@Jaladreips: Zgadzam sie. Czesto, i wiem, ze dostane minusy, to kobiety probuja 'zohydzic sie' swojemu partnerowi szukajac czegos przeciwnego.
Przyklad: Facet mysli 'Mam najpiekniejsza babke pod sloncem, kocham kazda faldke na jej brzuchu'. Co jego kobieta mowi: 'Ojej, ale jestem gruba, ojej, jakie mam faldy, ojej jakie rozstepy, wez nie patrz'. I wiecie, z czasem to ona mu to wmowi. Sam by tak o niej nigdy nie pomyslal. Ale ona mu to wbije do glowy...
@Kociator:
Wspaniale pokazalas na jakim jestes poziomie, mysle, ze to konczy dyskusje. To troche jak argumentum ad hitlerum - totalny atak personalny, zwykla, modna tak bardzo 'mowa niemawisci'. Gratuluje!
Nie uzywam polskich znakow diakrytycznych, poniewaz pisze to z sluzbowego komputera. Nie, nie bede zmieniac klawiatury, zeby odpowiedziec na jeden komentarz. Na domowym komputerze owszem, totez moje historie napisane sa bardziej 'po polsku'.
Pozdrawiam :)
@Kociator:
A ty nadal swoje. Tak, te historie, bo przeciez nie 'ta' historie.
Mam gdzies te oceny ludzi, ktorzy nie potrafia czytac. Ty nawet, niestety, nie potrafisz przeczytac tej historii.
W historii nie jest napisane, ze PIP miala pretensje (PIP - Panstwowa Inspekcja Pracy - rodzaj zenski, wiec tak PIP, nie ten PIP, miala a nie mial) - jest o tym, ze zapobiegliwy pracodawca go tam postawil, w razie czego. W historii tez jest, ze pracodawca nie moze zgodnie z przepisami kazac komus stac 12 h - i to drobne przeklamanie - bo moze kazac stac cala zmiane z 15 minutowa przerwa.
@Kociator: Czy ty czytalas te sama historie?
'Tak jak usiąść, to tylko podczas dwóch przerw - jednej piętnastominutowej i jednej dwudziestominutowej' - pracownicy mieli mozliwosc odpoczynku podczas przerw. O to sie rozchodzi cale nasze nieporozumienie. Bo Ty ciagle imputujesz, ze panienka siedziec nie mogla wcale, a mogla. W czasie przerw. 'W poblizu miejsca pracy' - jesli probujesz interpretowac ten zwrot jako sugerujacy, ze swiety stolek nie moze byc w miejscu pracy - interpretujesz przepisy w inna strone niz PIP. Bo PIP interpretuje je na zasadzie 'zeby swiety stolek nie byl za daleko od miejsca pracy', a Ty na zasadzie 'nie za blisko'.
Reasumujac: od samego poczatku staram sie powiedziec - zgodnie z rozporzadzeniem, na ktore sie powolujesz, pracowaca, ktory UZNA, ze praca wymaga stalej pozycji stojacej, musi zapewnic miejsce odpoczynku. I pracodawca zapewnil takie miejsce, o czym autorka wspomina, mowiac o siedzeniu w czasie 2-ch przerw.
Poza tym, zgodnie z KP, pracowca ma obowiazek zapewnic jedna, 15-minutowa przerwe, jesli dobowy czas pracy przekracza 6 godzin. Wiec, znowu, pracowaca nie lamie przepisow.
Czy ja gdzies napisalem, ze to dobry pracowaca? Ze pochwalam? Mimo twoich usilnych prob imputowania mi takiego stanowiska - nie, nie pochwalam i nie popieram. Jedynie zwracam uwage, ze pracodawca dziala zgodnie z przepisami i, czy sie to komus podoba czy nie, mozna prace rzucic albo zagryzc zeby i pracowac dalej. A mamy tendencje na tym portalu do wylewania zali na sytuacje, ktore sa piekielne, ale nazwalbym je piekielnymi z mocy prawa, a nie z winy pracodawcy.
@Kociator: Znow - ja wycieczek personalnych nie bede kierowal - jednak poziom wyzszy od golebia wole zachowac.
