@Kitty24: Tu nie chodzi o skrót sam w sobie. Kazdy z tych faktow, ktore opisalem mozna rozwinac. Tylko po kolei. A u Ciebie to raz jest gruszce, raz o pietruszce i nagle po paru innych owocach i warzywach jest znow troche o gruszce :)
Bawi mnie to, że ludzie zarzucają np producentowi telefonów 'z jabłkiem', że są celowo zwalniane. Mam ich kilka, bo od modelu 4 miałem wszystkie do SE i obecnie X. Na moim jabłuszku iTelefon 5 (z 2012 roku) zainstalowałem sobie benchmarka i okazuje się, że telefon nadal ma dokładnie te same parametry. Telefony zwalniają z winy użytkowników. Macie ograniczoną pamięć RAM, która z czasem się 'zapycha' - milion aplikacji, które działają w tle (a o czym czasem nawet nie wiemy), 'lewe' połączenia wi-fi, które instalują jakieś (tu wpisz brzydkie słowo).
Jak mówiłem, benchmarkowałem telefon, bo jak mówiłem mojemy koledze, że nie widzę, nie czuję różnicy, żeby telefon po 6-latach działał wolniej, to powiedział, że on 'zwalnia stopniowo, więc tego nie odczuwasz' hahaha
Historia jest piekielna, ale musiałem bardzo się skupić żeby ogarnąć o co chodzi. A można było w skrócie napisać:
Babcia zmarła, ciotka uznała, że prezenty, które dziadkowie wręczyli za życia powinny być wliczane do masy spadkowej. Później dodać dwa zdania o nazwaniu Twojej mamy złodziejką. Koniec.
Swoją drogą - jeśli intencją Twoich dziadków było to,żeby ciotka sobie wzięła górę domu, to też chyba można to potraktować jako prezent, który dostali za życia dziadków... I wtedy też nie musiałby być liczony w skład masy spadkowej.
Jak zmarła moja babcia (a wcześniej dziadek), zebrało się rodzeństwo i podzielili między sobą pamiątki po dziadkach. Moja mama wzięła biurko - nie jest ani zabytkowe ani wartościowe - po prostu babcia, jako księgowa, a wcześniej naczelnik gminy, spędzała przy nim większość czasu i chcieliśmy mieć coś co o niej przypomni. Dom? NIKT nie chciał, w sensie mieszka tam jedna z córek babci, ale jak zapytała 'co robimy z domem' to reszta rodzeństwa się zaśmiała i powiedziała: no co, burzymy? Nic nie robimy. Jedyne czego chcieli od ciotki, to, żeby jeden (najmniejszy) pokoik, z wielkim zabytkowym obrazem na ścianie, został tak, jak był od kiedy oni się urodzili.
@CzytelniczyPepe: Dla mnie formatowanie i rysowanie ramek jest rownie istotne. Bo to swiadczy o profesonalizmie. I nie Ty, szeregowy pracowniku, decydujesz, co jest dla firmy korzystniejsze i jak spozytkowac 50-60 godzin roboczych.
Format instrukcji jest tak samo ważna jak treść. Ma to działać tak, że:
1. Z daleka widać, że to własność FIRMY, nie autora
2. Nowy pracownik dostaje plik instrukcji, każda inna - no bardzo profesjonalne to nie jest.
3. Poza tym, że to nieprofesjonalne - łatwiej się połapać, jeśli wszystko ma taki sam format.
W mojej firmie mamy około 150 instrukcji. Są nawet instrukcje 'jak obsłużyć czajnik, żebyś sobie nie oparzył ręki, brzucha, nogi albo i jajek'. I każda musi wyglądać tak samo. Łapiesz w rękę i nie myślisz gdzie początek a gdzie koniec. To samo słownictwo, taki sam układ. Proste i logiczne.
Wiesz, dopóki nie zarabiasz przynajmniej 200 000 zł, albo nie zachowujesz się jakbyś tak zarabiała, nie zmieniłaś mieszkania, samochodu i nie chwalisz się fotkami z Dubaju na instagramie... Nie wierzę w Twoją historię. Takie rzeczy się zdarzają, ale nie wszystkim, nie prowadzącym 1-osobową działalność. I nawet wtedy - nie są tak przerysowane.
