Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kalipso

Użytkownik otrzymał bana za: Zmyślanie historii pod nickami Kalipso, Dysfolid i LucjuszKot.
Ban wygasa: 2112-11-15 16:21:07
Zamieszcza historie od: 25 maja 2011 - 20:29
Ostatnio: 15 listopada 2013 - 18:56
O sobie:

http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 0 z 98
  • Punktów za historie: 66185
  • Komentarzy: 945
  • Punktów za komentarze: 10817
 
zarchiwizowany

#50879

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W temacie gratisów.
Festyn w mojej dzielnicy, organizatorzy rozdają ulotki, torby, długopisy, papierowe daszki z logiem firmy.
Stoję i czekam na koleżankę obserwując jedno ze stoisk.
Dziewczyny rozdają jakieś ulotki i długopis do tego.
Podchodzi pan w czapce, bierze i odchodzi.
Po chwili ten sam pan, już bez czapki, bierze długopis i odchodzi. Odprowadzam go wzrokiem i aż się napojem zakrztusiłam!

Pan oddala się za duży parasol reklamowy i zaczyna maskowanie;) Ściąga rozpiętą koszulę, zostaje w podkoszulce, dodaje ciemne okulary i... TAK! Podchodzi do stoiska gdzie dają długopisy. Dziewczyny dają mu kolejnych kilka sztuk.
Kręcą głowami ze śmiechem.
Koniec?
A gdzież tam.
Pan przywołuje jakiegoś chłopaczka, pokazuje mu palcem stoisko z długopisami, chłopaczek wzrusza ramionami i idzie po długopisy...
Musiałam iść, a szkoda, bo może byłabym świadkiem doklejania wąsów, brody, zmiany peruki, podwiązania jednej nogi...

Rozumiałabym jeszcze, gdyby tam jeść dawali, ale długopisy?!
To taki deficytowy towar?

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 647 (701)
zarchiwizowany

#50877

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po ostatnich atrakcjach pogodowych poszłam zajrzeć, czy moje auto u zaprzyjaźnionego gospodarza ocalało.
Obok mnie parkuje sąsiad, który pucował swój pojazd (jak mnie radośnie poinformował), na sprzedaż.

Szczerze współczuje osobie, która się skusi.
Kupił piękny wóz, w stanie doskonałym technicznie i wizualnie, czym bardzo się szczycił, a następnie przez ponad 2 lata zajeździł go na śmierć.
Wszystko co trzeba było robić przy samochodzie będącym w ciągłej eksploatacji sprowadzało się do "trzeba by":
- wymienić olej
- wymienić szczęki, tarcze, klocki itp
- wymienić rozrząd,
- oczyścić i nabić klimatyzację,
- wyczyścić odpływy pod przednią szybą, bo po deszczu przecieka do środka,
- wymienić gołe opony,
- z silnikiem też coś nie tak, bo jak depnie, to czarno się robi na podwórku,
- akumulator bliski zgonu, zimą każdej nocy na kablach...
Tyle zapamiętałam z tego co gadał, a czego nie powiedział?
Przeglądy załatwiał na lewo, byle się kulało.

Podsumowując sprawa wygląda tak:
Kupuje auto jak najpiękniejszego konia, oczko w głowie hodowcy i doprowadza do stanu umierającej szkapiny, której w dzień sprzedaży zamiast wody, dano wiadro napoju energetyzującego.
Na moje pytanie czy zamierza poinformować kupującego o mankamentach, popukał się z politowaniem w czoło.
No tak, tylko baba może zadawać tak głupie pytanie.

Równocześnie szuka nowego samochodu.
Spać nie może, bo się zamartwia:
- ŻEBYM TYLKO JA NIE TRAFIŁ NA JAKIEGOŚ OSZUSTA!

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 692 (762)
zarchiwizowany

#51113

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na "mojej" poczcie zaczęły się rozbiórki.
Nie oznacza to striptizu w wykonaniu pracowników, tylko ogólny burdel. Listonosze są rzucani z rejonu na rejon, na okienkach panuje chaos, a na całej poczcie trzęsienie ziemi. W tym to urlopowym rozgardiaszu każdy każdemu robi koło pióra, a klient, czyli w tym wypadku ja, dowiaduje się rzeczy niewyobrażalnych o pracy tej instytucji.

Wszystkim tu rządzi PLAN DO WYKONANIA.
Każdy listonosz, czy panienka z okienka musi sprzedać określony asortyment do planu, czyli znaczki, gazety, koperty, założyć ileś tam kont bankowych... Wszystko to na siłę, na chama, bo jak nie "to wylatuje".
W takiej sytuacji dochodzi do walki wręcz, podgryzania, podkupowania, szczucia, oszczerstw.
Oto przykłady z ostatniego tygodnia.