I nadal nie rozumiesz mojej wypowiedzi, ale juz nie mam ochoty tego tlumaczyc - jakie masz podstawy do oceniania interpretacji aktu prawnego? BO KOCIATOR WIE, BO PRZECZYTAL?
Wiec powtorze: po ukonczeniu prawa i administracji dawno temu w Polsce i pracy w sektorze ubezpieczen (na stanowisku asystenta prezesa ds/ obslugi prawnej) uwazam, ze zle interpretujesz te przepisy. Pracodawca, w mysl tych przepisow, uznaje, czy praca wymaga 'ciaglego przebywania w pozycji stojacej' czy nie. Nie pracowownik.
Plus definicja pracy nie jest precyzyjna, ale przyjelo sie, ze pracownik wykonuje prace podczas wykonywanych obowiazkow (ergo: siedzenie na stolku, bo akurat nie ma ruchu nie jest wykonywaniem obowiazkow, chyba, ze pani ma to zapisane w zakresie obowiazkow w umowie). Do pracy niektorzy tez zaliczaja ustwowe przerwy - ale to nie dotyczy tego, kiedy ta pani sobie chciala usiasc, bo jak czytamy w historii - pani miala ustawowe przerwy na ktorych mogla siedziec do woli.
Pozdrawiam
@Kociator: Uwielbiam twoje ataki personalne. Ale poza tym, prosze o przeslanie w wiadomosci prywatnej swojego dyplomu ukonczenia studiow z zakresu prawa i/lub administracji.
To co TOBIE sie wydaje nie oznacza, ze tak jest. Czytanie aktow prawnych nie jest niestety proste, co pokazuje Twoj przyklad. Akty prawne, niestety, nie sa pisane jezykiem, ktory mozna interpretowac bez przygotowania. Tak powstaje wiekszosc sporow prawnych w Polsce (i nie tylko) - na gruncie interpretacji przepisow.
Nie bede obrazal niczyjej inteligencji, poniewaz nie gram w szachy z golebiami ;)
Pozdrawiam.
@Kociator: Myślę, że w sporze o poziom edukacji moglibyśmy się spierać.
To Ty źle interpretujesz przepisy - 'stale' w tym przypadku oznacza stałe wykonywanie obowiązków. Obowiązki wykonywane w sklepie wymagają postawy stojącej. Siedzieć pani może sobie gdy nie wykonuje obowiązków. I jasne, nie jest to miłe, że pracodawca na to nie pozwala, ale nie jest to niezgodne z przepisami.
Dodam też, że gdyby pracodawca się postarał, to tak ułożyłby dzień, żeby nie miała nawet czasu pomyśleć o siedzeniu :)
@mehmetinka: 'Nie mam nic przeciwko...., ale...' znaczy ze masz cos przeciwko. To jak moj przyjaciel, ktory mowi 'Nie jestem rasista, ale czarni smierdza'.
Podpis nie jest zadna weryfikacja, jest to relikt przeszlosci. Zupelnie nie rozumiem takiego 'zagadywania'. Jesli szanownej autorki ten podpis nie obchodzil - to po co sie odzywala?
Sklep zawsze mozna zmienic i juz nie byc stalym klientem, dlatego trzeba wazyc slowa :)
@Kociator: Ukonczylem. I jesli powolujesz sie na rozdzial 2, par. 49 pkt 1 - 'Przy wykonywaniu pracy nie wymagajacej stale pozycji stojacej nalezy zapewnic pracownikom mozliwosc siedzenia' to polecam zaczac myslec.
Czy siedzac autorka bedzie wykonywac swoja prace? Nie. Mozliwosc siedzenia ma byc w mysl przepisow zapewniona osobie, ktora moze wykonywac swoje obowiazki siedzac. A mozliwosc odpoczynku (pkt 2) jest zapewniona, jak wynika z historii, podczas przerw. Przepis na ktory sie powolujesz nie okresla tego, ze autorka ma '5 minut siedzenia na kazde 3 godziny stania'.
A i jeszcze jedno:
To, ze pracownik stoi a nie siedzi, fast - food tlumaczyl tym, ze wyraza w ten sposob gotowosc do obslugi klienta w kazdej chwili.