@paski: Tlumaczysz milion razy TO SAMO, nie dziala - odcinasz sie. Ale nie okazujesz tej osobie slabosci. Uciekajac pokazujesz slabosc i dajesz tej osobie satysfakcje. Plus matka sobie teraz mysli, ze on tak samo slaby jest w stosunku do zony - czytaj ONA (MATKA) MA RACJE. Zona go glodzi, a on jest za slaby, zeby sie przeciwstawic.
@andtwo: Szef powiedzial, ze jest sezon urlopowy. Wybacz, ale widocznie firma ma juz i tak braki kadrowe - i wypuszczenie 2-3 osob mogloby rozwalic grafik i spowodowac spadek wydajnosci, ktorego nie da sie nadrobic. Zwlaszcza przed weekendem, kiedy ta wydajnosc i tak jest dosc niska.
@DziwnyCzlowiek: Nie, nie chodzi o postawe samca alfa a czlowieka. 'Maz prawie placzac wzial mnie za reke...' czytaj dal po sobie znac, ze zostal zraniony, ale nie potrafil tego wyrazic. I dlatego matka sobie na to pozwalala, bo on jej nie powiedzial 'Krzywdzisz mnie i moja zone, albo sie zamkniesz, albo wyjezdzamy'. Moze by ja (matke) to zmusilo do przemyslen. A tak? No co? Ona nawet sobie nie bedzie zdawala sprawy CO zrobila zle.
@FlyingLotus: I zawsze trzeba spróbowac po raz 1000000. Jesli sie nie udaje, mozna sie poddac, albo olac temat. A nie poplakac i uciec. W zyiu nie chodzi o uciekanie od problemow.
@DziwnyCzlowiek:
@Drago:
Już wiesz z góry, że nic by nie było z takiego tłumaczenia. Ale nie spróbowali, o to chodzi. I wielkie płacze i obrażania się to jest po prostu paranoja. To jak dzieci z dyslesją, dysgrafią i dyskalkulią - kiedyś po prostu zmuszane do nauki, teraz klepane po główce i 'ojejku, wszystko będzie dobrze, nie musisz pisać/liczyć porządnie'.
Miałem podobne problemy, ale nie spuszałem nigdy głowy i nie płakałem. Bo życie jest za krótkie na fochy. Tłumaczyć do skutku albo olać. A nie podkulić ogonek i uciec. Problemy się rozwiązuje, a nie płacze i ucieka BEZ PODJĘCIA NAWET PRÓBY dyskusji. Bo mamusia coś powiedziała, to on się teraz obraził i pojechał do domu. To tak nie działa i taki człowiek sobie w życiu nie poradzi. Bo jak szef powie mu 'Panie, aleś pan spier..ł robotę' to on nie będzie się bronił, tylko siądzie w samochód i pojedzie do domu.
@andtwo: Ważne jest co jego szef (może niezbyt ładnie) powiedział: jest sezon urlopowy. Wyobraź sobie, że dzwonisz do banku i musisz czekać 2 godziny na połączenie, bo część ludzi jest na urlopie, reszta ledwo się wyrabia a jeszcze się wysyła część na ślub... I nie, u mnie w biurze w piątek jest najwięcej pracy - piątek i poniedziałek, bo trzeba się przygotować do weekendu - sprawdzić czy system nie padnie, itp. A w poniedziałem rozwiązać ewentualne problemy.
Każdy ocenia według swojego 'widzimisię' - 'widzimisię' że szef jest zły, bo nie puścił ludzi na ślub. A może dobry, bo puszczając te 2-3 osoby na ślub wpakowałby resztę pracowników w kłopoty?
@lenka: Nie, zupełnie o coś innego chodzi. Chodzi o to, że termin wybrał jaki wybrał i powinien rozumieć, że nie każdemu będzie pasował, a nie wylewać żale, że firma nie wysyła swoich ludzi.
