@andtwo: Ja nadal nie wiem o jakie wymienianie chodzi. Bo jak ja drukowalem klepsydre po smierci mojej ciotki (serio to zajmuje 4 minuty i praktycznie nic nie kosztuje, nie rozumiem po co placic), to caly tekst brzmial: 'Z glebokim zalem zawiadamiamy,ze dniu takim a takim
odeszla od nas Szanowna Denatka, lat 99. Msza pogrzebowa odbedzie sie w Kosciele w Wygwizdowie Malym, tego i tego dnia o tej i o tej godzinie po czym nastapia uroczystosci pochowku na cmentarzu lokalnym.
Pograzona w smutku Rodzina.'
Gdzie tam sie wymienia kogokolwiek? :o
@KatiCafe: Moja matka chrzestna w momencie, gdy adoptowali swojego syna (a mojego chrzesniaka, teraz juz o pol glowy wyzszego ode mnie podrostka) wynajmowala z mezem kawalerke na 11 pietrze komunistycznego bloku. Pani z opieki (czy skad tam byla) przyszla, popatrzyla i mowi 'Ale zeby lozeczko wstawic, to bedzie trzeba troche przemeblowac'. Gdy ciotka z mezem sie rozesmiali mowiac, ze koncza budowe domu (z basenem :D ) to pani z osrodka powiedziala 'Ale to nie ma znaczenia. Wie pani, to nie jest najwazniesze. Minimum musi byc spelnione (osoba na iles metrow), ale to nie jest tak, jak sie mowi, ze dziecko MUSI miec osobny pokoj z tarasem i lazienka...'
Naroslo duzo mitow odnosnie do adopcji, wiekszosc nieprawdziwa.
Choc tez pewnie zalezy to od osrodka adopcyjnego. W przypadku mojego chrzesniaka - cala procedura trwala okolo 4 miesiecy plus 2 miesiace 'przyzwyczajania' bobka do nowych rodzicow. Polegalo to najpierw na kilku wizytach i zabawie z dzieckiem w obecnosci psychologa, pozniej byl czas z dzieckiem, wlaczajac w to zmienianie pieluchy (bobek mial okolo roku), pozniej pozwolono dziecko zabrac na kilka godzin i ostatecznie na weekend. No i na stale. Byly pytania o stabilnosc zatrudnienia (zarobki rowniez, ale nie bylo to glowne kryterium - nie na zasadzie 'musisz zarabiac 1000000 zl miesiecznie'). Wizyty w domu - przez cale teraz chyba juz 13 lat po adopcji mieli 1 wizyte w domu i raz byli poproszeni o to, zeby przyjechac na rozmowe z psychologiem.
@irulax: Kompletnie nie rozumiesz. Nie pisze, ze Prezes kancelarii Januszex zrobil cokolwiek dobrze. Twierdze, ze szantaz jest brakiem szacunku.
I tak, gdyby odeszla z firmy, moze by to wlascicielem jakos wstrzasnelo. Ale nie odeszla. Nie zgodzila sie na nowe warunki, ale zostala na starych, na ktore sie skarzyla.
@Madoka: Do 18. roku zycia NIGDZIE nie mozesz sie ruszyc bez pisemnej zgody rodzica. Wiec w historie nie wierze. Szkole konczylem mniej wiecej w podobnym czasie (matura 2007) i nie bylo (bo nie moglo byc) obowiazkowych wycieczek.
@greggor: Nie rozumiesz - szef w kazdej chwili moze powiedziec - to sie wyprowadz, albo wyszukac piwnice bez okna za 500 zl do wynajecia.
