Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

krolJulian

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 10:58
Ostatnio: 19 października 2023 - 12:27
  • Historii na głównej: 2 z 10
  • Punktów za historie: 886
  • Komentarzy: 177
  • Punktów za komentarze: 1315
 
[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
15 sierpnia 2016 o 20:13

A teraz to najlepiej podjechać do mechanika i sprawdzić czy z autem wszystko w porządku, bo szanowna znajoma mogła coś z zemsty zniszczyć (szczególnie że jej facet chyba jakieś doświadczenie z samochodami ma, a dwa że tak porzucone auto może wskazywać, że coś było przy nim majstrowane i trzeba się umocnić zanim właścicielka zacznie je oglądać). I rzecz jasna poprosić mechanika i dokładną informację co musiał naprawiać i jaki jest tego koszt, tak na wszelki wypadek.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
31 maja 2016 o 20:19

Wiecie, ja tam specjalistą nie jestem, więc może mi ktoś poda przysłowie o FACEPALMie? Gdzie dwóch się bije tam trzeci strzela FACEPALM? Człowiek człowiekowi strzela FACEPALMa? Raz na wozie, raz FACEPALM? Sama nie wiem, chyba za mało czytam internety żeby znać takie przysłowia... Idę się douczyć.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2016 o 20:23

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
24 maja 2016 o 18:50

@magdalenaiz: No ale niestety tak jest, że skądś te pieniądze trzeba wziąć. Najłatwiej zabrać tym, którzy te pieniądze mają i oddać im część pod hasłem "500+". A w przypadku brata dodatkowe pieniądze nie są potrzebne, bo oboje z bratową pracują (bratowa to na kilka dni przed urodzeniem dziecka jeszcze siedziała z komputerem i wspierała zdalnie kolegów z pracy - więc da się pracować mimo 9 miesiąca ciąży). Bardziej przydałyby się ulgi podatkowe na jedzenie, pieluszki (dwójka sikaczy-pieluszkowców systematycznie wymaga robienia zakupów :) ), o miejscach w przedszkolach i żłobkach nie wspomnę. Gdzieś czytałam, że ponoć w Częstochowie w ramach pomocy młodym rodzicom miasto dopłaca do opiekunek, tak żeby matki mogły iść do pracy. I to moim zdaniem jest rozwiązanie lepsze, niż dawanie kasy która albo będzie odebrana w podatkach, albo, w przypadku patoli,przechlana. Generalnie dać pieniądze to tak jak wyrzucić je w błoto.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 22) | raportuj
23 maja 2016 o 23:31

@magdalenaiz: Mój brat, który łapie się n50+ z racji trójki dzieci stwierdził,że wolałby te pieniądze otrzymać w formie zapewnionego miejsca w żłobku/przedszkolu, bo w tej sytuacji dostaje 1000zł, a w podatkach płaci 1500...

[historia]
Ocena: 36 (Głosów: 36) | raportuj
22 maja 2016 o 21:28

Mamuśka faktycznie szurnięta, ja jednak nie rozumiem czemu czepiasz się łąki na której były robione zdjęcia - nie każdy kleszcz oznacza boreliozę, nie każda łąka oznacza że będzie tam stado krwiożerczych kleszczy. Gdyby było tak jak piszesz, to większość populacji już dawno by wymarła. Na kleszcze uważać trzeba, ale to nie oznacza że na każdej niewinnej łące czyha śmierć ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
17 maja 2016 o 14:56

Mamusia najwyraźniej odchorowuje swoje niezrealizowane plany na Bogu ducha winnym chłopaczku. Ciekawe czy do pozostałych umiejętności, które dziecko powinno zdobyć, szanowna mama równie porządnie się przykłada? Aczkolwiek ja pamiętam, jak będąc w 1-szej klasie przepisywałam zadania z trygonometrii, które akurat moja mama ćwiczyła z jakimś maturzystą na korkach. I zamierzałam to zaprezentować wychowawczyni :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 maja 2016 o 14:51

@Agatorek: Podejrzewam że tym konkretnym przypadku zwrócenie uwagi najpewniej nic by nie dało, natomiast zniszczenie smyczy uważam za nieadekwatne - tylko sobie narobiłabym problemów. A chwycenie smyczy i pójście w swoją stronę (przeciwną niż pańcia) spowodowałoby najpewniej niegroźną dla wszystkich obrazę majestatu i w razie czego mogłabym powiedzieć "o co pani chodzi, ja tylko idę dalej".

