Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mlodaMama23

Zamieszcza historie od: 17 czerwca 2015 - 8:16
Ostatnio: 1 lutego 2024 - 20:42
  • Historii na głównej: 46 z 75
  • Punktów za historie: 12813
  • Komentarzy: 1089
  • Punktów za komentarze: 5880
 

#70377

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Poziomeczki, o matce która porzuciła dziecko w szpitalu, a jednak nie można go adaptować, bo a nuż się matka rozmyśli, skłoniło mnie do opisania historii potwierdzającej, że polskie prawo rodzinne leży i kwiczy.

Mój ojczym na tydzień przed wakacjami zabrał jedną z sióstr do Warszawy, szkoła już była załatwiona, czekali tylko na miejsce w internacie. Oczywiście od razu poinformował panią pożal się Boże dzielnicową, oraz panie w Opiece Społecznej, żeby matce nie zachciało się zgłaszać porwania czy czegoś w tym stylu.
Akta z notatkami co do sytuacji w domu, z automatu trafiły do sądu, zarówno z policji, jak i MOPS-u.

Niedawno sprawa się odbyła. Matka, zanim sędzia zdołała cokolwiek powiedzieć, wypaliła że ona zrzeka się praw do jednej z córek. Sprawa miała dotyczyć zupełnie czego innego, a okazało się, że sędzina zrobiła podział "majątku", matka bierze jedną, ojczym drugą i koniec sprawy.

Kiedy przyszło uzasadnienie co do wyroku, ojczym dowiedział się, że ma pod opieką jedną córkę, a do drugiej ma ograniczone prawa, analogiczna sytuacja u matki. Sędzina nic o tym nie wspomniała na rozprawie. Dodatkowo było zawarte, że ojczym ma prawo widywać się z córką w każdy weekend i, raz w miesiącu ma ją zabrać do siebie, pod warunkiem że ojczym po nią przyjedzie i do godziny 18. w niedzielę odstawi do domu.

Szkoda że pani sędzia nie miała okazji dowiedzieć się, że matka ma głęboko gdzieś co robi córka. Młoda wychodzi rano, wraca późnym wieczorem lub wcale nie wraca. Przykład? Ta siostra która została z matką, przyjechała do mnie w Wigilię, matce nic nie mówiąc. Rodzicielka nie napisała nawet SMS-a z pytaniem gdzie jest. Zadzwoniła dopiero 27.12. Przez 3 dni nie zainteresowała się ani trochę, gdzie jest jej dziecko.

Matka za to skutecznie próbuje pozbawić ojczyma pracy, nie zważając, że utrzymuje jedną z córek.
Ale sąd nie zaznajomi się dokładnie ze sprawą, po co. Odbębnić swoje żeby kolejna sprawa była odfajkowana i dalej.

prawo rodzinne

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (260)
zarchiwizowany

#70650

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na fali lekarzy :)

Mojej mamie kiedyś coś trzasnęło w kręgosłupie i nijak nie mogła się swobodnie poruszać. Więc logiczne wybrała się do lekarza. Lekarz po obejrzeniu zdjęcia RTG stwierdził, że mama może iść robić do kamieniołomów. To że ból uniemożliwiał jej wyprostowanie się do pozycji pionowej, było nie ważne.
Rodzicielka cierpi też na przykrą przypadłość, polegającą na tym, że kiedy źle ułoży nogę, np. usiądzie z nogą pod pośladkiem, staw lubi sobie wyjść ze swojego miejsca. Ból wyciska łzy z oczu. O możliwości chodzenia nie ma mowy. Trzeba naprostować nogę. Kiedy dopadło ją to u mojej cioci, szczęście był mój kuzyn który złapał kolano oburącz, a ciotka powoli prostowała nogę. Z tą przypadłością również poszła do lekarza. Lekarz powiedział żeby przyszła jak jej kolano wyskoczy ze stawu :D Chyba na rękach.
Na zabieg do szpitala bez koperty nawet się nie wybierała. Kiedy raz nie dała, pielęgniarki nie raczyły jej nawet prześcieradła zmienić kiedy zmoczyła je po znieczuleniu (znieczulenie miejscowe, działające od pasa w dół). Natomiast jak dała parę królów w kopercie i dobry koniak lekarzowi, zaglądał do niej nawet w nocy.