To bylo podparte jakims badaniem psychologicznym. Ale latwiej jest wyzwac pracodawce od Januszy, prawda? :)
@Ohboy: Nieludzkie byloby, gdyby tych przerw nie miala. A ma, zgodnie z prawem. Poza tym, widze juz narracja w stosunku do mnie sie zmienia - wczesniej bylo, ze namawiam do lamania przepisow BHP, teraz jestem nieludzki.
Tak jestem. Nie, nie mam swojej firmy, nie uwazam, ze to jest w porzadku kazac komus stac 12 h. Ale rozumiem, ze pracodawca MOZE miec zle doswiadczenia, w stylu 'od kiedy zainstalowalem krzeslo, to podloga az sie lepi, bo panienka sie nie ruszy'. W mojej obecnej firmie tak sie stalo, jak zamowilem z sluzbowej karty (i prywatnych punktow) nowy ekspres do kawy, ze glowny manager stwierdzil, ze sredni czas spedzony w kuchni wydluzyl sie o 2 minuty. 3 kawy dziennie x 2 minuty = 6 minut. 6 minut x 40 osob (pracuje od 60-70, zalozyl, ze nie kazdy pije kawe/nie kazdy 3 dziennie) = 4 godziny, za ktore on placi, zeby ktos mogl sobie wybrac czy chce karmelowe latte czy moze cappuccino z waniliowym 'shotem'. Piekielne? Tak, jesli to nie ty musisz za ten czas placic.
@Kociator: Czas przeszly mozna zastosowac w przypadku pracy, ktora skonczylo sie wczoraj. A wiele sie warunki nie zmienily.
I gdzie lamane sa przepisy BHP? Ze panienka nie moze sie z dupka rozsadzic? Bo przepisy BHP nic na ten temat nie mowia.
@Drago: Z jak odleglej przeszlosci? Bo to nie jest napisane nigdzie.
W sklepie zoologicznym jest zawsze cos do roboty - a to nakarmic, a to dodatkowo zamiesc, a to klatki poczyscic.
W fast-foodzie tez byly chwile, ze nie bylo co robic, ale krzesel nie bylo i nikt nie narzekal.
Ludzie teraz sa 'mietcy' jak mowil moj dziadek. Za bardzo sie wszyscy rozczulacie nad soba. Praca to praca, nie podoba sie - znajdz inna. A jak 'mimo niedogodnosci...' to najlepsza jaka mozesz dostac - nie narzekaj. Inna sprawa sa piekielni ludzie, a inna regulamin i zasady w pracy.
Pracowalem bardzo dawno temu w fast-foodzie, gdzie tez byly czasem 12h zmiany, tez nie bylo za lada krzeselek i tez druga przerwa przyslugiwala po 11 godzinach pracy (w sensie jak ktos na 10 przychodzil, to nie bylo przerwy). Taka specyfika pracy, nie rozumiem narzekania, zwlaszcza teraz, gdy ofert pracy jest mnostwo.
Myslac logicznie - czy pan ochroniarz w galerii siada na krzeselku, czy jednak stoi/chodzi nascie godzin? Czy magazynier ma czas na siedzenie, czy jednak caly czas musi stac/chodzic?
@katem: Przepraszam bardzo, nie kazdy ma czas na 'picie kolejnej kawki-herbatki'. To, ze Ty widzialas kogos, kto ma, albo sama masz na to czas, nie znaczy, ze kazdy ma czas.
@mikado188: Tyle, ze w Anglii taki stolik nazywa sie host desk a nie po prostu host.
W kazdej branzy uzywa sie anglicyzmow, co nie znaczy, ze autor historii musi je dodawac. Albo niech to robi w cudzyslowie i z odpowiednim tlumaczeniem.
@Poecilotheria: Szef przydzielil jej DODATKOWY obowiazek. Czytaj: mam swoje obowiazki, z ktorych jestem rozliczany, wiec najpierw moja robota, pozniej dodatki.
@mietekforce: Noszenie nie rowna sie przerzucaniu przez plot czy ryzykowaniu bycia pogryzionym przez psa.
W UK jest zasada dostarczyc do pierwszych zamykanych drzwi. Jesli masz brame kilometr od domu to masz pecha.
Opowiem z drugiej strony.