I dla reszty - ja historie rozumiem, ale zaznaczam, ze autorka podeszla do tego zle i tyle. Mielismy tez zasade, ze kazdy kto wprost mowil 'Jak mi nie dasz to odejde' z miejsca dostawal podziekowanie za wspolprace. Rynek pracownika nie oznacza, ze mozna nie miec zadnego szacunku dla pracodawcy. Mam wrazenie, ze na tej stronie coraz czesciej, uzytkownicy widza racje pracownika tylko i wylacznie, pomijajac pracodawce. Jasne, placil malo. Jasne, nie bylo uczciwie z godzinami, ale ja w takiej sytuacji proponuje odejsc i znalezc lepsza prace. Bo, jesli jestes, droga autorko, tak niezastapiona, jak sama twierdzisz, lepiej platna prace dostaniesz tego samego dnia!
@Jorn: Z Modlinem sytuacja jest duzo bardziej zlozona - dlaczego ktokolwiek ma wspierac rozbudowe lotniska, ktore jest tak naprawde hubem tylko jednej, zagranicznej, linii lotniczej? Zarzad lotniska daje minimalne stawki firmie z Irlandii, a kazdej innej stawki zaporowe. Nie wierzysz? Dlaczego wegierska tania linia lata na Okecie, skoro to lotnisko miedzynarodowe, blisko centrum i teoretycznie najdrozsze w Polsce? Bo zarzad Modlina jest dogadany z irlandczykami...
Dochodzi tez dziwna struktura wlascicielska, gdzie jest 4 wlascicieli: AMW, PPL, wojewodztwo i miasto Nowy Dwor Mazowiecki. I nikt nie jest wiekszosciowym udzialowcem...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 18:16
@GlaNiK: To, ze ktos jest malo bystry, nie znaczy, ze mamy odpowiadac tym samym. To nie sa podwojne standarty. Jasne, zmienniczka sama powinna sie zapytac, ale czy to jakas szkoda na godnosci autorki, zeby to ona zrobila pierwszy (pozytywny) krok?
@aaggnness: Coz, lepiej teraz sie smazyc razem we wzajemnych oskarzeniach i przerzucac sie skargami.
Z ludzmi trzeba rozmawiac, czasem oni nie wiedza, ze robia cos zle. Moze 'zmienniczka' pomyslala, ze kolezance to odpowiada (zawsze dodatkowy grosz)?
@greggor: Kazdy ponosi inne koszty utrzymania. Dlatego tego nie bierze sie pod uwage. Gdy pracowalem przez rok w agencji pracy, mielismy wytyczne co brac pod uwage przy rozpatrywaniu wnioskow o podwyzki, jak rozmawiac, etc. I koszty utrzymania nie byly 'argumentem'. Argumentem sa srednie zarobki w danym miescie i na danym stanowisku, ewentualny naklad pracy wlasnej, wartosc dla firmy, etc.
@pinslip: Powinna, dlatego uwazam, ze jest to piekielne, jak napisalem. Ale czy autorce spadlaby korona z glowy albo umarlby jej kotek, gdyby sama sie zainteresowala, co sie dzieje? Szczegolnie jesli tak bardzo jej przeszkadzalo to, ze zostawala dluzej (i dostawala za to pieniadze - chwala pracodawcy).
@Habiel: Gdzie napisalem, zeby sie nie odzywac? Napisalem - jak najbardziej upomniec sie, podac LOGICZNE argumenty (argument z kosztow utrzymania w danym miescie nie jest wlasciwy) - jak nie dziala - odejsc. Straszeniem, ze sie odejdzie nic sie nie zalatwi.
@Meliana: To sie dwie zupelnie rozne sprawy. Nie dyskutuje o tym, czy pracodawca ma jej wyplacic jej stawke godzinowa, bo to oczywiste. Ale jest tez mowa o podwyzce i o podejsciu autorki, ktore uwazam za nietrafione - straszenie nigdy nie jest metoda.
@Jorn: Ja czesto, jesli latam tanimi liniami, kupuje priorytet i wtedy jest tak, ze miejsc jest sporo. Ostatnie minuty przed lotem to dla mnie czas na relaks, muzyczka w sluchawkach i ksiazka. I czasami nie ogarniam, ze nagle zrobilo sie tloczno. Co prawda nie trzymam niczego na siedzeniu obok, ale gdybym trzymal - moglbym nie zauwazyc, ze ktos tego miejsca potrzebuje.
