Profil użytkownika
I_m_not_a_robot ♀
Zamieszcza historie od: | 30 listopada 2015 - 22:09 |
Ostatnio: | 16 maja 2024 - 19:45 |
- Historii na głównej: 5 z 5
- Punktów za historie: 424
- Komentarzy: 382
- Punktów za komentarze: 2321
Zamieszcza historie od: | 30 listopada 2015 - 22:09 |
Ostatnio: | 16 maja 2024 - 19:45 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
A co będzie jak dziecko kolczyk/pierścionek/naszyjnik zwyczajnie zgubi? Niemożliwe, żeby dziecko w wieku okołopodstawówkowym ogarniało wszystko na tyle, żeby zawsze uważać na swoje rzeczy. A biżuteria gubi się bardzo łatwo, niestety. Kogo mamusia oskarży wtedy? Bo wątpię, żeby była na swoją małą księżniczkę zła.
Jak ostatnio byłam w Polsce, poszłam z przyjaciółką w ramach "odmóżdzenia" na randomową polską komedię, padło na "Podatek od miłości" (nawet nie była typowo "żenująca, że aż zabawna"). Zapadł mi w pamięć jeden cytat ze sceny chrztu, o księdzu właśnie: "Jezusa urzędnik finansowy". Całkiem pasuje do tego nowego księdza :-)
@dorota64: Realia są takie, że niestety nikt raczej nie zatrudni autorki autorki na umowę. Ale rodzice racji nie mają. 1) Żaden rodzic nie powinien dziecka wyśmiewać, nawet jeśli dziecko jest idealistą i raczej nie dostanie pracy na swoich warunkach 2) Autorka nie jest żadną "księżniczką", ani "w dupie jej się nie poprzewracało". Po prostu chciałaby pracować na godziwych warunkach, co jej, jak i każdemu innemu pracownikowi (sezonowemu lub nie) się po prostu należy
@berlin: I to jest właśnie bardzo piekielne. Że są chętni bez tych wszystkich formalności, którzy dają się wykorzystywać. Po co pracodawca ma się wysilać i płacić więcej niż musi skoro i tak znajdzie się ktoś kto z pocałowaniem ręki zrobi robotę na czarno za głodową stawkę?
@maat_: A czy nie weszło ostatnio prawo dopuszczające zatrudnianie nieletnich? Na jakichś bardzo ograniczonych godzinach pracy i dość dziwnych warunkach, ale wydaje mi się, że od niedawna jest to prawnie możliwe.
@MrSpook: Zaraz zostanę zminusowana, ale... To jest WIELKA piekielność polskiego systemu prawno/kulturalnego i spuścizna po tych wszystkich latach chorego socjalizmu - co to jest, żeby urzędnik wymyślał sobie (chyba tylko dla własnej rozrywki i satysfakcji że spławił petenta!) czego to jeszcze brakuje i co to jeszcze trzeba donieść żeby prostą sprawę załatwić! Na niedobrym, zgniłym i do granic zbiurokratyzowanym "zachodzie" to jest nie do pomyślenia. Wszystko co potrzebne jest z reguły jasno wyszczególnione i jak człowiek nie jest głupi i wszystkie papierki zbierze, to problemów mu raczej nie robią.
Tutaj aż tak ekstremalnych kwiatków nie widziałam (a jestem obecna regularnie). Myślę, że na Piekielnych ludzie wręcz starają się poprawnie pisać, w obawie przed piekielnymi komentującymi :-)
@greggor: Ignorancja. Nie wiem co rozumiesz przez psychologię, ale jest to dziedzina nauki, oparta na badaniach, eksperymentach statystyce, jak najbardziej stosuje się tu metodę naukową... Oczywiście, jeżeli psychologię redukuje się tylko do psychoanalizy, leżenia na kozetce, opowiadania panu z bródką o swoich problemach tylko po to, żeby usłyszeć że miało się w dzieciństwie złe relacje z matką, albo ojciec miał za silną rękę, to faktycznie jest to jedna wielka bzdura. Ale psychologia to jednak coś trochę innego, dużo bardziej skomplikowanego.
