Profil użytkownika
Hideki
Zamieszcza historie od: | 9 stycznia 2011 - 18:05 |
Ostatnio: | 29 marca 2024 - 15:08 |
- Historii na głównej: 25 z 52
- Punktów za historie: 8658
- Komentarzy: 619
- Punktów za komentarze: 1999
Zamieszcza historie od: | 9 stycznia 2011 - 18:05 |
Ostatnio: | 29 marca 2024 - 15:08 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Ohboy: Serio nie wiem, jakim cudem tego tak nie zrozumiałeś. Nie jestem telepatą, ale odebrałem całą historię dokładnie tak, jak Cranberry i jestem zaskoczony lawiną pomyj wylanych na autorkę.
Ja co prawda za dużo po salonach telekomów nie chodzę, ale mnie orżnęli jeszcze w Idei (zanim stała się Orange) - promocja miała trwać pół roku od uruchomienia (trwała pół roku, ale od początku promocji, czyli tylko przez miesiąc mi działała), a mojego ojca w salonie T-Mobile - stały klient biznesowy, od początku (jeszcze jako Era GSM) w tej sieci, a przy przedłużeniu umowy naciągnęli go na telefon za 400 zł (czego nie dodali, to że za 400 zł, ale miesięcznie przez 2 lata).
@j3sion: Nie żebym twierdził, że historia prawdziwa, ale zjawiska globalne i zjawiska lokalne potrafią mieć zupełnie inne realia. Lokalnie mógł być odpływ z Orange do Play i w żadnym miejscu nie przeczyłoby to statystykom globalnym.
@livanir: Też mam te migające lampki, ale ustawiam je w tryb światła ciągłego, bo jako kierowca/rowerzysta/pieszy wiem, że to jedyne sensowne ustawienie. Nie mam pojęcia, kto i dlaczego forsuje migacze.
W moim życiu było więcej nietrafionych diagnoz niż trafionych. Problem polega na tym, że powinno się robić więcej badań, żeby lepiej trafić z diagnozą, ale badania są kosztowne i NFZ za nie nie płaci, a przynajmniej nie płacił (w branży medycznej nie pracuję od dekady), tzn. płacił, ale ryczałtowo za pacjenta, więc jeśli koszt usług (w tym badań) przekraczał kwotę otrzymaną z NFZ, taki pacjent wychodził placówce medycznej na minus. Dlatego też lekarze często z fusów wróżą zamiast po prostu zrobić dodatkowe badania czy wysłać na konsultację do specjalisty. Co do prywaciarzy (czyt. nie na NFZ), to lubią brać pieniądze za darmo.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 18 lipca 2023 o 13:56
@Jorn: Jest różnica między "zdarzyło" a "jest normą". Zdarzyło to mi się 2 razy w życiu być obsłużonym przez kelnera w Polsce, ale jest normą, że obsługują podawacze niemający pojęcia o obsłudze kelnerskiej. W Japonii też kilka razy zostałem zignorowany, bo pracownicy bali się podejść do "gajdzina", ale to te słynne wyjątki potwierdzające regułę. Co do obrazu Polaków, to może i nie jest to domena wyłącznie Polaków, ale szara codzienność i relacje z Internetu (w tym komentarze na tym portalu) sugerują, że również Polaków. Tylko dlatego, że ktoś gdzieś robi tak samo źle lub gorzej, nie jest żadnym argumentem, by nadal robić źle.
Zabawne, bo dokładnie wczoraj miałem podobną dyskusję z jednym znajomym, który miał podejście podobne do niektórych komentujących, tzn. "jaka płaca taka praca". Cóż, pojęcie profesjonalizmu jest najwyraźniej obce dużej części społeczeństwa. Szkoda, bo obraz Polaków idzie potem w świat. Tymczasem na drugim końcu świata Japończycy, którzy co prawda unikają używania angielskiego jak ognia (nie wszyscy, ale znaczna liczba), wychodzą z siebie, by pomóc turyście. Dla pani na kasie i dużej części tu komentujących mam następującą radę. Jeśli uważasz, że za mało ci płacą, wynegocjuj podwyżkę lub zmień pracę na lepiej płatną. Ale swoją robotę, jakakolwiek by była, za obojętnie jakie pieniądze, wykonuj na 100%, nie na pół gwizdka.
We wszystkich 2 szkołach, do których chodziłem (8+4) były zamki w drzwiach toalet i nie było ławek/krzeseł na korytarzach. Na "nie wolno siedzieć podczas przerwy" od razu mi się przypomniało liceum, gdzie wzdłuż wszystkich ścian (z wyłączeniem miejsc an drzwi) licealiści siedzieli na podłodze.