Żeby żyło się lepiej!

lekarze

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (159)

#70316

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z poszukiwań mieszkania.

Z mężem na początku grudnia rozpoczęliśmy intensywne poszukiwanie mieszkania lub domku do wynajęcia. Zależało nam by to było max 2 piętro i dwa pokoje.
Wpadł nam w oko ładny dom, niedaleko poza granicami miasta, za symboliczną opłatą 400zł+media. Dzwonimy, a właściwie mąż dzwoni. Właściciel przeprowadził dokładny wywiad na temat naszej sytuacji finansowej. Zaczęło się marudzenie, jak usłyszał że prowadzimy firmę budowlaną. Argument że zagracimy mu dom (i nieważne że minimalny okres wynajmu to 2 lata, nieważne że w chwili wyprowadzki zostawiamy dom w takim stanie w jakim go zastaliśmy).

Po udzieleniu wyczerpujących odpowiedzi na interesujące pana kwestie, padło pytanie o kaucję itp. Pan właściciel zaśpiewał sobie 2500 zł kaucji. Nie było to dla nas większym problemem, byliśmy zdecydowani wynająć ten dom. Właściciel mieszka na stałe w Niemczech, do Polski miał przyjechać w niedzielę. Więc czekamy na telefon. W weekend dzwonił jeszcze kilkukrotnie, zmieniając kwotę kaucji, bo on nie wie czy chce 2000, 2500 czy może 3000 zł. Zaczęło nas to z lekka denerwować, ale czara goryczy przelała się kiedy pan stwierdził że mąż nie będzie miał czasu na pielęgnowanie ogrodu, skoro pracuje. Aha, podziękowaliśmy więc.

Drugi domek, nawet godny uwagi, również niedaleko poza granicami miasta. Na zdjęciach wnętrze ładne, tylko brak mebli, ale to nie było problemem. Jedziemy oglądać. Właścicielem był pan policjant, który na wstępie powiedział, że on sprawdzi każdego domownika po nr PESEL, a także firmę sprawdzi po NIP-ie. Cóż, uśmiechnęliśmy się tylko. Przestaliśmy się uśmiechać, kiedy zobaczyliśmy na własne oczy dom. Na ścianach i sufitach wyłaził grzyb, łazienka wyglądająca na ładną i zadbaną, okazała się obleśna. Zaproponowaliśmy, że jeśli opuści nam czynsz, to my sobie doprowadzimy to do porządku. Pan policjant się nie zgodził, bo on musi do pensji dorobić. Cóż, powiedziałam żeby na nocnego ciecia poszedł dorabiać, a nie ludzi do syfu wprowadza.
Trzecie lokum, mieszkanie, parter, piękne. Tylko dwa pokoje to nie były dwa pokoje, a jeden, przedzielony ścianką. Ale mimo to, byliśmy skłonni wynająć to mieszkanie. Po obejrzeniu, mówimy że minimalny okres wynajmu jaki nas interesuje to 2 lata, oraz że jesteśmy gotowi dzisiaj wpłacić kaucję i pierwszy czynsz. Pan jednak prowadził casting, a nam zależało na czasie, żeby jak najszybciej zwolnić aktualnie wynajmowane mieszkanie.
Koniec końców wynajęliśmy nie oszukane dwa pokoje, pani konkretna, umowa spisana, klucze przekazane.

Ludzie chcą wynająć mieszkanie, dom, cokolwiek, a mimo konkurencji wybrzydzają na potencjalnego najemcę.

mieszkania

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (215)

#70347

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W klimacie Sylwestrowym.

Około 3 lata temu, w Sylwestra stałam na przystanku czekając na autobus. Zaobserwowałam, że gnojki lat maksymalnie 12, urządziły sobie świetną zabawę, polegającą na rzucaniu odpalonych petard pod koła nadjeżdżających aut. Coś mnie strzeliło, nie miałam możliwości szybkiego przedostania się na drugą stronę ulicy, auta jechały, ale kazałam im spie*dalać, bo tragedia będzie (nie ukrywam że jakbym dorwała śmieszków, nogi z d*py bym powyrywała). W odpowiedzi otrzymałam celnie rzuconą petardę parę metrów od siebie, a gnoje uciekły.