1) Stoję przy okienku z przesyłkami, przez szybkę widzę gazetę, którą czasem biorę. Proszę o nią panią, która mnie obsługuje. Z okienka obok zrywa się inna kasjerka i rzuca prawie z pazurami na koleżankę:

- Dawaj to, pani tą gazetkę kupuje ZAWSZE U MNIE! Myślałaś, że nie słyszę i sobie dopiszesz do planu?

Tu nastąpiła wymiana zdań poprzez syczenie inwektyw, na co ja za gazetkę podziękowałam. Obraziły się obie. Tą sama gazetę na drugi dzień zaproponowała mi listonoszka i obiecała nosić. W kolejnym dniu przeprosiła, że jednak nie da rady, bo ją koleżanki z okienka pobiją!

2) Pan listonosz z kolei trzy razy proponował mi założenie konta w Banku Pocztowym. Na moje odmowy, bo wiem, że z tym bankiem są tylko problemy, błagał że może chociaż tak fikcyjnie, a po miesiącu powie mi jak zrezygnować, bo on MUSI WYKONAĆ PLAN, bo go zwolnią. Założył już tak na całą rodzinę swoją, żony, sąsiadów i każdego, kto tylko się zgodził.

3) Od młodej listonoszki zakupiłam większą ilość znaczków, miała przy sobie, zaproponowała, a że mam dużo wysyłek to co mi tam. Na okienko przyniosłam większą ilość przesyłek już oklejonych znaczkami, symbolem priorytet...
Pani za szybką aż podskoczyła:

- Jak to ze znaczkami? Skąd to pani ma? Tak nie można, my też musimy sprzedać znaczki DO PLANU.
Następnie z cwaną minką spytała:
- A kto u pani chodzi po rejonie?
- Nie wiem, nie znam tej pani - odparłam dyplomatycznie.
Okienkowa zerwała się na to ze stołka i rozdarła na zaplecze:
- Halinkaaaaaaaaaa! Kto ma rejon z ulicą Piekielną? Zrób no tam porządek!

To tylko trzy wybrane przykłady.
Czy na innych pocztach też tak jest?
To przecież jest chore!

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 836 (872)
zarchiwizowany

#50973

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stoję w kolejce do kasy.
Przede mną pani płaci kartą, moment wbicia PINu i... zawiecha.
Kombinuje, myli się, uśmiecha z zakłopotaniem. W końcu pochyla do sprzedawczyni:
- Mogę wyjąć na chwilkę kartę?
- No nie bardzo, w trakcie transakcji...
- Ale ja mam tam PIN zapisany.

Tak, miała, na karcie, niezmywalnym mazakiem.
Niech żyje racjonalne myślenie.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 810 (886)
zarchiwizowany

#50861

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Starszy pan był bardzo ostrożnym człowiekiem.
Mieszkał sam, nie zapraszał gości do domu. Listonoszowi otwierał drzwi zabezpieczone łańcuchem. Na oknach miał rolety antywłamaniowe. Nie szastał pieniędzmi, zakupy robił skromne, jak to na jedną osobę.
Grzeczny, kulturalny, ale jak na potrzeby "osiedlowego ludu" zbyt skryty.
Skoro nikt nic o nim nie wiedział, to plotkowano na potęgę.
Gadali ludzie, że bogaty, że skarby w domu trzyma, że dolary chowa pod podłogą, że zagraniczne paczki stale dostaje.
Jedna taka słyszała, jak do kuriera powiedział, że w przesyłce dostał prawdziwy skarb...

W końcu znaleźli się amatorzy na bogactwa samotnego pana, poobserwowali i znaleźli sposób.
Zrobili dziadka na zagraniczną paczkę.
Jeden go niby to szukał, że przesyłkę ma kurierską, zza granicy, drugi zaczaił się za tamtym. Pudło duże, pan otworzył bez łańcucha. Wdarli się do środka, skopali staruszka, pewnie by zabili, gdyby nie listonosz.

Skarbami starszego pana okazały się pamiątki z II wojny światowej, które kupował od Polonii po całym świecie i to nie jakieś cuda, tylko np. naszywki z mundurów, guziki i tym podobne drobiazgi.
Dla niego to były skarby.
Dla złodziei śmieci.
Zbili go okropnie, mimo że oddał je po pierwszych kopniakach.
Nie chcieli wierzyć, że to są właśnie te bogactwa, o których ludzie gadali.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1453 (1495)
zarchiwizowany

#50694

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podobnie jak kilkaset tysięcy Polaków postanowiłam odejść z sieci na T do innej.
Nie podobały mi się oferowane warunki na przyszłej, nowej umowie, bo nie dość, że drogo, to jeszcze nowo wstępujący mieli o wiele lepsze rozwiązania niż ja, po 6ciu latach terminowego płacenia dużych rachunków.
Wszystko to grzecznie ale stanowczo oznajmiłam kilku konsultantom, którzy robili co mogli, żebym zmieniła zdanie.