Nasza sekretarka sie nagle rozchorowala, nie bylo zastepstwa, wiec kto siedzi najblizej recepcji w open space? No bleeee sobie siedzi. Serio, mam swoja robote (tak samo jak ta pani) i nie mam czasu latac z kazdym listem. Ani wydzwaniac. Chcesz - przyjdz. Proste.
@Iceman1973: Rozumiem, ze kazdy kurier jest facetem?
I nie, nie kazdy 'facet' przerzuci 20 kg jedna reka, seksisto.
I juz widze inna historie 'TUSK, kurier, zostawil mie awizo zamiast przez plot karme dla mojego pieska przerzucic'.
@Leme: Gdyby lekarze przezywali i wczuwali sie w kazda taka sytuacje - umierali by po 5 latach w zawodzie. Bardzo to jest przykre, i rozumiem, ze oczekujecie empatii, ale...
Moja chrzestna matka z mezem pracuje od 25 lat na kardiochirurgii. Jak bylem maly, pamietam jak przyjezdzala do domu i plakala opowiadajac o kazdym przypadku. Plakala. Az w koncu jeden madry lekarz powiedzial jej 'Kochana, wiecej zyc ratujemy niz tracimy. To sie zdarza. Tragedia jest dla rodziny, nie dla nas.'. I jakos to przerobila do momentu, kiedy musiala informowac rodziny o zgonach. Zaczela sie nowa trauma, siedziala i plakala z rodzinami na korytarzu. I kiedys ten sam lekarz ja tam zobaczyl - zwyzywal ja i odrobine te rodzine. Bo lekarz musi byc silny dla innych pacjentow. Niech jej reka zadrzy przy rozcinaniu aorty... I jasne, mozna delikatniej. Ale kazdy reaguje inaczej na takie sytuacje, one nie sa mile.
Gdyby lekarze nie brali dodatkowych dyzurow - sami bysmy musieli sie leczyc, bo, niestety, lekarzy caly czas brakuje.
@Jaladreips: Zgadzam sie. Czesto, i wiem, ze dostane minusy, to kobiety probuja 'zohydzic sie' swojemu partnerowi szukajac czegos przeciwnego. Przyklad: Facet mysli 'Mam najpiekniejsza babke pod sloncem, kocham kazda faldke na jej brzuchu'. Co jego kobieta mowi: 'Ojej, ale jestem gruba, ojej, jakie mam faldy, ojej jakie rozstepy, wez nie patrz'. I wiecie, z czasem to ona mu to wmowi. Sam by tak o niej nigdy nie pomyslal. Ale ona mu to wbije do glowy...
@Kociator: Wspaniale pokazalas na jakim jestes poziomie, mysle, ze to konczy dyskusje. To troche jak argumentum ad hitlerum - totalny atak personalny, zwykla, modna tak bardzo 'mowa niemawisci'. Gratuluje! Nie uzywam polskich znakow diakrytycznych, poniewaz pisze to z sluzbowego komputera. Nie, nie bede zmieniac klawiatury, zeby odpowiedziec na jeden komentarz. Na domowym komputerze owszem, totez moje historie napisane sa bardziej 'po polsku'. Pozdrawiam :)
@Kociator: A ty nadal swoje. Tak, te historie, bo przeciez nie 'ta' historie. Mam gdzies te oceny ludzi, ktorzy nie potrafia czytac. Ty nawet, niestety, nie potrafisz przeczytac tej historii. W historii nie jest napisane, ze PIP miala pretensje (PIP - Panstwowa Inspekcja Pracy - rodzaj zenski, wiec tak PIP, nie ten PIP, miala a nie mial) - jest o tym, ze zapobiegliwy pracodawca go tam postawil, w razie czego. W historii tez jest, ze pracodawca nie moze zgodnie z przepisami kazac komus stac 12 h - i to drobne przeklamanie - bo moze kazac stac cala zmiane z 15 minutowa przerwa.