A teraz brak wyobraźni dzisiejszych bachorów. Gdyby za kierownicą jechała lękliwa osoba i coś nagle wybuchłoby pod kołami, to bliski kontakt z drzewem murowany. Ja sama w takiej sytuacji pewnie wykonałabym niekontrolowany skręt kierownicą.

Z kolei jakieś 10 lat temu, kiedy wyszłam z koleżankami pod ratusz obejrzeć fajerwerki, dowcipniś postanowił rzucić obok nas "achtunga" (petarda która jak pierdyknie to jak mała bombka), na chwilę mnie ogłuszyło. Gdyby się dało, petardy i inne dziadostwa powinny być sprzedawane po okazaniu pozytywnej opinii lekarza psychiatry.

A korzystając z okazji, życzę Wam hucznego Sylwestra i udanego Nowego Roku, a piekielności, tylko z opowieści :)

sylwestrowo

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (293)
zarchiwizowany

#70279

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia zabarwiona na pomarańczowo.

Kiedy z połowicą zmieniliśmy miejsce zamieszkania, wypadałoby podpiąć jakiś Internet coby kontakt miasta ze wsią zachować :)

Część miasta taka, że nikt nie świadczy tam usług, "sieciówki" albo nie świadczyły usług w moim mieście, albo cena za aktywację, dzierżawę sprzętu była kosmiczna. Wzięłam umowę najmu lokalu i mykam do spółdzielni. Ale niestety, podpisać umowę może właściciel, ew ja, ale z upoważnieniem właściciela. A właściciel za granicą (w imieniu właścicielki mieszkania działała jej synowa). I wtedy zadzwoniliśmy do pomarańczowych. Za przystępną cenę, dostaliśmy pakiet Internet+telefon+TV. Super. Wszystko było fajnie, do maja tego roku. Nie dostałam faktury za usługę. Sprawdzam pocztę, no nie ma (raz też miałam sytuację, że faktury przychodziły na początku miesiąca, a potem zmienili okres rozliczeniowy na koniec miesiąca), pomyślałam że pewnie jeszcze przyjdzie i o sprawie zapomniałam. No faktura nie przyszła, ani żaden monit, wezwanie do zapłaty, ale wszystko działa.
Wyszło jaki bajzel mają, kiedy złożyłam dyspozycję zrobienia cesji, żeby wszystkie usługi były na mnie. Dostałam informację od sieci, że cesja jest niemożliwa, ponieważ na koncie jest zadłużenie. Nie napisane za jakie faktury, nie napisana kwota, nic. Domyślaj się człowieku. Dzwonie na BOK. Pani mówi mi, jakby to była najbardziej naturalna rzecz, że zadłużenie jest z tytułu faktury majowej i listopadowej. Szybko sprawdzam pocztę, no faktycznie, jest faktura październikowa, listopadowej brak. Mówię, że nie otrzymałam dokumentu, ani w maju, ani w listopadzie. Pani oznajmia dalej tonem jakby to było naturalne, że może tak być, gdyż czasami faktury nie dochodzą. Pytam więc dlaczego nie dostałam wezwania do zapłaty, pani nie wie i każe wpłacić zaległość na nr konta do wpłat. Chyba w tym miesiącu znowu będę dzwonić, bo grudniowej faktury też nie ma. I to tylko za te usługi stacjonarne, za usługi mobilne dostaję zawsze w terminie max 3 dni od wystawienia.

pomarańczowi

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (28)
zarchiwizowany

#70215

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak jeszcze mnie na świecie nie było, a mama panną była mieszkającą u swojego taty, za sąsiadkę mieli im Starszą Panią.
SP, była osobą specyficzną, wścibską, ale to jej wścibstwo uchroniło mojego dziadka przed obrobieniem mieszkania przez jego ucznia, który podwędził mu klucze.
SP zaczęła chorować. A choroba plus podeszły wiek, sprawiły że stała już nad grobem. Ale, choroba+wiek+duże mieszkanie w centrum miasta dały efekt nagłego zainteresowania rodziny. SP nie pamiętam ile miała dzieci, wiem, że jedynym który ją stale odwiedzał i opiekował się był syn, później mój sąsiad. Wiadome było, że to jemu przypadnie majątek po mamie. Na stypie, kiedy ziemia dobrze się jeszcze nie uklepała na grobie, rodzina przy stole wykłócała się o to, kto dostanie mieszkanie. Syn, który opiekował się matką cały czas, siedział nie wzruszony i spokojnym tonem rzekł:
-Ale o co wy się tak kłócicie, przecież i tak mieszkanie dostanę ja.