Nie rozumiem dwóch rzeczy. Pierwsza - jak można w ogóle nie liczyć się ze zdaniem partnera? Druga - jak można być z partnerem, który nie liczy się z moim zdaniem?
@pasjonatpl: Zazwyczaj zostawiam to jako ostatnią deskę ratunku, ale z niektórymi ludźmi faktycznie nie da się inaczej jak grubym tomiszczem łaciny podwórkowej. Dopiero wtedy do nich dociera, co po polsku nie raczyło.
@AnitaBlake: Co prawda to nie to samo, ale w pracy mam trochę kolegów i koleżanek, którym coś nie pasuje - czy to w innych kolegach/koleżankach (np. styl prowadzenia projektu) czy w szefie (np. jego decyzje dotyczące projektu), ale zamiast powiedzieć o tym osobom, których to dotyczy, gadają o tym co najwyżej przy śniadaniowej kawce w socjalnym w nadziei, że jakimś magicznym sposobem problem sam się rozwiąże...
Raz miałem taką sytuację - półtoramiesięczny urlop, to i zapomniałem. Potem zacząłem podawać ostatni stan, aż się wyrównał z rzeczywistym. Teraz drugi raz mam to samo...
Mam doświadczenia z obu stron "barykady". Kilka lat temu (jakoś przed pandemią) przez kilka godzin próbowania nie udało mi się dodzwonić do prywatnej (czyt. nie na NFZ) przychodni w celu odwołania wizyty. Z kolei przed dekadą pracowałem w firmie medycznej, do której należało trochę przejętych przychodni rozsianych po całym województwie. Dwie przychodnie w stolicy - w jednej odbierali każde telefony według mojej obserwacji, natomiast w drugiej telefon dzwonił i dzwonił, a rejestatorki i rejestrator w pustej rejestracji sobie plotkowali. A niech dzwoni...
Większość rekruterów kontaktujących się ze mną na LinkedIn to właśnie Hindusi różnego rodzaju. Jeszcze jestem w stanie uwierzyć, że firmy angielskie czy amerykańskie posiłkują się masowo Hindusami, ale gdy rzekomo polskie firmy w Polsce szukają pracowników za pośrednictwem anglojęzycznych Hindusów, to śmierdzi mi na kilometr.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2023 o 11:24
@Bezpaniki: Nie wiem, skąd mieli namiary na naszą firmę, ale jakoś zaraz przed pandemią pojawili się Hindusi i w naszej firmie, oferując super stawki, pracę na 3 zmiany, a nawet i spanie w firmie :D Szef jakoś nie był entuzjastą tych pomysłów.
Taka ocena i brak komentarzy? Czyżby kolejna mumia wykopana z piramidy?
Moje doświadczenia z autoryzowanymi serwisami sprawiły, że omijam je szerokim łukiem. Poniżej przykłady z jednego tylko: - pęknięta obudowa reflektora po wymianie żarówki ("my panu żadnej żarówki nie wymienialiśmy" vs. pozycja na fakturze) - niedziałające radio po odbiorze samochodu od nich (naprawiane było coś innego; później się okazało, że jedyny naprawiacz przez lutowanie radia w okolicy to pracownik tego serwisu - naprawa polegała na tym, że zostawiało się swoje zepsute, a montował wymontowane z innego auta, polutowane) - propozycja naprawy klimatyzacji poprzez wymianę kompresora i rzekomo dziurawych przewodów (łącznie ponad 5 tys.) - serwis nieautoryzowany naprawił cewkę kompresora, przewodów nie musiał wymieniać, całość zmieściła się w kilkuset złotych - niepoczuwanie się do gwarancji - wsadzili mi część, która po tygodniu padła i uważali, że to nie podlega gwarancji ani rękojmi i mam kupić kolejną część...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2023 o 18:22
@gawronek: Mi kiedyś ukradli wycieraczkę spod drzwi. Taką za ok. 50 zł, nie żadną wymyślną.
@Arry: Nadal tak jest. Moja praca polega m.in. na googlowaniu rozwiązań technicznych i parę razy zdarzyło mi się utknąć w ślepej uliczce wątków "se wygooglaj". Co ciekawe, kiedyś gugiel prawdopodobnie miał odpowiedzi na niektóre z tych pytań, ale algorytmy się pozmieniały i części przydatnych stron w ogóle nie ma w wynikach...
Nie rozumiem pracowników. Szef może sobie mówić, co chce, ale ma do zapłacenia za cały czas pracy. A jeśli płaci tylko do 21, to 21:00 wychodzę z pracy i nie interesuje mnie, czy hala jest ogarnięta.