Nie znam się, ale będąc szefem - jeśli rzeczywiście było co robić - uważam, że słusznie postąpił. Sorry, ślub w piątek o 15.30? Rozumiem o 18, ale o 15.30? To, że ktoś nie powiedział wprost, że odmawia ze względu na termin, nie znaczy, że wszystkim pasowało. Gdybyś słyszał, ile przekleństw szło jak otwierali zaproszenie i okazywało się, że muszą ZMARNOWAĆ dzień urlopu, żeby sie na Twój ślub udać...
Faceci teraz, to takie miękkie kluchy, że aż strach się odezwać.
Serio. Wiem, że matka. Wiem, że czasem trudno. Ale kurła, jest coś takiego jak asertywność. Trzeba Matce powiedzieć 'Kochana Mamo, jesteśmy szczęśliwi jak jest, a będę szcześliwszy, jeśli będę ważył 45 kg i nic ci do tego'. Ale po co? Można się popłakać, zepsuć wigilię i święta całej rodzinie i spier.ić relacje rodzinne na najbliższe miesiące jeśli nie lata.
@Neomica: Z drugiej strony: koleżanki (były na szczęście) mąż przed ślubem na rączkach ją nosił, kupował róże i robił awanturę w kwiaciarni, jeśli zauważył, że kolce nie są dokładnie oskubane, żeby jego księżniczka się nie skaleczyła. Kupował czekoladki i robił awanturę jeśli pani przed zapakowaniem zapomniała ceny odkleić. Kupił jej używany samochód przed ślubem i jak po kilku dniach padła pompa wody - pojechał do sprzedającego zrobić awanturę. A jak się namolny facet w klubie do jego księżniczki przystawiał - to potrafił w mordę bić, tak o nią dbał.
I jak po ślubie ją uderzył, to było wielkie zdziwienie - no chłop ideał, a tu nagle takie coś? Nikt nie zauważał, jaki był naprawdę, a można było to zauważyć, że jest awanturnikiem. To, że akurat ją traktował jak księżniczkę...
@Armagedon: Anglicy mówią, że trzeba przejść milę w czyichś butach, zanim się zacznie oceniać. I nie możesz oceniać, dopóki sam nie jesteś w identycznej (nie podobnej - IDENTYCZNEJ) sytuacji.
I nie, ona nie chciała, żeby jej pomóc. Ona była do tego zmuszona.
@Armagedon: Historia z mojej dalekiej rodziny. Wujek był alkoholikiem. Jak pił to bił, znęcał się psychicznie, wyprzedawał sprzęty domowe a czasem nawet przetwory ze spiżarni. I takie ciągi trwały 2-3 tygodnie, nigdy dłużej. Później wujek trzeźwiał, na kolanach przepraszał swoją 'Tereńkę'. Zaczynał pracę, kupował nowy telewizor, na rękach 'Tereńkę' nosił, a dzieciom kupował tyle słodyczy ile mogły unieść (na trzeźwo był najlepszył płytkarzem w okolicy). I tak miesiąc, czasem 3. Później czuł się pewnie, że już może kielonka wychylić, bo jest trzeźwy... I cała bajka od nowa. Raz rzucił się na dzieci przy swojej teściowej, ta od razu wezwała policję i, o dziwo, Tereńka zgodziła się, żeby go zabrać. Córki namówiły ją na zeznania. Wujek trafił na 9 miesięcy do zakładu. Co robiła Tereńka? Jeździła tak często jak mogła. A jak wyszedł z więzienia, to mu wielki tort upiekła. Znów było cudownie przez parę miesięcy. I się zaczęło. Najstarsza córka zawiadomiła policję i wysłała też TEREŃKĘ na terapię. Po powrocie z terapii (miesiąc w ośrodku dla ofiar przemocy), spakowała swojego ukochanego (który już wytrzeźwiał) i wystąpiła o zakaz zbliżania się. I wiecie co? To była najlepsza decyzja w jej życiu. Wujek pojawił się raz w jej życiu, po roku, przyszedł trzeźwy z kwiatami. Prawie ją złamał. Gdyby nie to, że akurat na klatce był sąsiad policjant, który pogonił go na 4 wiatry.
Zmierzam do tego, że tłumaczenia rodziny, znajomych i sąsiadów nic jej nie dały. Jedyne co pomogło, to bardzo intensywna terapia. Nie jego, jej.