I to jest nawet nie przykre, ale straszne, że własne dzieci, rodzina najbliższa, pędzą z pomocą dopiero wtedy, jak zwęszą okazję na dorobienie się. Oczywiście nie generalizuję, ale wiele jest sytuacji gdzie dzieci zza granicy specjalnie przyjeżdżają, bo "majuntki bedo". Mam nadzieję, że moje dzieci w przyszłości podadzą mi szklankę wody, nie licząc na schedę.

rodzina

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 78 (176)
zarchiwizowany

#69977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sprzed chwili.

Przed weekendem zamówiłam dwie paczki, jedna to zabawka dla dziecka opłacona z góry, druga telefon który był przesyłką za pobraniem. Pobranie nie małe, bo prawie 2 tys. Monitorowałam przez cały weekend i dzisiejszy poranek obydwie paczki. Obydwie ten sam status, wydane z magazynu paczek, o tej samej godzinie, więc oczekujemy pana kuriera z Pocztexu. Jest! Ale, z tylko jedną paczką, zabawką dla dziecka. Telefonu nie ma. Poszedł jeszcze raz do auta sprawdzić czy nie ma na aucie, no nie ma. Dzwonimy więc na pocztę, zapytać co i jak. Pani mówi że paczki na ten adres wydane do doręczenia. Więc mówię, owszem jedną odebrałam, drugiej pan nie miał. Gorąco mi się zaczęło robić bo niezłe jaja, jakby telefon zaginął w akcji. Pani obiecuje sprawdzić i oddzwonić. Jak obiecała, tak zrobiła, uprzednio prosząc mnie o numer paczki odebranej. Po sprawdzeniu, potwierdziła że obie paczki były wydane jednemu kurierowi i powinien mieć je na aucie. Po tym jak pani z poczty zadzwoniła do kuriera, okazało się że jednak ma ją na samochodzie.

Nie wiem co to miało znaczyć. Myślał że jak paczka "zaginie" to będzie do przodu?
Od razu zaznaczę, że kontaktowaliśmy się z kurierem cały czas i, zanim wszedł na górę, powiedziałam że są do mnie dwie przesyłki, żeby sprawdził czy ich nie ma. No nie miał, a jednak miał.

pocztex

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 62 (212)

#69597

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeglądając demoty, natrafiłam na obrazek, na którym widać polskiego orzełka zdegradowanego do roli wycieraczki i przypomniała mi się sytuacja z czasów gimnazjum.

W moim gimnazjum organizowane były "dyskoteki". W chwili opisywanego zdarzenia było święto narodowe, nie pamiętam czy to Dzień Niepodległości, czy konstytucji, ale ważne, że flagi wisiały. Na tamtej dyskotece dyżur miał m.in. nauczyciel historii. Surowy strasznie, jedyny nauczyciel, u którego na lekcji panowała absolutna cisza i nikt nie pytany nie miał prawa się odezwać. Człowiek ten, jest też patriotą. Dwaj mistrzowie intelektu wdrapali się na daszek nad wejściem do szkoły, wzięli flagi (były powieszone po obu stronach daszku), i upewniając się, że nauczyciel patrzy podtarli się tymi flagami (okno było tak umiejscowione, że było ich widać z korytarza).

I nie wiem, czy ta chwila "zabawy" była warta konsekwencji. Historyk wściekł się, stwierdził, że policja nie będzie potrzebna. Sam wymierzył karę.

Dowcipnisie, do końca roku szkolnego, byli odpytywani, głównie z tematu symboli narodowych, ale też innych. Na każdej lekcji, bez wyjątku. Efektem pokaźnej kolekcji jedynek był brak zaliczenia, a że byli w klasie ostatniej, przykro, ale zostali na następny rok utrwalać materiał.