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
16 maja 2016 o 13:11

@Pierzasta: Katofobofob :)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2016 o 13:11

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
4 maja 2016 o 1:21

Oj temat znany, na własnej skórze odczułam... Podstawówka - klasa złożona z reprezentantek szkoły w siatkówce, wuefistka zajęcia prowadziła monotematycznie -siata, siata, siata, sprawdzian ogólnorozwojowy (skłony, bieg na 800m, na 60m itd.), siata, siata, siata... A ja niestety w siatkówkę grałam gorzej niż tragicznie, ciągłe docinki ze strony "sportsmenek" i tej wiedźmy nie pomagały ani trochę. Kiedyś wręcz powiedziała (po moim którymś z kolei przepuszczeniu piłki między rękami), że jeszcze raz nie odbiję piłki, to wstawi mi 1. Na koniec roku walka o pasek na świadectwie - "nie wstawię Ci 5, bo im (sportsmenkom) musiałabym wstawić 6" - dla mnie ocena mniej niż 5 to była porażka (całe szczęście w liceum zmieniło się moje myślenie). Tyle podstawówka. W gimnazjum inna wuefistka tak prowadziła zajęcia, że nie miałyśmy szansy się nudzić, nagle okazało się że umiem całkiem dobrze grać w siatkę, grałam też w piłkę nożną w klubie, na 800m byłam jedna z szybszych - a to tylko dzięki zmianie podejścia nauczyciela. Kobitka zwyczajnie razem z nami robiła sobie jaja, udawała że nie może patrzeć na kolejne przyjęcie piłki twarzą - atmosfera na zajęciach była świetna. A o ironio, najwięcej zwolnień było właśnie w liceum, m.in. ("bo mam pękniętą kostkę i mi się płyn przelewa!" w wykonaniu jednej z dziewczyn.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
13 kwietnia 2016 o 1:38

Ja tam się kiedyś modliłam za rodziców żeby nie pili za dużo alkoholu (oczywiście w domu alkohol był tylko okazjonalnie, ale modlitwa powszechna to był taki trochę konkurs, które dziecko będzie miało ważniejszą intencję - od modlenia się za babcię, dziadka, rodziców do modlenia się za Pana Boga). Za drugim razem rodzice zabronili mi robić im czarny PR :) I tylko ksiądz się dziwnie patrzył jak szłam z mamą do kościoła pomagać siostrze zakonnej przy jakichś pierdółkach - akurat w tym samym czasie było spotkanie AA. Oj inni musieli sobie o nas niezłe rzeczy myśleć :D

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
22 marca 2016 o 23:04

@Katka_43: Kurczę, a mój w dodatku chodzi się wys*ać do jednych sąsiadów, a do drugich chadza na drugi obiad... (swoją drogą sąsiedzi własnego kota nie mają i specjalnie dla naszego karmę kupują - a dziwiłyśmy się z mamą czemu kocina tak się zaokrągliła...).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 marca 2016 o 21:48

Ha, dobrze znana w naszym domu sytuacja. Teraz już na szczęście należy do rzadkości, ale kiedyś prawie w każdą niedzielę o 7 rano/22 dzwoniły telefony do mojego taty (będącego bodajże dyrektorem ds. czegośtam w firmie produkującej sprzęt do dojenia krów - takiego masowego dojenia) "Panie! A mnie się dojarka zepsuła! "Panie, ale z tym to nie do mnie, tylko do serwisu!" "Ale panie! mnie się dojarka zepsuła!!!"

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 lutego 2016 o 22:18

@Pysiak: "Od kiedy skończyłam 10 lat wraz z moją mamą uciekłyśmy od ojca." - to zdanie się zupełnie kupy nie trzyma.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
18 lutego 2016 o 12:37

@Bryanka: Byłam pół roku na Erasmusie w Bratysławie. Ludzie są sympatyczni, częściej niż w Polsce mówią "miłego dnia", są życzliwi. Gorzej z miastem, bo jest faktycznie bardzo brudne, może poza centralną częścią, wygląda mniej więcej jak typowe polskie miasto pod koniec lat '90 - takie szarobure i z paskudnym budownictwem na obrzeżach. O pieniądzach wiem niewiele, jest drożej niż w Polsce, ale to przez euro. Znajomi mówili mi jednak, że wypłaty nie są jakieś fantastyczne, podejrzewam, że na podobnym poziomie co w Polsce (jak masz szczęście to zarabiasz dużo). No i kraj jest mały, więc przemysł też niezbyt rozwinięty - cała populacja to taka Warszawa razy 5.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
16 lutego 2016 o 1:24

"on tym samochodem teraz bez zastanowienia pojechałby nawet do Niemiec" Do Niemiec to jakieś nowe określenie na cmentarz? Bo z opisu wynika że to jedyne miejsce gdzie można było udać się takim gruchotem... :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
14 lutego 2016 o 12:23

Takie teksty w ustach ośmiolatki? Nie bardzo chce mi się wierzyć - albo mocno naciągane, albo to nie była ośmiolatka. Miałam różnych cwaniaków i debili w klasie, ale wyśmiewanie się ze mnie zaczęło się dopiero pod koniec podstawówki...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 stycznia 2016 o 1:37

@dodolinka: Jak szłam do pierwszej klasy, to robili nam obowiązkowy bilans (czy jak to tam się zwało). Potem na wywiadówce były te wyniki omawiane. Moja mama zerknęła wtedy na kartę trzymaną przez mamę jednej z koleżanek - 36kg. Spojrzała na moją kartę - 18,5kg. Podobno byłam tak chuda, że lekarka z przyjemnością słuchała serca - tak dobrze je było słychać. A w domu wszyscy robili co mogli, żebym jadła jak człowiek, nie jak wróbel :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
20 stycznia 2016 o 1:32