@PrincesSarah: Ja nie twierdzę, że trudno jest dysleksję zdiagnozować. Ja tylko mówię że to wymaga trochę więcej czasu i zachodu niż kilka lekcji w szkole, gdzie pani nauczycielka, teoretycznie wykwalifikowana do uczenia dzieci, która ma do ogarnięcia co najmniej 20-kilka dzieci, "diagnozuje" u któregoś z nich dysleksję. To chyba tej pani "nauczycielce" nie chce się z dany dzieckiem trochę więcej pracować i klasyfikuje go jako "dys", co według niej zwalnia ją ze wszelkich starań.
Pamiętam jak kiedyś w wakacje jechałam z przyjaciółką pociągiem pod opieką mojej mamy (miałyśmy wtedy jakieś 11 lat). Wpadłyśmy na świetny pomysł umilenia sobie czasu grą w karty i pamiętam że był to "poker" (wersja kolonijna dla 11 latek poza tym, grałyśmy tylko we dwie...). W przedziale z nami jechał też jegomość o wyglądzie (i zapachu) pijaczka, zupełnie nieszkodliwy do czasu aż zaczęłyśmy grać w te karty... Pan próbował grać z nami, nawet chyba chciał nas nauczyć jak naprawdę gra się w pokera, ale na szczęście moja mama w porę zareagowała i podróż kontynuowałyśmy w innym przedziale. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zaczepiać 11 latki pod opieką w pociągu???
@mru: Nie wspominając o tym, że nie diagnozuje się dysleksji "od tak". To wymaga bardzo długich obserwacji i testów. Żeby przypadkowo nie zdiagnozować leniwego symulanta, który chce mieć łatwiej w szkole, bo tak mu zasugerował "autorytet" w postaci pani nauczycielki. Dobra wiadomość jest taka, że jeśli z prawdziwym dyslektykiem się mocno pracuje, to taki dyslektyk radzi sobie o niebo lepiej niż ci oszukiwani "dys".
Jako osoba również chorująca na Hashimoto, ale też nie lekarz, z całą pewnością mogę powiedzieć - ten doktorek to niebezpieczny idiota.
Norwegia, lato 2017: rowerzysta zajechał drogę samochodowi, o mało co nie doszło do kolizji, z winy rowerzysty (miał słuchawki na uszach...). Kierowca jakoś wymanewrował i zahamował (na szczęście nikt za nim nie jechał). Wyraźnie wystraszony kierowca wysiadł i zaczął na rowerzystę krzyczeć. "Pyskówka" trwała może 15 sekund, była jednostronna, kierowca się uspokoił, rowerzysta przeprosił, obaj panowie podali sobie ręce i pojechali dalej. True story, jako przechodzące obok turystki, byłyśmy z koleżanką zdumione że to się w taki sposób i tak szybko skończyło!
@BlueBellee: WOK (mniemam, że chodzi o Wiedzę O Kulturze, chociaż nigdy o takim przedmiocie szkolnym nie słyszałam!) jest potrzebnym przedmiotem. Oczywiście, tylko jeśli byłby prowadzony mądrze, przez człowieka mądrego, a nie na zasadzie "Powiem co mam w podstawie programowej, wy napiszecie test i tyle) Mam wrażenie, że ludzie po szkole średniej nie mają wielkiego pojęcia o otaczającym ich świecie i o tym, co dzieje/ daaaaawno temu działo się na ich własnym podwórku, a co dopiero u ich mniej lub bardziej bliskich sąsiadów. Z takiej ignorancji wynika bardzo dużo niedobrego!
@Day_Becomes_Night: Prawdziwy humanista "radzi sobie" tak z matematyką/fizyką/chemią/biologią jak i z polskim/historią/itp.
Ciekawe co by było, gdyby osoba nr. 2 zaczęła na maturze omawiać "Dzieci z Bullerbyn"? Powieść - check Rodzina - check Dzieci - check :-) 30% i zaliczone?
Cóż... Dzieci (przynajmniej mentalnie) 4-letnich było troje, nie dwoje. Bo WB jak dorosły, krytycznie myślący człowiek się wybitnie nie zachowywała.
Z ciekawości: co to jest za książka, dostępna tylko dla nauczycieli, a jednak (przynajmniej w teorii) wypożyczana uczniom?