@Kociator: Czy ty czytalas te sama historie? 'Tak jak usiąść, to tylko podczas dwóch przerw - jednej piętnastominutowej i jednej dwudziestominutowej' - pracownicy mieli mozliwosc odpoczynku podczas przerw. O to sie rozchodzi cale nasze nieporozumienie. Bo Ty ciagle imputujesz, ze panienka siedziec nie mogla wcale, a mogla. W czasie przerw. 'W poblizu miejsca pracy' - jesli probujesz interpretowac ten zwrot jako sugerujacy, ze swiety stolek nie moze byc w miejscu pracy - interpretujesz przepisy w inna strone niz PIP. Bo PIP interpretuje je na zasadzie 'zeby swiety stolek nie byl za daleko od miejsca pracy', a Ty na zasadzie 'nie za blisko'. Reasumujac: od samego poczatku staram sie powiedziec - zgodnie z rozporzadzeniem, na ktore sie powolujesz, pracowaca, ktory UZNA, ze praca wymaga stalej pozycji stojacej, musi zapewnic miejsce odpoczynku. I pracodawca zapewnil takie miejsce, o czym autorka wspomina, mowiac o siedzeniu w czasie 2-ch przerw. Poza tym, zgodnie z KP, pracowca ma obowiazek zapewnic jedna, 15-minutowa przerwe, jesli dobowy czas pracy przekracza 6 godzin. Wiec, znowu, pracowaca nie lamie przepisow. Czy ja gdzies napisalem, ze to dobry pracowaca? Ze pochwalam? Mimo twoich usilnych prob imputowania mi takiego stanowiska - nie, nie pochwalam i nie popieram. Jedynie zwracam uwage, ze pracodawca dziala zgodnie z przepisami i, czy sie to komus podoba czy nie, mozna prace rzucic albo zagryzc zeby i pracowac dalej. A mamy tendencje na tym portalu do wylewania zali na sytuacje, ktore sa piekielne, ale nazwalbym je piekielnymi z mocy prawa, a nie z winy pracodawcy.
@Kociator: Znow - ja wycieczek personalnych nie bede kierowal - jednak poziom wyzszy od golebia wole zachowac. I nadal nie rozumiesz mojej wypowiedzi, ale juz nie mam ochoty tego tlumaczyc - jakie masz podstawy do oceniania interpretacji aktu prawnego? BO KOCIATOR WIE, BO PRZECZYTAL? Wiec powtorze: po ukonczeniu prawa i administracji dawno temu w Polsce i pracy w sektorze ubezpieczen (na stanowisku asystenta prezesa ds/ obslugi prawnej) uwazam, ze zle interpretujesz te przepisy. Pracodawca, w mysl tych przepisow, uznaje, czy praca wymaga 'ciaglego przebywania w pozycji stojacej' czy nie. Nie pracowownik. Plus definicja pracy nie jest precyzyjna, ale przyjelo sie, ze pracownik wykonuje prace podczas wykonywanych obowiazkow (ergo: siedzenie na stolku, bo akurat nie ma ruchu nie jest wykonywaniem obowiazkow, chyba, ze pani ma to zapisane w zakresie obowiazkow w umowie). Do pracy niektorzy tez zaliczaja ustwowe przerwy - ale to nie dotyczy tego, kiedy ta pani sobie chciala usiasc, bo jak czytamy w historii - pani miala ustawowe przerwy na ktorych mogla siedziec do woli. Pozdrawiam
@Kociator: Uwielbiam twoje ataki personalne. Ale poza tym, prosze o przeslanie w wiadomosci prywatnej swojego dyplomu ukonczenia studiow z zakresu prawa i/lub administracji. To co TOBIE sie wydaje nie oznacza, ze tak jest. Czytanie aktow prawnych nie jest niestety proste, co pokazuje Twoj przyklad. Akty prawne, niestety, nie sa pisane jezykiem, ktory mozna interpretowac bez przygotowania. Tak powstaje wiekszosc sporow prawnych w Polsce (i nie tylko) - na gruncie interpretacji przepisow. Nie bede obrazal niczyjej inteligencji, poniewaz nie gram w szachy z golebiami ;) Pozdrawiam.