"Albo ktoś wrzuca posta z jakimś zapytaniem. - Se wygooglaj - Jest na ich stronie, po co pytasz - To zadzwoń i się zapytaj Tak sobie myślę... Napisanie takiej odpowiedzi pewnie zajmuje tyle samo czasu co po prostu podanie konkretnej informacji." Tak sobie myślę... Napisanie takiego pytania pewnie zajmuje tyle samo czasu co po prostu wygooglowanie konkretnej informacji. Serio, jestem w wielu grupach, w tym jednej, gdzie ludzie nagminnie pytają o to samo. I to nie chodzi o skomplikowane lub niszowe rzeczy, tylko pytania typu "ile kosztuje X", "jakie apki polecacie do Y" itd. Odpowiedź na większość pytań znajdzie każdy, kto wpisze to samo pytanie w Google. Co więcej, odpowiedź dostanie od razu, bez czekania na to, aż inny członek grupy przeczyta to pytanie. Pomijam już, że wystarczyłoby skorzystać z lupki, by przywołać ogrom wątków poruszających ten temat. A "zadzwoń i się zapytaj" jest jedną z najsensowniejszy odpowiedzi np. na grupie Polaków w Niemczech, bo tam często padają pytania "czy w mojej sytuacji powinnam złożyć druk X czy Y" - no jasne, na grupie siedzą sami urzędnicy obeznani w tym temacie...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2023 o 17:10
Pracowałem kiedyś w dziale IT pewnej firmy, dla której firma zewnętrzna robiła pewne rozwiązanie. Cały dział IT był przekonany, że główna dyrektorka (byli jeszcze 2 dyrektorzy, ale ona była druga po prezesie) działa na szkodę firmy z prawdopodobnym zyskiem dla siebie. Czemu? Firma zewnętrzna dobrze się sprzedała kierownictwu na prezentacjach, po czym przystąpiła do konfigurowania ich rzekomo gotowego oprogramowania pod nasze potrzeby. To, co dostaliśmy do wdrożenia, to był dramat. Większość rzeczy nie działała lub działała błędnie, parametryzacja od zera to był koszmar, w zasadzie dostaliśmy szkielet nazwany przez nich gotowym produktem. Kierowniczka ciągle miała pretensje do nas, że oprogramowanie nie zostało wdrożone, pracownicy nadal robili wszystko na papierze. My ciągle się tłumaczyliśmy, że to jest bubel, a zgłaszane przez nas błędy nie są naprawiane. Ona niby dzwoniła do PMa tamtej firmy i miało być lepiej. W najlepszym wypadku poprawiało się na 2 tygodnie (trochę błędów poprawili, na parę maili odpisali), po czym było po staremu. Taki impas trwał 2 lata, po czym prezes się wkurzył i zażądał spotkania całych zespołów ich, naszego, łącznie z kierownictwem i nim samym. Na tym spotkaniu PM z ich strony zapewniał, że u nich wszystko cacy, tylko my źli i niedobrzy, po czym kierowniczka dała mi szansę na odpowiedź i zacząłem wyliczać nierozwiązane błędy z datami zgłoszenia (niektóre przekraczały rok). Po wymienieniu kilku błędów (a miałem ich kilka stron wydrukowanych) kierowniczka zabrała mi głos i podziękowała za udział w spotkaniu. Nasz dział IT został wyproszony i reszta spotkania była dla nas tajemnicą. Coś tam się zadziało jednak, bo większość błędów została rozwiązana w następnym miesiącu i mogliśmy zacząć wdrażać oprogramowanie na produkcję.
@Error505: Zależy od gry/platformy. Na jednych są kary za ucieczkę, na innych nie.
@rafik54321: Ze swojej strony dodam tyle, że ja nie pochodzę z patologicznej rodziny, a sztylety w plecy zaczęły się od podstawówki i to bez sygnałów ostrzegawczych. U mnie scenariusz wyglądał często tak, że z kimś kilka miesięcy/lat się przyjaźniłem, mieliśmy wspólne zainteresowania, spędzaliśmy dużo czasu razem, nie było żadnych manipulacji czy toksycznych zachowań, po czym nagle sztylet w plecy.
Jeśli ktoś uważa, że w feminizmie chodzi o równouprawnienie (emancypację) kobiet, to ma bardzo nieaktualną wiedzę na ten temat. Ten opis pasował do feminizmu pierwszej fali. Obecnie mamy feminizm trzeciej fali, który z równouprawnieniem nie ma nic wspólnego.