@mesing: Miałam okazję spędzić kilka miesięcy na stażu w Urzędzie Miasta. Pierwszego dnia stażu zabrali mnie do innego wydziału, bo akurat załatwiali rzecz potrzebną do realizacji projektu w wydziale w którym miałam staż, a którą to rzecz posiadał, z racji obszaru działania, ten drugi wydział. Tam odbyła się pierwsza rozmowa z "górą" Po dwóch miesiącach okazało się, że coś trzeba jeszcze dołożyć do wniosku - odpowiednio opisać co chcemy - kolejna wycieczka, znowu sobie stażystkę wzięli, coby "popatrzyła". PO kolejnych dwóch miesiącach, jak już kończyłam staż, dostali potrzebne dane. A miałam im pomagać przy tym projekcie...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
14 stycznia 2016 o 14:52

Tam się nie należy teraz zapuszczać. Korzenie człowiek zdąży zapuścić, a jeszcze nie przejedzie...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
9 stycznia 2016 o 23:40

@Mignonne9: Ludzie - buce po prostu. Ja mam ten komfort, że mieszkam w szeregowcu, więc sąsiedzi tylko po bokach, ale i tak jedni potrafią w niedzielę zacząć wiercić. Albo po 22. Też z przerwami, jakby od niechcenia. Większym problemem są buce które zastawiają wąską uliczkę stając samochodem na środku (jakby się przytulić jednym bokiem do płotu, to inni przejadą). Mistrzynią jest córka sąsiadki, która przywozi rano dzieciaki. Godzina 7, ona wyładowuje cały majdan, a mieszkańcy dwóch domów czekają (ulica w kształcie litery L, tylko z jednym wyjazdem). Także ja wiem, że to co piszę jest utopią i mogę jedynie pomarzyć. Cóż, szkoda.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 12) | raportuj
9 stycznia 2016 o 18:37

@sufrazystka: No to współczuję sąsiadom. Albo informujesz zanim zaczniesz hałasować, albo sąsiedzi szybko zaczną odpowiadać pięknym za nadobne. Co z tego, że hałasujesz dwa dni w miesiącu? W dobrym tonie jest poinformować nawet jeśli planujesz jednorazowo, przez godzinę tłuc młotkiem - sąsiedzi zaplanują sobie wyjście i będzie po sprawie. A usprawiedliwianie się strzelającymi petardami? Ktoś się głośno zachowuję, to ja też mam prawo? Uważaj, bo sąsiedzi mogą pomyśleć tak samo.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
9 stycznia 2016 o 13:48

A nie warto było uprzedzić wcześniej? "Przepraszam, mam zamiar przeprowadzić remont, postaram się jak najmniej zakłócać spokój, z góry przepraszam za hałas"

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
13 grudnia 2015 o 18:06

@Evergrey: Ja ta widzę Ę i A dużą literą - a @Bendi ma ma męski symbol płci. Zakładam, że chodzi MU o błąd z rodzajem czasownika - nie "ujęłaś" a "ująłeś".

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 grudnia 2015 o 14:02

Kiedyś jechałam z babcią w dłuższą podróż autokarem (ok. 11h), co ważne autokar miał miejsca numerowane, bilety także kupowałyśmy z miejscówką. Problem był taki, że miejsca były oznaczane na oparciu fotela z przodu (czyli niejako fotel na którym się siedziało, miał z tyłu numery foteli następnych). Zasada zrozumiała dla mnie, dla babci, dla wielu pasażerów i zakładam, że również dla osób które nie miały styczności z takim rodzajem numeracji. Usiadłyśmy na właściwych miejscach, po czym wsiadły dwie paniusie i zaczęły się awanturować, że zajęłyśmy ich miejsca (w domyśle - siedzimy na miejscach, które z tyłu na oparciu mają dwa dalsze numerki). Do paniuś nie docierało, że numeracja zawsze dotyczy następnego siedzenia. Nie ustąpiłyśmy, a panie musiały zadowolić się miejscem przed nami (i nie było to miejsce w jakiś sposób lepsze - tak samo w środku autobusu, nie przy drzwiach, zupełnie bez różnicy - tylko sposób numeracji panie przerósł).

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
7 grudnia 2015 o 13:50

@Pierzasta: No właśnie w tym przypadku droga rowerowa jest jedynie wydzielonym pasem na chodniku, ruch pieszych zazwyczaj dość spory - wielokrotnie, mimo że zazwyczaj zwracam na to uwagę, lądowałam na drodze rowerowej (chociażby po to, żeby wyminąć ekipę świętych krów, co zajęła całą szerokość chodnika i idzie w tempie procesji pogrzebowej)... I jak najbardziej zgadzam się, że to nie wina dziecka, że władowało się pod przejeżdżający rower - durna mamuśka myśli o lodach, a nie o bezpieczeństwie własnego dziecka.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 następna »