Teraz sieć wynajęła zewnętrzną firmę, żeby ta przepytała odchodzących klientów czemu?
Wszystkie pytania dotyczą zachowania konsultantów, a żadne oferowanych warunków.
Pani po kilka razy wypytywała mnie, czy konsultant był:
- miły
- pomocny
- czy proponował inne rozwiązania
- czy umawiał się na rozmowę ponownie
- czy dzwonił tylko raz
- czy tłumaczył prosto i zrozumiale
- czy czy czy...
Żadne pytanie nie dotyczyło marnej oferty, drożyzny i wrednych chwytów marketingowych.

Sieć na T znalazła powód odejścia tysięcy abonentów - to konsultanci są do bani, nie ich g*wniana oferta.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 684 (742)
zarchiwizowany

#50503

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam ostatnio w rodzinnych stronach pożegnać starego przyjaciela rodziny. Dla niego byłam nawet gotowa wejść do kościoła.

Usiadłam sobie pod ścianą, z dala od większego towarzystwa, żeby podumać nad przemijaniem.
Od początku moją i mnie tylko moją uwagę zwracał starszy pan, który modlił się najgłośniej, bił w piersi aż dudniło a nieboszczykowi śpiewał na całe gardło.
Jego "amen" wybijało z toku wypowiedzi samego księdza.

Przyjrzałam się facetowi dokładniej i aż mnie zatkało.
To emerytowany pan kapitan, dawniej "polityczny" w jednostce mojego ojca.
Tata mawiał o nim: "to ta kanalia, co żołnierzom medaliki zrywa z szyi i przydeptuje butem"

No proszę, jaki dziwny jest ten świat...

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 334 (578)
zarchiwizowany

#50316

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zdarzało mi się robić internetowe zakupy za granicą. Tak dla siebie i znajomych, nie na handel.
Zakupy robiłam w Azji.
Przesyłka darmowa, nierejestrowana, trochę trzeba było czekać, ale zawsze wszystko docierało. W środku uprzejma prośba w j. angielskim, żeby w razie jakieś niezgodności, czy innych pretensji, skontaktować się ze sprzedawcą. Dlatego, że klient jest najważniejszy i wszystko da się wyjaśnić.
Niezwykle uprzejma i uczciwa kobieta.

Wczoraj znów chciałam coś zamówić, ale ku mojemu zdziwieniu, pani zaprzestała wysyłki do Polski.
Na moje grzeczne pytanie dlaczego, otrzymałam równie grzeczną odpowiedź, że Polska to dla niej kraj największego ryzyka, bo klienci masowo zgłaszają zaginięcie przesyłek i żądają zwrotu pieniędzy. Nie kalkuluje jej się wysyłać towaru i zwracać za niego gotówkę!
Rozumiem, że to przez ten brak rejestracji przesyłek. Sama znam to zjawisko i nigdy nie wysyłam przesyłek bez potwierdzenia, bo byłoby tak samo.

I tak to, przez cwaniactwo narodowe straciłam możliwość zakupów i jest mi cholernie wstyd.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (742)
zarchiwizowany

#50067

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Alkoholizm z wyższych sfer.

Dama pije.
Elegancka pani na odpowiedzialnym stanowisku. Mąż, dwoje dzieci.
Początki mało widoczne, chyba że dla zainteresowanych, lub dobrych, wnikliwych obserwatorów, ale to początek równi pochyłej.

1. Na imprezach, spotkaniach, pani zawsze wypija o kieliszek za dużo. Tak manewruje, żeby kontrolować tempo polewania. Nie wyjdzie, jeśli nie zobaczy dna butelki.
2. Po pijaństwie lekkie zawstydzenie, ale już pozbierana, elegancka, z tzw. klasą. Byłaby dosłownie bajka, gdyby dla innych miała choć % tego zrozumienia, jakiego wymaga dla siebie.
3. Zaczynają się ciągi picia podzielone okresami dochodzenia do formy, żeby potem móc załapać kolejny ciąg. Pani głucha na uwagi i sugestie.
4. Dziećmi zajmuje się mąż i matka, bo pani coraz częściej udziela się "towarzysko". Jak nie pije, to dla zachowania wizerunku kształci się jak dobrze wychowywać dzieci, chodzi na odczyty i spotkania. W tym czasie ktoś inny czyta dzieciom do poduszki i kłamie gdzie jest mama.
5. W pracy zaczyna się walić wszystko. Bliscy tłumaczą jej nieobecności, wymiętą twarz, spóźnienia itp. różnymi chorobami, z całą świadomością, że wszyscy wiedzą, że to przez chlanie.
6. Z domu zaczynają znikać pieniądze, każde i te na kurtki dla dzieci i te na opłaty, raty, rachunki. Alkohol i towarzystwo sporo kosztują.
7. Z wizerunku damy nic nie zostało, zapita, śpiąca w lesie podczas wycieczki zakładowej, cudem unika gwałtu a może i śmierci.
8. Wylatuje z pracy. Mąż i dzieci spakowani, gotowi do odejścia.
Pani osiągnęła dno.