Nie ma ludzi niezastapionych. I gdybys mnie tak szantazowala (to nie sa negocjacje, tylko szantaz) to dalbym Ci czekolade na pozegnanie. Pokazalbym srednia zarobkow na twoim stanowisku (w twoim miescie to dodatkowy punkt dla ciebie), pokazalbym co robisz w pracy, w czym jestes dobra, co wnosisz do firmy. Argument, ze wynajecie pokoju kosztuje 800 zl? A co to kogo obchodzi? Rzadzi rynek. Jesli na rzeczowe negocjacje szef zareagowalby tak samo - wtedy bym sie zwolnil. Ale bez straszenia, bez szantazu. Ot po prostu - 'Dziekuje za zdobyte doswiadczenie, klucze i niezbedne dokumenty przekaze jutro.'
Historia piekielna. Ale zapytalas kiedys zmienniczke dlaczego sie spoznia? Mamy w pracy kolege, ktory pracuje na 2-ga zmiane. I wszyscy zaczynaja o 14.00, on o 14.15, czasem 14.20. Bo jego mama jest chora i wymaga 24 godzinnej opieki, a jego siostra pracuje do 13 i prawie godzine zajmuje jej powrot do domu. Moze godziny sa zle ustawione? Probowaliscie usiasc we trojke z kierownikiem i 'zmienniczka' i zapytac o co chodzi? Moze daloby sie to jakos zalatwic, zamiast tylko psioczyc i wywolywac konflikty w pracy? Bo teraz bedziecie na siebie na zmiane donosic?
Poza tym - co to za kierownik, ktory CZYTA anonimy? Anonimy wrzuca sie do kosza.
@Bryanka: Moj 'ulubiony autobus' jest w miescie obok, bo na przystanku jest napisane, ze moze miec do 1 godziny opoznienia i moze nie przyjechac w zaleznosci od ruchu. Nie moglem w to uwierzyc, wiec zadzwonilem na numer przewoznika, z grzecznym pytaniem, czy moge sie spodziewac autobusu, czy lepiej wziac taksowke?
'Autobus linii jest autobusem pietorowym (decker), ktory porusza sie po bardzo waskich ulicach. Opoznienia wynikac moga z duzego nateznenia ruchu i samochodow zaparkowanych na podwojnej linii. Kierowca moze tez podjac decyzje o zmianie trasy, zeby uniknac blokowania ulicy'.
Tak, taksowka pojechalem :D
@Magda43: 8 tysiecy? Duzo? Hahahaha, teraz to sie usmialem.
Jedno zlamanie reki z przemieszczeniem plus rehabilitacja po tym i twoje 10-letnie skladki zostaly wydane. Plus korzystasz z lekow, ktore sa dofinansowywane. Jedna wizyta u lekarza domowego to wedlug wyliczen 50-100 zl.
Problem polega na tym, ze ludzie TOTALNIE nie maja pojecia o kosztach medycznych. Moze warto by, zeby, wzorem USA, szpitale na wypisie wyszczegolnialy ceny poszczegolnych zabiegow i lekow? Bez refundacji? To by otworzylo oczy niektorym...
@HaxtonFale: W przypadku prywatnego sektora masz racje (i to tez nie zawsze). Dlatego, ze skladek 'zdrowotnych' na NFZ nie wyliczaja aktuariusze, tylko politycy. I sa one za niskie. Stad NFZ i ZUS musza dostawac pieniadze z innych zrodel.
@aka: Mniej wiecej to napisalem. Wszystko kosztuje ogromne pieniadze. Wielu osobom WYDAJE sie, ze wplacaja bardzo duzo do systemu opieki zdrowotnej, ale gdyby zobaczyli jaki jest koszt ich leczenia, to by sie bardzo, ale to bardzo zdziwili. Nawet nie wspomne, ze spora czesc lekow, ktore sa drogie, sa i tak w duzej czesci wspolfinansowane przez panstwo.
