Profil użytkownika
Devotchka ♀
Zamieszcza historie od: | 9 lutego 2012 - 19:14 |
Ostatnio: | 7 sierpnia 2023 - 15:05 |
O sobie: |
"Haha, rzeczywiście z Ciebie dewotka"- jako najbardziej nieoryginalny diss odnoszący się do mojego nicku. Słówko "Devotchka" wzięłam z książki "Mechaniczna Pomarańcza". W angielskiej wersji językowej bohaterzy wypowiadają się z rosyjskimi naleciałościami. "Devotchka" (dévočka) oznacza po prostu "dziewczyna". |
- Historii na głównej: 8 z 8
- Punktów za historie: 2490
- Komentarzy: 1035
- Punktów za komentarze: 6754
« poprzednia 1 2 … 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 … 40 41 następna »
Widać ludzie tak się świętami przejęli, że mózgi już nie pracują poprawnie. Sama dostałam od takiego mistrze kierownicy prezent w postaci wgniecenia przy drzwiach. Niestety nie wiem komu podziękować bo darczyńca się nie przedstawił. Anonimowo wręczył mi -1000zł do lakiernika.
To mi przypomina jak w trzeciej gimnazjum miałam fazę czytania smutnych książek. Koleżanka poleciła mi "My, dzieci z dworca ZOO" i zainteresował mnie temat nałogów, narkomanii. Poszłam do szkolnej biblioteki i tam bibliotekarka nie chciała mi wypożyczyć innej książki z "narkomanką" w tytule. Strasznie to było irytujące, byłam przecież w trzeciej, czyli ostatniej już klasie, a w budynku nie znajdowało się też liceum. Tak więc "nie, bo nie". Młodym ludziom odmawia się nauki na "dorosłe" tematy i to jest działanie destrukcyjne. Moim zdaniem lepiej poczytać sobie i mieć perspektywę na przyszłość niż przekonać się na własnej skórze. Nie uchronisz dziecka od niczego, możesz go tylko nauczyć właściwego postępowania.
Trochę nie rozumiem logiki twojej rodziny. Nikt ciotki nie lubi, nikt jej nie zaprasza, ale jak nagadała na was to wierzą w jej wersję, a nie w waszą...?
Sprawa dziwna. BTW "wymijać" nie znaczy to samo co "wyprzedzać" ;)
@Drago: Posłuchaj mnie. Nie mogę wysłać tobie filmiku z rzeźni bo oskarżysz mnie o wegański faszyzm. To nie zwalnia cię jednak z wiedzy, że w rzeźniach ŹLE traktuje się zwierzęta jeszcze PRZED zabiciem. Popularnym błędem jest uważanie, że weganie i wegetarianie mają coś przeciwko samej śmierci zwierząt. Nie, absolutnie. Są przeciwko upychaniu 100 kur w klatce 1m^2, biciu krów w celu zagonienia ich w konkretne miejsce czy wrzucaniu kilkuset żywych piskląt do worka (i tym samym powodując ich śmierć przez zagniecenie). Ja rozumiem, że jedząc parówkę nie specjalnie chce się słyszeć od kogoś na temat jej pochodzenia. Jedzenie mięsa jest ok (za kilka złotych więcej możesz kupić grass fed i wszyscy będą szczęśliwi), niewiedza i głupota już nie.
Mnie ta historia jakoś szczególnie nie zszokowała. Jedyne dlaczego ludzie masowo się tym oburzają to niewiedza na temat działania rzeźni, gdzie zwierzęta traktuje się dokładnie tak samo, a nawet i gorzej. Kulturowo ładnie się zamknęliśmy na każdy bodziec związany z przemysłem mięsnym, stosujemy eufemizmy (szynka, bekon) które broń boże nie przypominają nam o zwierzęcym pochodzeniu jedzenia. "Zgłosić to", to może rzeźnie też zgłosimy na policję?
To co opisujesz brzmi mi bardziej jak socjopata. Miałam raz kontakt z socjopatką, gdybym nie zachowała trzeźwego umysłu to straciłabym moich przyjaciół.
@Draco: No masz rację, rozumiem że to nieładnie tak żyć na kocią łapę. Moi rodzice są bardzo specyficzni i zapewne rozdarci. Starsi ludzie, nie zacofani, ale jeszcze trochę przywiązani do starszych tradycji. Na razie nasze życie jest pełne niewiadomych. Ja chciałabym mieszkać w przyszłości granicą, a chłopak wolałby już zostać w Polsce. Studiuje on język angielski żeby móc mieć papier i uczyć w szkołach, ale to daje mu przyszłość tylko tutaj. Moi rodzice są tego świadomi i zapewne nie chcą, żebym musiała być przywiązana do konkretnego miejsca, może nawet trochę liczą na to że zerwiemy. Broń Boże nie życzą nikomu z nas źle, ale pomogli mu jako człowiekowi (nie mojemu chłopakowi) i traktują go bardziej jako syna/krewnego aniżeli zięcia.