Przypomniała mi się historia z Polski, z mojej ostatniej pracy.
Mieliśmy imprezę firmową około 150-200 km od biura. Zostawaliśmy na noc. Rano para naszych pracowników (małżeństwo) postanowiło wracać (umówieni byli z klientem). Złożyło się tak, że samochód z naprzeciwka wyprzedzał 'na trzeciego', nasz kolega uciekł na drzewo. Zginęli oboje. Okazało się, że miał jeszcze 0.7 promila (po wczorajszej imprezie). Firma była w żałobie, mimo tego, że partnerka kierowcy nie była lubiana. Wszyscy szliśmy na pogrzeb i wszyscy składaliśmy się na kwiaty. I uważam, że to jest uczciwe. Chociaż nie wyobrażam sobie 'odrabiania' wyjścia na pogrzeb współpracownika.
Później zrobiło się piekielnie, bo firma co roku opłaca mszę w rocznicę śmierci - o 8.30 rano w kościele obok biura. I o ile w pierwszym roku nikt nie prostestował, to w kolejnych latach już ludzie się burzyli... A jak ktoś nie pojawił się na mszy, to musiał się 'usprawiedliwić'.
@Drago: Bardzo łatwo sprawdzić, jeśli spodziewasz się oszustwa. Jeśli dodasz zdjęcie, które nie jest idealne, bo a to jakiś pryszcz na twarzy, a to krzywy uśmiech. I jeśli ktoś wysyła Ci mnóstwo zdjęć ('jem kolację', 'ja na siłowni', 'ja na spacerze z psem', 'ja oblałem się wodą heheszki') to uwierzysz, że to prawdziwa postać. I gdybym miał bazować na wideo-rozmowach, to byłbym sam do końca świata, bo nawet nie mam kamerki w prywatnym laptopie i NIENAWIDZĘ wideo-chatów.
@Kitty24: Tu nie chodzi o skrót sam w sobie. Kazdy z tych faktow, ktore opisalem mozna rozwinac. Tylko po kolei. A u Ciebie to raz jest gruszce, raz o pietruszce i nagle po paru innych owocach i warzywach jest znow troche o gruszce :)
Bawi mnie to, że ludzie zarzucają np producentowi telefonów 'z jabłkiem', że są celowo zwalniane. Mam ich kilka, bo od modelu 4 miałem wszystkie do SE i obecnie X. Na moim jabłuszku iTelefon 5 (z 2012 roku) zainstalowałem sobie benchmarka i okazuje się, że telefon nadal ma dokładnie te same parametry. Telefony zwalniają z winy użytkowników. Macie ograniczoną pamięć RAM, która z czasem się 'zapycha' - milion aplikacji, które działają w tle (a o czym czasem nawet nie wiemy), 'lewe' połączenia wi-fi, które instalują jakieś (tu wpisz brzydkie słowo). Jak mówiłem, benchmarkowałem telefon, bo jak mówiłem mojemy koledze, że nie widzę, nie czuję różnicy, żeby telefon po 6-latach działał wolniej, to powiedział, że on 'zwalnia stopniowo, więc tego nie odczuwasz' hahaha
Historia jest piekielna, ale musiałem bardzo się skupić żeby ogarnąć o co chodzi. A można było w skrócie napisać: Babcia zmarła, ciotka uznała, że prezenty, które dziadkowie wręczyli za życia powinny być wliczane do masy spadkowej. Później dodać dwa zdania o nazwaniu Twojej mamy złodziejką. Koniec. Swoją drogą - jeśli intencją Twoich dziadków było to,żeby ciotka sobie wzięła górę domu, to też chyba można to potraktować jako prezent, który dostali za życia dziadków... I wtedy też nie musiałby być liczony w skład masy spadkowej. Jak zmarła moja babcia (a wcześniej dziadek), zebrało się rodzeństwo i podzielili między sobą pamiątki po dziadkach. Moja mama wzięła biurko - nie jest ani zabytkowe ani wartościowe - po prostu babcia, jako księgowa, a wcześniej naczelnik gminy, spędzała przy nim większość czasu i chcieliśmy mieć coś co o niej przypomni. Dom? NIKT nie chciał, w sensie mieszka tam jedna z córek babci, ale jak zapytała 'co robimy z domem' to reszta rodzeństwa się zaśmiała i powiedziała: no co, burzymy? Nic nie robimy. Jedyne czego chcieli od ciotki, to, żeby jeden (najmniejszy) pokoik, z wielkim zabytkowym obrazem na ścianie, został tak, jak był od kiedy oni się urodzili.