I problem ten dotyczy tak naprawde calego swiata - albo opieka medyczna jest platna, albo czeka sie miesiacami.
W Wielkiej Brytanii na operacje stawu barkowego czekam od 2017 roku, termin mialem 2-krotnie przelozony - aktualny termin to marzec. Marzec 2020.
@pasjonatpl: W interesie pracodawcy (szczegolnie w czasach, gdzie - cytujac prezesa wielkiej, tradycyjnej firmy cukierniczej, tej od slynnych torcikow i pianek w czekoladzie - nikt nie chce pracowac za 3000 zl brutto), jest sprawic, zeby pracownik byl zadowolony. Wydac 100 zl miesiecznie na kawe to nie problem, a jednak pracownicy nie marudza, ze musza kawe przynosic...
Moi drodzy - zaraz mnie zjecie zywcem, ale.
Moja mama miala (w 2003 roku) wypadek po ktorym miala operacje wstawienia plyt i srub na odcinku szyjnym kregoslupa. Wtedy (13 lat temu) koszt takiej operacji (bo sie dowiadywalismy, gdy nie bylo pewne czy operacje 'panstwowo' uda sie zalatwic na cito, a kazda minuta sie liczyla) to bylo okolo 200 000 zl. Plus rehabilitacja, specjalistyczny transport, rehabilitacja, etc. Moja Mama miala wowczas 39 lat, przepracowala 20 kilka. Czy wydaje sie Wam, ze wplacila do systemu 200 000 zl przez ten czas? A co z leczniem dzieci? Czy one wplacily na swoje leczenie? Pytacie gdzie ida wasze skladki - a no tam. Bo wplacamy po kilka/kilkanascie tysiecy rocznie, tylko nie zdajemy sobie sprawy z kosztow zabiegow medycznych. Pensje urzednikow (w dodatku nedzne - to najgorzej oplacana grupa zawodowa w Polsce - pensja urzednika nizszego szczebla jest na granicy minimalnej pensji) to tylko kropla w morzu.
Powiem wiecej - myslicie, ze operacja mojej mamy byla jakos szczegolnie droga? Nie, ceny zabiegow zaczynaja sie od kilkudziesieciu tysiecy. Przypominam - dzieci nie zdazyly zaplacic, wiec jesli Wasz syn mial problemy zdrowotne jako dziecko - najprawdopodobniej wykorzystal juz pieniadze, ktore wplaci przez cale zycie 'do systemu'.
Dlaczego prytatnym firmom ubezpieczeniowym sie oplaca bardziej i sa w stanie na ubezpieczeniu zdrowotnym zarobic? Bo moga wycenic ryzyko - palisz - placisz wieksza skladke. Dziadek zmarl na raka - cyk +20% skladeczki. Dodatkowo - wyplaca odszkodowanie/zaplaca za zabieg do ustalonej kwoty. A ZUS kazdy placi jednakowo, bez wzgledu na ryzyko ani nie moze powiedziec: no spoko, doplac 15 000 zl, bo zabieg jest drozszy niz twoje ubezpieczenie.
@didja: 2. Dlatego, ze ten 1% przy zarobkach rzedu 3500 zl brutto i przy zamieszkaniu poza miejsce pracy to jest jakies 20 zl. A jeszcze jak ktos ma jakies odliczenia, rozlicza sie z malzonkiem... Koszty obslugi ksiegowej przekraczalyby wartosc pomocy.