Ja rozumiem czystą chęć dowiedzenia się jak jest, gdzie konkretnie są granice dopiero co odziedziczonej działki. Wtedy dokładnie wiadomo co jest moje, a co sąsiada, wiadomo na czym się stoi. Ale robienie całej afery tylko dlatego, że ktoś jest pazernym cwaniakiem / nie lubi sąsiada i chce mu zaszkodzić / nudzi mu się / szuka rozgłosu we wsi (niepotrzebne skreślić)? Do tego trzeba być burakiem / cebulakiem / Januszem itp. Karma wraca!
@rodzynek2: To jest bardzo durne, ale większość ludzi nie zadaje sobie niestety trudu kliknięcia parę razy w odpowiednich miejscach i zabezpieczenia konta. Ci sami i inni ludzie ludzie później rozwiązują quizy typu "Jakim rodzajem pizzy jesteś?" i nagle jest płacz i zgrzytanie zębów, bo własnoręcznie dostarczyli wielkim firmom personalne informacje, na srebrnej tacy i w świetle prawa.
@Armagedon: Sebix nie musi należeć do jej znajomych, a dziewczyna może mieć kompletnie niezabezpieczone konto na fb. W takim wypadku każdy, nawet kompletny nieznajomy może widzieć wszystko co wstawia na fb. Wiadomość od Sebixa mogła być komentarzem pod którymś ze zdjęć, więc mogła być bardzo publiczna. A to by tylko pokazywało jak bardzo ograniczony jest intelekt Sebixa, bo coś takiego to jest publiczne grożenie, na piśmie, podpisane jego imieniem i nazwiskiem. Jeśli była to wiadomość prywatna, dziewczyna mogła się przestraszyć i po prostu powiedzieć o tym ojcu, który NB. pewnie ma konto na fb, a wśród znajomych jest jego córka.
Dawno, dawno temu moi rodzice mieli internet od Wanadoo, filii France Télécom, kupionej trochę mniej dawno przez Orange. Brat i ja mieliśmy też kiedyś w Orange komórki. Pomarańczowi są jacy są, więc internety i telefony w pewnym momencie (bardzo ładne parę lat temu!) przenieśliśmy do innych operatorów i od tego czasu nic z Orange nie mamy więcej wspólnego. Pewnego pięknego dnia, mama odbiera telefon, a tu... promocja! Specjalna oferta dla wiernych, wieloletnich klientów Orange...
Przypomniał mi się Eurotrip :-) https://www.youtube.com/watch?v=B5NuuJQT8ZM
@Jango_Fett: Elmirka raczej ;)
@Felina: Cały ten mój kraj jest jedną, wielką, bardzo skomplikowaną, wielopoziomową biurokracją i w wielu przypadkach króluje tu przerost formy nad treścią. Do tego przyzwyczaja się i uczy dzieci już od przedszkola. Na wszystko jest metoda, do wszystkiego są odpowiednie procedury... Sprawdziany szkolne na ten przykład[= WSZYSTKIE kartkówki], co najmniej od gimnazjum, zawsze są robione pod jeden bardzo standardowy graficzny model: kartka podwójna w małe lub duże kratki, w zależności od przedmiotu (tzw "copie double" do kupienia w każdym markecie i absolutnie OBOWIĄZKOWE u każdego ucznia. Status społeczny można określić po tym czy dany uczeń używa kartek firmy supermarket, czy kartek firmy Oxford...), czerwony margines z lewej strony, Imię/nazwisko/klasa w lewym górnym rogu za marginesem, wyśrodkowany tytuł (klasówka z XXX) podkreślone na czerwono, pod spodem czerwonym długopisem narysowane prostokątne pole na komentarze nauczyciela i ocenę postawioną w 20-punktowej skali. Pod polem można (estetycznie, za to też potrafią być punkty!) zacząć pisać kartkówkę. Ja, wychowana w takich warunkach byłam w ciężkim szoku jak kuzyni z Polski opowiadali mi o kartkówkach pisanych na kartkach (nieregularnie ;) )wyrwanych ze zwykłego zeszytu... To jest tylko przykład klasówek, ale podobna metoda i estetyka jest wymagana (w liceum też!) podczas brania zwykłych notatek na lekcjach - tytuły wyśrodkowane, podkreślone bądź pisane na czerwono, podtytuły na zielono, pod-pod tytuły na niebiesko... Moja matka zawsze się ze mnie i z mojego starszego brata trochę śmiała, że nasze studenckie notatki dalej tak wyglądają. Tresura od najwcześniejszych lat życia jednak robi swoje :-)