Znalazł się jednak ktoś, kto wyciągnął rękę i podnosi ją z tego bajora. Kieruje na terapię. Jest bezwzględny, ale skuteczny.
Wydaje się, że teraz już wszystko będzie dobrze.

1. Pani dostaje urlop zdrowotny i zaczyna uczęszczać na mitingi. Na początku co prawda, uważa, że nie jej miejsce wśród takich ostatnich moczymord, bo przecież ona taka dama i na stanowisku, ale szybko ją gaszą.
2. Pierwszy miesiąc trzeźwości. Pani oczekuje kwiatów i uwielbienia od krewnych i znajomych, bo ona już nie pije. Kto nie podziwia ten wróg. W tej kwestii im dalej tym będzie gorzej.
3. Pani bywa na mityngach coraz częściej i szerzej. Jeździ gdzie się da. W domu jest gościem, zajęta sobą, zaczyna pouczać wszystkich i wszędzie, wyzywać od nałogów sąsiada, który piwko sobie do grilla otworzy., robić za wyrocznię i psychologa.
4. Pani zaczyna się robić coraz bardziej nieznośna. Teraz skoro ona nie pije to jest najlepsza. Po powrocie do pracy stara się w perfidny sposób wygryźć ze stanowiska tą jedyną osobę, która jej pomogła się dźwignąć.
5. Pani wydaje wielkie sumy pieniędzy, swoich i nie swoich. Opróżnia domowe konta, zaciąga kredyty. Wydaje bajońskie sumy na kosmetyki, salony piękności. Nareszcie kocha siebie. Teraz nadrobi ten przepity czas.
6. Wolna jak ptak, bo przecież musi się leczyć, robi co chce, wdaje się w romanse. Przyłapana, tłumaczy, że chciała zaznać czegoś, czego nigdy nie miała.Nie ma wyrzutów sumienia. No przecież nie pije, więc o co do cholery jeszcze chodzi?
7. Mąż i dzieci spakowane. Tym razem nic już ich nie zatrzyma.
8. Widziałam ją wczoraj, w sklepie dwie przecznice od domu kupowała wódę 0,7.

Nie podsumuję, bo nie potrafię...

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 561 (693)
zarchiwizowany

#50000

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Akcja w dużym sklepie.
Po markecie gania dzieciak, tak z 5 lat, wrzeszczy, potrąca innych kupujących. Matka i babcia, dwie tlenione blondyny nie zwracają uwagi zupełnie. Mały wyszarpuje babci wózek i rusza w rajd po głównym przejściu
Odsuwam się przezornie pełna złych przeczuć, bo na środku kilka wystawek ze szkłem na sztuki, dzbanuszki, szklanki, świeczniki i takie tam, wszystko na promocji, raczej poustawiane luzem.

Nie zdążyłam nawet wejść między regały kiedy dobiegł mnie brzęk tłuczonego szkła i ryk podobny do syreny strażackiej.
Matka i babka galopem do młodego.
Obejrzały, czy nie krwawi i najspokojniej w świecie chciały sobie pójść.
- Chwileczkę, a kto za to zapłaci? - pyta starszy pan, który był najbliżej.
- A co mnie to obchodzi? - odpowiada matka - Poustawiali na środku takie badziewie, to niech teraz sprzątają.

Panie z dzieckiem szykują się do odwrotu, ale starszy pan je zatrzymuje. Zza regału wychodzi pracownik sklepu i zaczyna się piekło na kółkach. On stanowczo tłumaczy, że za szkody należy zapłacić, one obie drą ryja (bo inaczej nie da się tego nazwać), żeby spadał, że gdyby nie takie głupie ustawienie, to by się nic nie stało i że chyba dziecko może sobie pojeździć, a jak nie to one pier*olą taki sklep i wychodzą. Pracownik wzywa ochronę, babcia wyzywa go od pieprzonego kapitalisty, matka próbuje utrzymać dziecko, które piszczy, kopie i gryzie...

Jak pakowałam zakupy, całe towarzystwo bogatsze o jeszcze jednego ochroniarza, maszerowało do biura, a w tle słychać było sprzątanie szkła.
Pewnie zapłaciły za szkody.
Ciekawi mnie tylko czy sklep może im dać po takiej jeździe szlaban na wejście?

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (783)