@andtwo: Ja nadal nie wiem o jakie wymienianie chodzi. Bo jak ja drukowalem klepsydre po smierci mojej ciotki (serio to zajmuje 4 minuty i praktycznie nic nie kosztuje, nie rozumiem po co placic), to caly tekst brzmial: 'Z glebokim zalem zawiadamiamy,ze dniu takim a takim odeszla od nas Szanowna Denatka, lat 99. Msza pogrzebowa odbedzie sie w Kosciele w Wygwizdowie Malym, tego i tego dnia o tej i o tej godzinie po czym nastapia uroczystosci pochowku na cmentarzu lokalnym. Pograzona w smutku Rodzina.' Gdzie tam sie wymienia kogokolwiek? :o
@KatiCafe: Moja matka chrzestna w momencie, gdy adoptowali swojego syna (a mojego chrzesniaka, teraz juz o pol glowy wyzszego ode mnie podrostka) wynajmowala z mezem kawalerke na 11 pietrze komunistycznego bloku. Pani z opieki (czy skad tam byla) przyszla, popatrzyla i mowi 'Ale zeby lozeczko wstawic, to bedzie trzeba troche przemeblowac'. Gdy ciotka z mezem sie rozesmiali mowiac, ze koncza budowe domu (z basenem :D ) to pani z osrodka powiedziala 'Ale to nie ma znaczenia. Wie pani, to nie jest najwazniesze. Minimum musi byc spelnione (osoba na iles metrow), ale to nie jest tak, jak sie mowi, ze dziecko MUSI miec osobny pokoj z tarasem i lazienka...' Naroslo duzo mitow odnosnie do adopcji, wiekszosc nieprawdziwa. Choc tez pewnie zalezy to od osrodka adopcyjnego. W przypadku mojego chrzesniaka - cala procedura trwala okolo 4 miesiecy plus 2 miesiace 'przyzwyczajania' bobka do nowych rodzicow. Polegalo to najpierw na kilku wizytach i zabawie z dzieckiem w obecnosci psychologa, pozniej byl czas z dzieckiem, wlaczajac w to zmienianie pieluchy (bobek mial okolo roku), pozniej pozwolono dziecko zabrac na kilka godzin i ostatecznie na weekend. No i na stale. Byly pytania o stabilnosc zatrudnienia (zarobki rowniez, ale nie bylo to glowne kryterium - nie na zasadzie 'musisz zarabiac 1000000 zl miesiecznie'). Wizyty w domu - przez cale teraz chyba juz 13 lat po adopcji mieli 1 wizyte w domu i raz byli poproszeni o to, zeby przyjechac na rozmowe z psychologiem.
@irulax: Kompletnie nie rozumiesz. Nie pisze, ze Prezes kancelarii Januszex zrobil cokolwiek dobrze. Twierdze, ze szantaz jest brakiem szacunku. I tak, gdyby odeszla z firmy, moze by to wlascicielem jakos wstrzasnelo. Ale nie odeszla. Nie zgodzila sie na nowe warunki, ale zostala na starych, na ktore sie skarzyla.
@banka93: Dojazd do dzialki musza sasiedzi zapewnic, nazywa sie to sluzebnosc gruntowa.
@Madoka: Do 18. roku zycia NIGDZIE nie mozesz sie ruszyc bez pisemnej zgody rodzica. Wiec w historie nie wierze. Szkole konczylem mniej wiecej w podobnym czasie (matura 2007) i nie bylo (bo nie moglo byc) obowiazkowych wycieczek.
@greggor: Nie rozumiesz - szef w kazdej chwili moze powiedziec - to sie wyprowadz, albo wyszukac piwnice bez okna za 500 zl do wynajecia. I dla reszty - ja historie rozumiem, ale zaznaczam, ze autorka podeszla do tego zle i tyle. Mielismy tez zasade, ze kazdy kto wprost mowil 'Jak mi nie dasz to odejde' z miejsca dostawal podziekowanie za wspolprace. Rynek pracownika nie oznacza, ze mozna nie miec zadnego szacunku dla pracodawcy. Mam wrazenie, ze na tej stronie coraz czesciej, uzytkownicy widza racje pracownika tylko i wylacznie, pomijajac pracodawce. Jasne, placil malo. Jasne, nie bylo uczciwie z godzinami, ale ja w takiej sytuacji proponuje odejsc i znalezc lepsza prace. Bo, jesli jestes, droga autorko, tak niezastapiona, jak sama twierdzisz, lepiej platna prace dostaniesz tego samego dnia!
