzy. Ale na glupote nie ma lekarstwa.
Sama nie byłam. Naucz się czytać.
A przepraszam, to po wypadku miałam się zaszyc w domu i nosa nie wychylac? Siedzieć w domu jak niewolnik? To już nie mogę towarzyszyć swojemu chłopakowi w zakupach dla nas? Portfel nosić cały czas w dłoni jest niewygodnie szczególnie jak on pchal wózek. A jak wspomniałam w torbie nie tylko portfel miałam, ale i między innymi LEKI.
@Maszin84: Ja z takiej rodziny jestem i pomimo częstych wezwań policji przeze mnie czy mamę nam tej niebieskiej karty jakoś nie założyli.
@Nikorandil: Moja matka taka już była i jest. W innej piekielnej historii mego życia szkolnego też się nie popisala. W szkole podstawowej nie byłam lubianym dzieckiem bo choć schludnie i czysto byłam dzieckiem gorzej ubranym plus mojej matki dziwaczny styl utrudnial mi życie szkolne. Do tego ekipa łatkę mi przyklepała i nie chciała zdjąć. Byłam obiektem do ponizania aż do czasów końca drugiej klasy gimnazjum choć latami prosiłam i blagalam, żeby mnie przeniosła do innej szkoły. Uczyniła to, kiedy na szkolnym biwaku pod koniec drugiej klasy gimnazjum kolega z równoleglej klasy się tak upil, że nieprzytomny rzygal i sikal pod siebie. Kiedy ja interweniowalam u wychowawców to moja własna wychowawczyni po tym jak chciałam wezwać karetkę zabrała mi telefon i zamknęła na klucz w pokoju sama z upitym kolega. A po biwaku dostawałam pogrozki od rówieśników i własnej wychowawczyni. Matka też mnie tylko przeniosła nie zgłaszając tego nigdzie.
Dojazd do pracy w tych i inszych czasach w godzinę to Standard! Ci co odjeżdżają do pracy w 15-20 min mają niesamowity fart! Aczkolwiek przy najniższej krajowej dojezdzając samochodem codziennie po te 50 km w jedną stronę dziennie to reszta z wynagrodzenia zostaje jednym wielkim absurdem. Na przykładzie jednego z aut, którymi jeżdżę to na 100 km potrzebuję 7 litrów. Czyli pracownik dziennie tyle spali jadąc do i z pracy. W lutym to 21 dni robocze plus dwie soboty, co daje 23 dni w pracy. 23 dni x 7 litrów benzyny= 161 litrów spalonego paliwa w lutym. Przyjmijmy, że benzyna kosztuje 4,6 zł (nie znam obecnych cen w Polsce). 116 litrów x 4,6 zł= 740,6 zł wydatków na dojazdy do pracy w miesiącu lutym. Więc pozostaje alternatywa dojazdów środkami publicznego transportu, co wiąże się jeszcze z dłuższym czasem na dojazdy do i z pracy.
Nie. W landzie Saksonii jest to od poniedziałku do soboty. Na 100% bo przyszło mi zapłacić mandat, za to, że w sobotę stałam w nie swojej strefie i szukałam info w internecie i pytałam w różnych dniach dwóch różnych funkcjonariuszy. Też nie wierzyłam, że sobota jest uznawana za dzień roboczy.