@CzytelniczyPepe: Dla mnie formatowanie i rysowanie ramek jest rownie istotne. Bo to swiadczy o profesonalizmie. I nie Ty, szeregowy pracowniku, decydujesz, co jest dla firmy korzystniejsze i jak spozytkowac 50-60 godzin roboczych.
Format instrukcji jest tak samo ważna jak treść. Ma to działać tak, że: 1. Z daleka widać, że to własność FIRMY, nie autora 2. Nowy pracownik dostaje plik instrukcji, każda inna - no bardzo profesjonalne to nie jest. 3. Poza tym, że to nieprofesjonalne - łatwiej się połapać, jeśli wszystko ma taki sam format. W mojej firmie mamy około 150 instrukcji. Są nawet instrukcje 'jak obsłużyć czajnik, żebyś sobie nie oparzył ręki, brzucha, nogi albo i jajek'. I każda musi wyglądać tak samo. Łapiesz w rękę i nie myślisz gdzie początek a gdzie koniec. To samo słownictwo, taki sam układ. Proste i logiczne.
Wiesz, dopóki nie zarabiasz przynajmniej 200 000 zł, albo nie zachowujesz się jakbyś tak zarabiała, nie zmieniłaś mieszkania, samochodu i nie chwalisz się fotkami z Dubaju na instagramie... Nie wierzę w Twoją historię. Takie rzeczy się zdarzają, ale nie wszystkim, nie prowadzącym 1-osobową działalność. I nawet wtedy - nie są tak przerysowane.
@kerownik: A wyobrażasz sobie Służbę Bezpieczeństwa bez CB-radia?
@BlackCat: Miałem zapytać!
@bloodcarver: Nawet jakby to bylo 50 zl, ale codziennie - oplaca sie kupic lepszy opal :)
@paski: Tlumaczysz milion razy TO SAMO, nie dziala - odcinasz sie. Ale nie okazujesz tej osobie slabosci. Uciekajac pokazujesz slabosc i dajesz tej osobie satysfakcje. Plus matka sobie teraz mysli, ze on tak samo slaby jest w stosunku do zony - czytaj ONA (MATKA) MA RACJE. Zona go glodzi, a on jest za slaby, zeby sie przeciwstawic.
@andtwo: Szef powiedzial, ze jest sezon urlopowy. Wybacz, ale widocznie firma ma juz i tak braki kadrowe - i wypuszczenie 2-3 osob mogloby rozwalic grafik i spowodowac spadek wydajnosci, ktorego nie da sie nadrobic. Zwlaszcza przed weekendem, kiedy ta wydajnosc i tak jest dosc niska.
@DziwnyCzlowiek: Nie, nie chodzi o postawe samca alfa a czlowieka. 'Maz prawie placzac wzial mnie za reke...' czytaj dal po sobie znac, ze zostal zraniony, ale nie potrafil tego wyrazic. I dlatego matka sobie na to pozwalala, bo on jej nie powiedzial 'Krzywdzisz mnie i moja zone, albo sie zamkniesz, albo wyjezdzamy'. Moze by ja (matke) to zmusilo do przemyslen. A tak? No co? Ona nawet sobie nie bedzie zdawala sprawy CO zrobila zle.
@FlyingLotus: I zawsze trzeba spróbowac po raz 1000000. Jesli sie nie udaje, mozna sie poddac, albo olac temat. A nie poplakac i uciec. W zyiu nie chodzi o uciekanie od problemow.