@Moby04: Myślałeś o rządzie ;)
@Draco: Niestety sprawa nie jest taka łatwa jak się ją w filmach i serialach pokazuje. Oczywiście w jakimś stopniu zmienia to postać rzeczy, ale oboje mamy dopiero po 21 lat i rodzice by mnie chyba zabili. @xyRon: Hahahahahaha! Zameldowanym można być nawet w innym mieście niż się w rzeczywistości mieszka. My z chłopakiem wynajmujemy kawalerkę i coś tam robimy. W tym co mówisz masz zapewne wiele racji, kultura Amerykanów jest zupełnie inna. Można powiedzieć, że nie są ku sobie zbyt życzliwi, a już na pewno nie gościnni. Mimo to twój osąd jest trochę krzywdzący, bowiem moi rodzice nie pomogli mu ponieważ jest moim chłopakiem, tylko dlatego, że był człowiekiem w potrzebie. Jesteśmy ze sobą krócej niż jest on w Polsce.
@Moby04: To wiele tłumaczy w związku z naszymi przeżyciami. Chłopak był zatrzymany na lotnisku w Anglii przez 6 godzin po czym odmówiono mu wpuszczenia do kraju.
@Moby04: W tym nie pasuje mi tylko jedna rzecz. Uchodźcy raczej nie walczą o swoje prawa, wolą być na średnio-legalnie. Nie spełniają bowiem wielu warunków, ich pobyt w Europie to bardziej sprawa prawna, a nie formalności. Ta sytuacja twojej koleżanki nawet mnie nie dziwi, zapewne takie absurdy są na porządku dziennym w urzędach.
@Moby04: Okej, dziękuję za radę. To ma sens- załatwić urząd skrupulatnością :)
@timo: Tylko, że w obu wypadkach jednostka przegrywa z systemem. Mój chłopak nie jest pro-rządowy. :)
@maat_: To była moja pierwsza myśl, ale to i tak nie jest dobre wytłumaczenie dla urzędu. Mój chłopak występował już o tę kartę dwa razy, oba te razy otrzymał pozwolenie na tylko roczny pobyt. Nie złamał żadnego prawa. Właściwie nie ma podstaw ku dłużeniu się decyzji poza burdelem w ich papierach.
@Massai: Tak zamierzaliśmy zrobić. Tylko czy takie sprawy załatwia się osobiście? @maat_: O tym nawet nie pomyślałam. Nigdy jeszcze nie próbowaliśmy kontaktować się z ambasadą w żadnej sprawie. Dziękuję wam bardzo za podpowiedzi i pomysły.
Pytanie z serii szokujących, ale czy jesteś pewna, że to psia? A co jeśli ludzka?
Pierwszy raz o tym słyszę, ale to całkiem pocieszające. Sama lubię słuchać muzyki jak jestem w środku transportu, ale siedząc sama w domu to już nie. Powiem nawet, że nienawidzę wręcz słuchać muzyki na spotkaniach towarzyskich. Kiedy np. Przychodzą znajomi i mój chłopak coś puszcza, a ja proszę go o ściszenie i mimo to nadal nie mogę się skupić. Tylko, że znajomi mówią mi, że jestem dziwna i oczywiście traktują to personalnie jako nienawiść wobec "ich" muzyki.
Przepraszam, ale możesz zmienić tego LORDA na Darth'a?
To bardzo miłe ze strony tej dziewczyny, że powiedziała Ci prawdę. Nawet jeśli niedługo odchodzi to mogła mieć wszystko gdzieś, ładnie się zachowała.
@grupaorkow: No i nie zapominajmy o najważniejszym! Ile drukarni ma na swoich komputerach illustratora. Przecież to wszystko kosztuje. Nikt nie będzie płacił tyle tysięcy żeby tylko poprawiać wszystkim spady. Poważna firma nie narazi też siebie samej na ewentualne problemy związane z posiadaniem nielegalnego oprogramowania. W fakt dostania gotowego druku i grafiki są wliczone koszta licencji. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to jest drogie.
@drwitz: Masz rację. Chociaż w sumie - ludzie którzy rozumieją temat chcą autorce wytłumaczyć. Idioci oburzają się, dają plusa i scrollują dalej.
@JaNina: Śmieszy mnie oburzenie samej autorki i wszystkich ludzi, którzy dali jej plusa. "Ale jak to nie mogę być grafikiem na własną rękę? Przecież Ci artyści proszą o chore sumy"...
@Betoniarka: Zgadzam się w zupełności. Wytłumaczenie "bo gdzieś zrobili" nie jest zbyt trafne. Są różnego rodzaju drukarnie, bardziej komercyjne i mniej dlatego każde mają inne zasady co do przyjmowania pliku. Irytujące jest jak wiele plusów ma ta historia co oznacza zupełną nieznajomość sytuacji przez klienta. Ok, klient może nie umieć ale grafik już powinien.
@Creidhne: Szczerze mówiąc twoja historia nie ma piekielności poza brakiem oddania pieniędzy. To, że gdzieś już Tobie robili spady jest marną wymówką. Mi w jednym sklepie oddali zwrot w gotówce, ale nie oczekuję że każdy inny odzieżowy nie odda na kartę podarunkową. Tak z ciekawości, jak zrobiłaś te spady? Użyłaś jakiegoś programu czy sama narysowałaś kreski?