@Jorn: Z Modlinem sytuacja jest duzo bardziej zlozona - dlaczego ktokolwiek ma wspierac rozbudowe lotniska, ktore jest tak naprawde hubem tylko jednej, zagranicznej, linii lotniczej? Zarzad lotniska daje minimalne stawki firmie z Irlandii, a kazdej innej stawki zaporowe. Nie wierzysz? Dlaczego wegierska tania linia lata na Okecie, skoro to lotnisko miedzynarodowe, blisko centrum i teoretycznie najdrozsze w Polsce? Bo zarzad Modlina jest dogadany z irlandczykami... Dochodzi tez dziwna struktura wlascicielska, gdzie jest 4 wlascicieli: AMW, PPL, wojewodztwo i miasto Nowy Dwor Mazowiecki. I nikt nie jest wiekszosciowym udzialowcem...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2019 o 18:16
@GlaNiK: To, ze ktos jest malo bystry, nie znaczy, ze mamy odpowiadac tym samym. To nie sa podwojne standarty. Jasne, zmienniczka sama powinna sie zapytac, ale czy to jakas szkoda na godnosci autorki, zeby to ona zrobila pierwszy (pozytywny) krok?
@Jorn: Ale jakbym trzymal, to tez bym nie ogarnial. Dlatego rozumiem takich ludzi. Chamstwem jest nie zwolnienie miejsca, gdy ktos o to prosi.
@aaggnness: Coz, lepiej teraz sie smazyc razem we wzajemnych oskarzeniach i przerzucac sie skargami. Z ludzmi trzeba rozmawiac, czasem oni nie wiedza, ze robia cos zle. Moze 'zmienniczka' pomyslala, ze kolezance to odpowiada (zawsze dodatkowy grosz)?
@greggor: Kazdy ponosi inne koszty utrzymania. Dlatego tego nie bierze sie pod uwage. Gdy pracowalem przez rok w agencji pracy, mielismy wytyczne co brac pod uwage przy rozpatrywaniu wnioskow o podwyzki, jak rozmawiac, etc. I koszty utrzymania nie byly 'argumentem'. Argumentem sa srednie zarobki w danym miescie i na danym stanowisku, ewentualny naklad pracy wlasnej, wartosc dla firmy, etc.
@pinslip: Powinna, dlatego uwazam, ze jest to piekielne, jak napisalem. Ale czy autorce spadlaby korona z glowy albo umarlby jej kotek, gdyby sama sie zainteresowala, co sie dzieje? Szczegolnie jesli tak bardzo jej przeszkadzalo to, ze zostawala dluzej (i dostawala za to pieniadze - chwala pracodawcy).
@Habiel: Gdzie napisalem, zeby sie nie odzywac? Napisalem - jak najbardziej upomniec sie, podac LOGICZNE argumenty (argument z kosztow utrzymania w danym miescie nie jest wlasciwy) - jak nie dziala - odejsc. Straszeniem, ze sie odejdzie nic sie nie zalatwi. @Meliana: To sie dwie zupelnie rozne sprawy. Nie dyskutuje o tym, czy pracodawca ma jej wyplacic jej stawke godzinowa, bo to oczywiste. Ale jest tez mowa o podwyzce i o podejsciu autorki, ktore uwazam za nietrafione - straszenie nigdy nie jest metoda.
A nie moglas przed sprzedaza poswiecic tych kilku minut na 'ogolenie' ubran? No przeciez to takie banalne (tak to tej pani opisalas).