@Kociator: Myślę, że w sporze o poziom edukacji moglibyśmy się spierać. To Ty źle interpretujesz przepisy - 'stale' w tym przypadku oznacza stałe wykonywanie obowiązków. Obowiązki wykonywane w sklepie wymagają postawy stojącej. Siedzieć pani może sobie gdy nie wykonuje obowiązków. I jasne, nie jest to miłe, że pracodawca na to nie pozwala, ale nie jest to niezgodne z przepisami. Dodam też, że gdyby pracodawca się postarał, to tak ułożyłby dzień, żeby nie miała nawet czasu pomyśleć o siedzeniu :)
@mehmetinka: 'Nie mam nic przeciwko...., ale...' znaczy ze masz cos przeciwko. To jak moj przyjaciel, ktory mowi 'Nie jestem rasista, ale czarni smierdza'.
Podpis nie jest zadna weryfikacja, jest to relikt przeszlosci. Zupelnie nie rozumiem takiego 'zagadywania'. Jesli szanownej autorki ten podpis nie obchodzil - to po co sie odzywala? Sklep zawsze mozna zmienic i juz nie byc stalym klientem, dlatego trzeba wazyc slowa :)
@Kociator: Ukonczylem. I jesli powolujesz sie na rozdzial 2, par. 49 pkt 1 - 'Przy wykonywaniu pracy nie wymagajacej stale pozycji stojacej nalezy zapewnic pracownikom mozliwosc siedzenia' to polecam zaczac myslec. Czy siedzac autorka bedzie wykonywac swoja prace? Nie. Mozliwosc siedzenia ma byc w mysl przepisow zapewniona osobie, ktora moze wykonywac swoje obowiazki siedzac. A mozliwosc odpoczynku (pkt 2) jest zapewniona, jak wynika z historii, podczas przerw. Przepis na ktory sie powolujesz nie okresla tego, ze autorka ma '5 minut siedzenia na kazde 3 godziny stania'.
@Kociator: Poczytalem. Nie ma nic o sadzaniu dupki na krzeselku w czasie pracy.
A i jeszcze jedno: To, ze pracownik stoi a nie siedzi, fast - food tlumaczyl tym, ze wyraza w ten sposob gotowosc do obslugi klienta w kazdej chwili. To bylo podparte jakims badaniem psychologicznym. Ale latwiej jest wyzwac pracodawce od Januszy, prawda? :)
@Ohboy: Nieludzkie byloby, gdyby tych przerw nie miala. A ma, zgodnie z prawem. Poza tym, widze juz narracja w stosunku do mnie sie zmienia - wczesniej bylo, ze namawiam do lamania przepisow BHP, teraz jestem nieludzki. Tak jestem. Nie, nie mam swojej firmy, nie uwazam, ze to jest w porzadku kazac komus stac 12 h. Ale rozumiem, ze pracodawca MOZE miec zle doswiadczenia, w stylu 'od kiedy zainstalowalem krzeslo, to podloga az sie lepi, bo panienka sie nie ruszy'. W mojej obecnej firmie tak sie stalo, jak zamowilem z sluzbowej karty (i prywatnych punktow) nowy ekspres do kawy, ze glowny manager stwierdzil, ze sredni czas spedzony w kuchni wydluzyl sie o 2 minuty. 3 kawy dziennie x 2 minuty = 6 minut. 6 minut x 40 osob (pracuje od 60-70, zalozyl, ze nie kazdy pije kawe/nie kazdy 3 dziennie) = 4 godziny, za ktore on placi, zeby ktos mogl sobie wybrac czy chce karmelowe latte czy moze cappuccino z waniliowym 'shotem'. Piekielne? Tak, jesli to nie ty musisz za ten czas placic.
@Kociator: Czas przeszly mozna zastosowac w przypadku pracy, ktora skonczylo sie wczoraj. A wiele sie warunki nie zmienily. I gdzie lamane sa przepisy BHP? Ze panienka nie moze sie z dupka rozsadzic? Bo przepisy BHP nic na ten temat nie mowia.
@Drago: Z jak odleglej przeszlosci? Bo to nie jest napisane nigdzie. W sklepie zoologicznym jest zawsze cos do roboty - a to nakarmic, a to dodatkowo zamiesc, a to klatki poczyscic. W fast-foodzie tez byly chwile, ze nie bylo co robic, ale krzesel nie bylo i nikt nie narzekal. Ludzie teraz sa 'mietcy' jak mowil moj dziadek. Za bardzo sie wszyscy rozczulacie nad soba. Praca to praca, nie podoba sie - znajdz inna. A jak 'mimo niedogodnosci...' to najlepsza jaka mozesz dostac - nie narzekaj. Inna sprawa sa piekielni ludzie, a inna regulamin i zasady w pracy.