I nie wiem, co tacy ludzie mają w głowach. Każdy, kto choć trochę zna historię naszego kraju, wie ile wysiłku i ile ofiar pochłonęło dążenie do tego, żeby Polska była Polską, żeby naszym godłem był orzeł, a flaga była biało-czerwona, a nie trójkolorowa. Serio, takie to zabawne, wytrzeć tyłek flagą narodową.

młodzież

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (585)
zarchiwizowany

#69810

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu, miałam chłopaka. Nic nadzwyczajnego. Chłopak jak to chłopak.
Pewnego dnia, mieliśmy "wolne" od siebie, bo ja byłam pochłonięta malowaniem pokoju. Mój C, rzadko do mnie przyjeżdżał, więc zdziwiło mnie, kiedy zadzwonił i smętnym głosem powiedział że niedługo przyjedzie bo musimy porozmawiać. Nosz kurczaczek, zerwać chce jak nic. Tragedia.
Kiedy przyjechał, poprosił mnie o rozmowę w 4 oczy, więc mama wysłała nas po coś do sklepu. Po drodze mój C, sprzedał mi fantastyczną informację, mianowicie podejrzewał na 99%, że jest chory na HIV. Czarno mi się przed oczami zrobiło, bo jak on, to ja też. Humor jakoś mnie opuścił, było nie było, dla 17-latki wizja życia z HIV to jak wyrok śmierci. Cóż, postanowiliśmy zrobić badania na nosicielstwo. Oczywiście od razu padła decyzja że się wyprowadzimy z domu, żeby nie narażać rodziców itp. Jednak nie było to konieczne. Na badania pierwszy pojechał mój C, wynik oczywiście negatywny. Więc ja już odpuściłam badanie siebie.
Jak do tego doszło? Otóż mój fantastyczny C, zaczął mieć objawy typowo przeziębieniowe. Zamiast iść do normalnego lekarza, postanowił iść do dr. Google po poradę. I ten doktor, po wpisaniu objawów wydał wyrok :) Po wizycie u normalnego lekarza, okazało się że to angina czy coś w tym rodzaju.
Zjechałam go równo, że nie życzę sobie takich akcji, a następnym razem jak w Googlach wyjdzie mu syfilis czy inne paskudztwo, to najpierw do prawdziwego lekarza, a kiedy lekarz potwierdzi diagnozę może siać panikę.
Nie wiem, dlaczego niektórzy, zamiast iść do przychodni kiedy zaczyna się coś dziać, wolą wpisać w Google objawy.
Wyjdzie że mają raka, i od razu polecą trumnę kupić.

dr. Google

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (32)

#69327

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cwaniactwo ludzi nie zna granic.

Sala którą wynajęliśmy z mężem pod wesela, jest w posiadaniu OSP. Co tu dużo mówić, zwykła remiza, ale w atrakcyjnej cenie najmu więc wzięliśmy. Z racji tego, iż lokal był w stanie opłakanym, doszliśmy z zarządem straży do porozumienia, że zwalniają nas z 3 opłat czynszowych, w zamian za doprowadzenie tego miejsca do stanu używalności.

I tak oto, po władowanych wszelkich oszczędnościach, spieniężeniu samochodu wyprowadziliśmy "remizę" na całkiem ładną salę. Ubikacje też zostały odnowione, bo szczerze poprzednie były takie, że te dworcowe są niczym z wysokiej klasy hotelu.
Już przy podpisywaniu umowy, przedstawiciele zarządu coś napomknęli o dociepleniu, i że można by było pół na pół to zrobić. Jasne że tak. Docieplenie również zostało zrobione, w ramach czego za materiały płaciliśmy pół na pół, i miało być kolejne zwolnienie z czynszu na 3 miesiące. Uczciwie.