@Jorn: Ja czesto, jesli latam tanimi liniami, kupuje priorytet i wtedy jest tak, ze miejsc jest sporo. Ostatnie minuty przed lotem to dla mnie czas na relaks, muzyczka w sluchawkach i ksiazka. I czasami nie ogarniam, ze nagle zrobilo sie tloczno. Co prawda nie trzymam niczego na siedzeniu obok, ale gdybym trzymal - moglbym nie zauwazyc, ze ktos tego miejsca potrzebuje.
Nie ma ludzi niezastapionych. I gdybys mnie tak szantazowala (to nie sa negocjacje, tylko szantaz) to dalbym Ci czekolade na pozegnanie. Pokazalbym srednia zarobkow na twoim stanowisku (w twoim miescie to dodatkowy punkt dla ciebie), pokazalbym co robisz w pracy, w czym jestes dobra, co wnosisz do firmy. Argument, ze wynajecie pokoju kosztuje 800 zl? A co to kogo obchodzi? Rzadzi rynek. Jesli na rzeczowe negocjacje szef zareagowalby tak samo - wtedy bym sie zwolnil. Ale bez straszenia, bez szantazu. Ot po prostu - 'Dziekuje za zdobyte doswiadczenie, klucze i niezbedne dokumenty przekaze jutro.'
Historia piekielna. Ale zapytalas kiedys zmienniczke dlaczego sie spoznia? Mamy w pracy kolege, ktory pracuje na 2-ga zmiane. I wszyscy zaczynaja o 14.00, on o 14.15, czasem 14.20. Bo jego mama jest chora i wymaga 24 godzinnej opieki, a jego siostra pracuje do 13 i prawie godzine zajmuje jej powrot do domu. Moze godziny sa zle ustawione? Probowaliscie usiasc we trojke z kierownikiem i 'zmienniczka' i zapytac o co chodzi? Moze daloby sie to jakos zalatwic, zamiast tylko psioczyc i wywolywac konflikty w pracy? Bo teraz bedziecie na siebie na zmiane donosic? Poza tym - co to za kierownik, ktory CZYTA anonimy? Anonimy wrzuca sie do kosza.
@Bryanka: Moj 'ulubiony autobus' jest w miescie obok, bo na przystanku jest napisane, ze moze miec do 1 godziny opoznienia i moze nie przyjechac w zaleznosci od ruchu. Nie moglem w to uwierzyc, wiec zadzwonilem na numer przewoznika, z grzecznym pytaniem, czy moge sie spodziewac autobusu, czy lepiej wziac taksowke? 'Autobus linii jest autobusem pietorowym (decker), ktory porusza sie po bardzo waskich ulicach. Opoznienia wynikac moga z duzego nateznenia ruchu i samochodow zaparkowanych na podwojnej linii. Kierowca moze tez podjac decyzje o zmianie trasy, zeby uniknac blokowania ulicy'. Tak, taksowka pojechalem :D
@Magda43: 8 tysiecy? Duzo? Hahahaha, teraz to sie usmialem. Jedno zlamanie reki z przemieszczeniem plus rehabilitacja po tym i twoje 10-letnie skladki zostaly wydane. Plus korzystasz z lekow, ktore sa dofinansowywane. Jedna wizyta u lekarza domowego to wedlug wyliczen 50-100 zl. Problem polega na tym, ze ludzie TOTALNIE nie maja pojecia o kosztach medycznych. Moze warto by, zeby, wzorem USA, szpitale na wypisie wyszczegolnialy ceny poszczegolnych zabiegow i lekow? Bez refundacji? To by otworzylo oczy niektorym...
@HaxtonFale: W przypadku prywatnego sektora masz racje (i to tez nie zawsze). Dlatego, ze skladek 'zdrowotnych' na NFZ nie wyliczaja aktuariusze, tylko politycy. I sa one za niskie. Stad NFZ i ZUS musza dostawac pieniadze z innych zrodel.
@pasjonatpl: wystarczy maszynka do kawy. I sekretarka dorzucajaca ziarenek. Nikt nic nie 'naduzyje'. Tak to dzialalo w 3 moich firmach i bylo dobrze.