@Jorn: Ja na moim 'finalowym' egzaminie na prawo jazdy dostalem 'ostrzezenie' i musialem ponawiac wlasnie luk. Bo panu bylo za szybko na wstecznym :D
Pracowalem bardzo dawno temu w fast-foodzie, gdzie tez byly czasem 12h zmiany, tez nie bylo za lada krzeselek i tez druga przerwa przyslugiwala po 11 godzinach pracy (w sensie jak ktos na 10 przychodzil, to nie bylo przerwy). Taka specyfika pracy, nie rozumiem narzekania, zwlaszcza teraz, gdy ofert pracy jest mnostwo. Myslac logicznie - czy pan ochroniarz w galerii siada na krzeselku, czy jednak stoi/chodzi nascie godzin? Czy magazynier ma czas na siedzenie, czy jednak caly czas musi stac/chodzic?
@katem: Przepraszam bardzo, nie kazdy ma czas na 'picie kolejnej kawki-herbatki'. To, ze Ty widzialas kogos, kto ma, albo sama masz na to czas, nie znaczy, ze kazdy ma czas.
@mikado188: Tyle, ze w Anglii taki stolik nazywa sie host desk a nie po prostu host. W kazdej branzy uzywa sie anglicyzmow, co nie znaczy, ze autor historii musi je dodawac. Albo niech to robi w cudzyslowie i z odpowiednim tlumaczeniem.
@Poecilotheria: Szef przydzielil jej DODATKOWY obowiazek. Czytaj: mam swoje obowiazki, z ktorych jestem rozliczany, wiec najpierw moja robota, pozniej dodatki.
@mietekforce: Noszenie nie rowna sie przerzucaniu przez plot czy ryzykowaniu bycia pogryzionym przez psa. W UK jest zasada dostarczyc do pierwszych zamykanych drzwi. Jesli masz brame kilometr od domu to masz pecha.
@Jaladreips: Kierownik po prostu. Bardziej mnie ten 'host' zastanawia przy ktorym pan 'meneger' stoi :D
Opowiem z drugiej strony. Nasza sekretarka sie nagle rozchorowala, nie bylo zastepstwa, wiec kto siedzi najblizej recepcji w open space? No bleeee sobie siedzi. Serio, mam swoja robote (tak samo jak ta pani) i nie mam czasu latac z kazdym listem. Ani wydzwaniac. Chcesz - przyjdz. Proste.
@Iceman1973: Rozumiem, ze kazdy kurier jest facetem? I nie, nie kazdy 'facet' przerzuci 20 kg jedna reka, seksisto. I juz widze inna historie 'TUSK, kurier, zostawil mie awizo zamiast przez plot karme dla mojego pieska przerzucic'.
@Leme: Gdyby lekarze przezywali i wczuwali sie w kazda taka sytuacje - umierali by po 5 latach w zawodzie. Bardzo to jest przykre, i rozumiem, ze oczekujecie empatii, ale... Moja chrzestna matka z mezem pracuje od 25 lat na kardiochirurgii. Jak bylem maly, pamietam jak przyjezdzala do domu i plakala opowiadajac o kazdym przypadku. Plakala. Az w koncu jeden madry lekarz powiedzial jej 'Kochana, wiecej zyc ratujemy niz tracimy. To sie zdarza. Tragedia jest dla rodziny, nie dla nas.'. I jakos to przerobila do momentu, kiedy musiala informowac rodziny o zgonach. Zaczela sie nowa trauma, siedziala i plakala z rodzinami na korytarzu. I kiedys ten sam lekarz ja tam zobaczyl - zwyzywal ja i odrobine te rodzine. Bo lekarz musi byc silny dla innych pacjentow. Niech jej reka zadrzy przy rozcinaniu aorty... I jasne, mozna delikatniej. Ale kazdy reaguje inaczej na takie sytuacje, one nie sa mile. Gdyby lekarze nie brali dodatkowych dyzurow - sami bysmy musieli sie leczyc, bo, niestety, lekarzy caly czas brakuje.