@DziwnyCzlowiek: @Drago: Już wiesz z góry, że nic by nie było z takiego tłumaczenia. Ale nie spróbowali, o to chodzi. I wielkie płacze i obrażania się to jest po prostu paranoja. To jak dzieci z dyslesją, dysgrafią i dyskalkulią - kiedyś po prostu zmuszane do nauki, teraz klepane po główce i 'ojejku, wszystko będzie dobrze, nie musisz pisać/liczyć porządnie'. Miałem podobne problemy, ale nie spuszałem nigdy głowy i nie płakałem. Bo życie jest za krótkie na fochy. Tłumaczyć do skutku albo olać. A nie podkulić ogonek i uciec. Problemy się rozwiązuje, a nie płacze i ucieka BEZ PODJĘCIA NAWET PRÓBY dyskusji. Bo mamusia coś powiedziała, to on się teraz obraził i pojechał do domu. To tak nie działa i taki człowiek sobie w życiu nie poradzi. Bo jak szef powie mu 'Panie, aleś pan spier..ł robotę' to on nie będzie się bronił, tylko siądzie w samochód i pojedzie do domu.
@andtwo: Ważne jest co jego szef (może niezbyt ładnie) powiedział: jest sezon urlopowy. Wyobraź sobie, że dzwonisz do banku i musisz czekać 2 godziny na połączenie, bo część ludzi jest na urlopie, reszta ledwo się wyrabia a jeszcze się wysyła część na ślub... I nie, u mnie w biurze w piątek jest najwięcej pracy - piątek i poniedziałek, bo trzeba się przygotować do weekendu - sprawdzić czy system nie padnie, itp. A w poniedziałem rozwiązać ewentualne problemy. Każdy ocenia według swojego 'widzimisię' - 'widzimisię' że szef jest zły, bo nie puścił ludzi na ślub. A może dobry, bo puszczając te 2-3 osoby na ślub wpakowałby resztę pracowników w kłopoty?
@lenka: Nie, zupełnie o coś innego chodzi. Chodzi o to, że termin wybrał jaki wybrał i powinien rozumieć, że nie każdemu będzie pasował, a nie wylewać żale, że firma nie wysyła swoich ludzi.
Nie znam się, ale będąc szefem - jeśli rzeczywiście było co robić - uważam, że słusznie postąpił. Sorry, ślub w piątek o 15.30? Rozumiem o 18, ale o 15.30? To, że ktoś nie powiedział wprost, że odmawia ze względu na termin, nie znaczy, że wszystkim pasowało. Gdybyś słyszał, ile przekleństw szło jak otwierali zaproszenie i okazywało się, że muszą ZMARNOWAĆ dzień urlopu, żeby sie na Twój ślub udać...
Faceci teraz, to takie miękkie kluchy, że aż strach się odezwać. Serio. Wiem, że matka. Wiem, że czasem trudno. Ale kurła, jest coś takiego jak asertywność. Trzeba Matce powiedzieć 'Kochana Mamo, jesteśmy szczęśliwi jak jest, a będę szcześliwszy, jeśli będę ważył 45 kg i nic ci do tego'. Ale po co? Można się popłakać, zepsuć wigilię i święta całej rodzinie i spier.ić relacje rodzinne na najbliższe miesiące jeśli nie lata.
@Neomica: Z drugiej strony: koleżanki (były na szczęście) mąż przed ślubem na rączkach ją nosił, kupował róże i robił awanturę w kwiaciarni, jeśli zauważył, że kolce nie są dokładnie oskubane, żeby jego księżniczka się nie skaleczyła. Kupował czekoladki i robił awanturę jeśli pani przed zapakowaniem zapomniała ceny odkleić. Kupił jej używany samochód przed ślubem i jak po kilku dniach padła pompa wody - pojechał do sprzedającego zrobić awanturę. A jak się namolny facet w klubie do jego księżniczki przystawiał - to potrafił w mordę bić, tak o nią dbał. I jak po ślubie ją uderzył, to było wielkie zdziwienie - no chłop ideał, a tu nagle takie coś? Nikt nie zauważał, jaki był naprawdę, a można było to zauważyć, że jest awanturnikiem. To, że akurat ją traktował jak księżniczkę...
@Armagedon: Anglicy mówią, że trzeba przejść milę w czyichś butach, zanim się zacznie oceniać. I nie możesz oceniać, dopóki sam nie jesteś w identycznej (nie podobnej - IDENTYCZNEJ) sytuacji. I nie, ona nie chciała, żeby jej pomóc. Ona była do tego zmuszona.
