Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

BartekBD

Zamieszcza historie od: 5 lutego 2013 - 18:47
Ostatnio: 9 listopada 2015 - 14:58
O sobie:

Kibic, rocznik 1998... Gimnazjalista, fanatyk Legii Warszawa

  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 585
  • Komentarzy: 19
  • Punktów za komentarze: 87
 

#43011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia yayoi (http://piekielni.pl/42583#comments) przypomniała mi o piekielnym synu dyrektorki w liceum, do którego uczęszczałam.

Mimo że nauczyciele starali się nie faworyzować go bezpośrednio to jednak syneczek swoje sposoby miał i pozwalał sobie na wiele.

1. Podczas wszelkich sprawdzianów, prac klasowych itd. notorycznie wychodził "za potrzebą", bo biedak miał "słaby pęcherz". Praktycznie tylko jemu było wolno wychodzić, mimo że papierka od lekarza nie miał. A co naprawdę robił w toalecie? Dzwonił do rodziców, by podyktowali mu odpowiedzi albo oczekiwał od nich, że powiedzą mu, jak napisać wypracowanie na temat taki a taki. Skąd to wiem? Wiem, bo...

2. ... gdy nauczyciel wychodził podczas sprawdzianu, on nonszalancko dzwonił do rodziców przy nas wszystkich i domagał się odpowiedzi.

3. Tak, wyszedł do toalety także podczas MATURY. Jako jedyny, oczywiście. Po przecież jakby wyszedł kto inny, musiałoby się to równać z oddaniem przez tę osobę pracy.

4. Synuś miał także problem z napisaniem prezentacji maturalnej, toteż nigdy nie oddał jej do sprawdzenia nauczycielowi. Za to intensywnie rozmawiał o niej z mamusią i stanęło na tym, że mamusia mu "wszystko załatwi". Dzień prezentacji maturalnej, korytarz pełen maturzystów i ich rodziców, synek dumnie wychodzi z sali.
Synek: 100%!
Dyrektorka: No i co się mówi?
Synek: Dziękuję mamusiu.
Nikt nie miał pytań.

Potem poszedł synuś na studia ekonomiczne. Ale jako że był już pozbawiony protekcji rodziców, wstrętni wykładowcy uwzięli się na niego i został wywalony już po pierwszym semestrze.

Ale synuś nie ma problemu. Tatuś z mamusią załatwi ci ciepłą posadkę w naszym stowarzyszeniu za więcej niż średnią krajową! A kwalifikacje na stanowisko? Ale jakie kwalifikacje?

Bo w życiu trzeba sobie dawać jakoś radę, nie?

rodzinne strony

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 686 (778)

#46669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak sprzedać nie mając nic do sprzedania? Czyli kolejny patent na zarobienie według mojej znajomej.

1. Załóż konto na ebayu UK albo USA.
2. Wystaw aukcję typu 'Laptop Super Hiper XC873 informacje' lub 'iPhone 4S losowanie'.
3. Opcjonalnie: zamieść w opisie aukcji informację, że nie wycofujesz ofert, każda jest wiążąca.
4. Licz, że ktoś da się nabrać, że to nie informacja, nie losowanie i zalicytuje.
5. Aukcja zakończona, czekaj na przelew.
6. W ramach wysyłki informacji wydrukuj treść aukcji i wyślij kartkę papieru. / W ramach losowania powiadom wszystkich biorących udział, że nie wygrali.

Ostatni zarobek znajomej - 35 funtów.
Znak dla mnie - ponownie zweryfikować znajomość.

ebay

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 843 (925)

#47061

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A tymczasem na kolei...

Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się przejechać pociągiem jakieś zwierzę, człowiek przywykł. Ale zawsze były to przypadkowe zderzenia. Aż do dzisiaj kiedy to poziom ludzkiej znieczulicy osiągnął szczyty. Bo co trzeba mieć we łbie, żeby przywiązać psa między jedną szyną a drugą? Taka to frajda patrzeć jak pociąg robi mielonkę?

kolej wszelkiej maści

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1197 (1269)

#46647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o piekielnym kliencie, piekielnym kucharzu i piekielnej pizzy.

Kilkanaście lat temu, na pewno coś około 15, funkcjonowały restauracje połączone bardzo znanej sieci pizzerii amerykańskiej, z jeszcze bardziej znaną siecią restauracji (z pikantnymi kurczakami w tajemniczej panierce). Zaplecza miały owe restauracje osobne, w jednej części produkowało się skrzydełka, udka i nóżki, a w drugiej pizzę. Tzw. wydawka i kasa była już wspólna.
I w każdej takiej hybrydzie (przynajmniej w Krakowie) była tzw. deliverka czyli dojazd z zamówieniem do klienta.

Dzień jak co dzień - klient zamawia pizzę telefonicznie, ale w głosie słychać charakterystyczny bełkot nawalonego, dodatkowo okraszony owy bełkot suto, jak kasza skwarkami łaciną chodnikową.

[K] Wy tam, uje złamasy!!! Ujową tą pizzę robicie, w ogóle bez smaku jezd!!! Macie mi zrobić super ekstra luks placka, bo ja wam pokażę!!! Pikantną! Żeby mi ryj odpadł od razu!!! No!!!

Jak pojawiał się równie uroczy klient, przyjmujący zamówienie włączał głośnomówiący, aby każdy z kierowców mógł zagrać w marynarza o to kto jedzie. :-)
Dodatkowe komentarze wpisywało się w komputer przy przyjmowaniu zamówienia, ale w tej sytuacji, nie było czasu pisać, przyjmujący pobiegł świńskim truchtem do kuchni.

[Z]: Chłopaki!!! Klient chce taką pizzę pikantną, żeby mu ryj odpadł!!! Co robimy?!!

Plackowy zamyślił się tylko przez ułamek sekundy (Pomysłowy Dobromir i kulka nad jego głową – zwizualizujcie sobie).

Plackowy: Idziemy na kurczaki!

[Z] nie dyskutował z fachowcem, udali się zatem na drugą stronę. Plackowy szepcze do ucha Kurczakowemu. Kurczakowy uśmiecha się jak sam demon z piekła i wyjmuje saszetkę z... marynatą do sławnych pikantnych skrzydełek.
Otwierało się ją w rękawicach gumowych i goglach, ponieważ taką moc piekielną w sobie ma w swej tajemniczej, czystej i skondensowanej postaci.
Chłopaki posypali obficie i ze szczerego serca pizzę i jazda.

Za jakiś czas telefon.

[K] Ludzie!!!! Nie wiem jak to zrobiliście, ale po jednym gryzie WYTRZEŹWIAŁEM! Jutro będę srał szkłem, ale co tam!!! Dzięki!!! Było pycha!!!

Obsługa zbaraniała. Chłopaki odeszli smutni, że im się dowcip nie udał.
Piekielną w finale została jedynie pizza.

gastronomia

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1993 (2067)