@aka: Mniej wiecej to napisalem. Wszystko kosztuje ogromne pieniadze. Wielu osobom WYDAJE sie, ze wplacaja bardzo duzo do systemu opieki zdrowotnej, ale gdyby zobaczyli jaki jest koszt ich leczenia, to by sie bardzo, ale to bardzo zdziwili. Nawet nie wspomne, ze spora czesc lekow, ktore sa drogie, sa i tak w duzej czesci wspolfinansowane przez panstwo. I problem ten dotyczy tak naprawde calego swiata - albo opieka medyczna jest platna, albo czeka sie miesiacami. W Wielkiej Brytanii na operacje stawu barkowego czekam od 2017 roku, termin mialem 2-krotnie przelozony - aktualny termin to marzec. Marzec 2020.
@pasjonatpl: W interesie pracodawcy (szczegolnie w czasach, gdzie - cytujac prezesa wielkiej, tradycyjnej firmy cukierniczej, tej od slynnych torcikow i pianek w czekoladzie - nikt nie chce pracowac za 3000 zl brutto), jest sprawic, zeby pracownik byl zadowolony. Wydac 100 zl miesiecznie na kawe to nie problem, a jednak pracownicy nie marudza, ze musza kawe przynosic...
Moi drodzy - zaraz mnie zjecie zywcem, ale. Moja mama miala (w 2003 roku) wypadek po ktorym miala operacje wstawienia plyt i srub na odcinku szyjnym kregoslupa. Wtedy (13 lat temu) koszt takiej operacji (bo sie dowiadywalismy, gdy nie bylo pewne czy operacje 'panstwowo' uda sie zalatwic na cito, a kazda minuta sie liczyla) to bylo okolo 200 000 zl. Plus rehabilitacja, specjalistyczny transport, rehabilitacja, etc. Moja Mama miala wowczas 39 lat, przepracowala 20 kilka. Czy wydaje sie Wam, ze wplacila do systemu 200 000 zl przez ten czas? A co z leczniem dzieci? Czy one wplacily na swoje leczenie? Pytacie gdzie ida wasze skladki - a no tam. Bo wplacamy po kilka/kilkanascie tysiecy rocznie, tylko nie zdajemy sobie sprawy z kosztow zabiegow medycznych. Pensje urzednikow (w dodatku nedzne - to najgorzej oplacana grupa zawodowa w Polsce - pensja urzednika nizszego szczebla jest na granicy minimalnej pensji) to tylko kropla w morzu. Powiem wiecej - myslicie, ze operacja mojej mamy byla jakos szczegolnie droga? Nie, ceny zabiegow zaczynaja sie od kilkudziesieciu tysiecy. Przypominam - dzieci nie zdazyly zaplacic, wiec jesli Wasz syn mial problemy zdrowotne jako dziecko - najprawdopodobniej wykorzystal juz pieniadze, ktore wplaci przez cale zycie 'do systemu'. Dlaczego prytatnym firmom ubezpieczeniowym sie oplaca bardziej i sa w stanie na ubezpieczeniu zdrowotnym zarobic? Bo moga wycenic ryzyko - palisz - placisz wieksza skladke. Dziadek zmarl na raka - cyk +20% skladeczki. Dodatkowo - wyplaca odszkodowanie/zaplaca za zabieg do ustalonej kwoty. A ZUS kazdy placi jednakowo, bez wzgledu na ryzyko ani nie moze powiedziec: no spoko, doplac 15 000 zl, bo zabieg jest drozszy niz twoje ubezpieczenie.
@didja: 2. Dlatego, ze ten 1% przy zarobkach rzedu 3500 zl brutto i przy zamieszkaniu poza miejsce pracy to jest jakies 20 zl. A jeszcze jak ktos ma jakies odliczenia, rozlicza sie z malzonkiem... Koszty obslugi ksiegowej przekraczalyby wartosc pomocy.