Z racji tego, iż sezon weselny za nami, a miejsce zarobić na siebie jakoś musi, kupiliśmy piec do pizzy i wszelkie niezbędne akcesoria i ruszyliśmy z kopyta.
Szału nie ma, osoby z Częstochowy mogą kojarzyć osiedle Liszka Dolna, i wiedzą że jest to niemal koniec miasta, a co za tym idzie, popyt na nasze usługi był tylko u miejscowych, z czego wyżyć ciężko.
Znaleźliśmy lokal, typowo pod pizzerię, a właściwie był pizzerią, tylko poprzedni najemca wyjechał z miasta. Pieniądze niemal te same, więc bez zastanowienia wzięliśmy to.
No i zaczyna się cyrk.

Nadmienię, że przy rozpoczęciu prac dociepleniowych, stawka 3 miesięcy zwolnienia z czynszu była aktualna. Jednak, kiedy prace dobiegały końca, stawka spadła na 1 miesiąc, bo na zebraniu zarządu jednak się nie zgodzili. Cóż, chcieli żebyśmy jeszcze coś zrobili ale już figa z makiem.

Z racji tego, że powoli szykujemy się do przeprowadzki na nowe, więc lokal na remizie jest zamknięty. Telefony ciągle, czy rezygnujemy, bo K. (dziewczyna, która w tym samym budynku wynajmuje sklep, a która notabene też jest w zarządzie), mówiła że będziecie rezygnować. Aha, fajnie że K. podejmuje za mnie decyzje. Doczytałam w umowie, że jeśli chcemy zrezygnować, obowiązuje nas okres 3-miesięcznego wypowiedzenia i za ten okres musimy wpłacić kaucję w wysokości 3 czynszów. Więc nie rezygnujemy, przed nami Andrzejki i Sylwester, więc wiadomo, coś jeszcze wpadnie.

Ale rozmowy biegną w kierunku tego, że oni chcą nas stamtąd wywalić. Więc czytam umowę, i jak byk napisane, że w momencie kiedy Wynajmujący będzie chciał rozwiązać umowę przed terminem, ale żadne z warunków umowy nie zostały przez Najemcę naruszone, Wynajmujący ma obowiązek zwrócić wszelkie koszty związane z adaptacją miejsca (szarpnęłoby ich, bo na ścianach jest położona włoska tapeta 200 zł za rolkę;]. Straszą adwokatem. Serio? Jak chcecie, możemy spotkać się z Waszym adwokatem u naszego w kancelarii, umowa jest jasna i to zarząd chce ją bezpodstawnie zerwać nie my (swoją drogą, ludzie mają dziwną mentalność, że na słowo "adwokat" każdy będzie trząsł gaciami).

No to idą w kierunku takim, że przecież nie macie umowy na ten jeden miesiąc za to docieplenie. No fakt, nie mamy. Ale mam FV za materiały, skoro chcą mnie wyrzuć ok, ale po pierwsze, dopłacają drugą połowę za materiały, a ja im wystawiam fakturę za robotę przy tym dociepleniu (u mnie cena roboty docieplenia bez materiału to ok 60 zł/m2), a poza tym, zwracają mi koszty oświetlenia, materiałów które zostały użyte na remont sali, płytek w ubikacjach, farb i paneli ściennych które zostały położone w magazynach. To stwierdzili, że oni nam łaskawie odpuszczą tą kaucję, ale musimy już wypowiedzieć umowę. O nie, tak się bawić nie będziemy. Albo oni nam wymawiają umowę i zwracają koszty, albo my tam zostajemy. Argumentom nie ma końca.

Stwierdzili, że nie zapłaciłam im jednego miesiąca najmu (tego, który był umówiony za docieplenie, następna płatność w listopadzie), więc to jest naruszenie warunków umowy. No nie, chyba sami nie czytali tego co tak ochoczo podpisali. Po 2-miesięcznej zaległości, mają prawo mi wypowiedzieć umowę.
Jutro czeka nas jeszcze rozmowa z zarządem. Ciekawe co wymyślą tęgie głowy.

A skąd taka nagła zmiana frontu? Wesołe ptaszki mi wyćwierkały, że przecież dwie imprezy za pasem, a sala odnowiona, ładna. Co im po naszym marnym 1000 zł za czynsz, skoro oni mogą co najmniej 4 z tego wyciągnąć. Ale ja świętym Mikołajem nie jestem, i prezentów w postaci remontów na swój koszt sprawiać nie będę.
Ciekawe, ciekawe.

ludzie

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (591)