@Armagedon: Historia z mojej dalekiej rodziny. Wujek był alkoholikiem. Jak pił to bił, znęcał się psychicznie, wyprzedawał sprzęty domowe a czasem nawet przetwory ze spiżarni. I takie ciągi trwały 2-3 tygodnie, nigdy dłużej. Później wujek trzeźwiał, na kolanach przepraszał swoją 'Tereńkę'. Zaczynał pracę, kupował nowy telewizor, na rękach 'Tereńkę' nosił, a dzieciom kupował tyle słodyczy ile mogły unieść (na trzeźwo był najlepszył płytkarzem w okolicy). I tak miesiąc, czasem 3. Później czuł się pewnie, że już może kielonka wychylić, bo jest trzeźwy... I cała bajka od nowa. Raz rzucił się na dzieci przy swojej teściowej, ta od razu wezwała policję i, o dziwo, Tereńka zgodziła się, żeby go zabrać. Córki namówiły ją na zeznania. Wujek trafił na 9 miesięcy do zakładu. Co robiła Tereńka? Jeździła tak często jak mogła. A jak wyszedł z więzienia, to mu wielki tort upiekła. Znów było cudownie przez parę miesięcy. I się zaczęło. Najstarsza córka zawiadomiła policję i wysłała też TEREŃKĘ na terapię. Po powrocie z terapii (miesiąc w ośrodku dla ofiar przemocy), spakowała swojego ukochanego (który już wytrzeźwiał) i wystąpiła o zakaz zbliżania się. I wiecie co? To była najlepsza decyzja w jej życiu. Wujek pojawił się raz w jej życiu, po roku, przyszedł trzeźwy z kwiatami. Prawie ją złamał. Gdyby nie to, że akurat na klatce był sąsiad policjant, który pogonił go na 4 wiatry. Zmierzam do tego, że tłumaczenia rodziny, znajomych i sąsiadów nic jej nie dały. Jedyne co pomogło, to bardzo intensywna terapia. Nie jego, jej.
Przypomniała mi się historia z Polski, z mojej ostatniej pracy. Mieliśmy imprezę firmową około 150-200 km od biura. Zostawaliśmy na noc. Rano para naszych pracowników (małżeństwo) postanowiło wracać (umówieni byli z klientem). Złożyło się tak, że samochód z naprzeciwka wyprzedzał 'na trzeciego', nasz kolega uciekł na drzewo. Zginęli oboje. Okazało się, że miał jeszcze 0.7 promila (po wczorajszej imprezie). Firma była w żałobie, mimo tego, że partnerka kierowcy nie była lubiana. Wszyscy szliśmy na pogrzeb i wszyscy składaliśmy się na kwiaty. I uważam, że to jest uczciwe. Chociaż nie wyobrażam sobie 'odrabiania' wyjścia na pogrzeb współpracownika. Później zrobiło się piekielnie, bo firma co roku opłaca mszę w rocznicę śmierci - o 8.30 rano w kościele obok biura. I o ile w pierwszym roku nikt nie prostestował, to w kolejnych latach już ludzie się burzyli... A jak ktoś nie pojawił się na mszy, to musiał się 'usprawiedliwić'.
@Drago: Tak, pod warunkiem, że nie przejechali pod oknem i widzieli poruszające się cienie w mieszkaniu.
@wkurzonababa: Oczywiście TY nie jesteś naiwna, zawsze myślisz racjonalnie i nie popełniasz błędów.
@Drago: Bardzo łatwo sprawdzić, jeśli spodziewasz się oszustwa. Jeśli dodasz zdjęcie, które nie jest idealne, bo a to jakiś pryszcz na twarzy, a to krzywy uśmiech. I jeśli ktoś wysyła Ci mnóstwo zdjęć ('jem kolację', 'ja na siłowni', 'ja na spacerze z psem', 'ja oblałem się wodą heheszki') to uwierzysz, że to prawdziwa postać. I gdybym miał bazować na wideo-rozmowach, to byłbym sam do końca świata, bo nawet nie mam kamerki w prywatnym laptopie i NIENAWIDZĘ wideo-chatów.